Sai – jedyne schronienie
Janardhanan
K.
Mamy
ogromne szczęście żyć w czasach, kiedy Najwyższy Pan – Bhagawan Śri Sathya Sai
Baba jest w ludzkiej postaci i możemy Go doświadczać i być świadkami Jego lil (boskiej gry), przez które objawia
Swoją boskość. Łaska Jego jest nieograniczona i dosięga codziennie wiele osób,
w różnych miejscach na całym świecie. Te lile,
które są udokumentowane, stanowią jedynie ułamek całości, gdyż uchwycenie całej
gamy Jego mocy i chwały przekracza ludzkie możliwości pojmowania.
Najbardziej
znaczącą cechą Jego Boskości jest bezinteresowna Miłość do całego Jego
stworzenia. Będąc Stwórcą zarówno rzeczy ożywionych, jak i nieożywionych, Jego
obowiązkiem jest chronić i podtrzymywać, troszczyć się i uzdrawiać, poprawiać i
pocieszać, a przede wszystkim obdarzać Swoją Miłością, która jest większa niż
miłość tysiąca matek razem wziętych. Bhagawan odpowiednio reaguje na szczere
wołanie poszukujących, śpiesząc im z pomocą.
Niezliczone
są doświadczenia wielbicieli, którzy cieszyli się Jego Boską interwencją i
łaską w chwilach rozpaczy. Dzieląc się z innymi swoimi bezcennymi
doświadczeniami, każdy może stać się narzędziem w Jego misji szerzenia miłości
i pokoju na świecie. Poniżej znajduje się jedno z takich doświadczeń, które
sprowadziło rodzinę do kochającej owczarni Pana, gdy Baba odpowiedział na krzyk
wielbiciela Pana Subramanya.
Biedny
urzędnik państwowy wydał swoją córkę za mąż za kierowcę zmotoryzowanej rikszy z
sąsiedniego miasta. Niestety, małżeństwo zostało zawarte bez uprzedniego, odpowiedniego
sprawdzenia pana młodego, który okazał się nałogowym pijakiem. Cały swój
codzienny zarobek wydawał na alkohol i wracał do domu późnym wieczorem zupełnie
pijany. Po pijanemu kłócił się z żoną i często ją bił. Pewnej nocy, po
pijanemu, rzucił ich jedyne dziecko na podłogę trzymając je za nogi, powodując
w ten sposób trwałe uszkodzenie mózgu. Wszelkie wysiłki żony, mające na celu
zmianę jego postępowania, nie przyniosły skutku.
Pewnej
nocy, gdy jego córka czekała w domu, aby doświadczyć kolejnej napaści i
nieprzespanej nocy, usłyszała, jak jej mąż wyjawia swojej matce niegodziwy plan
zabicia jej w nocy, poprzez oblanie naftą i podpalenie. Zamierzał później
zgłosić na policję, że żona zginęła podczas gotowania jedzenia na kuchence naftowej.
Zdając sobie sprawę z zagrożenia życia, po cichu wymknęła się z domu tylnymi
drzwiami, wsiadła do pociągu i dotarła do domu rodziców.
Widząc
jej opłakany stan, rodzice pogrążyli się w smutku. Usiedli przed ołtarzem i
płakali, ponieważ nie mieli nikogo, kto mógłby im pomóc, ani nadziei, poza
łaską Pana Subramanya, na ocalenie córki. Ojciec nie ruszając się z miejsca modlił
się przez całą noc. Bardzo wcześnie następnego ranka, gdy jego żona i córka
mocno spały, zauważył, jak Pan Subramanya wyłania się z obrazu i staje przed
nim w całej okazałości! Nagle zmienił się w Bhagawana Śri Sathya Sai Babę i przemówił
do niego słodkim i delikatnym głosem: „Nie martw się już więcej. Zaopiekuję się
twoją córką”. Z urzekającym uśmiechem Bhagawan pobłogosławił go Abhayahastą (uniesieniem rąk) i
zniknął.
