Życie jest świadomością część 6

Joy Thomas

Rozdział 11

Słuchające ucho

      Mijały dni z ich zwykłymi przykrościami. Niekiedy czułam, że wygrałam bitwę z gniewem. Kiedy indziej wiedziałam, że raz lub dwa popełniłam błąd. Niewątpliwie nastąpiła poprawa, ale stare ego wraz ze swoim gniewem wciąż było gotowe w każdej chwili błyskawicznie mnie zaatakować. Modliłam się, uczyłam się, śpiewałam i starałam się ze wszystkich sił, mając nadzieję że je pokonam. Pewnego dnia, gdy znowu się nad tym zastanawiałam, uderzyła mnie lekcja, którą Swami w oczywisty sposób dał mi wraz z darem lingamu.

      Lingam jest formą dobra wyłaniającego się z Bezforemnego i Przyjmującego Kształt. W postać lingamu wpisane są wszystkie inne formy. Jego podstawą jest świat obiektywny. To oznacza, że Bóg jest obecny w tej manifestacji i że jest ona czytelnym przedstawieniem Jego gry, Jego potencjału i Jego mocy… Człowiek musi zrozumieć tę prawdę i wyrażać ją poprzez myśli, słowa i uczynki, jako podstawę jego egzystencji. Poznaj prawdę, a prawda uczyni cię silnym, stałym, spokrewnionym ze wszystkim, wolnym od więzów pożądania i nienawiści. Naucz się lekcji od Śiwam: połknij truciznę gniewu i chciwości sprawiając, że stanie się ona nieefektywna w swoim wysiłku krzywdzenia świata. Szerz pocieszenie i dodawaj otuchy słowami i uczynkami.

      Śiwa ma w swojej koronie półksiężyc, aby jego łagodny blask wytyczał szlak pielgrzymkowy do Boga i czynił tę podróż łatwiejszą. Przynosi On radość i pokój. Ale Śiwa ukrywa na szyi za niebieską plamą ognistą, okrutną truciznę. To lekcja dla człowieka: trzymaj pod kontrolą aspołeczne cechy i skłonności, trującą nienawiść i konkurującą zachłanność. Śiwam nie oznacza jakiegoś szczególnego Boga. Obejmuje całą ludzkość, ponieważ człowiek musi uświadomić sobie, że jest Śiwam. Również „sundaram” przypomina nam, że prawda jest pięknem, a piękno jest boskie, nie tylko piękno fizyczne lecz moralne i duchowe. Odrzuć brzydkie myśli, nieuprzejmą mowę i odrażające czyny. Pamiętaj nieustannie o idealnym pięknie.[1]

      Swami mnie najwyraźniej ostrzegał, a ja Go nie słuchałam! Przyjęłam Jego ostrzeżenie z obowiązku, zanotowałam je dla potomnych, ale wcale nie odniosłam tych słów do siebie. A uważałam się za osobę rozsądną! Byłam zaskoczona swoim brakiem posłuszeństwa i zdolności rozróżniania. Dlaczego wtedy nie rozpoczęłam kampanii przeciwko złości, zamiast czekać z tym aż do chwili, gdy Baba będzie zmuszony tak wyraźnie wskazać ten problem, że nawet idiota mógłby zrozumieć co ma na myśli? Tym razem postanowiłam, że nie będę traciła czasu na strofowanie siebie. Wezmę się za tę sprawę i rozwiążę ją!

      Po pierwsze będę słuchała Swamiego mając wiarę, że każde Jego słowo jest ważne. Następnie będę praktykowała cierpliwość. Niemal wszystkie nauki duchowe podkreślają ważność uważnego słuchania i nauczają go.

      Na przykład Sogyal Rinpoche wyjaśnia w Tybetańskiej księdze życia i umierania, że słuchanie jest jednym z trzech narzędzi mądrości. Jeśli rzeczywiście chcemy odnaleźć wolność i mądrość w postawie wolnej od egoizmu, Mistrzowie radzą nam zacząć od wielokrotnego wsłuchiwania się w przekazywane nauki duchowe: „Słuchanie jest o wiele trudniejszym procesem niż większość ludzi sobie wyobraża. Prawdziwie słuchać w sposób rozumiany przez Mistrzów to odrzucić wszelkie informacje, wszelkie koncepcje, wszelkie idee i wszelkie uprzedzenia wypełniające nasze umysły. Jeśli naprawdę wsłuchujesz się w te nauki, to te koncepcje, które są naszą prawdziwą przeszkodą, jedyną rzeczą stojącą pomiędzy nami i naszą prawdziwą naturą, zostaną powoli wypłukane[2]”.

