
Inspiracje Sai. Refleksje. ̶ cz. 6Prof. G. Venkataraman
Kriszna mówi, że Bóg obecny na wyższym poziomie pełni rolę siły życiowej.
Trudno wytłumaczyć czym tak naprawdę jest życie, zwłaszcza gdy posługujemy się
językiem naukowym. Wiemy jednak, kiedy ktoś żyje i kiedy energia życia zostaje
z niego usunięta lub przerwana. Odkrywamy wtedy, że niegdyś aktywny i żywy
człowiek zredukował się do szybko się rozkładającego kawałka mięsa. Dlatego też
ciało, jak nazywamy pozostałość po człowieku, jest szybko usuwane i żegnane. Wedanta opisuje ową tajemniczą siłę
życia jako prana śakti, a Kriszna
wyraźnie zaznacza w Gicie, że On,
jako prana śakti, dostarcza ciału
siłę napędową, moc trawienia i sprawność umysłową. To drugi poziom Boskiej
obecności w nas.
o
Bóg
jest również obecny na trzecim poziomie świadomości, wysoce dostrojonym do
Niego w wypadku ludzkich istot. Najwyraźniej zaznacza swoją obecność jako nasze
sumienie.
o
Sumienie jest obecne we wszystkich bez wyjątku.
Jednak niektórzy nie chcą go słuchać, inni słuchają go okazjonalnie, a jeszcze
inni zawsze. To odróżnia ludzi od siebie – jedni są niemal diabłami, inni
rozsądnie dobrymi istotami, a pozostali aniołami i świętymi.
o
To, co nazywamy sumieniem jest głosem Boga
mówiącego z naszego wnętrza i przez cały czas podsuwającemu nam dobre rady.
Jeśli niektórzy nie chcą ich słuchać, to jest to ich własny błąd, za który będą
zmuszeni zapłacić.
o
Swami często powtarza: Sumienie jest twoim
mistrzem. Zawsze za nim podążaj.
o
Chociaż każdy posiada osobiste sumienie, żeby
tak to wyrazić, to nie ma mowy o wielu sumieniach. Sumienia ludzi są aspektami jedynego
Boga, przemawiają więc tym samym językiem, językiem serca. To dlatego Swami
czasami powtarza, że nie istnieje nic takiego jak indyjska prawda, amerykańska
prawda, czy rosyjska prawda itd.
W tym miejscu chciałbym dodać kilka komentarzy
i podkreśleń.
o
Pojawia się pytanie: „Dlaczego niektórzy ludzie
słuchają sumienia a inni nie?” Swami odpowiada, że wszystko zależy od tego jak
zaawansowany i dostrojony do Boga jest ich intelekt, buddhi. Jeśli słowo buddhi brzmi
dla was obco, to wyjaśniam, że jest to po prostu potęga rozróżniania, zwłaszcza
ta podstawowa. Jeśli przyjrzycie się temu co Swami mówi o rozróżnianiu,
odkryjecie, że mówi dużo i pouczająco.
o
Przypomnijcie sobie powiedzenie Swamiego:
„Żarówek jest wiele, ale prąd jest jeden.” Sugeruje tym samym, że chociaż istot
jest wiele, to ten sam Bóg rezyduje w każdym sercu, udzielając tych samych rad
każdemu i wszystkim. Język serca przekracza wszystkie religie, bo Bóg jest
jeden!
o
Powinniśmy także zapamiętać pewną uwagę często
wykorzystywaną przez Swamiego: „Jestem w tobie, z tobą, nad tobą, pod tobą, za
tobą, wokół ciebie.” Mówi nam przez nią: „Bangaru,
złotko, możesz widzieć mnie w formie nazywanej Śri Sathya Sai Babą. W rzeczywistości
jestem wieczną, transcendentalną Istotą, nie mającą imienia, ani postaci, będącą
ponad czasem i przestrzenią. W tym fizycznym wszechświecie rezyduję w tobie na
trzech poziomach, jak to wytłumaczyłem to Ardżunie będąc Kriszną. Jestem
wszędzie. Jestem wszędzie, jak to ujawniłem i wytłumaczyłem Ardżunie. Tym razem
tylko wam to przypomnę i pozostawię jako ćwiczenie: dostrzegajcie mnie nie
tylko w sobie, lecz wszędzie w kosmosie, od atomu po galaktykę.”
Pamiętając o tym, wróćmy do ostatniego zdania z cytatu Swamiego. Swami
mówi: „Bez boskiej potęgi oczy nie
widzą, uszy nie słyszą, umysł nie myśli.”
