Łagodne serca, wrażliwe serca

Drogi czytelniku!

     Swami wielokrotnie podkreśla, że trudno jest znaleźć prawdziwego wyznawcę. Za prawdziwych wyznawców Bhagawana uważamy mędrców i proroków oraz joginów mieszkających w himalajskich grotach. Tak, to oni są częścią niewidzialnej grupy prawdziwych wielbicieli Pana. Może w tym miejscu ktoś pomyślał o podróży Swamiego do Badrinath w 1961 i o Jego wyprawie do jaskini Wasiśta, podjętej, aby udzielić darszanu świętemu pustelnikowi.

numer 25 - styczeń-luty 2005

Jej opis znajdziecie u Kasturi’ego. Istnieją jednak zwykli ludzie, którzy może nawet nie są świadomi istnienia Swamiego, a przecież, na swój własny sposób, przez całe życie promieniują duchem Jego przesłania. Poniżej zamieściłem artykuł poświęcony zmarłemu niedawno 14-letniemu Amerykaninowi, Mattie Stepankowi. Z artykułu wynika, że Mattie był czystą duszą, która tylko na krótko zawitała do naszego niespokojnego świata, aby we wzruszający sposób obdarzyć nas miłością i spokojem. Mattie cierpiał na ciężką chorobę o podłożu genetycznym, noszącą długą nazwę i wywołującą w organizmie nieodwracalne zmiany. Przyzwyczailiśmy się tak wiele rzeczy traktować jak coś oczywistego, na przykład oddychanie i trawienie. Ani przez chwilę nie zastanawiamy się nad tym, że są one możliwe jedynie dzięki łasce. Bóg pobłogosławił nas odpowiednim systemem autonomicznym, który bez spoczynku wykonuje swą pracę, czy jesteśmy tego świadomi, czy nie. Mattie nie mógł swobodnie oddychać, co ogromnie komplikowało jego krótkie życie. Męczyły go także inne przypadłości. Mimo to, odsuwał na bok problemy fizyczne, aby nieustannie głosić pokój. Nazywał siebie posłańcem pokoju i obdarzył nim wiele osób.

     Ted Henry z Cleveland - którego dobrze znacie, ponieważ jest autorem wielu artykułów i wywiadów do Radia Sai – napisał krótkie wspomnienie o Mattiem. Z całego serca dziękujemy Tedowi za jego służbę. Zwracamy waszą uwagę na zamieszczony w tym wspomnieniu wiersz „JESTEM”. Jeśli przeczytacie go uważnie, przekonacie się, że mówi on to samo, co Pan Kriszna w Gicie i Bhagawan w dyskursach o jaźni. Przytaczamy także fragmenty artykułów z amerykańskich gazet napisanych po śmierci Mattiego.

Wróćmy jednak do Teda.

MŁODY PIEWCA POKOJU I MIŁOŚCI

AUTOR: TED HENRY

      Mattie Stepanek przybył na świat, aby stać się ambasadorem pokoju i miłości. Chociaż nie wiemy czy kiedykolwiek słyszał imię Śri Sathya Sai Baby, jest pewne, że ten młody amerykański chłopiec w każdej godzinie swojego krótkiego życia żył lekcjami miłości Bhagawana, mówił o niej i pisał. Mattie zmarł 22 czerwca 2004 r. w wieku 14-tu lat w rodzinnym mieście Rockwille, Maryland. Cierpiał na rzadko spotykaną formę miopatii mitochondiralnej, choroby genetycznej zaburzającej rytm serca i oddychania, ujemnie wpływającej na ciśnienie krwi i upośledzającej trawienie. Mattie, żeby żyć, musiał być podłączony do butli z tlenem. Jego 44-letnia matka, Jeni, cierpiała na tę chorobę w wersji dla dorosłych. Trzech starszych braci Mattiego zmarło na nią we wczesnym dzieciństwie.