      A nasz Swami mówi: „Pierwsze miejsce wśród dziewięciu form oddania zajmuje śrawanamŚrawanam, słuchanie głosu Boga, słuchanie o Bogu… Najwybitniejsza postacią w Mahabharacie jest Karna, którego imię oznacza ucho. Śrawanam nazywane jest karnarasajaną, słodkim lekarstwem do »słuchania« i wprowadzania [usłyszanego] do codziennego życia”.[3]

      W tym samym rozdziale Swami rozwija tę myśli: „Język powinien posługiwać się słodkimi wyrażeniami, które rozprzestrzeniają zadowolenie i radość. Bardzo uważajcie na to co mówicie. Zwierzęta mają rogi, insekty żądła, bestie pazury i kły, natomiast najskuteczniejszą bronią ofensywną człowieka jest język”.

      Znowu dochodzę do wniosku, że mój język nie powinien nikogo obrażać. „Będę słuchała i radowała się tą całą trudną drogą[4].” Pytam, dlaczego to takie trudne? Dlaczego ta droga jest taka wyboista? Jedna z odpowiedzi, które wracają do mnie uporczywie, brzmi: „Ponieważ człowiek wypełniony pragnieniami ego myśli, że jest wykonawcą”.      Dzięki nieustannemu, wytrwałemu wysiłkowi zaczęłam dostrzegać w sobie małe zmiany. Jedna sprawa odnosząca się do uszu wydała mi się bardzo interesująca. Budowa przed naszymi oknami – wiążąca się ze szczękiem żelaza i waleniem młotów, z odgłosami płynącymi z wnętrza betoniarki, z okrzykami robotników stojących na ziemi i kierujących uwagi do ludzi na trzecim piętrze, ze zrzucaniem metalowych wsporników i belek spadających blisko naszych otwartych okien – zaczęła mi coraz mniej przeszkadzać.

      Kiedy po raz pierwszy zrzucano z siłą metalowe rury na stertę innych metalowych rur, robiąc hałas mogący doprowadzić do pęknięcia bębenków usznych, moje ciało zareagowało drżeniem. Czułam się dokładnie jak ktoś zbudowany ze szkła, ciśnięty na ziemię i rozpadający się na tysiące kawałków. Po intensywnym wysiłku, kiedy starałam się słuchać Swamiego i wykonywać posłusznie Jego polecenia, odkryłam, że coraz mniej zwracam uwagi na hałasy. Do uderzeń i hałasów dochodziło w dalszym ciągu, ale moje reakcje na nie znacznie osłabły.

      Pewnej nocy miałam bardzo znaczący sen. Byłam oceanem. Wydawało mi się, że nie pojawiają się na nim fale jako takie, ale za to wypełnia go płynna falistość, łagodna i rytmiczna. Na mojej powierzchni unosiło się mnóstwo pięknych kwiatów lotosu. Wśród nich jednakże pływało coś, co przypominało drobne śmieci. Przyglądałam się tej mieszaninie i wiedziałam, że nie ma między nimi różnicy. Nie były przeciwieństwem piękna i brzydoty, czystości i brudu, materii ożywionej i nieożywionej, za jakie je zawsze uważałam. Po prostu były.

      Pojawiały się na powierzchni Tego co zawierało zarówno moją istotę, jak i wszystkie inne istoty. W jakiś sposób czułam, że sama je tam tworzę. Najwyraźniej, jeśli były projekcjami, były tym samym, nie różniły się od całości. Nie były dobre ani złe. Były tylko iluzorycznym postrzeganiem, stworzonym przez nierzeczywisty obraz w umyśle. W moim śnie, gdy odwróciłam od nich uwagę przenosząc ją na to co czyste – na przypływy i odpływy, na cały ocean – wówczas zniknęły i doświadczałam jedynie piękna i błogości.

