Życie jest świadomością część 5

Joy Thomas

Rozdział 9
Swami jest najlepszym praczem – dhobi
    Moje oczyszczające doświadczenia trwały. Nie były łatwe, ale nauczyłam się je doceniać. Nie chciałam przenosić całego tego bólu w kolejne życie. Myślałam o tych doświadczeniach w taki sposób: „W miarę jak wzrastam, odchodzą”. Ostatnie miało miejsce gdy byliśmy na wycieczce łączącej przyjemność z misją uzdrawiania. Udaliśmy się do Bangalore w towarzystwie Krisznaswamich i zjedliśmy w ich domu wspaniały obiad. Zorganizowaliśmy to tak, że nasz przyjaciel Gopal miał zabrać nas do swojego domu, w którym, jak  pragnął, Raye miał popracować nad pewną jego dolegliwością, która spowodowała u niego fizyczne wyczerpanie. Kiedy Gopal i jego żona Sheela przyjechali do Krishnaswamich usiedli na chwilę. Gopal zaczął opowiadać o śmierci swojego partnera biznesowego i przyjaciela. Powiedział, że jego przyjaciel bawił na wakacjach, gdy doznał ataku serca i umarł. Miał zaledwie 52 lata.
   Kiedy to mówił, znalazłam się nagle w naszym niewielkim domu w Flintstone, w Georgii. Ojciec przyszedł z pracy czując w klatce piersiowej nieznośny ból. Macocha wezwała lekarza. Moja przyrodnia siostra i ja (obie miałyśmy po 13 lat) przyglądałyśmy się jak doktor bada ojca. Powiedział potem mojej macosze, że tatuś miał atak serca, ale jego stan jest stabilny. Uznał, że być może atak się nigdy nie powtórzy, albo przeciwnie, powtórzy się szybko, ale na razie nie można nic więcej zrobić. Wyszedł. Pięć minut później nastąpił kolejny atak i tata umarł zanim doktor zdążył wrócić.
Przeżyłam ponownie to doświadczenie. Klęczałam przy łóżku i modliłam się do jakiegoś Boga, przebywającego gdzieś tam, prosząc Go, aby mój ojciec mógł żyć. Miał tylko 40 lat. Był za młody by umrzeć. Ale moje modlitwy pozostały bez odpowiedzi. Po mniej niż trzech dniach wróciłam na Florydę, zostawiając za sobą całą rodzinę, przyjaciół, szkolne koleżanki i kolegów. Stało się to nagle, ale przebywanie znowu z mamą było tak ekscytujące, że nie opłakiwałam ojca. I nagle tam, w salonie nowych przyjaciół, zaczęłam płakać. Jak mogli zrozumieć, że nagle zaczęłam opłakiwać stratę ojca 57 lat po jego śmierci. Później Sheela powiedziała mi, że kiedy zadali mi pytanie i odpowiadałam, mój głos brzmiał dziecinnie i nawet wyglądałam jak dziecko. 
    To było bardzo bolesne doświadczenie, ale trwało krócej niż te, które miały miejsce wcześniej. Wydawało się, że miałam w sobie ciemność, która wydobyła się na światło i została usunięta. Poczułam, że to światło objęło także mojego ojca i wzajemnie uwolniliśmy się od tego przykrego wspomnienia. Następnego ranka, kiedy przybył Swami, spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i mrugnął! Ponieważ przez 14 lat nie widziałam ani razu by kiedykolwiek to robił, więc dopuściłam myśl, że być może mrugnął broniąc się przed muchą mango albo moja wyobraźnia stała się nadmiernie aktywna. Chociaż naprawdę wyglądało to tak, jak gdyby mówił: „Mamy sekret, prawda?”.
    Swami twierdzi, że Bóg jest najlepszym praczem, że szoruje i pierze dopóki wszystko nie stanie się czyste. Ten proces jest błogosławieństwem dla tych, których oczyszcza. Myślę, że te samskary ukryte w ciemnych zakątkach umysłu, trzeba ostatecznie wyeliminować. Wśród nich jest śmierć i niechęć Boga do odpowiadania na modlitwy.
   Działania człowieka muszą przynieść oczyszczenie wszystkich poziomów jego świadomości, ćitty. Kiedy są podejmowane w duchu ofiarowania ich Bogu, wówczas proces oczyszczania znacząco przyspiesza. Sposób pracy człowieka kształtuje jego przeznaczenie. Praca przekształca się w wielbienie, które owocuje mądrością. Praca (karma) jest kwiatem, rozwijającym się owocem wielbienie (bhakti), a dojrzałym słodkim owocem mądrość (dżniana). To duchowe spełnienie aspiranta duchowego, oddającego cześć Bogu, jest ciągłym spontanicznym procesem. Przypomina dzieciństwo, młodość i starość, gdzie każdy etap przechodzi płynnie w następny.[1]
~ Śri Sathya Sai Baba
  Zachowujcie czyste słowa i uczynki i daleko odsuwajcie skażone myśli. Jestem w każdym z was, więc wiem o każdym najmniejszym nawet poruszeniu myśli. Kiedy ubranie się zabrudzi, oddajecie je do prania. Kiedy zabrudzi się umysł, rodzicie się jeszcze raz, aby go oczyścić. Pracz uderza ubraniem o twardy kamień i prasuje je gorącym żelazkiem, aby wygładzić fałdy. Wy również będziecie musieli przeżyć wiele trudów, aby móc się zbliżyć do Boga.[2]
~ Śri Sathya Sai Baba
  To powszechnie znany fakt, że ludzie oddają się wielu zajęciom i angażują w różnorodne przedsięwzięcia. Jest ich tak dużo, że czasami powstaje wrażenie, że dla ich codziennych zajęć 24 godziny stanowią zbyt krótki okres czasu. Picie, jedzenie, czytanie, spacerowanie, siedzenie, marzenie, nienawidzenie, przechwalanie się, ocenianie, płakanie, śmianie się, uleganie chandrze lub napełnianie nadzieją – tego typu aktywności nigdy się nie kończą. Wypełniają im całe życie. Są one blisko związane z umysłem. To zmienia życie w kolekcję samskar. Każda z nich wpływa na charakter i osobowość…
   Uczynki dziecka podczas młodego wieku bledną jak pismo tego dziecka na tabliczce łupkowej… Błędem będzie wnioskować, że wydarzyło się tylko to, co dziecko zapamiętało, lub to co ukształtowało jego charakter. Zachowanie i działania które miały miejsce i zostały przez kolejne wydarzenia zepchnięte w zapomnienie, pozostawiły w umyśle ślad pod postacią wywołanych przez nie konsekwencji. Tam są te pozostałości… samskary.
   Umysł musi się zwrócić do dobrych samskar. Każdy  powinien dokładnie siebie zbadać, odkryć wady i walczyć, aby je pokonać. Kiedy człowiek zdaje sobie sprawę z własnych wad i odkrywa je, to jakby narodził się na nowo. Zaczyna wtedy od początku, od nowego [dzieciństwa]. To prawdziwa chwila przebudzenia.[3]
   „On wzniesie wysoko tylko tych, którzy wyprali swoje szaty do białego, w posłuszeństwie i cierpieniu”[4].
Mary Baker Eddy

