Sai Sathya Sakha – Sai prawdziwy Przyjaciel – cz. 5

Abdul Razaak Baburao Korbu

Rozdział 5
Jeszcze jeden cud
     (Zanim opowiem pewne wydarzenia, muszę wyznać związaną z tym prawdę o moim życiu osobistym. Miałem dwie żony. Wszyscy żyliśmy razem szczęśliwie.)
      W drugim tygodniu grudnia 1982 roku pojechałem do Puttaparthi, aby wygłosić wykłady. Kiedy Baba pobłogosławił mnie pierścieniem, przestałem dyktować studentom z notatek. Ponieważ był grudzień, liczba zagranicznych wielbicieli rosła. Można było codziennie spotkać na werandzie prawie wszystkich zagranicznych autorów, którzy napisali książki o Babie. Nie wiem, jak Boże Narodzenie (25 grudnia) i Nowy Rok (1 stycznia) obchodzone są w Watykanie, ale ze sposobu, w jaki Baba celebruje te dwa święta w Puttaparthi, możemy zrozumieć, dlaczego miliony chrześcijańskich wielbicieli z całego świata wierzy, że Święta Dusza Jezusa Chrystusa zstąpiła na Ziemię w postaci Sai Baby. Z tego powodu setki tysięcy chrześcijańskich wielbicieli z niemal wszystkich krajów świata przybywają do Puttaparthi w grudniu i styczniu każdego roku. Muszę tutaj wspomnieć, że prawie wszyscy zagraniczni wielbiciele hojnie przekazują datki na projekty Baby i modlą się do Niego, aby przyjął je jako dowód powrotu duchowej siły i mądrości, które od Niego otrzymują. Wielu indyjskich wielbicieli nie zawsze jest tak hojnych i przyjeżdża jedynie po to, by coś zyskać.
     Był sobotni grudniowy wieczór i mój ostatni darszan. Baba wyszedł na werandę i przez dłuższy czas rozmawiał z obcokrajowcami, zwłaszcza z autorami książek. Następnie przeszedł na drugi koniec werandy, ponownie podszedł do nas i rozmawiał z wielbicielem siedzącym obok mnie. Najpierw pokłoniłem się do Jego stóp, a potem wróciłem do pozycji siedzącej, składając ręce. W pewnym sensie indyjscy wielbiciele stają się w grudniu obcokrajowcami! Baba odszedł kilka metrów dalej, wrócił i patrząc na mnie, powiedział głośno: „Abdul, przywieź swoją żonę w przyszłym miesiącu”. Potem odszedł i zaczął z kimś rozmawiać. Miałem wątpliwości ‒ którą żonę? Czy tą starszą czy tą młodszą, a może obie? Ale jak mogłem o to zapytać Babę w tym tłumie? Czy Baba wie, że jestem mężem dwóch żon? Czy zaakceptuje to, gdy się o tym dowie? Baba ponownie podszedł do mnie, pochylił się trochę do przodu i szepnął: „Drugą żonę”. Poczułem ulgę – było jasne, że Baba usłyszał wszystkie wątpliwości, które pojawiały się w mojej głowie!
      Podczas podróży powrotnej, tego niedzielnego popołudnia, rozpoczęła się gonitwa myśli. Po co Baba poprosił mnie, abym przywiózł moją drugą żonę? Dlaczego nie całą rodzinę? Dlaczego nie pierwszą żonę? Co ona poczuje? Czy moja druga żona, Naseem, zgodzi się przyjechać? Raczej niemożliwe. Jest ortodoksyjną muzułmanką, robi Namaz[1] pięć razy dziennie i uznaje jedynie Koran. Czy zgodzi się przyjechać do Puttaparthi? Baba nikomu niczego nie narzuca. Dlaczego więc upiera się przy mojej drugiej żonie? Czy nie wystarczy, że jestem wielbicielem? Nie, Baba nigdy nie czyni żadnej niesprawiedliwości, więc na pewno w tym przypadku musi mieć sekretny plan! Itp.
