Esencja Boskości – cz. 5
Elaine W. Gries
Zawsze
z miłością
Bob Bonbrake dowiedział się o Sai Babie w
latach 70-tych. Ale z powodu zobowiązań rodzinnych nie podążył za głębokim
zainteresowaniem jakie wzbudził w nim Swami. W dalszym ciągu uczęszczał z rodziną
i z krewnymi do kościoła. Jego żona, Mourette, zachorowała na nowotwór i Bob poświęcał
jej cały swój wolny czas.
Pracował na poczcie. Zdawał sobie
sprawę, że nie odnosi się do wszystkich klientów jednakowo. Niektórych witał serdeczniej
i uprzejmiej spełniał ich prośby.
Pewnego dnia, pracując w kasie pocztowej, stracił na minutę poczucie świadomości i usłyszał z oddali głos, który powiedział do niego: „Zawsze z miłością”. Poczuł w sercu błogość. Gdy doświadczenie dobiegło końca, stał za stołem, trzymając się go obiema rękami, a z oczu płynęły mu łzy. Po tym niespodziewanym wydarzeniu jego zachowanie uległo zmianie. Czynił teraz szczere wysiłki, by traktować wszystkich z miłością.
Po śmierci żony w 1990 r. Bob natknął
się na trzy książki poświęcone Sai Babie. W jednej z nich znalazł adres i numer
telefonu, pod który zadzwonił prosząc o informacje, zwłaszcza na temat ośrodków
Sai w Nowym Jorku, mogących się znajdować w pobliżu jego domu. Od tamtej chwili
rozumiał, że odnalazł ‘prawdę’ i że jego długoletnie poszukiwania duchowe
dobiegły końca.
Gdy Bob po raz pierwszy udał się do
Indii, Sai Baba wezwał jego grupę na dwa interview. Na początku pierwszej
audiencji stanął naprzeciw nich, podniósł prawą rękę i powiedział: „W tej dłoni
są wszelkie moce.” Bob siedział z tyłu większego pokoju audiencyjnego, gdy Baba
go zapytał: „Co robisz?” Bob odpowiedział: „Studiuję Twoje nauki i staram się
nimi żyć.” Wspominając to czuł, że Baba włożył te słowa w jego głowę. Potem
Baba chciał się dowiedzieć, gdzie ma pierścień. Obawiając się, że podczas
podróży mógłby zgubić otrzymaną od żony pamiątkę, zostawił go w domu.
Odpowiedział więc, że nie ma go ze sobą. Baba zapytał, czy chciałby mieć
jeszcze jeden pierścień i Bob odpowiedział, że tak. Baba przywołał go do
Siebie, zmaterializował pierścień i włożył go na mały palec lewej ręki Boba.
Następnie przełożył go na jego mały palec prawej ręki i ponownie lewej.
Obrączka była cienka, lecz pierścień uroczy. Baba zdjął go w końcu z jego palca
i dał go dwóm osobom do obejrzenia. Na koniec polecił im włożyć go na lewą rękę
Boba. Starali się umieścić go na serdecznym palcu, ale pierścień był zbyt mały,
żeby przejść przez pierwszą kostkę. Wtedy Baba wziął pierścień, dmuchnął na
niego i wsunął go na lewy serdeczny palec Boba. Tym razem pasował doskonale!
Bob pragnął zapytać Babę o doświadczenie
na poczcie, które wiele lat temu odmieniło mu życie, a teraz odżyło w jego
umyśle. W pewnym momencie zapanowała cisza. Oczy Swamiego napotkały wzrok Boba
i zanim Bob zdołał zadać pytanie, Swami rzekł: „Wszystko jest miłością.” Bob dostał
swoją odpowiedź. To Baba wypowiedział tamte słowa na poczcie: „Zawsze z
miłością.”
Po pięciu dniach ich grupa została
ponownie wezwana na interview. Gdy Baba do nich przemawiał, dwukrotnie zgasło
światło. Ujrzeli wtedy szeroki na 38,5 cm migoczący blask oślepiająco białej
aury falującej wokół Bhagawana.
Baba ofiarował mi duchową więź jakiej nigdy nie miałam

Anne Brous
nie była w Indiach i nie zaznała fizycznej obecności Baby. Ale po przeczytaniu
kilku książek poświęconych Bhagawanowi, po rozmowach z wielbicielami i dzięki
podążaniu za swoim wewnętrznym przewodnikiem, zaczęła wierzyć w Jego szczególną
boskość.
