Inspiracje Sai.  Refleksje.  ̶  cz. 6

Prof. G. Venkataraman

Kriszna mówi, że Bóg obecny na wyższym poziomie pełni rolę siły życiowej. Trudno wytłumaczyć czym tak naprawdę jest życie, zwłaszcza gdy posługujemy się językiem naukowym. Wiemy jednak, kiedy ktoś żyje i kiedy energia życia zostaje z niego usunięta lub przerwana. Odkrywamy wtedy, że niegdyś aktywny i żywy człowiek zredukował się do szybko się rozkładającego kawałka mięsa. Dlatego też ciało, jak nazywamy pozostałość po człowieku, jest szybko usuwane i żegnane. Wedanta opisuje ową tajemniczą siłę życia jako prana śakti, a Kriszna wyraźnie zaznacza w Gicie, że On, jako prana śakti, dostarcza ciału siłę napędową, moc trawienia i sprawność umysłową. To drugi poziom Boskiej obecności w nas.
o   Bóg jest również obecny na trzecim poziomie świadomości, wysoce dostrojonym do Niego w wypadku ludzkich istot. Najwyraźniej zaznacza swoją obecność jako nasze sumienie.
o   Sumienie jest obecne we wszystkich bez wyjątku. Jednak niektórzy nie chcą go słuchać, inni słuchają go okazjonalnie, a jeszcze inni zawsze. To odróżnia ludzi od siebie – jedni są niemal diabłami, inni rozsądnie dobrymi istotami, a pozostali aniołami i świętymi.
o   To, co nazywamy sumieniem jest głosem Boga mówiącego z naszego wnętrza i przez cały czas podsuwającemu nam dobre rady. Jeśli niektórzy nie chcą ich słuchać, to jest to ich własny błąd, za który będą zmuszeni zapłacić.
o   Swami często powtarza: Sumienie jest twoim mistrzem. Zawsze za nim podążaj.
o   Chociaż każdy posiada osobiste sumienie, żeby tak to wyrazić, to nie ma mowy o wielu sumieniach. Sumienia ludzi są aspektami jedynego Boga, przemawiają więc tym samym językiem, językiem serca. To dlatego Swami czasami powtarza, że nie istnieje nic takiego jak indyjska prawda, amerykańska prawda, czy rosyjska prawda itd.
W tym miejscu chciałbym dodać kilka komentarzy i podkreśleń.
o   Pojawia się pytanie: „Dlaczego niektórzy ludzie słuchają sumienia a inni nie?” Swami odpowiada, że wszystko zależy od tego jak zaawansowany i dostrojony do Boga jest ich intelekt, buddhi. Jeśli słowo buddhi brzmi dla was obco, to wyjaśniam, że jest to po prostu potęga rozróżniania, zwłaszcza ta podstawowa. Jeśli przyjrzycie się temu co Swami mówi o rozróżnianiu, odkryjecie, że mówi dużo i pouczająco.
o   Przypomnijcie sobie powiedzenie Swamiego: „Żarówek jest wiele, ale prąd jest jeden.” Sugeruje tym samym, że chociaż istot jest wiele, to ten sam Bóg rezyduje w każdym sercu, udzielając tych samych rad każdemu i wszystkim. Język serca przekracza wszystkie religie, bo Bóg jest jeden!
o   Powinniśmy także zapamiętać pewną uwagę często wykorzystywaną przez Swamiego: „Jestem w tobie, z tobą, nad tobą, pod tobą, za tobą, wokół ciebie.” Mówi nam przez nią: „Bangaru, złotko, możesz widzieć mnie w formie nazywanej Śri Sathya Sai Babą. W rzeczywistości jestem wieczną, transcendentalną Istotą, nie mającą imienia, ani postaci, będącą ponad czasem i przestrzenią. W tym fizycznym wszechświecie rezyduję w tobie na trzech poziomach, jak to wytłumaczyłem to Ardżunie będąc Kriszną. Jestem wszędzie. Jestem wszędzie, jak to ujawniłem i wytłumaczyłem Ardżunie. Tym razem tylko wam to przypomnę i pozostawię jako ćwiczenie: dostrzegajcie mnie nie tylko w sobie, lecz wszędzie w kosmosie, od atomu po galaktykę.”
Pamiętając o tym, wróćmy do ostatniego zdania z cytatu Swamiego. Swami mówi: „Bez boskiej potęgi oczy nie widzą, uszy nie słyszą, umysł nie myśli.”
Jest to przypomnieniem, że samo życie i motywująca moc żyjącego ciała pochodzą bezpośrednio od Boga. Zaskakujący jest fakt, że każdy z nas korzysta z mocy Boga, w ten lub w inny sposób, w każdej minucie. Czy jednak poświęcamy chociażby jedną minutę w roku na zadanie sobie pytania: „Po co nasz najbardziej współczujący Pan podarował nam coś tak cudownego jak oczy, dzięki którym możemy widzieć i cieszyć się otaczającym nas pięknem, lub uszy, umożliwiające nam słuchanie czarujących dźwięków.”
Swami powtarza, że zmysły i umysł są bez wątpienia zdolnościami ułatwiającymi przetrwanie. Natomiast specjalne i wyższe umiejętności świadomości, którymi pobłogosławił ludzkość, istnieją dlatego, abyśmy mogli zrozumieć:
1) że jest nad nami Bóg,
2) że wszyscy pochodzimy od Niego
3) że życie jest podróżą umożliwiającą nam połączenie się z Bogiem.
 