Jest to przypomnieniem, że samo życie i motywująca moc żyjącego ciała
pochodzą bezpośrednio od Boga. Zaskakujący jest fakt, że każdy z nas korzysta z
mocy Boga, w ten lub w inny sposób, w każdej minucie. Czy jednak poświęcamy
chociażby jedną minutę w roku na zadanie sobie pytania: „Po co nasz najbardziej
współczujący Pan podarował nam coś tak cudownego jak oczy, dzięki którym możemy
widzieć i cieszyć się otaczającym nas pięknem, lub uszy, umożliwiające nam słuchanie
czarujących dźwięków.”
Swami powtarza, że zmysły i umysł są bez wątpienia zdolnościami
ułatwiającymi przetrwanie. Natomiast specjalne i wyższe umiejętności
świadomości, którymi pobłogosławił ludzkość, istnieją dlatego, abyśmy mogli
zrozumieć:
1) że jest nad nami Bóg,
2) że wszyscy
pochodzimy od Niego
3) że życie jest podróżą umożliwiającą nam
połączenie się z Bogiem.
Tym, którzy twierdzą, że jest im dobrze na
Ziemi, Swami mówi: „Och, człowieku! Możesz sobie wierzyć, że jest ci dobrze i
rzeczywiście, w tej chwili to może być prawda. Ale co cię czeka w przyszłości?
Wiem o tym tylko ja. Jeśli przyjdziesz do mnie i staniesz się ze mną jednością,
wtedy przyszłość przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Zamiast niej oczekiwać
cię będzie wieczna błogość. Dlaczego bezmyślnie o tym zapominasz i stawiasz na
drobiazgi w fałszywym przekonaniu, że tylko one przyniosą ci szczęście?
Szczęście nie mieści się w przedmiotach, w posiadaniu, we władzy ani w
bogactwie. Prawdziwym szczęściem jest jedność z Bogiem!”
Swami nie podkreślił tego w dzisiejszym
cytacie, ale powtarzał to przy wielu innych okazjach. Wprowadzenie tych słów
wydało mi się przydatne, ponieważ prowadzą od tego co usłyszeliśmy do tego o
czym musimy nieustannie pamiętać. Dlatego zacząłem od tej wskazówki.
Pomyślcie o tym i
napiszcie do nas, jeśli czujecie inaczej.
Dżej Sai Ram.
CZĘŚĆ 16
SADHANA WSKAZUJE
NA BRAK NIECZYSTOŚCI
Jeśli zmieszamy mleko z brudną wodą, to musimy
je zagotować, aby znowu stało się czyste. Podobnie człowiek pragnący oczyścić
umysł wykonuje ćwiczenia duchowe. Jednak medytacja, śpiewanie boskiego imienia
i inne tego typu ćwiczenia przynoszą mu tylko satysfakcję intelektualną.
Dopiero gdy pozwoli swojemu sercu roztopić się w żarze boskiej miłości, to
wówczas odwieczny blask serca umożliwi mu dotarcie do celu. Jak promienie
słoneczne potrafią podpalić garść bawełny, gdy promień światła przeniknie przez
soczewkę, tak blask intelektu przechodzący przez okular Boskiej Miłości
zniszczy złe skłonności.
~fragment Boskiego dyskursu, z 24 października 1992 r.
REFLEKSJE
Sai Ram. Jestem pewien, że większość z was
słyszała słowo sadhana, zwłaszcza że
od pewnego czasu urządzane są obozy poświęcone sadhanie. Prawdopodobnie wielu z was odnosi wrażenie, że sadhana jest pewnego rodzaju rutyną
duchową, ćwiczeniem, musztrą. W jakimś sensie to prawda. Jednak w Swoim cytacie
Swami kładzie akcent na czystość, zbadajmy więc co ma dokładnie na myśli. Bhagawan
przypomina nam często, że ludzkie istoty zbudowane są z trzech substancji
różniących się od siebie, to znaczy z grubego ciała, z subtelnego umysłu i z
przyczynowej duszy, Atmy. Biorąc to pod uwagę, zadajmy teraz trzy pytania odnoszące
się do każdej z nich:
o
Skąd wzięły się owe substancje?
o
Jak uległy skażeniu?
o
Skoro zostały skażone, to jak je oczyścić?
Zacznijmy od ciała. Ciało łatwo się brudzi, np. gdy gramy w tenisa lub w
golfa. Wiemy jak je oczyścić – potrzebujemy do tego dobrego mydła, prysznica i
energicznego szorowania. Teraz odnieśmy się do Atmy. W tym wypadku mamy do czynienia
z interesującą sytuacją. Ponieważ Atma jest Bogiem, a zgodnie z definicją Bóg
pozostaje nieskazitelnie czysty, to to pytanie jest bezzasadne, a problem
nieistotny. Innymi słowy, zadane przeze mnie pytanie nie odnosi się do
Atmy-sumienia. Po prostu to zostawmy, bo to wszystko co możemy zrobić.
