Życie jest Miłością, ciesz się nim – cz.9
Joy Thomas
Rozdział 23

Noszenie pomarańczowej szaty
    Gdy Crystal i Brian Pearl wyjechali z Kodaikanal bez interview Swamiego i bez szaty przeznaczonej dla istniejącego w ich domu ośrodka Sai Baby, zgodziłam się zapytać jeszcze raz Swamiego czy da im szatę. Pytałam Go o to dwukrotnie i za każdym razem odpowiadał: „Dam”. Ponieważ coraz bardziej zbliżał się termin naszego powrotu do Stanów, a szata wciąż nie znajdowała się w naszych rękach, zastanawiałam się przez dłuższy czas nad Jego odpowiedzią.
     Przypomniałam sobie zdarzenie, w czasie którego Swami spojrzał na medalik, który nosiłam i obiecał, że stworzy mi „dobry”. Później, zgodnie z radą długoletnich wielbicieli, sama zamówiłam u jubilera „dobry” medalik, a Swami wielokrotnie go pobłogosławił. Płynie z tego nauka, że „Ja” jest Jednym i że Jeden jest wszystkim. Możemy czytać te słowa, możemy ich słuchać uważnie, ale żeby w pełni zrozumieć zawartą w nich prawdę i żyć w oparciu o to zrozumienie, musimy mieć wiarę i nieustannie praktykować.
Swami przedstawia to tak:
      „Kim ja jestem?” ‒ to najczęściej używane słowo, pojawiające się co kilka sekund w rozmowie. Ja powiedziałem, ja zobaczyłam, ja poszedłem, ja usłyszałam, ja to mam, ja jestem królem, ja jestem dzieckiem, ja jestem panditem, ja jestem wysoki, ja jestem szczupła. Kim jednak jest to ja, posiadające tyle atrybutów i własności? Upaniszady podkreślają, że owo ja nie jest indywidualną osobą, lecz iluzją. Nie ogranicza się bowiem do zajmowanego w tej chwili ciała, lecz stanowi najbardziej uniwersalną kategorię – jest Wiecznym Absolutem, Paramatmą – Najwyższą Transcendentną Duszą, Wszechobecną Uniwersalną Świadomością, Istnieniem – Świadomością – Błogością (Sat Ćit Anandą).
      Jakże ta prawda może zostać poznana jako niezatarte, autentyczne doświadczenie? Wszak jest kluczem do wyzwolenia, do wiecznej radości, do przezwyciężenia smutku. Kłopot polega na tym, że człowiek, wskutek działań w wielu swoich wcieleniach ukształtował się zasadniczo jako istota niekompetentna. Rodzi się z odziedziczonymi zwrotami akcji… To upośledzenie może pokonać jedynie wiara oraz nieustana praktyka.
Człowieka obciąża iluzja wskazująca, że prawda jest fałszem, a to co przemijające jest wieczne. Nauczyło go tego długotrwałe identyfikowanie się ze złudzeniem. Dlatego należy mu przywrócić właściwą wizję. W rzeczywistości, najprawdziwszą rzeczą jest samo „ja”. Wszystko pozostałe jest nierzeczywiste, choć wydaje się rzeczywiste. Jakże „ja” może być prawdą? Rosnę, byłem zdrowy, chorowałem, zestarzałem się. Jednak pomimo tego wzrostu i rozkładu „ja’ trwa. „Zdrowo spałem”, mówicie po zakończeniu doświadczenia śnienia, podczas którego byliście nieświadomi swojego ciała, swoich zmysłów, a nawet umysłu – nie mówiąc już o świecie zewnętrznym.
Istnieją trzy pragnienia, od których „ja” nie może odstąpić. Pierwsze to: „Muszę żyć”. Wola życia jest nieodparta i najważniejsza. To dążenie do nieśmiertelności. Drugim jest nieugaszone pragnienie zdobywania wiedzy, będące przejawem wszechwiedzy, której „ja” jest spadkobiercą. Trzecim jest pragnienie radości, popychające człowieka do wychodzenia poza zmysły i sięgania po przyjemności świata zewnętrznego. Ów dowód pokazuje, że głęboko w jądrze „ja” znajduje się źródło anandy, boskiej radości, szukającej partnera i spełnienia. Gdy mówimy o łokciu materiału, o litrze miodu, o centymetrach i metrach, to najpierw ustalamy ich wielkość, a potem określamy je w granicach tych ustaleń. „Ja” jest także nieśmiertelnym życiem, uniwersalną wiedzą i doskonałą błogością satćitanandą. Istoty indywidualne są mierzone i ważone w przybliżeniu do standardowego, uniwersalnego „ja”.
