Czym
w ogóle jest dharma? Odkąd przybyłam
do Swamiego, zadaję sobie to pytanie, ale jest to jak próba złapania bieżącej wody.
Za każdym razem, gdy myślę, że to mam, wymyka mi się to z rąk i słyszę w środku
Swamiego, który mówi mi, że kiedy pomyślę, że to mam, to „to straciłam”. Z
pomocą Swamiego próbowałam zrozumieć moją podróż z wdrażaniem w życie Dharmy. Kiedy miałam 25 lat, po raz pierwszy
przybyłam do Sai Baby. Tyle już w życiu narozrabiałam. Dorastałam w Nowym
Jorku. W szkole średniej i na studiach przesiadywałam we wszystkich najmodniejszych
klubach nocnych i spędzałam tam cały swój wolny czas. Po studiach szybko
awansowałam do samodzielnego prowadzenia małego wydawnictwa. Dość szybko odniosłam
sukces. Zanim
dotarłam do Sai Baby, byłam dość przygnębiona. Czułam, że zrobiłam już
wszystko, co zostało do zrobienia? Życie wydawało się takie puste. Niedawno
zaczęłam chodzić na 12-stopniowe programy uzależnień i uprawiać jogę i dopiero
zaczynałam doświadczać Boga w moim życiu, ale chciałam nauczyciela, matki,
ojca, rodziny. Chciałam miłości. Pamiętam,
że od pierwszej chwili, w obecności Sai Baby czułam się całkowicie bezbronna.
Nagle ta 25-latka, która czuła się tak staro, poczuła się jak dziecko.
Wszystkie dorosłe rzeczy, których doświadczyłam w życiu, przestały mieć znaczenie.
Te stare skorupy, stare tożsamości zaczęły się ze mnie odklejać. Kim więc byłam
bez tych wszystkich starych pułapek? Zaczęłam zadawać te pytania i doświadczać,
jak bardzo nie byłam w kontakcie ze sobą. Na przykład poszłam kupić sari i
patrzyłam z podziwem, jak sklepikarz rzucał na podłogę ryzy różnokolorowych
materiałów. Wiedziałam, jak ludzie ubierają się w klubach nocnych i w biurach,
ale jak ja naprawdę chciałam się ubierać? Co mi się podobało? Nie wiedziałam.
Pokazało mi to, jak daleko oddaliłam się sama od siebie. Po
mniej więcej tygodniu pobytu w aszramie, Swami wezwał mnie i mojego ojczyma, z
którym nie byłam dość blisko, na rozmowę. „Z kim jesteś?” - Swami ciągle mnie
pytał. Wstałam i zaczęłam wychodzić z pokoju, bo nie znałam odpowiedzi. Z kim
jestem? Zadawałam sobie to pytanie po tym niesamowitym interview. Nie miałam poczucia
połączenia ze sobą, z moją rodziną, z kimkolwiek lub czymkolwiek, z wyjątkiem
tego, że teraz miałam Sai Babę, który dał mi odwagę zadawania pytań samopoznania
siebie. Kim
jestem? Skąd jestem? Gdzie podążam? Na początku traktowałam te pytania dosłownie.
Moja matka i ojczym opuścili aszram, a ja zostałam tam sama, by rozmyślać.
Czułam się tak daleko od wszystkich i tak bardzo chciałam być częścią rodziny.
Kilka dni wcześniej spotkałam pewną cudownie ciepłą i kochającą się parę i miałam
silne poczucie, że chcę ich lepiej poznać. Napisałam to w moim pamiętniku.
Wróciłam do swojego pokoju i znalazłam na drzwiach notatkę, że mój pokój został
zmieniony. Spakowałam się, przeprowadziłam i obudziłam się następnego ranka,
aby stwierdzić, że jestem w pokoju sąsiadujących kilka drzwi od tych ludzi!
