Życie z Bogiem

– Sai Bhagawatam

Aravind Balasubramanya

Wstęp
    Rok 1940. Indie przygotowywały się do wielkiego wysiłku odrzucenia obcej władzy i stania się niezależnym narodem. Indie pragnęły Purna Swaradżu[1], koncepcji, która nigdy nie została właściwie przetłumaczona ze względu na ogromną ilość zawartych w niej znaczeń. Mniej więcej w tym samym czasie nastolatek z „zapomnianej przez Boga” indyjskiej wioski, egzystującej wciąż w epoce kamienia, przygotowywał się do udzielenia pomocy każdemu, kto pragnął pozbyć się „obcych” rządów w jego życiu. Bo chociaż każdy rodzi się wolny, to staje się w niewolnikiem ego i umysłu. Dlatego człowiek potrzebuje educare, idei która musi zostać właściwie przedstawiona, abyśmy mogli uświadomić sobie jej głębię.
   15 sierpnia 1947 r. Indie zyskały polityczną niezależność. Była ona daleka od tego, co Purna Swaradż oznacza. Purna oznacza „pełne”, a swaradż składa się z dwóch sanskryckich słów: „Swa – reprezentującego Jaźń/Atmę/Najwyższą Świadomość/Ducha przenikającego wszystko i „radżja – oznaczającego rządzenie”. Najwyższa wolność jest obecna wtedy, kiedy rządzi Jaźń czyli Atma i człowiek nie jest zniewolony przez umysł lub ego.
   Uzyskanie purna swaradżu jest jedynym sposobem, dzięki któremu możemy doświadczać wiecznego spokoju i radości. To jedyny prawdziwy powrót do domu po zakończeniu ziemskiej egzystencji. Jedyną „walką o wolność” w purna swaradżu jest „prawdziwa edukacja”, inaczej educare, bardzo różniąca się od edukacji świeckiej z jaką mamy obecnie do czynienia. Oto dlaczego Bhagawan Śri Sathya Sai Baba, będąc jeszcze nastolatkiem, odrzucił Swoje podręczniki i zapoczątkował misję wspomagania każdego człowieka w jego dążeniu do osiągnięcia purna swaradżu. Wyrzucił książki do historii i wkroczył do historii przekazując nam tajemnicę purna swaradżu, atmawidji, wiedzy o nas samych.
    Edukacja nie jest czymś, czym uczniowie napełniają się z zewnątrz. To jest w istocie coś, co wydobywamy z własnego wnętrza. Na tym polega prawdziwa edukacja (educare, jak ujął to Swami). Bez względu na to czy się komuś to podoba czy nie, educare stanowi nieuchronny proces przez który musi przejść każdy człowiek, aby osiągnąć trwały spokój i radość z życia. Instytut Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai został założony przez Swamiego w celu nauczania tej wielkiej tajemnicy Boskości obecnej we wszystkim. Oczywiście uczynił to przekazując równolegle wiedzę akademicką, której świat przypisuje tak wielkie znaczenie. Swami mówi: „Ehamunu Sukhimpa Hemataaraka Widja Paramunu Sukhimpa Brahma Widja – Świecka wiedza akademicka dla szczęścia w świecie i zarabiania na życie. Wiedza duchowa dla szczęścia we wszystkich światach – dla życia”.
  Nawanith Kumar zdecydował w połowie kursu dla ratowników medycznych, że zrezygnuje z dalszej nauki i przeniesie się do Koledżu Muzycznego Śri Sathya Sai w Mirpuri. Uczynił to wiedząc doskonale, że 150 tysięcy rupii  zainwestowanych przez ojca w jego wykształcenie pójdzie na marne. Nawanith zrobił to co zrobił, ponieważ zrozumiał, że w Instytucie Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai odnalazł prawdziwą miłość swojego życia. 
  Wiadomo, że zakochani robią szalone rzeczy. Ktoś mógłby zauważyć, że Nawanith był prawdopodobnie szalony w swojej miłości do kogoś, kogo uznał za Boga w ludzkim ciele. Jednak nie każdego studenta Sai przyciągnęła tutaj miłość do Bhagawana. Weźmy przypadek Widżaja Sundera. Studiował w Instytucie Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai i ukończył go w 2009 r. W szkole średniej był wybitnym uczniem, pragnącym studiować inżynierię na prestiżowym koledżu w stanie Tamil Nadu w Indiach. Jednak los zgotował tej rodzinie klęskę finansową. Jego ojciec, składając swoje oszczędności w fałszywym funduszu inwestycyjnym, stracił pieniądze przeznaczone na edukację syna. Nagle Widżaj zrozumiał, że nie przyjmie go żaden koledż. Ogarnęło go poczucie beznadziei i gniew na rodziców. Był tak rozgniewany, że zrzucił z ołtarza oprawioną fotografię Śri Sathya Sai Baby, Boga swojej matki. Gdy rozpadła się na kawałki powiedział: „Nie ma Boga. Bóg powinien dawać nadzieję, nie rozpacz”.
