Od marzeń do rzeczywistości

Deepa Awal

Dharma nie może być ograniczona do żadnego konkretnego społeczeństwa czy narodu, ponieważ jest ściśle związana z losem całego świata. Jest płomieniem światła, którego nigdy nie da się zgasić. Jest nieskrępowana w swoim dobroczynnym działaniu”.   – Sathya Sai Baba

Podczas naszego pobytu na Ziemi wiele z tego, czego pragniemy, spełnia się. Jednak nasze marzenia to pragnienia, które Bóg, w swojej łaskawości i nieskończonym współczuciu, spełnia. Nie tylko je spełnia, ale daje im nowy wymiar: stwarza nam możliwość marzenia o tym, co niemożliwe i osiągnięcia tego, co wydaje się nieosiągalne. Kieruje naszą uwagę ku rzeczywistości, która wykracza poza naszą zwykłą percepcję i sprawia, że dążymy do niej z determinacją, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy. To zwykła opowieść o marzeniach i pragnieniach, które dzięki łasce mojego ukochanego Guru, Sri Sathya Sai Baby, stały się niezwykłe.
Urodziłam się i wychowałam w Indiach, w rodzinie z klasy średniej. Moi rodzice nie byli szczególnie religijni, ale wierzyli w Boga, ciężko pracowali i stworzyli dom pełen miłości i wsparcia. Wierzyli w dobre wykształcenie dla swoich dzieci i mieli wobec nas wysokie oczekiwania. Jako starsza z dwójki dzieci zawsze byłam zachęcana do wyznaczania sobie celów i realizowania swojego potencjału. Pamiętam, że w dzieciństwie marzyłam o dołączeniu do Indyjskiej Służby Administracyjnej, zdominowanej przez mężczyzn instytucji rządowej, zajmującej się zarządzaniem sprawami państwa i służbą na rzecz społeczeństwa. Lata w szkole i na studiach były naznaczone wieloma sukcesami naukowymi i stypendiami, w dużej mierze dzięki zachęcie i wsparciu mojego ojca. Kiedy skończyłam studia licencjackie w Indiach, wiedziałam, jaki będzie mój następny krok: chciałam kontynuować studia podyplomowe w dziedzinie zarządzania i robić coś pożytecznego. Miałam wiele celów i ambicji, z których nie najmniejszym było bycie uznaną za bystrą, inteligentną i pracowitą. Kolejne lata jako młoda, dorosła były naznaczone kilkoma nowymi doświadczeniami, w tym tradycyjnym indyjskim ślubem, studiami podyplomowymi i moją pierwszą pracą. W 1976 roku przeprowadziliśmy się do Stanów Zjednoczonych i rozpoczął się nowy etap w naszym życiu.
Dla mnie przeprowadzka do Ameryki oznaczała szansę rozwoju na wszystkich poziomach. Nie mogłam się doczekać poszerzenia wiedzy zawodowej i pogłębienia osobistego rozwoju poprzez kontakt z nową kulturą. Intuicyjnie czułam, że to najlepsze co mogło mi się przydarzyć. Z perspektywy czasu, miałam całkowitą rację. Nie tylko spełniłam swoje marzenie, ale także zdałam sobie sprawę, że nie było ono tym, czego naprawdę szukałam.
Pierwsze pięć lat w Stanach Zjednoczonych było intensywne zarówno z osobistego, jak i zawodowego punktu widzenia. Wychowywałam dwoje małych dzieci, robiłam doktorat i pracowałam na pół etatu. W ciągu tych pięciu lat spełniłam wiele swoich pragnień i ambicji. W rzeczywistości rozwój osobisty i zawodowy był tak szybki, że pod koniec tego okresu czułam, że jestem blisko osiągnięcia większości tego, czego pragnęłam. Otrzymałam stopień doktora w zakresie zarządzania i stanowisko konsultanta w wiodącej międzynarodowej korporacji. Miałam wielu zawodowych znajomych, którzy cenili moją pracę. Udoskonalałam umiejętności w dziedzinie szkoleń i rozwoju oraz uczyłam w szkole biznesu.
