Sai Sathya Sakha – Sai prawdziwy Przyjaciel – cz. 6
Abdul Razaak Baburao Korbu
Rozdział 6

Litość Boskiej Matki
W
połowie 1984 roku, prawdopodobnie w sierpniu, pojechałem do Puttaparthi, aby
wykładać na Uniwersytecie Swamiego. Pierwszego dnia po wieczornym darszanie
udałem się do głównej bramy, aby wyjść i napić się herbaty w hotelu naprzeciwko.
Zdziwiłem się widząc zamkniętą bramę, strzeżoną przez wolontariuszy.
Powiedzieli mi: „Przykro mi, proszę pana. Żadnemu wielbicielowi nie wolno
wychodzić na zewnątrz. W całym Andhra Pradesh trwają zamieszki polityczne, podpalenia
i grabieże, w wyniku których w wielu miejscach policja używa broni. Nawet w
Puttaparthi panuje napięcie. Wszystkie hotele i sklepy poza Prasanthi Nilayam
są zamknięte na czas nieokreślony. Ogłoszono godzinę policyjną, a na zewnątrz
patroluje policja”. Zawróciłem i udałem się do swojego mieszkania. Uniwersytet
i szkoła średnia również zostały zamknięte, ponieważ znajdowały się poza
terenem aszramu. Drugiego dnia poszedłem na poranny darszan i dowiedziałem się,
że darszany, zarówno poranne, jak i wieczorne, zostały odwołane na osiemnaście
dni, a tym samym możliwości uzyskania interview. Zamiast tego Swami przez te
osiemnaście dni będzie wygłaszał w świątyni dyskursy na temat Gity zarówno
rano, jak i wieczorem. Baba nazwał te wykłady „Sai Gita”. Po jednym lub dwóch
wykładach przestałem chodzić, ponieważ poczułem się niespokojny i miałem
duszności. Możecie nie dać wiary przyczynom mojego niepokoju. Po pierwsze, nie
mogłem wyjść i napić się herbaty, którą lubiłem. Nie smakowała mi herbata ze
stołówki. Drugą przyczyną były papierosy. Stało się moim zwyczajem wychodzenie
po kolacji z aszramu do sklepu Mukherjiego, zapalenie dwóch papierosów i powrót
do pokoju. Tylko wtedy mogłem zasnąć. Nigdy nie paliłem na terenie aszramu,
łącznie z miejscem zakwaterowania, zgodnie z zasadami aszramu. Byłem
niespokojny – nie miałem papierosów, sklep Mukherjiego był zamknięty i nie
pozwolono nam wychodzić na zewnątrz.
Ważniejszym
powodem było to, kiedy i jak dotrę do Kolhapur, aby wypełniać swoje obowiązki
jako dyrektor Kolegium Prawa. Oprócz sprawowania funkcji dyrektora, wykładałem
cztery przedmioty. Jeśli mój wyjazd będzie się dalej opóźniał, nie będę w
stanie ukończyć nauczania na czas zgodnie z wyznaczonym programem. Poza tym,
kto będzie zarządzał uczelnią podczas mojej nieobecności?
W
ten sposób minął tydzień. Wykłady Baby na temat „Sai Gity” trwały nadal.
Siedząc na ziemi przed świątynią, próbowałem słuchać wykładów. Jednak moje
myśli były gdzie indziej i czułem się bezradny. Pewnego dnia podszedłem w
pobliże zamkniętej głównej bramy i zauważyłem częściowo otwarty sklep z
papierosami po drugiej stronie ulicy, przed którym stało kilku klientów. Wolontariusze
przy bramie znali mnie jako wielbiciela regularnie przyjeżdżającego co miesiąc
i wiedzieli, że jestem jedną z osób siedzących na werandzie dla VIP-ów. Na moją
prośbę i obietnicę, że wrócę za pięć minut, pozwolili mi wyjść. Poza tym sklepem
wszystkie inne były zamknięte. Kupiłem papierosy i pudełko zapałek. Poszedłem
na pobliski przystanek autobusowy zapalić, ale widząc tam kilku moich uczniów,
wróciłem do swojego pokoju z papierosami i pudełkiem zapałek w kieszeni.
Ostatecznie pokusa zwyciężyła! Przyznaję, że znałem znaczenie słowa
rozróżnianie, jednak w tym momencie praktykowanie jej przekraczało moje siły.