   Wtedy pojawił się Instytut Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai i zmienił życie Widżaja na zawsze. Ofiarowując mu najwyższej jakości bezpłatne wykształcenie, nadał jego życiu nieprawdopodobne tempo. 
   „Można by sądzić, że Widżaj jest zobowiązany wobec Instytutu, ponieważ dał mu bezpłatnie dyplom…”. Nawet jeśli ktoś chciałby argumentować, że Widżaj zatrzymał się tutaj z powodów finansowych, to co powiedziałby w przypadku innego studenta? Victory Craxi ma „zwycięstwo” wpisane w swoje imię. Pochodzi z bogatej i bardzo wpływowej rodziny, która mogła sobie pozwolić na zapewnienie mu wykształcenia w najlepszych szkołach i koledżach na świecie. Jednak Victory wstąpił do Gimnazjum Śri Sathya Sai w Puttaparthi już jako młody chłopak. Chociaż był siostrzeńcem premiera Włoch, pana Bettino Craxi, to chodził do szkoły jak każde inne dziecko, rezygnując tym samym ze statusu VVIP – bardzo, bardzo ważnej osoby.
   Co takiego zyskał w tej szkole, co przekonało go, że jego „poświęcenie” wcale nie jest poświęceniem? Interesujące i głębokie doświadczenia życiowe tych studentów są jak liście potężnego figowca, jakim jest system edukacyjny Śri Sathya Sai. A co powiemy o historiach zatrudnionych w nim nauczycieli? Są oni gałęziami, na których te liście wyrastają i rozwijają się. Stanowią podłoże, w którym korzenie duchowości, osadzone  głęboko w glebie cnót i wartości, mogą przesyłać liściom pokarm. Czy można się więc dziwić, że studenci z instytucji edukacyjnych Swamiego są uważani za osoby szczodrze pobłogosławione, ponieważ mają szansę na prawdziwie wyższe nauczanie?
  Ta książka przedstawia życie kilku „liści” i „gałęzi”. Opisane w niej doświadczenia jasno wskazują, że edukacja służy życiu i nie powinna być ukierunkowana wyłącznie na zarabianie. Podsumowując, książka koncentruje się na następujących zagadnieniach:
 „Każdy ma szansę na educare, ponieważ Swami nie wzywa wykwalifikowanych. On obdarza kwalifikacjami wezwanych. Jedyną kwalifikacją jakiej prawdopodobnie w nas szuka jest prawdziwa dobroć, przyciągająca Jego łaskę. Kiedy dostaniemy się pod boski parasol Pana, powinniśmy całkowicie Mu się poddać, ponieważ  zaopiekuje się nami w stopniu współmiernym do naszego oddania. Jego łaska sprawia, że wszystko jest możliwe. Może przemienić niepowodzenie w wielkie szczęście!
   Wkrótce zaczynamy rozumieć, że obecność Boga w naszym życiu stała się przemożnym uzależnieniem. Uświadomienie sobie, że jest Ktoś, Kto nas kocha i prowadzi, staje się naszą największą siłą. Fakt, że płynie pod nami jak wiatr pod skrzydłami, sprawia, że szybujemy. Świadomość, że stoi u naszego boku, jest naszym największym wsparciem. A co najważniejsze, Jego obecność w nas powoduje, że wie o naszej każdej najmniejszej nawet myśli i uczuciu, przynosząc nam tym samym absolutny spokój.
   Bóg jest wszechobecny – nie tylko w całej przestrzeni, lecz również przez cały czas. Bóg jest wszechwiedzący – wie nie tylko o wydarzeniach w życiu Swoich wielbicieli, lecz również o wydarzeniach w życiu ludzi, którzy nawet o Nim nie słyszeli. Bóg jest wszechmocny – w każdej chwili może ofiarować każdemu to co zechce. Nawet tym, którzy Go „nienawidzą”.
  Jednak duchowa podróż nie jest wolna od wzlotów i upadków. Czasami sprawy przyjmują straszliwie zły obrót zanim zaczną iść po naszej myśli. Przychodzi taka chwila, że rozumiemy, iż prawdziwe poddanie się Bogu płynie z przekonania, że boskie plany są zawsze dla nas najlepsze. Takie poddanie się wymaga pokory, będącej prawdziwym znakiem rozwiniętej duszy. Nie należy jednak mylić poddania z porzuceniem obowiązków i odpowiedzialności, ponieważ Swami zaleca duchowość jako sposób na życie.
   Skoro każdy otrzymuje spersonalizowaną ścieżkę wiodącą do ostatecznego celu ludzkiej egzystencji, to czy można się dziwić, że ci, którzy Go doświadczają wołają: „Sai bin raha na dżaje (Nie ma życia bez Sai )”?
  Modląc się, aby 18 rozdziałów książki Sai Bhagawatam stało się początkiem pełnego inspiracji życia każdego z nas, poddaję się pokornie Jego lotosowym stopom.
[1] Oficjalnie nazwano ją Indyjską Deklaracją Niepodległości.