Pamiętamy
zapewnienie Baby, że ilekroć zanoszone są do Boga szczere modlitwy, bez względu
na to jakim imieniem Go wzywamy, wszystkie takie modlitwy docierają do Niego, a
On odpowiednio reaguje. Zatem Baba, Pan wieku Kali, odpowiedział tej rodzinie
jedynie dlatego, aby ujawnić, iż On i Pan Subramanya to jeden i ten sam Bóg, a
teraz Jego obowiązkiem było przyjście im z pomocą.
Następnie
ojciec zwrócił się do prawnika z prośbą o rozwód dla swojej córki. Prawnik był
zaskoczony, słysząc od ojca powyższą historię. Chciał
się upewnić, czy doświadczenie jego klienta było rzeczywistością, czy iluzją. Zapytany,
czy kiedykolwiek widział osobiście Sai Babę w Puttaparthi lub Brindawan, klient
odpowiedział: „Nie, proszę pana! Nigdy nie byłem w Puttaparthi ani w Brindawan!
Zobaczyłem Go po raz pierwszy tej nocy, kiedy Pan Subramanya przemienił się w
Sathya Sai Babę i stanął przede mną jak żywy! Miałem szczęście, że otrzymałem
Jego darszan i mam nadzieję, że Baba zaopiekuje się moją córką”.
Od
tej pory rodzina nie miała więcej zmartwień. Wydarzenia, które potem nastąpiły,
uczyniły członków tej rodziny zagorzałymi wielbicielami Bhagawana. Ku wielkiemu
zaskoczeniu prawnika, sprawa została rozstrzygnięta na korzyść dziewczyny nawet
bez procesu i rozprawy sądowej. Po uzyskaniu ochrony prawnej córka została pobłogosławiona
stałą pracą rządową i żyje szczęśliwie z rodzicami, dozgonnie wdzięczna
Bhagawanowi za uratowanie jej życia.
Bhagawan
głosił przy wielu okazjach, że ludzie mogą zginąć z powodu braku wiary w Boga,
ale mając wiarę, nikt nigdy nie zginie. Istnieją niezliczone przykłady Jego
boskich lil (gier), które stanowią
świadectwo deklaracji Pana. Charakterystyczną cechą tych lil są „próby”, które poprzedzają Jego obfite błogosławieństwa udzielane
nielicznym szczęśliwcom, którzy pomyślnie przejdą te „próby”.
Jedną
z takich szczęśliwych osób był sołtys wioski Neermullai Kuttai w Salem Taluk w
stanie Tamil Nadu. Był zagorzałym wielbicielem Bhagawana. Chociaż nie miał
szczęścia cieszyć się fizyczną bliskością Bhagawana, jego wiara w Niego rosła z
czasem. W miarę upływu lat postanowił mieć co miesiąc przynajmniej jeden
darszan Bhagawana, gdziekolwiek Baba by się nie znajdował.
Pan
Neermullai Kuttai od dawna pragnął odbyć pielgrzymkę po północnych Indiach.
Któregoś dnia pomyślał, że nie powinien dłużej zwlekać z pielgrzymką, gdyż ze
względu na swój podeszły wiek może później nie być w stanie odbyć tak trudnej
podróży. Mając to na uwadze, postanowił wybrać się na pielgrzymkę po północnych
Indiach, w ramach wycieczki zorganizowanej przez biuro podróży. Aby zapewnić
sobie błogosławieństwo Swamiego na dzień przed wyruszeniem na pielgrzymkę, udał
się do Brindavan w Whitefield, gdzie mógł jedynie na odległość otrzymać darszan
Bhagawana. A kiedy tam się znalazł natychmiast z jego serca popłynęła cicha
modlitwa: „Baba! Jutro rozpoczynam od dawna upragnioną pielgrzymkę po
północnych Indiach. Jestem stary i wybieram się sam. Nie znam nikogo. Proszę,
bądź zawsze ze mną. Proszę, pomóż mi wrócić cały i zdrowy”. A gdy tak się
modlił, zobaczył, jak Bhagawan podniósł dłonie w geście abhayahasty w jego stronę. Był szczęśliwy, że Bhagawan go
pobłogosławił.