      Mój następny wykład na Uniwersytecie Baby miał odbyć się pod koniec trzeciego tygodnia stycznia 1983 roku. Ponieważ rezerwację biletów należy dokonać z tygodniowym wyprzedzeniem, poprosiłem moją drugą żonę Naseem, do mojego pokoju na tydzień przed wyjazdem i powiedziałem, że tym razem oboje pojedziemy do Puttaparthi. Powiedziała (w języku hindi): „Kto, ja? Towarzyszyć ci w drodze do tego miejsca i  oddawać cześć bożkowi? Nie mogę popełnić takiej zbrodni i nie chcę iść do piekła”. Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Nawet gdyby Baba miał mi coś powiedział, to nie lubiłem tego nikomu narzucać. Nigdy nie mówiłem nikomu o Sai Babie, ani nie narzucałem się komuś, kto podążał za swoją religią, Bogiem czy świętym. Baba surowo upominał w tej kwestii. W ciągu mojej dwudziestotrzyletniej kariery wykładowcy akademickiego nigdy nie powiedziałem moim kolegom ani studentom, że jestem wielbicielem Baby. W duchowości ważniejszy jest efekt końcowy, a nie przyczyna. Wszystkie przyczyny pochodzą od Niego, tylko z jednego źródła.
      Naseem jest głęboko wierzącą muzułmanką. Mogę też powiedzieć, że jest fanatyczką swoich przekonań, która wolałaby rozwód, niż brać udział w jakichkolwiek niereligijnych działaniach. Pomyślałem, żeby spróbować jeszcze raz. Ponieważ przez ostatnie dziesięć lat uczyłem „prawa muzułmańskiego”, wiem o „Koranie”[2] i „Hadisie”[3] znacznie więcej niż inni. Wywiązała się między nami następująca rozmowa.
Ja (w języku hindi): „Naseem posłuchaj mnie uważnie. Nie musisz w Puttaparthi chodzić do świątyni, wykonywać namaskar[4] przed Sathya Sai Babą lub kłaniać się do Jego stóp. Po prostu chcę, abyś mi towarzyszyła. Czyż nie jest tak, że mąż jest również Bogiem dla swojej żony?”.
Naseem: (ostro) „Nie cytuj Hadis dla swojej korzyści. Jak dotąd, nigdy nie prosiłeś mnie, żebym tam pojechała. Dlaczego mnie teraz zmuszasz?”.
Ja: „Nie zmuszam cię. Sam Sathya Sai Baba cię wezwał”. Nawet jeśli było to wbrew jej woli, imię Sathya Sai Baby spełniło swoje zadanie i odpowiedziała: „No dobrze, pojadę pod warunkiem, że przy nikim nie będę robić namaskar i nie pokłonię się nikomu do stóp”.
     W myślach modliłem się do Baby o przebaczenie i powiedziałem: „Munjur” (Zgadzam się).
       Zrobiłem z wyprzedzeniem rezerwację miejsc w autobusie i wyruszyliśmy w środowy wieczór, w trzecim tygodniu stycznia 1983 roku. Dotarliśmy do Puttaparthi następnego dnia po południu, zjedliśmy lunch, wykąpaliśmy się i udaliśmy się na darszan. Poinstruowałem ją, żeby usiadła po stronie żeńskiej, a kiedy podniosę rękę, musi wstać i udać się we wskazanym przeze mnie kierunku. Jeżeli Baba podejdzie do niej i zawoła ją, powinna natychmiast udać się na werandę. Po uważnym wysłuchaniu mojego polecenia, powiedziała: „Powtarzam ci jeszcze raz, nie zrobię namaskar”. Zapewniłem ją, że nie musi i powiedziałem: „Jak sobie życzysz”.
      Baba przyszedł. Najpierw poszedł na stronę żeńską, a potem na męską, w końcu przyszedł na werandę. Chociaż Baba zobaczył mnie po długim czasie, rozpoznał mnie i podszedł. Zrobiłem padanamaskar. Powiedział: „Wiem, że przybyła twoja żona” i odszedł.
       Drugiego dnia, czyli w piątek, udając się na wieczorny darszan, powtórzyłem żonie wszystkie instrukcje. Powiedziała: „W porządku. Ale powtarzam ci, że nie zrobię namaskar ani nie pokłonię się do niczyich stóp”. Poczułem, że skoro to wszystko działo się wbrew jej woli, Baba nie powinien był jej zapraszać!
