Bliskie spotkania z boskością

Sandipani Chatterjee

   To nie przypadek, że urodziłem się w sześćdziesiątych latach XX wieku i także to nie przypadek, że dołączyłem do college'u Swamiego. Patrząc wstecz na to, czego nauczyłem się u stóp Boskiego Mistrza i myśląc o rozmowach z Nim i kontakcie mentalnym, przeszywają mnie ciarki, a moje oczy zachodzą łzami wdzięczności.
   Każdy kto doświadczył bliskiego spotkania z Boskością, otrzymał swoje własne przesłanie, którym może się dzielić. Doświadczenia takie mogą ujawnić i potwierdzić wielkość Boskości Sai. Jest taki napis umieszczony na nagrobku T. S. Eliota: „Mieliśmy doświadczenie, ale straciliśmy jego znaczenie”. Często nie jesteśmy wystarczająco wrażliwi, aby pojąć znaczenie przeżytego doświadczenia, ani nie jesteśmy w stanie dostrzec jego prawdziwych następstw i staje się ono jedynie zapisem w plikach pamięci naszych mózgów.
Bhagawan, Boski Mistrz w Swoim nieskończonym współczuciu i miłosierdziu pozwala nam odczuć Swoją boskość poprzez różne doświadczenia, które nam zsyła. Postaram się w tym krótkim artykule podzielić z czytelnikami kilkoma doświadczeniami, które były dla mnie wielkimi odkryciami oraz wielką radością.
   Nasz ukochany Bhagawan powiedział: „Jestem w tobie, wokół ciebie, za tobą, przed tobą”. Poniższe relacje potwierdzają to najbardziej zdumiewające oświadczenie Sai Awatara.
    Jakiś czas temu, podczas obchodów święta Daśary, Bhagwaan był bardzo łaskawy spędzić trochę czasu z grupą wybranych przez Siebie chłopców. Chciał, aby przemawiali na wieczornym spotkaniu. Miałem szczęście być jednym z nich. Podczas jednego z tych bliskich spotkań, gdy Bhagawan do nas przemawiał, kilku z nas dostąpiło wyjątkowego przywileju oddania czci stopom Pana (padasewa). Ja też miałem tę niepowtarzalną okazję. Kiedy z miłością masowałem Jego boskie stopy, których pragnie cały Wszechświat, nagłe przyszła mi do głowy myśl. Poprzedniego wieczoru, Swami przemawiając o bhakti ‒ wielbieniu Pana, podał przykład idealnego wielbiciela, pana Lakszmi, który wykonuje padasewę jako akt oddania. Powiedział też, że nie ma nikogo takiego jak on, kto w tak wyjątkowy sposób pielęgnuje i służy stopom Pana. Próbowałem porównać swoje oddanie do oddania pana Lakszmi. Zastanawiałem się: Czy jestem tak samo wdzięczny? Czy wykonuję ten rytuał  bez żadnych światowych myśli? Ledwie skończyłem, Bhagawan „usłyszał” moje myśli. Mówiąc coś, nagle w środku zdania zatrzymał się i spojrzał na mnie. Byłem tym bardzo zaskoczony, chociaż pamiętałem o tym co Swami powiedział: „Jestem w Tobie”.
    Była noc Deepawali (święto światła). Swami pozwolił mi wziąć udział w pokazie fajerwerków. Kiedy w żeńskim skrzydle kompleksu puszczaliśmy sztuczne ognie, Swami siedział na werandzie wraz z innymi chłopcami i oglądał przedstawienie. Nagle zobaczyłem bardzo potężny błysk światła i usłyszałem ogłuszającą eksplozję. Instynktownie odwróciłem się w prawo i nagle stanąłem twarzą w twarz ze Swamim. Widziałem Jego boską postać, ale efekt eksplozji fajerwerku mnie oszołomił. Na chwilę ogłuchłem, pociemniało mi przed oczami. Po pewnym czasie kiedy minął szok przestałem wyraźnie widzieć. Myślałem, że mam brudne okulary, a kiedy je zdjąłem, aby wyczyścić szkła, ku mojemu zdumieniu stwierdziłem, że wewnętrzna powierzchnia lewego szkła jest głęboko pęknięta. Dziwiłem się, że pęknięciu uległa wewnętrzna część, a nie zewnętrzna. Oznaczało to, że w małej przestrzeni pomiędzy moim okiem a szkłem nastąpiła eksplozja. Była tak potężna, że grube cylindryczne szkło (-7 dioptri) pękło, ale nie uszkodziło delikatnej gałki ocznej. Wszechopiekuńczy Pan dał mojemu oku kolejną szansę na darszan Jego pięknej formy.