     Mattie, choć tak młody, wiedział, że jego misją jest głoszenie pokoju i miłości. Nigdy nie pozwolił, by choroba przerwała jego działalność. Od dzieciństwa jaśniał radością, pokojem i miłością, pobudzany wewnętrznym poczuciem doskonałej pewności i szczęścia. Mając trzy lata, zaczął wyrażać swoje uczucia w wierszach. Początkowo notowała je mama, potem, gdy nauczył się pisać, robił to sam. W 2002 r. stał się znany na całym świecie. Ludziom podobały się jego poglądy i sposób, w jaki je wyrażał. Zawsze wiedział, że jest bardzo chory. Pomimo ataków, pragnął opublikować swoje prace. W 2001 r. spełniło się jego marzenie - wydano pierwszy zbiorek jego poezji, nazwany „Piosenki serca”. Był to prawdziwy bestseller. Przed śmiercią Mattiego wydano jeszcze cztery tomiki: „Podróż do krainy śpiewającego serca”, „Czerpmy nadzieję z piosenek serca”, „Radujmy się piosenkami serca”, „Kochajmy dzięki piosenkom serca”. Trzy z nich zajęły pierwsze miejsce na liście najlepiej sprzedających się książek w ankiecie New York Times’a.

     Mattie zaczął się pojawiać w popularnych programach telewizyjnych, między innymi Larry Kinga, Ophry Winfrey, w „Dzień Dobry Ameryko”, w CNN-ie. Recytował w nich czasem swoje wiersze. Oto jeden z nich:

Drogi Boże!

Dziś wieczorem pragnę Ci podziękować

za wspaniały wschód słońca – prześwitywał różem

poprzez mgły otulające wzgórza.

Posłuchaj jak drzewa śpiewają

pieśń o szczęściu i radości,

o pokoju i rozwadze.

     Miał nadzieję, że ci, którzy go wysłuchali poczują się na tyle dobrze, że zaakceptują życie i siebie. Jednym z wielkich wielbicieli Mattiego był prezydent Jimmy Carter. Na pogrzebie Mattiego wygłosił przemówienie będące pochwałą jego życia.

     Poznali się w 2002 r. i od razu zostali przyjaciółmi. Wspólnie oddawali się pasji niesienia pokoju. We wspomnieniu poświęconym Mattiemu prezydent powiedział, że odwiedził 122 kraje. Poznał królów i królowe, ale Mattie był „najbardziej niezwykłą osobą, z jaką miał do czynienia”. Oto jego słowa:

     „Kiedy przed laty kandydowałem na stanowisko gubernatora, nie mieliśmy z żoną dużo pieniędzy. Objeździliśmy cały stan i jak obliczyliśmy, uścisnęliśmy dłonie 600 000 osób. Później kandydowałem na prezydenta i odwiedziłem wszystkie stany. Objechałem też cały świat. Kiedy opuściłem Biały Dom, odwiedziłem z żoną ponad 120 państw. Rozmawiałem z królami i królowymi, z prezydentami i premierami, ale najbardziej niezwykłą osobą, z jaką miałem do czynienia w całym moim życiu, był Mattie Stepanek. Poznałem go trzy lata temu, kiedy Fundacja Spełniająca Marzenia zawiadomiła mnie listownie o małym, bardzo chorym chłopcu, którego ostatnim życzeniem było spotkanie Jimmy Cartera. Byłem zaskoczony i zaszczycony. Wkrótce program telewizyjny „Dzień Dobry Ameryko” zaaranżował moje spotkanie z Mattie. Moja obecność była dla Mattie’go niespodzianką. Powiedział potem swojej mamie, Jeni, że kiedy wszedłem do studia, pomyślał, że jestem sobowtórem. Potem, gdy przekonał się, że jestem prawdziwy, zwierzył jej się, a ona powtórzyła to mnie, że po raz pierwszy w życiu odebrało mu mowę. Przywitaliśmy się jednak i mogę powiedzieć, że poczuliśmy do siebie miłość. Następnego ranka, już w domu, Mattie obudził się i stwierdził, że wspaniale się bawił. Był dumny z tego, że poznał Jimmy Cartera. Jeni, kpiąc z niego, rzekła: „Mattie, to ci się tylko śniło. Nie widziałeś prezydenta”. Mattie zalał się łzami i Jeni szybko upewniła go, że żartowała. To spotkanie i nasze późniejsze relacje bardzo mnie wzbogaciły. Tamtego dnia Mattie powiedział, że od dawna jestem jego bohaterem. Sądziłem, że stara się być uprzejmy, na co on stwierdził - w programie ABC! – że powątpiewam w jego słowa.

