Cud transformacji     

Jest to historia opowiedziana przez pana B. Halagappy’ego, bezdomnego wędrowca i złodziejaszka, który zmienił się dzięki Bhagawanowi Sathya Sai Babie. Został rolnikiem i założył sierociniec w Srirangapatnam, w południowych Indiach, który nazwał imieniem Bhagawana Śri Sathya Sai Baby.
Oto jego opowieść:
    Moi rodzice byli wielbicielami Śirdi Sai Baby. W czasach, kiedy jeszcze żyli, imię „Sai” było imieniem często wymawianym przez całą naszą małą rodzinę. Mieszkaliśmy w wiosce Kikkeri w okręgu Mandya w Karnatace, na południu Indii.
      Wcześnie straciłem rodziców, jeszcze gdy byłem bardzo młody. Od tego czasu gdy zostałem sierotą stałem się trudnym i niespokojnym chłopcem. Opuściłem dom i przez pięć, a może sześć lat wędrowałem z miejsca na miejsce, często w towarzystwie wędrownych mnichów odwiedzając święte ośrodki pielgrzymkowe.
     Podczas jednej z takich podróży w 1953 roku pojechałem do Puttaparthi, aby zobaczyć się z młodym Sathya Sai Babą. W owym czasie nad główną bramą w Puttaparthi był zainstalowany metalowy łuk z napisem w języku telugu: „Bhagawan Sri Sathya Sai Baba, Prasanthi Nilayam”.
      Słowo „Bhagawan” przyciągnęło moją ciekawość i chciałem doświadczyć rzeczywistej mocy Sai Baby, więc zostałem tam przez kilka dni.
Z początku Sai Baba nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, takiego jak inni sadhu (święci asceci), z którymi wędrowałem, a którzy znali i wykorzystywali tantryczne sztuczki.
     Oni niestety nie przekazali mi wiedzy duchowej ale przebywając w ich towarzystwie uzależniłem się od narkotyków i innych nałogów.
Kiedy dorastałem byłem zupełnie kimś innym, niż teraz. Mając około 20 lat odwiedziłem Rishikesh, święte miasto nad brzegiem Gangesu, gdzie spotkałem boskiego mistrza Swamiego Shradhanandę. Miałem ogromne szczęście, gdyż przez jakiś czas mogłem mu służyć i to on opowiedział mi o boskości Bhagawana Sri Sathya Sai Baby.
      Pewnego razu Bhagawan Baba odwiedził aśram Swamiego Sivanandy w Riszikesz. Wielu rishich z tego okręgu przybyło na Jego darszan [widzenie świętego człowieka]. Jednak Swami Shradhananda nie spotkał się z Sai Babą. Wyjaśnił mi wówczas, że jeśli zatęsknimy tak bardzo za darszanem Bhagawana Baby, to On może przyjść do nas kiedykolwiek i gdziekolwiek będziemy, gdyż Sai Baba posiada niezwykłe, boskie moce.
       Opowiedział mi też o swoim doświadczeniu z wizyty Bhagawana Baby w jego mieszkaniu, który jednocześnie w tym samym czasie przebywał w Rishikesh, w aśramie Swamiego Sivanandy.
      Swamidżi przestrzegł mnie, iż moja spokojna przyszłość będzie możliwa tylko z błogosławieństwem Bhagawana Sri Sathya Sai Baby.
     Wkrótce gdy Swami Shradhananda osiągnął samadhi (połączenie się z Bogiem) na górze Abu, wróciłem na południe Indii. Bardzo pragnąłem znaleźć się blisko boskich stóp Bhagawana Śri Sathya Sai Baby.
      Pojechałem do Puttaparthi, ale Sai Baba nie odezwał się do mnie. Był zupełnie inny i tak niepodobny do wielu innych swamidżich (nauczycieli religijnych), którzy na ogół starają się zaimponować tym, którzy do nich przychodzą.
     Byłem jakiś nerwowy i bardzo sobą rozczarowany, gdyż w swoim życiu nie miałem jasnego celu. Wstydziłem się żebrząc, ponieważ przebywanie z sadhu, którzy często żyją z żebractwa, sprawiło, że nie miałem własnych środków na moje codzienne potrzeby, więc aby je zaspokoić stałem się sprytnym oszustem i złodziejem. Oszukując i kradnąc cenne rzeczy zdobywałem w ten sposób pieniądze. Niestety byłem też alkoholikiem.
     Będąc w Bangalore, dowiedziałem się, że Sai Baba przebywa w Whitefield, pośpieszyłem więc na Jego darszan. Zobaczyłem Go w momencie, gdy wyjeżdżał Swoim samochodem na obiad, do domu pewnego wielbiciela. Poszedłem za Nim pieszo. Kiedy Sai Baba zobaczył, że stoję przed murem zamykającym wstęp do budynku, zaprosił mnie na posiłek, do środka tego domu. Potem Baba wrócił do Whitefield, a ja natychmiast poszedłem za Nim. Tym razem podczas darszanu zagadnął do mnie i poradził mi, abym wziął się do roboty i nie błądził bez celu.
