Proteinosi
Alveolare „Genie” (Ludzie)
popularny miesięcznik o masowym nakładzie, ukazujący się we Włoszech, w Mediolanie
opublikował w marcu 1981 roku artykuł o życiu i przesłaniu Baby, autorstwa
włoskiego dziennikarza Renzo Alleghriego. Poniżej podajemy fragment tego
artykułu, opowiadający o przypadku współczucia Bhagawana, który wyleczył nieuleczalną
chorobę płuc. Choroba ta zaatakowała starszego oficera armii włoskiej. Najbardziej
niesamowita rzecz, jaka wydarzyła się tutaj rok temu, dotyczy wysoko postawionego
oficera armii włoskiej. Oficer ten chce pozostać anonimowy, ze względu na swoją
pozycję. Jego żona opowiedziała mi tę historię, którą opowiem dokładnie, cytując
jej własne słowa: „Pod koniec 1979 roku mój mąż zaczął mieć
duże trudności z oddychaniem. Zaprowadziłam go do specjalistów, którzy po szczegółowych
badaniach i wykonaniu zdjęć rentgenowskich powiedzieli mi, że jest w bardzo
zaawansowane stadium choroby. Stwierdzono sarcoidosę
płuc. Kilka dni później mój mąż odwiedził szpital wojskowy i tam postawiono
następującą diagnozę: ‘Twoje płuca są w
tak złym stanie, że nie będziesz mógł dalej służyć w wojsku. Spróbuj się wyleczyć
i wróć po 90 dniach. Zobaczymy co dalej’. Było to ogromnym szokiem dla
mojego męża, który miał zaledwie 47 lat i był bardzo przywiązany do swojej
kariery wojskowej. Poddał się bardzo intensywnemu leczeniu, ale bez żadnych pozytywnych
wyników. Musiał zostać przyjęty do szpitala. Lekarz, który go leczył, był
znanym specjalistą. Sprawdzał postępy w zdrowiu mojego męża i ponieważ jego
pierwsze leczenie nie przyniosło pozytywnego rezultatu, zalecił biopsję, bo
tylko wtedy można dopasować odpowiednie leczenie. Mąż był w ciężkim stanie, do
tego czasu jego płuca pracowały tylko w 20 procentach. We krwi nie było wystarczającej
ilości tlenu, aby wykonać operację i trzeba było zastosować terapię tlenem. Przez
dwa tygodnie musiał nosić maskę tlenową 12 godzin dziennie. Nawet to okazało
się bezskuteczne. „Nie ma nadziei więc spróbujemy operacji” - powiedział
lekarz. Przeprowadzono operację i pobrano wycinek płuca do badania. Wynik
okazał się katastrofalny. Mąż dowiedział się, że cierpi na „proteinosi alveolare” – chorobę zupełnie
nieuleczalną. Lekarz powiedział mi szczerze, że to bardzo rzadka choroba.
Powiedział: ‘W swoim życiu spotkałem tylko
trzech pacjentów cierpiących na tę chorobę i wszyscy trzej odeszli. Jedna
osoba, która mogła żyć dłużej, przeżyła tylko rok. Skontaktowałem się z kilkoma
zagranicznymi specjalistami, moimi przyjaciółmi, czy w ostatnich latach odkryto
jakiś sposób leczenia tej strasznej choroby. Odpowiedź jest negatywna?’ Wróciłam do domu w stanie desperacji. Musiałam
poinformować trójkę moich dzieci o stanie ich ojca. Moja najstarsza córka
chodziła do angielskiej szkoły, w której nauczycielką była Hinduska z Bombaju.
Kiedy zobaczyła moją córkę płaczącą, zapytała ją o przyczyny i wiedząc o naszej
rodzinnej tragedii, powiedziała: ‘Poproś mamę, żeby do mnie zadzwoniła’.
Skontaktowałam się z nią telefonicznie i zaprosiła mnie do siebie do domu. Tam
zaczęła mówić o Sai Babie, który był mi zupełnie nieznany. Powiedziała mi, że
jeśli będę miała dość wiary w Niego i będę się modlić, to On będzie w stanie mi
pomóc. Dała mi trochę wibhuti i książkę o Sai Babie. Jesteśmy praktykującymi katolikami,
ale mój ból był tak wielki, że nie mogłam się modlić. Ta postać, o której
rozmawiała ze mną nauczycielka, dała mi dużo pewności siebie i pogody ducha.