Anne usłyszała o Babie od syna,
który uczestniczył w kursie mistycyzmu zorganizowanym w koledżu. Wykładowca
prosił miejscową wyznawczynię Sai Baby, której Sai udzielił ślubu, aby
opowiedziała im o swoich doświadczeniach. Syn, wiedząc, że jego mama interesuje
się duchowością, przyniósł jej kilka książek o Swamim. Zaintrygowały ją Jego
cuda i materializacje, chociaż w nie nie uwierzyła. W tym czasie obejrzała z mężem
i synem film o Bhagawanie. Odkryła później, że jej mąż uznał wówczas, że „ten
facet jest tym kim mówi, że jest”.
Przez rok książki o Babie leżały
obok jej łóżka wraz z książkami Stevena Levina[1].
W czerwcu 1990 r. zaczęła je czytać i relacjonować bliskim zawarte w nich
opowieści, mimo że żartowali sobie z jej zapału. Po powrocie z wakacji chłonęła
je w dalszym ciągu. Pewnego dnia spotkała na poczcie wielbicielkę, która opowiedziała
jej synowi o Bhagawanie. Anne zwierzyła jej się, że te relacje zmieniły jej
życie. Przez wiele lat była agnostyczką i nigdy nie czuła osobistego związku z
Bogiem. Teraz czuła, że Steven Levine namawia ją w swojej książce, aby
otworzyła się na Bhagawana.
Baba
przekształcił życie Anne ofiarowując jej duchowe połączenie, którego nigdy nie
zaznała. Poczuła w swoim życiu obecność ‘dobroci’. Uważała ją za najwyższą
miłość, najwyższą mądrość i najwyższy stopień opieki. Teraz nie była już sama.
Nawet w najtrudniejszych momentach pamiętała, że jest razem z nią Bóg.
Nie ‘widząc’ Baby Anne doświadczała
Jego cudownej obecności. Takie zdarzenie miało miejsce, gdy jechała do domu na
wsi. Nagle ujrzała pędzący na nią samochód. Słyszała, że gdy dzieje się coś
przerażającego, człowiek zastyga i nie jest w stanie się ruszyć. Jej auto
przeskoczyło przez rów i przetoczyło się przez pole położone przy drodze, a
potem wróciło na szosę. Siedziała nieruchomo na fotelu dla kierowcy, nie mogąc
nic zrobić. Nie wierzyła w to co się stało ani nigdy nie wyobrażała sobie
takiej sceny. Wiedziała tylko, że Sai Baba uratował jej życie prowadząc za nią
samochód.
Anne przeszła przez bardzo ciemny
okres życia, z wieloma zmaganiami w rodzinie. Najwierniejszą osobą, do której
mogła się zwrócić był Baba. Pomógł jej pozostać wśród żywych, gdy czuła, że
odchodzi. Pośród tych zmagań nauczył ją na nowo umiejętności bezwarunkowego
kochania. To jeden z Jego najcenniejszych darów.
Oczywiście, że to
zrobił!
W
1989 r. nasza rodzina wyruszyła do Los Angeles – bliźnięta chciały zobaczyć
Disneyland, a ja pragnęłam spotkać się z Elsie Cowan. Czytałam relację
Sandweissa o wskrzeszeniu męża pani Cowan, Waltera i chciałam ją zapytać, czy
to prawda. Wzięliśmy udział w spotkaniu w ośrodku, a potem przedstawiliśmy się
Elsie.
Elsie
była jedną z najbardziej gościnnych i kochających osób jakie spotkaliśmy.
Przywitała nas jak najbliższych krewnych, zauważając, że nasze dzieci wyglądają
jak anioły. Ponieważ celem wyprawy naszych jedenastoletnich bliźniąt był Disneyland,
to po sesji pieśni śpiewanych w większości w sanskrycie przyjęłam jej gorące
powitanie szczególnie ciepło. Dzieci odpowiedziały na nie entuzjastycznie i
uśmiechały się szeroko, zachowując się jak anielskie istoty, którymi, według
niej, były. Rozmawialiśmy przez minutę, a potem zadałam jej palące mnie
pytanie: „Czy Sai Baba rzeczywiście przywrócił do życia twojego męża?”