     Posłuchałem Jego rady i podjąłem dorywczą pracę w cukrowni Pandavapura. Wciąż bardzo tęskniłem za pobytem w Puttaparthi i wtedy stałem się regularnym uczestnikiem centrum bhadżanowego Śri Ramachandry Shetty w Mysore, w południowych Indiach. Sai Baba wielokrotnie błogosławił owe centrum Swą boską obecnością. Pieśń „O! Bhagawan, o! Bhagawan” była moją ulubioną. Głośno płakałam i żaliłem się Babie z powodu mojego nieszczęsnego położenia.
     Wkrótce zostałem wyrzucony z mojej dorywczej pracy. Pośpieszyłem pieszo do Puttaparthi, aby otrzymać darszan Sai Baby. Przechodząc obok przejazdu kolejowego w Panukonda spotkałem Babę, który właśnie jechał do Bangalore. Zatrzymał się przy mnie i zapytał „Dokąd zmierzasz?”. Odrzekłem Mu, że właśnie idę do Puttaparthi aby otrzymać Jego darszan. Opowiedziałem Mu też o swoich problemach. Nakazał mi: „Wracaj teraz do swojej pracy! Dostaniesz stałą pracę”. Dał mi też 20 rupii, a wtedy moja radość nie znała granic. Wróciłem do Pandavapury dopiero wtedy, gdy wydałem co do grosza wszystkie pieniądze.
     Słowa Bhagawana spełniły się. Ponownie dostałem pracę w tej samej fabryce, w której wcześniej pracowałem. Chociaż miałem stałą pracę, naprawdę trudno było się z niej utrzymać z zarobkami wynoszącymi zaledwie dwie rupie dziennie. Miałem wiele nałogów, które codzienne musiałem zaspokoić. Pewnego razu podczas święta MahaŚiwaratri byłem w Puttaparthi i ukradłem ubrania pewnemu wielbicielowi. Kiedy wróciłem do domu, skłamałem, że są to prezenty, które otrzymałem od Babadżiego!
     Podróż do Puttaparthi nie była taka droga, w obie strony kosztowała zaledwie sześć rupii. Jednak czasami nie miałem tyle szczęścia, aby mieć nawet taką kwotę. Zdarzyło się kiedyś, że przedłużyłem swój pobyt w Puttaparthi, chociaż nie miałem już pieniędzy.
     Ukradłem więc walizkę należącą do pewnego wielbiciela i ukryłem ją na szczycie wzgórza obok wielkich głazów górujących nad Prasanthi Nilayam. Sai Baba pocieszył wielbiciela, któremu zginęła walizka i zapewnił go, że wkrótce odzyska swoje rzeczy.
     Stałem wśród wielbicieli na darszanie Sai Baby, kiedy pan Kasturidźi poprosił mnie, abym udał się na rozmowę z Sai Babą w Jego pokoju.
     Baba skarcił mnie za moje fatalne zachowanie i nakazał mi, abym natychmiast zwrócił walizkę. Błagałem Go o przebaczenie i obiecałem, że nie będę nigdy więcej robić takich rzeczy, ale będzie to możliwe tylko wtedy, gdy On pobłogosławi mnie godnym życiem. Wyjaśniłem też, że boję się policji i niesławy, jaką mógłbym się okryć. Błagałem Go o ochronę.
     Wtedy Baba pobłogosławił mnie i powiedział: „Żaden policjant, bez względu na wysokość jego rangi, nigdy nie może cię tknąć, dopóki masz Mnie na swoją ochronę!” Potem Swami zamiast mnie posłał pana Kasturiego po skradzioną walizkę. Swami nigdy też nikomu nie opowiedział o tym zdarzeniu.
Tym razem Sai Baba dał mi święty popiół wibhuti, ale nie dał mi pieniędzy.
Opowiedziałem Panu Kasturiemu wszystko o sobie, o moim życiu i moim oddaniu do Sai Baby, a pan Kasturi stwierdził, że jestem naprawdę błogosławiony i zapłacił za mój powrotny bilet do Pandavapury.
      Byłem bardzo smutny bo moja praca mnie nie zadawalała, zarobki były bardzo skromne, a ja miałem wiele złych nawyków, poza tym chciałem też często widzieć Sai Babę. Za radą moich przyjaciół ożeniłem się ale mój smutek się tylko podwoił pod każdym względem, zwłaszcza że moje podróże do Puttaparthi stały się niemożliwe. By codziennie wielbić Bhagawana musiałem zadowolić się Jego fotografią, którą trzymałem w domu. Moi znajomi współczuli mi, widząc mnie w tak trudnym położeniu.
      W dniu Gurupurnima w 1963 roku byłem w Puttaparthi. My wielbiciele dowiedzieliśmy się, że Sai Baba od tygodnia cierpi na paraliż. Pan Kasturi wyjaśnił nam, że cierpienia Sai Baby były wynikiem tego, że przejął ból od pewnego wielbiciela. W przeddzień Gurupurnima Sai Baba został wyniesiony na plac darszanowy. Niesiono go na krześle trzymanym przez wielu wielbicieli. Zobaczyliśmy wtedy Sai Babę całkowicie bezwładnego, jego lewa ręka i noga były sztywne. Wszyscy byliśmy bardzo poddenerwowani i zrozpaczeni, zrozumieliśmy, że nawet Bóg mógł znaleźć się w tak ciężkiej sytuacji.
Widząc Go w takim strasznym stanie, poczułem się bardzo źle i zalałem się łzami, a płakałem tak, jakby Sai Baba opuścił ciało i ukończył swoją misję Awatara!