Poszedłem do toalety, wypaliłem dwa papierosy jeden po drugim, przepłukałem
gardło, położyłem się do łóżka i mocno zasnąłem. I tak minął dziewiąty dzień, a
autobusów nadal nie było. Do Bangalore kursowało kilka taksówek, a pasażerowie
musieli zapłacić 500 rupii za miejsce i stawić czoła ryzyku na drodze.
Brakowało mi gotówki. Późnym wieczorem usłyszałem pukanie do drzwi.
Wolontariusz stojący na zewnątrz wręczył mi notatkę. Było w niej tylko jedno
zdanie: „Natychmiast opuść pokój”.
Nie
zajęło mi dużo czasu, aby odgadnąć przyczynę. Zapach, a właściwie smród dymu
papierosowego dotarł do Baby. Spodziewałem się tego, ale chęć zapalenia kazała
mi podjąć ryzyko. Pomimo mojej bliskości z Babą, moje złe skłonności z dzieciństwa
nie zostały całkowicie wymazane. Mam słabą wolę. Nie potrafię znaleźć żadnego
usprawiedliwienia dla mojego zachowania.
Przez
resztę nocy nie mogłem spać. Wcześnie rano spakowałem rzeczy i zamknąłem pokój
zostawiając bagaż na zewnątrz. Poszedłem do biura zakwaterowań i zwróciłem
klucz. Pan Kutumba Rao był tam, ale nie okazał żadnych oznak rozpoznania mnie.
Wróciłem
do miejsca, w którym trzymałem bagaż i usiadłem tam. Nie miałam apetytu,
chociaż od rana nic nie jadłam. Martwiłem się, jak dotrzeć do Bangalore w
drodze do Kolhapur. Po pewnym czasie przede mną zatrzymała się taksówka Ambassador,
wioząca małżeństwo z zagranicy i ich córkę. Na przednim siedzeniu, obok
kierowcy, siedział ten sam wolontariusz, który odwiedził mnie w nocy, aby
przekazać notatkę o opuszczeniu pokoju. Wysiadł, włożył moje torby do taksówki
i powiedział niepewnym hindi: „Jedź tą
taksówką do Bangalore. Nie musisz nic płacić”. Nie mogłem zrozumieć, kto
zorganizował przysłanie mi tej taksówki i kto wiedział, że nie mam pieniędzy na
opłacenie biletu. Kto zapłaci te 500 rupii? Nie martwiąc się o odpowiedź,
wsiadłem do taksówki. Zatrzymała się przy biurze aszramu. Pan Kutumba Rao
przyszedł i powiedział: „To są wielbiciele
z Zachodnich Niemiec, którzy zapłacili za twoją taksówkę. Przyjedź w przyszłym
miesiącu”.
Wreszcie
byłem w drodze do Bangalore. Podczas jazdy moje myśli krążyły wokół wydarzeń,
które miały miejsce ostatniej nocy. Myślałem, że skończyła się moja kariera na
Uniwersytecie i straciłem pracę, bo swoim zachowaniem złamałem zasady, i że
Baba mnie wyrzuci. Teraz wiem, że wszystkie te myśli były błędne. Baba w swoim
ogromnym współczuciu przebaczył mi, co przekazał poprzez Pana Kutumba Rao.
Inaczej, pan Kutumba Rao nie mógł mi powiedzieć: „Przyjedź w przyszłym miesiącu”. Poza tym, kto jeszcze mógłby
zorganizować dla mnie bezpłatny przejazd taksówką do Bangalore?
Do
Bangalore dotarliśmy po około ośmiu godzinach podróży. Po drodze musieliśmy
usunąć około dwudziestu blokad drogowych postawionych przez wzburzony tłum.
