Podróże z Matą Betty

Lyn Kreigler

   

„Daj mi tego Ganeśę”
      Mata Betty miała interesującą historię związaną z Panem Ganeśą, wspaniałym pokonującym przeszkody, z głową słonia w tradycji hinduistycznej. Mata urodziła się i wychowała jako gorliwa katoliczka, a jej ukochany mąż Jim był również pobożnym katolikiem. Kiedy przybyli do Swamiego, całkowicie oddali się Jemu i nie mieli żadnych problemów z dalszym przestrzeganiem większości zasad swojej katolickiej wiary. Oczywiście nie powiedzieli o tym nikomu ze swojej parafii, rodzinie ani przyjaciołom, a już na pewno nie miejscowemu księdzu.
      Jedyną różnicą dla Betty było to, że nie mogła już uczestniczyć w codziennej mszy. Jednak Jim nie miał z tym żadnego problemu. Każdego dnia swego życia wiernie uczęszczał na mszę. Mata Betty czasami komentowała z tęsknotą: „Jim był o wiele większym wielbicielem niż ja. Kiedy nadszedł koniec, odszedł nagle i spokojnie, z imieniem Sai na ustach”.
      „Gdy Swami pocieszał mnie, powiedział: ‘Od teraz ty i ja będziemy głosić Moje nauki’. Wtedy nic to dla mnie nie znaczyło. Powiedział: ‘Przyślę do ciebie ludzi’. Wydawało się to takie proste”.
      Swami był dla Jima i Betty szczególnym „tajemniczym Sai”. Działo się to w latach 70. i 80. XX wieku w Wairoa w Nowej Zelandii. Po cichu modlili się do Niego w zaciszu swojego domu. Zaczęli spędzać razem wieczory, nazywając je „czasem Sai”. Betty dzwoniła małym indyjskim mosiężnym dzwonkiem. Następnie rozpoczynali prywatne modlitwy do Sai, śpiewali bhadżany i odprawiali aarti (ofiarowanie płomienia kamfory). Pewnego dnia pękł mały młotek wewnątrz dzwonka. Jim próbował go naprawić, ale nie dzwonił już tak samo jak wcześniej.
      Podczas ich drugiej wizyty u Swamiego, Sai potwierdził swoją wszechwiedzę o ich „potajemnych działaniach Sai”. Sai niewinnie zapytał: „Jak dzwoni dzwonek?”.
Jim i Betty byli zdumieni i zachwyceni tym dowodem wszechwiedzy Sai.
      Betty opowiedziała również, że ilekroć była przyjmowana do szpitala na różne operacje, trzymała katolicki różaniec, odmawiała paciorki, modliła się do Dziewicy Marii, Jezusa, Pana Ganeśy, a także modliła się do Sai.
      Betty całkowicie zrozumiała i zaakceptowała znaczenie Pana Ganeśy w tradycji hinduistycznej. Postrzegała swojego ukochanego Sai jako Pana Sai Ganeśę, Wisznu, Śiwę, swojego Niebiańskiego Ojca, jako Matkę Marię i Boską Uniwersalną Matkę w tradycji hinduistycznej. Nie miała żadnego problemu z integracją tych aspektów w swoim szerszym rozumieniu tego, czym i kim jest Bóg. Osiągnęła najwyższy stan duchowej dojrzałości.
      Wchodząc przez główną bramę aszramu Sai, przekraczasz bramę Ganeśy. Pierwszą rzeczą, którą wtedy zobaczysz, jest wspaniały posąg Pana Ganeśy, który cię wita. Stojąc przed Nim, możesz zobaczyć ludzi rozbijających kokosy, ofiarowujących kwiaty, pogrążonych w modlitwie lub okrążających ogrodzenie wokół imponującego posągu. Jeśli dobrze wybierzesz moment wcześnie rano, zobaczysz kapłana odprawiającego poranną pudżę (świętą ceremonię), myjącego posąg i składającego codzienne ofiary z kokosów, kadzideł, owoców i girland.