Odpowiedziała bez wahania: „Oczywiście, że tak. Jeśli ktoś miałby to wiedzieć,
to ja.”
Oto
ta historia. W dzień świąt Bożego Narodzenia w 1971 r. Walter doznał w Indiach
fatalnego ataku serca i został zabrany ambulansem do szpitala. Tam orzeczono
jego zgon. Na prośbę dr Hislopa, sędzia Damadar Rao z Madrasu rozmawiał z
lekarzem, którzy przyjął Waltera do szpitala. Nie stwierdził u niego żadnych
oznak życia, więc zatkali mu uszy i nos bawełną, zakryli ciało i przewieźli je
do pustego pomieszczenia. Później tego samego dnia Elsie udała się do szpitala,
żeby stwierdzić, że Sai Baba odwiedził Waltera i że Walter żyje. Lekarz nie
potrafił tego wytłumaczyć. Tuż przed atakiem serca miał bardzo wysoki poziom
cukru, który po zmartwychwstaniu całkowicie ustąpił. Lekarz prowadzący porównał
wyniki testów laboratoryjnych i potwierdził to. Sai Baba zwierzył się później
wielbicielom, że przywrócił Waltera do życia. Walter przypomniał sobie dziwny
sen, w którym Swami zaprowadził go przed trybunał sprawiedliwości, gdzie
przejrzano zapisy z jego poprzedniego życia i na prośbę Baby pozwolono mu
wrócić do ciała. Nie bardzo miał na to ochotę, ale wiedział, że tak będzie najlepiej.
Będąc tak chory jak był, musiał znowu walczyć o oddech. Otworzył oczy i ujrzał
Elsie.[2]
Swami odwiedza
Elsie w Ameryce
Anne
Sohani gościła w domu Elsie Cowan w 1975 r., podczas pierwszego spotkania Rady
Narodowej Sai Baby. Następnego dnia wczesnym rankiem, po spędzeniu tu nocy
usłyszała, jak Sai Baba rozmawia z Elsie i jak oboje wychodzą z pokoju, w
którym spała. Spojrzała na zegarek, a ponieważ było zbyt wcześnie, żeby wstać,
zasnęła ponownie.
Później tego
dnia odkryła, że zegarek zniknął. Było to małe, zabytkowe cacuszko, więc było
jej przykro, że się zapodziało podczas jej pobytu w tym domu. Wyznała Elsie, że
zegarka nie ma i nie wie, gdzie jest. Przyjaciółka Elsie zapewniła ją, że w tym
pokoju nigdy nie było zegarka. Natomiast Elsie potwierdziła, że wczesnym
rankiem odwiedził ją Sai Baba.
[1] Stephen Levine był
amerykańskim poetą, pisarzem i nauczycielem najbardziej znanym z pracy na
śmiercią i umieraniem. Napisał między innymi: Kto umiera? Nowe oświecenie,
Wewnętrzna wielkość.
[2] Hislop, John. My Baba and I. Sri Sathya Sai Books and Publications Trust, Prasanthi Nilayam, p. 28
Sandweiss,
S. The Holy Man and the Psychiatrist,
Birth Day Publishing Company, San Diego, California, USA, 1975, p. 101
Uleczenie z nowotworu i tocznia

Wayner Crowder
usłyszał o Sai Babie od Roya Eugena Davisa na spotkaniu duchowym górach
Północnej Georgii w grudniu 1981 r. Zdiagnozowano u niego złośliwy nowotwór i
poddano leczeniu. Kiedy usłyszał o Sai Babie, przyłączył do ośrodka Sai w
Atlancie i w lipcu 1982 r. udał się z członkami tej grupy do Indii. Był
rzetelnym prawnikiem, więc gdy usłyszał, że ludzie zapominają o co chcą zapytać
Babę, napisał list i umieścił w nim wszystkie swoje pytania.
Pewnego dnia podczas darszanu Swami
podszedł do Waynera i wziął od niego ten list. Wayner zapytał: „Interview?”, a
Baba odrzekł: „Chodź.” Podczas audiencji grupa otrzymała przywilej obserwowania
kilku materializacji i słuchała, jak Baba śpiewa: „Miłość Mym kształtem”.
Wayner został wezwany na własną prośbę. Po przekazaniu mu duchowych instrukcji,
Swami zmaterializował wibhuti i wtarł mu je w brzuch. Potem Wayner wyznał
Babie, że zdiagnozowano u niego złośliwy nowotwór i zapytał, czy zostanie wyleczony.