   Był czas wakacji i wracałem z bratem do domu. W Bangalore, po wyjściu z autobusu udaliśmy się w stronę dworca kolejowego. Nie wynajęliśmy tragarzy, więc dźwigaliśmy sami swoje bagaże. Mój brat niósł w rękach dwie walizki, a na plecach torbę. Stał na skrzyżowaniu, gdzie spotykały się trzy drogi. Ledwo wszedł na drogę, aby przejść na drugą stronę, zauważył z lewej strony pędzący samochód typu Ambasador, a jednocześnie po jego prawej stronie pojawił się autobus komunikacji miejskiej, za którym jechał następny autobus. Mój brat został złapany w pułapkę szalejącego ulicznego ruchu. Wszystkie trzy pojazdy pędziły w jego kierunku, nerwowo trąbiąc klaksonami. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że ogarnął go strach i stanął jak wryty. Nagle z tyłu poczuł potężne pchnięcie. Uderzenie było tak silne, że się zachwiał i wtedy potykając się ruszył do przodu. Biegł z dwiema walizkami w ręku i torbą na plecach próbując utrzymać równowagę oraz kontrolować swoje ruchy, ale im bardziej się starał, tym bardziej się potykał, aż zdał sobie sprawę, że przeszedł przez ulicę. Wszystkie trzy pędzące pojazdy minęły go jednocześnie w odległości kilku centymetrów. I czyż nie potwierdziły się słowa Swamiego: „Jestem za tobą”.
    Kilka lat temu pojechaliśmy na krótkie wakacje do Darjeeling. W ostatnich dniach naszego pobytu separatystyczny działacz z Darjeeling, w ramach swojej agitacji na rzecz odrębnej ojczyzny, wezwał do strajku. Wszyscy turyści zostali pozostawieni samym sobie. Nie było żadnego transportu, wszystkie sklepy były pozamykane. Kilka hoteli, które miały własne restauracje, obsługiwało tylko swoich gości. Nasze zapasy kurczyły się w zatrważającym tempie. Już drugiego dnia musieliśmy żywić się tylko chlebem i dżemem. W miejscu zwanym Kurseong doszło do strzelaniny z policją, co rozzłościło agitatorów. Zajęli jeszcze bardziej zdecydowane stanowisko. Grozili, że spalą każdy pojazd wyjeżdżający z Darjeeling. Tej nocy jeden z członków naszej rodziny miał sen, w którym widział, jak samochodem opuszczamy Darjeeling, a Swami jedzie przed nami innym samochodem. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że w Kurseong złagodzono godzinę policyjną, ale transport nie był jeszcze dostępny. Ludzie poradzili nam, abyśmy jakoś wymknęli się z miasta, gdyż wieczorem sytuacja może się pogorszyć. Straciliśmy nadzieję i modliliśmy się do Swamiego. Nagle około godziny 12:00 przyjechała taksówka i jeep. Natychmiast zarezerwowaliśmy taksówkę, chociaż kierowca zażądał astronomicznej kwoty. Gdy już wszystko zostało przygotowane do odjazdu, kierowca zmienił zdanie i powiedział, że pewien urzędnik państwowy musi jechać tą taksówką, a my możemy jechać jeepem. W godzinie zagrożenia wszystko było do zaakceptowania. A w tym czasie zagrożenie rzeczywiście było ogromne i taka oferta była do przyjęcia. Tak więc jedenaście osób zostało stłoczonych w jeepie. Mieliśmy podążać za taksówką. Wyjechaliśmy z Darjeeling o 12:30 prawie nie mając w baku benzyny. W miejscu zwanym Ghum agitatorzy zatrzymali nasz konwój i poprosili nas o powrót do Darjeeling. Mieli kurki (rodzime noże), żelazne łańcuchy, butelki i puszki napełnione naftą. Grozili nam, że spalą pojazdy. Samochód z przodu miał naklejkę ze zdjęciem ukochanego Swamiego i dzięki niej dotarliśmy w bezpieczne miejsce. Marzenie się spełniło: „Jestem przed tobą”.
   Raz za razem z wielką cierpliwością, jaką posiada Pan, przypomina nam poprzez takie doświadczenia, abyśmy przez cały czas odczuwali i uświadamiali sobie Jego obecność. Jednak my, z naszymi ludzkimi ograniczeniami, nie spełniamy Jego oczekiwań i w takich chwilach wpatrujemy się jedynie z wdzięcznością w Jego błyszczące oczy lub pożądane Lotosowe Stopy. Nawet dla nas studentów niech to będzie modlitwą, abyśmy zawsze i w każdych okolicznościach o Nim pamiętali.

Jestem wokół ciebie

  - tłum. E.GG.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.