      Ganeśa pokonuje przeszkody. Jest ulubieńcem indyjskich taksówkarzy, którzy często mają na deskach rozdzielczych małą figurkę Ganeśy. Jeśli kiedykolwiek jechałeś indyjską taksówką, próbującą pokonać chaos dzikiego i szalonego indyjskiego ruchu drogowego, zrozumiesz dlaczego.
      Mata bardzo lubiła Pana Ganeśę. Na początku, zanim zaczęła przyprowadzać duże grupy, lubiła kupować w wiejskich sklepach kilka małych hinduskich posążków Ganeśy i Pana Śiwy i zabierać je na interview, aby Sai mógł je pobłogosławić. Rozdawała je jako specjalne pamiątki niektórym szczęśliwym wielbicielom po powrocie do domu.
      Mata Betty wspominała: „Często kupowałam posążki i drobne rzeczy, by prosić Sai Babę o ich  pobłogosławienie, a które zawoziłam ludziom w Nowej Zelandii. Któregoś dnia mała figurka Ganeśy, którą trzymałam, wypadła mi z ręki, odwróciła się do góry nogami i wylądował u Jego Stóp. Cóż, to nie jest właściwe, aby Pan Ganeśa leżał głową w dół u stóp Sai! Schyliłam się, aby go obrócić. Sai natychmiast powiedział: „Hej, hej!”.
Widzisz, nie mogłam oderwać od Niego oczu, kiedy byłam w Jego fizycznej obecności. To samo działo się podczas darszanu, kiedy chodził wśród nas. Wiedziałam to w głębi serca. Musiałam cały czas na Niego patrzeć, nawet gdy byłam z Nim w prywatnym pokoju interview i próbowałam spojrzeć na kogoś, kto nagle zaniemówił. Zdarzało się to często. Swami sprawiał, że nie mieli nic do powiedzenia. Nie potrafili Mu odpowiedzieć, kiedy do nich mówił. Siedzieli z otwartymi ustami. Odwracałam się do nich, aby im dodać otuchy, ale musiałam zawsze szybko wracać wzrokiem i patrzeć na Niego. Tak On działa z niektórymi ludźmi. Chcę zapytać, kto wie, jak On działa! Ale cokolwiek się dzieje, oni nie potrafią Mu odpowiedzieć.
Betty zawsze nas pouczała:
      „Gdy tylko On się pojawi, nigdy nie spuszczaj z Niego wzroku, nawet jeśli widzisz tylko Jego fragment wielkości znaczka pocztowego. Nawet jeśli jest to tylko tył Jego głowy lub skrawek Jego pomarańczowej szaty, Jego ramię, stopa, nadgarstek, dłoń – ani na sekundę nie odrywaj od nich wzroku”.
      Takie zdyscyplinowanie nie było łatwe w ogromnej sali pod gołym niebem, w której dwa razy dziennie gromadziło się od 10.000 do 30.000 ludzi z całego świata, siedzących lub stojących. Zawsze było tysiące różnych rzeczy, które mogły odwrócić od Niego wzrok. Płaczące, niespokojne dzieci, spadające na Ciebie gołębie odchody. Małpy skaczące tam i z powrotem i huśtające się na żyrandolach. Ulewny monsunowy deszcz uderzający w dach. Orły krzyczące nad głową. Członkowie rodziny królewskiej, wojskowi, premier, rządowi VIP-owie, znani aktorzy i muzycy przybywający ze swoją świtą. Kroczący członkowie plemion wysocy na sześć stóp (1,80 m) w egzotycznej srebrnej biżuterii.
      Ktoś może szarpać cię za ubranie, popychać od tyłu, może usiąść na kolana albo stanąć tuż przed tobą, a tłum za tobą napierać. Ludzie podawali listy, niemowlęta, tace z ryżem i słodycze, z nadzieją, że On pobłogosławi. Ludzie kaszlący i kichający, proszący o krople na kaszel, miętówki lub wodę do picia.