Sathya Sai Speaks, tom VII, rozdz. 53
     W świetle tych instrukcji Swamiego, wielokrotnie zastanawiałam się nad wygłoszonym przez Niego słowem: „Dam”. Czy powinnam coś zrobić? A może potrzebna jest tu raczej cnota cierpliwości? Pewnego dnia, gdy odwiedziła mnie w pokoju przyjaciółka, to pytanie wydało mi się najważniejsze. Wspomniała, że nabyła szatę uszytą dla Swamiego, mając nadzieję, że Baba ją pobłogosławi i zostanie wykorzystana w ośrodku w jej kraju. To zdarzenie zdawało się wskazywać mi drogę. Modląc się, by Swami nie dopuścił, bym postąpiła wbrew Jego woli, wysłałam wiadomość do krawca, mówiącą, że chcę się z nim spotkać. Czekając na niego, jeszcze raz zastanawiałam się nad słowami Swamiego.

„Ja w was jest Najwyższą Duszą, Paramatmą,
drobną falą, która przez chwilę bawi się z
wiatrem wiejącym nad głębokimi wodami
oceanu. Fala budzi w was wrażenie, że oddzieliła
się od ponadczasowego, lazurowego oceanu w
dole, ale to tylko pozór, wytwór dwóch idei ‒
imienia i formy. Odrzućcie te idee, a fala zniknie
w oceanie. Ogarnie was wtedy Jego rzeczywistość
i już będziecie wiedzieli: Paramatma przejawia
swoją chwałę jako miłość w człowieku”.

‒ Sathya Sai Baba Speaks, tom II, rozdz. 2

     Czy to, o czym myślałam, że chcę zrobić, było napełnione miłością? Czy przyniesie innym błogosławieństwo? Ponieważ sądziłam, że odpowiedź w obu wypadkach brzmi „tak”, to ostatecznie całkowicie oddałam Bogu zrodzone przez ego wątpliwości i czekałam na przybycie krawca. Gdy przyszedł, wyjaśniłam mu, że chciałabym zamówić dwie szaty. Ponieważ szata używania w ośrodku w Wiśniowej Dolinie została ofiarowana mi przez Swamiego, uznałam, że powinnam ją zamienić na inną. Krawiec chciał uszyć te szaty dokładnie tak, jak gdyby były przeznaczone dla Bhagawana. Powiedział mi, że uda się do Bombaju i nabędzie materiał tkany na szaty Swamiego. Tam też zostaną uszyte.
    Krawiec dotrzymał słowa. Kupił dwie pięknie szaty w uroczej żółto-czerwonej barwie orchy – jedna z nich miała nieco intensywniejszy odcień. Były niezwykle miękkie i nabrałam pewności, że podając je Swamiemu do pobłogosławienia nie poczuję się niezręcznie z powodu ich jakości.  
    Następnego ranka, czułam się doskonale szczęśliwa. Położyłam szaty na srebrnej tacy i otoczyłam je czerwonymi różami. Gdy znalazłam się przy pierwszej furtce prowadzącej do sali darszanowej, zmartwiłam się słysząc jak szefowa Seva Dal mówi do mojej przyjaciółki popychającej wózek inwalidzki: „Cofnij ją do tyłu”. Przełknęłam ślinę i powiedziałam cicho: „Przyniosłam szaty, żeby Swami je pobłogosławił”. Odpowiedziała: „W porządku. Możesz je przynieść jutro. Dzisiaj musisz się cofnąć”.
     Wylądowałam daleko z tyłu, najdalej jak zdołał dotrzeć mój wózek inwalidzki. Sektor, w którym się znalazłam był wypełniony po brzegi, aż do ostatniej furtki. Dlatego przesiadłam się na ławkę. Swami rzadko kiedy zapuszcza się tak daleko. Istniało jednak jeszcze jutro, jak powiedziała ta kochana kobieta.
    Swami przyszedł na darszan, dotarł do sektora przeznaczonego dla pań, doszedł do drugiej bramy, a potem przeniósł się na stronę dla mężczyzn. Nie myśląc o tym, że byłoby dobrze, aby wrócił do kobiet, cieszyłam się obserwując przeuroczą uwagę, jaką poświęcał panom. Zmierzając w kierunku środkowego sektora, zabierając listy i czasami zatrzymując się, aby coś powiedzieć do wybranych szczęśliwców, nagle podniósł wzrok i poczułam, że patrzy prosto na mnie. Od tamtego momentu szedł prosto w kierunku kobiet, aż dotarł do miejsca, w którym się znajdowałam.