Swami! Ta para wzięła mnie pod swoje skrzydła na kilka następnych lat, jakbym
była ich córką i dała mi rodzinę i miłość, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
Przy nich po raz pierwszy miałam poczucie przynależności. Podczas lat
spędzonych z nimi pozwoliłam sobie odkryć i wyrazić wiele uczuć, zwłaszcza
gniewu, których nigdy nie odważyłam się wyrazić, gdy dorastałam. Jednak po pewnym
czasie zaczęłam zauważać, że przyzwyczaiłam się do odczuwania złości i
zranienia, prawie tak, jakby to była nowa tożsamość „pomieszanego i
skrzywdzonego nowojorskiego dzieciaka bez kochającej rodziny”. Pewnego dnia
zdałam sobie sprawę, że ta tożsamość nie jest już dla mnie odpowiednia. Pomimo
że przez te lata byłam całkowicie kochana i wspierana przez tę parę, to po
pewnym czasie poczułam się ograniczona, zamknięta, nawet przez tę całą miłość i
wsparcie. Teraz byłam gotowa znaleźć tę miłość dla siebie i nie polegać
na innych. Swami dał mi to, o co się modliłam – rodzinę i przynależność – a
teraz nadszedł czas, aby odejść od tej starej tożsamości. Odeszła kolejna
warstwa. W tym czasie zainteresowałam się również zrozumieniem mojego
żydowskiego dziedzictwa, czymś, z czym nie byłam zapoznana jako dziecko.
Podczas mojego pierwszego pobytu w Indiach codziennie
spotykałam na ulicy pewną żebraczkę. Uczepiła się mnie. Ja, będąc kobietą z Upper East Side w Nowym Jorku,
ignorowałam ją i starałam się na nią nie patrzeć. Ona była zdeformowana, brudna
i biedna, podczas gdy ja byłam bogata i miałam wszystko. Było mi wstyd i bałam
się z nią spotykać. Jednak nie było przed nią ucieczki, ponieważ zdawała się
wyczuwać, to co czułam. Pewnego dnia stała się bardziej asertywna i szła przede
mną błagając o pieniądze i w tym momencie spojrzałam jej w oczy i zobaczyłam,
że promienieje. Tak, była zdeformowana, brudna i biedna na zewnątrz, ale
dostrzegłam ją w środku – ona była bogata, nie ja. Ona była pewna siebie, nie
ja. Znała swoją dharmę w życiu: była
żebraczką w Indiach. Ja nie odnalazłam siebie. W tym momencie wiedziałam, że to
ja jestem biedna. Z pewnością nie miałam tego blasku ani pewności siebie. Jaki
był mój kraj? Kim byli moi rodacy? Nie miałam pojęcia. Wtedy głęboko odczułam
przesłanie Baby: „Idź do serca własnej religii”. Poleciałam
zobaczyć się ze Swamim z okazji Jego 65. urodzin. W ciągu kilku tygodni otrzymałam
wewnętrzne wskazówki, aby przenieść się do Izraela, i tak też uczyniłam 15
stycznia 1991 r., pierwszego dnia wojny w Zatoce Perskiej. Przyleciałam na
lotnisko w Tel Awiwie i zostałam powitana przez reporterów z „Jerusalem Post”. „Dlaczego
przeprowadzasz się dzisiaj do Izraela? Nie boisz się?” - pytali. Opowiedziałam
im wyjątkową historię, ponieważ zacytowali mnie, pisząc: „Wierzę w Boga
bardziej niż w politykę”. Potem opowiedziałam im o mojej podróży do Baby i o
tym, jak polecił mi wrócić do moich korzeni i być z moimi rodakami. Wiedziałam,
że Swami wysłał mnie do Izraela, więc nie miałam się czego obawiać. W Izraelu
rzuciłam się w wir kultury. Byłam spragniona i podekscytowana, aby dowiedzieć
się wszystkiego o Żydach i religii. Czułam się tak szczęśliwa w środku, że
nawiązałam kontakt z „moimi” ludźmi. Uczyłam się hebrajskiego przez sześć
miesięcy, a następnie przeniosłam się do małego miasta w północnym Izraelu –
Safed, miasta mistycyzmu – aby studiować kabałę, żydowski mistycyzm. Byłam
zachwycona, gdy odkryłam, że istnieje tak wiele podobieństw między naukami
Swamiego a Kabałą. W ciągu roku pogrążyłam się w ortodoksyjnym świecie
żydowskim, słysząc z tyłu głowy nauki Baby: „Wróć do swoich korzeni i kochaj
swoją religię całym sercem i duszą”. Wyszłam za mąż za mężczyznę takiego jak
ja, Amerykanina nowego w religii i otwartego na wszystkie wyznania, a
przynajmniej tak mi się wydawało. Szybko przekonałam się, że się myliłam. Zdecydował
się wejść głębiej w główny nurt ultraortodoksyjnego świata i zaprzeczyć innym
religiom. Próbowałam żyć z nim tym religijnym życiem, aby małżeństwo się udało.