Jednak zamiast czuć satysfakcję, odczuwałam, jakby pustkę w swoim życiu. Wszystkie moje osiągnięcia nie dawały mi satysfakcji ani poczucia spełnienia. Teraz stało się dla mnie jasne, że szczęście nie jest związane z osiągnięciami. Pojawiło się we mnie głębokie pragnienie spokoju i zrozumienia sensu życia. Gdybym została poproszona o wskazanie jednej rzeczy, która dominowała w mojej psychice w tamtym momencie, powiedziałabym, że był to głód duchowego pokarmu. Pragnęłam zrozumieć samą siebie i poszerzyć swoją świadomość, lecz nie wiedziałam, jak się do tego zabrać ani kogo poprosić o pomoc.
To właśnie w tym czasie Sai Baba wkroczył w moje życie. Kilka miesięcy wcześniej moja przyjaciółka odwiedziła Puttaparthi, aby zobaczyć Babę. Jej doświadczenia bardzo mnie zainteresowały. Zaprosiła mnie na bhadżany i postanowiłam pójść. Spotkałam tam grupę ludzi, którzy po prostu śpiewali pieśni religijne, ale to, co we mnie wywołały, można opisać tylko jako cud Sai Baby. Doświadczyłam uczucia powrotu do domu i emocjonalnego oczyszczenia przez łzy, które nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że muszę podążać tą ścieżką. Kilka miesięcy po tym doświadczeniu pojechałam do Puttaparthi, aby „zobaczyć” Babę. Wizyta trwała tylko jeden dzień, ale zapoczątkowała związek, który zmienił wszystko w moim życiu.
Wróciłam do Nowego Jorku i powróciłam do codziennych obowiązków. Wydawało się, że wizyta u Baby nie przyniosła zauważalnych zmian na zewnątrz, ale w rzeczywistości zmieniło się wszystko. W głębi mojego jestestwa zaczęłam akceptować Sai Babę jako mojego nauczyciela, mojego guru. Nie miałam pojęcia, co to naprawdę oznacza, ale byłam gotowa się uczyć. Po raz pierwszy poczułam wewnętrzne wezwanie, by zaakceptować kogoś jako guru. Wiara, miłość i oddanie miały dopiero się rozwinąć, ale ten związek bez wątpienia się rozpoczął, a moc tego niezwykłego Nauczyciela wkrótce zaczęła się manifestować.
Zaczęłam się zmieniać. Życie nadal obiecywało spełnienie moich marzeń, ponieważ nadal odnosiłam sukcesy zawodowe, ale teraz samo marzenie się zmieniło! Zaczęłam odczuwać głęboki niepokój wewnętrzny. Pojawiło się pragnienie wewnętrznego spokoju zamiast zewnętrznego postępu. Chciałam stworzyć lepszą atmosferę w domu, aby dzieci mogły doświadczyć harmonii i spokoju, a przede wszystkim pragnęłam zaznać spokój w sobie. Było prawie tak, jakby bez mojej wiedzy jakaś siła popychała mnie do ponownego przemyślenia swoich celów i ponownego rozważenia swoich priorytetów. Nie miałam w tej sprawie wyboru.
Jedną z cech Sai Baby jest to, że zachęca nas do jasnego i bezkompromisowego ujrzenia naszych pragnień i wewnętrznych konfliktów. Rzeczywiście, nagle musiałam zmierzyć się sama z sobą, jak nigdy wcześniej. Nie mogłam już dłużej zaprzeczać swoim uczuciom. Coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że dopóki nie będę gotowa porzucić swoich wcześniejszych celów i priorytetów, nie będę w stanie osiągnąć nowych. Czułam, że muszę całkowicie zrezygnować ze swoich zawodowych aspiracji, aby móc osiągnąć wewnętrzny spokój i stworzyć odpowiednią atmosferę w domu.
Konflikt, który powstał w wyniku tych nowych priorytetów, był ogromny. Ceniłam swoją pracę, uznanie, sieć współpracowników i, co nie mniej ważne, niezależność finansową. Bałam się, że jeśli zrezygnuję z tego wszystkiego, stracę grunt pod nogami. Jednak nie mogłam ignorować wewnętrznego niepokoju i pewności, że coś musi się zmienić. Jednak część mnie nalegała, abym uwolniła się od zewnętrznych zobowiązań i skupiła się na sobie oraz rodzinie. Druga część mnie nie chciała rezygnować ze statusu osoby aktywnej zawodowo. Ten wewnętrzny konflikt trwał ponad dwa lata. Początkowo go ignorowałam, tłumacząc sobie, że każda pracująca matka doświadcza czegoś podobnego. Ale z czasem zrozumiałam, że nie mogę już tego ignorować: wewnętrzny niepokój powoli, niemal niezauważalnie, przybierał na sile.
