Życie jest Miłością, ciesz się nim

- część 2

Joy Thomas
ROZDZIAŁ 4
POTRZEBNY ODWAŻNY PACJENT

     Pewnie się zastanawiacie, czy nasz dom spłonął czy nie. Dzięki heroicznym wysiłkom zawodowych strażaków i odważnych wolontariuszy, pożar, po spaleniu czterech domów, został zatrzymany. Nasz pozostał nietknięty. Mogłam do niego wrócić w 12 godzin po tym, jak kazano mi się ewakuować. Z powodu niedoboru wody, ogień zdołał dotrzeć bardzo blisko naszej wspólnoty mieszkaniowej. Jestem wielbicielką Baby, więc okoliczności tego zdarzenia przywiodły mi na myśl wiele innych sytuacji znajdujących pozytywne rozwiązanie dosłownie w ostatniej chwili. Są one tak doskonale znane wśród nas, wyznawców, że nazywamy swojego ukochanego Babę „Last-minute Sai – Sai na ostatnią chwilę”.
    Ogień zgasł. Mój dom znalazł się poza zasięgiem niebezpieczeństwa - mój mąż wciąż nie. Gdy wypisano go ze szpitala, ogarnął go irracjonalny lęk przed śmiercią. Dotarł psychicznie do punktu, w którym stracił nadzieję na przeżycie. Nieustannie odczuwał ból i nie mógł spać, a jego stan umysłowy pogarszał się z każdym dniem. Ponownie przedawkował leki i tym razem dłużej leżał w szpitalu. Czułam się samotna, z wyjątkiem jednej godziny dziennie, gdy mogłam go odwiedzić.
   Wciąż walczyłam o to, żeby poddać się Bogu, zaakceptować to co się dzieje i zaufać Mu. Częściej jednak ponosiłam porażki niż zdobywałem sukcesy. Wracałam wciąż od nowa do wszystkiego, co jak wiedziałam, stanowi dla mnie pocieszenie. Zgodnie z Wedami (hinduskimi pismami świętymi), istnieją cztery jugi, epoki stwarzania, poruszające się po kolistych sekwencjach. Gdy kończy się ostatnia, cykl rozpoczyna się od nowa. Na samym dnie owego cyklu znajduje się kalijuga, w której obecnie żyjemy. Najwięcej trudności sprawia tym, których celem jest materialne szczęście i sukcesy. Jednak dla tych, którzy pragną wiecznej błogości w jedności z Bogiem, jest to epoka najbardziej sprzyjająca wyzwoleniu z niekończącego się koła narodzin i śmierci. Czy chcę wygodnego życia ze zdrowym, kochającym mężem u boku? Czy naprawdę pragnę, żebyśmy oboje dostąpili wyzwolenia?
   Kali jugę charakteryzują nieludzkie zachowania człowieka wobec człowieka i zwierząt, brak spełnienia w relacjach międzyludzkich i rozpowszechnianie się niedogodności fizycznych i finansowych. Raye i ja z pewnością doświadczyliśmy większości tych cierpień i frustracji, tak samo jak nasi znajomi. Czy nie powinniśmy teraz skoncentrować wysiłków na zdobyciu tego, co jest najłatwiej dostępne w tych trudnych czasach – na wyzwoleniu?
   Raye i ja studiujemy Biblię i Wedy. Otrzymaliśmy niewiarygodną łaskę wielokrotnego odwiedzania Bhagawana Śri Sathya Sai Baby, Awatara tej epoki. Jego miłość jest wszechobecna, zawsze pocieszająca i obdarzająca łaską. Zachęca nas do korzystania z potęgi rozróżniania i do wzmacniania duchowych przekonań dzięki własnemu wysiłkowi. To naturalne, że w trudnych chwilach wracamy z odnowioną energią do studiowania Jego nauk.
    Niektórzy czytelnicy mogą nie wiedzieć, że Sathya Sai jest drugą inkarnacją tej awatary. Pierwsze ucieleśnienie było nazywane Śirdi Sai. Awatar jest Istotą, która dobrowolnie zstępuje w ludzkiej postaci na Ziemię, dysponując o wiele większą mocą niż zwykły człowiek, ponieważ Jego celem jest niesienie nam koniecznej pomocy w uwalnianiu się z oków narodzin i śmierci. Chociaż szanuję i adoruję Sathya Sai Babę, to nigdy nie zainteresowałam się Śirdi Sai Babą, pomimo tego, że Jego nauki dostępne są w formie książkowej.