Na jego prośbę zdjęłam wisiorek, który Swami zmaterializował dla mnie,
schowałam moje książki i zdjęcia i przestałam mówić o Babie. „On jest we mnie i
nie potrzebuję formy” – wytłumaczyłam to sobie, ale wkrótce stało się to dla
mnie bardzo ograniczające i nieszczęśliwe, ponieważ odrzucałam to, w co wierzyłam.
Stało się jasne, że nie byłam wierna sobie, ponieważ nie mogłam wyrazić mojej
miłości do Swamiego i wszystkich wyznań w sposób, w jaki chciałam. W tym czasie
przeżyłam ogromne zamieszanie i ciągłe pytania. Zwątpiłam w siebie, że nie
jestem w stanie pozostać silna, jak kilku innych, których znałam i kochałam,
którzy byli w stanie pozostać religijni i mieszkać w Izraelu, a jednocześnie
nie podlegać presji głównego nurtu ortodoksji. Jednak ta presja żyła w moim
domu, więc musiałam stawić jej czoła dzień po dniu. Kwestionowałam wszystko,
zwłaszcza Babę: być może byłam szalona i Baba nie był boską istotą, w którą
wierzyłam. Moja wiara była wielokrotnie wystawiana na próbę. Byłam
zdezorientowana i nie mogłam jasno myśleć. Wiedziałam jednak, że w głębi serca
nie byłam szczęśliwa i że musiałam opuścić to małżeństwo. Z czasem zdałam sobie
sprawę, że są ludzie religijni, a mimo to pozostają otwarci na inne religie,
ponieważ potrafią skupić się na miłości i samorealizacji jako celu. Jednak nie
czułam się wystarczająco silna w środku, aby to zrobić, więc zwróciłam się do
Swamiego o pomoc. Wkrótce stało się dla mnie jasne, że jestem gotowa na rozwód.
Mój rozwód był dużym cudem Sai Baby, ponieważ kobietom w Izraelu bardzo trudno
się rozwieść. Nigdy nie zapomnę mojego byłego męża krzyczącego na sali sądowej
do sędziów, którzy byli rabinami: „Ona ma w Indiach guru, którego uważa za
Boga”. Wszyscy sapnęli, bo wyglądałam na typową religijną kobietę – w upalne
lato nosiłam długą spódnicę i długie rękawy, a włosy zakrywałam chustą, jak to
robią wszystkie religijne mężatki. Wszyscy spojrzeli na mnie z niedowierzaniem
oczekując odpowiedzi. „On ma absolutną rację. Mam guru w Indiach” – potwierdziłam.
„Musimy z tobą o tym porozmawiać” – wykrzyknął rabin. „To nie jest żydowska
koncepcja!” Rabini bardziej chcieli ze mną rozmawiać o tym guru niż o
rozwodzie. W tym momencie spojrzałam na protokolanta sądowego i zauważyłam, że
wszystkie nasze akta i jego pióro były pomarańczowe – koloru szaty Swamiego.
Baba tam był! I dzięki Jego łasce miałam sprawne i łatwe postępowanie
rozwodowe. Wyjechałam z
Izraela wiedząc, że prawdopodobnie już tam nie wrócę. Płakałam w samolocie, bo
kochałam mój nowo odkryty kraj, religię i dziedzictwo, a jednak wiedziałam, że
muszę go opuścić. Nagle zrozumiałam, że jednym z powodów, dla których Swami
mnie tam wysłał, było pokazanie mi, w jaki sposób dałam
się pochłonąć utożsamianiu bycia dobrą
żoną i dobrą Żydówką. A kiedy to zrobiłam, zapomniałam o sobie i straciłam
połączenie z Bogiem. Z Izraela udałam się do Indii, aby
zobaczyć się z ukochanym Sai Babą i znowu znalazłam nową jasność co do mojej dharmy. Nadszedł czas, aby porzucić
przeszłość, „Przeszłość minęła” i porzucić zewnętrzne poszukiwania. Szukałam
rodziny, kraju i religii na zewnątrz, aby znaleźć moją dharmę, moją Jaźń, i chociaż wiele się nauczyłam i dorastałam, były
