

Wizyta w Sri Rangapatnam
Neeta Roy
Był
ostatni dzień naszego pobytu w Prasanthi Nilayam. Nasz pobyt tutaj byłby
owocny, gdybyśmy mogli zabrać ze sobą spokój i błogość tego miejsca. Minęła
ostatnia noc świętej pielgrzymki. Nadeszła pora wyjazdu, ale jeszcze
pragnęliśmy pojechać do Rangapatnam, aby zobaczyć się z panem Halagappą,
obdarzonym wielką łaską Sai Baby. Dotarliśmy do Bangalore, a o godzinie 14:00,
taksówka zabrała nas do Mysore.
Zatrzymaliśmy się w Rangapatnam, niedaleko mostu nad rzeką
Cauveri, przy tabliczce z napisem w języku angielskim: „Śri Sathya Sai Kripa”, obok ścieżki biegnącej w dół nad brzeg
rzeki. To z pewnością było to miejsce. Dowiedzieliśmy się, że pokój pana
Halagappy jest zamknięty. Ale co tam! Jeszcze w Puttaparthi pan Kasturi
powiedział nam, że jak dotrzemy na miejsce powinniśmy zanurzyć stopy w rzece
Cauveri. Zeszliśmy po schodach prowadzących na brzeg rzeki i ochłodziliśmy nogi
w jej wodach. Wracając z nad rzeki zatrzymaliśmy się przy szklanej gablotce, w
której były umieszczone odlane z brązu stopy Baby. Chwilę potem podszedł do nas
siwowłosy, brodaty pan, ubrany w dothi,
tradycyjne hinduskie spodnie i otworzył gablotkę. „Spójrzcie, ze wszystkich
stron wycieka pachnący olejek” – powiedział. Umoczyliśmy palce w olejku i
roztarliśmy go w dłoniach. Zauważyliśmy też, że na stopach Baby leżało wibhuti.
„Możecie wziąć to wszystko, znowu się zapełni” ‒ zapewniał. Był to pan
Halagappa. Zapytał nas, skąd jesteśmy i jak znaleźliśmy to miejsce. Ze
złożonymi rękami wysłuchał naszej odpowiedzi i zaprosił nas do swego domku. Był
tam pokój, w którym nie było widać gołych ścian, ponieważ wszędzie wisiały
obrazy bogów i bogiń, a wszystkie one były pokryte wibhuti i kumkum. Jedynie
jedno ze zdjęć Baby ubranego w czerwoną szatę było czyste, choć zauważyliśmy na
nim jakiś napis. Wówczas nasz gospodarz wyjaśnił, że z tym zdjęciem udał się do
Baby po autograf, ale Baba bez słowa zawrócił go i kazał mu wrócić na miejsce.
Oprawił to zdjęcie w ramkę, a wkrótce na zdjęciu pojawił się podpis z proszku
wibhuti. Pan Halagappa był zachwycony. To było jego pierwsze osobiste doświadczenie
cudu Baby. Dostaliśmy od niego kilka paczek wibhuti i kumkum. Jednak czekała
nas jeszcze większa niespodzianka, kiedy przyniósł metalowe naczynie, w środku
którego był medalion umieszczony na dużej łyżce. Garnek był pełen wodnistej
substancji. Dał nam trochę do posmakowania. Płyn był słodki, pięknie pachniał.
Następnie łyżką wyjął z garnka medalion. Potrząsnął łyżką i ponownie włożył
medalion do naczynia, a nektaru w garnku przybywało. Chcieliśmy nektar zabrać
dla naszych przyjaciół i krewnych, ale niestety nie mieliśmy przy sobie
butelki, ani żadnego innego naczynia. Wtedy pan Halagappa powiedział: „Chyba
nie mam żadnej butelki, ale zobaczę, co da się zrobić”. Poszedł gdzieś
niedaleko i przyniósł małą buteleczkę po lekarstwie. Powiedział: „Pewnie była
zarezerwowana dla was”. Umył butelkę w wodzie Cauveri i uprzejmie dał nam
butelkę wypełnioną nektarem. Wkrótce musieliśmy opuścić pokój, gdyż nie miał
dla nas więcej czasu.
‒ Neeta Roy jest autorem książki „Sai Darshan”
źródło: www.saibaba.ws
- tłum. E.GG.

