Piszę
to z Brindawan. Przyjechałem tu z Kalifornii około miesiąc temu. W tym czasie
czuję, jakbym umarł i narodził się na nowo! Pozwólcie,
że cofnę się o około rok, kiedy byłem w Brindawan ostatni raz. Wtedy, kiedy
żegnałem się ze Swamim, dał mi pozwolenie na powrót do Indii na dłuższy pobyt,
począwszy od października. „Przyjedź wtedy”, powiedział, „będę miał dla ciebie zadanie
do wykonania”. Zacząłem planować urlop naukowy od moich obowiązków
nauczycielskich w instytucie w Kalifornii. Jednak
latem zaatakowała mnie poważna choroba. Diagnoza wskazywała na prawdopodobnego
raka w okolicy wątroby. Badania potwierdziły wynik „pozytywny”. Zalecono
biopsję i tomografię wątroby. Słyszałem o terapii metabolicznej zwanej „terapią
Gersona[1]”,
którą oceniano jako skuteczną w przypadku różnych rodzajów raka. Pojechałem więc
do Meksyku i rozpocząłem tą bardzo intensywną kurację antyrakową. Przez dwa
miesiące walczyłem z chorobą. Wszelkie myśli o urlopie naukowym w Indiach zniknęły,
ponieważ cała dostępna energia została skierowana na utrzymanie się przy życiu. Mimo,
że ciało było bardzo chore, a umysł często zniechęcał się i był gotowy się
poddać, to jednak wewnątrz nigdy nie wątpiłem, że Swami jest ze mną, że wie o
tej chorobie i że z czasem mnie przez nią przeprowadzi. Po
dwóch miesiącach terapia zaczęła działać i poczułem się o wiele lepiej.
Wiedziałem wtedy, że muszę pojechać do Indii, choćby na krótką wizytę, aby
podziękować Babie i ponownie ofiarować swoje życie Jego lotosowym stopom. Nie
mogłem zostać w Indiach dłużej niż kilka tygodni, ponieważ terapia musiała
trwać jeszcze kilka miesięcy, aby mieć pewność, że nie nastąpi nawrót choroby. Napisałem
do moich rodziców (mój ojciec miał wtedy 88 lat, a matka 85), którzy mieszkali
po drugiej stronie amerykańskiego kontynentu. Pisałem, że planuję krótką wizytę
w Indiach, aby zobaczyć Babę. Strasznie się zmartwili. „Nie czujesz się na tyle
dobrze, aby odbyć taką podróż. Mają tam powodzie i epidemie. Nie będzie tam dla
ciebie dobrego jedzenia” – odpisali. „Dlaczego nie zadzwonisz do Niego zamiast
jechać? Będzie to tańsze i o wiele lepsze dla twojego zdrowia” – zasugerowali. Otrzymałem
ich list 10 października, dzień przed Jom
Kippur[2],
wielkim żydowskim świętem. Moi rodzice byli wierni religii żydowskiej. Oddając
im cześć i dziękując Swamiemu za odzyskanie dobrego samopoczucia, po raz
pierwszy od wielu lat postanowiłem obchodzić to żydowskie święto pojednania,
poszcząc i skupiając się na modlitwie. Była to pierwsza od dwóch miesięcy przerwa
w terapii, która wymagała cogodzinnego podawania specjalnie przygotowanych soków
i leków. Poprosiłem moje pielęgniarki, aby wzięły dzień wolny. Uważałem, że mam
tylko jeden obowiązek do wykonania tego dnia, a mianowicie napisać do moich
rodziców i życzyć im wszystkiego najlepszego z okazji żydowskiego Nowego Roku,
a także wyjaśnić im, że nie mogę zadzwonić do Baby. Jednakże, aby ich
uszczęśliwić, postanowiłem spróbować przynajmniej wysłać Mu telegram i poprosić
o wskazówki. Kiedy szedłem do biura instytutu, aby wysłać list do rodziców,
myślałem o tym, co mógłbym napisać w telegramie do Swamiego. Podczas gdy byłem
