Rozdział 20 (ostatni) Stała zintegrowana świadomość Wciąż czując pewny spadek
natężenia miłości ze strony wielbionej przeze mnie formy Boga, przeżyłam dwie
niespokojne noce. Następnego ranka pojawiłam się na darszanie o zwykłej porze.
Jednak tłumy wielbicieli, którzy przyjechali tutaj w ciągu ostatnich kilku dni,
wypełniły Sai Kulwant Mantap aż po
brzegi. Nie zdając sobie sprawy, że pasaż prowadzący do przyznanego mi miejsca
został zamknięty, wysiadłam z wózka i zostawiłam go pod opieką mojego
pomocnika. Pomocnik umieścił wózek w schowku, zamknął drzwi, zabrał klucz i
zajął się czymś innym. Nie wróci aż do chwili, gdy zamilknie muzyka, wskazując
tym samym, że Swami wszedł do środka, a ja będę się gotowała do wyjścia. Nie chciałam siedzieć na
zewnątrz. Pragnęłam otrzymać darszan Swamiego, nawet jeśli będę musiała przez
półtorej godziny czekać na powrót wolontariusza. Kiedy już się usadowiłam, zobaczyłam
zmierzającą w moim kierunku kobietę z Sewa Dal. Wcześniej, patrząc jak wspinam
się na schody, oceniła sytuację i odeszła. Teraz powiedziała: „Proszę pójść za
mną. Przeprowadzę panią.” Wyraziłam obawę, że to może być bardzo trudne, ale
ona się tym nie przejęła. Trzymając moje ręce, szła tyłem przesuwając się
między siedzącymi ludźmi, prosząc żeby wstali i przepuścili nas. Z jej pomocą
ta wędrówka stała się łatwiejsza i w końcu z ulgą usiadłam na krześle. Bardziej
niż kiedykolwiek wcześniej poczułam wdzięczność dla Swamiego za darszan. Uświadomiłam sobie, że dzięki temu
zdarzeniu zniknęły moje obawy, że Pan kocha mnie mniej. Stało się jasne, że
pomagał mi rozwinąć w sobie ‘ekspansję miłości, zamiast ograniczonej miłości’,
jak wielokrotnie nam to powtarzał. Miłość płynąca do mnie od tej kochanej
wolontariuszki była miłością Swamiego w takim samym stopniu, jak gdyby to On
sam trzymał moje ręce i usuwał przeszkody w drodze do celu, który pragnę
osiągnąć. Powiedział: „Boskość jest
niepodzielną istotą, bez względu na to jaką przyjmie formę, tutaj i wszędzie
indziej”[1] oraz „Nie ma imienia, którego byłbym nie nosił,
nie ma formy, którą bym nie był.”[2] Zaczynałam uświadamiać sobie, że
przekazuje mi kolejne nauki na temat zintegrowanej świadomości. Słowo
‘zintegrowany’ oznacza ‘wtopienie się w zjednoczoną całość’. W całości nie
występują różnice – nie ma w niej oddzielenia ani dyskryminacji, ważnych i nieważnych,
kast, rozróżnień na ‘nasze’ i ‘ich’, nie ma obcych. Baba często cytuje słowa
Jezusa: „Wszystko jest jednością. Bądźcie tacy sami dla wszystkich.” Bycie nieustannie
świadomym nie oznacza tylko, że ciągle pamiętamy, iż wszystko jest Bogiem, ale
traktujemy każdego jak Boga. Musimy odsunąć iluzję ‘innych’ i przejść do
świadomości Jednej Jaźni. Jak mówi Swami: „Świadomość
jest życiem. Świadomość jest błogością. Świadomość jest realizacją jedności z
Bogiem. Kultywujcie świadomość. Aby odkryć w sobie Boskość, dostrzegajcie Ją w
każdym. Nie wyobrażajcie sobie, że to bardzo trudne. Wymaga to jednak ciągłej,
świadomej uwagi i działania”.[3] Zintegrowana świadomość wyklucza
krytykę, potępienie, osąd, lubienie i nielubienie oraz wszystko to, co nie jest
podobne do Boga. Nie pozostawia miejsca na przeciwieństwa. Baba wyliczając te
stany podczas interview – dobro i zło, poprawne i niepoprawne, przyjemność i
ból – opisywał dualność tego świata. Asztawakra tłumaczył królowi
Dżanance: „Koncepcję dobra i zła, zalet i wad, pracy i radości, przyjemności i
bólu stworzył umysł. Nie pochodzi ona od ciebie. Ty jesteś zawsze wolny. To są okowy,
z którymi identyfikujesz się raczej jako wykonawca niż obserwator, czy czysty
świadek.” Król Dżanaka zrozumiał to i
odpowiedział: „Korzeniem wszelkiego cierpienia jest dualizm. Na tą chorobę nie
ma innego lekarstwa jak tylko zrozumienie, że wszystkie przedmioty doświadczeń
są nierzeczywiste i że wszystko tutaj jest jedną czystą świadomością i
błogością”.[4] Większość z nas chciałaby wyeliminować zło i zachować dobro, wykreślić
nieodpowiednie i trzymać się właściwego, usunąć ból i zachować przyjemności.
