Życie jest Miłością, ciesz się nim – cz.6

Joy Thomas

ROZDZIAŁ 15
USŁUGA DOBRYCH UCZYNKÓW
   Przesłanie Baby do świata zawiera wskazówki dotyczące zachowania, które powinno towarzyszyć nam w wysiłkach osiągnięcia ostatecznego zwycięstwa nad narodzinami i śmiercią. Sawmi mówi:
 „Powtarzam wam często, że poza okazywaniem szacunku rodzicom, nauczycielom i starszym, powinniście odnosić się z poważaniem także do własnych uczynków. Uczynki wznoszą nas lub ściągają w dół, związując was z narodzinami i śmiercią lub uwalniają was od nich. Przynoszą wam radość lub smutek, zamożność lub nędzę, zyski lub straty, sukcesy lub porażki, które są tylko konsekwencjami waszych działań. Zdajcie sobie sprawę, że entuzjazm i rozpacz, zwycięstwa i straty są tylko skutkami waszego postępowania. W każdym działaniu jest obecny Bóg pod postacią niewidzialnego, motywującego czynnika. W każdej rzeczy, którą trzymacie w dłoniach lub którą się posługujecie, przebywa Bóg jako jej wewnętrzny rdzeń. Dlatego starajcie się nieustannie uwznioślać siebie czyniąc dobro, mówiąc o dobru, szukając dobra i mając na myśli dobro innych”. 
~ Sathya Sai Speaks, tom X. rodz. 25
  Jezus powtarzał uczniom, że „królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta włożyła w trzy miary mąki i wszystko się zakwasiło.” (Ewangelia wg. św. Mateusza 13:33). Znaczenie tej przypowieści jest takie, że dostrzegamy jak nauki Baby łagodnie podnoszą świadomość całej ludzkości, inspirując ludzi do uczynków wolnych od myśli o nagrodzie i przynoszących błogosławieństwo innym istotom. 
   W 1993 r. w marcowym wydaniu czasopisma Ladies Home Journal napisano w głównym akapicie: „Oczywiście, wszystko to rozpoczęło się w Kalifornii. W 1983 r. Anne Herbert, artystka z San Francisco uznała, że sprawianie nieznajomym nieoczekiwanych przysług sprawi, że świat stanie się lepszy. Jej pomysły angażowania się w przypadkowe akty życzliwości zaczęto opisywać w gazetach, uwieczniać na billboardach i na naklejkach na samochodach. Wkrótce pojawiły się informacje o ludziach uiszczających w punktach poboru pieniędzy opłatę za stojący za nimi samochód lub remontujących zniszczone domy starszych par małżeńskich. W ubiegłym roku grupa ludzi ‘praktykujących dobroć’ podzieliła się swoimi historiami.”
   Wśród nich znalazło się opowiadanie o chłopcu, który od miesięcy oszczędzał pieniądze, żeby kupić sobie drogie rękawice bejsbolowe. Gdy w końcu wybrał się do sklepu z pudełkiem wypełnionym pięciocentówkami, ćwierćdolarówkami i dziesięciocentówkami, cała suma wyniosła 19,95 dolarów. Kierownik sklepu zdawał sobie sprawę, że aktualna cena za rękawice wynosi 79,95 dolarów. Zrobiło mu się przykro, gdyż ów zdesperowany siedmiolatek wyobraził sobie, że kosztują taniej. Dlatego się uśmiechnął, zapakował rękawice i wręczył je chłopcu. Inni opowiadali o aniele serwującym kawę w niewielkiej restauracji dla robotników oraz o właścicielu sklepu w San Francisco, który regularnie przyjmował przestraszonych motocyklistów, starających się wyjechać na bardzo strome wzgórze, na którym stał jego lokal.
   Nie ma najmniejszych wątpliwości, że każde z tych zdarzeń zostało zainspirowane przez Boga. Jednak żadne z nich nie mogło się równać z tym, którego świadkami byli wielbiciele w Kodaikanal i co czuli, gdy nasz ukochany Swami zademonstrował wszystkim obecnym na darszanie esencję Swoich nauk.
   Na występie skalnym, który znajdował się pomiędzy pojazdem a zadaszonym terenem siedziała kobieta. Nikt jej nie towarzyszył, zapewne dlatego, że się spóźniła. Swami, nie mógł do niej podejść, bo nie było tam żadnej ścieżki.  Pomiędzy miejscem, w którym siedziała, a chodnikiem rozłożonym dla Swamiego znajdował się nieuporządkowany, wyboisty teren. Nikt nigdy tamtędy nie przechodził.
    Jednak tego ranka, gdy Swami zbliżył się do miejsca leżącego najbliżej tej kobiety, ona wyciągnęła rękę z kilkoma listami, które pragnęła Mu pilnie przekazać. Prosiła, żeby pozwolił jej wstać i wręczyć Mu je. Swami podniósł w górę ręce, wskazując, żeby została na miejscu. Potem, ku przerażeniu patrzących, zszedł z chodnika i wszedł na ostre, dzielące ich kamienie. Przyjął ze słodyczą listy i potem wrócił tą samą drogą do świątyni, aby obdarzać innych wielbicieli łaską Swej bliskości. 
   Chociaż, po ludzku pokonanie trasy pełnej kamieni bez skaleczenia i siniaków byłoby niemożliwe, to nie pojawił się żaden znak wskazujący, że Swami odczuł, jak wiele ostrych kamieni było pod Jego stopami. Ten bezinteresowny uczynek odcisnął się mocno w naszych sercach. 
Wzniesiesz się stawiając dobro innych przed własnym. – Sathya Sai
                           *************

Strzeże cię dobro czynione przez ciebie.
Niech ta wiara zakorzeni się w twoim umyśle.

                        ~Sathya Sai Speaks, tom IX, rodz. 2
    Traktuj każdego jak ucieleśnienie Boskości, które wielbisz. Traktuj każde swoje słowo i uczynek jako ofiarę dla ukochanego Boga. Wówczas unikniesz splamienia pozostawionego przez zawiść i złośliwość, fałsz i chciwość, gniew lub egoizm.
                        ~Sathya Sai Speaks, Vol. VII, rozdz. 62
ROZDZIAŁ 16
„DAM.”