one tylko częścią mnie. To nie było moje Ja. Więc teraz, jaka była moja dharma? Czynić dobro na świecie i postępować
sprawiedliwie? Robiłam to przed Swamim, nawet w firmie wydawniczej, potem jako
dobra żona, a potem jako dobra Żydówka, ale to były tylko kroki. One nie
zbliżyły mnie do Boga ani do miłości. Kiedy warstwy zaczęły odpadać, zaczęłam
dostrzegać, że moja dharma ciągle się
zmienia i że muszę nieustannie odkrywać swoją dharmę, aby ujawnić swoje prawdziwe ja. „Najpierw musimy spróbować zrozumieć, czym jest Dharma, a następnie
możemy spróbować poznać naszą własną Dharmę lub Swadharmę… Swadharma oznacza
ścieżkę Brahmana lub ścieżkę Najwyższej Istoty… Oznacza to, że wypełniając
swoją własną Dharmę, nawet za cenę życia, jest to o wiele lepsze niż przyjęcie
dharmy nie należącej do siebie. Ta ostatnia ścieżka jest nękana strachem ”. Na początku byłam fajną nowojorską
laską, potem odnoszącą sukcesy redaktorką, potem przygnębioną i wściekłą osobą
szukającą przynależności, a potem Żydówką. Przez pewien czas wszystkie te
rzeczy były moją dharmą. Ale ilekroć
chwytałam się roli lub tożsamości, nagle nie czułam się szczęśliwa, nie czułam
się dobrze lub przeżywałam kryzys, który wyłamywał mnie
z tej tożsamości, którą uważałam za siebie. „Twoim obowiązkiem jest porzucenie. Porzucić wszystkie swoje plany,
nawet te najlepsze. Porzucić wszystkie teorie, które cenisz, doktryny, które są
ci drogie, systemy wiedzy, które zaśmiecają twój umysł, preferencje, które
nagromadziłaś, pogoń za sławą, fortuną, wiedzą, wyższością. Wszystko to jest
materialne, obiektywne. Wejdź do obiektywnego świata po uświadomieniu sobie Atmy.
Wtedy zdasz sobie sprawę, że wszystko jest grą Atmy.” Kilka lat temu wróciłam do Stanów.
Wróciłam do mojej „starej” rodziny, którą bardzo kocham. Znowu jestem „zwykłą”
amerykańską niepraktykującą Żydówką. Ciągle przypominam sobie buddyjskie
powiedzenie: „Rąb drewno i noś wodę przed
oświeceniem, rąb drewno i czerp wodę po oświeceniu”. Nie żebym była
oświecona, ale czuję, że przeszłam pewien cykl. Swami znowu uczynił mnie
dzieckiem, a potem bardziej świadomie przeprowadził mnie przez dzieciństwo i
młodość. Teraz jestem dorosła, doświadczam tego samego rodzaju życia, jakie
miałam, kiedy po raz pierwszy przybyłam do Swamiego, tylko teraz bardziej
świadoma, że to wszystko jest tylko grą, która ma zbliżyć mnie do mojego
wyższego ja, do Atmy. Może i jestem w swoim „starym” świecie, ale życie jest
teraz sensowną przygodą. Właśnie wróciłam z Prasanthi
Nilayam, gdzie prawie codziennie pisałam listy do Swamiego. Widziałam, że
odbierał moje listy tylko wtedy, gdy byłam najbardziej bezpośrednia, szczera i
prawdziwa. Przez wiele dni pisałam: „Ukochany Panie, proszę, pomóż mi stać się
mniej przywiązaną do ziemskich rzeczy. Proszę, pomóż mi więcej kochać i mniej
pragnąć… itd. itd.” Tych listów On nigdy nie wziął. Kiedy pisałam: „Swami, chcę
się przeprowadzić i wrócić do USA... Chcę interview...” coś naprawdę jasnego i
konkretnego, wtedy On natychmiast przyjmował ten list. Dla mnie całym
przesłaniem jest uznanie i bycie tam, gdzie jestem teraz, bycie prawdziwym.