Niemiec, który władał jedynie szczątkowym angielskim, opłacał miejscową pomoc,
która usuwała przeszkody. Byłem wyczerpany, zarówno fizycznie, jak i psychicznie,
i bardzo mało rozmawiałem. Niemiecka rodzina wysiadła z taksówki przy hotelu
Ashoka, pożegnała się ze mną i poleciła kierowcy, aby zostawił mnie na stacji
kolejowej, która była dość daleko od hotelu. Skąd ten pan wiedział, że muszę
jechać na dworzec? Osoba, która kazała mi w środku nocy natychmiast opuścić
pokój, dlaczego miałaby zadbać o mój wyjazd i mój komfort? Czy jest to dzieło
„Awatara” czy „Człowieka”? Byłem przekonany, że to nie „Awatar”, ale „Człowiek”
‒ to wszystko sprawiła obecna w Nim „Wielka Matka”. W ten sposób „Baba Matka”
zlitowała się nade mną. Po tym, jak zostałem przez Niego ukarany, „Matka Baba”
odpowiednio się mną zaopiekowała.
Noc
spędziłem na peronie, a następnego dnia rano wsiadłem do pociągu. Wróciłem do
Kolhapur po trzynastu dniach nieobecności. Po południu poszedłem na Uniwersytet
i znalazłem na stole stertę listów czekających na mój powrót. W jednym z nich
było pismo z uczelni oznaczone jako „poufne”. Po załatwieniu innych spraw
otworzyłem tę kopertę. Zawierała notatkę od kierownictwa, w której napisano:
„Nie wykonywał pan należycie swoich obowiązków i był pan nieobecny przez kilka
dni bez uprzedniego powiadomienia i pozwolenia. Proszę o przesłanie odpowiedzi
na piśmie”.
Wyjaśniając
tą sprawę, napisałem: „Przed przyjęciem stanowiska dyrektora, podczas rozmowy
kwalifikacyjnej, poprosiłem o pięciodniowy urlop, wliczając w to soboty i
niedziele, w każdym miesiącu, na odwiedzenie Uniwersytetu Śri Sathya Sai Baby w
Puttaparthi, na co wyrażono zgodę. Tym razem z przyczyn od mnie niezależnych, musiałem
pozostać dłużej, za co przepraszam. Nie mogę uniknąć moich comiesięcznych wizyt
w Puttaparthi także w przyszłości. Zapewniam jednak, że w żaden sposób nie
będzie to miało negatywnego wpływu na mój harmonogram nauczania ani na
zarządzanie uczelnią. Jeżeli moje wyjaśnienia nie wystarczą i nie ma zgody na
ustępstwa w przyszłości, można potraktować to pismo jako moją rezygnację”.
W
ciągu tygodnia otrzymałem odpowiedź: „Wyjaśnienia nie zostały uznane za
zadowalające. Rezygnacja została przyjęta ze skutkiem natychmiastowym”.
Nie
winiłem uczelni za tą decyzję. Uznano, że pełnoetatowy dyrektor dopuścił się
zaniedbania w wykonywaniu swoich obowiązków – takie było zdanie kierownictwa, a
ja nie złożyłem odwołania.
Rozdział 7
Trudne dni
Lata
1984-1988 były trudnym okresem w moim życiu. Nie leży w mojej naturze
narzekanie ani opowiadanie komukolwiek o moich trudnościach, nieszczęśliwych
wydarzeniach i niepowodzeniach finansowych oraz szukanie u innych współczucia.
Bardzo rzadko w skrajnych okolicznościach rozmawiam o nich z bliskimi osobami i
to też bardzo krótko. Ostatnio moimi głównymi bliskimi i zaufanymi przyjaciółmi
są wielbiciele Sai. Ilekroć spotykam wielbicieli Sai, którzy są dla mnie nowi,
najpierw witają ich moje łzy radości. Na każdym takim spotkaniu czerpię radość
z towarzystwa samego Baby i niczego poza tym. Wielbiciele Sai zbliżają się do
siebie na ludzkim poziomie, a ja odczuwam bliskość i jedność z nimi, w przeciwieństwie
do uczucia oddalenia od formy Baby Awatara.
Prawdę
mówiąc, nie miałam zamiaru pisać tego rozdziału. Po przeczytaniu poprzednich rozdziałów
możecie dojść do wniosku, że podczas mojej życiowej podróży, Baba zasypał mnie
różami i to bez cierni. Cóż, to wcale nie jest prawda. Pomimo schronienia się
pod parasolem kochającego Baby, trudy, które musiałem znosić i przez które przechodziłem,
można opisać jako nie tylko trudne i bolesne, ale także jako niekończące się.