 Teraz, przytłoczona ilością i intensywnością stojących przede mną problemów, zaczęłam poznawać Śirdi. W przeszłości nigdy nie mogłam wzbudzić w sobie zainteresowania dla Niego, czując, że skoro przebywa teraz tutaj jako Sathya, to nie muszę się troszczyć o tego zabawnego starszego Pana, jakim był w Swojej poprzedniej inkarnacji. Przybita trudnościami, tragediami i rozczarowaniami, przeżywanymi obecnie przez wielu poszukiwaczy Prawdy, poczułam, że Śirdi da mi wytchnienie w dążeniu do zrozumienia. Przyjaciółka przyniosła mi książkę Medytacje i złote myśli Śri Sai Baby, napisaną przez panią H. H. Narasimhę z Indii.  
    Zapisałam jedno z powiedzeń Śirdi Sai: „Pragnąc okazać ci łaskę, zabiorę ci wszystko.” Czułam, że Raye i ja już jesteśmy w takiej sytuacji. Czy to możliwe, że owe doświadczania, odbierane przez nas jak katastrofa, są znakiem łaski Pana? Mój racjonalny umysł krzyknął: „Nie!” Jednak gdzieś głęboko w sercu poczułam rozpalający się we mnie płomień nadziei. Być może Bóg wciąż jeszcze nas kocha? Być może nie opuścił nas? Być może zrozumiemy i nauczymy się, że przez cały czas dzieje się coś pożytecznego, chociaż w tej chwili wydaje się to nieprawdopodobne? Mogę powiedzieć, że wszystko jest łaską Boga, ale czy rozumiem to wystarczająco jasno, żeby bez żadnego oporu, do końca, zaakceptować to co może się wydarzyć?
   Modląc się o znalezienie w sobie więcej siły do praktykowania dyscypliny oddania, zapytałam przyjaciółkę, czy mogę pożyczyć tę książkę. Po chwili, która zdawała się trwać wiekami, przyjaciółka ostatecznie się zgodziła. Nie mogła znaleźć przytoczonej mi wypowiedzi, więc nie mając wyboru, zaczęłam czytać ją od początku. Czytałam bez przerwy, coraz wyraźniej odczuwając miłość płynącą od tego drogiego, starego mruka. Ujrzałam go jako dostawcę ‘twardej miłości’, z pewnością potrzebnej wielu z nas. Nie musimy być przytulani i pocieszani w naszej ignorancji. Trzeba nas szarpać, żebyśmy z niej wyszli! Zrozumiałam, że nie tylko Śirdi czynił to regularnie. Nasz ukochany i kochający Sathya Sai robi to coraz częściej. Już wystarczająco długo spaliśmy i marzyliśmy. Nadszedł czas, żeby się obudzić, odrzucić wzory starych myśli i otworzyć okna, ażeby wpadło przez nie światło.
     Byłam wdzięczna, że mogę to czytać i wierzyć, że wszystko co się dzieje jest łaską Sai i jest dla nas dobre. Jak jednak zdołam przyswoić to sobie i uczynić częścią mojej istoty? Jedną z rzeczy, których nigdy nie mogłam zrozumieć w Śirdi Sai, było to, że nieustannie prosił o pieniądze (o dakszinę). Nasz Sathya Sai tego nie robi, więc dlaczego robił to Śirdi? Z pewnym oporem zaczęłam czytać Medytacje i złote myśli Śri Śirdi Baby od rozdziału poświęconemu dakszinom. Definicja daksziny jest zamieszczona na s. 90 i zaczyna się od wyjaśnienia, że dakszina jest sposobem ogołocenia wielbiciela ze wszystkiego, co stoi na drodze do jego wyzwolenia. Z pewnością Raye i ja chcielibyśmy się tego pozbyć.
     Potem, na stronie 91 przeczytałam: „Baba nigdy nie prosi, chyba, że zamierza oddać dziesięciokrotnie więcej niż dostał.” Po tym następowała relacja tych, którzy przybyli do Śirdi Sai i dali mu wszystko co mieli, jedynie po to, żeby odkryć, że wróciło to do nich zwiększone. Jezus powiedział (Łukasz 6:38): „Dawajcie, a będzie wam dane. Miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie.”
