Życie jest świadomością część 11
Joy Thomas

   

Rozdział 20 (ostatni)
Stała zintegrowana świadomość
      Wciąż czując pewny spadek natężenia miłości ze strony wielbionej przeze mnie formy Boga, przeżyłam dwie niespokojne noce. Następnego ranka pojawiłam się na darszanie o zwykłej porze. Jednak tłumy wielbicieli, którzy przyjechali tutaj w ciągu ostatnich kilku dni, wypełniły Sai Kulwant Mantap aż po brzegi. Nie zdając sobie sprawy, że pasaż prowadzący do przyznanego mi miejsca został zamknięty, wysiadłam z wózka i zostawiłam go pod opieką mojego pomocnika. Pomocnik umieścił wózek w schowku, zamknął drzwi, zabrał klucz i zajął się czymś innym. Nie wróci aż do chwili, gdy zamilknie muzyka, wskazując tym samym, że Swami wszedł do środka, a ja będę się gotowała do wyjścia. 
    Nie chciałam siedzieć na zewnątrz. Pragnęłam otrzymać darszan Swamiego, nawet jeśli będę musiała przez półtorej godziny czekać na powrót wolontariusza. Kiedy już się usadowiłam, zobaczyłam zmierzającą w moim kierunku kobietę z Sewa Dal. Wcześniej, patrząc jak wspinam się na schody, oceniła sytuację i odeszła. Teraz powiedziała: „Proszę pójść za mną. Przeprowadzę panią.” Wyraziłam obawę, że to może być bardzo trudne, ale ona się tym nie przejęła. Trzymając moje ręce, szła tyłem przesuwając się między siedzącymi ludźmi, prosząc żeby wstali i przepuścili nas. Z jej pomocą ta wędrówka stała się łatwiejsza i w końcu z ulgą usiadłam na krześle. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej poczułam wdzięczność dla Swamiego za darszan.
      Uświadomiłam sobie, że dzięki temu zdarzeniu zniknęły moje obawy, że Pan kocha mnie mniej. Stało się jasne, że pomagał mi rozwinąć w sobie ‘ekspansję miłości, zamiast ograniczonej miłości’, jak wielokrotnie nam to powtarzał. Miłość płynąca do mnie od tej kochanej wolontariuszki była miłością Swamiego w takim samym stopniu, jak gdyby to On sam trzymał moje ręce i usuwał przeszkody w drodze do celu, który pragnę osiągnąć. Powiedział: „Boskość jest niepodzielną istotą, bez względu na to jaką przyjmie formę, tutaj i wszędzie indziej”[1] oraz  „Nie ma imienia, którego byłbym nie nosił, nie ma formy, którą bym nie był.”[2]
      Zaczynałam uświadamiać sobie, że przekazuje mi kolejne nauki na temat zintegrowanej świadomości. Słowo ‘zintegrowany’ oznacza ‘wtopienie się w zjednoczoną całość’. W całości nie występują różnice – nie ma w niej oddzielenia ani dyskryminacji, ważnych i nieważnych, kast, rozróżnień na ‘nasze’ i ‘ich’, nie ma obcych. Baba często cytuje słowa Jezusa: „Wszystko jest jednością. Bądźcie tacy sami dla wszystkich.” Bycie nieustannie świadomym nie oznacza tylko, że ciągle pamiętamy, iż wszystko jest Bogiem, ale traktujemy każdego jak Boga. Musimy odsunąć iluzję ‘innych’ i przejść do świadomości Jednej Jaźni. Jak mówi Swami: „Świadomość jest życiem. Świadomość jest błogością. Świadomość jest realizacją jedności z Bogiem. Kultywujcie świadomość. Aby odkryć w sobie Boskość, dostrzegajcie Ją w każdym. Nie wyobrażajcie sobie, że to bardzo trudne. Wymaga to jednak ciągłej, świadomej uwagi i działania”.[3]
      Zintegrowana świadomość wyklucza krytykę, potępienie, osąd, lubienie i nielubienie oraz wszystko to, co nie jest podobne do Boga. Nie pozostawia miejsca na przeciwieństwa. Baba wyliczając te stany podczas interview – dobro i zło, poprawne i niepoprawne, przyjemność i ból – opisywał dualność tego świata.