      Tym, którzy twierdzą, że jest im dobrze na Ziemi, Swami mówi: „Och, człowieku! Możesz sobie wierzyć, że jest ci dobrze i rzeczywiście, w tej chwili to może być prawda. Ale co cię czeka w przyszłości? Wiem o tym tylko ja. Jeśli przyjdziesz do mnie i staniesz się ze mną jednością, wtedy przyszłość przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Zamiast niej oczekiwać cię będzie wieczna błogość. Dlaczego bezmyślnie o tym zapominasz i stawiasz na drobiazgi w fałszywym przekonaniu, że tylko one przyniosą ci szczęście? Szczęście nie mieści się w przedmiotach, w posiadaniu, we władzy ani w bogactwie. Prawdziwym szczęściem jest jedność z Bogiem!”
      Swami nie podkreślił tego w dzisiejszym cytacie, ale powtarzał to przy wielu innych okazjach. Wprowadzenie tych słów wydało mi się przydatne, ponieważ prowadzą od tego co usłyszeliśmy do tego o czym musimy nieustannie pamiętać. Dlatego zacząłem od tej wskazówki.
Pomyślcie o tym i napiszcie do nas, jeśli czujecie inaczej.
Dżej Sai Ram.

CZĘŚĆ 16

SADHANA WSKAZUJE NA BRAK NIECZYSTOŚCI
      Jeśli zmieszamy mleko z brudną wodą, to musimy je zagotować, aby znowu stało się czyste. Podobnie człowiek pragnący oczyścić umysł wykonuje ćwiczenia duchowe. Jednak medytacja, śpiewanie boskiego imienia i inne tego typu ćwiczenia przynoszą mu tylko satysfakcję intelektualną. Dopiero gdy pozwoli swojemu sercu roztopić się w żarze boskiej miłości, to wówczas odwieczny blask serca umożliwi mu dotarcie do celu. Jak promienie słoneczne potrafią podpalić garść bawełny, gdy promień światła przeniknie przez soczewkę, tak blask intelektu przechodzący przez okular Boskiej Miłości zniszczy złe skłonności.
~fragment Boskiego dyskursu, z 24 października 1992 r.

REFLEKSJE

      Sai Ram. Jestem pewien, że większość z was słyszała słowo sadhana, zwłaszcza że od pewnego czasu urządzane są obozy poświęcone sadhanie. Prawdopodobnie wielu z was odnosi wrażenie, że sadhana jest pewnego rodzaju rutyną duchową, ćwiczeniem, musztrą. W jakimś sensie to prawda. Jednak w Swoim cytacie Swami kładzie akcent na czystość, zbadajmy więc co ma dokładnie na myśli. Bhagawan przypomina nam często, że ludzkie istoty zbudowane są z trzech substancji różniących się od siebie, to znaczy z grubego ciała, z subtelnego umysłu i z przyczynowej duszy, Atmy. Biorąc to pod uwagę, zadajmy teraz trzy pytania odnoszące się do każdej z nich:
o   Skąd wzięły się owe substancje?
o   Jak uległy skażeniu?
o   Skoro zostały skażone, to jak je oczyścić?
     Zacznijmy od ciała. Ciało łatwo się brudzi, np. gdy gramy w tenisa lub w golfa. Wiemy jak je oczyścić – potrzebujemy do tego dobrego mydła, prysznica i energicznego szorowania. Teraz odnieśmy się do Atmy. W tym wypadku mamy do czynienia z interesującą sytuacją. Ponieważ Atma jest Bogiem, a zgodnie z definicją Bóg pozostaje nieskazitelnie czysty, to to pytanie jest bezzasadne, a problem nieistotny. Innymi słowy, zadane przeze mnie pytanie nie odnosi się do Atmy-sumienia. Po prostu to zostawmy, bo to wszystko co możemy zrobić.
     Pozostaje umysł i to jego dotyczy sadhana – chodzi o oczyszczenie brudnego umysłu i o zachowanie odzyskanej czystości. Są trzy rzeczy, które powinniśmy zrozumieć w kontekście cytatu Sai, od którego zaczęliśmy. Swami odnosi się do ćwiczeń, które ludzie łączą zwykle z sadhaną – do śpiewania Wed, do recytowania ślok, do angażowania się we wszelkiego rodzaju rytuały a nawet w tzw. medytację. Czy te ćwiczenia przynoszą im pożytek? Tak, przynoszą. Czy gwarantują im rezultat? Nie, chyba że są praktykowane z wymaganą dyscypliną umysłową. Oto jak kończy człowiek schwytany w niekontrolowaną sytuację. Sądzę, że praktykujecie sadhanę, aby uzyskać czyste myśli. Jednak, żeby przyniosły one spodziewany efekt, potrzebujecie czystości umysłowej! Zaczynając w ten sposób odniesiecie wrażenie, że wpadliście w pułapkę i poruszacie się jak po pętli. Czy nie znajdzie się z tego jakieś wyjście? Tak, istnieje - zaangażujecie Boga w pracę oczyszczania umysłu. Jak to zrobić? To właśnie zaraz prześledzimy.
      Zacznijmy od oczywistego faktu, że ponieważ wszyscy pochodzimy od Boga, to Bóg jest naszym Boskim Ojcem i Boską Matką. To znaczy, że pewne aspekty Jego relacji z nami mają charakter ojcowski i matczyny. Chcę powiedzieć, że On zawsze nas kocha. Jednak przez większość czasu Jego miłość nie przekłada się na bezpośrednie, osobiste zaangażowanie. Swami podaje nam na to dobry przykład. Mówi, że matka ma dwoje dzieci – trzynastoletnią córkę i dwuletniego syna. Oboje kocha, ale dziewczynka otrzymuje niewiele jej uwagi. Przydziela jej się za to mnóstwo zadań domowych i czasami musi się opiekować braciszkiem. Matka poświęca wolny czas młodszemu dziecku, nie zwracając uwagi na starsze. To nie oznacza, że któreś dziecko kocha mocniej. Wcale nie. W tym czasie małemu chłopcu udaje się przyciągnąć mamę do siebie i otrzymać potrzebną pomoc. Swami mówi, że jeśli ludzkość skorzysta z tej samej strategii, to Bóg jej całkowicie ulegnie.
Co dokładnie miałem na myśli wygłaszając tę ostatnią uwagę? Doceńcie sugestię Swamiego, umieszczoną na końcu cytatu: „Jak promienie słoneczne są w stanie podpalić garść bawełny, gdy skoncentrowany promień światła przenika przez soczewkę, tak blask intelektu, przechodzący przez okular boskiej miłości, niszczy złe cechy charakteru.” W mowie potocznej brzmi to tak: „O, ludzie! Odnoście się do Boga w sposób, który umożliwi wam bezpośrednie i pełne doświadczanie Jego miłości. Wówczas nieczystości w waszych umysłach zostaną zmodyfikowane i znikną! Oto dobro przynoszone przez sadhanę! Rozumiecie?! ”  
      Teraz pojawia się pytanie, jak skłonić Boga do ofiarowania nam Jego specjalnej uwagi. Co zrobił mały chłopczyk opisany w przykładzie? Czy przeczytał bestsellery opisujące metody uzyskiwania wpływów? Czy przeszedł krótki kurs poświęcony rozwojowi osobowemu? Nic z tych rzeczy. Po prostu posłużył się swoim niewinnym dziecięcym czarem. Kiedy uśmiechał się słodko, matka nie mogła się powstrzymać od wzięcia go na ręce i przytulenia. Zatem, jeśli pragniemy bezpośredniej, osobistej uwagi Boga, musimy postąpić podobnie. Nie może być to jednak sztuczny uśmiech, taki jak w reklamie pasty do zębów. Stańmy się Bogu drodzy. Pan Kriszna tłumaczy to nam to w XII rozdziale Bhagawad Gity. Również Swami wygłosił na ten temat sporo dyskursów. Czeka nas wielka praca!
       Końcowe zdanie brzmi następująco. Aby nasze ćwiczenia duchowe zakończyły się sukcesem, poprośmy Boga, żeby zgodził się zostać naszym instruktorem. Nie tak łatwo jest jednak zdobyć Boga. Musimy dokonać pewnej wpłaty, której natura została opisana w XII rozdziale Bhagawad Gity oraz w Gicie Wahini, skomponowanej przez Swamiego.
      Zadajcie sobie także pytanie: „Gdy mama pieści malca, to czy starsza córka nie czuje zazdrości?” Jeśli czuje, bez trudu to rozumiemy. Ale jeśli nie, to jak to jest możliwe? Pomyślcie o tym i zastanówcie się czy istnieją ludzie, którzy czują się bardzo szczęśliwi, kiedy uwaga Boga skierowana jest na innych! Powiedziałbym, że to świetne ćwiczenie!
      Dziękuję wam i mam nadzieje, że to spotkanie okaże się dla was pożyteczne. Dżej Sai Ram.