     Aby mnie przekonać, przysłał mi trwający 20 minut film, który nagrał mając 6 lat. Opowiedział w nim o życiu Jimmy Cartera. Każda sekwencja wymagała innego stroju. Pierwsze kadry przedstawiały mnie jako małego chłopca na farmie. Mattie miał na sobie podarte ubranie i mówił z akcentem, który uznaliśmy z Rose[1] za dialekt południowy. Potem przedstawił mnie jako oficera floty wojennej, farmera i ostatecznie jako prezydenta. Stąd ta częsta zmiana ubrań. Jako prezydent wygłosił apel poświęcony prawom człowieka i pokojowi. Przez cały czas kamera była zwrócona w jego stronę. Później spostrzegł, że w tej scenie jest bosy i porusza palcami nóg. Przeprosił i nagrał ją jeszcze raz, w butach.

     Potem przysłał mi jeszcze jedno video, które chciałbym wam pokazać. Zarejestrowano na nim zawody łucznicze z udziałem Mattie’go. To trudna i wymagająca sztuka. Widok zręczności i siły kryjącej się w tym chłopcu był niezwykły. Mattie i ja zaczęliśmy ze sobą korespondować. Po jego śmierci Jeni pozwoliła mi wygłosić mowę nad jego trumną, czyniąc mi tym prawdziwy zaszczyt. Naszą korespondencję porządkowała sekretarka.