    Uniosłam w górę szaty, a On łagodnie położył na nich ręce, potarł materiał, biorąc go w palce i poklepał obie, błogosławiąc je. Potem spojrzał mi w oczy i zapytał: „Będziesz je nosiła?”. Pomyślałam, że uszy płatają mi figla. Nie odważyłam się odpowiedzieć. Zapytał ponownie: „Zamierzasz je nosić?”. Nie chciałam uwierzyć, że to powiedział. Więc zadał mi to pytanie po raz trzeci: „Zamierzasz je nosić?”. Odpowiedziałam: „Och, Swami, przeznaczyłam je dla Twoich ośrodków w USA”. Wtedy powiedział: „Bardzo dobrze, bardzo szczęśliwy” i odszedł.
   Powtarzałam sobie Jego słowa – „Bardzo szczęśliwy”. Byłam ogromnie wdzięczna, że wrócę do Ameryki z dwiema szatami, które błogosławił z miłością. Z pewnością jednak dał mi także kolejna odpowiedź, nad którą się miałam zastanowić. O czym myślał? Najwyraźniej pytanie to nie odnosiło się do mojego fizycznego ciała ubranego w materialne szaty. Jak większość wypowiedzi Swamiego, było ziemskie ‒ jeśli patrzeć na nie z ludzkiego punktu widzenia i zarazem bardzo znaczące, gdy brało się pod uwagę jego duchowe rozumienie.
    Oczywiście, należało rozpatrywać tę odpowiedź w relacji do „Ja”, będącego od tygodni poprzedzających prezentację szat Swamiemu i Jego błogosławieństwo, punktem centralnym moich studiów. Myśl, że mogłabym kiedykolwiek nosić pomarańczową szatę była ostatnią rzeczą, która powstała by w mojej głowie. Lecz, ponownie, jeśli przestanę myśleć o sobie jak o fali różnej od oceanu i oddzielonej on niego, a zacznę uświadamiać sobie, że ta drobna fala, będąca w rzeczywistości samym oceanem, nie jest ani inna, ani oddzielona od całości, to być może zacznę akceptować fakt, że jestem na tyle warta, by nosić tę szatę, podobnie jak noszą ją inni.
    Jednak pomarańczowa szata oznacza, że nosząca ją osoba wyrzekła się wszelkich przyjemności tego świata i że jej jedynym celem jest niesienie pomocy innym w dążeniu do osiągnięcia wyższego poziomu duchowego zrozumienia. Czy Swami podpowiadał mi, do czego powinnam dążyć? Opowiedział pewną historię, która mogła mi pomóc:
     „Nieprzywiązanie, wiara i miłość są filarami, na których spoczywa spokój. Z nich najważniejsza jest wiara, bo bez niej sadhana, praktyka duchowa, jest tylko pustym gestem. Nieprzywiązanie czyni sadhanę efektywną. Miłość prowadzi was szybko do Boga, wiara karmi wasz ból oddzielenia od Najwyższego, nieprzywiązanie wskazuje wam kierunek na ścieżce do Boga, a miłość oświetla tę drogę. Bóg zapewnia wam wszystko czego potrzebujecie i na co zasługujecie. Nie musicie Go o nic prosić ani na nic narzekać. Bądźcie zadowoleni, bądźcie wdzięczni za to co się wydarza. Nic się nie dzieje wbrew woli Pana. Przypomnę wam o Karnie[1]. W ostatnich momentach swojego życia Karna poprosił Pana o jeden tylko dar: »Nie będę miał nic przeciwko temu, jeśli skażesz mnie i będę musiał się rodzić i umierać w niekończących się cyklach egzystencji. Pobłogosław mnie tylko, żebym w żadnym z tych wcieleń nie czuł się skrępowany stojąc z wyciągniętą ręką przez innym człowiekiem i prosił go: »Daj!«. Pobłogosław mnie także, abym nigdy nie był zmuszony odesłać proszącego, mówiąc do niego: »Nie!«. Nie dopuść do tego, żeby te dwa słowa – daj i nie – wypłynęły kiedykolwiek z moich ust”. Osoba skupiona na nieprzywiązaniu i na samokontroli nigdy o nic nie prosi i nigdy nie słyszy odmowy, ponieważ jest zawsze zadowolona, zawsze spełniona".