CZĘŚĆ 17

NAWET DROBNA OFIARA URADUJE BOGA, JEŚLI ZOSTANIE ZŁOŻONA W DUCHU CZYSTEJ MIŁOŚCI
     „Miłość Boga jest czysta i prosta. Jest Jego największym darem… Nie zastanawiajcie się nad tym co ofiarujecie Panu w kategoriach pieniędzy lub w jakiś inny sposób. Cokolwiek to będzie, bierzcie pod uwagę jedynie uczucia z jakimi chcecie to zrobić. Nawet mały liść bazylii ofiarowany z miłością staje się wielką ofiarą w Jego oczach. Złóżcie Mu dar z głębi kochającego serca. Ofiarowując Panu coś z miłością, stajecie się ucieleśnieniami miłości. Identyfikujcie się z imieniem i postacią wybranego przez siebie Boga. Wykonując swoje codzienne obowiązki, przechowujcie w umyśle Jego imię. Tak nakazuje Pan Krisznaˮ.
            ~fragment Boskiego dyskursu, z 25 sierpnia 1997 r.

REFLEKSJE

       Sai Ram. Powyższy cytat jest niezmiernie istotny, ponieważ ilustruje kilka ważnych prawd, których większość z nas nie rozumie i nie troszczy się o nie. Zanim rozpocznę dyskusję poświęconą implikacjom samego cytatu, pozwólcie, że zacznę od podstaw.
      Swami nieustannie nam przypomina, że w Swoim ostatecznym aspekcie Bóg jest bezkresny, wieczny, bezpostaciowy i bezimienny. Jeśli ktoś chce wielbić bezpostaciowego Boga, może to robić. Jednak wielbienie bezkresnego i bezpostaciowego Boga jest trudnym zadaniem. Gdybyśmy spróbowali, okazało by się to niemożliwe. To tak jakbyśmy oczekiwali, że pięciolatek uzyska doktorat z matematyki. Pamiętając o tych trudnościach, Kriszna ofiarował Ardżunie prostą alternatywę wejścia na łatwą ścieżkę. Jeśli wyrazimy to w codziennym języku, zabrzmi to tak: „Ucz się z całych sil i wypracuj sobie drogę ze szkoły średniej na uczelnię. Gdy ją ukończysz, przygotuj się na doktorat. Oczywiście, Kriszna tego tak nie sformułował, ale Swami wyrażał się podobnie w Swoich zapadających w pamięć dyskursach z 1984 r., poświęconych Bhagawad Gicie. A propos, było ich w sumie 35 i są skarbem poświęconym kali-judze.
       Wróćmy do uwagi Swamiego, do której się odniosłem i zastanówmy się co Swami miał dokładnie na myśli. „Zacznij wielbić Boga postaciowego. Może to być którykolwiek ulubiony przez ciebie wizerunek – Ramy, Kriszny, Ganeszy, Śiwy, Jezusa, Buddy. To bez znaczenia.” Zaakceptujmy to. A co potem? Jak powinniśmy Go wielbić? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle istotna.
Swami mówi, że możemy zacząć od standardowego, regularnego, rytualnego kultu. W hinduskiej tradycji składa się on ze śpiewania mantr i ofiarowywania Bogu naiwedjam pod postacią pokarmów, a także palenia kadzidełek i świeczek przy akompaniamencie Arathi. To jedynak tylko początek. Niewiele osób o tym pamięta, ponieważ czynią tak przez całe życie, przekształcając rytuał w rutynę. Działają jak na auto-pilocie, z umysłami wędrującymi gdzieś indziej. Takie wielbienie jest pozbawione znaczenia, przynajmniej w oczach Boga.
       Możecie zapytać: „Skoro istnieje takie niebezpieczeństwo, to dlaczego Kriszna radził Ardżunie, aby zaczął wielbić Boga postaciowego?” Z kilku powodów. Po pierwsze, Boga w formie łatwo zwizualizować i odnieść się do Niego. Człowiek odprawiający rytuały powinien być przez cały czas skupiony na wybranej przez siebie postaci. Mając tak skoncentrowany umysł, napełni się uczuciem: „Boże, kocham i wielbię Ciebie, mając nadzieję, że sprawia Ci to radość. Zobacz, coś dla Ciebie ugotowałem. Proszę, przyjmij ten posiłek, ponieważ przyrządziłem go dla Ciebie z miłością.” Tak wygląda wielbienie Boga, gdy człowiek czuje, że wchodzi z Panem w bezpośrednią relację. A dzieje się tak wtedy, gdy nie widzi przed sobą idola, lecz zwizualizowanego Boga. Chodzi o to, że forma Boga wzbudza w nas miłość do Siebie na bardzo osobistym i intymnym poziomie. Będzie taka, jeśli Bóg zdominuje życie wielbiciela i pozostanie na zawsze obecny przed jego trzecim okiem, sprawiając np., że wyznawca podczas spaceru będzie śpiewał bhadżany. Pamiętacie zalecenie Swamiego: „Zacznij dzień z miłością i zakończ dzień z miłością?” Tak trzeba wielbić Boga.
      Święty Tjagaradża, żyjący pomiędzy 1767 a 1847 r., był właśnie taką osobą. Jako dziecko wybrał na swojego ulubionego Boga Śri Ramę. Osiągnął wspomniany stan w chwili, gdy wypowiedział imię Ramy 90 milionów razy! Oczywiście, zaczął je śpiewać jako chłopiec. Czy to zmieniło jego życie? Możecie się założyć, że tak. Każdego ranka Tjagaradża budził Ramę pieśnią, którą skomponował specjalnie dla Niego. Potem gotów był wielbić Go w taki sposób, jak gdyby Rama stał przed nim i przyjmował dary jego miłości. Przez chwilę znów Mu śpiewał, ofiarowywał pokarm i pozwalał Panu odpocząć. Czynił tak przez cały dzień, do wieczora, gdy układał Ramę do snu. Tjagaradża skomponował setki niezwykłych pieśni, płynących prosto z serca. Nic więc dziwnego, że stał się jednym z filarów południowoindyjskiej