      Wydawało się, że obiekty pływające na powierzchni oceanu Czystej Świadomości są produktami świadomości, zarówno wtedy, kiedy wydają się rzeczywiste, jak i potem, gdy postrzegam je jako nierealne. Innymi słowy, zanim pojawiło się złudzenie wydające się prawdziwym i potem, po zniknięciu w nicości, z której pochodziło, nie było nic poza Rzeczywistością. Przez kilka chwil doświadczałam całkowicie świadomie, że żaden przedmiot sam w sobie nie posiada własnej egzystencji. Każdy obiekt, łącznie z tym, co nazywamy „ja”, jest tylko percepcją i interpretacją. Kiedy nie ma „mnie”, wszelkie działania stają się naturalne, spontaniczne, będąc częścią swobodnego przepływu Czystej Świadomości.

      Jeśli to prawda, to dlaczego muszę tak ciężko pracować, aby powstrzymać wybuchy gniewu? Gniew nie posiada własnej rzeczywistości i wydaje się wydostawać ze „mnie” – nie posiadającej własnej substancji. Co można zrobić? Stopniowo pojawiała się świadomość. Tak, jak nauczyłam się o czasie, Bóg jest substancją i rzeczywistością wszystkiego co jest. Każde działanie pochodzi od Niego. Jak długo pozostajemy pod wpływem iluzji, że jesteśmy od Niego oddzieleni, że jesteśmy aktorami i wykonawcami, musimy ze wszystkich sił starać się zachowywać dharmicznie i z miłością tak, jak tylko potrafimy. Sprowokowani, kontrolujmy nasz temperament i okazujmy miłość bez względu na to co czujemy. To właśnie jest cierpliwość.

      W pewnym momencie, mając pełną świadomość, możemy spocząć w wiedzy o Czystym Bycie, nie będąc dłużej zmuszeni być kimkolwiek – lecz być tylko tym, czym zawsze byliśmy, jesteśmy i będziemy. Gdy tak się stanie, nie będziemy już musieli kontrolować błędnych uczuć, lecz możemy powiedzieć za św. Pawłem: „Nauczyłem się być zadowolonym w każdych warunkach, w jakich jestem”.[5]

      Zatem zadowolenie wydaje się znajdować stopień wyżej od cierpliwości i stanowi tę jakość istnienia, która pojawia się wraz ze wzrostem duchowym. Ruch w tym kierunku wydaje się pojawiać bez naszej woli. Wydaje mi się, że zwłaszcza tutaj, w Prasanthi Nilayam, przychodzi on dzięki łasce Swamiego. On oczywiście oczekuje od nas, że będziemy się starali, lecz dzięki Swojej wszechwiedzy może robić wszystko, co powinno zostać zrobione, aby skłonić każdego z nas do postawienia następnego kroku.

      Jak wie większość czytelników tej książki, częścią darszanów Swamiego jest błogosławienie ludzi i rozrzucanie słodyczy. Ostatnio sewacy[6] poinformowali wielbicieli, że koniec ze słodyczami. To rozporządzenie wydaje się symbolizować sposób w jaki Swami z nami pracuje. Nie jest tylko dostawcą słodyczy i światła. Teraz pragnie zobaczyć, jak wznosimy się wyżej. Mówi, to co trzeba powiedzieć i czyni to, co trzeba uczynić, aby zbliżyć nas do urzeczywistnienia Jaźni. Jego czyny i słowa muszą czasami być mniej słodkie, ale pomagają Mu w ten sposób osiągnąć cel.

      Jednak w 1971 roku, gdy wskazywał Jackowi Hislopowi co należy robić, Jego słowa przypominały miód. Radził mu: Miej zawsze radosny umysł, nigdy się nie martw, nigdy się nie spiesz, nigdy nie daj się pokonać żadnemu lękowi, myślom czy trwodze. Uwolnij się od wszystkich przywiązań i skoncentruj się na jednej rzeczy, na jednym fakcie, na jednej prawdzie – na swojej Boskości. Natychmiast, w jednej chwili osiągniesz urzeczywistnienie. Niczego nie osiąga się od razu. Religii nie można połknąć jak pigułki. Wymaga ciężkiej i nieustannej praktyki. Możemy pokonać umysł jedynie dzięki powolnej i wytrwałej praktyce. Hislop! Umiar w okazywaniu gniewu jest cnotą. Umiar w przestrzeganiu zasad jest grzechem. Nieczystość jest tylko zasłoną, a pod nią ukrywa się prawdziwa natura człowieka. Mój drogi! Jesteś ucieleśnieniem Boga. Napełnij się myślą o swojej wszechmocy, swoim majestacie i swojej chwale. Otwórz bramy mądrości. Wstąp do siedziby błogości. Spoczywaj zawsze w pokoju[7].