Pozostaje umysł i to jego dotyczy sadhana
– chodzi o oczyszczenie brudnego umysłu i o zachowanie odzyskanej czystości. Są
trzy rzeczy, które powinniśmy zrozumieć w kontekście cytatu Sai, od którego
zaczęliśmy. Swami odnosi się do ćwiczeń, które ludzie łączą zwykle z sadhaną – do śpiewania Wed, do
recytowania ślok, do angażowania się
we wszelkiego rodzaju rytuały a nawet w tzw. medytację. Czy te ćwiczenia przynoszą
im pożytek? Tak, przynoszą. Czy gwarantują im rezultat? Nie, chyba że są
praktykowane z wymaganą dyscypliną umysłową. Oto jak kończy człowiek schwytany
w niekontrolowaną sytuację. Sądzę, że praktykujecie sadhanę, aby uzyskać
czyste myśli. Jednak, żeby przyniosły one spodziewany efekt, potrzebujecie czystości
umysłowej! Zaczynając w ten sposób odniesiecie wrażenie, że wpadliście w
pułapkę i poruszacie się jak po pętli. Czy nie znajdzie się z tego jakieś
wyjście? Tak, istnieje - zaangażujecie Boga w pracę oczyszczania umysłu. Jak to
zrobić? To właśnie zaraz prześledzimy.
Zacznijmy od oczywistego faktu, że
ponieważ wszyscy pochodzimy od Boga, to Bóg jest naszym Boskim Ojcem i Boską
Matką. To znaczy, że pewne aspekty Jego relacji z nami mają charakter ojcowski
i matczyny. Chcę powiedzieć, że On zawsze nas kocha. Jednak przez większość
czasu Jego miłość nie przekłada się na bezpośrednie, osobiste zaangażowanie.
Swami podaje nam na to dobry przykład. Mówi, że matka ma dwoje dzieci –
trzynastoletnią córkę i dwuletniego syna. Oboje kocha, ale dziewczynka otrzymuje
niewiele jej uwagi. Przydziela jej się za to mnóstwo zadań domowych i czasami
musi się opiekować braciszkiem. Matka poświęca wolny czas młodszemu dziecku,
nie zwracając uwagi na starsze. To nie oznacza, że któreś dziecko kocha
mocniej. Wcale nie. W tym czasie małemu chłopcu udaje się przyciągnąć mamę do
siebie i otrzymać potrzebną pomoc. Swami mówi, że jeśli ludzkość skorzysta z
tej samej strategii, to Bóg jej całkowicie ulegnie.
Co dokładnie miałem na myśli wygłaszając tę ostatnią uwagę? Doceńcie sugestię
Swamiego, umieszczoną na końcu cytatu: „Jak promienie słoneczne są w stanie podpalić
garść bawełny, gdy skoncentrowany promień światła przenika przez soczewkę, tak
blask intelektu, przechodzący przez okular boskiej miłości, niszczy złe cechy
charakteru.” W mowie potocznej brzmi to tak: „O, ludzie! Odnoście się do Boga w
sposób, który umożliwi wam bezpośrednie i pełne doświadczanie Jego miłości.
Wówczas nieczystości w waszych umysłach zostaną zmodyfikowane i znikną! Oto
dobro przynoszone przez sadhanę! Rozumiecie?!
”
Teraz pojawia się pytanie, jak skłonić
Boga do ofiarowania nam Jego specjalnej uwagi. Co zrobił mały chłopczyk opisany
w przykładzie? Czy przeczytał bestsellery opisujące metody uzyskiwania wpływów?
Czy przeszedł krótki kurs poświęcony rozwojowi osobowemu? Nic z tych rzeczy. Po
prostu posłużył się swoim niewinnym dziecięcym czarem. Kiedy uśmiechał się
słodko, matka nie mogła się powstrzymać od wzięcia go na ręce i przytulenia.
Zatem, jeśli pragniemy bezpośredniej, osobistej uwagi Boga, musimy postąpić podobnie.
Nie może być to jednak sztuczny uśmiech, taki jak w reklamie pasty do zębów.
Stańmy się Bogu drodzy. Pan Kriszna tłumaczy to nam to w XII rozdziale Bhagawad Gity. Również Swami wygłosił na
ten temat sporo dyskursów. Czeka nas wielka praca!
Końcowe zdanie brzmi następująco. Aby nasze ćwiczenia duchowe zakończyły
się sukcesem, poprośmy Boga, żeby zgodził się zostać naszym instruktorem. Nie
tak łatwo jest jednak zdobyć Boga. Musimy dokonać pewnej wpłaty, której natura
została opisana w XII rozdziale Bhagawad
Gity oraz w Gicie Wahini, skomponowanej przez Swamiego.