      Asztawakra tłumaczył królowi Dżanance: „Koncepcję dobra i zła, zalet i wad, pracy i radości, przyjemności i bólu stworzył umysł. Nie pochodzi ona od ciebie. Ty jesteś zawsze wolny. To są okowy, z którymi identyfikujesz się raczej jako wykonawca niż obserwator, czy czysty świadek.”
    Król Dżanaka zrozumiał to i odpowiedział: „Korzeniem wszelkiego cierpienia jest dualizm. Na tą chorobę nie ma innego lekarstwa jak tylko zrozumienie, że wszystkie przedmioty doświadczeń są nierzeczywiste i że wszystko tutaj jest jedną czystą świadomością i błogością”.[4]
Większość z nas chciałaby wyeliminować zło i zachować dobro, wykreślić nieodpowiednie i trzymać się właściwego, usunąć ból i zachować przyjemności. Ale Swami nie pozostawia nam wątpliwości, że będąc wcieleni nie możemy mieć jednego bez drugiego. W Jedynej Rzeczywistości nie istnieją dobre i złe uczynki, jednak trzeba zachować pełną świadomość faktu, że Bóg jest jedynym wykonawcą.
   Baba tłumaczy nam, że jedynym boskim zadaniem jest działanie.[5] Ponieważ jesteśmy boscy, więc działajmy bez przywiązywania się i pragnienia rezultatów tych działań. Pamiętajmy: „Bóg kieruje każdym działaniem.”[6]
      A jak powiedział Shakespeare: „Nic nie jest ani dobre ani złe - takimi czyni je myślenie.”
      Dlaczego myślimy, że pewne rzeczy są dobre a inne złe? Niewątpliwie, niektóre czyny mają charakter dharmiczny, a inne nie. Dharma oznacza określone zobowiązania i obowiązki, kontrolowanie uczynków, słów i zachowań.[7] Obejmuje moralność, prawdę, cnotę, miłość i cały zespół cech podtrzymujących ludzkie społeczeństwa i osoby indywidualne.[8] Istnieją jednak inne czynniki wpływające na nasze uczucia odnośnie dobra i zła, właściwego i niewłaściwego. 
      Na przykład, kiedy planowałam kupno pierwszego komputera, starałam się zebrać jak najwięcej informacji, które mogłyby mi pomóc wybrać urządzenie najlepiej służące moim celom. Zasięgałam opinii osób znających się na komputerach i przeczytałam na ten temat wszystko co możliwe. Pewnego dnia zapytałam przyjaciółkę, która, jak wiedziałam, posiadała obszerną wiedzę w tym zakresie, czy mogłaby dać mi jakąś wskazówkę. Odpowiedziała: „No tak, mogę ci powiedzieć który komputer na rynku jest w tej chwili najlepszy.”  Ponieważ nikt inny nie odpowiadał na moje pytania z taką ufnością i pewnością siebie, niecierpliwie czekałam co powie dalej. „To ten, który już znasz.” Innymi słowy, kompatybilny z tym, czego się nauczyłam i wzmacniający posiadaną przeze mnie wiedzę.
     Ponieważ byłam kompletną ignorantką i nie miałam żadnego przygotowania w tej mierze, jej odpowiedź nie pomogła mi w selekcji. Pomogła mi jednak w wielu innych sprawach. Odkryłam, że wielokrotnie osądzamy okoliczności lub osoby zgodnie z naszymi uwarunkowaniami, określając je jako dobre lub złe. To, czego nas nauczono wpływa na nasze decyzje i określa, czy coś jest dobre czy nie.
   Niedawno rozmawiałam z Davidem Jevonsem o moich dobrych i złych uwarunkowaniach. Ponieważ się szanujemy, to chociaż przekazano nam inną wiedzę w niektórych dziedzinach, to możemy dyskutować o  naszych fiksacjach w sposób przyjazny, a nawet z pewną nutką rozbawienia. Przyznałam mu się, że trudno mi zrozumieć, dlaczego Anglicy używają w pisowni tak dużo niepotrzebnych „u”. On droczył się ze mną niemiłosiernie pytając, czy mam na myśli ‘usta, myśl, nieokrzesanie – mouth, thought, uncouth’, a może coś innego. Czy uwierzycie, że w tamtej chwili nie mogłam sobie przypomnieć ani jednego słowa? Teraz jednak mogę wam powiedzieć, że chodziło mi o pracę i kolor, labour i colour, oraz o uwielbiany worshipped, z podwójną spółgłoską na końcu, chociaż ostatnia sylaba nie jest akcentowana, co wzbudza we mnie dobre i złe przesądy.
