Jak odnalazłam Pana – osobiste doświadczenie (1995)
Crystal E. Harris afrykańskiego pochodzenia, Chicago, USA
Tak naprawdę moje doświadczenie zaczęło się od
tęsknoty, uczucia niespełnienia i duchowego niedosytu. Nie zrozumcie mnie źle,
należę do cudownego kościoła, który opiera się na metafizyce i filozofii „nowej
myśli”. Kiedy po raz pierwszy przyszłam do tego kościoła, był wtedy (i nadal
jest) dokładnie tym, czego potrzebowałam i czego szukałam. Natychmiast
dołączyłam do jego parafii i chóru, a członkinią jestem od prawie 18 lat. Nie
jestem rozczarowana moim kościołem. Chodzi raczej o to, że chociaż wydawał się
idealnym miejscem dla mnie, wciąż czułam, że powinno istnieć coś więcej.
Zaczęłam wierzyć, że to tylko moja własna niecierpliwość, niepokój psychiczny,
a może nawet nerwica powodowały, że nie byłam zadowolona z tego, co miałam.
Więc starałam się być zadowolona i wdzięczna za to, co miałam. Jednak nie
mogłam pozbyć się uczucia, że pragnę czegoś więcej. To pragnienie stawało się coraz
bardziej nieznośne. Głęboko wierzę, że „kiedy uczeń jest gotowy, pojawia
się nauczyciel”. Wierzę, że Pan jest Tym, który umieszcza w nas to poruszenie,
które skłania nas do szukania Go i zadawania pytań. To właśnie przydarzyło się
mnie; nieustannie zadawałam pytania. Koncepcje i przekonania, które wcześniej
uważałam za prawdziwe i słuszne, zostały podważone i zakwestionowane. Całe to
zamieszanie wydawało się przesadzone i wyolbrzymione, ale z tego właśnie zamieszania
narodziło się najbardziej znaczące i głębokie doświadczenie w moim życiu. Pewnego dnia, około osiem lat temu, czekałam na
rozpoczęcie próby chóru. Obok mnie siedziała koleżanka (wielbicielka Sai),
która czytała książkę o Swamim. Była bardzo pochłonięta tą książką, co zwróciło
moją uwagę. Próbowałam czytać jej przez ramię, żeby zobaczyć, o czym jest
książka, ale oczywiście przewracała stronę, zanim ja skończyłam ją czytać.
Zapytałam więc o czym jest ta książka, a ona mimochodem odpowiedziała: „Wszystko
o Awatarze”. Pomyślałam, że pobawię się w tę rozmowę, ponieważ byłam pewna, że ona
wie, że przeciętna osoba nigdy nie słyszała słowa „Awatar”. Zapytałam więc: „A
co to jest Awatar?”. Ponownie, zupełnie od niechcenia, aby wydobyć ode mnie kolejne
pytania, powiedziała: „To reinkarnacja Boga”. „Dobrze. Czy mogę dalej zapytać?
Co to znaczy?”. Zaczęła wyjaśniać. Kiedy mówiła, zaczęłam być coraz bardziej
zaintrygowana. Ale mimo ekscytacji tą informacją, pomyślałam, że z pewnością mówi
o jednym z „Bogów” z dawnych czasów – Krisznie, Ramie, Buddzie – więc zapytałam
ją o imię tego „Boga”. Powiedziała mi Jego Imię. Nigdy o Nim nie słyszałam, ale
nie znałam się na starożytnych bogach ani tradycjach Wschodu. Jednak coś
poczułam. Nie potrafiłam dokładnie określić co. W trakcie dalszej rozmowy, zapytałam,
czy jest jak inni „Bogowie”, a ona odpowiedziała, że tak, z tym wyjątkiem, że
jest tutaj, teraz. Nie zrozumiałam, co miała na myśli mówiąc „tutaj, teraz”.
Bogowie przecież nie żyją „tu i teraz”. Pomyślałam, że może mówiła w sensie
metafizycznym, mając na myśli, że Bóg jest wszędzie, zawsze, że jest w tobie i
tak dalej. Ale ona powtórzyła, że On żyje tu i teraz. Moje oczy zrobiły się
wielkie, a podekscytowanie przerodziło się w fascynację na myśl, że to może być
możliwe. Co ciekawe, wcale nie wydawało mi się to niemożliwe. Czułam, że ta idea
była dla mnie całkiem naturalna. Pamiętam bardzo wyraźnie, że już jako dziecko
pytałam: „Dlaczego nie? Dlaczego to nie może być możliwe? Dlaczego takie rzeczy
zdarzały się tylko w przeszłości albo są zarezerwowane na jakąś odległą
przyszłość?”. Oczywiście, wszyscy uważali, że jestem trochę dziwna i po prostu
mnie ignorowali. Odkąd sięgam pamięcią miałam te pragnienia i pytania, a brak
osób, z którymi mogłam o tym porozmawiać, sprawiał, że czułam się osamotniona.
Zaczęłam myśleć, że może mają rację, że jestem trochę dziwna. A teraz wyobraź
sobie połączenie tego z okresem dojrzewania… Do dziś pamiętam, jak jako
nastolatka powiedziałam mamie, że chyba urodziłam się w złym czasie, ponieważ
nie utożsamiam się z większością rzeczy wokół mnie. Wszystkie te wspomnienia
zaprzątały mi głowę. W końcu, po przekonaniu mnie, że On, Sai Baba, żyje dziś i
mieszka w Indiach, moja koleżanka z chóru – Harvens – zapytała mnie, czy chciałbym
książkę o Nim. Odpowiedziałam, że tak. Już za tydzień przyniosła mi moją pierwszą
książkę, „Sai Baba, Awatar”. Natychmiast zaczęłam ją czytać. Pewnego dnia, gdy
zbliżałam się do połowy książki, zaczęłam odczuwać niepokój. Pomyślałam, że
może nie jestem jeszcze duchowo gotowa lub wystarczająco dobrze poinformowana,
aby zagłębiać się w temat „guru” i tym podobne. Zamknęłam książkę i przez
chwilę siedziałam w ciszy. Potem otworzyłam ją ponownie i trafiłam na zdjęcie
Swamiego. Wokół zdjęcia dostrzegłam jakby zarys twarzy Jezusa i wtedy, tak
wyraźnie, jakby ktoś był jeszcze ze mną w pokoju (byłam wtedy sama), usłyszałam
głos mówiący „Nie musisz się bać, jest tylko Jeden”. Czy był to głos słyszalny
fizycznie, czy tylko w mojej głowie, nie miało to znaczenia. Był tak czysty i wyraźny
jak dźwięk dzwonu. W rezultacie ukończyłam książkę i wkrótce potem wzięłam
udział w pierwszym spotkaniu z małą grupą 3. lub 4. wielbicieli Sai Baby. Po
tym pierwszym doświadczeniu nigdy nie miałam wątpliwości co do tego, co robię. Wciąż
zastanawiałam się, kim jestem, jaki jest mój związek z Nim i co powinnam robić.
Ale nigdy nie wątpiłam, że jestem na właściwej drodze i że wybrałam właściwy kierunek.
Modlę się, aby On trzymał mnie mocno, bez względu na to, jak bardzo będę się
opierać czy próbować wracać do starych nawyków. Nigdy, przenigdy nie chcę
wracać do przeszłości. Od tamtego przebudzenia, życie nie było łatwe, ale na
interview mój ukochany Swami polecił mi „kontynuować” i to zamierzam robić.
źródło: rozdział z książki Africa for Sai Baba
(Afryka dla Sai Baby)