    Kiedy 4 maja Swami wyjechał z Kodaikanal, czuliśmy lekki ból, ponieważ dobiegły końca błogosławione chwile. Dał tak dużo tak wielu osobom! Jak będzie w Brindawanie? Ponownie dołączyliśmy do kolumny samochodów jadących za autem Swamiego i byliśmy szczęśliwi, gdy nasze auto znajdowało się blisko Jego auta.
    Wieczorem, po przyjeździe do Brindawanu, modliliśmy się, aby umieścił nas w domu gościnnym. Po długim oczekiwaniu ostatecznie powiedziano nam, że przydzielono nam pokój A-4. Czy to tylko przypadek, że numer naszego pokoju w Puttaparthi był taki sam? Czy możemy zrozumieć zamiary Swamiego? Cieszyliśmy się, wiedząc, że niektórzy ludzie uważają, iż numer 4 reprezentuje imię Boga. Podziękowaliśmy Sai Babie za łaskę i natychmiast poszliśmy spać. 
   Następnego ranka, idąc na darszan, stanęłam przed trudnym dylematem. Mogłam usiąść na wbudowanej ławce, która była jednak zbyt wysoka, bym czuła się na niej wygodnie, usiąść na podłodze w czwartym budynku, skazując pomagających mi ludzi na dodatkową pracę; lub zostać na wózku i siedzieć przy tylnej poręczy, gdzie szanse na rozmowę ze Swamim były nikłe. Zastanawiałam się nad najlepszym wyborem, kiedy pewna czarująca wielbicielka, z którą kilkakrotnie spotykałam się w Puttaparthi, zaprosiła mnie, żebym usiadła obok niej na ławce. Wydawało mi się, że jest to odpowiedź na moje rozterki. Usiadłam więc przy niej.
   Chociaż nie sięgałam stopami do podłogi, a niezwykle gorące poranne słońce paliło mnie w plecy, to zyskałam mimo wszystko szansę, że Swami podejdzie do mnie. Mamy kali jugę, więc zbliżenie się do Awatara może nie być łatwe. 
    Był 7 marzec. Swami minął furtkę, wszedł pod pierwszy łuk, przeszedł obok ławek i doszedł do tej na której siedziałam. Zapytał: „Jak długo tu będziesz?” Odpowiedziałam: „Swami, czy zechcesz się zgodzić, abyśmy uczestniczyli w Letnim Kursie?” Odpowiedział: „Tak, tak, tak. Wejdź z mężem do środka.”
   Nie czułam ograniczeń, ani się nie wahałam. Myśl, żeby wprowadzić wózek nie przyszła mi nawet do głowy. Przeszłam przez furtkę na teren kampusu i usiadłam na ławce, czekając na powrót Swamiego. Pani z Sewa Dal posadziła nas, kobiety, troskliwie po prawej stronie, na lewo od mężczyzn. Raye siedział na ławce bliżej furtki. Swami, przeszedł przez furtkę, podszedł do niego i zapytał: „Gdzie twoja żona? Dlaczego nie siedzisz przy niej? Twoja żona jest twoim życiem.” Po czym wszedł na rampę i zniknął.
   Po chwili podszedł do drzwi i dał nam znak, żebyśmy weszli do pokoju. Ponieważ było tu kilka kobiet, dwaj mężczyźni i student, kobiety usiadły po lewej stronie Swamiego i wypełniły całą tę przestrzeń. Ja bez żadnych trudności usiadłam na podłodze z tyłu.
  Moje ciało zareagowało na polecenie, żeby usiąść, jak gdyby miało doskonałe nogi i nie przeżyło 80 lat! Jednak, gdy Swami wszedł do środka i zobaczył mnie tam, powiedział: „Usiądź na kanapie.” Skoczyłam lekko na nogi, bez wysiłku i usiadłam na bardzo wygodnej kanapie.
   Gdy wielbiciele siadali, Swami usadowił się na krześle, spojrzał na mnie i zapytał: „Gdzie jest Sai Baba?” Dotknęłam dłonią serca i powiedziałam: „W moim sercu, Swami.” Odpowiedział mi błyskawicznie: „Więc co tu robisz?”  Odrzekłam: „Bardzo lubię przebywać blisko Twojej formy, Swami”, co skomentował: „Aaach, forma.”
    Potem spytał: „Jaki tytuł ma twoja nowa książka?” Odpowiedziałam: Życie jest miłością, ciesz się nim. Powtórzył tytuł, a potem zapytał: „Jak to jest?” „Modlę się, Swami, żeby Ci się spodobał.” Raye wyjął kopię z torby i wręczył ją Bhagawanowi. Swami otworzył ją na pierwszej stronie, spojrzał na zdjęcie, na którym byliśmy wszyscy troje i rzekł: „Rysunek”. „Tak, Swami, to rysunek wykonany ze zdjęcia zrobionego w pokoju interview w Prasanthi Nilayam w lutym 1993 r.” Swami przejrzał książkę i stwierdził, że czarno-białe zdjęcia są za ciemne. Naprawdę były! Wyjaśniłam, że dopilnuję, żeby podczas drukowania części czarne i białe były odpowiednio wycieniowane.
   Zaplanowałam, że gdy poprosimy Swamiego o podpisanie książki, będę miała przy sobie dobre, czarne pióro. Mimo to tego ranka nie miałam nadziei, że nas wezwie, więc nie miałam przy sobie rzeczy, które chciałam mieć w chwili, gdy wezwie nas na Swoją bezcenną audiencję. Raye ofiarował Sai pióro wypełnione niebieskim atramentem. Swami napisał pięknymi literami: „Z miłością, Baba.”
   Niebieski atrament wyglądał zachwycająco – o wiele piękniej niż wyglądałby czarny, ponieważ wpis znalazł się dokładnie pod ‘rysunkiem’. Strona będzie kolorowa i niebieski ją ozdobi. Była to także odpowiedź na moje wątpliwości czy zechce zaaprobować rysunek. Jego aprobata dała mi zielone światło, konieczne do ukończenia książki i zaniesienia jej do drukarni.