     Czy nie słyszeliśmy jak nasz Sathya Sai mówił, że musimy uzyskać trzy zera, pozbywając się najpierw wszelkiej własności, potem rodziny i przyjaciół, a w końcu nawet dobrej reputacji? Od dawna miałam dostęp do tych informacji, ale dawanie i odrzucanie okazuje się łatwe tylko w teorii. Kiedy staje się określone, narażamy się na stres związany z perspektywą sprostania temu, co, jak wierzymy, wyznajemy. Zrozumiałam, że dawanie pieniędzy jest w sumie najłatwiejsze. Śirdi Baba prosząc o rupie sprawiał, że wyrzeczenie stawało się proste. Na stronie 95 zamieszczone było opowiadanie o tym, jak Śirdi poprosił jednego z wielbicieli o 4 gwinee. Przyjmując pieniądze, które wyznawca natychmiast Mu wręczył, powiedział: „Dostałem tylko jedną.” Autorka mówi: „Oczywista interpretacja jest taka, że chociaż wielbiciel poddał Bogu swoje antahkarany - ‘cztery wewnętrzne przyczyny’, czyli umysł, intelekt, ego i świadomość, to Baba otrzymał tylko dżiwę, indywidualną duszę, a to dlatego, że różnorodność, docierając do Boga, w tej samej chwili staje się jednością. Zatem umysł, aby osiągnąć jedność, musi tę różnorodność oddać swojemu Boskiemu Guru.”
Na str. 96 znajduje się wypowiedź Śirdi Baby: „Nie chcę waszych monet, pragnę jedynie waszej wiary, cierpliwej wytrzymałości i odważnego czekania. Dajcie mi to.” Potem, gdy Baba prosił o rupie, mąż wytłumaczył swojej żonie: „Baba pragnie tylko sześciu twoich wewnętrznych nieprzyjaciół – pożądania, gniewu, chciwości, przywiązania, dumy i złośliwości. Oddaj Mu je.” A na stronie 97 inny wyznawca powiedział: „Nie musisz rozumieć Baby. Nie dba o twoje rupie. Chce tylko, żebyś poddał Mu swój umysł i serce, czas i duszę. Takie to ma znaczenie”.
     Wygląda na to, że jeśli chętnie poddamy Bogu umysł, intelekt, ego i serce, to otrzymamy od Niego dziesięć razy więcej łask, i każą według złotej miary. Skoro jednak wolimy się trzymać się naszych ładnych małych przywiązań, odbiera nam je siłą. To wtedy płaczemy i zgrzytamy zębami. Kiedy oddamy Mu swoją rodzinę, zwraca nam ją doskonale spokojną i zjednoczoną. Kiedy poddajemy Mu posiadane przez siebie rzeczy, pokazuje nam bardzo wyraźnie, że dźwiga ciężar naszej pomyślności. Dopóki się przed tym wzbraniamy, trzymamy się tego lub przyciągamy te rzeczy z powrotem do siebie, wówczas odczuwamy ból. Poddanie się jest wyczynem.  
     Śirdi Sai powiedział o Swoim guru (s.62): „Dzięki jego łasce osiągnąłem obecny swój stan. Gdy nasz guru staje się jedynym obiektem naszych myśli i dążeń, wówczas osiągamy Paramarthę, Ostateczną Pustkę, najwyższy cel. To jedyna prawda jakiej mnie nauczył. Cztery duchowe ćwiczenia i regulaminy, sadhany i sześć szastr, nie są konieczne. Wystarcza ufność wobec guru.”
   Czy nie możemy zaakceptować przecinających nam drogę prób jako przysługi i łaski Pana? Czy nie możemy poddać się Jego woli bez pochlebstw i bez walki? Czy nie możemy potwierdzić, że Jego pragnienia wobec nas są doskonałym dobrem i że zgodnie z boskimi prawami nikt Go nie zawiedzie? Pewnego dnia przebudzimy się wszyscy jako Bóg - doskonali, szczęśliwi i spełnieni, pamiętając, że zawsze tacy byliśmy. Potwierdzając, że to On jest wykonawcą i reżyserem przedstawienia, stąpamy po ostrzu brzytwy, gotowi odgrywać swoje role aż do chwili, gdy opadnie kurtyna. Gramy, ale jedynie jako Jego instrumenty. Jak powiedział Nisargadatta Maharadż: „Wszystkim co musicie zrobić, jest nierobienie niczego. Rzeczy się dzieją. Zaufajcie mi. Tłumaczę wam, że jesteście boscy. Przyjmijcie to jako absolutną prawdę. Wasza radość jest boska. Wasze cierpienie jest boskie. Wszystko pochodzi od Boga. Zawsze o tym pamiętajcie. To wy tego pragniecie. Jesteście Bogiem.”
Módlmy się goręcej o odważną cierpliwość, żeby zaakceptować wszystko, cokolwiek nam daje i dziękować Mu za Jego miłość, bez względu na to czy pojawia się cierpienie czy radość. Nie jest to trudne wtedy, gdy nieustannie o Nim pamiętamy i gdy naszym celem jest wyzwolenie się ze snu o ograniczeniach. Przywiązanie do zdrowego ciała, jasności umysłu i środków na koncie bankowym, powierzone Bogu, staną się przykładem Jego opieki we wszystkich aspektach naszych istot oraz spokoju przekraczającego ludzkie zrozumienie.