Rozdział 1
    Bóg nie wzywa jedynie wykwalifikowanych, ponieważ Bóg obdarza kwalifikacjami wezwanych
Gdy słyszymy wezwanie…

  Nitin Kanade wzrastał ze Swamim od momentu swoich narodzin w Nagpurze w 1972 r. Jego ojciec służył w Indyjskich Siłach Powietrznych i był regularnie przerzucany do różnych części kraju. Nitin, udając się w nowe miejsce, pozostawał „w stałym kontakcie” ze Swamim.

 Uczęszczał regularnie na zajęcia Bal Vikas i podobnie jak jego rodzice, uznał Bhagawana Babę za swojego Boga. Zaskakujące jest to, że aż do 1989 r., czyli do 16 roku życia, nie miał darszanu! Nie miał pojęcia, że jego pierwszy darszan zupełnie zmieni jego życie – dokładnie tak jak to było w przypadku wielu innych ludzi. 
   To, jak doszło do pierwszego darszanu w maju 1989 r., stanowi interesujące preludium tej historii. Po ukończeniu szkoły średniej Nitin postanowił zostać lekarzem. Złożył podania w kilku prestiżowych koledżach i głęboko się zastanawiał, który z nich wybrać.    
 W międzyczasie jego ojciec, który pragnął, aby Nitin przebywał w bezpośrednim kręgu miłości i opieki Swamiego, złożył wniosek o przyjęcie na licencjacki kurs na wydziale nauk ścisłych Instytutu Wyższych Nauk Śri Sathya Sai. Nitin był zaskoczony, kiedy formularz zgłoszeniowy z Instytutu pojawił się w ich domu. Nie było to miejsce, w którym chciałby się znaleźć. Czuł, że stopień licencjacki z nauk ścisłych nie zapewni mu kariery. 
  Zaprotestował i odmówił wypełnienia formularza, pozwalając mu po prostu leżeć w rogu biurka. Minęło kilka tygodni zanim znalazł go tam jego ojciec, otrzepał z kurzu i osobiście wypełnił. Ostateczny termin składania podań zbliżał się wielkimi krokami. Zagrał więc z Nitinem emocjonalną kartą:
   „Synu, do tej pory pozwalałem ci robić, co chciałeś. Czy nie możesz spełnić jedynego ojcowskiego życzenia? Nie proszę cię, abyś studiował w Instytucie. Po prostu chciałbym, abyś się tam zgłosił i wziął udział w teście kwalifikacyjnym. Czy stracisz cokolwiek robiąc to dla mnie?”. 
  Nitin poczuł się nieswojo. Natychmiast wysłał wypełniony formularz do Puttaparthi. Jego ojciec był bardzo szczęśliwy i Nitin także, ponieważ wiedział w głębi serca, że nigdy nie otrzyma listu z zaproszeniem na egzamin. Jak mógłby go dostać, skoro ostateczna data składania podań wygasała za dwa dni? Wysłany pocztą formularz nie mógł w ciągu tak krótkiego czasu dotrzeć do Puttaparthi z ich obecnego miejsca zamieszkania w Chandigarh. Nitin nie wiedział wtedy, że kiedy Bóg postanawia wkroczyć w czyjeś życie, to żadna siła na Ziemi nie może Go od tego powstrzymać.
  W ciągu tygodnia otrzymał zaproszenie. Został dopuszczony do udziału w egzaminach wstępnych na wydziale nauk ścisłych Instytutu Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai!