Ale cóż stało się dalej!

       Baba poprosił o szklankę wody do picia, którą natychmiast Mu podano, a kiedy wypił kilka łyków, zaraz po tym zobaczyliśmy jak wstał i zaczął do nas przemawiać swoim słodkim i melodyjnym głosem.
      To zdarzenie wywarło na mnie silny wpływ. Podczas dyskursu, tego dnia, wyjaśnił nam, że Jego lila (boska gra) przejmowania chorób Jego wyznawców jest częścią Jego misji.
    Opowiedział nam również o swoich trzech boskich inkarnacjach: o pierwszej jako Shirdi, drugiej obecnej teraz w Puttaparthi i o trzeciej jako Prema Sai, która ma przyjść w dystrykcie Mandya, w stanie Karnataka nad brzegiem rzeki Kaveri.
     Pewnego dnia będąc w Puttaparthi postanowiłem sobie, że zostanę zupełnie inną osobą i resztę życia poświęcę służbie dla Sathya Sai. Będę żył z Jego imieniem na ustach i osiedlę się nad brzegiem rzeki Kaveri, a będzie to możliwe tylko wtedy, gdy On da mi padanamaskar (dotknięcie Jego stóp z szacunkiem). Już następnego dnia dostałem padanamaskar.
     Sai Baba pobłogosławił moją biedną duszę i spełnił moje pragnienie, więc tym kim jestem dzisiaj, stało się to możliwe, tylko dzięki Jego łasce. Jego deszcz błogosławieństw obmył każdą komórkę mojego ciała i dał mi – błąkającemu się bez celu człowiekowi – wszystko, to o czym marzyłem. Pobłogosławił mnie nie tylko obfitością wibhuti i strumieniem amrity (boskiego nektaru) ale zmienił mnie całkowicie, tak, że stałem się Jego użytecznym narzędziem i mogłem udzielić niewielkiej pomocy wielu osieroconym dzieciom, które znalazły w moim domu schronienie i zamieszkały wspólnie z moimi własnymi dziećmi.
    Teraz mój dom jest pełen słodkich imion naszego Pana, gdyż moim dzieciom daję na imię: Sai Prasad, Saiprema, Saikumar, Sai Ganesh, Sai Shankar, Chithravathi, Prashanthi itd., i dlatego też mogę stale pamiętać o Bhagawanie Babie, także o Jego największym figlu, to jest o mojej transformacji. Czuję, że jestem przez Niego pobłogosławiony i że mocno trzyma mnie w Swych boskich objęciach.
B. Halagappa

źródło: Sathya Sai—The Eternal Charioteer
(Sathya Sai — Odwieczny Woźnica)

- tłum. E.GG.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.