Zadajcie sobie także pytanie: „Gdy mama pieści malca, to czy starsza córka
nie czuje zazdrości?” Jeśli czuje, bez trudu to rozumiemy. Ale jeśli nie, to
jak to jest możliwe? Pomyślcie o tym i zastanówcie się czy istnieją ludzie,
którzy czują się bardzo szczęśliwi, kiedy uwaga Boga skierowana jest na innych!
Powiedziałbym, że to świetne ćwiczenie!
Dziękuję wam i mam nadzieje, że to
spotkanie okaże się dla was pożyteczne. Dżej Sai Ram.
CZĘŚĆ 17
NAWET DROBNA
OFIARA URADUJE BOGA, JEŚLI ZOSTANIE ZŁOŻONA W DUCHU CZYSTEJ MIŁOŚCI
„Miłość Boga jest czysta i
prosta. Jest Jego największym darem… Nie zastanawiajcie się nad tym co ofiarujecie
Panu w kategoriach pieniędzy lub w jakiś inny sposób. Cokolwiek to będzie,
bierzcie pod uwagę jedynie uczucia z jakimi chcecie to zrobić. Nawet mały liść
bazylii ofiarowany z miłością staje się wielką ofiarą w Jego oczach. Złóżcie Mu
dar z głębi kochającego serca. Ofiarowując Panu coś z miłością, stajecie się
ucieleśnieniami miłości. Identyfikujcie się z imieniem i postacią wybranego
przez siebie Boga. Wykonując swoje codzienne obowiązki, przechowujcie w umyśle
Jego imię. Tak nakazuje Pan Krisznaˮ.
~fragment Boskiego dyskursu, z 25 sierpnia 1997 r.
REFLEKSJE
Sai Ram. Powyższy cytat jest niezmiernie istotny, ponieważ ilustruje kilka
ważnych prawd, których większość z nas nie rozumie i nie troszczy się o nie.
Zanim rozpocznę dyskusję poświęconą implikacjom samego cytatu, pozwólcie, że
zacznę od podstaw.
Swami nieustannie nam przypomina, że w Swoim ostatecznym aspekcie Bóg jest
bezkresny, wieczny, bezpostaciowy i bezimienny. Jeśli ktoś chce wielbić
bezpostaciowego Boga, może to robić. Jednak wielbienie bezkresnego i bezpostaciowego
Boga jest trudnym zadaniem. Gdybyśmy spróbowali, okazało by się to niemożliwe.
To tak jakbyśmy oczekiwali, że pięciolatek uzyska doktorat z matematyki.
Pamiętając o tych trudnościach, Kriszna ofiarował Ardżunie prostą alternatywę
wejścia na łatwą ścieżkę. Jeśli wyrazimy to w codziennym języku, zabrzmi to
tak: „Ucz się z całych sil i wypracuj sobie drogę ze szkoły średniej na
uczelnię. Gdy ją ukończysz, przygotuj się na doktorat. Oczywiście, Kriszna tego
tak nie sformułował, ale Swami wyrażał się podobnie w Swoich zapadających w
pamięć dyskursach z 1984 r., poświęconych Bhagawad
Gicie. A propos, było ich w sumie
35 i są skarbem poświęconym kali-judze.
Wróćmy do uwagi Swamiego, do której się odniosłem i zastanówmy się co Swami
miał dokładnie na myśli. „Zacznij wielbić
Boga postaciowego. Może to być którykolwiek ulubiony przez ciebie wizerunek –
Ramy, Kriszny, Ganeszy, Śiwy, Jezusa, Buddy. To bez znaczenia.”
Zaakceptujmy to. A co potem? Jak powinniśmy Go wielbić? Odpowiedź na to pytanie
jest niezwykle istotna.
Swami mówi, że możemy zacząć od standardowego, regularnego, rytualnego
kultu. W hinduskiej tradycji składa się on ze śpiewania mantr i ofiarowywania
Bogu naiwedjam pod postacią pokarmów, a także palenia kadzidełek i świeczek przy akompaniamencie
Arathi. To jedynak tylko początek.
Niewiele osób o tym pamięta, ponieważ czynią tak przez całe życie,
przekształcając rytuał w rutynę. Działają jak na auto-pilocie, z umysłami
wędrującymi gdzieś indziej. Takie wielbienie jest pozbawione znaczenia,
przynajmniej w oczach Boga.
Możecie zapytać: „Skoro istnieje takie niebezpieczeństwo, to dlaczego
Kriszna radził Ardżunie, aby zaczął wielbić Boga postaciowego?” Z kilku
powodów. Po pierwsze, Boga w formie łatwo zwizualizować i odnieść się do Niego.