Na całym
świecie są miliony wielbicieli Baby i On uważa ich za równych. Nigdy nie dzieli
wielbicieli – na tych, którzy są blisko i tych, którzy są daleko, tych, którzy
siedzą blisko Niego i tych, którzy siedzą na sali, tych, którzy siedzą z Nim w
samochodzie i tych, którzy idą obok samochodu oraz tych, którzy dostali
audiencję i tych, którzy tego nie dostąpili, Hindusów czy obcokrajowców, bez
względu na to, jakim językiem mówią, do jakiej kasty, wyznania czy religii
należą, Baba obdarza ich wszystkich jednakową miłością. Nie dostrzega różnic
pomiędzy bogatymi i biednymi i żaden wielbiciel nie jest wyróżniony. Mogę to
potwierdzić na podstawie moich doświadczeń. Wielu wielbicieli ma błędne
przekonanie, że Baba różnicuje. Jest to wiedza jedynie powierzchowna i błędna.
W
tym świecie często widzimy, że osoby niegodne są traktowane i szanowane jako
bardzo ważne, szczególnie podczas spotkań towarzyskich, kulturalnych i
politycznych. Kiedy ktoś widzi podobne sytuacje nawet w Prasanthi Nilayam, może
to błędnie zrozumieć i źle ocenić. Należy wówczas zadać sobie pytanie, kim są
te osoby, które otrzymują szczególną łaskę Baby? Istnieje wiele odpowiedzi na
to pytanie, więc podzieliłem je na cztery kategorie. Pierwszą z nich są ci,
którzy bezwarunkowo przekazują swoje ciężko zarobione „czyste pieniądze” na
projekty socjalne Baby. Drugą grupą są osoby wykonujące specjalne odpowiedzialne
obowiązki w aszramie, szpitalach, szkołach, szkołach wyższych, uniwersytetach i
innych instytucjach. Trzecią kategorię stanowią przyjaciele i wielbiciele Baby
z dzieciństwa. Czwarta kategoria jest ograniczona do kilku osób, których
jedynym celem jest postęp duchowy i ostateczne połączenie się z Babą. Nie
uważają oni Baby jako środka do spełnienia swoich pragnień i uzyskania korzyści
materialnych. W 1988 roku oszacowano, że na całym świecie jest sto pięćdziesiąt
milionów wielbicieli Baby. Ilu z nich to gorliwi wielbiciele? Z mojej wiedzy i
badań wynika, że bardzo niewielu. Dlaczego jednak Baba miałby obdarzać szczególną
łaską jedynie wszystkie cztery typy wielbicieli?
Odpowiedź
na powyższe pytanie jest taka. Baba i wszystkie miliony Jego wielbicieli na całym
świecie tworzą ogromną „Rodzinę Sai”. Głową tej rodziny jest Baba, który
troszczy się o każdego jej członka zgodnie z jego potrzebami (nie wolą),
zgodnie z jego przydatnością i możliwościami. Dla porównania, nawet w naszych
rodzinach każdy członek jest jej integralną częścią. Jednak ten, kto bardziej
przyczynia się do dobrobytu rodziny, jest bardziej szanowany i chwalony. Nie
oznacza to, że inni członkowie rodziny spotykają się z niesprawiedliwością.
Dzieje się tak również w ogromnej rodzinie Sai. Można tylko powiedzieć, że
metoda nagradzania przez Babę jest inna. Wiele osób trafiło do jednej z
czterech kategorii wymienionych powyżej, a wiele nie trafiło do żadnej z nich.
Dlaczego? Odpowiedzią może być jedynie przeszła i obecna karma – będąca wynikiem
ich dobrych i złych uczynków w przeszłym i obecnym życiu. Pisałem o tym w mojej
pierwszej książce.