Baba odpowiedział: „Tak, tak.” U Waynera
rozwinął się silny ból w górnej części pleców, wywołany działaniem ubocznym
przyjmowanych leków. Nie mógł swobodnie schylić głowy, ale po audiencji,
poruszał nią w każdą stronę. Co więcej, nigdy więcej nie musiał poddawać się
leceniu z powodu złośliwego nowotworu ani toksycznego zapalenia naczyń.
Wayner poczuł trwogę rozumiejąc, że
Bóg rzeczywiście istnieje, że jest miłością i wszystkim. Zrozumiał także, że od
hojnie obradowanego człowieka oczekuje się wewnętrznej transformacji.
W 1983 r. zdiagnozowano u Waynera
toczeń. Przeszedł zwykłe leczenie medyczne. Wolny czas spędzał na służeniu
innym, pozostawiając Swamiemu troskę o swoje zdrowie. W 1984 r. pojechał do
Indii i został ponownie wezwany na interview. Swami rozmawiał z nim sam na sam.
Przekazał mu duchowe wskazówki, a potem zmaterializował olej i wtarł mu go w
brzuch.
Na dwa dni przed powrotem do domu
Wayner poczuł się bardzo źle. Wyjeżdżając był jednak już zupełnie zdrowy i czuł
się wspaniale. Wrócił do lekarza, który go leczył z tocznia i który zaproponował
mu, aby Wayner stopniowo odstawił leki, dzięki czemu uniknie wstrząsu
toksycznego. Jednak Wayner nie odczuwał potrzeby dalszego ich przyjmowania i odstawił
je od razu. Nie dotknęły go efekty uboczne i obecnie czuje się świetnie.
Rozwiązywanie głęboko zakorzenionych problemów
Stan i Mary Dawson
udali się do Puttaparthi w 1998 r., wkrótce po swoim ślubie. Podczas pierwszej
nocy w aśramie we śnie Stana pojawił się Sai Baba i powiedział, że chciałby
pokazać mu w pewnym stopniu w jaki sposób pracuje umysł Boga. W związku z tym
poszerzy jego zdolności mentalne. Następnie pokazał mu pięć odmiennych
scenariuszy, w których uczestniczyło pięć osób (Stan nie znał żadnej z nich).
Każdy ze scenariuszy ukazywał rozwój i ostateczne rozwiązanie określonego
problemu karmicznego, wymagającego czasem wielu lat a nawet wielu wcieleń. W
miarę rozwoju sytuacji Stan zauważył, że Bóg doskonale osadza je w czasie i
rozwiązuje je kreatywnie kierując się miłosierdziem i miłością.
Pod koniec snu, gdy jego możliwości
mentalne odzyskały swój zwykły poziom, Stan nie mógł sobie przypomnieć
występujących w nim złożonych detali. Zapamiętał tylko uczucie, że Bóg kieruje
się miłością i miłosierdziem, że jest inteligentny i kreatywny. Zrozumiał
także, że nie rozwiązuje problemu jednostki, lecz problemy wszystkich istot
równocześnie. Ta wiedza pocieszyła Stana, bo teraz wiedział, że bez względu na
to jak trudna wyda mu się sytuacja, Bóg zorganizuje wszystko w najbardziej kochający
sposób.
Później, podczas pierwszego interview
jakie Stan otrzymał od Baby, zostało spełnione jego życzenie, polegające na
tym, by Swami przedstawił mu się jako Bóg. Siedząc w pokoju interview zrozumiał
nagle i dogłębnie, że Swami jest Bogiem. W pierwszej chwili zapragnął dotknąć
Jego stóp, co było zupełnie nieznanym mu odczuciem, ponieważ wychowano go w
obrządku chrześcijańskim. W tym momencie Baba przebywał w rogu pokoju zatopiony
w rozmowie z wielbicielami. Stan zapytał Go w myślach, czy wolno mu będzie ich
dotknąć, kiedy to będzie możliwe. Nie chciał nurkować w ich stronę przez cały
pokój ani zakłócać audiencji. W kilka chwil później Swami zakończył rozmowę,
wstał bez słowa, podszedł do Stana, wskazał na Swoje stopy i pozwoli, żeby je
dotknął - na znak poddania Bogu swojego ego.