     Rozmawialiśmy w listach na wszelkie możliwe tematy. On nieustannie cierpiał i czułem się zakłopotany widząc listę New York Times’a i jego książki nad moimi. Współczuł mi mówiąc: „Cóż, może poezja nie prowadzi do takiego współzawodnictwa, o jakim pan pisze.” Bardzo dobrze mnie rozumiał. Byliśmy tak blisko z Mattie’m, że dzielił się ze mną swoimi prywatnymi problemami. Mówił, że on i Jeni nie zawsze dobrze się czują. Niektóre miejscowe kościoły - choć z pewnością nie ten, który jest tu dzisiaj reprezentowany - zbierały żywność i przysyłały ją do domu Stepanków. Mattie sprawdzał etykietki na jedzeniu i często odkrywał, że jest ono przedawnione. Ludzie oddają biedakom rzeczy zbędne. Mattie mówił: „Jeśli zarobię na książkach dużo pieniędzy, kupimy ubogim najświeższą żywność, nawet gdybyśmy sami mieli jeść przeterminowaną.” Wiele myślałem o wierze Mattiego. Była podobna do miłości naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Wypełniało ją wszechogarniające współczucie, obejmujące także ludzi wierzących w pokój i sprawiedliwość, w służbę, zrozumienie i miłość. Mattie był tylko dzieckiem, ale jego myśli, świadomość i wiedza o świecie osiągnęły poziom dorosłego, mądrego człowieka. Mattie marzył o tym, aby siedem razy obejrzeć film „Powrót króla”. Mam nadzieję, że tak się stało, ale nie jestem tego pewien. Dążył do wielu celów. Kiedy wręczano mi w Oslo Pokojową Nagrodę Nobla był równie dumny jak ja. Po zakończeniu ceremonii w pałacu, wspiąłem się na wznoszące się obok wzgórze. Odszukałem tam kamień, podpisałem się na nim i wysłałem go do Mattiego, ponieważ czułem, że dzieli ten honor wraz ze mną. Ostatnio wciąż na nowo odczytuję słowa Mattiego. W jednym ze swoich listów napisał: „Postanowiłem żyć aż do śmierci. Niech chcę spędzać czasu na umieraniu i oczekiwaniu na koniec.” Jeni opowiedziała mi pewną historię. Mattie miał wziąć udział w zbiórce pieniędzy przeznaczonych dla chorych na porażenie mięśniowe, lecz znalazł się na oddziale intensywnej terapii. W pierwszej chwili postanowiono, że Mattie się wycofa, pomimo, że ta sprawa tak wiele dla niego znaczyła. Ale Mattie nalegał i postawił na swoim. Kiedy znalazł się na miejscu, zaczął mówić. Musiał jednak przyznać, że brakuje mu tchu. Mattie uwielbiał się przebierać. Tym razem wystąpił w smokingu. To jego ulubiony strój. Powiedział, że pragnąłby być ambasadorem ludzkości i ojcem. Podał nawet imiona siedmiorga swoich pierwszych dzieci, które pragnął mieć, a także opisał zachowanie i charaktery czworga z nich. Chciał pozostawić po sobie rodzinę, ale ofiarował nam coś równie ważnego. Zacytuję ponownie jego słowa: „Pragnę być poetą, rozjemcą i filozofem.” Mattie doskonale orientował się w wydarzeniach na świecie i dzielił się ze mną swoimi myślami. Kiedy wybuchła wojna w Iraku, ponownie przebywał na oddziale intensywnej terapii. Zareagował na nią łzami i gniewem. Jeni powiedziała, że nigdy nie przejmował się tak bardzo własnymi problemami i zdrowiem. Wkrótce napisał do mnie list. Oto, co w nim powiedział: „Drogi Jimmy, czuję się załamany z powodu wojny. Płakałem całą ubiegłą noc oglądając atak na Irak. Gdybyśmy starali się o pokój, nasza historia wyglądałaby dzisiaj inaczej.” Mattie był wielkim idealistą, choć nie do końca, ponieważ obok zamieścił również te słowa: „Wiem, że wszystkich należy traktować przyjaźnie, ale nie byłoby mądrze z tego powodu popaść w kłopoty. Chciałbym porozmawiać z Osamą Ben Ladenem o zgodnym współistnieniu, ale nie chciałbym znaleźć się z nim w jednej jaskini.” Pytał mnie również, czy nie napisałbym razem z nim książki, którą pragnie nazwać, a właściwie już nazwał „Po prostu pokój”. W niewiarygodny sposób, właściwy dla jego młodego wieku, analizował pochodzenie wyrażenia „po prostu”. Uważał, że będzie ono najlepiej współbrzmiało z „pokojem”, ponieważ budzi wiele skojarzeń. Powiedział: „Po prostu” wzbudza najmniej oczekiwań, po prostu pokój, nic innego. Może oznaczać pokój lub stanowić najwyższe, najważniejsze zobowiązanie. Może wskazywać na sprawiedliwy pokój.

     Przez siedem lat tworzyłem poezję, za co Mattie uprzejmie mnie pochwalił.

     Z niego samego wiersze wypływały jak potok, objawiały się poprzez jego dłonie, ku radości setek tysięcy, a może milionów ludzi. Chciałbym wam przeczytać kilka z nich. Niektóre już znacie. Jest w nich humor zmieszany z poważnymi myślami. Uważam, że są niepowtarzalne. Zaskoczą was. Jeden z nich nosi tytuł „Anioły”. Miałem honor wpisać go do zbiorku „Podróż do krainy śpiewającego serca”.

Anioły

Czy wiecie, co noszą anioły?

Noszą anielską aureolę i anielskie skrzydła,

Anielskie suknie, a pod nimi anielskie koszule,

Anielską bieliznę, anielskie buty i anielskie skarpetki.

Na głowie mają

Anielskie włosy,

Chociaż nie zawsze.

Czasami dzieci i dorośli

Nie mają włosów, ponieważ wypadły

Im od lekarstw.

Zdarza się, że lekarstwa pomagają.

Jeśli nie – umierają, bez

Anielskich włosów.

Czy wiecie, co wtedy robi Bóg?

Bóg daje im anielskie peruki.

Anioły je noszą.

Lubię je wszystkie.

Chciałbym wam teraz przeczytać niebiańskie życzenia.

Drogi Boże!

Kiedyś wyobrażałem sobie, jak to będzie,

Kiedy spotkam Cię po śmierci

I zamieszkam w niebie.

Wiem, że witając nas w swoim domu,

Wyciągasz rękę. Nie wiem jednak,

Prawą czy lewą?

