Życie jest szansą… Skorzystaj z niej! – część 7
Mój Swami i ja
Dr Choudary Voleti

Zindywidualizowane plany
dla nas wszystkich
Swami
posiada zindywidualizowany plan dla każdego człowieka. Dlatego uważam, że popełniamy
błąd, porównując sposób w jaki postępuje wobec nas i innych osób. To, skąd
dokładnie wie, kiedy i czego potrzebujemy, stanowi część odwiecznej tajemnicy.
Aby to zilustrować, opowiem wam, jak Baba odnosi się do pacjentów. Przekonacie
się, że do każdego inaczej, dopasowując się doskonale do osoby i sytuacji w
jakiej się ona znajduje.
Pierwsza
relacja odnosi się do członka rodziny Swamiego. Dziesięć lat temu był to młody
człowiek z poważnymi problemami sercowymi. Lekarze chcieli przeprowadzić zabieg
plastyki jego naczyń. Pacjent udał się do Swamiego, który mu wytłumaczył, że
nie wymaga interwencji chirurgicznej i nie musi się o nic martwić. Młodzieniec
czuł się doskonale przez następne 10 lat, potem problem powrócił. Przyjechał
wiec do Puttaparthi i podczas darszanu poinformował o tym Swamiego. Swami
ponownie go zapewnił, że nie ma się czym przejmować, ale tym razem przekazał mu
wyraźne instrukcje, wskutek których młody człowiek przyszedł zobaczyć się ze
mną. Sprawdziłem jego angiogram i następnego dnia poinformowałem Swamiego, że
konieczny jest zabieg. Swami zgodził się ze mną: „Tak, to nieuniknione. Zrób
wszystko co będzie dogodne dla ciebie i dla niego.” Swami nie dał mi żadnych
poleceń odnośnie tego, kiedy i jak wykonać operację. Dzięki łasce Bhagawana
wszystko potoczyło się gładko.
Drugim
pacjentem był 70 letni dżentelmen z Afryki, cierpiący na poważną chorobę serca.
Lekarze od dziesięciu lat namawiali go na operację. Ów dżentelmen przyszedł do
mnie z angiogramem. Angiogram wykazał tak poważne schorzenie, że mogłem jedynie
powiedzieć: „Dżej Sai Ram, nie mam pojęcia jak w tym wypadku postąpić. Proszę
zobaczyć się ze Swamim. Wszystko będzie zależało od Niego.” Podczas darszanu
ów pan próbował rozmówić z Bhagawanem, ale Bhagawan nie reagował na jego
starania i przez tydzień go omijał, wskutek czego biedak szalał z niepokoju.
Ostatecznie w najbliższą niedzielę po tych wydarzeniach zawitał do Puttaparthi
syn tego pana i Swami zaprosił ich na audiencję. Wyjaśnił pacjentowi, że ma
chore serce i konieczna jest operacja. Gdy rodzina wychodziła z pokoju interview,
Sai wezwał mnie do Siebie i powiedział, że pacjent jest Jego długoletnim wielbicielem
i ma teraz mnóstwo problemów. Polecił mi przejrzeć uważnie jego dokumentację i
dobrze się nim zaopiekować. Następnie wyznaczył datę operacji. Dzień przed
operacją, gdy schyliłem się do padanamaskaru, Swami ostrzegł mnie
mówiąc: „Podczas zabiegu bądź bardzo ostrożny. To starszy człowiek. Zabieg jest
koniecznością, bardzo jednak uważaj.” W tym wypadku instrukcje Swamiego, w porównaniu
do poprzednich, okazały się bardzo dokładne. Przedtem Swami po prostu potwierdził,
że pacjent wymaga operacji i nie zajmował się szczegółami. Pacjent całkowicie
ufał planom Swamiego, więc niczego mu nie tłumaczyłem. Był bardzo zamożnym
człowiekiem. Mógł udać się w każdy zakątek świata i tam poddać się zabiegowi,
ale wolał, żeby odbyło się to w szpitalu Swamiego. Nie muszę mówić, że wszystko
poszło doskonale.
Trzecia
historia jest jeszcze bardziej zdumiewająca. Tym razem mieliśmy do czynienia z
wielbicielką Baby ze Szwecji, często przyjeżdżającą do Puttaparthi, mimo bardzo
zaawansowanego wieku. Podczas tamtej wyprawy dopadły ją problemy z oddychaniem
i została przyjęta do szpitala. Lekarze początkowo myśleli, że po prostu mocno
się przeziębiła. Jednak, kiedy po trzech tygodniach jej stan nie uległ poprawie, zbadał ją kardiolog i
odkrył, że jedna z zastawek w jej sercu nieprawidłowo pracuje. Mogła jej pomóc
jedynie operacja. Pacjentka nie była w stanie przejść nawet do łazienki, żeby
się uczesać, ponieważ natychmiast zaczynała się dusić. Jej stan był ciężki i
nie miała w Indiach żadnych krewnych. W przypadku operacji, przepisy w naszym
szpitalu wymagają obecności kogoś z rodziny. Dlatego do Puttaparthi przyjechała
ze Szwecji jej bratowa. Miałem dylemat i nie wiedziałem, jak postąpić. Chodziło
o dwie sprawy. Po pierwsze, nie mieliśmy danych na temat jej statusu
imigracyjnego, a po drugie, jej operacja zaburzała kolejność wykonywanych przez
nas zabiegów, ponieważ ta pani musiałaby zająć miejsce już czekającej osoby.