Swami wezwał grupę Stana i Mary na
dwie audiencje. Na pierwszej rozwiązał problem, który dręczył Mary przez większość
jej dorosłego życia. Każdego Wielkiego Piątku Mary czuła, że widok Jezusa na
krzyżu sprawia jej wielkie cierpienie. Rozpaczała, że nie udało jej się zapobiec
Jego męce. Nie wiedziała, dlaczego w ten sposób to obiera i nie potrafiła sobie
z tym poradzić. Starała się spędzać Wielkie Piątki na modlitwie, traktując ją
jak zadośćuczynienie za swoje niepowodzenie. Myślała o tym podczas interview,
więc Swami zapytał, dlaczego jest taka smutna.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, rzekł:
„Jezus będąc na krzyżu powiedział: „Bądźcie tacy sami dla wszystkich.” Swami
przytoczył więcej faktów dotyczących Jezusa, których jednak nie zapamiętała,
ale wie, że jej poczucie winy zniknęło. Odczuła ogromną ulgę i w Wielkie Piątki
już nigdy nie czuła się dręczona.
Doświadczanie
uzdrawiającej mocy Boga
Młody
wielbiciel, pragnący zachować anonimowość, otrzymał pamiętne doświadczenie związane
z mocami Boga. Nazwijmy go Jimem. Jim, jedząc bardzo pikantne potrawy, do
jakich nie był przyzwyczajony, przeżywał przenikliwy ból i krwawienie. W
aśramowym szpitalu powiedziano mu, że powinien się poddać zabiegowi na uszczelnienie
odbytu. Ponieważ szpital nie posiadał sprzętu koniecznego do tej operacji,
skierowano go do szpitala w Bangalore. Tam potwierdzono pierwotną diagnozę.
Jim odszukał Babę w Brindawanie i
poinformował Pana, że lekarze chcą go zoperować. Baba odrzekł, że zna ten
problem. Operacja nie jest konieczna, bo da mu lekarstwo. Poradził Jimowi, żeby
wrócił do szpitala następnego dnia i poprosił lekarzy, żeby ponownie zbadali
jego stan. Jim to uczynił. Stwierdzili, że wciąż wymaga operacji, ale musi na
nią poczekać aż do chwili, gdy ustąpi swędzenie. Jim cierpiał równie silnie jak
przedtem. Następnego dnia udał się na darszan.
Baba podszedł do niego i zapytał,
gdzie był tego ranka, wyjaśniając, że szukał go wszędzie. „Mam dla ciebie
przygotowaną paczkę.” Jim odpowiedział, że przecież Swami kazał mu udać się do
szpitala. Baba odparł: „Nie ważne, dam ci lekarstwo. Poczekaj przy bramie.” Po
chwili pojawił się tam wolontariusz z butelką zawierająca 108 pomarańczowych
tabletek. Powiedział, że Baba polecił mu wziąć jedną tabletkę po obiedzie i jedną
po kolacji. Tamtego wieczoru Jim łyknął tabletkę i doskonale po niej spał.
Rankiem nie czuł najmniejszego bólu. Krwawienie ustało. Został całkowicie
wyleczony. 16 tabletek rozłożyło się i poczerniało. Pozostałe przyjął.
Nie dziękuj mi.
To był mój obowiązek.
Suman
Govindan wracała wieczorem z pobliskiego miasta, oddalonego o 15 minut od
jej domu. Był wieczór, lecz pamiętała, że nie jest sama, ponieważ ‘jedzie’ z
nią Swami. Żartobliwie przypomniała Mu, żeby zapiął pasy. Kilka minut później
jej auto wpadło w poślizg i rąbnęło w barierkę. W ciągu godziny pojawił się
dźwig i wyciągnął z wraku nieprzytomną Suman, wciąż przypiętą pasami do fotela.
Miała złamaną miednicę, wstrząśnienie czaszkowe, rozciętą skórę na głowie na
długości 21 cm i odłamki szkła w lewej ręce. Nie pamiętała wypadku.
Zmiażdżony
samochód odholowano na złomowisko.
Następnego dnia odwiedziła ją rodzina.