Ale teraz nie muszę już się nad tym zastanawiać,

Gdyż zapytałem mamę,

A ona powiedziała, że wyciągasz

Obie ręce i przytulasz nas do Siebie

Gorąco i serdecznie.

Och!

Boże, nie mogę już się doczekać tego uścisku.

Dziękuję Ci.

Amen.

A oto jeszcze jeden wiersz.

Gdyby…

Gdyby znaleźli

Lekarstwo, kiedy byłem jeszcze mały…

Jeździłbym na rowerze i na deskorolece,

Chodziłbym na długie wycieczki i poznawał naturę.

Gdyby znaleźli lekarstwo, kiedy jestem nastolatkiem…

Zrobiłbym prawo jazdy i jeździł samochodem,

Nie opuściłbym ani jednego tańca na balu maturalnym.

Gdyby znaleźli lekarstwo, kiedy będę młodym człowiekiem…

Wybrałbym się w podróż dookoła świata i nauczał o pokoju,

Ożeniłbym się i miał własne dzieci.

Gdyby znaleźli lekarstwo, kiedy się zestarzeję…

Mógłby odwiedzić niezwykłe miejsca, poznawać inne kultury

I z dumą patrzeć na zdjęcia wnuków.

Gdyby znaleźli lekarstwo, kiedy jestem na Ziemi…

Mógłbym żyć bez bólu i aparatury,

Z czcią celebrować życie i dziękować Ci za nie.

Jeśli odnajdą lekarstwo, kiedy będę w niebie…

Będę się tym cieszył wraz z braćmi i siostrami,

Szczęśliwy, że mój wysiłek przyczynił się do sukcesu.

Ostatni wiersz, który przeczytam, nosi tytuł

Kiedy umrę

Kiedy umrę, będę

niebiańskim dzieckiem.

Chcę być

dziesięcioletnim cherubinem.

Chcę być

niebiańskim bohaterem

i rozjemcą,

bo taki miałem cel na Ziemi.

Jeśli będę mógł

poproszę Boga, aby pomógł ludziom w czyśćcu.

Będę z nimi rozmyślał

o ich życiu,

o ich duszach,

o ich przyszłości.

Pomogę im ponownie usłyszeć

pieśń serca,

aby mogli jak najprędzej ujrzeć twarz Boga.

Kiedy umrę,

chcę być taki

jak tu, na Ziemi.

     Rzadko kto cierpi tak bardzo jak Mattie. Sandy niemal każdego dnia wysyłała nam raporty o wewnętrznych krwotokach, o tym, że z jego palców płynie krew. Wątpię, by ktokolwiek tutaj cierpiał tak strasznie jak on. Tylko jego matka, Jeni, oraz nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus, będący tu z nami. Zawsze dostrzegałem różnicę pomiędzy dziecięcością Mattie’go a jego inteligencją i świadomością dorosłego człowieka. Tak samo dostrzegamy dychotomię w Jezusie Chrystusie, będącym doskonałym człowiekiem i prawdziwym Bogiem. Jestem przekonany, że Mattie był aniołem. Ktoś wspomniał mu o tym, lecz Mattie odpowiedział: „Nie, nie”. Był bardzo skromny. Jeśli zajrzymy jednak do Nowego Testamentu, dowiemy się, że anioł i posłaniec są tym samym. Nie mam wątpliwości, że Mattie był aniołem przysłanym przez Boga, że był boskim posłańcem. Martwił się, że nic po nim nie zostanie. Pragnął mieć siedmioro dzieci i wnuki. Ofiarował nam jednak niezniszczalne dobro, gdyż pieśni jego serca współbrzmią z pieśniami serc wszystkich ludzi. Dziękuję Bogu, że Mattie już nie cierpi, że przebywa w towarzystwie Księcia Pokoju, pod Jego czułą opieką, ubrany, być może, w smoking.

     Przepiękne przemówienie! Jimmy Carter jest wspaniałą osobą!