Znoś wszystko. Nic nie rób.
Słysz wszystko. Nic nie mów.
Oddaj wszystko. Nic nie bierz.
Służ wszystkim. Bądź nikim.

                                                            ~Sathya Sai Baba
Znoś wszystko i nic nie rób

Przyjmij lekcję od Słońca, co świeci na każdego,
albo od deszczu, padającego na każdy brzeg.
Dary natury przeznaczone są dla wszystkich ludzi - bogatych i biednych, bez względu na ich rasę i kolor twarzy.
Kochaj wszystkich, służ wszystkim.
Zrozum, że miłość i pokój są wszystkim, czego ci potrzeba,
Kochaj wszystkich, służ wszystkim
każdą swoją myślą, słowem i uczynkiem.
Znoś wszystko i nie rób nic, słysz wszystko i nie mów nic.
Oddaj wszystko i nie bierz nic w zamian.
Miłość jest dawaniem i przebaczaniem,
ego jest braniem i zapominaniem.
Kochaj wszystkim, służ wszystkim.
Zrozum, miłość i spokój są tym, czego ci potrzeba.
Kochaj wszystkich, służ wszystkim
każdą swoją myślą, słowem i uczynkiem.

~Bhadżan z taśmy zawierającej australijskimi bhadżanami
 

ROZDZIAŁ 5

DYSCYPLINA PODDANIA SIĘ BOGU   
  W niestannym wysiłku poddania mojej woli boskiej woli Swamiego pomyślałam sobie, że wykorzystam do tego każde podarowane nam przez Niego narzędzie. Powtarzałam imię Sai, śpiewałam mantrę Gajatri oraz czytałam, studiowałam i zapamiętywałam Jego nauki. Każdego wieczoru, idąc sprać, odtwarzałam taśmy z nagraniami indyjskich panditów śpiewających Sama Wedę. W miarę jak dźwięki przepływały przez moje ciało czułam, jak uspakajają się w nim komórki. Nieustannie powtarzałam psalm XXIII i wizualizowałam Babę pod postacią łagodnego pasterza opiekującego się Swoimi owieczkami i pocieszającego je w nieszczęściu. Przypominałam sobie, że zalecał nam się kłaść na zielonych pastwiskach i spacerować nad brzegami spokojnych wód nawet wtedy, gdy nie skłaniamy się do wyboru tak idealnych okolic dla swojego wzrostu duchowego. Wprowadzając w życie tę myśl, przeczytałam w zimowym wydaniu biuletynu poświęconego Sathya Sai z 1993 r., redagowanego przez Peggy Manson, następujące słowa Baby: „Istnieje tylko jedna wolna wola i jest nią wola Boga.”
    Gdy odwiedzałam Raya, bardzo trudno było mi uniknąć złudzenia, z powodu którego cierpiał. Uważał się za zapomnianego i zdradzonego męża, przypisując mi rolę niewiernej małżonki. Każdego dnia wychodząc z sali szpitalnej obiecywałam mu, że wrócę następnego dnia. Jego zwykła odpowiedź brzmiała tak: „Nie musisz przychodzić. Nie przeżyję tak długo. Będę już wtedy martwy.” Ból, którego od siedmiu miesięcy nie można było usunąć, teraz nie dawał się nawet zlokalizować. Gdy pytano go, w którym miejscu go boli, odpowiadał: „Wszędzie.”
Cytat, który z ludzkiego punktu widzenia pomógł mi wtedy najbardziej, brzmiał tak:
   „Życie przypomina gazetę. Czytaj ją zwyczajnie – nagłówki i kilka kolumn pobudzających twoją wyobraźnię – a potem odrzuć. Następnego dnia zmieni się w makulaturę.
   Podobnie życie zasługuje tylko na przypadkową lekturę. Wystarczy jedna egzystencja. Niechaj nadchodząca po ciebie śmierć będzie tą ostatnią.”
–  Baba
Sathya Sai Speaks, t.7, ss. 231-232
   Wcale nie pragnęłam kolejnej inkarnacji. Kiedy tłumaczyłam to Rayowi podczas jego choroby, odpowiadał: „Dlaczego nie? Zawsze możesz pomagać innym.” Zastanawiam się, czy wciąż czuje w ten sposób. Chociaż za nic w świecie nie chcę urodzić się ponownie, to z trudnością uwalniałam się od pragnienia, aby to wcielenie przyjęło spokojniejszy kurs. Przeczytałam następujące słowa: 

 „Podstawowym czynnikiem w duchowości jest ograniczenie pragnień oraz podporządkowanie indywidualnej woli boskiej woli, która sublimuje i uwzniośla nasze myśli, słowa i uczynki, aby je zmienić w wielbienie.”