Przyszedłem, zobaczyłem i zostałem pokonany

  Nitin i jego ojciec wyruszyli do Puttaparthi. Kupienie biletów kolejowych dało im pewność, że dotrą na miejsce w wieczór poprzedzający egzaminy wstępne. Jednak dziesięciogodzinne opóźnienie, powszechne wtedy na długich trasach, sprawiło, że do Dharmawaram dotarli w dzień egzaminów. W tym czasie Puttaparthi nie miało stacji kolejowej. Nitin, zanim wsiadł do rozklekotanego autobusu jadącego do Puttaparthi, wziął na peronie kąpiel.
   Zatrzymali się przy głównej bramie Prasanthi Nilayam, w pobliżu świątyni Pana Ganeszy usuwającego wszelkie przeszkody. Modląc się do Niego, zostawili bagaże w dużym, istniejącym do dziś szedzie, gdzie przydzielano im kwaterę i pospieszyli do kampusu. Nitin znalazł się w Instytucie w ostatniej chwili. Wziął udział w egzaminie, w rozmowie kwalifikacyjnej i w grupowej dyskusji. Wyniki miały zostać ogłoszone w ciągu tygodnia. Ojciec Nitina miał zarezerwowany bilet powrotny do Chandigarh na następny dzień. Spotkała go jednak przyjemna niespodzianka. Nitin powiedział do niego:  
   „Tato! Wyjedź, proszę. Ja zostanę tutaj, dopóki nie ogłoszą wyników”.
    Zaskoczony, ale zadowolony ze zmiany jaka zaszła w sercu jego syna, pan Kanade wyjechał. Nitin nie miał pojęcia, co go skłoniło do powiedzenia tych słów. Dzisiaj wie, że był to przykład boskiego działania! 
    Swami przebywał w tym czasie w Whitefield. Pozostał w nim do końca lata, przypadającego na czerwiec. Nitin myślał, że Go zobaczy, kiedy ogłoszą wyniki. Ponieważ miał całe dnie wolne, zgłosił się do pomocy w aśramie. Spotkał się z niejakim panem Wadegaonkarem, który był nieoficjalnym szefem grupy zajmującej się najcięższą służbą w aśramie – sanitariatami. Zainspirowany przez niego, Nitin chętnie i entuzjastycznie zaangażował się w oczyszczanie szamb w Prasanthi Nilayam.
    Oto ktoś, kto nawet nie chciał przyjechać do Puttaparthi, a teraz został tutaj i czyścił kanalizację i szamba! Skąd taka zmiana w jego sercu?
    Nawet Nitin nie wie jak do tego doszło. Po prostu zakochał się w tym miejscu i we wszystkim, co go otaczało. Cieszył się, że może się porządnie zmęczyć, aż do potu, i nie czuł, że ma do czynienia z ekskrementami. Zamiast tego miał wrażenie, że go otacza wielka miłość i boski spokój! Szczerze pragnął zostać przyjęty do Instytutu Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai.
Był to niewątpliwie przykład potęgi bezinteresownej służby – inspirującej i transformującej.
  Zgodnie z obowiązującym w tym czasie zwyczajem, Nitin, wraz z wolontariuszami z grupy dbającej o sanitariaty, udał się do Brindawanu w Whitefield po błogosławieństwo Bhagawana. Chociaż powiedziano, że Swami udzieli im  padanamaskaru, to jednak do tego nie doszło. Wydarzyło się jednak coś większego. Swami, wychodząc ze Swojej rezydencji, oczarował Nitina. Nitin nie wiedział co się stało, ale wezbrała w nim fala wielkiej radości i najwyższego spokoju. Było to niezwykle piękne i wszechogarniające uczucie. Ludzie mówią, że widok Swamiego jest cudowny; że chwila, w której nas dostrzega jest magiczna; a kiedy udziela nam interview dostępujemy całkowitego spełnienia. Ale tamtego dnia Nitin poczuł się spełniony i kompletny po prostu patrząc na Niego. Czuł, że nie potrzebuje już niczego innego w życiu.
   Tak oto Swami pokonał Nitina. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy prof. Nandżundiah w obecności Swamiego przedstawiał listę wybranych kandydatów, Nitin czekał z zapartym tchem.  Gdy padło jego nazwisko, poczuł ogromną radość. Wiedział, że jest to największe osiągnięcie w jego życiu, błogosławieństwo niebios. Natychmiast wysłał ojcu telegram, przekazując mu dobrą nowinę.

