Bayamma Kiedy Swami rezydował w Starym
Mandirze, była tam starsza pani, Bayamma, która zwykle gotowała dla Niego. Było
tam też kilku wielbicieli, którzy gromadzili się, by cieszyć się Jego boskim
towarzystwem. Pani Bayamma była typową kobietą z Andhry, miała około
sześćdziesięciu lat. Była silna i dobrze zbudowana. Zawsze czuwała nad
potrzebami Baby i troszczyła się o Niego pod każdym względem. Swami dokuczał
jej, naśmiewał się z niej i robił jej liczne psikusy. Biegał jak mały jeleń, a siadając
na kolanach pani Bayammy, głaskał ją po policzku, żartował i rozśmieszał. Niespodziewanie
podchodził do niej od tyłu, zakrywał jej oczy i straszył. Czasami kładł się jej na jej kolanach
i szczypał za policzki. Kiedy przerywała czytanie, kładła okulary na podłodze
obok siebie i próbowała medytować, wtedy Swami zwykł powoli do niej podchodzić
i zabierać okulary. Po medytacji otwierała oczy, przez jakiś czas szukała
swoich okularów i prosiła: „Baba, oddaj okulary. Dlaczego robisz mi takie psikusy?
Mój Baba oddaj mi je szybko, tyle mam jeszcze pracy!”. Kiedy błagała w ten
sposób, Swami stał z tyłu w milczeniu, ciesząc się tą sceną jak mały psotny złodziejaszek,
Kryszna. Bayamma była oddaną i pobożną
kobietą. Kiedy tylko znajdowała czas, czytała w natchnieniu Bhagavatam i
Bhagavath Gitę. Pewnego razu Swami zapytał ją:
„Bayaama! Dlaczego czytasz Gitę? Jaką masz z tego korzyść?” Jej niewinna
odpowiedź brzmiała: „Stało się to moim nawykiem. Czytanie Gity da mi wyzwolenie”.
Stał tam z twarzą bardzo blisko jej twarzy i powiedział ze śmiechem płynącym
szybko jak rzeka Ganga: „Jestem tym Kryszną. Skoro jestem tu przed tobą,
dlaczego miałbyś czytać Gitę?” W tak cudowny sposób objawił Swoją boskość tym
szczęśliwym wielbicielom, którzy byli z nim w Starym Mandirze.