     „Kiedyś pewien cyniczny krytyk zapytał Wiwekanandę[2], dlaczego afiszuje się swoim wyzwoleniem nosząc szatę w kolorze ochry. Swami mu odpowiedział: „To nie jest afiszowanie się, lecz ochrona. Noszę pomarańczową szatę, ponieważ jej widok powstrzymuje ludzi proszących o jałmużnę i o pieniądze, od podchodzenia do mnie. Noszę ją również dlatego, że słowo »nie«, którego nie lubię wymawiać, nie pojawia się na moich ustach. Na widok tej szaty zbliżają się do mnie jedynie osoby poszukujące zbawienia. Dla niech posiadam wystarczająco dużo, aby się z nimi dzielić. Smutno mi, gdy zwracają się do mnie ludzie zmartwieni, a ja nie mam pieniędzy, które mógłbym im ofiarować. Ten ubiór pomaga mi unikać przykrych sytuacji”. Wy również powinniście prowadzić swoje życie w taki sposób, aby te dwa słowa: »daj« i »nie« zostały z niego wykluczone.
    Nie rozpaczajcie ani nie bądźcie źródłem niczyjego smutku. Tak jak w innych, przebywa w was Bóg, Ucieleśnienie Szczęśliwości, anandy. Bez względu na ilość pojemników, zawartość jest zawsze taka sama. Na tym polega zasada Istnienia – Świadomości – Błogości (Sat – Ćit - Anandy). Najmniejszy atom i gwiazda są w zasadzie jednością. Wszyscy i wszystko jest Brahmanem, Boskością. Widziane jako ciała, różnią się od siebie. Postrzegane jako ucieleśniony Brahman, są Jednym”.
            Sathya Sai Speaks, tom VII, rozdz.7
    Wierzę teraz, że poznałam instrukcję daną mi przez Swamiego, gdy zapytał: „Czy będziesz je nosiła?”. Dopóki nie otrzymam kolejnej dawki oświecenia, nigdy Go o nic nie poproszę, wierząc, że zaspokoi wszystkie moje potrzeby. Będę się także pilnie starała, żeby nigdy nie odmawiać innym tego, o co mnie proszą. Pomiędzy błogosławieństwem szat i tym pisaniem, nie zawsze udawało mi się wznieść na te wyżyny. Mimo to, wiąż się staram. Z łaską Swamiego, któregoś dnia być może osiągnę cel, którym jest całkowite nieprzywiązanie, pełna wiara i doskonała miłość. Modlę się o to.  
    Możecie mnie zapytać: „Jak to możliwe, by człowiek był niegodziwy lub złośliwy, skoro jego ciało jest świątynią Boga?”. Jego słowa mogą byś ostre, jego czyny naganne, może mieć obrzydliwy charakter, a mimo to jest boski! Nie patrzcie na niego jak na ciało posiadające imię i formę, nie jak na umysł z jego emocjami i uczuciami ani jak na rozum z jego rozwiązaniami i konkluzjami, ale jak na Atmana, na Uniwersalnego, odzwierciedlającego się w konkretnym „ja”. To „ja” jest czyste, spokojne i ekspansywne, tak samo jak Najwyższe Ja, w którym jest falą! Jeśli chcecie uwolnić umysł od uprzedzeń, to obserwując innych zachowujcie taką właśnie postawę, a wówczas „ja” w nich i „ja” w was okażą się identyczne, ponieważ czerpią życie, wiedzę i błogość z tego samego Absolutnego Ja, z Paramatmy. Skoro brakuje waszego oddania dla Boga, gdy staracie się czcić Jego odbicia w poruszających się wokół was ciałach-lustrach, to jak możecie twierdzić, że kochacie Boga, oryginał, z którego pochodzą? Są Jego słabymi i chwiejnymi echami. Oto ćwiczenie duchowe, sadhana, które wam przepisuję.
    Bez stałej wiary i szczerego praktykowania tej sadhany, będę zmuszona stwierdzić, że wasze wysiłki idą na marne, nawet jeśli zbieracie się w grupach, przygotowujecie pokarm i dzielicie się nim przy każdej okazji, a nawet jeśli śpiewacie i wysławiacie Boga. Powiększajcie serca, rozszerzajcie wizje i krąg pokrewieństwa, przyciągając coraz więcej znajomych do tabernakulum waszych serc i czcząc ich w miłosnym uwielbieniu. Mądrość to współczucie na najwyższym poziomie. To dzięki współczuciu wkraczacie do serc innych istot i rozumiecie je na wskroś. Nie skrywajcie się za zasłoną udawania, rozsądku, konwencji i obyczajów. Nie chowajcie się za dobrymi manierami i modą, nakładanymi wobec ludzi pragnących ukryć przed resztą świata swój ból i niewiedzę. Odnalezienie jedności w tej różnorodności ról jest prawdziwą mądrością.
            Sathya Sai Speaks, tom VII, rozdz. 79
tłum. J.C.
 
[1] Karna – najstarszy syn królowej Kunti i Boga Słońca. Postać z Mahabharaty.
[2] Swami Wiwekananda (1963-1902) hinduski mnich, filozof i pisarz.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.