Nieoczekiwany śmiertelny cios

     4 czerwca 1989 r. Nitin Kanade został studentem Sai.  Nigdy w życiu nie był tak bezgranicznie szczęśliwy i sądził, że czekają go lata miłości z Sai. Ale przeznaczenie miało inne plany.
     Uderzyło po raz pierwszy, gdy ogłoszono wyniki egzaminów w XII klasie. Nie zdał egzaminu z chemii. To oznaczało, że nie dostanie się na żaden uniwersytet w Indiach. Nikomu o tym nie powiedział, ale takie rzeczy nie pozostają długo tajemnicą.
    Pewnego dnia, w środku zajęć, został wezwany do dyrektora koledżu. Dyrektor powiedział, że nie może dłużej studiować w Instytucie Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai, bo nie posiada kwalifikacji akademickich. Następnego dnia wezwał go sekretarz uniwersytetu i przekazał mu wszystkie świadectwa. Powiedział, że musi opuścić Instytut i akademik w kampusie. Nie można było nic w tej sprawie zrobić, bo takie były zasady.
    Gdy zapłakany Nitin chciał wyjść z budynku koledżu, zauważył, że drzwi wyjściowe zamknięto żaluzją. Zastanawiał się, co się stało. Powiedziano mu, że Swami zbliża się szosą do akademika. Nie życzył sobie, aby studenci włóczyli się po wiosce.  
   Często powtarzał: „Studenci powinni być albo w koledżu, albo w akademiku, albo w mandirze. Po co mieliby się wałęsać po ulicach?”.
Dlatego w celach zapobiegawczych opuszczano żaluzje, zwłaszcza wtedy, gdy Swami udawał się gdzieś samochodem.
    Gdy Nitin był wyrzucany z koledżu, Swami wyjeżdżał z aśramu i żaluzje w akademiku opuszczono. Podobnie jak my, Nitin nie dostrzegł symboliki wszystkich tych znaków. Stał płacząc przy drzwiach, nie rozumiejąc, że Swami nie wzywa nikogo ze względu na jego kwalifikacje. Jego wezwanie jest samo w sobie najwyższą kwalifikacją.
   Wykładowca koledżu, znający tę prawdę o Swamim i wiedzący o trudnej sytuacji Nitina, kazał mu się zbliżyć i powiedział:
   „Nie myśl, że wszystko jest stracone. Swami jest zawsze największym schronieniem. Wybrał się do akademika, aby zobaczyć program muzyczny przygotowywany przez studentów na święto Guru Purnima. Idź tam. Sytuacja może ulec zmianie. Może nie będziesz musiał jutro wyjeżdżać…”.
„Ale jak dostanę się do akademika, skoro drzwi są zamknięte?”.
„Chodź ze mną”, powiedział wykładowca, trzymający „klucz” do jego problemów. 
    Nitin wymknął się ze szkoły, gdy nauczyciel ryzykując wypuścił go. Pobiegł w stronę akademika i przeskoczył przez mur, ponieważ furtka również była zamknięta. Dotarł stamtąd do wejścia i wtedy natknął się na zarządcę akademika.
    Na jego widok twarz zarządcy wykrzywiła się gniewnie. Co ten student robi w akademiku, kiedy Swami przybył na próbę muzyczną? Fakt, że mógł zasmucić Swamiego swoim niezdyscyplinowaniem (które później może wpłynąć na innych studentów), jeszcze bardziej rozgniewało zarządcę.   
     „Zostań tutaj”, rozkazał.
   Nie będąc człowiekiem okazującym swój gniew, kierownik zwrócił się do niego powściągliwie:
   „Swami przyszedł tutaj, chcąc obejrzeć próbę programu muzycznego. W sali modlitewnej mogą przebywać tylko muzycy. Nie mogę ci kazać, abyś wrócił do koledżu, bo już tam nie studiujesz. Nie mogę cię też wpuścić do sali modlitewnej. Więc, jeśli chcesz otrzymać darszan, to stań tutaj i może uda ci się zobaczyć Babę przez okno”.
   Nitin zrozumiał wtedy dokładnie znaczenie przysłowia mówiącego, że „kiedy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno”. Maleńkie okienko w sali modlitewno-jadalnej akademika mogło stać się jedynym oknem umożliwiającym pozostanie studentem. Akademik dla starszych chłopców w Puttaparthi miał duży kwadratowy dziedziniec z trawnikami w środku. Po wschodniej stronie dziedzińca mieściła się sala modlitewna. Nitin stał w zachodniej części, dosyć daleko od Swamiego. Ustawił się strategicznie tak, aby móc widzieć Babę przez okno. Skupił wzrok na drobnej postaci w pomarańczowej szacie, a jego serce słało do Pana modlitwy.