Ale Swami nie pozostawia nam wątpliwości, że będąc wcieleni nie możemy mieć
jednego bez drugiego. W Jedynej Rzeczywistości nie istnieją dobre i złe
uczynki, jednak trzeba zachować pełną świadomość faktu, że Bóg jest jedynym
wykonawcą. Baba tłumaczy nam, że jedynym
boskim zadaniem jest działanie.[5] Ponieważ jesteśmy boscy, więc działajmy bez
przywiązywania się i pragnienia rezultatów tych działań. Pamiętajmy: „Bóg kieruje każdym działaniem.”[6] A jak powiedział Shakespeare:
„Nic nie jest ani dobre ani złe - takimi czyni je myślenie.” Dlaczego myślimy, że pewne rzeczy
są dobre a inne złe? Niewątpliwie, niektóre czyny mają charakter dharmiczny, a
inne nie. Dharma oznacza określone zobowiązania i obowiązki, kontrolowanie
uczynków, słów i zachowań.[7] Obejmuje moralność, prawdę, cnotę, miłość i cały zespół
cech podtrzymujących ludzkie społeczeństwa i osoby indywidualne.[8] Istnieją jednak inne czynniki wpływające na nasze
uczucia odnośnie dobra i zła, właściwego i niewłaściwego. Na przykład, kiedy planowałam
kupno pierwszego komputera, starałam się zebrać jak najwięcej informacji, które
mogłyby mi pomóc wybrać urządzenie najlepiej służące moim celom. Zasięgałam
opinii osób znających się na komputerach i przeczytałam na ten temat wszystko
co możliwe. Pewnego dnia zapytałam przyjaciółkę, która, jak wiedziałam,
posiadała obszerną wiedzę w tym zakresie, czy mogłaby dać mi jakąś wskazówkę.
Odpowiedziała: „No tak, mogę ci powiedzieć który komputer na rynku jest w tej
chwili najlepszy.” Ponieważ nikt inny
nie odpowiadał na moje pytania z taką ufnością i pewnością siebie, niecierpliwie
czekałam co powie dalej. „To ten, który już znasz.” Innymi słowy, kompatybilny
z tym, czego się nauczyłam i wzmacniający posiadaną przeze mnie wiedzę. Ponieważ byłam kompletną
ignorantką i nie miałam żadnego przygotowania w tej mierze, jej odpowiedź nie
pomogła mi w selekcji. Pomogła mi jednak w wielu innych sprawach. Odkryłam, że
wielokrotnie osądzamy okoliczności lub osoby zgodnie z naszymi uwarunkowaniami,
określając je jako dobre lub złe. To, czego nas nauczono wpływa na nasze
decyzje i określa, czy coś jest dobre czy nie. Niedawno rozmawiałam z Davidem
Jevonsem o moich dobrych i złych uwarunkowaniach. Ponieważ się szanujemy, to
chociaż przekazano nam inną wiedzę w niektórych dziedzinach, to możemy
dyskutować o naszych fiksacjach w sposób
przyjazny, a nawet z pewną nutką rozbawienia. Przyznałam mu się, że trudno mi
zrozumieć, dlaczego Anglicy używają w pisowni tak dużo niepotrzebnych „u”. On
droczył się ze mną niemiłosiernie pytając, czy mam na myśli ‘usta, myśl,
nieokrzesanie – mouth, thought, uncouth’,
a może coś innego. Czy uwierzycie, że w tamtej chwili nie mogłam sobie
przypomnieć ani jednego słowa? Teraz jednak mogę wam powiedzieć, że chodziło mi
o pracę i kolor, labour i colour, oraz o uwielbiany worshipped, z podwójną spółgłoską na
końcu, chociaż ostatnia sylaba nie jest akcentowana, co wzbudza we mnie dobre i
złe przesądy. David wyznał, że irytuje go, że
Amerykanie posługują się słowem ‘gotten’,
chociaż forma ‘got’ jest całkiem
odpowiednia. Mimo to obojgu nam udało się pozbyć się nawyków odnoszących się do