  Kolejne pytanie odnosiło się do Raya. Swami zapytał: „Czego pragniesz?” Raye odpowiedział: „Wyzwolenia, Swami.” Raye przyznał się do tego po raz pierwszy. Przedtem twierdził, że nie chce wyzwolenia i że będzie szczęśliwy, jeśli się inkarnuje i będzie służył innym. Pan wszechświata, dysponujący mocą zapewnienia wyzwolenia, spojrzał w górę, ponad sufit, poruszając lekko dłonią, jakby coś czytał i rzekł: „Dam ci je w jednej chwili.” Przez sekundę myślałam, że da mu je zaraz. Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że wyzwoli go w innym czasie, a wtedy, gdy nadejdzie ta chwila, stanie się to natychmiast, w jednej minucie. Byliśmy oboje tak przepełnieni miłością i oddaniem, że nie byliśmy w stanie wypowiedzieć słowa. Swami o tym wiedział, ponieważ wie o wszystkim. Odwrócił się więc, żeby obdarować miłością inne osoby w pokoju.
   Zmaterializował pierścionek ze Swoim wyobrażaniem, pytając jedną z pań, czy chce mieć na nim Sai Babę. Odpowiedziała: „Tak, Sai Babę”, ale nawet ja zauważyłam brak przekonania w jej głosie. Baba wziął pierścionek, dmuchnął na niego i zmienił obraz Swamiego na obraz Jezusa.
   Ponownie zakręcił ręką, materializując kolejny pierścionek. Tym razem wstał z krzesła nie otwierając ręki, podszedł do mnie, pokazał mi pierścionek i wsunął mi go na palec wskazujący. Ponieważ moje ręce były nieco spocone i spuchnięte od upału, pierścionek nie przesunął się do końca. (Teraz pasuje doskonale.) Swami zdjął go i umieści na czwartym palcu mojej prawej ręki. Ku mojemu zdumieniu i radości, był to srebrny pierścionek z wytłoczonym wyobrażaniem Śirdi Sai. Baba nie spytał mnie czego pragnę. Najwyraźniej wie wszystko. Kiedy jest mi smutno, pociesza mnie w Swojej formie Śirdi. Wiedział, jaka będę szczęśliwa mając na palcu Jego obraz. 
Błogosławiąc moją nowopowstałą relację z Śirdi Sai wiedział także, że wybierając się w tę podróż, zdradziłam Rayowi swoje pragnienie, aby Baba zmaterializował mi jeszcze jeden pierścionek. Dodałam jednak: „Ale pod warunkiem, że nie odbierze mi pierścionka sprezentowanego mi wcześniej. Kocham złote wyobrażenie Sathya Sai i nie chcę go zmieniać.”  Bhagawan daje i daje, spełniając nasze życzenia, nieustannie przyciągając nas do zjednoczenia się z Nim.
  Potem Swami zapytał: „Ile ważysz?” Pomyślałam, że ponownie zamierza zrobić wokół mnie zamieszanie za to, że jestem zbyt gruba, ale odpowiedziałam odważnie: „Nie wiem, ile to kilogramów, ale wiem, że 250 funtów.[1]” Wówczas Swami zwrócił się do grupy, mówiąc: „Była wielka jak walec drogowy”, ilustrując to gestem wyciągniętych szeroko ramion, „ale teraz wygląda dobrze.” Później, gdy omawiałyśmy tę audiencję z kilkoma obecnymi na niej paniami, upierały się, że Baba powiedział: „Teraz jest po prostu małą dziewczynką.” Nie usłyszałam tych słów, lecz je kocham. Będę wdzięczna, jeśli się stanę małą dziewczynką i będę godna wstąpić do Królestwa Niebieskiego.
    Obecnie najbliżej Królestwa Niebiskiego na Ziemi znajduje się aśram Baby! Tym razem Swami nie prosił Reya o zdjęcie dużego pierścienia, jak to często czynił wcześniej, ale wziął go za rękę i uniósł ją do góry. Pokazując grupie Swój obraz, obraz Jezusa, obraz Śirdi, znak OM i wysadzany klejnotami krzyż, dodany przez Raya, powiedział ze śmiechem: „On chce to wszystko mieć!”
  Potem zaprosił Raya i mnie do prywatnego pokoju interview. Ponownie usiadłam bez trudu u Jego stóp. Gdy usiadł, ucałowałam Jego święte stopy, dotykając ustami Jego wielkich palców. To wspaniały bezcenny dar i przywilej. I pomyśleć, że był taki czas, gdy będąc nieświadoma Jego chwały i majestatu uważałam, że to upokarzające.
   Gdy wróciłam do świata określonego przez czas i przestrzeń, Raye mówił Swamiemu, że chciałby zamieszkać w Indiach i pracować dla Niego. Ponieważ znalazłam się w środku tej konwersacji, odniosłam wrażenie, że Raye został poproszony o zamieszkanie w Brindawanie i pracowanie dla Sai. Więc wypaliłam: „Prasanthi Nilayam”. Swami spojrzał na mnie przelotnie i powiedział: „Tak.” Potem odwrócił się w stronę Raya, mówiąc: „Dam ci dobrą pracę, a także miejsce w Brindawanie.” Mój umysł z trudnością pojmował ogrom tego błogosławieństwa. Gdy byłam pogrążona w błogości, Raye i Baba omawiali obecną pracę Raya - sprzedaż nieruchomości, pokazywanie ludziom domów… Zapytał Raya ponownie: „Czy chcesz mieszkać w Indiach?”, a Raye upewnił Go, że tak.
    Wcześniej, w zewnętrznym pokoju, Swami wyjaśnił Rayowi: „Żona walczy z tobą, jak wczoraj w pokoju, ale to tylko reakcja. Ma dobre serce.” Raye zgodził się ze Swamim mówiąc: „Tak, ma wielkie serce.” Lecz Swami, jak to często czyni, odrzucił terminologię, którą posłużył się Raye i ukazując Swoje dobrze rozwinięte poczucie humoru, powiedział: „Nie! Nie ‘wielkie serce’. Z wielkim sercem wylądowałaby w szpitalu!”