Człowiek odprawiający rytuały powinien być przez cały czas skupiony na wybranej
przez siebie postaci. Mając tak skoncentrowany umysł, napełni się uczuciem:
„Boże, kocham i wielbię Ciebie, mając nadzieję, że sprawia Ci to radość. Zobacz,
coś dla Ciebie ugotowałem. Proszę, przyjmij ten posiłek, ponieważ przyrządziłem
go dla Ciebie z miłością.” Tak wygląda wielbienie Boga, gdy człowiek czuje, że
wchodzi z Panem w bezpośrednią relację. A dzieje się tak wtedy, gdy nie widzi
przed sobą idola, lecz zwizualizowanego Boga. Chodzi o to, że forma Boga
wzbudza w nas miłość do Siebie na bardzo osobistym i intymnym poziomie. Będzie
taka, jeśli Bóg zdominuje życie wielbiciela i pozostanie na zawsze obecny przed
jego trzecim okiem, sprawiając np., że wyznawca podczas spaceru będzie śpiewał bhadżany.
Pamiętacie zalecenie Swamiego: „Zacznij dzień z miłością i zakończ dzień z
miłością?” Tak trzeba wielbić Boga.
Święty Tjagaradża, żyjący pomiędzy 1767 a 1847 r., był właśnie taką osobą.
Jako dziecko wybrał na swojego ulubionego Boga Śri Ramę. Osiągnął wspomniany
stan w chwili, gdy wypowiedział imię Ramy 90 milionów razy! Oczywiście, zaczął
je śpiewać jako chłopiec. Czy to zmieniło jego życie? Możecie się założyć, że
tak. Każdego ranka Tjagaradża budził Ramę pieśnią, którą skomponował specjalnie
dla Niego. Potem gotów był wielbić Go w taki sposób, jak gdyby Rama stał przed
nim i przyjmował dary jego miłości. Przez chwilę znów Mu śpiewał, ofiarowywał
pokarm i pozwalał Panu odpocząć. Czynił tak przez cały dzień, do wieczora, gdy
układał Ramę do snu. Tjagaradża skomponował setki niezwykłych pieśni, płynących
prosto z serca. Nic więc dziwnego, że stał się jednym z filarów południowoindyjskiej
muzyki, znanej jako muzyka karnatacka. Jego pieśni są bardzo popularne i
uwielbiane do dziś. To zrozumiałe, że możecie potrząsać głowami i burczeć: „Daj
spokój! Mamy XXI w., wiek twittera.
Życie pędzi z prędkością odrzutowca. W pracy operujemy i-phonami, i-padami i
laptopami oraz wszystkim innym, żeby pozostawać w kontakcie z biurem przez dwadzieścia
cztery godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Może ktoś zaopiekuje się kuponem
obiadowym Tjagaradży. Gdybym robił coś takiego, to umarłbym z głodu.” Można się
tak spierać bez końca. Każdy zna tego rodzaju kontrargumenty. Nie chcę przez to
przechodzić. W rzeczywistości Kriszna, przewidując te trudności, powiedział
5000 lat temu: „Drodzy wielbiciele, nie bójcie się! Naprawdę nie chcę stać się
przeszkodą w waszej codziennej egzystencji. Istnieje prosta alternatywa i
możecie ją wypróbować. Dzięki temu przejdziecie lekko przez życie, tak jak to
powinniście czynić, a mimo to zachować dla mnie oddanie. Czy chcecie o tym usłyszeć?”
To wciąż doskonała recepta, ale ponieważ jest stara, większość ludzi o niej
nie pamięta. Swami ją ożywił rzucając hasło: „Zmień pracę w wielbienie.” To
bardzo proste. Powiedział: „Jesteś pilotem. Wiem, jaka to trudna praca i jak
bardzo musisz się koncentrować. Zanim wystartujesz, zmów krótką modlitwę. Potem
skup się na samym locie. Wówczas ów lot, trwający od 3 do 5 godzin, zostanie
zapisany na twoim koncie oddania, bhakti.
Co na to powiesz?”
Gdybyś był lekarzem, poradziłby ci podobnie: „Ofiaruj Mi jedną krótką
modlitwę przed operacją i drugą po jej zakończeniu, gdy pacjent będzie odwożony
na oddział intensywnej terapii. Staniesz się wówczas wolny, ponieważ cały zabieg,
będący w rzeczywistości moją pracą, stanie się twoim uwielbieniem dla mnie! Jak
widzisz, nawet najbardziej zapracowany człowiek na ziemi może być oddanym bhaktą,
wykonującym swoje obowiązki nie tylko szczerze i prawdziwe, ale również w
poczuciu, iż są one aktem adoracji Boga.”