muzyki, znanej jako muzyka karnatacka. Jego pieśni są bardzo popularne i uwielbiane do dziś. To zrozumiałe, że możecie potrząsać głowami i burczeć: „Daj spokój! Mamy XXI w., wiek twittera. Życie pędzi z prędkością odrzutowca. W pracy operujemy i-phonami, i-padami i laptopami oraz wszystkim innym, żeby pozostawać w kontakcie z biurem przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Może ktoś zaopiekuje się kuponem obiadowym Tjagaradży. Gdybym robił coś takiego, to umarłbym z głodu.” Można się tak spierać bez końca. Każdy zna tego rodzaju kontrargumenty. Nie chcę przez to przechodzić. W rzeczywistości Kriszna, przewidując te trudności, powiedział 5000 lat temu: „Drodzy wielbiciele, nie bójcie się! Naprawdę nie chcę stać się przeszkodą w waszej codziennej egzystencji. Istnieje prosta alternatywa i możecie ją wypróbować. Dzięki temu przejdziecie lekko przez życie, tak jak to powinniście czynić, a mimo to zachować dla mnie oddanie. Czy chcecie o tym usłyszeć?”
      To wciąż doskonała recepta, ale ponieważ jest stara, większość ludzi o niej nie pamięta. Swami ją ożywił rzucając hasło: „Zmień pracę w wielbienie.” To bardzo proste. Powiedział: „Jesteś pilotem. Wiem, jaka to trudna praca i jak bardzo musisz się koncentrować. Zanim wystartujesz, zmów krótką modlitwę. Potem skup się na samym locie. Wówczas ów lot, trwający od 3 do 5 godzin, zostanie zapisany na twoim koncie oddania, bhakti. Co na to powiesz?”
Gdybyś był lekarzem, poradziłby ci podobnie: „Ofiaruj Mi jedną krótką modlitwę przed operacją i drugą po jej zakończeniu, gdy pacjent będzie odwożony na oddział intensywnej terapii. Staniesz się wówczas wolny, ponieważ cały zabieg, będący w rzeczywistości moją pracą, stanie się twoim uwielbieniem dla mnie! Jak widzisz, nawet najbardziej zapracowany człowiek na ziemi może być oddanym bhaktą, wykonującym swoje obowiązki nie tylko szczerze i prawdziwe, ale również w poczuciu, iż są one aktem adoracji Boga.”
      Wątpiący Tomasze mogą argumentować: „Słuchaj, czuję, że to oszustwo. Weź na przykład lekarza. Modlił się zaledwie przez minutę przed operacją i przez krótką chwilę po operacji. Czy jednak ta 60-90 sekundowa modlitwa mogła zmienić trzygodzinną operację w uwielbienie? Wykonuję pudże, więc wiem o co znaczy trzygodzinne składanie ofiary. Czuję, że mamy tu do czynienia z podejrzaną przemianą lub z jakimś kursem wymiany, niesprawiedliwym wobec nas, lojalnych i zdyscyplinowanych wielbicieli.”
       Swami wie, jak na to odpowiedzieć: „Wielbienie formy ma na celu zaszczepienie miłości. Jeśli uwierzyliście, że Bóg jest tylko idolem, to źle Mnie zrozumieliście. Zapominając, że Bóg jest wszechobecny, redukujecie Go do bożyszcza! Z drugiej strony, jeśli posłużycie się boskim wizerunkiem jak odskocznią, to dostrzeżecie Boga wszędzie. Pilot koncentrujący się na locie, służy mi przez pasażerów. Dzięki temu dostrzega mnie wszędzie. Podobnie lekarz wykonujący operację i mocno na niej skupiony, zauważa mnie w swoim pacjencie. Dzięki temu praca zamienia się w uwielbienie. Na podobnej zasadzie wprowadzajmy prawdę i prawość wszędzie tam, gdzie służymy -do pokoju modlitewnego, do biura, do banku. Pamiętajcie co Kriszna powiedział Ardżunie: „Walcząc, myśl o mnie. Wtedy wojna przestanie być dla ciebie walką o zwykłe królestwo i zmieni się w wojnę przeciwko nieprawości, adharmie, z tobą – wojownikiem Boga! Gdyby nie miało tak być, to czy sądzisz, że zostałbym twoim woźnicą?”
      Po tym wstępie wróćmy do cytatu Sai i zwróćmy szczególną uwagę na następujące słowa: „Wykonujcie swoje zwykłe codzienne obowiązki pamiętając o imieniu Boga. Tak nam nakazuje Pan Kriszna.”
      To właśnie próbowałem wam wytłumaczyć, miksując pilota z lekarzem i Gitą. Wyobraźcie sobie jaka nastąpiła by zmiana, gdyby choćby 30% społeczeństwa na świecie pracowało w tym duchu. Wprowadziło by to morze zmian. O wiele mniej korupcji, za to o wiele więcej szczerości w pracy i wyższa jakość służenia. A także o wiele więcej uprzejmości i życzliwości w stosunku do tych, którym służymy. Zwłaszcza wobec dzieci i ludzi starszych, którzy otrzymywaliby dużo specjalnej uwagi, zamiast być wiecznie odpychani. Innymi słowy, te proste czynności przyczyniły by się do znacznej poprawy klimatu społecznego, redukując napięcia i stresy. Swami nazywa to praktyczną duchowością. Początkowe rytuały to tylko sztuki piękne, z którymi nie powinniśmy się wiązać na zawsze, wzbraniając się przed dostrzeganiem Boga w wielbionym wizerunku. Jeśli świat ma się poprawić – a kto może zaprzeczyć, że nie wymaga naprawy? – to musimy przejść od zwyczajowego wielbienia do pracy i wykonywać ją w duchu czci dla wszechobecnego Boga.
Wykonałem swoje zadanie, a teraz przyszła wasza kolej by zastanowić się nad tym co powiedziałem! Dziękuję, że to przeczytaliście.
Dżej Sai Ram.