–  Baba
Sathya Sai Speaks, tom 6. Rozdział 20, s.98

    Nie mogę twierdzić, że całkowicie poddałam się Swamiemu ani że w pełni uwolniłam się od pragnienia, aby życie układało się lepiej, jednak moje wysiłki musiały budzić Jego współczucie. W końcu otrzymaliśmy od Niego bezpośrednie przesłanie - przyjechali Bruce i Mahri Kintz, przywożąc listy dla Raya i dla mnie. Wiedzieli, ile nas kosztuje brak odpowiedzi od Sai Baby. Odbyło się to tak, że kiedy Bhagawan podszedł do Bruca i wziął od niego listy, Bruce zapytał: „Swami, czy masz przesłanie dla Joy i Raya?” Swami nie opowiedział słowami, za to na kolanach Brusa pojawił się niepodziewanie cukierek. Było to bardziej znaczące niż gdyby ktoś wcześniej ofiarował Babie cukierki do rozdania, a Baba przekazałby jeden z nich Brusowi. Najwyraźniej w pobliżu nie było żadnych innych cukierków oprócz tego jednego. Bruce uświadomił sobie, że Swami w ten sposób odpowiedział na jego pytanie, więc schował cukierek i przywiózł go Rayowi. Zareagowałam na to błyskiem zrozumienia. Czułam, że Baba mówi nam: „Nawet jeśli ta sytuacja wydaje się wam gorzka, to w końcu zrozumiecie, że jest słodka.”
   Potem zadzwonił nasz drogi przyjaciel i rodzinny lekarz, dr Surja Reddy. Pragnąć ulżyć Rayowi w cierpieniu przed wyjazdem z Indii, robił wszystko co może mu oferować medycyna alopatyczna. Następnie, stawiając potrzeby pacjenta przed swoimi potrzebami, zadał Swamiemu pytanie: „Swami, pomożesz Rayowi?” Opowiadał, że Swami nie odpowiedział mu słowami, ale spojrzał na niego z uśmiechem, który natychmiast go uspokoił i upewnił, że Swami nie tylko wie o wszystkim co dotyczy Raya, ale również mu pomaga.
Mniej więcej w tym samym czasie, wraz z telefonem od Sharan Galotico z San Francisco, pojawił się pierwszy promień światła. Wiele ośrodków Sai Baby na świecie, w tym ośrodek w San Francisco, włączyło Raya do swoich modlitw. Wielbiciel zajmujący się zawodowo badaniami medycznymi porozumiał się z Sharan i zapytał, czy wiem, że symptomy Raya przypominają klasyczny stan wznoszenia się energii kundalini. Gdy Sharan powtórzyła mi tę rozmowę, byłam kompletnie zaskoczona. Będąc naturalną studentką, przeczytałam w ciągu ostatnich 15 lat sporo książek na temat kundalini, w tym Grę świadomości – The play of Consciousness napisaną przez Swamiego Muktanandę; Pościg za dzikim wahadłem – Stalking the Wild Pendulum I. Bentova; Kosmiczną Świadomość – Cosmic Consciousness R. Bucke’a; i kilka książek Leadbeatera. A jednak w mojej głowie nie pojawiła się myśl, że doświadczenia Raya mogą mieć związek z kundalini.
   Tym, co najwyraźniej zapamiętałam z tej lektury, było to, że ‘niemądre praktyki’, takie jak niektóre rodzaje kontroli oddechu - pranajamy i zbyt długie przebywanie w medytacji mogą skutkować przedwczesnym podniesieniem się kundalini, co czasami skutkuje problemami umysłowymi. Ale Raye nie angażował się w nie. Czy zatem ta informacja miała jakiekolwiek znaczenie? Co powiedział Baba?
  Przypomniałam sobie, że nasz ukochany dr Hislop dyskutował sprawę kundalini ze Swamim. W swojej książce ‘Rozmowy – Conversations’ cytował słowa Baby, który powiedział mu, że kundalini nie istnieje. Jednak później, 6 lipca 1990 r., dr Hislop w taki oto sposób odpowiedział wielbicielowi, który go o to zapytał: „Jeśli chodzi o kundalini, to czytałeś może [w mojej książce], że czakry nie istnieją? Jednak w drugim wydaniu Rozmów, Baba usunął ten paragraf mówiąc, że źle go zrozumiałem.”
   Mówiąc to Baba wyjaśniał nam, że nie ma najmniejszej potrzeby pracowania z energią kundalini ani martwienia się o nią, ponieważ rozwinie się ona w naturalny i bezpieczny sposób podczas wykonywanej przez nas sadhany – praktykowania spokoju, samokontroli, wycofywania zmysłów i niezłomności.
Ostrzegał nas również, że praca nad podniesieniem kundalini jest niezwykle niebezpieczna, podobnie jak złożone ćwiczenia pranajamy (oddechowe). Podkreślał, że żaden żyjący obecnie guru nie osiągnął dzięki nim samorealizacji, za to nie uniknął nieprzewidzianych problemów związanych z tymi praktykami.”
   Kiedy zadzwoniłam do dr Hislopa, aby poprosić go o zgodę na opublikowanie powyższych cytatów z jego listów i zapytałam, co według niego mogło spowodować trudności Raya, zasugerował, że może to być efekt jego postępowania w poprzednim wcieleniu. Ta odpowiedź przyniosła mi wielką ulgę. 
     Badacz medyczny z San Francisco zarekomendował mi przeczytanie książki B. S. Goela, zatytułowanej Trzecie oko i kundaliniThird Eye and Kundalini. I chociaż tę książkę wydano w Indiach i pozostaje ona trudno dostępna w Stanach, to dostałam ją niemal natychmiast. Zadzwoniłam do Bruca Kintza, żeby sprawdzić, czy ma ją w swojej bibliotece, a on mi odpowiedział, że posiada ją Sharon Robinson, która przywiozła ją z Indii. Skontaktowaliśmy się z Sharon, mieszkającej wtedy w północnej Californii, a ona chętnie mi ją pożyczyła. Tak więc, za niecały tydzień, książka znalazła się w moich rękach.
Dr Goel opisał wznoszenie się jego kundalini, zaznaczając, jak się wtedy czuł.