wymowy i posługiwania się językiem. Przestaliśmy też odczuwać potrzebę
osądzania siebie. Teraz, kiedy zgadzam się pomóc komuś w edytowaniu książki lub
artykułu, to po prostu pytam bez emocji, który styl bardziej mu odpowiada,
angielski czy amerykański. Jest to tego rodzaju odpuszczanie sobie, które musi
wykonać każdy z nas. Nasze upodobania i uprzedzenia nie tylko zaburzają nasz
własny spokój, ale przyczyniają się także do braku harmonii na świecie. Sai mówi: „Powinniśmy postępować w sposób prawdziwie sprawiedliwy, aby umocnić
reputację naszego kraju, jego kultury i języka. Nie pozwólcie jednak, żeby duma
zniechęciła was do innych języków i kultur. Języki, dzięki którym wyraża się
myśl, mogą być różne, ale myśli, emocje i uczucia są takie same. Dotyczy to też
języka serca - spływając na język przyjmuje różne formy.”[9] Każdy czytelnik wie, że to
jedyny powód dla którego pozbywamy się dobrych lub złych uprzedzeń odnośnie
pisowni. A mimo to wciąż uznajemy za konieczne literować słowa w taki sposób,
który umożliwia innym łatwe ich odczytanie, ponieważ rozumiemy, że w przeciwnym
wypadku będziemy musieli się zmierzyć z niepotrzebnymi trudnościami. W tym mało
znaczącym przykładzie, jak również w wielu innych przykładach mających
znaczenie zasadnicze, rezygnujemy z decyzji naśladujących te które
podejmowaliśmy w przeszłości. Zamiast tego szukamy doskonałej równowagi
pomiędzy świadomością Boskiej Rzeczywistości i dharmicznym postępowaniem w
naszym ucieleśnionym stanie. Jak napisano w Kursie Cudów: „W
błogosławionym momencie pozwolisz odejść wszystkim poznanym naukom, a wtedy
Duch Święty natychmiast ofiaruje ci lekcję doskonałego spokoju.” Jak
wspomniałam wcześniej, musimy być nieustannie świadomi tego błogosławionego
momentu lub czasu jako Boga. Nie mamy przeszłości ani teraźniejszości – jest
tylko teraz. Przeszłość minęła. Przyszłości jeszcze nie nadeszła. Dlatego
musimy skupić uwagę na chwili obecnej, nie żałując przeszłości i nie pragnąc
przyszłości. Swami mówi: „Mamy w sobie
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jesteśmy wszystkim co było, jest i będzie”.[10] Radzi nam także: „Nie tęsknijcie
za czasem zmarnowanym w przeszłości. Uchwyćcie bieżący moment[11]”. Podczas pisania tych ustępów otrzymałam list od
przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych. Dołączony był do niego wycinek z gazety
Miami Herald, zatytułowany: Możesz na nim polegać i brzmiał tak: „Wyobraź
sobie, że masz bank, który każdego ranka zasila twoje konto 1440 dolarami – pod
jednym wszakże warunkiem: jeśli w ciągu dnia nie wydasz całej kwoty, to jej pozostałości
zostaną usunięte z konta, a saldo nie zostanie przeniesione. Co powinieneś
zatem zrobić? Każdego dnia wypłacaj tę sumę co do centa i wykorzystuj ją jak
najlepiej. Cóż, masz taki bank – nosi nazwę czasu. Każdego ranka przydziela ci
1440 minut. Każda chwila, której nie wykorzystasz w dobrym celu przepadnie na
zawsze.” Wiedząc, że czas jest Bogiem, tą nieustannie obecną, błogosławioną
Jednością, róbmy wszystko, żeby mądrze wykorzystać każdą minutę podarowaną nam
w celu Jego doświadczania. Posiadanie własnej zintegrowanej,