W tym czasie pytałam Babę, co powinnam robić. Odpowiedź nigdy nie była jednoznaczna, ponieważ w moim umyśle panował zbyt wielki chaos. Konflikt narastał, aż w końcu nie mogłam już dłużej go tłumić i zaczęłam rozmawiać z moimi partnerami o możliwości podjęcia pracy na pół etatu. Byli bardzo otwarci na moje potrzeby. Jednak nawet to rozwiązanie nie było w stanie uciszyć mojego wewnętrznego niepokoju. Dzisiaj rozumiem, dlaczego. Z perspektywy czasu jest dla mnie jasne, że ten intensywny emocjonalny wstrząs był bólem, którego doświadcza się, porzucając stare i otwierając się na nowe. Byłam zmuszana do ponownej oceny swoich przekonań i założeń. Bezpieczeństwo finansowe, status, władza, niezależność i uznanie ze strony otoczenia były dla mnie niezbędne do budowania swojej samooceny. Jak większość ludzi, pozwoliłam, aby moja samoocena była definiowana przez opinie innych. A teraz byłam nakłaniana do porzucenia tego wszystkiego i odkrycia swojej prawdziwej wartości w sobie samej. Nie miałam jednak wyboru; wewnętrzny niepokój prześladował mnie, dopóki nie zdecydowałam się na krok w nieznane. Poddałam się bezwarunkowo.
Gdy tylko podjęłam tę decyzję, ogarnął mnie spokój, jakiego wcześniej nie znałam. Nagle poczułam się wolna, by zatroszczyć się o swoje wewnętrzne „ja” i poświęcić czas i energię dzieciom. W tamtym momencie to było dla mnie najważniejsze. Nie żałowałam swojej decyzji. Wręcz przeciwnie, czułam wolność, zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Byłam ogromnie wdzięczna, że miałam odwagę porzucić dotychczasowy sposób życia i otworzyć się na coś nowego.
Moje życie bardzo się zmieniło, gdy przestałam pracować zawodowo. To było tak, jakby jeden etap mojego życia się skończył, a drugi zaczął. Miałam dużo więcej czasu na czytanie książek Swamiego, na refleksję i recytowanie Jego imienia. Przez następne kilka lat moje życie koncentrowało się całkowicie na dzieciach i działaniach związanych z Sai. Był to czas rozwoju osobistego, ale w zupełnie nowym kierunku. Nacisk przesunął się z rozwijania umiejętności i kompetencji w świecie korporacyjnym na zrozumienie siebie: moich motywacji i celu życia. Ten okres przyniósł ogromną zmianę w tym, jak postrzegałam siebie. Zaczęłam budować poczucie własnej wartości nie na podstawie sukcesów zawodowych i talentów, lecz na tym, co czułam w swoim wnętrzu. Odkryłam w sobie rzeczy, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Na przykład zaczęłam dostrzegać wartość tkwiącą w kulturze, z której się wywodzę i jak przyczyniła się ona do ukształtowania mojej osobowości. Byłam bardziej skłonna rozpoznawać swoją wrodzoną naturą i działać zgodnie z nią. Nauki Swamiego zaczęły stanowić dla mnie podstawę do zrozumienia Wartości Ludzkich i wdrażania ich w życie, zarówno u siebie, jak i u dzieci. Zasmakowałam też słodyczy służby wykonywanej w imię Swamiego. Było to doświadczenie jakiego dotąd nie zaznałam.
Kilka lat, które nastąpiły później, można najlepiej opisać jako bezpieczne, spokojne i fizycznie łatwiejsze. Zanurzyłam się całkowicie w odkrywaniu świata domu i rodziny. Opór wobec codziennych domowych obowiązków powoli malał, gdy starałam się wykonywać każdą nawet najdrobniejszą rzecz z miłością i entuzjazmem. Nieustannie przypominałam sobie słowa Swamiego, że żadna praca nie jest na tyle mała, aby nie zasługiwała na pełną uwagę. Pokonałam swoje wcześniejsze przekonania o „nieciekawej” pracy i skupiłam się na Swamim i Jego naukach – nawet wtedy, gdy zmywałam naczynia i sprzątałam dom.