   Gdy rozważali znaczenie słów ‘dobre’ i ‘wielkie’, czułam do siebie ogromny żal i zadawałam sobie pytanie, dlaczego byłam wtedy tak zirytowana. Zdawało mi się, że w Kodai, jeśli nie byłam na darszanie, to albo spałam, albo szukałam błędów w innych. Powtórzyłam kilkakrotnie: „Zupełnie nie jestem sobą.” Więc, kiedy Swami zwrócił się do mnie mówiąc: „Masz depresję. W Kodaikanal myślisz: ‘Swami nie zamierza zobaczyć się ze mną. Dlaczego nie chce ze mną rozmawiać?’” W tym momencie zalałam się łzami, błagając Go, aby mi bardziej pomógł. Pogłaskał mnie po głowie, prosząc, żebym nie płakała, upewniając, że wszystko będzie dobrze. Gdy powiedział, że da nam mieszkanie w Brindawanie, wyraziłam Mu swoją wdzięczność, dodając jednak, że zawsze było mi tu trudno. Upewnił mnie, że wszystko ułoży się dobrze także tutaj. 
   Po powrocie do zewnętrznego pokoju, Swami zapytał mnie: „Jak ma się twój chłopiec?” Z jakiegoś powodu pomyślałam, że ma na myśli Raya i odpowiedziałam: „Bardzo dobrze.” Swami zareagował zdziwieniem i niedowierzaniem. „Bardzo dobrze?!!!” Uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie pyta o mojego syna. Po ludzku mój syn jest ‘bardzo dobry’. Ciężko pracuje, zapewnia rodzinie doskonały poziom życia i jest praktykującym chrześcijaninem. Jednak, jeśli chodzi o moje z nim relacje, to praktycznie one wcale nie istnieją. Wciąż myśli o mnie jak o zagubionej duszy, ponieważ wielbię Babę zamiast Jezusa. Być może będę miała okazję porozmawiać o tym ze Swamim. Zawsze pociesza mnie myśl, że Swami powiedział mi lata temu, że: „ewentualnie wszystko będzie dobrze.”
  Ponieważ interview zbliżało się do końca, zapytałam, czy zechciałby przekazać mi szatę do naszego nowego ośrodka w USA. Odpowiedział: „Dam ci.” Raye, również myśląc o nowym ośrodku, zapytał: „Swami, czy mógłbym dostać Twoją chusteczkę?” Sai Baba zapytał: „Chusteczkę? Tak, weź.” Raye znajdował się obok Jego krzesła. Swami rozdawał wibhuti, więc wychylił się, wziął chusteczkę, a potem sięgnął po następną. Swami powiedział: „Nie dwie!” i wszyscy się roześmieliśmy. Zapamiętaliśmy, jak Swami wykrzyknął: „On chce wszystkie!”, odnosząc się do pierścieni Raya. I tym razem wydawało nam się, że jest to doskonały przykład na to, jak odbieramy Swamiego – wciąż chcemy więcej. 
  Gdy niechętnie zbieraliśmy się do wyjścia, okazało się, że Raye i ja wychodzimy jako jedni z ostatnich. Zauważyliśmy nagle, że jedna z pań ma najwyraźniej wielkie trudności ze wstaniem. Raye i Swami natychmiast ruszyli jej na pomoc. Raye schwycił ją za prawe ramię, a Swami za lewe. W jednej chwili postawili ją wspólnie na nogi. Ostatnimi osobami, które wyszły z pokoju byli Raye i Swami. Wyszli, rozmawiając jak starzy przyjaciele. Swami zapytał Raya po raz trzeci: „Czy chcesz zamieszkać w Indiach?”, a Raye po raz trzeci odpowiedział „tak”.
    Tego samego dnia, przed popołudniową sesją bhadżanową, odwiedziła nas droga Barbara Handerson. Przyniosła prosty stołeczek, którego wysokość nieco przekraczała 15 cm., pytając: „Czy chciałabyś trzymać na nim stopy podczas darszanu? Myślę, że wytrzyma ciężar twoich kolan, a dzięki temu krew w nogach będzie lepiej cyrkulowała.” Swami upewnił mnie tego ranka, że dopilnuje, by w Brindawanie było mi lepiej. I oto, wypełniając to przyrzeczenie, przysłał do mnie Barbarę, Swój instrument. Z wdzięcznością przyjęłam stołeczek i zabierałam go ze sobą codziennie przez dwa miesiące, aż do chwili, gdy wysokie ławki zostały usunięte i zastąpiono je niższymi. 
   Podczas popołudniowych bhadżanów inna wielbicielka sprezentowała mi książkę Sathya Sai’s Amrita VarshiniStrumienie Boskiej Miłości Sathya Sai Baby, napisaną przez panią Sudhę Adithyę. Zwróciła moją uwagę na rozdział zatytułowany ‘Mroczne czasy’. W tekście umieszczono cytaty z wypowiedzi Baby, wskazujące m.in. na to, że każdy aspirant przechodzi trudne chwile, będące okresami jego wzrostu. Nie pojawiają się na początku, lecz raczej w połowie drogi, gdy rozpoczyna się prawdziwy proces nauczania.
„Podczas wykonywania ćwiczeń duchowych, sadhany, przeżywamy różnorodne doświadczenia i dużo się z nich uczymy. Wewnętrzny duch powinien je sobie przyswoić, przeanalizować i zmienić w wiedzę i mądrość… Na przykład, co się dzieje, gdy zjadasz posiłek? Posiłek zostaje wchłonięty, strawiony i przyjęty przez system. Nie widzimy procesu trawienia i przyjmowania, a mimo to zachodzi on w ciele. Dotyczy to także pokarmu duchowego. Czytajcie książki religijne, słuchajcie bhadżanów i dyskursów, bierzecie udział w satsangach, praktykujecie sadhanę i medytujecie. To pokarm dla wewnętrznego ducha. Duchowy pokarm również musi zostać wchłonięty, strawiony i przyjęty przez wewnętrzną jaźń. Końcowym efektem tego procesu jest wzrost duchowy, umysłowy i emocjonalny. Dojrzewamy. Okres dojrzewania w życiu sadhaki jest podobny do płaskowyżu. Gdy odpłynie ciemność, a na jej miejscu pojawi się jasność, wyłonisz się z niej odnowiony i ożywiony, gotów wspiąć się na wyższy szczyt.”