       Baba wyszedł, spojrzał na mnie, poszedł na stronę męską, potem na żeńską, wrócił na werandę, stanął przy drzwiach i skinął na mnie. Ze złożonymi dłońmi poszedłem do Niego. „Zawołaj swoją żonę” – powiedział. Podniosłem rękę, dając jej znak, aby przyszła. Zobaczyłem jak wstaje spośród tłumu i idzie w stronę werandy. Och! Bardzo mi ulżyło. Właściwie to byłem pełen obaw czy przyjdzie. Jeśli ta kobieta nie przyszłaby, co miałbym zrobić? Ale jednak przyszła. (Wielkie błogosławieństwo Baby!) Weszliśmy do środka, a Baba zamknął drzwi i zaciągnął zasłonę. Pokłoniłem się do Jego stóp. Pogładził mnie ręką po plecach i polecił usiąść po prawej stronie Jego krzesła. Moja żona milczała, nie wykonała namaskar ani nie pokłoniła się do Jego stóp. Jednak na twarzy Baby gościł niebiański uśmiech, który tego dnia był bardziej widoczny. Baba nie zmaterializował wibhuti, chociaż to była Jego zwykła praktyka. Wydawało się, że jest w zupełnie innym nastroju.
Ja: „Baba, proszę, wybacz jej”. Moja żona, choć nie zna angielskiego, potrafi zrozumieć, co się mówi. Zrozumiała, dlaczego skierowałem tę prośbę do Baby, i spojrzała na mnie z dezaprobatą.
Baba: „Milcz. Za dużo mówisz”.
Zamilkłem. Poniżej podaję krótki opis rozmowy Baby z moją żoną w języku hindi.
Baba: „Jak się masz, moje bachchi (dziecko)?”.
       Moja żona nie miała ochoty odpowiadać, ale słowo „bachchi” sprawiło, że się otworzyła. Patrząc na podłogę, odpowiedziała: „U mnie wszystko w porządku”.
Baba: „Ile masz dzieci?”.
Naseem: „Czworo. Trzech synów i córkę”.
Baba: „Co oni robią?”.
Naseem: „Jeden praktykuje prawo. Dwóch studiuje. Córka zajmuje się medycyną”.
Baba: „Bardzo dobrze. Jestem bardzo szczęśliwy”.
      Moja żona poczuła się lepiej, ale ja dalej byłem niespokojny. Następnie Baba zwrócił się do mnie i zapytał o moje nauczanie na Uniwersytecie. Radził mi uważać w pracy na uczelni, gdyż w niedalekiej przyszłości mogę mieć problemy z zarządem. Powiedział również, że muszę zwiększyć swoją tolerancję i hart ducha. Słuchałem uważnie, ale nadal byłem bardzo niespokojny. Baba zaśmiał się nieco podstępnie. Musiał znać mój niespokojny stan umysłu, bo w przeciwnym razie dlaczego miałby się podstępnie śmiać?
Baba: „Abdul, powiedz Mi, jeśli czegoś ode Mnie pragniesz”.
Ja: „Nic, Baba. Ale…”.
     Zanim zdążyłem dokończyć zdanie, Baba dał mi znak ręką, żeby przestał mówić. Chociaż Baba zapytał mnie, nie byłem w odpowiednim stanie umysłu, aby odpowiedzieć. Naseem siedziała w pozycji medytacyjnej, z twarzą skierowaną w dół i obiema rękami złożonymi na kolanach.
Baba powiedział ponownie do mojej żony: „Meri bachchi! (moje dziecko)”. Było to bardzo wzruszające. Naseem uspokoiła się i po raz pierwszy podniosła głowę, aby spojrzeć na Babę. Baba zapytał ją: „Nie chcesz mieć własnego syna?”. Teraz całkowicie się uspokoiłem. Zadając to pytanie, Baba spojrzał w oczy Naseem, nie mrugając powiekami. Powszechnie wiadomo, że kiedy Baba mówi, Jego powieki poruszają się szybciej niż u innych. Naseem była oszołomiona, a jej wzrok był skierowany wyłącznie na Babę. Ta Boska komunia trwała krótko. Potem nagle, jakby ciągnięta jakąś niewidzialną siłą, upadła do stóp Baby i zmieniając zdanie płaczliwym tonem, powiedziała: „Mój Baba”. Całe jej ciało drżało. Obficie płakała i obmywała stopy Baby swoimi łzami! Już miałem się do niej zbliżyć i pomóc, ale Baba dał mi znak, żebym siedział cicho. Baba wziął chusteczkę, wytarł jej twarz i usta. Oprócz łkania Naseem panowała absolutna cisza.