      ~Baba

      W odpowiedzi na pytania Jacka odnoszące się do zdania: „Jaźni nie można opisać”, Baba napisał:

      „Odnajdziesz ją głęboko w sobie. Myśl o tym często, zastanawiaj się nad tym. [Jaźń] powie ci o twojej prawdziwej naturze. Da ci nadzieję. Da ci nowe życie. Udowodni ci, że Bóg jest w tobie i że nie jesteś człowiekiem. Człowiek jest Bogiem. Pokazuję ci, że możesz urzeczywistnić Boga, ale jedynie ty i tylko ty musisz głęboko zastanawiać się nad tym zadaniem. Odkryjesz, że zaczynasz rozumieć co oznacza zdanie: „Jaźni nie da się objaśnić”. „Jaźń-Bóg” przebywa w człowieku. Jesteś tą Jaźnią. Wszystko inne jest iluzją, kreacją umysłu – umysłu, który stwarza, podtrzymuje i niszczy.

      Mój kochany! Zbliżając się coraz bardziej do swojej Prawdziwej Jaźni będziesz odczuwał wielką radość i subtelną błogość! Próbując odnaleźć Jaźń za pomocą umysłu, będziesz się starał na próżno, ponieważ umysł nie może ofiarować ci prawdy. Kłamstwo nie może dać ci prawdy. Może tylko uwikłać cię w sieć oszustw. Lecz wzmacniając swoją wrażliwość, obudzisz w sobie prawdziwe, dobre i piękne cechy: nad tobą – nic, pod tobą – nic, po prawej od ciebie – nic, po lewej od ciebie – nic. To najlepszy sposób w jaki można wytłumaczyć urzeczywistnienie Jaźni. A jednak ta nicość nie będzie brakiem czegokolwiek….. Ta nicość  jest pełnią wszystkiego…” [8].

~ Baba

      Drzewo sandałowe pachnie coraz mocniej, w miarę jak je coraz drobniej rozkruszamy. Podobnie trzcina cukrowa wypuszcza coraz więcej soku, kiedy ją żujemy. Złoto oczyszcza się płonąc i roztapiając w ogniu. Także prawdziwy wielbiciel nigdy się nie chwieje w miłości do Boga, nawet wtedy, gdy staje przed trudnościami i przeszkodami życiowymi. Bóg testuje swoich wielbicieli jedynie po to, aby wznieść ich na wyższy poziom duchowej drabiny. Prawdziwy wielbiciel prowadzi uświęcone życie, które uświęca się zwłaszcza w chwilach, gdy stając przez kłopotami i problemami w pełni ufa swojemu Bogu…

      Chociaż w oceanie jest mnóstwo fal niepodobnych do siebie i różnych w kształcie i formie, to jednak w wodzie, obecnej w każdej fali, nie występują różnice. Podobnie imiona i postacie ludzi różnią się od siebie, ale iskra Boskości, będąca Sat-Ćit-Anandą, jest taka sama w każdym człowieku. Tak naprawdę, to każdy jest ucieleśnieniem Sat-Ćit-Anandy – Istnieniem-Świadomością-Błogością. Gdy sobie to uświadomimy, wówczas święte uczucia zyskają przewagę i w umyśle przestaną się pojawiać mało znaczące myśli.[9]

~Śri Sathya Sai Baba

- tłum. J.C.

[1] Sathya Sai Speaks, t. VIII, rozdz. 26
[2] Sogyal Rimpoche, The Tibetan Book of Living and Dying, s. 122
[3] Sathya Sai Speaks, t. IV, rozdz. 9
[4] Mary Baker Eddy – pieśń Pasterzu, pokaż nam jak iść
[5] List św. Pawła do Filipian, 4: 11-12
[6] Członkowie Seva Dal pilnujący porządku w aszramie.
[7] Dr John Hislop, Mój Baba i ja, s. 246
[8] Dr John Hislop, Mój Baba i ja, s. 247
[9] Sanathana Sarathi, maj 1993 r. 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.