  „Musieliście słyszeć o ludziach szukających wyzwolenia i osiągających wyzwolenie. Wiele osób mogło odnieść wrażenie, że to rzadko spotykany przywilej, dostępny dla niewielu, lub obszar, na przykład raj lub kolonia wybrańców, albo może wysokość na jaką dociera zaledwie kilka walecznych dusz. Nie! Wyzwolenie jest czymś, co osiąga każdy, bez względu na to czy był heroiczny czy nie. Nawet ci, co zaprzeczają istnieniu wyzwolenia, ostatecznie go realizują, ponieważ każdy go szuka, próbując zapewnić sobie radość i spokój. Dlaczego nie mielibyśmy szukać radości i spokoju? Gdy osiągamy trwałą radość i trwały spokój, jesteśmy wyzwoleni. Człowiek zmęczony ulotnymi radościami i przemijającym spokojem zaczyna w końcu szukać rozwiązania tajemnicy stałej radości i spokoju, to znaczy wyzwolenia.
  Gdyby ludzie znali drogę do stałej radości i spokoju, nie błąkaliby się rozproszeni wśród przyjemności zmysłowych. Jak w chwili, gdy się budzimy, znika odczuwana we śnie radość, tak znika radość odczuwana na jawie, gdy przebudzamy się na wyższym poziomie świadomości (dżniana). Dlatego Upaniszady nas wzywają: „Wstańcie! Przebudźcie się! Czas płynie szybko. Mając wolną chwilę, wykorzystajcie ją w jak najlepszy sposób. Boska Świadomość jest wszystkim. Gdy będziecie umierali, nie umierajcie jak drzewa, zwierzęta lub robaki, ale jak ludzie, którzy rozumieją, że są boscy (madhawa). To właściwe zakończenie tych wszystkich lat spędzonych w ludzkiej formie.”
Sathya Sai Baba
Voice of Avatar. Tom 1
   „Oto dziewięć kroków w pielgrzymce do Boga, biegnącej ścieżką oddania i poddania się Bogu:
1.  Gorące pragnienie słuchania o chwale i wielkości dzieł bożych oraz o wzbudzających zachwyt objawieniach Boskości. To wstępny wymóg. Dzięki nieustannemu słuchaniu o Bogu, zmieniamy się w Boskość.
2.  Śpiewanie o Bogu, o chwale Jego wspaniałości i różnorodnych uczynków.
3.  Przebywanie w umyśle Pana, rozkoszowanie się wielbieniem Jego piękna, majestatu i współczucia.
4.  Wielbienie Pana poprzez oddawanie czci Jego stopom.
5.  Rozwinie się ono i doprowadzi do przebłagania Pana. Nieustanne wielbienie Boga sprawia, że aspirant osiąga wewnętrzną satysfakcję i zyskuje inspirację.
6.  Aspirant zaczyna dostrzegać ulubioną formę Boga, którą wielbi we wszystkich istotach i obiektach, gdziekolwiek się zwróci i dzięki temu rozwija w sobie postawę czci wobec natury i wszelkiego życia.
7.  Umocniony w takim myśleniu, staje się oddanym sługą wszystkich, bez poczucia wyższości lub niższości. To ważny krok, zapowiadający duchowe osiągnięcia.
8.  Zbliża to poszukiwacza do Boga - jak Ardżunę do Kriszny. Czyni go Jego powiernikiem, towarzyszem i przyjacielem, współuczestnikiem boskiej mocy i litości, boskich zwycięstw i osiągnięć.
9.   Jak można wnioskować, jest to preludium do ostatecznego kroku całkowitego poddania się Bogu, o czym wie poszukiwacz, dzięki oczyszczonej intuicji”.
            ~Sathya Sai Baba
Sathya Sai Speaks, tom 7, rozdz. 40
ROZDZIAŁ 17
PRAWA WŁASNOŚCI
  Maj był miesiącem pięknych, długich i czarujących darszanów. Swami często się uśmiechał, rozmawiał i dotykał członków grupy. Liczba towarzyszących nam wielbicieli spadła do dziewięciu. Większość z oryginalnych 32, to znaczy z tych, którzy podróżowali z nami ze Stanów, zdążyła wrócić do domu. Pozostała dziewiątka wciąż modliła się o interview. 
  27 maja zdecydowałam, że wykonam ćwiczenie duchowe, które kilkakrotnie próbowałam przeprowadzić, chociaż zawsze kończyło się porażką. Chodziło o przeczytanie w ciągu siedmiu dni książki poświęconej Śirdi Babie, Śri Sai Satćarity, od pierwszej do ostatniej strony. Powiedziano, że można uzyskać łaskę, wchłaniając te cudowne opowiadania o Śirdi Sai w ciągu jednego tygodnia. Darem, jaki chciałam w ten sposób uzyskać, było interview naszej grupy. 
 Niełatwo jest czytać bez przerwy. Opowiadania są tak fascynujące, otrzymane lekcje tak głębokie, że kusi nas zastanawianie się nad nimi i rozmawianie o nich – jednym słowem, opóźnianie czytania. Rozważanie prawdy ma wielką zaletę, ale najwyraźniej ten szczególny rytuał został stworzony po to, żeby dodawać prawdę do prawdy, aż wypełni się nią świadomość.
  Ponieważ Swami przy kilku okazjach okazał łaskę Patrycji Boyce, członkini naszej grupy oraz mnie, podobnie jak innym, kładąc rękę na naszych głowach, byłam bardzo zadowolona, natknąwszy się na następujący ustęp w Śri Sai Satczaricie:
„Gdy sternikiem jest prawdziwy Sadguru, to z pewnością przewiezie nas bezpiecznie i bez trudu przez ocean świata”.
Słowo Sadguru przywodzi na myśl Sai Babę. Pojawia się, jak by stał przede mną, nakładał mi na czoło święty popiół (udi) i kładł na moją głowę Swoją błogosławiącą rękę. Wówczas radość wypełnia mi serce i przelewa się łzami przez oczy.
„Cudowna jest siła dotyku ręki guru. Ciało subtelne, składające się z myśli i pragnień, którego nie spali ogień pochłaniający świat, ginie pod dotykiem ręki guru. Grzechy zebrane podczas wielu minionych wcieleń zostają oczyszczone i zmyte.”
