Humor Sai – cz.1     

Peggy Mason
Boskie poczucie humoru
     W 70-tą rocznicę urodzin naszego ukochanego Bhagawana Śri Sathya Sai Baby poproszono mnie o napisanie w hołdzie dla Niego kilku słów poświęconych temu z Jego aspektów, o którym rzadko się mówi – boskiemu poczuciu humoru. Humor jest boskim atrybutem. Jestem pewna, że nie istniał nigdy prawdziwy święty ani prawdziwie uduchowiony wyznawca pozbawiony poczucia humoru.
Swami pozostaje w wiecznym stanie błogości i podnosi nas nieustannie na duchu. Podczas grupowych audiencji, gdy wiele osób jest przerażonych lub przytłoczonych Jego obecnością, zapierającą dech w piersiach, natychmiast ich uspakaja, żartując i rzucając uwagi wywołujące śmiech i radość. Ego znika i nawet najważniejsze osoby zachowują się jak małe dzieci siedzące na kolanach matek. Swami odnosi się z uśmiechem, z bezgraniczną delikatnością i miłością do popełnianych przez nas głupstw, bo czyż nie jesteśmy zabawnymi ludzkimi istotami? Umiejętność dostrzegania komicznych stron życia, umiejętność żartowania z samych siebie, odróżnia człowieka od zwierzęcia. Bywa także zaworem bezpieczeństwa, gdy ziemskie życie przynosi nam zaskakujące niespodzianki. Co więcej, śmiech jest znakiem naszej wewnętrznej boskości, ponieważ na tym etapie ewolucji można opisać człowieka jako ‘ludzkie zwierzę obdarzone boskością’. Każda zindywidualizowana inicjatywa Płomienia, z którego wyemanowaliśmy, jest znakiem naszego rozwoju (jak się wydaje, ogromnie powolnego!) od zwierzęcia do człowieka i od człowieka z powrotem do boskości.
ZNIEWALAJĄCY
     Awatar świadomie poświęca się przyjmując ludzką postać i znosząc, bolesne ograniczenia. Czyni to dla naszego dobra. Dlatego powtarza:
     „Pan przychodzi w ludzkiej postaci i porusza się wśród ludzi, żeby Go mogli usłyszeć, wchodzić z Nim w interakcje, kochać Go i być Mu posłuszni.”
Mówi ludzkim językiem i zachowuje się jak ludzka istota, jak członek tego gatunku, bo w przeciwnym wypadku byśmy Go lekceważyli i zaprzeczyli Mu. Dlatego może powiedzieć:
      „Gdy jestem w towarzystwie mężczyzn, jestem mężczyzną. Gdy jestem w towarzystwie kobiet, jestem kobietą. Gdy jestem w towarzystwie dzieci, jestem dzieckiem. Gdy jestem sam, jestem Bogiem.”
W ten sposób może być i jest wszystkim dla wszystkich ludzi, zgodnie z ich potrzebami i poziomem świadomości. Bywa zarówno bosko ludzki jak i ludzko boski. Jest nieprzewidywalny. Nie można Mu się oprzeć.
NIESPODZIANKA
     W tym najbardziej chwalebnym i niepowtarzalnym fenomenie Sai zawsze rozbrzmiewa echo Boskiego Dziecka. Wciąż wspominam wspaniałe zdarzenie opisane przez profesora Kasturiego w jego pamiętniku zatytułowanym Kochający Bóg. Wiele lat temu w Prasanthi Nilayam było tylko około pięćdziesięciu stałych mieszkańców, zajmujących kilka domów w pobliżu mandiru. Każdego popołudnia, o czwartej, odwiedzał ich młody Baba, ale nigdy w tej samej kolejności.
      Pewnego dnia Kasturi – będący wtedy emerytowanym profesorem – stał przy oknie, niecierpliwie wypatrując chwili, w której Baba wyjdzie frontowymi drzwiami z sąsiedniego domu. Nagle poczuł jak ktoś, stojący za jego plecami, zakrywa mu dłońmi oczy i pyta: „Zgadnij kto to?” Kasturi napisał: „Odpowiedziałem kaskadą łez.” Baba wyszedł z tamtego domu tylnymi drzwiami i udało Mu się zakraść do domu Kasturiego, aby go zaskoczyć. Uważam, że to drobne zdarzenie jest czarujące.
     Humor wypełniony miłością bywa też dobrą lekcją. Pamiętam panią, która modliła się na dżapamali, gdy nadszedł Swami. Zatrzymał się przed nią, wziął jej dżapamalę w Swoje dłonie i zaczął mówić z pobożnym wyrazem twarzy: „Rama-Rama-Rama – muszę dzisiaj zrobić pranie – Rama…, po czym zwrócił jej z uśmiechem dżapamalę. Nie musiał mówić nic więcej!