Jeśli spojrzysz na mnie, ja spojrzę na ciebie 

    Nawet obserwując Swamiego z okna Nitin zauważył, że Swami patrzy prosto na niego. Jego serce radowało się i wygrzewało w blasku tego pełnego miłości spojrzenia. Miał wrażenie, że jest w tej chwili kimś bardzo specjalnym – Swami patrzył na niego, chociaż przyszedł na próbę muzyczną. To dodało mu odwagi i powoli, krok po kroku, dotarł do sali modlitewnej. W ciągu kilku minut znalazł się w środku i usiadł razem z chorymi studentami, którzy przybiegli tutaj ze swoich sypialni. Kiedy przybywa Pan, choroby zostają zapomniane! W takich chwilach te poważne choroby wydają się błogosławieństwem, ponieważ literalnie przybliżają cię do Boga.
   Swami siedział przez całą próbę, wprowadzając poprawki i zmiany w piosenkach. Pod koniec próby wstał, aby wyjść. Zaczął jednak rozmawiać z chłopcami. Nagle zwrócił się do Nitina:
    „Chłopcze, dlaczego jesteś tutaj?”.
Pytanie padło niespodziewanie, wiec odpowiedź była spontaniczna i rzeczowa.
  „Swami, kazano mi opuścić koledż. Skoro nie mogę uczestniczyć w zajęciach, to przyszedłem do akademika”.
  Odpowiedź Swamiego była kategoryczna: ”Jak to możliwe? To ja cię wezwałem i dałem prawo wstępu”. Klepnął go w ramię i dodał: „Wracaj do koledżu i ucz się”.
     I wyszedł z sali modlitewnej.
Nitin z wdzięcznością wspominał słowa swojego wykładowcy – sprawy w jednej chwili przyjęły inny obrót. Nie miały jednak od razu potoczyć się dla niego szczęśliwie.

Zwroty losu pojawiają się tylko po to, aby wzmocnić boską miłość do nas

    Minęło dziesięć dni i Nitin wciąż uczęszczał do koledżu. Gdy doszedł do przekonania, że wszystko ułożyło się pomyślnie, do klasy wszedł prorektor i zabrał go ze sobą. Idąc korytarzem oznajmił, że nie wolno mu kontynuować nauki na kursie, który obejmuje chemię, ponieważ nie zaliczył tego przedmiotu.
    „Ale Swami kazał mi studiować…”, powiedział płaczliwym głosem Nitin.
    „Kazał ci studiować. Czy jednak na wydziale nauk ścisłych?”.
  Nitin spojrzał na niego pustym wzrokiem, więc prorektor ciągnął dalej: „Przenieś się na wydział handlu. O tej chwili uważaj się za studenta ekonomii”.
   Nitin przeniósł się na wydział handlu. Wciąż się jednak martwił, ponieważ sekretarz uniwersytetu ponownie wezwał go do swojego gabinetu i powiedział co myśli o tym wszystkim.
   „Jak bardzo musisz być zuchwały, skoro mimo niezdanego egzaminu bierzesz udział w zajęciach! Uniwersytet jest tylko dla tych, którzy ukończyli pomyślnie szkołę średnią. Takie są zasady i nie możemy ich lekceważyć. Jeśli jutro zobaczę cię w klasie, nie będzie to dla nikogo miły widok. Teraz możesz odejść”.
    „Ale Swami…”.
    „Tu nie ma miejsca na wymówki. Odejdź”.
   Nitin musiał po prostu wyjść z biura i udać się do akademika. Miał poważny dylemat. Kogo powinien posłuchać? Swamiego, czy władz uniwersytetu? Wiedział, że zarządca miał absolutną rację w tym co robił – to jego obowiązek. Ale Nitin nie mógł wyobrazić sobie życia bez Swamiego. Tego wieczoru, podczas darszanu, zdarzyło się coś nieoczekiwanego.
    Swami podszedł do niego i powiedział:
   „Podczas Guru Purnima odbędzie się spotkanie poetyckie, kawi sammelan. Chcę, abyś był jednym z poetów. Napisz wiersz w marathi[1]”. Nitin, nie mając doświadczenia w odpowiadaniu Swamiemu, odparł:
   „To niemożliwe, Swami! Nie znam dobrze marathi i nie potrafię pisać wierszy w żadnym języku. To coś, czego nie umiem robić”.
   „To coś, co musisz zrobić i zrobisz”, stwierdził Swami z tak surowym spojrzeniem, że Nitin się przestraszył. Poczuł, że dostanie się do czarnej księgi Swamiego nie będzie mądrym posunięciem, skoro figuruje już w czarnych księgach władz uniwersytetu.
     „Tak… Swami…”, odpowiedział i otrzymał od Pana uroczy uśmiech.
    Wszyscy studenci-poeci biorący udział w kawi sammelanie zostali zwolnieni z zajęć, aby mogli  tworzyć wiersze i ćwiczyć się w recytacji. Nitin wiedział, że nie nadaje się na poetę, a zwłaszcza na poetę piszącego w marathi. Ale Swami go wezwał i wybrał. To jeszcze jeden dowód, że wezwanie Swamiego potwierdza nasze możliwości. Nie muszę mówić, że Nitin przygotował wiersz i idąc za ciosem, zaczął się ćwiczyć w deklamacji. Podczas obchodów święta Guru Purnima w 1989 r. wygłosił swój napisany w marathi utwór w obecności Swamiego i przed zebranymi słuchaczami. To było dla niego niezapomniane przeżycie.

