Doświadczenie podczas darszanu

Al Macasaet

      W 1999 roku, kiedy pierwszy raz pojechałem do Indii, a dokładnie do Whitefield, trzymałem stos listów, aby Swami mógł je zabrać podczas Darszanu. Kiedy Swami podszedł, spojrzał mi głęboko i przenikliwie w oczy. Nie mogłem dostrzec Jego źrenic, bo widziałem tylko tajemnicę wszechświata. Czas się zatrzymał. Świat się zatrzymał. Nie było Swamiego... nie było nic... nie było placu darszanowego... nie było niczego poza istnieniem... świadomością, wiedzą, wieczną uważnością... Przerwał to Swami, gdy wyciągnął rękę po moje listy, a potem świat znów zaistniał, Swami szedł, sprawiając, że wszyscy byli bardzo szczęśliwi.
      Nie rozumiałem, co się stało. Nie mogłem powstrzymać szlochania, zawodzenia, płakałem jak dziecko roniąc łzy radości. Byłem tak szczęśliwy, że myślałem, że jestem gotowy umrzeć, tu i teraz. Najwyraźniej nikt inny nie rozumiał, co mi się wydarzyło. Ktoś obok mnie zapytał, dlaczego płaczesz? Przecież wziął twoje listy. Zabrakło mi słów, spojrzałem i zobaczyłem, że Swami nie wziął jednego listu, który był na spodzie całego stosu. Nie mogąc znaleźć innego wyjaśnienia, powiedziałem: „Swami zostawił jeden”.
      Były to jednak prawdziwe łzy radości, takie szczęście może być tylko wtedy, gdy Swami jest tak blisko nas, czy to fizycznie, czy duchowo. Doświadczenie to jest naprawdę nie do opisania, ponieważ umysł wtedy nie istniał. Nie było go, aby zaszeregować, opisać, czy to było dobre, czy złe, lub nadać mu nazwę. Więc szczerze mówiąc, nie jestem w stanie dokładnie opisać tego co się stało, ale mogę jedynie przekazać mgliste wyobrażenie tego wydarzenia, patrząc z perspektywy czasu.
      Telefonicznie podzieliłem się tym doświadczeniem z moim bratem Sai – Reetem. Pogratulował mi i powiedział, że Swami właśnie podarował mi doświadczenie Samadhi.
      Wydaje się to mieć sens, kiedy przytoczy się cytat, podamy przez Reeta:

      „...Każdy ślad imienia i formy znika w tym Oceanie. Ten, kto służy i ten, kto otrzymuje służbę, ten, który medytuje i ten, o którym się medytuje, cała taka dwoistość zostaje rozproszona i zniszczona. Człowiek nie doświadcza nawet samego doświadczenia, to znaczy, nie jest świadomy, że doświadcza...”.

 – Śri Sathya Sai Baba
(Prashanti Vahini, str. 60).
      Warto zauważyć, że nie mogłem nic zrobić, aby to się wydarzyło, dzieje się to wtedy, gdy ma się wydarzyć. Wola ego nie może tego spowodować. W rzeczywistości w innych momentach podczas medytacji bywa podobna świadomość, dopóki umysł nie zacznie klasyfikować tego doświadczenia. Kiedy Swami wychodzi, byśmy Go zobaczyli, naprawdę powinniśmy uciszyć umysł i po prostu na Niego patrzeć. W zeszłym roku, w dniu Jego urodzin, nie odrywałem oczu od Swamiego. Po pewnym czasie widziałem tylko Swamiego otoczonego białym światłem, a wokół niego unosiły się złote kule światła. Budynek świątyni, sala i ludzie – wszystko zniknęło. Był tylko Swami, otoczony światłem... przez długi czas. Mrugnąłem i wizja zniknęła. Skupiłem się ponownie i znowu zobaczyłem niezwykły widok Pana Świateł. Zdarzyło się to 3 lub 4 razy podczas tamtego Darszanu. Sama myśl o tym wprawia mnie w ekstazę.
      Nawet gdy nasze fizyczne oczy nie mogą Go dostrzec, nasze wewnętrzne oko, nasza świadomość powinna być zawsze na Nim skupiona. Cieszyłem się, że musiałem wstawać wcześnie rano, by być w kolejce na Darszan, ponieważ dawało mi to szansę na medytację, ciche powtarzanie Jego imienia lub śpiewanie mantry Gayatri. Pewnego poranka, na kilka dni przed obchodami święta Shivaratri, gdy otwierałem oczy po medytacji, zobaczyłem iskry światła w każdym i we wszystkim, co widziałem, jak gwiazdy błyszczące na niebie. Nie wiem jak długo to trwało. To doświadczenie wydaje się mówić: zobacz Mnie (Sai) jako światło w każdym, jako światło przewodnie.
      Więc jeśli zapytasz mnie, czym jest medytacja – to patrzenie na Swamiego. To jest medytacja. Możesz to robić gdziekolwiek, robiąc cokolwiek i kiedykolwiek. Liczy się świadomość Sai, przynajmniej moim zdaniem.
 – tłum. E.GG.
 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.