CZĘŚĆ 18

HIERARCHIA, O KTÓREJ ZAPOMINAMY!
      „Osoby indywidualne, społeczności i narody tworzą nierozerwalnie połączony organizm. Ich spokój i pomyślność zależą od stabilizacji i rozwoju społecznego, zależnych ostatecznie od pogody ducha i dobrego postępowania jednostek. Dopóki jednostka nie rozwinie w sobie szacunku i tolerancji i nie zacznie wobec wszystkich stosować zasady jedności, to społeczeństwo nie będzie cieszyło się harmonią i zgodą. Sam rozwój materialny nie przyniesie pokoju, równowagi i szczęściaˮ.
~ fragment Boskiego Dyskursu z 12 maja 1984 r.
REFLEKSJE
      Sai Ram. Powyższy cytat rzuca światło na uniwersalną nić łączącą nauki Swamiego. Od czasów starożytnych nauczyciele duchowi w Indiach podkreślali dwa aspekty odnoszące się do duchowości:
1.           Bóg jest wszechobecny;
2.           życie powinno być podróżą w stronę Boga.
      Oznacza to, że naszym ostatecznym celem jest rozpłynięcie się we wszechobecnym Bogu. Swami powtarza to samo, wprowadzając różnicę, istotną dla tej epoki. To o nią chodzi w tym cytacie.
      Odłóżmy na chwilę ów cytat na bok, żeby zastanowić się nad narodzinami i ewolucją naszego wszechświata. To co w tej chwili wiemy na ten temat można opisać w kilku punktach:
o   Mniej więcej 13,8 bilionów lat temu doszło do zdarzenia określanego jako wielki wybuch, big bang, sygnalizującego narodziny zamieszkanego teraz przez nas wszechświata.
o   W tym czasie pojawiły się przestrzeń i czas, w postaciach jakie znamy. Przestrzeń nieustannie się rozszerzała, a czas płynął. [Cokolwiek to znaczy!] Wspólnie, owa ekspansja i przepływ tworzą szkielet kosmicznej ewolucji.
o   Na początku ewolucja dotyczyła jedynie rozwoju wewnętrznej materii, zaczynając do cząstek subatomowych, a potem przenosząc się na atomy. Następnie zaczęły się formować ogromne chmury gazowe, złożone przeważnie z atomów wodoru, które wkrótce zaczęły się kurczyć pod wpływem grawitacji, prowadząc do narodzin gwiazd. Gwiazdy tworzyły galaktyki…
o   Dzięki tym procesom w galaktyce nazywanej Drogą Mleczną, jednej z bilionów galaktyk we wszechświecie narodzonym około 5 bilionów lat temu, uformowała się gwiazda - nasze Słońce. Wraz z nią pojawiła się garstka planet. Jedną z nich była Ziemia.
o   Około 4 bilionów lat temu na Ziemi pojawiło się po raz pierwszy życie, oczywiście bardzo prymitywne. W odpowiednim czasie ewaluowało w coraz bardziej złożone formy. Ostatnim ogniwem ewolucji gatunków jest człowiek.
o   Wierzcie mi lub nie, początek tego ostatniego etapu, to znaczy ewolucji człowieka, rozpoczął się zaledwie 50 000 lat temu, gdy ludzie wywędrowali z Afryki do Europy, Azji i Austrazji. W końcu, około 15 000 lat temu, pierwsza ludzka istota przekroczyła granice Azji i dotarła do Ameryki Północnej przez Cieśninę Beringa.
o   Wszystko czego dowiadujemy się z książek historycznych o rozwoju ludzkiej cywilizacji dotyczy ostatnich 10 000 lat, to wszystko. Pamiętajmy, że rolnictwo, stanowiące tak wielką część współczesnej ludzkiej aktywności, zostało odkryte/wynalezione – nazywajcie to jak chcecie – zaledwie 8 000 lat temu.
      Jak wam się to podoba, że podana w skrócie historia wszechświata i powstających gatunków łączy je ze sobą? Może to wyglądać na niepotrzebną dygresję, ale istnieje celowy powód, dal którego podjąłem ten temat. Zawiera go pierwsze zdanie dyskutowanego cytatu. Jeśli ewolucja wszechświata jest starannie przygotowanym, nieustającym procesem łączącym wszystkie istoty w kosmosie, to istnieje także niewidoczna nić łącząca wszystkie ludzkie aspekty, od mikro po makro.
      Ważną cechą owej niewidocznej nici jest to, że jest boska i że przebiega przez każdego z nas. Łączy nas potężna, boska więź.
      Zbadajmy wzajemne połączenie ludzkiego społeczeństwa nieco głębiej. Z historycznej perspektywy, ludzie od początku byli bardzo samotni. W najlepszym wypadku jaskiniowiec miał do towarzystwa kobietę i rodzinę. Żył jak nomada, a jego jedynym celem było przetrwanie. Po odkryciu rolnictwa zaczęły powstawać niewielkie społeczności zamieszkałe w osiedlach nazywanych wioskami. Wkrótce, powoli i skutecznie, w ich życie wkroczył podział pracy.