Z
wielkim przekonaniem, że Bhagawan jest z nim i opiekuje się nim, sołtys
odwiedził wiele miejsc kultu podczas swojej podróży po północnych Indiach. We
wszystkich tych miejscach modlił się do Bhagawana, nieświadomy zbliżającej się
„próby”, z którą miał się zmierzyć. Pewnego dnia odwiedzili świątynię, która
była bardzo zatłoczona pielgrzymami. Kiedy sołtys zakończył swoją modlitwę i
wyszedł ze świątyni, był już dość późny wieczór. Nie tracąc czasu poszedł
odebrać buty, ale nie mógł ich znaleźć. Nagle, kiedy je szukał, zdał sobie
sprawę, że wszyscy jego współpasażerowie opuścili to miejsce. Myśląc, że mogli
już wsiąść do autobusu, pospieszył w tamtym kierunku.
Zrobiło
się już ciemno i wraz z rosnącym napięciem nie mógł sobie przypomnieć, gdzie
znajduje się autobus, ani gdzie są towarzysze jego podróży. Kiedy desperacko
szukał, zobaczył, że autobusy ruszyły. Gdy stracił nadzieję, że zdąży na
autobus wpadł w panikę i zaczął wzywać pomocy. Ale nikt nie mógł zrozumieć, o
co prosił. Porzucony, bez swoich rzeczy, w nieznanym miejscu, czekał z
nadzieją, że ktoś przyjdzie i zabierze go z powrotem do autobusu, ale nikt się
nie pojawił. W desperacji pomyślał o Bhagawanie i zaczął Go obwiniać: „O Baba!
Co się dzieje? Czyż nie prosiłem Cię o pomoc przed rozpoczęciem pielgrzymki?
Czyż nie mówiłem Ci, że jestem stary i nie mam nikogo, kto by się mną
zaopiekował? Spójrz teraz na moją trudną sytuację. Czy w ten sposób troszczysz
się o swoich wielbicieli? Polegałem tylko na Tobie. Zrozum moją sytuację.
Zgubiłem mój autobus, straciłem swój bagaż i dokąd teraz pójdę i jak wrócę?
Opuściłeś mnie!”. Chociaż obwiniał Bhagawana, nie stracił wiary, gdyż w głębi
serca nadal czuł, że tylko Bhagawan może przyjść mu na ratunek. Być może
Bhagawan był zadowolony z jego oddania i wiary. Kiedy zaczął płakać, nagle
poczuł delikatny dotyk na plecach.
Odwracając
się, zobaczył nieznajomego, który mówił do niego uspokajającym głosem w płynnym
tamilskim języku: „Szukasz autobusu? Nie martw się. Wiem, gdzie on jest. Będzie
na ciebie czekał. A teraz chodź i odbierz swoje buty”. Pomógł mu odzyskać
sandały i powiedział: „Najpierw chodź i coś zjedz, przecież jesteś głodny”.
Zapewniając mu w hotelu dobre jedzenie, nieznajomy poprowadził go następnie do
miejsca, gdzie stał autobus. Tam, wskazując na autobus, powiedział: „Spójrz
tam! Twój autobus jest gotowy do odjazdu”. Sołtys był bardzo szczęśliwy widząc autobus
i towarzyszy podróży. Oczywiście przyspieszył, by do niego wsiąść, jednak zanim
wsiadł, z wdzięcznością przypomniał sobie nieznajomego. Natychmiast odwrócił
się, aby podziękować mu za całą okazaną pomoc. Ponieważ nieznajomy zniknął już
w ciemności nocy, pozostały mu jedynie myśli o miłości i lilach (grach) Bhagawana i wtedy łzy wdzięczności spłynęły mu po
policzkach.
Bóg
jest ponad imieniem i formą. Nazwij Go jakimkolwiek imieniem, a On odpowie.
Ważna jest głębokość modlitwy. Poprzez takie lile Bhagawan nie pozostawia wątpliwości, że odpowiada na szczere
modlitwy poszukiwaczy. On jest wiecznym Zbawicielem, który zawsze czeka na
zawołanie tych, którzy całkowicie Mu się poddadzą.
źródło:
Sai Nanadana – A Bouquet of Experiences
Offered by His Students (Bukiet doświadczeń zaprezentowany przez Jego
studentów) – tłum. E.GG.