obejmującej wszystko świadomości jest konieczne, ale niełatwe. Swami potwierdza
to na Swój jak zwykle prosty i bezpośredni sposób. „Uświadomienie sobie JEDYNEGO, będącego istotą osobowości człowieka,
jest bardzo żmudnym procesem.” Jak wynika z żywotów świętych, ten „żmudny
proces” opisało wielu autorów. Najtrudniejszy czas testów pojawia się pod
koniec podróży duchowej i prawdopodobnie jest ostatecznym wzmocnieniem zrozumienia,
ze wszystko jest Bogiem – że nic nie jest dobre ani złe. W tym czasie każda
wątpliwość odnosząca się do miłości Boga lub do naszej duchowej tożsamości
wydostaje się z głębin świadomości, zostaje oceniona jako iluzja i wygasa na
zawsze. Podróż Izraelitów do ziemi
obiecanej była bardzo uciążliwa. Pośród cierpień wyrazili wątpliwość, czy Bóg
ich kocha. Oto ich słowa: „Narzekałeś w swoich namiotach i powiedziałeś: ‘Z
nienawiści do nas wyprowadził nas Pan z ziemi egipskiej, aby wydać nas w ręce
Amorytów na zagładę”.[12] Ich lęk i wątpliwości
wzmocniły dręczące ich cierpienia, nie wpłynęły jednak na miłość Boga do nich.
Zbliżając się do końca podróży słuchali słów Pana, przekazanych im przez Jozuego:
„Czyż ci nie rozkazałem: ‘Bądź mężny i mocny? Nie bój się i nie lękaj, ponieważ
z tobą jest Pan, Bóg twój, gdziekolwiek pójdziesz”.[13] Być może najbardziej bolesne
słowa wyrzekł Jezus na krzyżu: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”[14] Są to te same słowa, którymi posłużył się Dawid w
czasach cierpienia i wątpliwości: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko
od mego Wybawcy (są) słowa mego lęku. Boże, wołam przez dzień, a nie
odpowiadasz, (wołam) i nocą, a nie zaznaję pokoju”.[15] Baba upewnia nas wciąż na nowo,
że jest zawsze z nami. Za każdym razem,
gdy odczuwamy lęk lub wątpliwości, spieszy, żeby skierować nasze myśli w stronę
Boga. Pamiętam doskonale, jak zareagował na moje pytanie, czy będzie przy mnie
gdy będę umierała. Powiedział po prostu:
„Zawsze jestem z tobą.” Jest
tutaj. Naszym obowiązkiem jest bycie świadomym Jego obecności. Kiedy dręczą nas wątpliwości pamiętajmy, że
wszystkie nasze wasany (tradycje,
skłonności) wypłyną na wierzch, kiedy zostaną zniszczone. Z takim zrozumieniem
możemy przejść przez wszystko co tylko się pojawia, wciąż świadomi boskiej
miłości i naszej własnej duchowej tożsamości, by ostatecznie doświadczyć
błogości Jedności. Baba opisuje drogę do tego
spełnienia: „Ponad intelektem, mamy w
sobie najsubtelniejszą warstwę anandy, błogości. Człowiek zagłębiający się w
region anandy, może doświadczyć Rzeczywistości, Brahmana, JEDYNEGO. To najbardziej pożądana świadomość”.[16]
[1]Sathya Sai
Speaks, t. 3,
s.2 [2]Ibid.
T.3, rozdz. 46, s. 243 [3]Sanathana Sarathi, czerwiec 1987 r., s. 190 [4]Asztawakra Gita [5]Sathya Sai Speaks, t. 11, rozdz. 30, s. 175 [6]Ibid,
T. 8, rozdz. 24, s. 140 [7]Ibid.
T. 5, rozdz.18, s. 91 [8]Ibid.
T. 6, rozdz. 38,
s. 167 [9]Sathya Sai
Speaks, t.7,
s. 152 [10]Ibid, t.11, rozdz. 41, s, 236 [11]Ibid. t.
4, rozdz. 4, s.23 [12]Księga powtórzonego prawa 1:27 [13] Księga Jozuego 1:9 [14] Ewangelia wg św. Mateusza, 27:46 [15] Psalm 22 z Księgi Psalmów, 2,3 [16]Sutra
Wahini, s.33