      Dochodziło do konfliktów. Niejeden miał związek z własnością. Leżące obok siebie wioski mogły się spierać się o ziemię i wodę. Jednocześnie kwestie bezpieczeństwa zmuszały ludzi do trzymania się razem, choćby podczas walk z dzikimi zwierzętami. W ten sposób uformowały się dwa trendy: jeden ich łączył, głównie ze względu na bezpieczeństwo; drugi rozdzielał z powodu indywidualnego lub grupowego egoizmu i w dbałości o własne interesy. Pamiętając o tym, wróćmy do pierwszego zdania z cytatu Swamiego: „Osoby indywidualne, społeczności i narody tworzą nierozerwalnie połączony organizm. Jeśli pamiętacie moją długą preambułę, to wszystko powinno być jasne. Pamiętajmy również, że to zdanie ma w sobie moc i bardzo trafnie opisuje współczesne czasy z ich hiper-indywidualizmem. Wiele osób, nie tylko ludzi zamożnych, lecz również młodych, czuje, że wszystko zawdzięczają sobie i w związku z tymi ‘nie są nikomu nic winni’. W imię indywidualnej wolności przypisują sobie różnorodne prawa, nie zauważając, że mają też zobowiązania.
    Takie agresywne myślenie bierze się z poczucia siły, co widać nawet u osób pracujących u wpływowych ludzi. Kierowca bogatego człowieka czuje się silny siedząc za kółkiem Benza lub BMW należącego do jego szefa i często jeździ tak, jakby był właścicielem drogi. Nawet zwykły kierowca tira, bez wątpienia zamożny, często postępuje tak samo. Dlaczego? Ponieważ do jego umysłu przesączyła się nieświadomie moc samochodu, wzbudzając w nim poczucie siły. Dlatego mamy w Indiach tyle wypadków drogowych. Jeśli spojrzycie na statystyki, będziecie zszokowani. Indie mają mniej autostrad i tirów niż Stany Zjednoczone, a jednak zajmują mało zaszczytne pierwsze miejsce na liście ilości śmiertelnych wypadków drogowych na milę. Dlaczego? Odpowiedź brzmi następująco i przekazuje nam ją Swami: „Dopóki jednostka nie rozwinie w sobie szacunku i tolerancji dla innych i nie zacznie stosować wobec każdego zasady jedności, to społeczeństwo nie będzie się cieszyło harmonią i zgodą. To oczywiste, lecz kogo to obchodzi? Kierowcy pojazdów nie dbają o pieszych. A mamy teraz mnóstwo samochodów. Podobnie grupy wielbicieli stają na szosie, żeby wesoło sobie porozmawiać, nie zastanawiając się, że zagradzają drogę pojazdom, które mają autentyczne i uzasadnione prawo do poruszania się po niej. To prawda, takie wzajemne lekceważenie nie przeradza się w konflikt, ale gdy zostaje wyolbrzymione, kończy się na tym, że garstka manipulantów wykorzystuje masy. Potem masy się burzą. Historia pokazuje to nieustannie, ale rzadko pamiętamy o tej lekcji. Dlaczego? Bo nieczęsto skupiamy się na wewnętrznym, głębszym znaczeniu nauk Swamiego. Przyciągają nas raczej powierzchowne aspekty. Swami powtarza bez końca: „Rozwój materialny nie musi wnosić w ludzkie życie pokoju, harmonii i szczęścia.” Doprawdy, gdy patrzymy na materialną konsumpcję, rzeczy nabierają alarmującego wydźwięku. Pomijając o tym Swami wskazuje, że im bardziej skupiamy się na przyjmowaniu, to tym mniej mamy czasu dla Boga. O tak, przyjeżdżamy, otrzymujemy darszan i błogosławieństwo, a potem wracamy i lecimy do Timbuktu lub gdziekolwiek indziej, żeby wziąć udział w ważnym spotkaniu biznesowym. Ale czy poświęcamy choćby minutę na to, żeby się zastanowić, dlaczego tak ważne jest ograniczanie pragnień? Skoro nikogo z nas nie obchodzi promocja pokoju i harmonii, to jak zdołają przetrwać? Spadną jak manna z nieba? Nie ma takiej opcji!
      Z chmur spada deszcz i śnieg. Ale spokój i harmonia wypływają z serca. Dopóki nie poświecimy sercu więcej czasu niż dotychczas, w prawdziwym znaczeniu tego słowa, to będziemy je tylko odsuwali od siebie. Czy tego pragnie dla nas Swami?
Pomyślcie o tym! Dżej Sai Ram.