DŁUGIE OCZEKIWANIE
   Pewien młody człowiek ze Stanów otrzymał niespodziewaną lekcję cierpliwości i pokory. Najwyraźniej był przekonany, że po przyjeździe do Puttaparthi powinien natychmiast otrzymać interview. Nie wiedział, że wiele osób czeka na nie miesiącami, a nawet latami i czasami nigdy go nie dostają. Gdy po kilku tygodniach został pobłogosławiony audiencją, powiedział Babie, że musiał czekać na nią trzy tygodnie. Awatar odpowiedział mu z uśmiechem: „A ja musiałem czekać na ciebie kilka tysięcy lat!” 
BOSKI CHARAKTER
      Baba wielokrotnie udowadniał w zabawny sposób Swą wszechwiedzę.
Inny młody Amerykanin siedział w kawiarni w Kalifornii, nie mogąc uwierzyć w cudowne historie o Sai Babie opowiadane mu przez przyjaciela. W końcu powiedział: „Jezu, jeśli ten facet stworzy dla mnie tęczę, to uwierzę w niego, bo tylko Bóg może tego dokonać.”
    Kilka miesięcy później znalazł się on w Puttaparthi. Tego samego dnia, gdy wraz z żoną wybrał się na wycieczkę na wzgórza wznoszące się przy aśramie, na niebie pojawiła się tęcza. Nie była to jednak zwykła tęcza, biegła ona pionowo w górę. Widziało ją wiele osób. Następnego dnia ów człowiek i jego żona zostali wezwani na audiencję. Pierwsze słowa, jakie Baba skierował do niego brzmiały: „Jak ci się podobała moja tęcza, facecie?”
    Przy innej okazji Swami wykazał się sarkastycznym poczuciem humoru i osiągnął niezwykły rezultat. Pewna kobieta, będąca żarliwą wielbicielką Baby, nie mogła przekonać do Niego męża. Nigdy nie widział Swamiego osobiście i coraz bardziej irytowało go oddanie żony, zwłaszcza gdy zawołała: „Czy nie rozumiesz, że Baba jest Bogiem?” To było dla niego za wiele, więc wybuchnął: „Jak ten kudłaty niedźwiedź może być Bogiem?” Jednak po jakimś czasie zgodził się towarzyszyć żonie do Prasanthi Nilayam. Siedząc w liniach darszanowych zauważył, że kilka osób wyciągnęło ręce, chcąc dotknąć stóp zbliżającego się do nich Awatara. Z jakiegoś powodu, którego sobie nie uświadamiał, on również wyciągnął rękę. Baba się cofnął. Patrząc na niego przenikliwie powiedział: „Jak ten kudłaty niedźwiedź może być Bogiem?” i odszedł. Mężczyzna był przerażony, bo uświadomił sobie, że ta niesamowita Istota powtórzyła słowa, które wygłosił kilka miesięcy wcześniej w swoim domu. 
CZY TO DLA MNIE?
    „Gdy przebywam z dziećmi, jestem dzieckiem…” To cudownie prawdziwe stwierdzenie! W 1978 r. duża grupa dzieci z centralnej Anglii przyjechała do Brindawanu z siedmioma workami ‘prezentów’ dla Swamiego, które Swami oddał potrzebującym. Cóż to była za kolekcja! Poza odzieżą, dzieci przywiozły także rzeczy, które najbardziej lubiły – pluszowe misie, pociągi, samochodziki, a nawet wieszaki na ubranka i paczkę płatków śniadaniowych Weetabix. Baba wyjmował je zdumiony, przyglądał im się i bawił się nimi ku ich zadowoleniu. Potem zabrał dzieci do maleńkiego zoo, urządzonego w ogrodzie w Brindawanie. Ku ich radości, posadził w koronie swoich włosów króliczka. Następnie zaprowadził je do obory, żeby mogły pogłaskać cielęta. W tym czasie gokulam znajdowało się za pierwszym aśramem Swamiego. (W międzyczasie kilka ważnych osób musiało powściągnąć swoją niecierpliwość, jeśli chciały się z Nim zobaczyć.)
     Pierwszej nocy dzieci były zbyt podekscytowane, żeby zasnąć, więc Baba odwiedził je i zapytał, czy zasną, jeśli On również zaśnie. Otrzymał na to ich chóralną zgodę. Tak więc Awatar leżał na podłodze, udając, że zasypia, dopóki dzieci nie zapadły w błogi sen. Wtedy wyszedł stamtąd na paluszkach.
ZAGADKOWY PRZEPYCH
    Kontrasty mogą zmieniać umysł. Kilka lat temu, gdy Baba przebywał w Himalajach z grupą wybranych uczniów, wszyscy oni na widok śniegu zachowywali się jak mali chłopcy. Baba rzucał w nich śnieżkami i cieszył się z zaimprowizowanych sanek, na których zjeżdżali ze stoków.