Jestem niezwykle niespokojny.
Obawiam się śmierci.
Nie mogę się odprężyć.
Boję się samotności.
Popadłem w głęboką depresję.
Czuję się bardzo niepewnie.
Obawiam się otoczenia.
Chcę być od kogoś zależny i chroniony.

    Podkreślił także, że zdawał sobie sprawę z tego, że podlega procesowi wznoszenia się kundalini. Miał też okazję rozmawiać z kimś, kto miał do czynienia z osobami przechodzącymi przez to samo co on. Mimo to spotykał się z niezrozumieniem. Pewnego razu, gdy rozmawiał z guru, który powinien rozpoznać jego stan, ten odpowiedział mu dosadnie: „Nie wyglądasz na kogoś, kto zasługuje na jedność z Bogiem. Odejdź stąd.” Na szczęście Goel się nie obraził. Wyjaśnił zachowanie guru w następujący sposób: „Techniki jogi są bardzo różnorodne. Łaska Boga umożliwiająca nam samorealizację pojawia się pod wieloma postaciami i zawsze stanowi sekret łączący Boga z otrzymującym ją człowiekiem. Jogini na ogół rozumieją poprawnie własne doświadczenia, nie znają jednak dokładnie doświadczeń innych ludzi, równie szczerych i autentycznych, które prowadzą ich do Boga. Niektórzy jogini popełniają wielki błąd starając się generalizować ogólną wiedzę religijno-duchową na podstawie własnych przeżyć i wydają niewłaściwe osądy na temat tego, co spotkało inne osoby. Czują, że to, co nie przydarzyło się im samym, prawdopodobnie nie istnieje i wobec tego nie może odnosić się do nikogo.” (s.76)
    Ten problem nie dotyczył jednak Raya. Raye nie miał najmniejszego pojęcia o procesie wznoszenia się energii kundalini. Nigdy nie wiązał go ze swoją chorobą ani nie rozmawiał o tym z nikim, kto mógłby przeczuwać, że coś takiego mogłoby odnosić się do niego. Czułam, że gdybym wspomniała o tym szpitalnym psychiatrom, pogorszyłoby to tylko sprawę. Główną korzyścią płynącą z tego zdarzenia było to, że wzmocniła się moja wiara, ufność i poddanie się Bogu, a wraz z nimi umiejętność pamiętania, że „wszystko co jest, jest pracą Boga i dlatego jest dobre.” 
     Chociaż na zewnątrz nic się nie zmieniło, to teraz potrafiłam się odnieść do wielu wydarzeń przypominających te, które przytrafiały się dr Goelowi. Jedno z nich było najważniejsze. Dzień po tym jak Raye oskarżył mnie o niewierność, nabył przekonania, że związałam się z jego najlepszym przyjacielem i opisał bardzo dokładnie nasze zachowanie, podając nawet dokładną godzinę, w której ów przyjaciel pojawił się jakoby w naszym domu. Oznajmił mi, że zobaczył to dokładnie w swojej głowie, więc nie powinnam zaprzeczać. Czasami przez chwilę zdawał sobie sprawę, że to tylko złudzenie i wówczas mówił: „To wszystko stwarza ten zwariowany, niesamowity małpi umysł”. Jednak, gdy halucynacje wracały, był całkowicie przekonany o ich realności. Wkrótce po tym jak się zaczęły, połączyłam je z doświadczeniami przeżytymi przez Raya w jego pierwszym małżeństwie. Ku jego rozpaczy, żona Raya związała się z jego najlepszym przyjacielem, rozwiodła się z nim i założyła nową rodzinę. Raye, chociaż stracił kontakt z gorąco kochanymi przez siebie dziećmi i został sam, wybaczył obojgu i ostatecznie łaskawie pomógł im uzyskać zgodę kościoła katolickiego na ponowny związek. Jestem pewna, iż był przekonany, że uwolnił się od tego wszystkiego. Było jednak oczywiste, że pozostał w nim palący ból, który musiał teraz przekroczyć. Dr Goel, opisując podobne własne doświadczenie, pomógł mi to zrozumieć.