Syn powiedział, że w aucie zostały wybite wszystkie szyby z wyjątkiem
przedniej, tej przed fotelem pasażera, na którym leżało zdjęcie Swamiego. To
wywołało zdziwienie, ponieważ jedyne zdjęcie Swamiego w samochodzie znajdowało
się w schowku na rękawiczki, pomiędzy dwoma przednimi siedzeniami. Jej mąż
szybko wrócił do auta i znalazł zdjęcie Sai Baby przyklejone do szyby wraz z włosami
i krwią. Wyglądało na to, że czyjaś głowa uderzyła w szybę, ale Suman
wiedziała, że nie należała do niej, ponieważ odnaleziono ją przypiętą do
siedzenia kierowcy.
Po jakimś czasie, gdy naprawiono jej
chirurgicznie skaleczenie skóry na głowie, usunięto odłamki i założono szwy na
ramieniu, ortopeda wysłał ją na fizjoterapię, dzięki której mogła nauczyć się
chodzić o kulach i wrócić do domu. Suman czuła się jednak tak obolała, że nie
mogła się ruszyć. Zlecono więc tomografię komputerową szyi i wykryto złamany
krąg. Unieruchomiono ją obawiając się, że przy próbie siadania może zostać
sparaliżowana. Tak wiec ból uratował ją od bezwładu, uniemożliwiając jej podporządkowanie
się terapeutom! Przewieziono ją do New Haven, gdzie specjaliści przeprowadzili
skomplikowaną, dziewięciogodzinną operację. Otrzymała kołnierz szyjny i nosiła
go przez trzy miesiące.
Podczas tej przeprawy Suman, wolna
już od lęku i bólu, mocno czuła obecność łaski Baby. Niespodziewane
ubezpieczenie pokryło koszty operacji. Wróciła do pracy, którą dla niej trzymano.
Roentgen pokazał całkowite zespolenie szyi, mogła więc wrócić do normalnego
życia i sportu. Od tamtej pory była zdrowa.
Gdy dziękowała Swamiemu za
uratowanie jej z wypadku, odpowiedział: „Nie dziękuj mi, to był Mój obowiązek.
Ty i ja nie jesteśmy od siebie oddzieleni. Jeśli inni zrobili coś dla ciebie,
to im podziękuj, nie Mnie.”

Uwolnić się od
przywiązania i zaakceptować
Bernice Mead,
amerykańska narodowa koordynator programu edukacyjnego Sathya Sai, inspiruje
wszystkich, którzy ją znają. Wyrastała w rodzinie śpiewającej gospel i wciąż potrafi
pobudzać słuchaczy swoimi duchowymi pieśniami. Kiedy Bernice pojawia się na
podium, myślimy o słońcu, a nie o matce sparaliżowanego od ośmiu lat syna.
20 sierpnia 1994 r. jej 29-letni syn
Jay spadł z 7,5- metrowej wieży, podczas wykonywania ewolucji kaskaderskich w Knotts Berry w Buena Park w Kalifornii.
Przez pięć miesięcy od upadku był nieprzytomny, ale potem zaczął mrugać oczami
na ‘tak’ i ‘nie’. Lekarze uważali, że nie powinien przeżyć, ale pozostał żywy
nawet wtedy, gdy odłączono go od systemu podtrzymującego życie. Jak mówią jego
współpracownicy, bardzo tęskniący za jego ostrym dowcipem i optymizmem, był
bardzo utalentowanym i zabawnym człowiekiem na scenie i poza sceną, nie tylko
aktorem, ale i kaskaderem.
„Posiadał rzadką umiejętność
doskonałego wyczucia czasu, szybkiego dowcipu oraz dopasowywania twarzy, ciała
i głosu do każdej sytuacji. Nawet poza sceną nigdy nie tracił rytmu… Był tego
rodzaju osobą, z którą wszyscy lubili przebywać. Rozśmieszał innych nawet gdy
był smutny. Po spędzeniu całego dnia na wykonywaniu akrobacji przychodził na
show wykończony i czasami kontuzjowany – działo się to w okresie, kiedy pracował
w teatrze w soboty wieczorami – lecz mimo to dawał z siebie wszystko i nigdy
nie narzekał. Był tego rodzaju człowiekiem, do którego dzwonimy, gdy chcemy,
żeby nas ktoś rozśmieszył – nie dlatego, że jest zabawny, ale dlatego, że jest
bardzo przyzwoitym facetem.”