                                        Shri Sai Satcharita, str. 31
Nagesz Wasudew Gunadżi, B.A., LL. B.
Na stronie 212 autor ponownie odnosi się do tego zagadnienia, mówiąc:
  „Błogosławiony jest Śri Sai Samartha (Nieulękły), przekazujący instrukcje wielbicielom odnośnie spraw doczesnych i duchowych, które ich uszczęśliwiają i pomagają im zrealizować cel życia. Który, kładąc rękę na ich głowach, przenosi na nich Swoje moce, niszcząc w ten sposób ich poczucie różnic i umożliwiając im urzeczywistnianie Rzeczy Nieosiągalnych.”
Dzięki takim oświecającym i dodającym odwagi informacjom, pojawiającym się na każdej stronie, z trudnością odrywałam się od książki. Dlatego udało mi się skończyć ostatnie strony 2-go czerwca do 20:55, dokładnie na pięć minut przez ‘zgaszeniem świateł’ w aśramie. Również tamtej nocy Ilesha, członkini naszej grupy, miała sen, w którym Baba udzielał nam interview.
   Następnego ranka, 3 czerwca, Ray udał się do wyznaczonego sektoru na poranny darszan. Sewa Dal, który często go sadzał za słupkiem, powiedział tym razem, że nie ma tu dla niego miejsca. Ma się udać do następnego sektoru. Raye cierpliwie i posłusznie zrobił to, co mu kazano. Wiedział, że możemy pokazywać, iż nie sprawia nam żadnej różnicy, gdzie nas posadzą, ponieważ jeśli Swami potrzebuje nas, to nas znajdzie, bez względu na to, gdzie jesteśmy.
   Tamtego ranka Swami otworzył drzwi wiodące do Shanti Vediki, przeszedł przez scenę na stronę dla mężczyzn, obok sektora, w którym nie pozwolono Rayowi usiąść, a potem obok kolejnego. Podszedł prosto do Raya i zapytał: „Ile osób jest w twojej grupie?” Raye odpowiedział: „Dziewięć, Swami” i nasz ukochany Pan rzekł: „Chodźcie!’
  Widząc, że Raye wstaje i macha chustą, natychmiast się podniosłam. Chciałam ponownie przejść do ogrodzonej części przez furtkę, nie używając wózka. Uczyniłam to bez żadnych trudności. Ponownie usiadłam w pięknym ogrodzie otaczającym rezydencję Baby, czekając, aż będę mogła wjechać rampą do pokoju interview. 
  Gdy czekałam, żeby Swami wrócił z darszanu, moje serce śpiewało: „Otrzymała dar!” Ilesha była uszczęśliwiona, że jej marzenie się spełniło. Droga Ilesha odczuwała taką miłość do Swamiego, że na darszanie dała się ponieść emocjom. Gdy Bhagawan ją mijał i zatrzymał się, żeby porozmawiać ze mną, była tak wypełniona miłością do Niego, że wyciągnęła rękę i leciutko dotknęła Jego łokcia. Swami zdawał się tego nie widzieć. Dostrzegli to jednak członkowie Sewa Dal. Natychmiast wysłali ją za karę do ostatniego rzędu za to, że dotknęła Swamiego, kiedy udzielał darszanu.
   Zareagowała jak Raye. Usiadła posłusznie i cierpliwie z tyłu, jak jej kazano. Teraz zasiądzie u stóp Swamiego. W końcu Swami przyszedł i wszyscy weszliśmy do środka. Usiadłam z tyłu na kanapie, tak daleko od mężczyzn, jak to było możliwe. Tym razem jednak w pokoju interview było więcej mężczyzn niż poprzednio. W związku z tym sprawiałam wrażenie osoby siedzącej po ich stronie. Swami to zauważył. Wszedł, spojrzał na mnie i zapytał: „Po stronie męskiej”? Nic jednak do tego nie dodał, najwyraźniej odczułam, że mogę tam zostać.
  Na podłodze, po lewej stornie od Swamiego, siedziały Ilesha i Patricia. Chciałabym wam je przedstawić, wykorzystując do tego wywiad, jaki udzieliły Susan Caffery, wydrukowany w The Overseas Observer.
„Patricia Boyce mieszka w Seattle położonym w stanie Washington w USA. Przez większość życia była oddaną katoliczką i matką ośmiorga dzieci. Twierdzi, że swoją religię zawsze traktowała serio. Od dziecka czuła się bardzo blisko Boga. W 1979 r. dowiedziała się o Swamim”
   „Gdy miała 28 lat lekarz oznajmił jej, że jest niemal niewidoma. To był wielki szok, ponieważ nie zdawała sobie sprawy, że z jej oczami jest tak źle. Stopniowo zaczęła tracić widzenie peryferyjne. Lecz słysząc diagnozę lekarza, usłyszała również przekazaną do jej świadomości inną wiadomość: ‘Mam w tym cel. Nie będziesz niosła tego ciężaru i nigdy nie będziesz cierpiała’. Nie bała się, ponieważ ufała Bogu obecnemu w jej sercu”.
   W 1982 r. Swami powiedział do niej podczas interview: „Jeden tydzień sadhany – potem widzenie.” Gdy usłyszeli to inni wielbiciele, byli pewni, że odzyska wzrok. Patricia miała jednak nadzieję, że otrzyma wewnętrzny wgląd. Miała rację.
  Patrycja mówi: „Moje oczy nie są teraz sprawne. Nie widzę Baby. Ale zyskałam wewnętrzne widzenie. Widzę Go w sobie i Swami rozmawia ze mną.” W odpowiedzi na jej podziękowanie, Baba potwierdził tę łaskę mówiąc: „Tak, bardzo dobre wewnętrzne widzenie.”
  Zapytaliśmy, czy jej wewnętrzny wzrok ma zdolność jasnowidzenia. Odpowiedziała: „Jestem świadoma, że wiem o wszystkim, co powinnam wiedzieć. Nie chcę tych innych rzeczy. Doskonale rozumiem, że jestem Bogiem. Całkowicie ufam swojej wewnętrznej Jaźni. Nie widzę Baby, gdy wychodzi, żeby udzielić nam darszanu, ale czuję Jego obecność, a moja przyjaciółka Ilesha wszystko mi opowiada. Zdaję sobie sprawę z otrzymanej łaski i wiem, że w pobliżu mnie przez cały czas przebywają anioły.”