W
pierwszych trzech kategoriach wielbicieli jest dość dużo, a w czwartej bardzo
niewielu. Oni uważają Babę za cel swojego życia, a nie narzędzie do osiągania
korzyści materialnych. Oznacza to, że bardzo duża liczba wielbicieli traktuje
Babę jako narzędzie do rozwiązywania swoich problemów, praktykując wielbienie i
sadhanę (praktykę duchową) w tym
samym celu. Tutaj pojawia się bardzo ważne pytanie, czy praktyka duchowa jest
po to, by zdobyć „narzędzie”, czy po to, aby osiągnąć cel? Szczerze proszę
każdego wielbiciela Sai o przemyślenie i znalezienie własnej odpowiedzi na to
pytanie. Nie oznacza to koniecznie, że my, wielbiciele, nie powinniśmy
przedstawiać Babie naszych problemów. W przeciwnym razie, jaką pracę będzie
miał Awatar? Proszę zrozumieć, że w tym, co przekazuję, nie ma żadnej
sprzeczności. Czy Baba jest narzędziem do osiągania materialnych korzyści i
rozwiązywania problemów, czy też życiowym celem, jakim jest połączenie się z
Bogiem? Kiedy twoja praktyka duchowa skoncentruje się na połączeniu z Babą,
wszystkie inne przeszkody powoli znikną. Jest tylko jedno pragnienie: „Chcę
Baby”. Gdy ugruntujesz się mocno w tego rodzaju praktyce, trudności karmiczne zostaną
złagodzone, zawiłe problemy staną się łatwe do rozwiązania i możesz nie
odczuwać ich uciążliwości. Wtedy życie będzie trochę łatwiejsze i znośne. Czy
po uświadomieniu sobie, że masz w sobie Babę, będziesz czytał dyskursy i
artykuły o Nim? Kiedy już masz Dawcę, jakie znaczenie ma to co zostało
podarowane? Czy po dotarciu do źródła Gangesu wolisz popłynąć dalej?
Powyższe
słowa i język są moje, ale myśli pochodzą od Baby. Mówiąc ogólnie, Baba wielokrotnie
powtarzał: „To są Moi wielbiciele na pół
etatu!”. Nie oznacza to, że należy bez przerwy intonować: „Baba, Baba…”.
Nie. Kiedyś, gdy siedziałem na werandzie, Baba powiedział: „Wszyscy przychodzą do Mnie ze swoimi sprawami.
Nikt nie przychodzi po Mnie”. Wszyscy powinniśmy zastanowić się nad tym
ważnym stwierdzeniem, dobrze je zrozumieć i skierować naszą praktykę duchową
tak, aby osiągnąć Babę. Powinniśmy próbować zrozumieć Jego pragnienie przekształcenia
nas w lepszych ludzi oraz Jego smutek z powodu naszych niedoskonałości i
odpowiednio się skorygować. Nawet godzinna samotność staje się dla nas nie do
zniesienia.
Stajemy
się niespokojni i tęsknimy za czyimś towarzystwem. Baba jest Awatarem, ale
przyjąwszy ludzkie narodziny, jest zupełnie sam, z wyjątkiem darszanów,
bhadżanów, wizyt i dyskursów. Jakich ma przyjaciół oprócz nas, wielbicieli? Co
robimy, aby się nie czuł samotny? Odpowiedź na te pytania brzmi: Nie proś o nic
Baby. Powiedz mu: „Chcę Ciebie Swami”. Jeśli tak się stanie, Baba nie będzie
mógł powiedzieć: „Nikt nie przychodzi po
Mnie”.
Na
początku 1984 roku mój drugi syn został adwokatem. Ponadto zdał z dobrymi
ocenami egzamin konkursowy przeprowadzony na potrzeby rekrutacji w
znacjonalizowanym banku. Mój najstarszy i najmłodszy syn prowadzili moją firmę
doradztwa podatkowego. To sprawiło, że w naszej rodzinie zarabiały cztery
osoby. Z tego powodu nasz miesięczny dochód był nieco większy niż potrzeby
naszej trzynastoosobowej rodziny. Mieszkaliśmy wtedy w wynajętym domu. Pomyślałem,
że możemy zbudować większy dom zaciągając kredyt w banku, który będziemy
spłacać w ratach z nadwyżki dochodów. Ostatecznie zdecydowaliśmy się wybudować
go w miejscowości Jaisingpur, miejscu mojego urodzenia. Kupiliśmy wystarczająco
dużą działkę, aby zmieścić dom dla czterech rodzin. Wpłaciliśmy zaliczkę za
grunt, a resztę mieliśmy zapłacić w ciągu roku. Naturalnie szacowany koszt
wzrósł, co uświadomiło nam, że kredyt bankowy nie będzie wystarczający, aby
pokryć zwiększone koszty. Aby rozwiązać ten problem, postanowiliśmy pobrać
zaliczki od wybranych klientów. Przygotowałem listę takich klientów i wraz z
najstarszym synem udaliśmy się do jednego z nich. Po wyjaśnieniu naszych potrzeb
mieliśmy go poprosić tylko o 5000 rupii. On chętnie się zgodził i dał nam
100.000 rupii w gotówce. Pobraliśmy także zaliczki od kilku innych klientów.