     Jeden z najpopularniejszych wierszy Mattiego ma związek z ważną ideą duchową, nazwaną „jestem”. Dotyczy wszystkich rzeczy, wszystkich ludzi, wszystkich stworzeń, Jezusa, Buddy, Allaha i Baby. Oto on:

JESTEM

Jestem biały.

Jestem czarny.

Noszę skórę o wielu odcieniach.

Jestem młody.

Jestem stary.

Jestem w każdym wieku.

Jestem wychudzony.

Jestem odżywiony.

Łaknę uwagi.

Jestem sławny.

Jestem tajemniczy.

Nie zasługuję na wspomnienie.

Jestem niski.

Jestem wysoki.

Przyjmuję każdą postać i kształt.

Jestem mądry.

Jestem pełen ciekawości.

Interesuje mnie przyszłość.

Jestem zdolny.

Jestem słaby.

Dysponuję pewną siłą.

Nie istnieję.

Jestem istotą.

Jestem umysłem.

Jestem wszystkim, co zostało powiedziane i zrobione.

Rodzę się.

Umieram.

Jestem pyłem pokornych korzeni.

Jestem łaską.

Jestem bólem.

Jestem pracą czekającą na spełnienie.

Jestem więźniem.

Jestem wolny.

Jestem przywiązany do życia.

Jestem biedny.

Jestem bogaty i agresywny.

Jestem cieniem.

Jestem chwałą.

Uciekam, goniony przez wstyd.

Jestem bohaterem.

Jestem straceńcem.

Pragnę sławy.

Jestem pusty.

Jestem dumny.

Patrzę w przyszłość.

Rozwijam się.

Przemijam.

Jestem nadzieją w smutku.

Jestem pewien.

Waham się.

Gorączkowo szukam rozwiązania.

Jestem przywódcą.

Zdobywam doświadczenie.

Jestem przeznaczeniem i zmianą.

Jestem duchem.

Jestem głosem,

Jestem nieprzywołanym wspomnieniem.

Jestem szansą.

Jestem przyczyną.

Jestem wysiłkiem, cegłami i ścianą.

Jestem nim.

Jestem nią.

Jestem uzasadnieniem bez odzewu.

Jestem przeszłością,

Jestem bliskością.

Jestem zawsze obecny.

Jestem wielością,

Jestem nikim.

Przez jakiś czas przebywam w każdej istocie.

Jestem sobą.

Jestem tobą.

Jestem wszystkimi duszami wołającymi: JESTEM.

     Mattie powiedział także Larry Kingowi, dziennikarzowi telewizji amerykańskiej, o wielkiej idei, znanej nam z nauk Swamiego. Wyznał, że nie ma znaczenia, do którego Boga się modlimy, ponieważ wszyscy Bogowie są jednością: „Jesteśmy dziećmi tego samego Boga. Kogo to obchodzi, jak Go nazywamy? Możemy Go nazywać Bogiem, Buddą, Allachem, Jahwem. Wszystkie te imiona są piękne i niepowtarzalne. Bóg jest wieczny i otrzymuje to, czego pragnie. Kimkolwiek by jednak nie był, nie chce, byśmy ze sobą walczyli w Jego imieniu.”

     Na swój własny sposób, nie będąc świadomym istnienia Baby, Mattie przez całe życie kierował się naukami Bhagawana. Czyni to także po śmierci, pozostawiając nam przesłanie miłości, nadziei, pokoju i inspiracji. Kończymy jeszcze jednym wzruszającym wierszem Mattiego.

Głęboko w sercu słyszę piosenkę,

skomponowaną specjalnie dla mnie.

Najgłośniej brzmi kiedy siedzę bez ruchu,

z zamkniętymi oczami.

Każdy ma swoją własną piosenkę.

Usłyszy ją, jeśli wierzy

w czarodziejskie serca wibrujące muzyką

i ufa, że może być szczęśliwy.

     Mamy nadzieję, że Mattie połączył się ze Stwórcą i zanurzył się w Oceanie Wiecznego Spokoju i Błogości.

Z Heart to heart tłum. J.C.

powrót do spisu treści numeru 25 - styczeń-luty 2005


[1] Roslyn, żona Jimmiego Cartera

 

Niektóre wycinki prasowe o Mattie'm  ------->

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.