Wątpiący Tomasze mogą argumentować: „Słuchaj, czuję, że to oszustwo. Weź na
przykład lekarza. Modlił się zaledwie przez minutę przed operacją i przez
krótką chwilę po operacji. Czy jednak ta 60-90 sekundowa modlitwa mogła zmienić
trzygodzinną operację w uwielbienie? Wykonuję pudże, więc wiem o co znaczy trzygodzinne składanie ofiary. Czuję,
że mamy tu do czynienia z podejrzaną przemianą lub z jakimś kursem wymiany,
niesprawiedliwym wobec nas, lojalnych i zdyscyplinowanych wielbicieli.”
Swami wie, jak na to odpowiedzieć: „Wielbienie formy ma na celu
zaszczepienie miłości. Jeśli uwierzyliście, że Bóg jest tylko idolem, to źle
Mnie zrozumieliście. Zapominając, że Bóg jest wszechobecny, redukujecie Go do bożyszcza!
Z drugiej strony, jeśli posłużycie się boskim wizerunkiem jak odskocznią, to
dostrzeżecie Boga wszędzie. Pilot koncentrujący się na locie, służy mi przez
pasażerów. Dzięki temu dostrzega mnie wszędzie. Podobnie lekarz wykonujący
operację i mocno na niej skupiony, zauważa mnie w swoim pacjencie. Dzięki temu
praca zamienia się w uwielbienie. Na podobnej zasadzie wprowadzajmy prawdę i
prawość wszędzie tam, gdzie służymy -do pokoju modlitewnego, do biura, do
banku. Pamiętajcie co Kriszna powiedział Ardżunie: „Walcząc, myśl o mnie. Wtedy
wojna przestanie być dla ciebie walką o zwykłe królestwo i zmieni się w wojnę
przeciwko nieprawości, adharmie, z
tobą – wojownikiem Boga! Gdyby nie miało tak być, to czy sądzisz, że zostałbym
twoim woźnicą?”
Po tym wstępie wróćmy do cytatu Sai i zwróćmy szczególną uwagę na
następujące słowa: „Wykonujcie swoje zwykłe codzienne obowiązki pamiętając o
imieniu Boga. Tak nam nakazuje Pan Kriszna.”
To właśnie próbowałem wam wytłumaczyć, miksując pilota z lekarzem i Gitą. Wyobraźcie sobie jaka nastąpiła by
zmiana, gdyby choćby 30% społeczeństwa na świecie pracowało w tym duchu. Wprowadziło
by to morze zmian. O wiele mniej korupcji, za to o wiele więcej szczerości w
pracy i wyższa jakość służenia. A także o wiele więcej uprzejmości i
życzliwości w stosunku do tych, którym służymy. Zwłaszcza wobec dzieci i ludzi
starszych, którzy otrzymywaliby dużo specjalnej uwagi, zamiast być wiecznie
odpychani. Innymi słowy, te proste czynności przyczyniły by się do znacznej
poprawy klimatu społecznego, redukując napięcia i stresy. Swami nazywa to
praktyczną duchowością. Początkowe rytuały to tylko sztuki piękne, z którymi
nie powinniśmy się wiązać na zawsze, wzbraniając się przed dostrzeganiem Boga w
wielbionym wizerunku. Jeśli świat ma się poprawić – a kto może zaprzeczyć, że
nie wymaga naprawy? – to musimy przejść od zwyczajowego wielbienia do pracy i
wykonywać ją w duchu czci dla wszechobecnego Boga.
Wykonałem swoje zadanie, a teraz przyszła wasza kolej by zastanowić się nad
tym co powiedziałem! Dziękuję, że to przeczytaliście.
Dżej Sai Ram.
CZĘŚĆ 18
HIERARCHIA, O
KTÓREJ ZAPOMINAMY!
„Osoby
indywidualne, społeczności i narody tworzą nierozerwalnie połączony organizm.
Ich spokój i pomyślność zależą od stabilizacji i rozwoju społecznego, zależnych
ostatecznie od pogody ducha i dobrego postępowania jednostek. Dopóki jednostka
nie rozwinie w sobie szacunku i tolerancji i nie zacznie wobec wszystkich
stosować zasady jedności, to społeczeństwo nie będzie cieszyło się harmonią i
zgodą. Sam rozwój materialny nie przyniesie pokoju, równowagi i szczęściaˮ.
~ fragment Boskiego Dyskursu z 12 maja 1984 r. REFLEKSJE
Sai Ram. Powyższy cytat rzuca światło na
uniwersalną nić łączącą nauki Swamiego. Od czasów starożytnych nauczyciele
duchowi w Indiach podkreślali dwa aspekty odnoszące się do duchowości:
1.
Bóg jest wszechobecny;
2.
życie
powinno być podróżą w stronę Boga.
Oznacza to, że naszym ostatecznym celem
jest rozpłynięcie się we wszechobecnym Bogu. Swami powtarza to samo,
wprowadzając różnicę, istotną dla tej epoki. To o nią chodzi w tym
cytacie.