    Tłumaczył to tak: „To długotrwałe i bolesne wydarzenie przyniosło mi potwierdzenie najważniejszego faktu, który raz po raz obserwowałem w procesie rozwijania się energii kundalini. Miłosierny Bóg często w ten sposób kreuje zewnętrzną rzeczywistość, aby pozostawała ona w zgodzie z najgłębiej zakorzenionymi mentalnymi formacjami wybranego przez Niego dziecka i tak wykorzystuje do tego osoby i materiały, żeby mogło ono ponownie doświadczyć przeszłości swoich poprzednich wcieleń i przekroczyć ją. Mój własny przypadek był podobny i doskonale pasował do mojego umysłu.”
   Możemy się nigdy nie dowiedzieć, ile doświadczeń z poprzednich egzystencji zostało zaangażowanych w ten proces, ale wydaje się jasne, że doświadczenie zdrady małżeńskiej zostało ‘skrojone’ po to, żeby Ray mógł ostatecznie rozprawić się z tą iluzją. Były też inne zdarzenia nie odnoszące się do niczego w tym życiu. Na przykład obawa, że na zewnątrz czeka kilku mężczyzn uzbrojonych w kije bejsbolowe, którymi zamierzają go zatłuc. Środki dezynfekujące w szpitalu były truciznami, które ci ludzie przynieśli do jego pokoju, chcąc go zabić. Bez względu na powód, Raye musiał na zawsze uwolnić się od tych lęków.  
    Dr Goel kilkakrotnie wspomina, że proces kundalini charakteryzuje się nieustannymi wzlotami i upadkami. W wypadku doświadczeń Raye była to prawda. Jedną z najpiękniejszych rzeczy, które wydarzyły się podczas jednego z jego wzlotów było to, że Ray powiedział młodemu mężczyźnie przebywającemu w szpitalu z powodu jakiegoś chwilowego problemu, że na naszej planecie przebywa Awatar. Nie znam szczegółów tego wydarzenia, ale kiedy przyszłam z wizytą, ten młody człowiek podszedł do mnie z rozradowaną twarzą, żeby mi wyznać, iż Raye, opowiadając mu o Sai Babie, zmienił jego życie.
    Jeśli chodzi o mnie, odczuwałam wiarę i nadzieję, choć sama sytuacja nie uległa zmianie. Wciąż musiałam mocno się trzymać poznanej prawdy. Bardzo mi w tym pomogły lata studiowania nauk chrześcijańskich. Wciąż od nowa czytałam słowa pani Eddy: 

„Wiara i nadzieja Hioba dały mu pewność, że tak zwane ‘cierpienia cielesne’ są nierzeczywiste. Nauczmy się jak nieprawdziwe są przyjemności i bóle fizyczne i dostrzegajmy prawdę odnoszącą się do bytu, wyrażoną przez niego z całym przekonaniem: A jednak w moim ciele widzę Boga. To znaczy, teraz i tutaj oglądam Boga, boską miłość…”

„Dla Pawła ból był potwierdzeniem jego wiary. Dzięki ‘cierniom w ciele’ nauczył się, że wystarcza mu duchowa łaska”.