Następnego dnia pobłogosławił czcigodnego mędrca w jego ustroniu w jaskini, ukazując mu Swoją kosmiczną formę i budząc w nim najwyższą ekstazę. (Przypominam sobie też inne zdarzenie. W Prasanthi Nilayam długo przebywał wielki mędrzec. Napisał potem: „W ostatnim momencie, gdy wyjeżdżałem, moje oczy poraził olśniewający blask przemiany Baby w Krisznę. Był to widok, którego nigdy nie zapomnę.)
SKONSUMOWANY
   Zakończę ten krótki artykuł uroczą historią, którą profesor Kasturi opowiedział mnie i mojemu mężowi, kiedy zrobił nam zaszczyt i pozwolił nam w 1980 r. spędzić z sobą kilka godzin w hotelu w Bangalore. Wiele lat wcześniej był z Babą w Benaresie. Dręczyło go pragnienie otrzymania od Swamiego mantry, więc wspomniał o tym Babie. Aby ją otrzymać wykąpał się w świętych wodach Gangesu i pościł. Poranek minął jednak bez mantry. Wyznał, że rozpłakał się z rozczarowania. Potem przyszła pora na obiad i ku swemu przerażeniu zobaczył, że przypadło mu miejsce przy Swamim.
„Kasturi, dlaczego nie jesz?”, zapytał Baba, udając, że o niczym nie wie. „Mantra…”, zaczął zrozpaczony Kasturi, tłumiąc szloch. „Jaki jest cel tej mantry?”, spytał Swami. „Chcę się zbliżyć bardziej do Boga”, wyznał Kasturi. Baba spojrzał na ramię Kasturiego, a potem na swoje. Niemal się dotykały.
Swami uśmiechnął się tym swoim bosko-ziemskim uśmiechem i zapytał: „O ile bardziej chcesz się zbliżyć?”
RADOŚĆ Z CUDÓW
Dr Keith Critchlow
     Po kilku minutach Baba zawołał mnie i powiedział: „Chodź i usiądź przy Mnie. Czego pragniesz?” Cóż, to nie była zwykła rozmowa jaką prowadzimy w Anglii. Zastanowiłem się i odpowiedziałem: „Swami, chciałbym wiedzieć, czy zgodzisz się, żebym został Twoim architektem.” „Och, nie, nie. Czego ty pragniesz?” Prześwietlił mnie oczami na wskroś. Całkiem się rozpłynąłem i odpowiedziałem: „Chcę Ci służyć, Swami.” To wystarczyło, to było właściwe. Nie wiem, dlaczego to powiedziałem, ale życie mnie nauczyło, że jeśli chcesz zostać dobrym architektem, to musisz służyć każdemu, kto cię o to prosi. Tak się skończyła ta rozmowa. Wyglądało na to, że wszystko jest w porządku.
Potem Baba poruszył dłonią i zamknął ją. Gdy ją otworzył, leżał w niej pierścień. Na to również nie byłem przygotowany! Wyciągnął do mnie tę rękę i zapytał: „Co jest na pierścieniu?” Więc spojrzałem, ale nie miałem na nosie okularów ani też czasu, żeby je założyć, odpowiedziałem zatem: „Myślę, że Twój portret, Swami.” Swami odrzekł: „Jaki jest pożytek z architekta, który nie widzi? Powiem ci, że na pierścionku są umieszczone trzy święte litery AUM.” Podał pierścień wszystkim do obejrzenia, więc każdy obecny w pokoju – oprócz mnie - mógł stwierdzić, co na nim było. Bhagawan, mówiąc, że „chociaż czynienie cudów jest bardzo poważną sprawą, to jest także wielką zabawą” miał na twarzy cudowny uśmiech!
    Dmuchnął na pierścień trzykrotnie i duży, ciężki złoty relief[1] po prostu rozpłynął się przed moimi oczami. Pojawił się na nim srebrny pierścień z krzyżem – tym razem go zobaczyłem. Powiedziałem: „Wiem, co to jest, Swami – to chrześcijański krzyż.” Pierścień przechodził z rąk do rąk. Wszyscy go obejrzeli. Wtedy Baba ponownie spojrzał na mnie i z cichym chichotem trzykrotnie dmuchnął na pierścień. Krzyż zniknął, a na jego miejscu pojawił się symbol islamu: półksiężyc z gwiazdą. Uświadomiłem sobie, że Baba może zrobić wszystko co zechce. Potem zaprosił moją żonę i mnie na prywatną rozmowę do małego, położonego z tyłu pokoju. Podczas tej rozmowy umieścił mi ten pierścień na palcu. Gdy to czynił, symbol zmienił się ponownie na AUM.
Swami dał mi przesłanie. Powiedział mi w które religie się angażowałem, kierując w Royal College of Art wydziałem Islamskich Sztuk Wizualnych. Studiuję islam, lecz wychowałem się w wierze chrześcijańskiej. Teraz po prostu wierzę w Boga – jeśli chodzi o mnie, to wszyscy są jednością.
(Z: Review of Acivities 1992, Sathya Sai Baba Council of the United Kingdom)  - tłum. J.C.
[1] Relief – wypukła rzeźba lub druk

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.