Przyjemność jest przerwą pomiędzy dwoma bólami

   Po zakończeniu święta Guru Purnima uwaga ponownie się skupiła na Nitinie. Zaraz pierwszego dnia został ostrzeżony przez sekretarza uniwersytetu przed uczestnictwem w zajęciach. Tłumaczenie, że robi to na polecenie Swamiego nie działało. Było oczywiste, że Swami nie rozmawiał o nim z władzami uczelni. Nie zrobił nic wbrew obowiązującym przepisom, aby wesprzeć Nitina, a jednak kazał mu chodzić na zajęcia. Mając do czynienia z przedstawicielami uczelni i Swamim, Nitin czuł się jak źdźbło trawy pomiędzy dwoma walczącymi słoniami! Co powinien zrobić?
  Dwa dni po Guru Purnima został wezwany do biura dyrektora.
  „Chłopcze, musisz wyjechać. Nie masz wyboru”, powiedział dyrektor.
  Załamany Nitin wyszedł z biura i udał się do akademika. Zaczął się pakować, ponieważ dyrektor polecił go usunąć również stamtąd. Kiedy wychodził zaczepił go nauczyciel z wydziału handlu. Powiedział: 
  „Nitin, Swami powtarzał ci wielokrotnie, że powinieneś uczęszczać na zajęcia i pozostać w koledżu. Cokolwiek się zdarzy nie wyjeżdżaj z Puttaparthi, nie powiadomiwszy przedtem Swamiego”.
  Nitin wziął sobie do serca te słowa mądrości. Ale pójść za radą nauczyciela nie było łatwo.
  Wraz ze stratą miejsca w koledżu, stracił również możliwość siedzenia w mandirze na sesjach  darszanowych razem ze studentami. Przeniósł się na miejsce zarezerwowane dla absolwentów, lub, jak ich nazywano, eks-studentów. W tamtych dniach, gdy nie miał innego wsparcia poza Swamim, Jego Bóg całkowicie go  ignorował. Nitin kompletnie nie wiedział co robić. Wyglądało na to, że utknął pomiędzy młotem a kowadłem. Mijały tygodnie i stracił ostaną iskrę nadziei. Przeprowadzono egzaminy międzysemestralne i nie został do nich dopuszczony. Ponieważ oceny z nich stanowią 40% wszystkich ocen, Nitin nie mógł ukończyć swojego kursu bez tych egzaminów. Zaczął się w końcu żegnać z pierwszym rokiem studiów. Ale wtedy znów wydarzyło się coś nadzwyczajnego. Jeśli Bóg interesuje się czymś, to zawsze pojawiają się niespodzianki. Czy to dlatego prosi nas, abyśmy pokochali Jego nieprzewidywalność? 
   Pewnego pięknego dnia w sierpniu 1989 r. – ten dzień wydał się Nitinowi piękny dopiero we wspomnieniach – Swami kiwnął na niego. Zaskoczony Nitin podbiegł do Pana i uklęknął.
   „Kiedy odbędą się egzaminy uzupełniające?”, zapytał Swami.
   Egzamin uzupełniający w Indiach daje drugą szansę tym uczniom, którzy nie zdali określonych przedmiotów przy pierwszym podejściu. Dodatkowe egzaminy z chemii miały się odbyć za trzy dni i Nitin „poinformował” o tym Swamiego.
   „Zdążysz dojechać na egzamin?”.
   „Swami, egzamin odbędzie się w Delhi i mogę na niego zdążyć, jeśli uda mi się dziś wieczorem złapać pociąg z Dharmawaram”.
 „Zatem jedź natychmiast. Weź padanamaskar. Masz moje błogosławieństwo”, powiedział Swami ze słodkim uśmiechem.
      Nitin nie mógł w to uwierzyć. Nawet jeśli na dodatkowym egzaminie zda z chemii, to co będzie z opuszczonymi egzaminami międzysemestralnymi na uniwersytecie? Nie miał jednak dużo czasu na myślenie. Pobiegł na stację autobusową, aby dostać się do pociągu jadącego z Dharmawaram. Tam wsiadł do ogólnego przedziału bez rezerwacji i przygotował się na ciężką dwudniową podróż.
     Znalazł wolne siedzące miejsce i zaczął się przygotowywać do zbliżającego się egzaminu. Nagle pociąg niespodziewanie szarpnął i w chwilę później wyskoczył z torów. Nitin poleciał na przeciwległą ścianę. To nie była odpowiednia chwila na uczestnictwo w wypadku! Jakimś sposobem chemia okazała się specjalistką od wykolejania Nitina! 