      David wyznał, że irytuje go, że Amerykanie posługują się słowem ‘gotten’, chociaż forma ‘got’ jest całkiem odpowiednia. Mimo to obojgu nam udało się pozbyć się nawyków odnoszących się do wymowy i posługiwania się językiem. Przestaliśmy też odczuwać potrzebę osądzania siebie. Teraz, kiedy zgadzam się pomóc komuś w edytowaniu książki lub artykułu, to po prostu pytam bez emocji, który styl bardziej mu odpowiada, angielski czy amerykański. Jest to tego rodzaju odpuszczanie sobie, które musi wykonać każdy z nas. Nasze upodobania i uprzedzenia nie tylko zaburzają nasz własny spokój, ale przyczyniają się także do braku harmonii na świecie. 
      Sai mówi: „Powinniśmy postępować w sposób prawdziwie sprawiedliwy, aby umocnić reputację naszego kraju, jego kultury i języka. Nie pozwólcie jednak, żeby duma zniechęciła was do innych języków i kultur. Języki, dzięki którym wyraża się myśl, mogą być różne, ale myśli, emocje i uczucia są takie same. Dotyczy to też języka serca - spływając na język przyjmuje różne formy.”[9] 
      Każdy czytelnik wie, że to jedyny powód dla którego pozbywamy się dobrych lub złych uprzedzeń odnośnie pisowni. A mimo to wciąż uznajemy za konieczne literować słowa w taki sposób, który umożliwia innym łatwe ich odczytanie, ponieważ rozumiemy, że w przeciwnym wypadku będziemy musieli się zmierzyć z niepotrzebnymi trudnościami. W tym mało znaczącym przykładzie, jak również w wielu innych przykładach mających znaczenie zasadnicze, rezygnujemy z decyzji naśladujących te które podejmowaliśmy w przeszłości. Zamiast tego szukamy doskonałej równowagi pomiędzy świadomością Boskiej Rzeczywistości i dharmicznym postępowaniem w naszym ucieleśnionym stanie.
      Jak napisano w Kursie Cudów: „W błogosławionym momencie pozwolisz odejść wszystkim poznanym naukom, a wtedy Duch Święty natychmiast ofiaruje ci lekcję doskonałego spokoju.” Jak wspomniałam wcześniej, musimy być nieustannie świadomi tego błogosławionego momentu lub czasu jako Boga. Nie mamy przeszłości ani teraźniejszości – jest tylko teraz. Przeszłość minęła. Przyszłości jeszcze nie nadeszła. Dlatego musimy skupić uwagę na chwili obecnej, nie żałując przeszłości i nie pragnąc przyszłości. Swami mówi: „Mamy w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Jesteśmy wszystkim co było, jest i będzie”.[10] 
      Radzi nam także: „Nie tęsknijcie za czasem zmarnowanym w przeszłości. Uchwyćcie bieżący moment[11]”. Podczas pisania tych ustępów otrzymałam list od przyjaciół ze Stanów Zjednoczonych. Dołączony był do niego wycinek z gazety Miami Herald, zatytułowany: Możesz na nim polegać i brzmiał tak: „Wyobraź sobie, że masz bank, który każdego ranka zasila twoje konto 1440 dolarami – pod jednym wszakże warunkiem: jeśli w ciągu dnia nie wydasz całej kwoty, to jej pozostałości zostaną usunięte z konta, a saldo nie zostanie przeniesione. Co powinieneś zatem zrobić? Każdego dnia wypłacaj tę sumę co do centa i wykorzystuj ją jak najlepiej. Cóż, masz taki bank – nosi nazwę czasu. Każdego ranka przydziela ci 1440 minut. Każda chwila, której nie wykorzystasz w dobrym celu przepadnie na zawsze.” Wiedząc, że czas jest Bogiem, tą nieustannie obecną, błogosławioną Jednością, róbmy wszystko, żeby mądrze wykorzystać każdą minutę podarowaną nam w celu Jego doświadczania.