      Czasami kobiety wpadały w histerię, mdlały, a nawet czasami padały martwe. Dopiero znacznie później zdaliśmy sobie sprawę, że to zdyscyplinowanie bardzo dobrze nam się przydało w późniejszych latach, kiedy zawirowania i niepokoje w społeczeństwie i na świecie stały się nadrzędne, tak jak ma to miejsce teraz, gdy piszę, w połowie 2022 roku. To ćwiczenie nauczyło nas patrzeć na Swamiego bez względu na to, co dzieje się w tym ciągle zmieniającym się, stale rzucającym wyzwania świecie zewnętrznym.
      Powiedział nam, że te czasy nadejdą.
      Swami (pod koniec lat 90.): „Nadejdzie czas, w bardzo niedalekiej przyszłości, kiedy zaczną się różne zawirowania. Będą powodzie, wielkie burze, wiatry, trzęsienia ziemi. Linie brzegowe będą się podnosić i opadać. Pojawi się wiele chorób, głód, nowotwory, wiele gniewu, cierpienia psychicznego, walki, chaosu na całym świecie. Wszystkie znane instytucje stworzone przez człowieka zaczną się rozpadać i nie będą działać prawidłowo. Kiedy nadejdą te czasy, trzymajcie się Moich Stóp ze wszystkich sił. Wszystko będzie dobrze. To musi się wydarzyć, zanim rozpocznie się Złoty Wiek. Będzie to wielkie oczyszczanie. To musi nastąpić”.
      Istnieje radosne zakończenie historii o małej statuetce Ganeśy, która przewróciła się u stóp Swamiego. Swami podniósł Ganeśę i przez kilka minut obracał ją w dłoni, po czym oddał ją Betty. Ganeśa zaczął wytwarzać duże ilości leczniczego wibhuti.
      Mata trzymała go ukrytego w szufladzie obok łóżka. Cała jej sypialnia pachniała niepowtarzalnym zapachem wibhuti. Zawsze prosiłam o pokazanie mi tego „małego gościa”.
      Mata chętnie otwierała szufladę, a wtedy powietrze wypełnia  ło się kłębami słodkiego wibhuti. Zawsze zbierała trochę i dawała mi paczuszkę.
      Kiedy pewnego razu przewodniczący Organizacji Sai Strefy 3 (Australia, Nowa Zelandia, Fidżi, Nowa Gwinea) Arthur i jego żona Poppy Hillcoat odwiedzili Betty, pozwoliła im zobaczyć „małego gościa” – małego Ganeśę, który wydzielał wibhuti.
„Betty, daj mi tego Ganeśę! Muszę go mieć! Zabiorę go do Australii! Zabiorę go wszędzie!” – wykrzyknął Artur.
Betty tylko zachichotała.
„Arturze, dobrze wiesz, że jeśli zabierzesz go poza ten dom, choćby na minutę, wibhuti przestanie się pojawiać!”.

Ganeśa jest formą atmy (Istoty Najwyższej, Duszy, prawdziwego Ja, wewnętrznej Boskości danej przez Boga).
Atma nie ma pana. W jakiej formie istnieje w człowieku Ten, który nie ma pana? Jest to forma atmy.
Ganeśa jest zawsze zaangażowany w obdarowywanie wszystkich dobrodziejstwami. Jest dawcą dobrobytu i inteligencji. Ofiary z żywności dla Ganeśy mają właściwości zdrowotne. Zasada Ganeśy symbolizuje zdrowie, błogość, pokój, mądrość, dobrobyt i wiele innych dobrodziejstw.

– Sathya Sai Baba
fragment Boskiego Dyskursu z 1997
– tłum. E.GG.
 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.