Z perspektywy czasu widzę, że chociaż ten okres miał swoje zalety, miał też pewne wady. Jako duchowy aspirant zaczęłam myśleć, że wycofanie się ze świata zewnętrznego jest niezbędne dla duchowego rozwoju. Ten pogląd do pewnego stopnia jest uzasadniony – tak jak nowe drzewko potrzebuje ochrony dla swojego wzrostu, dopóki nie będzie wystarczająco silne, by chronić siebie, tak osoba stawiająca pierwsze kroki na duchowej ścieżce musi uważać na wiele czynników rozpraszających w codziennym życiu i skupić się na tym, co naprawdę istotne – na poszukiwaniu prawdy. Ale izolacja nie jest rozwiązaniem, ponieważ to życiowe sytuacje i ludzie dostarczają bodźców do rozwoju i wzrostu.
Praca jest nadal integralną częścią mojego życia. Zajęcia w Centrum Sai wypełniają moje dni, ale z pewną różnicą. Pracuję nie po to, aby zarabiać pieniądze, ale dlatego, że sprawia mi to radość i jest to dla mnie przywilejem. Cieszę się z kontaktów z ludźmi, których spotykam i jestem wdzięczna za wszystko, czego mnie uczą. Nigdy wcześniej praca nie była tak satysfakcjonująca jak teraz.
Swami mówi, że świat jest Jego odbiciem. Jeśli tak jest, to sytuacje i okoliczności, z którymi musimy się zmierzyć w naszym życiu, muszą być dopasowane do lekcji, których potrzebujemy dla naszego rozwoju. To właśnie w naszych interakcjach ze światem odkrywamy własne przekonania, upodobania i pragnienia. Wyzwolenie nie może nadejść, dopóki ich nie porzucimy. Porzucenie ich na poziomie umysłu oznacza ostatecznie rozluźnienie naszych preferencji, upodobań i niechęci, również na poziomie działania. Jeśli nie mamy żadnych upodobań i niechęci, jesteśmy naprawdę wolni. Teraz, gdy rozumiem to lepiej, dostrzegam prawdę w słowach Swamiego: „Życie jest grą, zagraj w nią”.
Minęło już 14 lat, odkąd Baba pojawił się w moim życiu. Przez ten czas wiele się wydarzyło, a podróż trwa w nieustającym tempie. Wiele marzeń się rozpływa, a marzenie o odkryciu własnej prawdziwej natury jest teraz najpotężniejsze. Uczę się szukać w sobie pokoju, miłości i szczęścia. Podczas jednego interview powiedziałam Babie: „Umysł jest czasami bardzo niespokojny”. Odpowiedział: „Pokój jest wewnątrz, nie na zewnątrz”. To przesłanie manifestowało się w moim życiu na różne sposoby od dnia, w którym po raz pierwszy zobaczyłam Babę. Konflikt, który pojawił się kilka lat temu, gdy pracowałam łącząc rolę zawodową z rolą gospodyni domowej, był zaledwie pierwszym aktem w całym przedstawieniu. Od tego czasu Baba, nieomylnie i w różnorodny sposób, powraca do tego samego punktu. Przesłanie jest takie samo: Pokój jest wewnątrz, nie na zewnątrz.
Wiele się zmieniło. Moje kryteria oceny i osądzania mojego życia nie opierają się już na tym, co inni mówią, myślą lub czują o mnie, ale na tym, kim i czym czuję, że jestem. Nadal mam ambicje, ale z innych powodów. Moje obecne ambicje to:
– Czy jestem konsekwentna w myślach, słowach i czynach?
– Czy jestem wierna swojemu wyższemu Ja?
– Czy jestem gotowa być świadoma swoich pragnień i oczekiwań i się ich pozbyć?
– Czy potrafię uprościć swoje życie, abym mogła całkowicie skupić się na tym, co prawdziwe?
– Czy jestem gotowa uczynić życiowe sytuacje swoim nauczycielem i w pełni korzystać z tych lekcji?