     Po kilku minutach Baba powiedział: „Utho meri bachchi (podnieś się moje dziecko)”. Naseem zdołała się podnieść i usiadła. W dłoni trzymała róg szaty Baby, który leżał na podłodze. Baba położył rękę na moim lewym ramieniu i kazał mi usiąść obok żony, która wciąż szlochała. Nie przestając na mnie patrzeć, powiedział: „Ta pani jest od tej chwili w ciąży. Urodzi bardzo inteligentnego syna w ważnym dla kraju dniu. Urodzi jeszcze jednego syna w innym ważnym dniu”. Szczęka mi opadła i byłem zdumiony. Powoli powiedziałem: „Baba, lekarze potwierdzili…”. Baba uciął moje zdanie: „Jacy lekarze? Jestem Lekarzem lekarzy!”. Naseem i ja zrozumieliśmy i oboje ponownie upadliśmy do Jego stóp. W ten sposób Naseem dwukrotnie odmówiła modlitwę „Sai Namaz”.
     Następnie Baba rozkazał nam: „Ab utho (wstańcie)”, ale wstawaliśmy z trudem. Baba zmaterializował wibhuti na swój niepowtarzalny sposób, włożył je w moją wyciągniętą dłoń i poinstruował mnie: „Sab bachchi ko do (daj wszystko Mojemu dziecku)”. Zrobiłem tak, jak zalecił Baba, a ona wszystko zjadła. Po czym ja zlizałem resztki wibhuti, które przykleiło się do mojej dłoni. Następnie Baba wręczył nam gotowe paczuszki wibhuti i wszyscy wyszliśmy na werandę. Stamtąd, nie rozmawiając z nikim po drodze, wróciliśmy do pokoju.
     Jako wstęp do tego Boskiego dramatu muszę opowiedzieć wcześniejsze wydarzenia. Około osiem lat temu poślubiłem drugą żonę, Naseem. Ponieważ przez długi czas nie mogła zajść w ciążę, konsultowaliśmy się z ginekologami w Kolhapur, którzy stwierdzili, że nie ma możliwości, aby zaszła w ciążę ze względu na niedrożność jajowodów oraz ujemny wskaźnik krwi RH. Mimo to kontynuowaliśmy jej leczenie u dr Nagavkar i dr Meena Maladkar. Naseem kochała moją pierwszą żonę i jej czwórkę dzieci bez żadnych zastrzeżeń. Dzieci również ją kochały. Dlatego, gdy Baba zapytał: „Ile dzieci?”, była w stanie odpowiedzieć stanowczo: „czworo”. Ponieważ była to nieprawda, a Baba nic na ten temat nie mówił, poczułem się nieswojo, ale nie miałem wątpliwości co do Jego wszechwiedzy. Kolejną kwestią do rozważenia było to, że przed wyjazdem do Puttaparthi odwiedziliśmy panią dr Meenatai, która zaproponowała w przyszłym miesiącu, tj. w lutym, próbę sztucznego zapłodnienia.
     Drugiego dnia po powrocie z Puttaparthi poszedłem do pani dr Meenatai i powiedziałem jej, że Naseem jest w ciąży i urodzi syna, a później drugiego syna. Meenatai spojrzała na mnie z powątpiewaniem, ponieważ dokładnie zbadała Naseem tuż przed naszym wyjazdem do Puttaparthi. Nawet jej cykl menstruacyjny przypadał na koniec stycznia. Następnie opowiedziałem dr Meenatai co wydarzyło się w Prasanthi Nilayam. Ona i członkowie jej rodziny byli wielbicielami Sai Baby z Shirdi. Była podejrzliwa wobec Sathya Sai Baby. Powiedziała jednak: „Zgadzam się, że jest to możliwe jedynie przy użyciu sankalpy (woli) Awatara. Radzę nie ujawniać tego, dopóki nie przekonają nas odpowiednie badania medyczne. Kto wie? Możesz się rozczarować”.  Zgodziłem się z nią. Jednakże biorąc pod uwagę moje dotychczasowe obserwacje i doświadczenia związane z sankalpą (wolą) Baby, byłem pewien, że wcale się nie rozczarujemy. W ciągu następnych dwóch lub trzech dni ogłosiłem tę wiadomość wszystkim członkom mojej rodziny, krewnym, bliskim przyjaciołom i ich żonom. Nikt z nich, łącznie z przyjaciółmi, którzy są wielbicielami Baby i ich żonami, nie pochwalali mojego pośpiechu. Obawiali się, że jeśli tak się nie stanie, Baba może zostać zniesławiony. Nie zgodziłem się z nimi i powiedziałem: „Tu nie może być żadnego zniesławienia. Jeśli to, co powiedział Baba, okaże się nieprawdziwe, świat będzie wiedział, że Baba nie jest wszechmocny. W takim przypadku nawet ja będę musiał wszystko przemyśleć”.
