

Pierścień z nektarem
Indra Devi
Pewnego razu gościem przyprowadzonym do mojego pokoju przez
mojego „wielkiego brata”, pana Kasturiego, był pan Halagappa, u którego w domu
na zdjęciach Baby tworzyło się wibhuti. Pan Halagappa,
był niegdyś złodziejem, ale pod wpływem Swamiego się zmienił. Gdy Swami zauważył
go w tłumie, poradził mu aby porzucił swój „zawód” i żeby podjął pracę, którą
mu zapewni. Wkrótce dostał pracę mechanika w cukrowni. Gdy pan Halagappa
przyszedł do mojego pokoju, przyniósł ze sobą dużą puszkę po kawie, pełną
proszku wibhuti i dawał go po czubatej łyżce każdej z dziesięciu osób
siedzących w moim pokoju. Zamknął puszkę, a potem kilka razy odwrócił ją do
góry dnem, mrucząc coś pod nosem, a kiedy ponownie uniósł wieczko, ze
zdumieniem spojrzeliśmy po sobie, ponieważ puszka znowu była pełna po brzegi!
Następnego dnia spisałam relację z tego, co się stało i poprosiłam wszystkich,
którzy wtedy widzieli to ze mną, o podpisanie potwierdzającej notatki. Byłam
pewna, że inaczej nikt w domu nie uwierzyłby, że to się naprawdę wydarzyło.
Wieczorem pan Halagappa wrócił z kolejną puszką, ale tym razem
ze słodkim wibhuti. Objaśnił nam, że zwykł zbierać popiół z obrazu Baby i
mieszać go z cukrem, zanim ofiarował go ludziom, którzy gromadzili się w jego
skromnym mieszkaniu. Pewnego dnia jego żona powiedziała, że niestety nie stać
ich na cukier, więc postanowili się bez niego obejść. Lecz następnego ranka,
kiedy jak zwykle wzięli ze zdjęcia szczyptę wibhuti, ze zdziwieniem
stwierdzili, że było słodkie.
Znowu każdy z nas dostał hojną porcję, a pojemnik w tajemniczy
sposób sam się napełnił. Byliśmy mu bardzo wdzięczni za podzielenie się z nami
tym doświadczeniem i darem, a chcąc mu podziękować, zebraliśmy trochę pieniędzy
i położyliśmy je przed nim. „Nie, nie, nie”, potrząsnął głową, kiedy mu to
zaproponowaliśmy, a łzy popłynęły mu po policzkach. Poczuliśmy się bardzo
nieswojo z powodu naszego zachowania i szybko zabraliśmy nasze pieniądze.

