numer 48 - październik-listopad-grudzień 2009

Do wieńca wspomnień

W dniu 2.05.2009r. w wieku 70-ciu lat zmarła Małgorzata Grzybowska

– pochowana w dniu 11.05.2009r. na cmentarzu Rakowieckim w Krakowie.

Wspominam miejsce pochówku, gdyż mieszkała w Austrii, w Wiedniu i okresowo w Polsce – Pruszkowie i Szczawnicy. Przez wiele lat uczęszczała do grupy Sai w Wiedniu, a potem w Warszawie. Wielokrotnie jeździła do ukochanego Sai Baby, była na interview, aż  6 lat temu choroba – białaczka uniemożliwiła dalsze wyjazdy. Była cudownym, ciepłym, wspaniałym człowiekiem, otwartym na ludzi i ufającym im. Kochała Sai Babę całym sercem i starała się żyć zgodnie z Jego naukami, wdrażając je w życie.

Na co dzień – sewa – pomagała wszystkim dookoła w każdy możliwy sposób. Obdarowywała czym mogła – ubraniami, pieniędzmi, dobrym słowem, pomocą w opiece. Jej choroba to jedyny taki przypadek w świecie. Stwierdzono u niej ogromną ilość białych ciałek – ponad sto tysięcy. Przypadek ten był okresowo szczegółowo badany i opisany w kołach naukowych w Austrii, gdzie była leczona. Zawsze przy jej łóżku w szpitalach była fotografia Sai Baby, zaś zainteresowanemu personelowi szpitalnemu tłumaczyła, że to jej  guru i opowiadała o Jego cudach. Mieszkając w Szczawnicy pomagała najbiedniejszym dzieciom – opłacała dwojgu obiady, zaopatrywała ich rodziny w żywność i nie tylko. Piękne podziękowanie dzieci zamieściły na tablicy szkolnej.

Zbiór książek o tematyce duchowej przekazała dla więźniów, zaś w ub. r. wszystkie książki o Swamim ze swej biblioteki oddała do Ośrodka Sai w Piotrkowie Trybunalskim. Tam również przekazała książkę z podpisem Sai Baby oraz połowę otrzymanej od Niego chusteczki (2-gą połowę oddała Grupie Sai w Warszawie). Nie czuła przywiązania do spraw materialnych, ograniczała się do najniezbędniejszych rzeczy. Kochała samotność, bo jak mawiała, tylko w ciszy można usłyszeć głos Boga. W domu przed fotografią Sai, zawsze stawiała świeże kwiaty.

Dziękuję Ci Swami, że na mej drodze życia mogłam poznać tę cudowną anielską istotę. Wspomnę jeszcze, że kiedyś na początku naszej znajomości, (10 lat temu) otrzymałam od niej oprawioną, przywiezioną z Puttaparthi fotografię Sai. Szłam obdarowana ulicą, przytulając fotkę do serca. Nagle patrzę, a tu lewe oko Sai niebieskie. Myślę, oszukali Małgosię, jakieś felerne zdjęcie sprzedali, każde oko w innym kolorze. Trudno, nie będę przecież przemalowywać. A tu nagle oko zmienia kolor i tak co chwilę. Oniemiałam. Ach te lile Swamiego… Na grobie położyłam jej identyczną fotkę Sai tylko w małym formacie, włożoną do folii dla zabezpieczenia przed deszczem.

Zaznaczyć muszę, że ś.p. Małgosia mocno uwierzyła w przepowiednie wróżek, iż będzie żyć o 10 lat dłużej. Śmierć musiała być dla niej zaskoczeniem… A przecież tylko Bóg wie kiedy wezwie nas do siebie.

W czasie pogrzebu, patrząc na urnę z jej prochami myślałam o niej, o tym co przeżyłyśmy, o wspólnych akcjach sewy itd. I nagle usłyszałam jej głos: „nie wyobrażasz sobie, jak bardzo jestem szczęśliwa”. Dziękuję ci Małgosiu. Byłaś wzorem dla innych wielbicieli Sai.

Wanda Chmurko

powrót do spisu treści numeru 48 - październik-listopad-grudzień 2009

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.