  Ze względu na skierowany do niej wewnętrzy przekaz od Boga, wyjaśniający, że jej stan ma służyć Jego celom, oraz ze względu na jej pełne zaufanie do wewnętrznej Jaźni, Patrycja odbyła tę podróż samodzielnie, całkowicie ufając łasce Sai Baby, chociaż była to jej pierwsza podróż do Niego i podczas której niczego nie widziała. 
   „Patrycja ma nadzieję, że dzieląc się swoją historią z innymi, wzbudzi w nich odwagę i siłę, wiedząc, że bez względu na to z jaką formą ciemności przyjdzie im się mierzyć, to powinni wiedzieć, że spotka ich boska łaska.  „Po prostu ufajcie Mu”. Mówi dalej: „Baba zawsze się nami opiekuje.”
    A oto wstęp do wywiadu z Ileshą:
  „Te dwie panie [Ilesha i Patricia] nawiązały ze sobą w Indiach cudowną relację. Ilesha chwilowo porusza się o kulach, ze względu na zranienie nogi, do którego doszło tuż przed jej wyjazdem ze Stanów, a Patricia nosi białą laskę. Ilesha przez ostatnie tygodnie prowadzała Patrycję ostrożnie i ze słodyczą, ofiarowując jej swój czas i uwagę, chociaż nigdy przedtem jej nie spotkała. Wewnętrzne światło, mądrość i miłość Patrycji, będące prawdziwym darem dla przyjaciół, wynagrodziły ją”. 
    „Podczas interview, zapraszając je gestem do prywatnego pokoju, Swami powiedział: ‘Niewidoma i kulejąca, wjedźcie do środka’.  Stosując się do tych słów, Ilesha podskakiwała na jednej nodze, nie chcąc używać kuli. Swami powiedział ze śmiechem: ‘Taniec pogo’.
     „W 1985 r Swami dał Patrycji pierścionek. Posługiwała się nim, żeby pomóc innym. Pozwalała im nawet zatrzymywać go na trochę, jeśli potrzebowali pomocy zdrowotnej. W końcu się rozpadł na dwie połowy, więc Patrycja przyniosła go na interview. Ilesha skierowała rękę Patrycji w stronę Swamiego, chcąc pokazać Mu pierścionek. Trzymał go w dłoni długą chwilę. Potem oddał jej część ze Swoją podobizną. „Trzymaj go.”, powiedział piękny Bóg. „Włóż go do torebki.” Ilesha odpowiedziała, że nie ma torebki, wskazując na swoją ‘zabawną paczkę’. Swami rzekł: „Włóż go tam i zasuń zamek błyskawiczny.
   „Potem Pan ujął lekko palcami drugą połowę pierścionka. „Co to jest?”, zapytał. „Srebro, Swami”, odpowiedzieli wszyscy. Wtedy dmuchnął na niego i zmienił w złoty pierścionek z trzema diamentami. Ilesha ujęła rękę Patrycji i uniosła ją w stronę Swamiego. Jednak Pan włożył pierścień na rękę Ileshy, bezinteresownie wyciągniętą, by pomóc przyjaciółce. To wspaniała nauka!
  Później powiedział do Ileshy: „Dam ci bardzo dobrego męża!” i głośno strzelił palcami. Nie myślę, by ktokolwiek z nas zastanawiał się, jak cel miał Swami, biorąc pierścionek Patrycji i dając go Ileshy. Patrycja odnalazła w tym zdarzeniu jedynie powód do radości. Dla mnie widok Ileshy otrzymujące tak wielką łaskę Swamiego był powodem do wielkiej radości, ze względu na fakt, że zachowała spokój w trudnej sytuacji wynikłej z dotknięcia łokcia Swamiego. Byłam całkowicie pewna, że Swami zachował się doskonale, ale przez chwilę nie rozumiałam znaczenia tego gestu. Mimo to audiencja wciąż trwała, więc odłożyłam na bok pytania, myśląc sobie: „Zastanowię się nad tym jutro.”
   Swami przeniósł teraz Swoją uwagę na parę Hindusów. Zwracał się do nich w telugu. Uświadomiłam sobie, że już widziałam tę panią 23 grudnia 1989 r., gdy Swami ofiarował nam interview w Puttaparthi. Baba długo rozmawiał wtedy z nią w telugu. W tej rozmowie przeplatało się wystarczająco dużo słów angielskich, żebyśmy mogli zrozumieć, że mąż tej pani przebywa w szpitalu, czekając na operację bypassów. Baba zmaterializował dla niej złote pudełeczko na wibhuti, które, jak się domyśliliśmy, zawierało święty popiół dla niej i dla jej męża. Potem szybkim ruchem ręki stworzył okrągłą białą pastylkę, pokazał ją grupie i powiedział: „Na operację. To chloroform – coś podobnego do chloroformu.” Zawinął ją w kawałek papieru i powiedział żonie, że powinna ją podać mężowi przez zabiegiem.
   Dlatego bardzo się ucieszyliśmy, widząc teraz na interview tę panią w towarzystwie jej przystojnego męża. Od tamtego momentu, gdy będąc bardzo nieszczęśliwą kobietą prosiła Babę o pomoc, minęło pięć lat. Chociaż nie wiedzieliśmy, co się wydarzyło w międzyczasie, to najwyraźniej teraz była bardzo szczęśliwa. Baba prowadził ożywioną konwersację z tą parą, a po interview zgodził się, by zrobiono im wspólne zdjęcie. 
