Baba w jednej chwili jest blisko nas, tak całkowicie
z nami, a jednak w następnej chwili jest daleko. Kto mógłby wiedzieć, gdzie Go
szukać, a tym bardziej do Niego dotrzeć? Nagły uśmiech lub chichot zaskakuje
nas i uspakaja. Potem, równie nieoczekiwanie, powraca intensywna cisza. Baba przechodził obok mnie, zatrzymał się
i stanął przed tatą. „Czego chcesz?” – zapytał go, po czym odwrócił się i
poszedł dalej, jakby nie był zainteresowany odpowiedzią. Nigdy nie widziałam
taty tak zmieszanego. Był zaniepokojony i niespokojny. Co
ja bym powiedział, gdyby Baba mnie o to zapytał? Chcę pierścionek? Nie. Po
pierwsze, nie powinienem tu siedzieć i samolubnie myśleć o tym, czego bym
chciał. Po drugie, to rzecz materialna. Powinienem chcieć czegoś duchowego. Cóż
to była za rzadka okazja dla taty. Powinienem pomyśleć, co będzie dla niego
najlepsze, co go uszczęśliwi. Ponownie Baba się zbliżał w atmosferze pełnej
skupienia. Zatrzymał się i zapytał tatę: „Czego chcesz?”. Tym razem odczekał
chwilę, a potem ruszył dalej. Przez chwilę wyglądało, że tata coś powie, a może
zada jakieś pytanie. Jednakże tego nie zrobił. Po prostu zmienił ułożenie nóg.
Wyglądał na zmartwionego. Tak. Chcę pierścionek od Baby. (Daj
spokój. Pomyśl o tacie. Przestań być samolubny!) Swoją drogą, skąd nagle ten
pomysł, że chcę pierścionek? Nigdy w życiu nie nosiłem pierścionka. Myślałem,
że jestem ponad takimi pragnieniami. Myślałem, że jestem osobą, która nie
potrzebuje, aby Baba coś dla mnie zmaterializował, aby mieć wiarę. Po
raz trzeci Baba podszedł i zatrzymał się przed tatą. Tym razem wyglądało na to,
że Baba nie ruszy się z miejsca, dopóki nie otrzyma odpowiedzi. Patrzył na
tatę. Tata się wiercił, a jego oczy stały się czerwone. O co chodzi, tato?
(Chciałbym ci pomóc.) „Czego chcesz?” – powoli padło pytanie, po raz trzeci.
Oczy Baby nie mrugnęły ani razu, jego twarz była surowa, a nawet sroga. Czekał.
Tata zaczął płakać. „Ja… to jest tak… po prostu ja… Swami, nie mogę tego powiedzieć…”.
Twarz Baby pozostała bez uśmiechu, ale Jego oczy łagodniały. Czego nie możesz powiedzieć,
tato? „Nauczasz ludzi jako pastor?” – zapytał Baba. „Tak…?”. Tata patrzył na
Babę. „Aby
właściwie nauczać, musisz najpierw uważnie słuchać. Następnie przeanalizować
to, co usłyszałeś. Jeśli tylko słuchasz, a potem nauczasz bez zrozumienia, jest
to złe. To nie jest dobre nauczanie. Najważniejsze zrozumienie i przyswojenie
sobie usłyszanych nauk. Po pierwsze, musisz uważnie słuchać. Wtedy będziesz
mógł poprawnie nauczyć. Ale jeśli nie ma prawidłowego zrozumienia, nie może być
prawidłowego nauczania. Rozumiesz?”. „Tak”. Baba
spojrzał w dół i prawą dłonią skierowaną w dół wykonał trzy lub cztery szybkie
koła. Nagle zacisnął pięść i trzymał ją nieruchomo. Odwrócił dłoń i otworzył
ją. W palcach trzymał duży srebrny pierścień. Baba patrzył na pierścień, a
potem na tatę, który wydawał się całkowicie oszołomiony. Baba uśmiechnął się.
Wziął prawą rękę taty i wsunął mu pierścień na palec. Impulsywnym, niezdarnym
ruchem, który zupełnie nie pasuje do jego charakteru, tata zerwał okulary i przetarł
oczy. Patrzył zdumiony na to, co teraz ma na palcu. „Pierścień! Och, jest
piękny! I pasuje idealnie. Swami, dziękuję. O mój Boże, jest taki piękny”. Łzy
spływały mu po twarzy. (Nigdy nie widziałem go tak wzruszonego i szczęśliwego.) „Doktorze,
to dla mnie przyjemność” – powiedział żartobliwie Baba, promieniejąc. Nadszedł
czas, aby odejść. Baba zniknął. Wszyscy zaczęli wstawać. Czy
mogę zobaczyć, tato? Łzy spływały mu po twarzy. Trzymałem go za rękę i
patrzyłem na kamień przedstawiający trójgłową postać siedzącą ze skrzyżowanymi
nogami na dużej skale, z psem i innymi małymi zwierzętami u stóp. Błękity,
czerwienie i zielenie pierścienia wyglądały jakby były płynne i nie z tego
świata. Sprawiał wrażenie starożytnego, a nie czegoś, co dopiero zostało
stworzone. Nie wyglądał też na antyk, raczej na prawdziwie pradawny. Wychodziliśmy
pomiędzy ludźmi, którzy tłoczyli się wokół, nie mogąc się doczekać, aby zobaczyć
pierścień. Wychodziliśmy na zewnątrz, gdy starszy Hindus z siwymi włosami
zapytał: „Panie doktorze, czy mogę zobaczyć pierścień?”. Ten człowiek był
jednym z nielicznych, którzy spędzali z Babą dużo czasu. Wszyscy przepuścili
go, by mógł zbliżyć się do taty. „Oczywiście,
może mógłby mi pan powiedzieć, co oznacza ten wizerunek” – zapytał tata. Mężczyzna
patrzył przez chwilę na pierścień i powiedział: „Tak. To jest Bóg Dattatreya”. „Data… Czy mógłby pan powtórzyć…?”. Tata
wyciągnął długopis i szybko zapisał na skrawku papieru, który wyjął z kieszeni. „Z
pewnością Dattatreya jest ucieleśnieniem boskiego guru, duchowego nauczyciela.
Trzy głowy reprezentują zdolności właściwego słuchania, właściwego zrozumienia
i właściwego nauczania. Dattatreya jest samym Bogiem w formie guru. Zauważ, że
na twoim pierścieniu siedzi on w pozie Sai Baby z Śirdi, poprzedniej inkarnacji
Swamiego”. „Tak widzę to. Co symbolizują zwierzęta?”. „Zwierzęta?”, mężczyzna przyglądał się dokładniej.
„Być może symbolizują niższą naturę człowieka”, zasugerował tata. „Tak.
To miałoby sens. I tak Dattatreya siedzi z nimi u swoich stóp, aby pokazać
panowanie nad niższą naturą człowieka”. Zrobił
pauzę, studiując pierścień. „To piękny pierścień. Przez wszystkie lata spędzone
z Babą nigdy nie widziałem czegoś podobnego”. Następnie
obejrzał pierścień przyjaciel taty. Tata zwrócił się do niego: „Kim był ten
mężczyzna, który wyjaśnił, co oznacza pierścień?”. „To najwybitniejszy fizyk Indii” – odpowiedział
przyjaciel.