Piotr poczuł radość, gdy uznano go za godnego by cierpiał dla Chrystusa, ponieważ cierpiąc z Nim, mógł razem z Nim panować”.

     Smutek jest zwiastunem radości. Śmiertelne męki poprzedzają narodziny nieśmiertelnych istot. Bóg ociera każdą łzę.
    Jedynym swego rodzaju błędem jest świadome istnienie w ciele: grzech, ból, śmierć, fałszywe poczucie życia i szczęścia. Śmiertelnicy czujący się swobodnie w tzw. egzystencji, przebywają w swoim rodzimym elemencie błędu. Zanim błąd zostanie zniszczony, muszą odczuć zniechęcenie i zaniepokojenie.
~ Mary Baker Eddy
Jedność z Bogiem, ss. 55, 57-58

Nauka i zdrowie z kluczem do Pisma Świętego

    „Ardżuna nosił zbroję męstwa. Uderzenia dobrego i złego losu nigdy go nie raniły. Męstwo jest równoznaczne ze spokojem ducha w obliczu przeciwieństw, znoszeniem ich z odwagą. To przywilej ludzi mocnych, skarb odważnych. Słabi puszą jak pawie. Nieustannie się niepokoją i nawet przez chwilę nie okazują wytrwałości. Kołyszą się jak wahadła w tę i w tamtą stronę, raz w kierunku radości, raz w kierunku rozpaczy.
    W tym miejscu należy się zatrzymać i rozpatrzyć pewien punkt. Męstwo różni się od cierpliwości. Cierpliwość polega na poddawaniu się, tolerowaniu i znoszeniu czegoś z powodu braku innej opcji. I chociaż możemy przezwyciężyć ten stan, to go lekceważymy. Na tym polega duchowa dyscyplina, hart ducha. Droga do wyzwolenia prowadzi przez cierpliwe znoszenie zewnętrznego świata, połączone z wewnętrzną równowagą i spokojem. Ten rodzaj autokontroli, wzmocnionej analitycznym różnicowaniem, przynosi dobre rezultaty. Określamy go słowem ‘rozróżnianie’. To umiejętność rozpoznawania tego, co jest naturą przejawionego świata, czyli manifestujących się i znikających obiektów, nie naznaczonych wiecznością. Człowiek szuka jedynie szczęścia i radości.
    Najsilniejsza presja nie wzbudzi w nim pragnienia przeżywania nędzy i smutku. Traktuje szczęście i radość jako najbliższe, życzliwe mu stany, a nędzę i smutek jak najstraszliwszych wrogów. To wielki błąd. Ryzyko cierpienia jest największe wtedy, kiedy się czuje szczęśliwy. Prześladuje go wówczas lęk przed jego utratą. Cierpienie pobudza go do zadawania pytań, rozróżniania, badania siebie i odczuwania lęku przed gorszymi rzeczami. Budzi go z lenistwa i zarozumiałości. Szczęście sprawia, że zapomina o obowiązkach wobec siebie, jako ludzkiej istoty. Wzrasta w nim samolubstwo i uodparnia go na grzech. Smutek sprawia, że staje się czujny i uważny.
    Zatem cierpienie jest prawdziwym przyjacielem człowieka. Szczęście zużywa zasługi i rozbudza podstawowe namiętności. Jest wrogiem. Doprawdy, cierpienie przynosi prawdziwe objawienie. Skłania do myślenia i samorozwoju. Obdarza ludzi nowymi i cennymi doświadczeniami. Szczęście zasnuwa welonem wzmacniające ich przeżycia i sprawia, że twardnieją im serca. Dlatego nie powinniśmy traktować kłopotów i bólu jak wrogów, lecz jak przyjaciół. Najlepiej uznać szczęście i cierpienie za dary od Boga. To najprostsza droga do duchowego wyzwolenia. Brak tej wiedzy przejawia się jako podstawowa ignorancja. Ignorant jest ślepy. A jednak zarówno szczęście jak cierpienie przypominają osobę niewidomą, której towarzyszy człowiek widzący. Witając niewidomego witamy też jego stałego towarzysza - człowieka posługującego się oczami. Tak więc, szczęście i nieszczęście są nierozdzielne. Nie możemy wybrać jednego. Co więcej, cierpienie podkreśla wartość szczęścia.” Tak rzekł Kriszna do Ardżuny, przekazując mu wiedzę o znikomości dwoistości”.
– Sathya Sai Baba
Gita Wahini, rozdz. 5
tłum. na angielski David Davidson
tłum. J.C.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.