Niestety wkrótce po rozpoczęciu budowy straciłem posadę dyrektora na
uniwersytecie w Kolhapur. Po tym ciosie mój drugi syn, który stawił się na
egzamin w celu podjęcia pracy w znacjonalizowanym banku, otrzymał list: „W
związku z zarządzeniem Banku Rezerw Indii wstrzymano uzupełnianie wakatów w
banku. Z tego powodu nie możemy Cię zatrudnić, nawet jeśli pomyślnie zdałeś
egzamin”.
Budowa
domu trwała i została ukończona w terminie. Przeprowadziliśmy się do nowego
domu i zaczęliśmy w nim mieszkać nie odprawiając obrzędu „Vastu Shanti” (rytuały zgodne ze starożytną indyjską nauką
budownictwa; przebłaganie bóstw miejsca, na którym postawiono dom) i innych
tradycyjnych obrzędów. Nie byłem zwolennikiem ich wykonywania. Mocno wierzyłem,
że jeśli jesteśmy wewnętrznie spokojni, w naszym domu też będzie spokój.
Odsetki
bankowe i miesięczne raty spłaty zaczęły rosnąć. Ponieważ pobraliśmy zaliczki
od naszych klientów, nie było dochodów z tego źródła. W wyniku utraty przeze
mnie stanowiska dyrektora nie miałem również regularnej pensji. Do tego czasu
żyło nam się bardzo dobrze. W związku z tymi nieprzewidzianymi dużymi spadkami
dochodów brakowało środków nawet na zakup normalnych miesięcznych zapasów
pożywienia. Jak mogliśmy spłacić odsetki bankowe i miesięczne raty? Sprzedałem
samochód i kupiłem skuter. Pozostałą kwotą mogłem zapłacić jedynie odsetki
bankowe.
Wśród
studentów uczelni prawniczych w Sangli i Kolhapur byłem popularny jako dobry nauczyciel.
Dlaczego nie rozpocząć kursów prawniczych w obu tych miejscach? Ponownie
wziąłem kredyt w banku na wynajęcie lokalu do prowadzenia zajęć, zakup książek
itp., a także na reklamę. Zacząłem zajęcia poranne i wieczorne trzy dni w
tygodniu w Sangli i trzy dni w tygodniu w Kolhapur. Odzew był bardzo dobry i
zachęcający, ale cały dochód szedł wyłącznie na spłatę odsetek bankowych.
Odległość między Kolhapur i Sangli wynosi pięćdziesiąt kilometrów. Po
ukończeniu pięćdziesiątego roku życia pokonywałem tę odległość na skuterze, aby
uczyć i zwiększać swoje dochody.
Ktoś
zasugerował, że powinienem otworzyć eleganckie biuro konsultingowe w Kolhapur.
Po raz kolejny zaciągnąłem kredyt bankowy na kwotę około 40 000 rupii, aby
wynająć lokal biurowy i pokryć początkowe koszty oraz zatrudnić do pomocy dwóch
wspólników. To była błędna decyzja i przysporzyła mi wiele problemów. Spłata
kredytu stała się uciążliwa.
Wszystkie
te narastające trudności spowodowały ogromną presję na wszystkich członkach
mojej rodziny. Bankierzy zaczęli żądać wcześniejszej spłaty pożyczek, a nawet
wysyłali powiadomienia do mnie i do poręczycieli. Już prawie dostaliśmy
zawiadomienie o zajęciu i licytacji domu. Nawet przyjaciel klienta, który dał
mi zaliczkę w wysokości 100.000 rupii, nalegał na jej zwrot. Bez ogródek kazał
mi sprzedać dom, przenieść się do wynajętego mieszkania i spłacić długi.
Stanowczo odmówiłem i powiedziałem: „Nigdy nie sprzedam domu. Jestem gotowy
znieść wszelkie trudności i z pewnością zwrócę ci pieniądze, jeśli tylko będę
mógł. Jeśli się nie zgadzasz, możesz skierować sprawę do sądu”.