      Posiadanie własnej zintegrowanej, obejmującej wszystko świadomości jest konieczne, ale niełatwe. Swami potwierdza to na Swój jak zwykle prosty i bezpośredni sposób. „Uświadomienie sobie JEDYNEGO, będącego istotą osobowości człowieka, jest bardzo żmudnym procesem.” Jak wynika z żywotów świętych, ten „żmudny proces” opisało wielu autorów. Najtrudniejszy czas testów pojawia się pod koniec podróży duchowej i prawdopodobnie jest ostatecznym wzmocnieniem zrozumienia, ze wszystko jest Bogiem – że nic nie jest dobre ani złe. W tym czasie każda wątpliwość odnosząca się do miłości Boga lub do naszej duchowej tożsamości wydostaje się z głębin świadomości, zostaje oceniona jako iluzja i wygasa na zawsze.
    Podróż Izraelitów do ziemi obiecanej była bardzo uciążliwa. Pośród cierpień wyrazili wątpliwość, czy Bóg ich kocha. Oto ich słowa: „Narzekałeś w swoich namiotach i powiedziałeś: ‘Z nienawiści do nas wyprowadził nas Pan z ziemi egipskiej, aby wydać nas w ręce Amorytów na zagładę”.[12]  Ich lęk i wątpliwości wzmocniły dręczące ich cierpienia, nie wpłynęły jednak na miłość Boga do nich. Zbliżając się do końca podróży słuchali słów Pana, przekazanych im przez Jozuego: „Czyż ci nie rozkazałem: ‘Bądź mężny i mocny? Nie bój się i nie lękaj, ponieważ z tobą jest Pan, Bóg twój, gdziekolwiek pójdziesz”.[13]
      Być może najbardziej bolesne słowa wyrzekł Jezus na krzyżu: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”[14] Są to te same słowa, którymi posłużył się Dawid w czasach cierpienia i wątpliwości: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko od mego Wybawcy (są) słowa mego lęku. Boże, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz, (wołam) i nocą, a nie zaznaję pokoju”.[15]
    Baba upewnia nas wciąż na nowo, że jest zawsze z nami.  Za każdym razem, gdy odczuwamy lęk lub wątpliwości, spieszy, żeby skierować nasze myśli w stronę Boga. Pamiętam doskonale, jak zareagował na moje pytanie, czy będzie przy mnie gdy będę umierała. Powiedział po prostu:  „Zawsze jestem z tobą.” Jest tutaj. Naszym obowiązkiem jest bycie świadomym Jego obecności. Kiedy  dręczą nas wątpliwości pamiętajmy, że wszystkie nasze wasany (tradycje, skłonności) wypłyną na wierzch, kiedy zostaną zniszczone. Z takim zrozumieniem możemy przejść przez wszystko co tylko się pojawia, wciąż świadomi boskiej miłości i naszej własnej duchowej tożsamości, by ostatecznie doświadczyć błogości Jedności.
      Baba opisuje drogę do tego spełnienia: „Ponad intelektem, mamy w sobie najsubtelniejszą warstwę anandy, błogości. Człowiek zagłębiający się w region anandy, może doświadczyć Rzeczywistości, Brahmana, JEDYNEGO. To najbardziej pożądana świadomość”.[16]
KONIEC
tłum. J.C.
 
[1] Sathya Sai Speaks, t. 3, s.2
[2] Ibid. T.3, rozdz. 46, s. 243
[3] Sanathana Sarathi, czerwiec 1987 r., s. 190
[4] Asztawakra Gita
[5] Sathya Sai Speaks, t. 11, rozdz. 30, s. 175
[6] Ibid, T. 8, rozdz. 24, s. 140
[7] Ibid. T. 5, rozdz.18, s. 91
[8] Ibid. T. 6, rozdz. 38, s. 167
[9] Sathya Sai Speaks, t.7, s. 152
[10] Ibid, t.11, rozdz. 41, s, 236
[11] Ibid. t. 4, rozdz. 4, s.23
[12] Księga powtórzonego prawa 1:27
[13] Księga Jozuego 1:9
[14] Ewangelia wg św. Mateusza, 27:46
[15] Psalm 22 z Księgi Psalmów, 2,3
[16] Sutra Wahini, s.33

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.