pogrążony w tych myślach, usłyszałem, jak sekretarka, która zauważyła, że
zbliżam się do biura, wykrzykuje: „Al, jest dla ciebie międzymiastowy telefon z
Międzynarodowego Biura Telegraficznego w San Francisco”. Bardzo
rzadko odbieram telefony w biurze, ponieważ jestem tam rzadko i nigdy wcześniej
nie dostałem telegramu drogą telefoniczną. Byłem więc zaskoczony, delikatnie
mówiąc. Operator po drugiej stronie linii przekazał mi treść telegramu, mówiąc,
że jest z Prasanthi Nilayam w Indiach. Napisano: „Proszę, przyjedź
natychmiast”. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. „Mój Boże! Czy to się dzieje naprawdę?”. Do
tego momentu byłem pochłonięty życiem w instytucie, nauczaniem, nadążaniem za
rygorystycznymi wymaganiami terapii i wszystkimi setkami codziennych zajęć i
obowiązków. Teraz wszystko zmieniło się w oka mgnieniu. Zostałem pobudzony do
działania. Nie wiedziałem, kiedy będę mógł wyjechać, ale pobiegłem do domu i
zacząłem się pakować. Kilku przyjaciół usłyszało nowinę i przyszło pomóc. Jeden
zadzwonił do linii lotniczych, aby dowiedzieć się, jakie loty są zaplanowane na
ten dzień. Inny zaproponował, że zawiezie mnie na najbliższe lotnisko w
Monterey, oddalone 75 kilometrów od mojego domu. Ktoś inny zebrał trochę
jedzenia na moją długą podróż, ponieważ byłem na restrykcyjnej diecie organicznej.
Inna osoba przyniosła mi 600 dolarów w gotówce, z oświadczeniem: „Będziesz
potrzebował pieniędzy na podróż. Możesz mi oddać, kiedy wrócisz”. Studentka
wyznania katolickiego, dała mi swój cenny krzyż, abym zabrał go ze sobą i
poprosił Swamiego o pobłogosławienie go. Jeszcze inni przyszli tylko po to, aby
złożyć życzenia bezpiecznej podróży i poprosić o wspomnienie o nich Sai Babie. To
było tak, jakby Moc i Miłość (Shakti, Prema)
Swamiego nagle skrystalizowały się w tym odległym miejscu. Zajęty pakowaniem, wzruszyłem
się tą rozwijającą się sceną miłości. W krótkim czasie pakowanie zostało
ukończone, a wszystkie inne sprawy związane z moim domem, zajęciami i ludźmi
pomagającymi mi w terapii zostały załatwione. W
ciągu niecałych dwóch godzin od otrzymania telegraficznej wiadomości byłem w
drodze, w długiej podróży do Swamiego. Nowy bezpośredni lot z Los Angeles do
Londynu i później z Londynu do Bombaju, miał się odbyć w rekordowym czasie! Kiedy
przybyłem bez rezerwacji na pierwsze, małe lotnisko w Monterey, dowiedziałem
się, że wszystkie loty są w pełni zarezerwowane. Zbytnio mnie to nie zmartwiło,
ponieważ wiedziałem, że boska energia napędza moją podróż. Jakimś cudem miejsce
się znalazło. Tego dnia dotrzymałem obietnicy danej sobie, że przez 24 godziny
nie będę jadł ani pił. Gdzieś nad północnym Atlantykiem rozpakowałem kosz z
jedzeniem, który przygotował mój przyjaciel, i zamykając oczy, ofiarowałem Panu
błyszczące, soczyste jabłko. Następnie otworzyłem oczy i rozejrzałem się po
zaciemnionym samolocie. Pamiętam uczucie podziwu, jakie odczuwałem, znajdując
się w tym otoczeniu, gdy skończyłem mój post w żydowskie święto Jom Kippur.
Następnie zapadłem w słodki sen, na wysokości około 12 tysięcy km nad ziemią.