     W wyznaczonym dniu zabrałem Naseem do kliniki Apeksha w Kolhapur. Po przeprowadzeniu niezbędnych badań lekarskich poinformowano nas: „Ciąża została potwierdzona klinicznie”.
     Natychmiast przekazałem tę wiadomość dr Meenatai. Zamiast mi pogratulować, wyraziła chęć dowiedzenia się więcej o Sathya Sai Babie!
Wieść o tym cudzie dokonanym przez Babę rozeszła się wśród wszystkich Jego wielbicieli przebywających w Sangli i Kolhapur. Kiedy w pierwszym tygodniu lutego 1983 r. odwiedziłem Prasanthi Nilayamin, Baba nie spojrzał na mnie. Miałem tą dobrą wiadomość podczas mojej następnej wizyty, w drugim tygodniu marca 1983 r., jednak Baba nie przyszedł w czwartek na wieczorny darszan. Następnego dnia, w piątek, Baba podszedł do mnie podczas wieczornego darszanu. Pokłoniłem się do Jego stóp. Kiedy już chciałem przekazać tę wiadomość, Baba powiedział: „Wiem, że jesteś bardzo szczęśliwy i Naseem również jest szczęśliwa. To się nazywa „Manushya Swabhav” (natura ludzka). Przyprowadź chłopca sześć miesięcy po jego urodzeniu. Przeprowadzę ceremonię nadania imienia i wtedy przyprowadź wszystkich członków rodziny. Nie zapomnij zabrać ze sobą swojej pierwszej żony”.
     Bóle Naseem zaczęły się 1 października i została przyjęta do szpitala położniczego u dr Meenatai. Ponieważ w ciągu dnia do porodu nie doszło, dr Meenatai zdecydowała się na cesarskie cięcie. Trochę się martwiła, czy w razie potrzeby zdobędzie odpowiednią krew, ponieważ 2 października był świętem ‒ rocznicą urodzin Mahatmy Gandhiego, a następny dzień, niedziela, również był dniem wolnym od pracy. Gdzie znajdziemy dawcę z jej grupą krwi RH minus? Z wielkim trudem udało nam się zdobyć pół butelki krwi ze szpitala Pramila Raje. Dr Meenatai, doświadczona i wykwalifikowana ginekolog, wahała się, czy przeprowadzić operację. W końcu powiedziałem: „Proszę, wykonaj cesarskie cięcie. Cokolwiek ma się wydarzyć, to się stanie”. Zrobiła to i urodził się chłopczyk. Co zaskakujące, krwawienie było nieznaczne. Po tym doświadczeniu zdałem sobie sprawę, że wszystko było życzeniem i wolą Baby i wydarzyło się zgodnie z Jego planem. Cóż mogę więcej powiedzieć poza tym, że jest to metoda Baby sprawdzająca oddanie, cierpliwość i wytrwałość wielbiciela!