CZĘŚĆ 19

ŻEBY ROZWINĄĆ W SOBIE LUDZKIE CECHY, ZACZNIJ OD MIŁOŚCI DO BOGA
      Wartości ludzkich nie można przejąć od innych. Nie da się ich wzmocnić przez studiowanie książek ani skopiować od nauczycieli w gotowej już formie. Musicie rozwijać je sami i doświadczyć wzbudzanej przez nie radości. Współczesny świat bardzo ich potrzebuje. Istnieją próby włączania wartości do programów edukacyjnych. Nie należy ich jednak promować kierując się korzyściami własnymi ani wykorzystywać w tym celu ziemskich, materialnych środków. Jeśli nie wzbudzicie w sobie oddania dla Boga, to nie posiądziecie ludzkich cech. Najważniejszym rekwizytem jest w tym wypadku wiara.
fragment Boskiego dyskursu z 26 września 1987 r.

REFLEKSJE

      Sai Ram. Zastanawiam się ilu z was zauważyło, że nauki Swamiego trzymają się jak zawsze bardzo blisko życia i okazują się niezmiernie praktyczne. Są także do tego stopnia proste, że szybko o nich zapominamy, burcząc: „To wszystko?”. Dokładnie w tym punkcie zaczynają się nasze problemy. Jak Swami często nam przypomina, duchowość jest łatwa. Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Dlaczego początki są takie trudne? Ponieważ, aby poważnie potraktować duchowość, musimy nadać najniższe priorytety rzeczom, którym wcześniej przypisywaliśmy duże znaczenie. Pozwólcie, że podkreślę tę wypowiedź, zastanawiając się nad dwiema grupami ludzi, które mogą doprowadzić do ewolucji, jeśli tylko potraktują duchowość poważnie. Należą do nich (1) ludzie wysoko postawieni, opiniotwórcy i (2) studenci, którzy wkrótce przejmą władzę i będą kształtować społeczeństwa. Są utalentowani i każdy z nich posiada własną specjalną dźwignię, dzięki której może wprowadzać zmiany, sterując w kierunku przyszłości. Jednak, i jest to sprawa niezmiernie ważna, posiadają własne priorytety, podporządkowane trzem kluczowym słowom: radości, wartości i materializmowi. Każdy z nich pragnie radości, bo kto by jej nie chciał? Wszak nikt na nią nie narzeka. Każdy z nich kieruje się własnymi wartościami, które na nieszczęście są całkowicie materialistyczne. To trzecie ze słów, do których się odniosłem.
      Wróćmy do tego, co powiedział Swami. Zauważył, że najważniejsze jest kultywowanie Wartości. Jaka jest najlepsza droga do ich rozwijania? Robi się to tak:
      „Rozwijajcie je wszyscy i doświadczajcie radości, jaką w was wzbudzą. Współczesny świat bardzo ich potrzebuje. Istnieją próby włączania wartości do programów edukacyjnych. Nie należy ich jednak promować kierując się korzyściami własnymi, w oparciu o ziemskie, materialne środki.”
      Przestudiujmy teraz uważnie, co tłumaczy nam Swami. Przede wszystkim to, że radości nie przynosi nam wyłącznie pogoń w za rzeczami materialnymi, lecz także rozwijanie cnót. Tak, osiągając sukces i fundując sobie piękne BMW i pasujący do niego błyszczący Benz, możemy wzbudzić w bliźnich dreszcz zazdrości. Ale o wiele lepsze i bardziej satysfakcjonujące jest sprawienie, że ktoś poczuje się szczęśliwy dzięki naszej życzliwości. Uśmiech osoby, która otrzymała od nas wsparcie, przynosi nam radość. Jak ktoś powiedział, taki uśmiech nie płynie tylko od czującego wdzięczność beneficjenta, ale także od Boga w osobie wyrażającej uśmiechem aprobatę: „Dobrze zrobione, mój chłopcze! Tak trzymaj!”
      Teraz czas na coś, co musimy zapamiętać. Zarówno posiadanie BMW jak wsparcie dla zdenerwowanego człowieka może przynieść nam ‘wyższe uczucie’. Mimo to radość płynąca z błyszczącego i luksusowego BMW nie jest prawdziwym szczęściem, ale rodzajem przyjemności wypływającej z dumy należącego do elity posiadacza. Ta przyjemność podnieca umysł i jest niezmiennie krótka. Zastanawiam się tylko, jak długo Benz czy BMW może przyciągać uwagę otoczenia? Co roku pojawia się nowy model i ktoś inny przejmuje ten show. Doprawdy, ów człowiek może być olśniony wysadzanym diamentami Rollsem i korporacyjnym odrzutowcem. Byłoby to podwójne uderzenie! Tak właśnie dzieje się w świecie materialnym. Dlatego Adi Śankara powiedział dwa tysiące lat temu, kusząc ludzi:
„Bogactwo, wysokie koneksje rodzinne, młodość i duma są przemijające, znikają z upływem czasu.
O człowieku, dlaczego tęsknisz za tym co ulotne i złudne?
Zamiast tego szukaj obiecanego ci przez Pana bezpieczeństwa u Jego lotosowych stóp.