Przejdę od razu do sedna. Jedynym autorytetem, który mógł zdecydować, czy
powinniśmy zoperować tę panią czy nie, był Swami. Zasugerowałem, że możemy
poprawić stan pacjentki podając jej tlen i organizując przelot do Szwecji.
Upewniłem chorą, że z błogosławieństwem Sai Baby doleci bezpiecznie do domu i
tam podda się zabiegowi. Ona jednak była
przekonana, że musi być zoperowana w szpitalu Swamiego. Pewnego dnia powiedziałem
w końcu: „Swami, mamy wielbicielkę ze Szwecji. Wymaga operacji. Czy mamy
przeprowadzić ją tutaj?” Swami natychmiast odrzekł: „Powinieneś ją zoperować.”
To była bardzo trudna operacja, ponieważ raczej naprawiałem niż wymieniałem
zastawkę, co wiązało się z bardziej złożoną procedurą. Dzięki łasce Swamiego,
zabieg zakończył się sukcesem. Ostatnia część tej historii okazała się zabawna
i pouczająca, ponieważ podkreśliła niezwykłą wagę zdrowotnej misji Swamiego,
mierzonej w skali globalnej. Pacjentka, doszedłszy do siebie, skontaktowała się
ze swoją firmą ubezpieczeniową w Szwecji, gdyż pragnęła wrócić do kraju. Firma
ubezpieczeniowa poczuła się zobowiązana. Jej przedstawiciel chciał wiedzieć, na
czyje konto ma przelać pieniądze. Pacjentka wytłumaczyła ubezpieczycielowi, że
nie to niepotrzebne, ponieważ jej pobyt w szpitalu, włącznie z zabiegiem, był
bezpłatny. Ubezpieczyciel roześmiał się podejrzewając, że kpi sobie z niego -
pewnie wcale nie przeszła operacji. Biedna pacjentka musiała poszukać dobrych
argumentów, aby go przekonać, że wcale nie żartuje - i że tak, istnie jeszcze na tym świecie miejsce, gdzie wykonuje się bezpłatnie
kompleksowe zabiegi na sercu!
Swami
jest najlepszym lekarzem na świecie. Nie ma co do tego najmniejszych
wątpliwości. My, doktorzy, możemy posiadać rozległą wiedzę naukową i mieć do
dyspozycji wszelkie środki, ale Swami dostrzega rzeczy leżące poza granicami
naszej wiedzy. Nie potrzebuje do tego żadnych instrumentów. Zilustruje to następny
przykład.
Podczas
jednej z moich wizyt w Puttaparthi, Swami zaprowadził mnie do bardzo zdrowo wyglądającego
młodego człowieka i polecił mi go zoperować. Zaraz po powrocie do szpitala poszukałam
w komputerze informacji medycznych na jego temat. Okazało się, że nigdy nie był
u lekarza i nie poddawał się testom. Gdy je wykonaliśmy, w tym angiogram,
stwierdziliśmy, że główne arterie jego serca są zablokowane. Pomyślałem wtedy,
że Swami nie potrzebuje wyrafinowanych badań, aby postawić diagnozę. Pacjent
przeszedł czteronaczyniową operację bypassów bez powikłań.
Podczas
innej okazji, Swami poprosił mnie o wizytę u pacjenta w szpitalu. Ów pacjent
był długoletnim, oddanym wyznawcą Bhagawana. Przez ostatnie dwie dekady
prowadził w Afryce dom i szkołę dla niepełnosprawnych i osieroconych dzieci.
Trzy lata temu zemdlał podczas wieczornego dyskursu Swamiego. W tym czasie
zanikł mu puls i nie można było ustalić ciśnienia. Mimo to Swami go ożywił.
Przez trzy lata ów człowiek był zdrowy i wciąż służył swoim dzieciom. Teraz
przygotowywał się do powrotu do domu, gdy niespodziewanie Swami polecił mu
odwołać lot i zgłosić się do szpitala. Gdy przeanalizowaliśmy zebrane badania,
uświadomiliśmy sobie, że ma poważną blokadę trzech głównych arterii serca. Żeby
przeżyć, musi się poddać operacji bypassów. Wówczas w szpitalu pojawił się Sai
Baba i upewnił go, że operacja będzie udana i przeprowadzę ją ja. Następnego
ranka, podczas darszanu, wyznaczył zabieg na czwartek rano. Powiedział
także, że wieczorem zobaczy się z pacjentem w szpitalu. Doskonale znałem
podekscytowanie i entuzjazm, a także pogłoski, powstające podczas choćby tylko
przypuszczalnych wizyt Swamiego. Wiedziałem także doskonale, że nawet cień
Swamiego nie jest w stanie odgadnąć Jego następnego posunięcia. Pamiętając o
tym, podzieliłem się tą informacją jedynie z pacjentem i z dyrektorem szpitala.