Odłóżmy na chwilę ów cytat na bok, żeby
zastanowić się nad narodzinami i ewolucją naszego wszechświata. To co w tej
chwili wiemy na ten temat można opisać w kilku punktach:
o
Mniej więcej 13,8 bilionów lat temu doszło do
zdarzenia określanego jako wielki wybuch, big
bang, sygnalizującego narodziny zamieszkanego teraz przez nas wszechświata.
o
W tym czasie pojawiły się przestrzeń i czas, w
postaciach jakie znamy. Przestrzeń nieustannie się rozszerzała, a czas płynął.
[Cokolwiek to znaczy!] Wspólnie, owa ekspansja i przepływ tworzą szkielet kosmicznej
ewolucji.
o
Na początku ewolucja dotyczyła jedynie rozwoju
wewnętrznej materii, zaczynając do cząstek subatomowych, a potem przenosząc się
na atomy. Następnie zaczęły się formować ogromne chmury gazowe, złożone przeważnie
z atomów wodoru, które wkrótce zaczęły się kurczyć pod wpływem grawitacji,
prowadząc do narodzin gwiazd. Gwiazdy tworzyły galaktyki…
o
Dzięki tym procesom w galaktyce nazywanej
Drogą Mleczną, jednej z bilionów galaktyk we wszechświecie narodzonym około 5
bilionów lat temu, uformowała się gwiazda - nasze Słońce. Wraz z nią pojawiła
się garstka planet. Jedną z nich była Ziemia.
o
Około 4 bilionów lat temu na Ziemi pojawiło
się po raz pierwszy życie, oczywiście bardzo prymitywne. W odpowiednim czasie
ewaluowało w coraz bardziej złożone formy. Ostatnim ogniwem ewolucji gatunków
jest człowiek.
o
Wierzcie mi lub nie, początek tego ostatniego
etapu, to znaczy ewolucji człowieka, rozpoczął się zaledwie 50 000 lat
temu, gdy ludzie wywędrowali z Afryki do Europy, Azji i Austrazji. W końcu,
około 15 000 lat temu, pierwsza ludzka istota przekroczyła granice Azji i
dotarła do Ameryki Północnej przez Cieśninę Beringa.
o
Wszystko czego dowiadujemy się z książek
historycznych o rozwoju ludzkiej cywilizacji dotyczy ostatnich 10 000 lat,
to wszystko. Pamiętajmy, że rolnictwo, stanowiące tak wielką część współczesnej
ludzkiej aktywności, zostało odkryte/wynalezione – nazywajcie to jak chcecie –
zaledwie 8 000 lat temu.
Jak wam się to podoba, że podana w skrócie
historia wszechświata i powstających gatunków łączy je ze sobą? Może to
wyglądać na niepotrzebną dygresję, ale istnieje celowy powód, dal którego podjąłem
ten temat. Zawiera go pierwsze zdanie dyskutowanego cytatu. Jeśli ewolucja wszechświata
jest starannie przygotowanym, nieustającym procesem łączącym wszystkie istoty w
kosmosie, to istnieje także niewidoczna nić łącząca wszystkie ludzkie aspekty,
od mikro po makro.
Ważną cechą owej niewidocznej nici jest
to, że jest boska i że przebiega przez każdego z nas. Łączy nas potężna, boska
więź.
Zbadajmy wzajemne połączenie ludzkiego
społeczeństwa nieco głębiej. Z historycznej perspektywy, ludzie od początku
byli bardzo samotni. W najlepszym wypadku jaskiniowiec miał do towarzystwa
kobietę i rodzinę. Żył jak nomada, a jego jedynym celem było przetrwanie. Po
odkryciu rolnictwa zaczęły powstawać niewielkie społeczności zamieszkałe w
osiedlach nazywanych wioskami. Wkrótce, powoli i skutecznie, w ich życie
wkroczył podział pracy.
Dochodziło do konfliktów. Niejeden miał
związek z własnością. Leżące obok siebie wioski mogły się spierać się o ziemię
i wodę. Jednocześnie kwestie bezpieczeństwa zmuszały ludzi do trzymania się
razem, choćby podczas walk z dzikimi zwierzętami. W ten sposób uformowały się
dwa trendy: jeden ich łączył, głównie ze względu na bezpieczeństwo; drugi
rozdzielał z powodu indywidualnego lub grupowego egoizmu i w dbałości o własne
interesy. Pamiętając o tym, wróćmy do pierwszego zdania z cytatu Swamiego: „Osoby
indywidualne, społeczności i narody tworzą nierozerwalnie połączony organizm. Jeśli
pamiętacie moją długą preambułę, to wszystko powinno
być jasne. Pamiętajmy również, że to zdanie ma w sobie moc i bardzo trafnie
opisuje współczesne czasy z ich hiper-indywidualizmem. Wiele osób, nie tylko
ludzi zamożnych, lecz również młodych, czuje, że wszystko zawdzięczają sobie i
w związku z tymi ‘nie są nikomu nic winni’. W imię indywidualnej wolności
przypisują sobie różnorodne prawa, nie zauważając, że mają też zobowiązania.