     W ten sposób, zgodnie z sankalpą (wolą) Baby, Naseem urodziła swojego pierwszego syna 2 października, w setną rocznicą urodzin Mahatmy Gandhiego – w dniu ważnego święta narodowego. Sześć miesięcy po narodzinach zabraliśmy chłopca do Prasanthi Nilayam na ceremonię nadania imienia. Była ze mną moja matka, obie żony, trzech synów, córka, najstarsza synowa, wnuczka, kilku przyjaciół wielbicieli i oczywiście mały chłopiec – w sumie około 35 osób. W piątek Baba udzielił nam wszystkim grupowego interview. Podczas osobistej rozmowy Baba przemówił do nas i doprowadził wszystkich do płaczu. Rozpoznał moją starszą żonę, posadził ją z Naseem i powiedział, abym usiadł pomiędzy nimi. Następnie podszedł do mojej starszej żony, zmaterializował w stylu muzułmańskim złotą mangala sutrę (naszyjnik pomyślnego małżeństwa) i poprosił, abym założył go na jej szyję, co zrobiłem. Następnie podszedł do Naseem, zmaterializował podobny złoty naszyjnik, ale trochę większy (na miarę jej wymiarów) i poprosił, abym założył go na jej szyję, co również zrobiłem. W ten sposób ponownie pobraliśmy się, co Baba nazywa „duchowym małżeństwem dusz”. Baba ponownie wykonał okrężny ruch dłonią, stworzył mały złoty medalik z łańcuszkiem i poinstruował Nassem, aby założyła go na szyję synka. Następnie kazał nam poczekać, poszedł do sąsiedniego pokoju, wrócił z dwoma jedwabnymi sari w różnych kolorach i podarował każdej z moich żon. Żartobliwie powiedział: „Te są z fabryki”.
    Zwracając się do mnie, zapytał: „Jakie imię chcesz nadać swojemu synowi?”. Odpowiedziałem: „Baba, on jest Twoją sankalpa putrą (zrodzony z Twojej woli). Proszę, wybierz mu imię”. Odpowiedział: „Masz rację. To jest Mój dar. Prezent Sai. Prezent oznacza baksh. Niech więc będzie „Sai Baksh”. Nasze oczy napełniły się łzami radości. Następnie Baba zmaterializował garść wibhuti, rozdał wszystkim, a następnie rozdał gotowe paczuszki wibhuti. Zwracając się do nas wszystkich, powiedział głośno:

    „Kiedy jesteście szczęśliwi, Ja jestem szczęśliwy. Wasze szczęście jest Moim szczęściem. Nie ma innego powodu, dla którego miałbym być szczęśliwy. Dziś jestem bardzo szczęśliwy. Błogosławię was wszystkich”.

     Podobne cuda miały miejsce w życiu przyjaciół ‒ wielbicieli Sai, w wyniku których w ich życiu duchowym zaszły fenomenalne zmiany. Byłem świadkiem tych wszystkich cudów i zmian. Opisywanie ich tutaj będzie jednak nie na miejscu. Po ceremonii nadania imienia miały miejsce inne wydarzenia.
Baba rozmawiał w osobnym pokoju z moim najstarszym synem. Nic nie zmaterializował dla niego (Cud nr 1). Mojemu drugiemu synowi podarował piękny zegarek na rękę i ostrzegł go: „Jeśli pójdziesz złą ścieżką, zegarek się zatrzyma”. Po kilku dniach zegarek stanął i nadal nie działa (Cud nr 2).
     Trzeciemu synowi dał pióro i powiedział podobnie. Po kilku dniach pióro przestało pisać na zawsze (Cud nr 3). Baba zapewnił moją córkę, że jej życzenie się spełni. Długo potem jej małżeństwo między-kastowe zostało zawarte zgodnie z jej życzeniem. Powiedziała, że jej pragnienie zostało spełnione jedynie dzięki błogosławieństwu Baby (Cud nr 4).
Podczas powyższych wydarzeń moja synowa musiała siedzieć na zewnątrz z płaczącym dzieckiem. Była też w drugim miesiącu ciąży. Kiedy wspomniałem o tym Babie, powiedział: „Spotkam się z nią jutro”. W związku z tym Baba przeprowadził z nią rozmowę następnego dnia. Później, o czasie, urodziła chłopca, któremu nadaliśmy imię Abdul Sai (Cud nr 5).