Ukazał mi się jako przyjaciel, który może mi pomóc w zwróceniu się ku Bogu.
Wróciłam i opowiedziałam dzieciom, co usłyszałam, i zaczęłam czytać książkę,
którą mi dała. Następnego dnia rozmawiałam w szpitalu z mężem o Sai Babie i od
razu poczuł do Niego instynktowne przyciąganie. Każdej nocy czytałam jeden
rozdział z książki i dawałam mężowi trochę wibhuti do zjedzenia. W pewnym
momencie ludzie ze szpitala powiedzieli mojemu mężowi, żeby wrócił do domu i
tam spokojnie spędził ostatnie dni, bo byli pewni, że jego koniec jest bardzo
bliski. Wrócił do domu. Tam dalej czytaliśmy o Sai Babie i przyjmowaliśmy
wibhuti. Po 10 dniach poszliśmy ponownie do lekarza na kontrolę i tam okazało
się, że stał się cud. Płuca mojego męża były zupełnie normalne! Lekarz nie mógł
w to uwierzyć. Wątpiąc w swoje zdjęcia rentgenowskie, powiedział: ‘zrobimy nowe
zdjęcie rentgenowskie, ale mam wrażenie, że stało się coś niesamowitego’ – powiedział. Następnego dnia; mój mąż poszedł do innego
specjalisty – tego, który na początku robił zdjęcia RTG i który doskonale znał
jego stan. Wyniki ujawnione na nowych zdjęciach rentgenowskich na nowych
zdjęciach rentgenowskich były oszałamiające. Nie było śladów uszkodzonych płuc
ani żadnej choroby! Lekarz powiedział: ‘Musi być jakiś błąd’ i zrobił kolejne
badanie. Podczas ogłaszania wyników lekarz zaczął płakać wobec takiego cudu. Zabrałam więc ponownie męża do pierwszego
lekarza, który powiedział: ‘Już wszystkiego
się dowiedziałem. Zadzwonił do mnie radiolog. Długo oglądał zdjęcia
rentgenowskie, które miał przed sobą i powiedział, że nastąpiło całkowite
cofnięcie choroby. Dwa tygodnie temu używałeś swoich płuc w 20 procentach, a
teraz pracują one na poziomie 80 procent. Oznacza to, że oddychasz jak zupełnie
normalna osoba. – Czy przeszedłeś jakieś leczenie bez poinformowania mnie o
tym?’ - zapytał lekarz. Powiedzieliśmy mu: „Właśnie modliliśmy się do Maryi Panny o pomoc...”. Nie wspomnialiśmy
o Sai Babie, ponieważ nie wiedzieliśmy, jak wyjaśnić, kim On jest. Lekarz
wydawał się głęboko zamyślony i powiedział: „Jeżeli
ta Maryja czyni takie cuda, to proszę pomódlcie się i za mnie”. Wtedy
zapytałam lekarza: „Czy myślisz, że mój
mąż może wrócić do służby wojskowej?”. Odpowiedział: „Oczywiście, że może. Jest w doskonałym stanie zdrowia”. Tydzień później
mój mąż udał się do szpitala wojskowego ze swoimi zdjęciami rentgenowskimi. Tam
lekarz wojskowy powiedział mu: „Nie wiem,
kto powiedział ci, że jesteś wyleczony. Mnie nie możesz oszukać. Wiem, jakie
masz płuca. Zrobimy jeszcze raz prześwietlenia”. Potem, gdy zobaczył wynik
nowych prześwietleń, przeprosił, bo nie dowierzał temu, co zobaczył. „Jak mogłem sobie wyobrazić, że taki cud mógł
się zdarzyć?” - dodał. To było w sobotę, a w poniedziałek mój mąż
pracował, jakby nic się nie stało. Minął ponad rok, ma się dobrze i jesteśmy
pełni wdzięczności dla Sai Baby.