W czwartek, o 10:00 rano, na oddziale kardiologicznym kłębiły się takie emocje,
że minęły dwie minuty zanim uświadomiłem sobie, że Swami zmierza do pokoju
pacjenta. Przez dziesięć minut dodawał wielbicielowi otuchy i pocieszał go. To
była bardzo poruszająca scena, podczas której Swami wlewał w pacjenta miłość, a
pacjent był głęboko wzruszony. W czwartek o 7: 00 rano, podczas darszanu,
Swami zapytał mnie, na którą godzinę wyznaczyliśmy operację. Odpowiedziałem, że
zaczynamy o 9:00, a sama operacja rozpocznie się o 9:30. Swami poprosił,
żebyśmy nie czekali do 9:00, lecz natychmiast rozpoczęli zabieg. Już dawno temu zrozumiałem, że nie wolno mi
kwestionować poleceń Bhagawana ani próbować Go zrozumieć, za to ściśle
wykonywać Jego polecenia. Nie czekając na darszan, zebrałem zespół i pospieszyłem
do szpitala. Gdy pacjent pojawił się na sali operacyjnej, zapytałem go, co się
dzieje. Wyznał mi, że przez całą noc miał bóle w piersiach. Byłem ciekaw czy
poinformował o tym pielęgniarkę lub lekarza dyżurnego. Odpowiedział szczerze,
że tylko modlił się do Swamiego. W wypadku tego rodzaju blokad ból w piersi
może wskazywać na poważny atak serca. Uświadomiłem sobie wówczas, że czekanie
do 9:30 miałoby fatalne skutki. Operacja przebiegła dobrze i pacjent wydobrzał
bez żadnej złej przygody. Tamtego popołudnia, gdy szczegółowo zrelacjonowałem
Swamiemu to zdarzenie i gdy Mu wyznałem, że nie jestem w stanie w pełni docenić
ani zrozumieć Jego wszechwiedzy, Swami odpowiedział mi na to olśniewającym,
wszechwiedzącym uśmiechem.
Gdy chodzi o zdrowie, to rodzi się pytanie, po co
Swamiemu szpitale? Może wyleczyć każdego ruchem ręki. Cóż, prawda jest taka, że
rzeczywiście, może leczyć, a nawet całkowicie wyleczyć pewne osoby. Natomiast
szpitale Bhagawana są przykładem dla innych, pokazując jak należy opiekować się
pacjentami. Wyznaczają idealny standard opieki zdrowotnej placówkom medycznym
na całym świecie. Powinniśmy go naśladować.
Kolejnym,
naprawdę imponującym punktem, którego zwykle nie aprobujemy, jest efekt kamienia
wrzuconego do wody, czyli bezinteresowna służba świadczona przez szpitale
Swamiego. Dam wam przykład. Zespól chirurgów operował pięcio- lub sześcioletnią
dziewczynkę z dziurą w sercu. Jej ojcem był ubogi kierowca ciężarówki. Gdy
dzieci były jeszcze małe, zmarła mu żona. Pragnął, żeby jego córka czuła się
lepiej. Ponieważ nie miał pieniędzy, więc przywiózł ją do superspecjalistycznego
szpitala w Whitefield. Kardiolodzy wykonali operację, która w zewnętrznym
świecie kosztowałaby 1,5 lakh[1] rupii. Kierowca ciężarówki nie może
pozwolić sobie na taki wydatek. W szpitalu Swamiego operację przeprowadzono
bezpłatnie. Naturalnie, ojciec dziewczynki był bardzo szczęśliwy, mogąc ją
zabrać do domu. Sześć miesięcy później, gdy przywiózł ją na kontrolę,
opowiedział lekarzom bardzo niezwykłe zdarzenie. Był jednym z tych szorstkich,
niewykształconych mężczyzn, zarabiających na życie prowadzeniem ciężarówki.
Jadł mięso, pił alkohol i palił. Tak wyglądało jego życie. Po zakończonej
sukcesem operacji, był głęboko poruszony bezinteresowną opieką, jaką zapewnili
jego córce ludzie, których nigdy wcześniej nie spotkał i których nie zamierzał
spotkać, ponieważ byli tak różni. Wyznawali inną religię i byli mu całkowicie
obcy. Jednak dla jego córki zrobili wszystko. Zastanawiał się, jaki powinien
być w tym jego udział. W ciągu sześciu miesięcy przestał palić, pić alkohol i
jeść mięso. Zobaczcie, jakie efekty przyniósł jeden dobry uczynek. Właśnie o
tym mówi nam Swami: „Gdy uczynisz szczerze coś dobrego, efekty tego sięgną
daleko.”
Wszechwiedzący Bóg