    Dzięki boskiej łasce, Nitin przeżył ten incydent bez jednego zadrapania. Ale jego umysł był w szoku. Chociaż spóźnił się 8 godzin, to udało mu się wsiąść do kolejnego pociągu i dojechać do Delhi przed egzaminem! Nie miał pojęcia jak na nim wypadł. Tej samej nocy wsiadł do pociągu wracającego do Dharmawaram, mając nadzieję, że Swami uczyni dla niego cud.
    Po powrocie Swami kazał mu natychmiast wrócić na zajęcia. Ale uśmiech na ustach Nitina nie utrzymał się długo, ponieważ sekretarz uniwersytetu osobiście wyprowadził go z klasy i wyrzucił ze szkoły! Ten boski futbol trwał dalej i Nitin w ciągu tygodnia był czterokrotnie przyjmowany i wyrzucany z uniwersytetu! Teraz wytoczone przeciwko niemu zarzuty były znacznie mocniejsze – nie wziął udziału w egzaminach międzysemestralnych w Instytucie Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai. Nitin czuł, że Swami tylko na jakiś czas odsunął nieuniknione. Nie pozostała w nim nawet odrobina nadziei.
Ten, kto jest wezwany zostaje zakwalifikowany
    Kiedy Pan postanowi wykonać jakąś pracę, robi to w ciągu kilku chwil. Gdy Nitin, jak piłka nożna, był przerzucany z miejsca na miejsce, Swami zdecydował, że przyszedł czas, aby w końcu trafił do bramki! Miało to miejsce podczas sesji darszanowej i przyniosło kolejny niespodziewany zwrot sytuacji.
   Swami wezwał sekretarza i zaczął mu zadawać pytania dotyczące zasad obowiązujących na uniwersytecie. W trakcie dyskusji zainteresował się:
   „Powiedz mi, czy istnieje przepis odnoszący się do dodatkowych egzaminów międzysemestralnych?”.
    „Tak, Swami, istnieje”.
    „Kto kwalifikuje się do jego napisania?”.
 „Swami, ci, którzy nie zdali egzaminów międzysemestralnych w wyznaczonym terminie”.
    „A co z tymi, którzy nie mogli wziąć w nich udziału?”.
   „Swami, jeśli absencja jest usprawiedliwiona, kandydat może przystąpić do egzaminu dodatkowego”.
  „A zatem, co z tym chłopcem?”, zapytał Swami i wskazał na Nitina siedzącego ze studentami.
    Nitin nie wziął udziału w egzaminie międzysemestralnym, ponieważ musiał się przygotować do dodatkowego egzaminu z chemii, bez którego nie kwalifikował się do egzaminu na uniwersytecie. Zaliczył ów rozstrzygający test i teraz miał uzasadniony powód do napisania dodatkowego egzaminu międzysemestralnego, do którego nie został wcześniej dopuszczony.
   „Ma prawo wziąć udział w dodatkowym egzaminie, Swami”, odpowiedział sekretarz.
    „Więc pozwól mu go napisać i jeśli zda, przyjmij go do koledżu”.
   Nitin ukończył z wyróżnieniem kurs licencjacki na wydziale handlu Instytutu Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai, a później uzyskał tytuł magistra. Podczas tych lat studiów miał setki razy do czynienia ze swoim Bogiem i Mistrzem, ze swoim Swamim. Przyswoił sobie lekcję życia i zdobył przyjaźń JEDYNEGO przyjaciela w świecie – Boga. Pracował w Instytucie Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai do 2005 r., a potem Swami skierował go do obecnej pracy.
    Jeśli chodzi o Boga, to kwalifikacje nie mają znaczenia. 
   Kwalifikacje są osiąganym i przyznawanym przez śmiertelników wynikiem. Bóg nie zwraca uwagi na wyniki. Oczekuje od nas jedynie wysiłku zbliżenia się do Niego i stania się Mu drogimi. Koronuje te wysiłki Swoją miłością i błogosławieństwami – najwyższym stopniem kwalifikacji o jakie możemy zabiegać.

- tłum. J.C.
[1] Język marathi – język z grupy indoaryjskiej używany w południowo-zachodnich Indiach (stan Maharasztra).

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.