To wewnętrzne skupienie otworzyło przede mną zupełnie nowy świat, który jest wspaniały i ekscytujący. Czasami zewnętrzne wydarzenia przynoszą ze sobą zupełnie nowy sposób patrzenia na świat. Czasami zauważam wewnętrzną zmianę w sposobie, w jaki zwykle myślę o rzeczach. Na przykład pamiętam, jak kiedyś, stałam w kolejce do stołówki w Prasanthi Nilayam i myślałam sobie: „Nieprzywiązana? Nie ma mowy, żebym zdystansowała się do dzieci. Nie chcę nawet pozbywać się tego przywiązania”. A jednak, zaledwie kilka lat później, modliłam się do Swamiego, aby zabrał ból przywiązania i pozwolił mi poznać swoją prawdziwą naturę. Powoli, ale konsekwentnie, Sai Baba, mistrz-nauczyciel, zasiał nasiona nieprzywiązania.
Innym razem, również w stołówce, jakaś kobieta z tyłu wepchnęła się w kolejkę. Byłam zła i sfrustrowana, ale czułam się bezsilna, by zrobić cokolwiek poza zwróceniem jej uwagi, że jest kolejka. Po tym, co wydawało się wiecznością, w końcu nadeszła moja kolej. Obsłużono mnie i usiadłam do stołu. Niedługo po tym, jak usiadłam z talerzem pełnym jedzenia, poczułam pragnienie, ale nie chciałam wstawać po tak długim staniu w kolejce. Zaczęłam więc jeść. Po kilku minutach dostrzegłam kobietę, która wepchnęła się w kolejkę. Najwyraźniej skończyła już posiłek. Zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, pojawiła się przede mną ze szklanką wody i postawiła ją przede mną. Byłam kompletnie zaskoczona! Nie tylko frustracja i złość rozpłynęły się, ale ogarnęło mnie dziwne uczucie, które można najlepiej opisać jako mieszankę wyrzutów sumienia i wdzięczności. Tak szybko ją oceniłam i osądziłam, a teraz, tym jednym gestem, całkowicie zmieniła moje postrzeganie. Jak bardzo ograniczają nas nasze osądy i pochopne wnioski, pomyślałam. Była to ważna lekcja pokazująca, dlaczego nie powinniśmy osądzać i szufladkować ludzi.
Obie te sytuacje mają jedną wspólną cechę: skłoniły mnie do ponownej oceny i spowodowały zmianę w moim sposobie myślenia i postrzegania. Największą radością jest teraz rozwijanie się i wzrastanie w taki sposób, aby zniknęły wszelkie granice, które oddzielają mnie od reszty świata.
Swami mówi, że może zmienić wszystko, jeśli zechce, ale tego nie robi. Dlaczego? Bo każda zmiana, która nastąpi nagle, bez naszego zrozumienia, nie będzie trwała. Zamiast tego, daje nam wiele okazji poprzez życiowe sytuacje, relacje i wydarzenia, abyśmy mogli się przemienić i zbliżyć do Niego, podczas gdy On cierpliwie czeka. To jest Jego największy dar dla nas, który nazywamy łaską. Kiedy stajemy się tego świadomi, postrzeganie świata zmienia się i odbieramy go inaczej. Wydarzenia, które wcześniej wydawały się bezcelowe, nabierają znaczenia; niespełnione pragnienia i życzenia stają się narzędziami do nauki nowych sposobów patrzenia na te same rzeczy. Kiedy pojawiają się trudności, ich rozwiązanie jest mniej ważne niż zawarte w nich lekcje. Moja modlitwa do Boga brzmi dziś: niech spełni się Jego wola, nie moja. Taka jest natura wewnętrznej podróży: nie ma dokąd iść, nie ma stanu, który trzeba osiągnąć, poza jednym, by przez cały czas widzieć swoją prawdziwą naturę, swoje własne Ja. Dziękuję Panu po tysiąckroć za to, że rozpoczął tę podróż pełną miłości, radości i całkowitego spełnienia.
– źródło: rozdział z książki „The Dharmic Challenge – Putting Sathya Sai Baba’s Teaching into Practice (Darmiczne wyzwanie – wprowadzenie nauk Sathya Sai Baby w życie)” – tłum. E.GG.
 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.