Wkrótce byłem w Londynie, a 12 godzin później w Bombaju. Nie
miałem wizy, ale celnik uznał, że zeszłoroczna wiza wystarczy. Nie
sprzeciwiałem się! Po odebraniu bagażu, pobiegłem na samolot linii Indian
Airlines, który miał odlecieć do Bangalore za 30 minut. Oczywiście, samolot był
pełny, ale tak jak w przypadku innych lotów, zwolniło się miejsce. Tak czy
inaczej, wylądowałem w Bangalore. Tak się złożyło, że w samolocie był premier
indyjskiego stanu Karnataka. W tym czasie kierowca, który był wielbicielem Sai,
przywiózł kogoś na lotnisko w Bangalore. Usłyszał, że premier jest na pokładzie
i chcąc go zobaczyć, kręcił się po lotnisku, aż wylądował mój samolot.
Wychodząc z terminalu, spotkałem tego kierowcę, gdy już miał odjechać do hotelu
West End, gdzie pracował. „Sai Ram. Co powiesz na to, żeby zabrać mnie do Prasanthi
Nilayam?” – zapytałem go. „Tak,
ale Baba ma wrócić do Bangalore jutro” – odpowiedział. „Mimo wszystko, jedziemy”
– powiedziałem. „Dobrze. Możemy po drodze zatrzymać się u mnie, powiem żonie,
że nie będzie mnie dziś wieczorem w domu”. „Dobrze” – powiedziałem. Poczułem
wewnętrzny spokój, podróż dobiegała końca. Trzy
godziny później byłem w kolejce na Darszan, a moje serce się radowało, gdy
ponownie zobaczyłem Pana. Powitał mnie słowami: „Kiedy przyjechałeś?”.
Wiedział, że byłem w domu. To
naprawdę koniec tej historii. Baba pozostał w Puttaparthi jeszcze przez
tydzień, a potem pojechał do Whitefield w Bangalore. W chwili, gdy piszę ten
tekst codzienny Darszan trwa już trzy i pół tygodnia, a moje serce raduje się,
gdy siedzę szczęśliwy u Jego stóp, wygrzewając się w Jego łasce. Czy teraz
rozumiecie, dlaczego napisałem, że czuję się trochę tak, jakbym umarł i
narodził się na nowo? Swami
dał mi pozwolenie na nauczanie w koledżu w Brindawan. Wyglądało na to, że
jednak rozpoczął się mój urlop naukowy, choć w zupełnie nieoczekiwanych
okolicznościach. Nawet jeśli jutro każe mi wyjechać, to tak naprawdę nigdy nie
ma powrotu do poprzedniego życia. Za
każdym razem, gdy ktoś przybywa do Baby, jego życie zaczyna się od nowa.
Najwyraźniej choroba była oczyszczeniem, które On zesłał. Podczas interview
Baba powiedział mi, że ciało zostało uzdrowione. „Zawsze jestem z tobą. Nigdy
nie zapominam o tobie nawet na chwilę.
Jestem w twoim sercu, a ty jesteś w moim” — powiedział. Kiedy
nasz ukochany Sai tak do nas mówi, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko paść
do Jego stóp z wdzięcznością. Jakie to wielkie szczęście, że wszyscy żyjemy w
tych czasach mając świadomość obecności Awatara nasze epoki, naszego drogiego
Swamiego. Mówi,
że nigdy o nas nie zapomina, nawet na chwilę, jeśli tylko pójdziemy za Jego
przykładem i nawet na chwilę o Nim nie zapomnimy. Czy naprawdę istnieje dla nas
inna Sadhana (praktyka duchowa) niż nieustanne kochanie Go?
[1] Dieta Gersona – polega na regenerowaniu i uzdrowieniu
chorego ciała w wyniku dostarczenia do organizmu substancji odżywczych
pochodzących głównie z surowych soków oraz surowych i gotowanych organicznych
pokarmów wegetariańskich spożywanych w dużych ilościach. [2]Jom
Kippur –święto wewnętrznego oczyszczenia i pojednania z Bogiem i innymi
ludźmi.