W
latach 1984–1988 z powodu tych wszystkich bardzo trudnych okoliczności, ja i
moja rodzina, zwłaszcza dzieci, musieliśmy przejść przez wiele niedogodności.
Moje zdrowie się pogorszyło. Ale przez te pięć lat nie opuściłem comiesięcznych
darszanów Baby. Jedyna różnica polegała na tym, że moi przyjaciele-wielbiciele
pokrywali wszystkie wydatki z tym związane. W tym okresie ekstremalnych trudności
finansowych nie ujawniałem ich Babie. Czułem, że zdobyłem Babę i On jest we
mnie, w mojej krwi i oddechu. Wszystkie te zewnętrzne trudności są wynikiem
moich głupich działań i dlatego muszę je znosić. Jestem przekonany, że Baba
jest wszechwiedzący i będzie ingerował, jak zechce. Jak wielbiciel może decydować
o tym, kiedy i jak Baba ma działać? W tej trudnej sytuacji również roniłem łzy
szczęścia, ponieważ samo zdobycie Baby jest ogromnym bogactwem. Ci, którzy
zdobyli to bogactwo, nie będą obawiać się śmierci – „Mrityor Ma Amritam Gamaya (Od śmierci do nieśmiertelności prowadź
mnie)”. Kiedy pokonasz ten strach, życie ze wszystkimi jego wzlotami i upadkami
stanie się znośne. Wiele razy stajemy się niespokojni, zmartwieni, smutni i
boimy się choroby. Czy to wszystko nie wiąże się ze śmiercią? To nie oznacza,
że nigdy nie powinniśmy się martwić. Nasz pesymizm musi być jedynie
powierzchowny i nie można pozwolić, aby wniknął głębiej do naszego wnętrza, aby
nie stracić nadziei i być biernym. Nie może zanieczyszczać ani rujnować naszej
osobowości. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy wielka Boska Dusza, taka jak Baba,
zaprzyjaźni się z naszą duszą.
Pod koniec
1988 roku przeczytałem ogłoszenie, w którym zachęcano do składania podań na
stanowisko dyrektora Wydziału Prawa na Uniwersytecie w Kolhapur. To mi nie
pomogło, bo ta sama instytucja w 1984 roku dała mi notatkę służbową i przyjęła
moją rezygnację. Jak mogą mnie ponownie przyjąć? Nie składałem podania. Ku
mojemu zdziwieniu, gdy minął ostatni termin przyjmowania zgłoszeń, otrzymałem
wiadomość: „Proszę spotkać się jak najszybciej z rektorem Uniwersytetu”.
Poszedłem się z nim spotkać. Powiedział: „Spodziewaliśmy się twojego podania.
Chociaż go nie złożyłeś, poprosiliśmy Cię o przybycie po upływie terminu
składania podań. Czy mógłbyś ponownie objąć stanowisko dyrektora? Uważam, że
uczelnia nie może prawidłowo funkcjonować bez ciebie. Dam ci każde pozwolenie, o które poprosisz.
Co miesiąc będziesz mógł jeździć do Puttaparthi. Jeśli chcesz, wypełnij teraz
formularz”.
Dopiero
wtedy wypełniłem formularz zgłoszeniowy i przekazałem go rektorowi. Formalność
rozmowy kwalifikacyjnej ze wszystkimi pozostałymi kandydatami została
załatwiona przez zarząd. Wróciłem do Jaisingpur z poleceniem mianowania. W
związku z tym moja pensja na początku miała wynosić 5000 rupii miesięcznie.
Niespodziewanie, w ciągu czterech dni, mój drugi syn otrzymał informację o
przyjęciu do Banku Indii, w którym egzamin selekcyjny zdał cztery lata temu. W
ten sposób nagle nasz miesięczny dochód wzrósł o 8000 rupii. Nawet ilość pracy
dla klientów, od których pobieraliśmy zaliczki, wzrosła, a spłatę można było
łatwo uregulować. Dzięki takiemu wzrostowi naszych dochodów wszystkie pożyczki
zostały spłacone w ciągu roku.
Jednak nie
stałem się całkowicie wolny od długów. Od długu, który nazywam zmartwychwstaniem
dzięki „łasce Baby”, nie mogę się uwolnić. To również nie jest konieczne.
Nazywam to błogosławieństwo darem. Baba nigdy nie odbiera tego, co daje.
‒
tłum. E.GG.