[Los Angeles Times, Heather Ann Steward,2 września
1994 r.] Naturalnie Berenice i jej mąż byli
zrozpaczeni. Cały czas spędzali przy łóżku Jay’a. Jako wielbiciele Sai
wiedzieli, że Bóg zrobi wszystko co będzie dla ich syna najlepsze. Ich zadaniem
była akceptacja wszystkiego co złe i co dobre. Łatwiej jednak jest powiedzieć
niż zrobić!
Podczas interview przyjaciel Berenice
zapytał Swamiego o Jay’a. Swami odpowiedział: „Ręce w społeczeństwie, głowa w
lesie.” Powtórzył to jeszcze raz. Berenice czuła, że otrzymała przesłanie.
Pięć miesięcy po wypadku Berenice
rozmawiała z Bhagawanem. Kazał jej się uwolnić i przestać spędzać tyle czasu
przy łóżku syna. Ma odgrywać wybraną przez Niego rolę - szkolić w kraju
nauczycieli dla skrzydła edukacyjnego Organizacji Sai. Zapytał ją: „Ilu masz
synów? Czy pamiętasz któregoś z nich?”
W 1997 r. Berenice, rozmawiając
ponownie z Bhagawanem, zapytała: „A co z jego umysłem?”. Swami odpowiedział, że
Jay ma umysł, ale nie ciało. Dodał, że jego stan się poprawia i że Jay należy
do Niego.
Po tym interview Berenice i jej mąż
sprowadzili do Jay’a neurochirurga. Lekarz przedstawił sytuację ich syna w
przeciwnym świetle niż Swami, mówiąc, że Jay ma ciało, nie umysł. Gdy lekarz to
mówił, ciało Jay’a sprawiało wrażenie napiętego i nawet skręconego, jakby
chciało zaprzeczyć tej ocenie.
Podczas tamtego interview ktoś
zapytał: „Jay wyzdrowieje, prawda?”, a Swami odpowiedział: „Jay, Jay, Jay. Po
co się martwić o Jay’a?”
Przez osiem lat od wypadku Berenice
i jej mąż czule opiekowali się synem, odwiedzając go na zmianę trzy lub cztery
razy dziennie, modląc się za niego śpiewem i nuceniem melodii. Zauważyli u
Jay’a więcej przebłysków świadomości, uśmiechu, a nawet śmiechu. Berenice
nadzorowała w dalszym ciągu program edukacyjny dla dzieci Organizacji Sathya
Sai, jeżdżąc po całym kraju, udzielając lekcji i szkoląc przyszłych nauczycieli.
Jej niezawodny dobry humor i uśmiech dodawały wszystkim odwagi. Była żywą
inspiracją do przyswajania sobie nauk Swamiego.
Berenice stara się pozostawić los
Jay’a w rękach Boga i nie chce ingerować w karmę syna. Naturalnie pragnie, żeby
wyzdrowiał, nie próbuje jednak rozbudzić w sobie nadziei, ponieważ jej serce
było tak często łamane. Swami wciąż dodawał jej odwagi, o ile dobrze interpretowała
Jego słowa. Jay zdawał się być coraz bardziej świadomy. Jego mama pytała, jak
mogło się to przydarzyć tak sympatycznemu, kochanemu przez wszystkich człowiekowi.
Wciąż robi co może, oczekuje najlepszego i wykonuje przydzielone jej przez Boga
obowiązki.
Swami wie wszystko

We
wczesnych latach 80-tych XX wieku Jan
Nigro mieszkał w Puttaparthi w głównym aśramie Baby. Dwa razy dziennie
śpiewano tu pieśni oddania (bhadżany), ale styl muzyki nie przemawiał do Jana,
zawodowego zachodniego muzyka. Trudno mu było przyłączyć się do tego śpiewu,
więc nie śpiewał.
Pewnego dnia zapragnął zobaczyć
Swamiego i postanowi włączyć się w śpiewanie, wiedząc, że Sai Baba będzie siedział
na krześle w świątyni. Pospieszył do mandiru i ujrzał wychodzącego Swamiego. Na
sekundę ich oczy się spotkały. Jan usiał na podłodze z tyłu. Wielbiciele spoglądali
przed siebie, w oczekiwaniu na Sai. Sesja bhadżanowa rozpoczęła się od jedynej
znanej Janowi pieśni: ‘Ganesza sharanam’. Dołączył do niej.