Nawet jeśli nie jestem podręcznikowo „święta” czy „uduchowiona”, czuję, że Swami
wolałby, żebym była szczera i wiedziała, gdzie teraz jestem. Kiedy po raz pierwszy przybyłam do
Sai Baby, pomyślałam, że bycie wielbicielem oznacza, że muszę postępować w
określony sposób, a bycie duchowym oznacza, że muszę porzucić moje pragnienia
jedzenia, seksu, pieniędzy i mieć całkowity spokój – stając się jak sanyasin (wyrzeczony). Swami często
pytał mnie: „Gdzie jest twój mąż?” Dużo medytowałam nad tym pytaniem, ponieważ
wiem, że On próbuje pokazać mi coś o mnie poprzez to powtarzające się pytanie. Wierząc, że aby być dobrym
wielbicielem, muszę wyrzec się wszystkich swoich pragnień, nałożyłam na siebie
oczekiwanie, że będę kimś, kim nie jestem, i to spowodowało, że zatraciłam
siebie i swój związek z Bogiem. Zobaczyłam, że warstwy „kłamstw”, które wmawiałam
sobie, przybierają najrozmaitsze formy. Muszę być szczera wobec siebie i mojego
pragnienia towarzystwa, miłości i intymności. Być może nie jestem gotowa i
nigdy nie będę w tym życiu, aby stać się „wyrzeczonym”. Z tym pytaniem: „Gdzie
jest twój mąż?” Swami objawia mi, że nie mogę przeskoczyć swoich pragnień i
zachowywać się tak, jakby ich nie było. Muszę najpierw uczciwie spojrzeć na
moje pragnienia, aby móc spojrzeć na to, kim jestem. „Samorealizacja jest możliwa tylko poprzez poznanie własnej prawdziwej
natury”. Swami powiedział: „Atma jest również znana jako Świadomość”.
Kiedy jestem uczciwa i świadoma swoich pragnień, mogę się ich wyrzec i ku
mojemu zaskoczeniu moje pragnienia często spełniają się w sposób, którego nigdy
nie planowałam ani nie wyobrażałam sobie. „Swami, jestem zła, nie podoba mi
się ta sytuacja!” Kiedy mogę powiedzieć coś takiego i wiedzieć, co naprawdę
czuję, wtedy mogę wziąć odpowiedzialność i dalej się rozwijać. Od kilku lat
uczę jogi i prowadzę warsztaty ze świadomego życia. Jedną z koncepcji, której
zawsze uczę, a której oczywiście najbardziej potrzebuję się nauczyć, jest to,
że jogiczny proces wprowadzania zmian obejmuje trzy „A” – Świadomość (ang. Awareness), Akceptację (ang. Acceptance), Dostosowanie (ang. Adjustment). Z pierwszym A, Świadomość,
muszę być potwornie szczera z tym, gdzie stoję w tej chwili. Mogę mieć dobry
pomysł lub preferencje, co do tego, gdzie chcę być, ale nie mogę się tam
dostać, dopóki nie powiem szczerze, gdzie jestem teraz. Drugie A, Akceptacja,
prowadzi mnie do zaakceptowania miejsca, w którym jestem teraz. Czasami ganię
się, jak to czyni małpi umysł, za to, że nie jestem bardziej święta czy
uduchowiona, albo że nie chcę, żeby sprawy wyglądały inaczej, ale kiedy to
robię, nie jestem w stanie ruszyć się z miejsca, w którym jestem. Po tym, jak
przećwiczyłam Świadomość i Akceptację, mogę Dostosować się, dokonać zmian i wzrastać.
Kiedy mogę się tego trzymać, bycia prawdziwym, tj. iść ścieżką samorealizacji,
wtedy czuję, że działam zgodnie z moją dharmą
w tym momencie. „Twoje sumienie zna prawdziwe źródło radości; popycha cię ku właściwej
ścieżce. Twoim zadaniem jest potraktować je jako przewodnika i nie sprzeciwiać
się mu za każdym razem, gdy jest sprzeczne z twoją wyobraźnią”. Więc teraz myślę (och, znowu myślę
i planuję, znów błąd), że moją dharmą
jest być wierną sobie w każdej chwili, tak jak
tylko mogę. Moja dharma ciągle się
zmienia, więc moją pracą, moją sadhaną,
jest pozostawanie zawsze świadomą i czujną, ponieważ „ja” naprawdę kocham
myśleć, że jestem wszystkimi swoimi tożsamościami, a nie Bogiem. Dlatego muszę
utrzymywać umysł i emocje tak jasne, jak tylko potrafię, aby móc pamiętać o
Bogu. Sai Baba
przemawia do mnie przez jednego z moich ulubionych muzyków, Van Morrisona, który
śpiewa „Oświecenie… nie wiem, co to jest”
i „Pozwól wejść w tajemnicę...”.
Umysł wciąż chce dowiedzieć się, czym jest „to”. Czym jest oświecenie? Czym
jest dharma? Czasami boję się zapuścić
w tę tajemnicę życia, w Boga. Jakże Swami miał rację, kiedy niedawno powiedział
mi na interview: „Umysł szalonej małpy!”
Wciąż odkrywam warstwę po warstwie opór przed byciem po prostu tym, kim jestem,
po prostu byciem w mojej dharmie,
kimkolwiek mogę być w każdej boskiej chwili.