Niedawno,
podczas spotkania z mężem w restauracji niedaleko jego biura, wspomniałam mu,
że jeden z samochodów ma dwie opony, które wydają się nieco zużyte. Dodałam, że
ponieważ drugi samochód ma cztery nowe opony, wolę nim jeździć. Po spotkaniu
wsiadłam do samochodu, aby wrócić do domu, czując się całkiem bezpiecznie z czterema
nowymi oponami. Jednak po przejechaniu około trzech kilometrów, hałas i stukot
wskazywały, że jedna z opon jest przebita. Samochód przejechał po rozbitej
butelce, która wycięła w oponie piętnasto centymetrową dziurę. Lekcja
płynąca z tego doświadczenia była krystalicznie czysta. Zaczęłam się śmiać,
zanim samochód całkowicie się zatrzymał. Ile razy mam sobie przypominać, że
bezpieczeństwo nie tkwi w przedmiotach? Wiedziałam, że po raz kolejny nieskończona
mądrość Wszechświata przypomniała mi o jedynym prawdziwym bezpieczeństwie. Podziękowałam
Babie za Jego obecność w moim sercu i za to, że zawsze zapewnia mi bezpieczeństwo.
Mogę na chwilę zapomnieć o tym, ale On nigdy nie zapomina. Bardzo
przystojny, ciemnoskóry młody mężczyzna z obcym akcentem zatrzymał samochód po
drugiej stronie ulicy. Przeszedł na drugą stronę, zdjął przebitą oponę,
zamontował koło zapasowe i machnął ręką, tak reagując na moje wyrazy
wdzięczności. Całe zajście trwało nie dłużej niż dziesięć minut. Następnie kontynuowałam
podróż i dotarłam do domu przepełniona radością i zachwytem nad pięknem
przypomnienia, które właśnie otrzymałam. Być
może fakt, że moje dzieciństwo przypadło na tzw. lata kryzysu gospodarczego,
spowodował, że szukałam bezpieczeństwa w rzeczach zewnętrznych. Bez względu na
powód, przez wiele lat wierzyłam, że bezpieczeństwo można znaleźć jedynie w
comiesięcznym czeku z pensją. Potem, kiedy zapadła decyzja o przejściu na
emeryturę, przeniosłam swoją wiarę w bezpieczeństwo z zarabiania pieniędzy na
niewydawanie pieniędzy. Wierzyłam, że dopóki nie zadłużymy się, będziemy w
miarę bezpieczni. Moja teoria wydawała się zadowalająca, dopóki
nie dowiedziałam się o Bhagawanie Śri Sathya Sai Babie. Nagle poczułam
pragnienie znacznie większe niż pragnienie bezpieczeństwa finansowego. Bardzo
chciałam zobaczyć tę Boską Istotę i wydawało mi się, że nie ma innego sposobu,
aby zdobyć pieniądze na podróż, jak tylko je pożyczyć. Intuicyjnie wiedziałam,
że bezpieczeństwo, jakie daje poznanie Sai Baby, jest nieskończenie większe niż
bezpieczeństwo bycia wolnym od długów. Pragnienie mojego męża, aby zobaczyć się
z Babą, było tak samo wielkie jak moje, a on w ogóle nie martwi się o finanse.
Więc z łatwością pożyczyliśmy pieniądze i spłaciliśmy je bez żadnych trudności.
Nasze życie zmieniło się od chwili, gdy otrzymaliśmy Jego darszan. Z niemal
pozbawionej sensu serii niepowiązanych ze sobą zdarzeń, które wcześniej
nazywaliśmy „życiem”, zostaliśmy przeniesieni do rzeczywistości, która ma sens.
Każde doświadczenie prowadzi nas teraz nieubłaganie ku ostatecznemu wyzwoleniu
z niewoli złudzeń. Podczas mojej drugiej wizyty u Sai Baby,
przesłanie Jego życia, wpłynęło na moją świadomość pochodzenia, przeznaczenia i
ostatecznego bezpieczeństwa. Pierwszego dnia mojego pobytu na Jego pięknie
wyrazistej twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie, gdy zapytał: „Gdzie byłaś – w
Bangalore?”. Ponieważ minęły niecałe trzy miesiące, odkąd rozstałam się z Nim w
Brindawan, pytanie wydawało się logiczne i całkiem ludzkie. Odpowiedziałam, że
byłam w Stanach Zjednoczonych, a Swami wydawał się usatysfakcjonowany odpowiedzią. Następnego
dnia ponownie się uśmiechnął rozpoznając mnie i zapytał: „Skąd przybyłaś?”. Tym
razem odpowiedziałam; „Z Kalifornii, Swami”. Chociaż czułam, że żadne z tych
dwóch pytań nie pasuje do wszechwiedzy, którą Baba wyraża w tak naturalny
sposób, po prostu pozwoliłam sobie cieszyć się uwagą i interakcją z Nim, bez żadnej
głębszej oceny. Trzeciego
dnia tej wizyty miałam zaszczyt wysłuchać dyskursu, który Baba wygłosił w auli
uczelni. Miałam miejsce w pierwszym rzędzie. Kiedy Swami zszedł po schodach ze
sceny, aby przywitać się z tymi, którzy siedzieli na zewnątrz na ziemi, lekko
zboczył z drogi, zatrzymał się przede mną i stanowczo zapytał: „Skąd przybyłaś?”.
Kontynuował swoją drogę, wyraźnie niezainteresowany jakąkolwiek odpowiedzią,
jaką mogłabym udzielić. Tym razem moje samozadowolenie zostało całkowicie
zachwiane. Chociaż wybełkotałam jakąś odpowiedź skierowaną do Jego oddalających
się pleców, wiedziałam, że nie pytał o miejsce geograficzne. W rzeczywistości uczył
mnie zgodnie ze Swoją własną definicją edukacji. Tego
dnia powiedział uczestnikom Pierwszej Konferencji na temat edukacji w
Wartościach Ludzkich dla nauczycieli szkół wyższych: „Edukacja nie polega na
rozwiązywaniu problemów, polega na ich stawianiu”. Problem, który postawił mi trzy
razy w ciągu trzech dni, stał się dla mnie najważniejszą kwestią do
przemyślenia. Skąd tak naprawdę pochodziłam? Intelekt mógł udzielić odpowiedzi.
Zacytował mi Wordswortha: „Otoczeni obłokami chwały pochodzimy od Boga, który
jest naszym domem”. Cytował Biblię: „I rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na nasz
obraz, podobnego nam”. Ale nie było uczucia rozwiązania i dociekanie trwało
dalej. Po
kilku dniach i nocach, gdy to dociekanie trwało dalej, we wczesnych godzinach
porannych w Puttaparthi, gdy było bardzo ciemno i cicho, nagle głos z głębi
mojego wnętrza, jak gdyby „ryk lwa”, wypowiedział słowa: „Wyłoniłaś się ze Mnie
i ponownie się ze Mną połączysz”. Odebrałam to przesłanie całą sobą. Noc wokół
mnie wydawała się jaśniejsza, a moje serce przepełniała wdzięczność dla
Najwyższego Boskiego Nauczyciela. On wyjął chłodne słowa z mojej głowy, ogrzał
je płomieniem Swojej miłości i teraz lśnią w moim sercu na zawsze.