Syn i Ojciec

Christopher Curtis Rudolf z USA

      Baba w jednej chwili jest blisko nas, tak całkowicie z nami, a jednak w następnej chwili jest daleko. Kto mógłby wiedzieć, gdzie Go szukać, a tym bardziej do Niego dotrzeć? Nagły uśmiech lub chichot zaskakuje nas i uspakaja. Potem, równie nieoczekiwanie, powraca intensywna cisza.
      Baba przechodził obok mnie, zatrzymał się i stanął przed tatą. „Czego chcesz?” – zapytał go, po czym odwrócił się i poszedł dalej, jakby nie był zainteresowany odpowiedzią. Nigdy nie widziałam taty tak zmieszanego. Był zaniepokojony i niespokojny.
      Co ja bym powiedział, gdyby Baba mnie o to zapytał? Chcę pierścionek? Nie. Po pierwsze, nie powinienem tu siedzieć i samolubnie myśleć o tym, czego bym chciał. Po drugie, to rzecz materialna. Powinienem chcieć czegoś duchowego.
      Cóż to była za rzadka okazja dla taty. Powinienem pomyśleć, co będzie dla niego najlepsze, co go uszczęśliwi. Ponownie Baba się zbliżał w atmosferze pełnej skupienia. Zatrzymał się i zapytał tatę: „Czego chcesz?”. Tym razem odczekał chwilę, a potem ruszył dalej. Przez chwilę wyglądało, że tata coś powie, a może zada jakieś pytanie. Jednakże tego nie zrobił. Po prostu zmienił ułożenie nóg. Wyglądał na zmartwionego.
      Tak. Chcę pierścionek od Baby. (Daj spokój. Pomyśl o tacie. Przestań być samolubny!) Swoją drogą, skąd nagle ten pomysł, że chcę pierścionek? Nigdy w życiu nie nosiłem pierścionka. Myślałem, że jestem ponad takimi pragnieniami. Myślałem, że jestem osobą, która nie potrzebuje, aby Baba coś dla mnie zmaterializował, aby mieć wiarę.
      Po raz trzeci Baba podszedł i zatrzymał się przed tatą. Tym razem wyglądało na to, że Baba nie ruszy się z miejsca, dopóki nie otrzyma odpowiedzi. Patrzył na tatę. Tata się wiercił, a jego oczy stały się czerwone. O co chodzi, tato? (Chciałbym ci pomóc.) „Czego chcesz?” – powoli padło pytanie, po raz trzeci. Oczy Baby nie mrugnęły ani razu, jego twarz była surowa, a nawet sroga. Czekał. Tata zaczął płakać. „Ja… to jest tak… po prostu ja… Swami, nie mogę tego powiedzieć…”. Twarz Baby pozostała bez uśmiechu, ale Jego oczy łagodniały. Czego nie możesz powiedzieć, tato? „Nauczasz ludzi jako pastor?” – zapytał Baba. „Tak…?”. Tata patrzył na Babę.
      „Aby właściwie nauczać, musisz najpierw uważnie słuchać. Następnie przeanalizować to, co usłyszałeś. Jeśli tylko słuchasz, a potem nauczasz bez zrozumienia, jest to złe. To nie jest dobre nauczanie. Najważniejsze zrozumienie i przyswojenie sobie usłyszanych nauk. Po pierwsze, musisz uważnie słuchać. Wtedy będziesz mógł poprawnie nauczyć. Ale jeśli nie ma prawidłowego zrozumienia, nie może być prawidłowego nauczania. Rozumiesz?”.
„Tak”.
      Baba spojrzał w dół i prawą dłonią skierowaną w dół wykonał trzy lub cztery szybkie koła. Nagle zacisnął pięść i trzymał ją nieruchomo. Odwrócił dłoń i otworzył ją. W palcach trzymał duży srebrny pierścień. Baba patrzył na pierścień, a potem na tatę, który wydawał się całkowicie oszołomiony. Baba uśmiechnął się. Wziął prawą rękę taty i wsunął mu pierścień na palec. Impulsywnym, niezdarnym ruchem, który zupełnie nie pasuje do jego charakteru, tata zerwał okulary i przetarł oczy. Patrzył zdumiony na to, co teraz ma na palcu. „Pierścień! Och, jest piękny! I pasuje idealnie. Swami, dziękuję. O mój Boże, jest taki piękny”. Łzy spływały mu po twarzy. (Nigdy nie widziałem go tak wzruszonego i szczęśliwego.)
      „Doktorze, to dla mnie przyjemność” – powiedział żartobliwie Baba, promieniejąc. Nadszedł czas, aby odejść. Baba zniknął. Wszyscy zaczęli wstawać.
      Czy mogę zobaczyć, tato? Łzy spływały mu po twarzy. Trzymałem go za rękę i patrzyłem na kamień przedstawiający trójgłową postać siedzącą ze skrzyżowanymi nogami na dużej skale, z psem i innymi małymi zwierzętami u stóp. Błękity, czerwienie i zielenie pierścienia wyglądały jakby były płynne i nie z tego świata. Sprawiał wrażenie starożytnego, a nie czegoś, co dopiero zostało stworzone. Nie wyglądał też na antyk, raczej na prawdziwie pradawny.
      Wychodziliśmy pomiędzy ludźmi, którzy tłoczyli się wokół, nie mogąc się doczekać, aby zobaczyć pierścień. Wychodziliśmy na zewnątrz, gdy starszy Hindus z siwymi włosami zapytał: „Panie doktorze, czy mogę zobaczyć pierścień?”. Ten człowiek był jednym z nielicznych, którzy spędzali z Babą dużo czasu. Wszyscy przepuścili go, by mógł zbliżyć się do taty.
      „Oczywiście, może mógłby mi pan powiedzieć, co oznacza ten wizerunek” – zapytał tata.
      Mężczyzna patrzył przez chwilę na pierścień i powiedział: „Tak. To jest Bóg Dattatreya”.
„Data… Czy mógłby pan powtórzyć…?”. Tata wyciągnął długopis i szybko zapisał na skrawku papieru, który wyjął z kieszeni.
      „Z pewnością Dattatreya jest ucieleśnieniem boskiego guru, duchowego nauczyciela. Trzy głowy reprezentują zdolności właściwego słuchania, właściwego zrozumienia i właściwego nauczania. Dattatreya jest samym Bogiem w formie guru. Zauważ, że na twoim pierścieniu siedzi on w pozie Sai Baby z Śirdi, poprzedniej inkarnacji Swamiego”.
„Tak widzę to. Co symbolizują zwierzęta?”.
„Zwierzęta?”, mężczyzna przyglądał się dokładniej. „Być może symbolizują niższą naturę człowieka”, zasugerował tata.
      „Tak. To miałoby sens. I tak Dattatreya siedzi z nimi u swoich stóp, aby pokazać panowanie nad niższą naturą człowieka”.
      Zrobił pauzę, studiując pierścień. „To piękny pierścień. Przez wszystkie lata spędzone z Babą nigdy nie widziałem czegoś podobnego”.
      Następnie obejrzał pierścień przyjaciel taty. Tata zwrócił się do niego: „Kim był ten mężczyzna, który wyjaśnił, co oznacza pierścień?”.
„To najwybitniejszy fizyk Indii” – odpowiedział przyjaciel.
źródło: Sanathana Sarathi, marzec 1987
– tłum. tłum. E.GG.
 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.