Swami wielokrotnie recytował nam te strofy. Ile poświęciliśmy im uwagi? Niewiele. Dlaczego? Ponieważ, mówiąc prawdę, chociaż bardzo tęsknimy za Jego darszanami, to Jego słowom nie poświęcamy nawet jednej dziesiątej swoich myśli. Czemu tak się dzieje? Z ważnego powodu – kieruje nami przede wszystkim głowa, a nie serce. Serce dąży do wizji Bhagawana i kiedy ją otrzymuje, głowa natychmiast spycha je z miejsca kierowcy, żeby samej je zająć. W takiej chwili wracamy do wartościowszego w naszym mniemaniu zagadnienia niż wieczność i zaczynamy wierzyć, że radość bierze się z zamożności, władzy i młodości.
      Jak brzmi odpowiedź? Jakie jest lekarstwo na chorobę przywiązania do rzeczy materialnych? Swami mówi, że niezawodnym remedium na to jest miłość do Boga. „Mam kochać Boga? Doskonale, to żaden problem. Zrobię to natychmiast”. Zagłębiamy się w sadhanie, śpiewamy Wedy lub coś innego. To jednak nie działa. Jak Swami niejednokrotnie powtarzał: „Możecie mówić, że kochacie Boga. Ale czy Bóg także was kocha?” Czas na pytanie: „Kiedy Bóg kocha wyznawcę?” Kriszna odpowiedział na to szczegółowo w XII rozdziale Bhagawad Gity. Swami przytaczał tę odpowiedź przy wielu okazjach. Poświecił na to także całą Wahini. W 1984 r. wygłosił na ten temat 35 dyskursów. Wielokrotnie poświęcał cały dyskurs jednej śloce z XII rozdziału. Doskonale pamiętam jeden z nich, wygłoszony podczas Letniego Kursu w 2000 r. Nie wejdę w to głęboko, ponieważ istota tego zagadnienia wyraża się jednym słowem- poświęcenie, tjaga.
      Dla nas, ludzi, słowo ‘poświecenie’ brzmi nieatrakcyjnie - odpycha nas, trąci niewygodą, zahacza o trudność dawania, skłania do poddania się mając na względzie mniej pracy, ociera się o ból i cierpienie. Ale wiecie co? Słowa ‘tjaga – poświęcenie’ nie ma w boskim słowniku. Bóg może dokonywać czynów, które wy i ja opisujemy jako poświęcenie. Ale gdy zapytacie Go o to, odpowie wam z uśmiechem: „Wszystko co robię jest wyrazem mojej miłości do Was.” Klasycznym tego przypadkiem była śmierć Jezusa na krzyżu. Mówimy, że Jezus poświęcił życie, żeby zbawić ludzkość. Tak naprawdę, był to z Jego strony akt miłości, jak zresztą wszystkie Jego uczynki. Swami powtarza dla nas tę samą lekcję. Ograniczone postrzeganie niezaangażowanych dusz skłania nas do wszelkiego rodzaju interpretacji działań Swamiego. Jednak dla Niego wszystkie Jego uczynki rodzą się z Czystej Miłości i służą naszemu dobru. To prowadzi mnie do ostatniej linijki cytatu, od którego zacząłem. Przypomnę wam jeszcze tylko Jego słowa: „Bez oddania dla Boga nie rozwinie się ani jedna ludzka cecha.”
      Co to znaczy? Wskazówkę do odpowiedzi podsuwa nam słowo ‘oddanie’. Najpierw jednak przetłumaczmy je na używane przez Swamiego ‘bhakti’. Następnie przypomnijcie sobie, że w Jego odczuciu oznacza ono prawdziwą miłość do Boga. Dodajcie to tego fakt, że Bóg jest obecny we wszystkim. Uczyniwszy to, do czego dojdziecie? Dla łatwiejszego zrozumienia. Sformułowałem to tak, jak gdyby mówił do nas Swami:
      „O człowieku! Mówisz, że mnie kochasz? Zadaj sobie najpierw pytanie: „Kogo kocham? Czu stojącą przede mną postać w pomarańczowej szacie, czy ucieleśnianą przez Swamiego Atmę?” Skoro myślisz, że Atmę, do dlaczego jesteś taki zazdrosny? Przyznaj, że popełniasz błędy! Wiem, że mnie lubisz, lecz twoje lubienie ogranicza się do tylko jednej postaci. Niestety, nie przekłada się to na miłość do Boga. Żeby kochać Boga, musisz stać się cnotliwy. Owa cnota nie może być podtrzymywana na opłacanych kursach. Ma wypływać z wnętrza. Dopóki jednak nie usuniesz wszelkiego zebranego tam błota - to znaczy pragnień, gniewu, zazdrości i chciwości - to nic z tego nie wyjdzie. Wyrzuć wszystko, wyszoruj to miejsce i spryskaj aromatem wiary. Wtedy będziesz gotowy do kultywowania bhakti – nie w świetle dotychczasowej, sformułowanej przez ciebie definicji, lecz w mojej. Gdy to uczynisz, pomogę ci odczuć błogość. Masz to zagwarantowane. A wiesz, dlaczego? Nie wiesz? Czyż nie powtarzałem wam wielokrotnie, że prawdziwe szczęście polega na związku z Bogiem?”
      W moim odczuciu, takie przesłanie ofiarowuje nam Swami w przeczytanym przeze mnie cytacie. I pamiętajcie, po dokonaniu oczyszczenia, pierwszy uczyniony przez was gest ma poprzedzić aromat wiary!    c.d.n.
Pomyślcie o tym! Dżej Sai Ram.
tłum. J.C.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.