Przez następny rok
rozmyślałam nad Jego słowami i analizowałam ich znaczenie, ale nie potrafiłam
znaleźć powodu, dla którego wypowiedział je w tamtej chwili, ani nie mogłam
znaleźć żadnego ukrytego znaczenia, jakie mogłyby sugerować. Dopiero kilka
tygodni po opuszczeniu ciała fizycznego przez Swamiego, pośród wielkiego smutku
i żałoby, uderzyło to we mnie jak grom z jasnego nieba! Nie tylko zrozumiałam,
co miał na myśli z głębszej perspektywy adwaity
(niedwoistści), ale samo wspomnienie miało moc, by na nowo odtworzyć cenną więź
w sercu i wypełnić moje serce miłością. Pełne prawdy, miłości i mądrości słowa,
które Swami czule szeptał, brzmiały: „Nigdzie nie odchodzę”.