Takie agresywne myślenie bierze się z poczucia siły, co widać nawet u osób
pracujących u wpływowych ludzi. Kierowca bogatego człowieka czuje się silny
siedząc za kółkiem Benza lub BMW należącego do jego szefa i często jeździ tak,
jakby był właścicielem drogi. Nawet zwykły kierowca tira, bez wątpienia
zamożny, często postępuje tak samo. Dlaczego? Ponieważ do jego umysłu przesączyła
się nieświadomie moc samochodu, wzbudzając w nim poczucie siły. Dlatego mamy w
Indiach tyle wypadków drogowych. Jeśli spojrzycie na statystyki, będziecie
zszokowani. Indie mają mniej autostrad i tirów niż Stany Zjednoczone, a jednak
zajmują mało zaszczytne pierwsze miejsce na liście ilości śmiertelnych wypadków
drogowych na milę. Dlaczego? Odpowiedź brzmi następująco i przekazuje nam ją Swami:
„Dopóki jednostka nie rozwinie w sobie szacunku i tolerancji dla innych i nie
zacznie stosować wobec każdego zasady jedności, to społeczeństwo nie będzie się
cieszyło harmonią i zgodą. To oczywiste, lecz kogo to obchodzi? Kierowcy pojazdów
nie dbają o pieszych. A mamy teraz mnóstwo samochodów. Podobnie grupy
wielbicieli stają na szosie, żeby wesoło sobie porozmawiać, nie zastanawiając
się, że zagradzają drogę pojazdom, które mają autentyczne i uzasadnione prawo
do poruszania się po niej. To prawda, takie wzajemne lekceważenie nie przeradza
się w konflikt, ale gdy zostaje wyolbrzymione, kończy się na tym, że garstka
manipulantów wykorzystuje masy. Potem masy się burzą. Historia pokazuje to
nieustannie, ale rzadko pamiętamy o tej lekcji. Dlaczego? Bo nieczęsto skupiamy
się na wewnętrznym, głębszym znaczeniu nauk Swamiego. Przyciągają nas raczej
powierzchowne aspekty. Swami powtarza bez końca: „Rozwój materialny nie musi wnosić w ludzkie życie pokoju, harmonii i
szczęścia.” Doprawdy, gdy patrzymy na materialną konsumpcję, rzeczy
nabierają alarmującego wydźwięku. Pomijając o tym Swami wskazuje, że im
bardziej skupiamy się na przyjmowaniu, to tym mniej mamy czasu dla Boga. O tak,
przyjeżdżamy, otrzymujemy darszan i błogosławieństwo, a potem wracamy i
lecimy do Timbuktu lub gdziekolwiek indziej, żeby wziąć udział w ważnym
spotkaniu biznesowym. Ale czy poświęcamy choćby minutę na to, żeby się zastanowić,
dlaczego tak ważne jest ograniczanie pragnień? Skoro nikogo z nas nie obchodzi
promocja pokoju i harmonii, to jak zdołają przetrwać? Spadną jak manna z nieba?
Nie ma takiej opcji!
Z chmur spada deszcz i śnieg. Ale spokój i
harmonia wypływają z serca. Dopóki nie poświecimy sercu więcej czasu niż
dotychczas, w prawdziwym znaczeniu tego słowa, to będziemy je tylko odsuwali od
siebie. Czy tego pragnie dla nas Swami?
Pomyślcie o tym! Dżej Sai Ram.
CZĘŚĆ 19
ŻEBY ROZWINĄĆ W
SOBIE LUDZKIE CECHY, ZACZNIJ OD MIŁOŚCI DO BOGA
Wartości ludzkich nie można przejąć od innych.
Nie da się ich wzmocnić przez studiowanie książek ani skopiować od nauczycieli
w gotowej już formie. Musicie rozwijać je sami i doświadczyć wzbudzanej przez
nie radości. Współczesny świat bardzo ich potrzebuje. Istnieją próby włączania
wartości do programów edukacyjnych. Nie należy ich jednak promować kierując się
korzyściami własnymi ani wykorzystywać w tym celu ziemskich, materialnych
środków. Jeśli nie wzbudzicie w sobie oddania dla Boga, to nie posiądziecie
ludzkich cech. Najważniejszym rekwizytem jest w tym wypadku wiara.
fragment Boskiego dyskursu z 26 września 1987 r.
REFLEKSJE