  Potem Swami powiedział Rayowi i mnie, żebyśmy przeszli do wewnętrznego pokoju. Tym razem miałam ze sobą wszystkie materiały – książkę dla dzieci i amerykańskie tłumaczenie Gity Wahini mając nadzieję, że otrzymam dedykację Swamiego, będącą zgodą na jej publikację. Sami przyjrzał się z czułą uwagą obu książkom i podpisał każdą z nich z miłością. Potem Raye zapytał Go: „Kiedy będziemy mogli wrócić, do Indii, Swami?” Odpowiedź Swamiego sugerowała, że chce nas widzieć jak najprędzej, gdy tylko zamkniemy nasze sprawy w Stanach. Wtedy Raye wyciągnął rękę z kolejną kopią pierwszych jedenastu rozdziałów tej książki, pytając Swamiego, czy zechciałby się podpisać na stronie tytułowej. Swami wziął książkę, wstał i powiedział: „Podpiszę ją na zewnątrz.”
   Gdy ponownie usiedliśmy w zewnętrznym pokoju, Swami położył małą książeczkę na podłokietnik Swojego krzesła, wstał i zaczął rozdawać wibhuti. Wiedząc doskonale, że w ten sposób sygnalizuje nam zakończenie interview, wyjęłam zdjęcie Swamiego, które miałam nadzieję umieścić na okładce książki, oraz pióro, którym mógłby ją podpisać, jeśli taka będzie Jego wola.
   W tym momencie Baba wrócił do Swojego krzesła, wziął w rękę naszych jedenaście rozdziałów i przekazał je indyjskiemu dżentelmenowi, siedzącemu obok Raya. Gdy Swami powrócił do rozdawania paczuszek wibhuti, Raye podał indyjskiemu dżentelmenowi pióro, pytając, czy kiedy wróci Swami, będzie uprzejmy podać tę książkę Swamiemu do podpisu na stronie tytułowej. Swami przyszedł, dżentelmen zadał Mu pytanie, a Swami z wielką słodyczą złożył podpis w dwóch miejscach, na stronie tytułowej i na zdjęciu, stawiając na nich także datę. Gdy podszedł do mnie, łaskawie podpisał zdjęcie na okładce książki i dał mi dwie garście paczuszek wibhuti.
   Nasz krótki pobyt w niebie się skończył. Zeszliśmy z westchnieniem po rampie. Gdy dotarliśmy do ogrodu, Raye poprosił indyjskiego dżentelmena o książkę. Indyjski dżentelmen przytulił ją do piersi i powiedział: „Nie, Swami dał ją mnie.” Raye był w szoku. Ta myśli nie przyszła mu do głowy. W tym momencie poczułam, że powinnam interweniować. Podeszłam do tego pana i powiedziałam: „Rozumiem, jak pan się czuje. Czy może być pan tak uprzejmy, by zgodzić się na skserowanie stron, na których są podpisy i oddać je nam?” Wyraził na to zgodę, a my patrzyliśmy jak nasza książka wraz z dwoma cennymi podpisami znika w tłumie. 
    Teraz otrzymałam silny bodziec, żeby szukać odpowiedzi na dwa pytania: „Dlaczego Swami dał Ileshy pierścionek Patrycji?” i „Dlaczego podpisał naszą książkę i przekazał ją komuś innemu?” Odpowiedź, mająca postać cytatu, przyszła po tym, jak spędziłam sporo czasu na jej poszukanie.
„Co stanowi sumę i substancję wszystkich dyskursów? Odpowiedź brzmi, że człowiek musi zrezygnować z pogoni za obiektami zmysłów, jeśli szuka trwałego spokoju i radości. Materialne bogactwo przynosi z sobą nie tylko radość, lecz i smutek. Akumulacja dóbr i zwielokrotnianie potrzeb prowadzi tylko do naprzemienności zachodzącej pomiędzy radością i smutkiem. Korzeniem radości i smutku jest przywiązanie. Odrzucenie ich jest zbawieniem. Milioner płaci podatki ze łzami w oczach. Kierownik z radości rezygnuje z mebli i sprzętu laboratoryjnego, gdy przenoszą go w inne miejsce. Dlaczego? Ponieważ kierownik wie, że tylko się nimi opiekuje, nie jest ich właścicielem. Nie jest przywiązany do tych rzeczy. Rozumie, że należą one do rządu. Ty też poczuj, że twoja rodzina, twój dom, twoje pola, twój samochód są własnością Boga, a ty jesteś jedynie powiernikiem. Bądź gotowa zostawić je w każdej chwili bez zmrużenia oka.”
                                                Sathya Sai Baba
 Sathya Sai Speaks, tom IV, rozdz.16
     Jeśli zdołam zrozumieć tę naukę i żyć zgodnie z nią, to z pewnością okaże się pomocna, gdy wrócę do Stanów i pozbędę się rzeczy zbieranych przez całe życie. Wszystkie rzeczy, które nazywam swoimi, tak naprawdę należą do Boga. Ja tylko je przechowuję. Teraz powierzę je Swamiemu, a On wyznaczy na ich opiekunów kogo tylko zechce.
Oto dwa ulubione przez Raya i mnie bhadżany.

PANIE, WEŹ MNIE ZA RĘKĘ
Panie, weź mnie za rękę
i prowadź mnie przez cały dzień.
Napełnij moje serce miłością.
Proszę, wskaż mi drogę.
Panie, usłysz moją modlitwę
o to, żebym nigdy nie zbłądziła.
Ulecz moje ciało, umysł i duszę.
Wysłuchaj moich próśb.
Panie, weź dzisiaj moje serce
i zmiękcz je.
Oczyść moje myśli, słowa i uczynki.
Oczyść mnie w ten sposób.
Panie, weź moje życie.
Niech stanie się wola Twoja.
Napełniaj mnie po brzegi łaską,
dopóki nie staniemy się jednością. 
PODDAJ SIĘ PANU
(do melodii Ganesza śaranam)
Poddaj się Bogu, Bogu, poddaj się.
Weź całą moją miłość, wypełnioną oddaniem
dla Ciebie, o Panie.
Chwyć mnie za ręce, niech nieustanne
pracują dla Ciebie, o Panie.
Weź moją duszę, niech stanie się z Tobą
jednością, o Panie.
Poddaj się Bogu, Bogu, poddaj się.
Zabierz mój umysł, niechaj dostroi się do Ciebie,
o Panie.
Och, weź wszystko co mam i pozwól
bym była twoim instrumenttem.
Weź moją duszę, niech stanie się, o Panie,
jednością z Tobą.

tłum. J.C.
 
[1] 250 funtów = 113 kilogramów

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.