    Tarabai, nasza służąca, również brała udział w interview. Siedziała w kącie za nami i nasza duma kazała nam ją ignorować. Została zatrudniona w naszym domu jako służąca i pracowała do późnej starości. Jak my, osoby zamożne, mieliśmy pamiętać o niej będąc na audiencji u Swamiego? Ale Baba to Baba! Znał jej wartość jako integralną część naszej rodziny. Zaprosił ją do osobnego pokoju i przez stosunkowo długi czas rozmawiał z nią. W ten sposób Baba przekazał nam wszystkim ważne przesłanie na temat wartości ludzkich. Czułem, że zasługujemy na lanie. Dużo później zapytałem ją mimochodem: „Tarabai, o czym Baba mówił ci tak długo?”. Odpowiedziała: „Baba najpierw ogólnie wypytywał o moją rodzinę i powiedział jak mam się zachowywać i przyjąć duchowy sposób życia poprzez bhakti margę (ścieżkę oddania). Poinstruował mnie, abym dobrze opiekowała się moim starzejącym się mężem, dobrze wychowywała syna i pobłogosławił mnie, mówiąc, że moje córki wyjdą za mąż w odpowiednim czasie itp.”. (Cud nr 6)
    Tarabai nie pracuje już w naszym domu ze względu na swój wiek. Jest szczęśliwa, że błogosławieństwa Baby się spełniły. Syn jest wykształcony i ma dobrą pracę. Jej córki są zamężne, a mąż cieszy się dobrym zdrowiem. Mieszka szczęśliwie w domu, który zbudował jej syn wraz z całym potomstwem. Każdego dnia niezmiennie oddaje cześć Babie.
    Naseem urodziła drugiego syna, 19 listopada 1984 r., a 19 listopada to data urodzin Indiry Gandhi! Dr Meenatai i tym razem musiała przeprowadzić cesarskie cięcie i również nie doszło do krwawienia. Ceremonia nadania imienia odbyła się w naszym domu i zgodnie z życzeniem Baby chłopiec otrzymał imię Sai Kalam. Baba sprawił, że wszystkie wyżej wymienione zdarzenia miały miejsce w piątki. Chociaż czwartki obchodzone są jako święte dni Baby, Baba nie kładzie na to nacisku. Ale my wiemy, dlaczego były to tylko piątki. Należy zrozumieć, że cokolwiek robi Baba, ma jedynie na celu uszczęśliwienie Jego wielbicieli.

****

    Nie tylko dzisiaj, ale kiedykolwiek, zrozumienie Mojej prawdziwej natury przekracza możliwości kogokolwiek, bez względu na to, jak bardzo by się starał, jakimikolwiek środkami i przez jaki okres czasu.
‒ Śri Sathya Sai Baba
‒tłum. E.GG.
[1] Namaz – muzułmańska rytualna modlitwa, którą odmawia się pięciokrotnie w ciągu doby. Celem jest uzyskanie błogosławieństwa Allaha.
[2] Koran – święta księga Islamu, która powstała w latach 610-632, objawiona fragmentami prorokowi Mahometowi przez archanioła Dżibrila (biblijny Archanioł Gabriel).
[3] Hadis – zapis czynów i wypowiedzi Mahometa, najważniejsze po Koranie źródło muzułmańskiej moralności i prawa.
[4] Namaskar – powitanie, gest szacunku przez złożenie dłoni w okolicy serca i pochylenie głowy.

Zaćma

     Chciałbym opowiedzieć o cudownym wydarzeniu, które miało miejsce we wczesnych latach. Moja ciocia miała zaćmę. Swami poradził jej, aby poddała się operacji. Przyjechała więc do Bangalore i została u mnie, ponieważ poproszono mnie, abym się nią zaopiekował. Kiedy ustalono datę zabiegu, odmówiła poddania się operacji bez wibhuti i błogosławieństwa Swamiego, więc czekaliśmy. Pewnego dnia w moim domu zadzwonił telefon i odebrała moja ośmioletnia córka. Dzwonił Swami z Puttaparthi i zapytał: „Geeta, czy to ty?”. Odpowiedziała: „Swami, tak, to ja”. Pytał dalej: „Czy starsza pani skarży się na twojego ojca?”. To był wszechwiedzący i wszechobecny Swami, który nie lubi narzekania. Mówił nam: „Wasza miłość do Mnie doprowadzi Mnie do was, gdziekolwiek jestem”.
      Następnie poprosił Geethę, aby położyła telefon na papierze. Kiedy to zrobiła, przez telefon zaczęło na papier wysypywać się wibhuti! Wszystko to wydarzyło się dzięki wierze mojej cioci w Swamiego. Jest to jedno z naszych bezpośrednich doświadczeń związanych z manifestacją Jego boskości. Zna każdego z nas i tak naprawdę jest esencją każdej istoty.
 ‒ dr R.S. Padmanabhan
- tłum. E.GG.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.