Następną rzeczą jaką zauważył było
wrażenie, że wychodzi ze stanu przypominającego letarg. Wytrąciły go z niego
dwa szoki elektryczne. Odwrócił się, żeby zobaczyć, kto dotknął jego karku i ku
swojemu najwyższemu zdumieniu ujrzał Swamiego, kołyszącego się w takt muzyki.
Baba zapytał go: „Skąd znasz ten bhadżan?”
Jan był oszołomiony i zakłopotany.
Gdy przypomina sobie teraz to
zdarzenie, do głowy przychodzą mu trzy rzeczy: boskie poczucie humoru, które
wyznawcy uznają za niezmiernie ujmujące, wszechwiedzę Bhagawana wskazującą, że
Jan nie śpiewał pieśni oddania i potężną moc Awatara, która go wprowadziła w
stan przypominający trans. Po tym doświadczeniu Jan wie już lepiej z kim ma do
czynienia.
Zanim stąd wyjdziesz, zniknie

Mary
Lou usłyszała o Swamim na wykładzie wygłoszonym przez Nadine Clegern w 1973 r.
w pobliskim koledżu. Bill i Nadine Clegern przyjechali do Indii w tym samym
czasie co państwo Bernie i Mary Lou,
to znaczy w 1977 r.
W 1999 r. Mary Lou została wezwana
na interview wraz z mężem i kilkoma członkami z jej ośrodka Sai. We wczesnych
latach 90-tych zdiagnozowano u niej reumatoidalne zapalenie stawów i przepisano
leki. Prosiła Berniego, żeby z nikim o tym nie rozmawiał, bo czuje się wówczas
niekomfortowo.
Ale ból się wzmagał, bardzo spowalniając
jej ruchy. Trudno jej teraz było siadać i wstawać z podłogi. Gdy starała się
wstać w pokoju audiencyjnym, żeby przejść do mniejszej salki, Swami polecił jej
przyjaciółce, żeby jej w tym pomogła. Potem usiadła po prawej stronie fotela
Swamiego, a Bernie usiadł po lewej.
Swami zapytał go jak ma się jego
żona. Mary Lou roześmiała się wiedząc, że zabroniła mężowi rozmawiać o swojej
chorobie. Bernie odrzekł: „Ma reumatyzm.”
Swami go poprawił: „Nie reumatyzm,
lecz reumatoidalne zapalenie stawów.” Zwrócił się teraz do Mary Lou i zapytał:
„Czy bardzo cię boli, kiedy stawiasz stopę? och! i trzymasz się jego kolana?
och, kolana! Czy cię bolą?” Werbalnie wytyczał drogę bólu doświadczanego przez
Mary Lou. Mary Lou zrozumiała, że Baba wie o wszystkim. Nie musiała niczego Mu
tłumaczyć ani przepraszać Go za swoje spowolnione ruchy. Odczuwała płynące w
jej stronę sympatię, współczucie i głęboką miłość Swamiego. Gdy skończył
śledzić trasę dręczącego ją bólu, zapytał: „Jak długo tu pozostaniecie?”
Odpowiedzieli, że trzy tygodnie. Wznosząc ręce do góry Swami odrzekł, zwracając
się do niej: „Zanim stąd wyjedziesz, zniknie”, po czym poklepał ją po ramieniu
i policzku.
Potem zwrócił się do Berniego i
polecił mu zdjąć okulary. Dotknął jego oczu Swoim kciukiem i powiedział: „Nie
musisz już iść na zabieg usunięcia katarakty.”
Mary Lou czuła się z każdym dniem
lepiej. Pod koniec pierwszego tygodnia chodziła swobodniej, a w następnym bez
trudu wstawała i siadała.
Trwało to do czwartkowego wieczoru,
gdy dostała wysokiej temperatury. W szpitalu stwierdzono, że ma ponad 40o gorączki
i podano jej leki. Była bardzo chora i leżała w łóżku przez całą niedzielę,
dręczona halucynacjami.
Ich przyjaciele
otrzymali interview i Baba zmaterializował dla nich lingam. Poinstruował ich,
aby po odprawieniu rytuału zanieśli Mary Lou wodę z lingamu. Ma ją przyjmować
co 10 minut. Mary Lou przestrzegała tej instrukcji aż od chwili zaśnięcia, a
następnego ranka przebudziła się wystarczająco zdrowa, żeby tego zaprzestać. Po
powrocie do domu ból nie wrócił, musiała jednak przejść rehabilitację mięśni.
Łaska Swamiego