Rozdział 10

Miłość innego rodzaju
   W 1995 lato w Brindawanie było szczególnie gorące. Jak się okazało przez cały kraj przeszła fala upałów. Gazety informowały o wielu zgonach w New Delhi, wywołanych wysoką temperaturą. Temperatura pod dachem w Sai Ramesh Hallu przekraczała zwykle 43oC. Upał tak bardzo mnie osłabiał, że po każdym darszanie rozważałam, czy uda mi się wspiąć na drugie piętro. Trudności zwiększał fakt, że nie było sposobu obniżenia ciepłoty ciała. Aśram tak strasznie był przepełniony, że często brakowało wody w kranach. Miejscowa firma energetyczna nie była w stanie sprostać zapotrzebowaniu na prąd elektryczny i często nie mogliśmy nawet włączyć wentylatorów. Bez wody i elektryczności upał miał nad nami przewagę.
    Moja zdolność kontrolowania uczuć i emocji zmniejszała się w miarę jak w ciele rosło napięcie. Mój temperament rozpalał się z powodu drobnych trudności i biedny, słodki Ray stawał się odbiorcą złych nastrojów. Jego cierpliwość i tolerancja są ogromne, a jego zrozumienie słabości mojego ciała tak bardzo się rozwinęło w ciągu minionych lat, że prawdopodobnie nie starałam się wystarczająco mocno kontrolować własnych reakcji.
   Byłam bardzo rozczarowana, że spokój którym cieszyłam się przez kilka miesięcy zupełnie mnie opuścił. Miałam teraz wrażenie, że spirala testów poszła w górę, że najłatwiejsze próby zostały na niższych poziomach, a trudniejsze czekają na wyższych, pozostawiając nam tylko chwilową ulgę na minięcie zakrętu. Tak oto za każdym razem przechodząc kolejny sprawdzian spodziewaliśmy się, że za rogiem czeka nas jeszcze trudniejszy. W tym przypadku, zanim minęliśmy zakręt, napięcie wzrosło. Baba wracał do Puttaparthi! To oczywiście oznaczało, że musimy się spakować i również wyjechać.
  Pakowanie było ogromnym wyzwaniem. Aby kontynuować swoją pracę musiałam mieć komputer, drukarkę, ochronę przed zwarciem, papier, zszywacz i wszelkie inne akcesoria koniecznie w procesie pisania. Raye również posiadał różnego rodzaju sprzęt i materiały, potrzebne do prowadzenia terapii. Poza tym, wyjeżdżając z Puttaparthi, spakowaliśmy się do Kodaikanal, więc mieliśmy dwa razy więcej ubrań niż trzeba. Na przykład wełniane szale były zupełnie bezużyteczne, a mimo to musiały wrócić do Puttaparthi. Może Swami pojedzie do Kodai w przyszłym roku.
  Po dotarciu do Puttaparthi byłam prawdopodobnie bardziej wyczerpana niż kiedykolwiek w ciągu minionych 70 lat. Było jeszcze bardziej gorąco. Dręczyły nas codzienne przerwy w dostawie prądu i wody. Uświadomiłam sobie, że staję się coraz bardziej zirytowana, w miarę jak tracę siły i gorzej się czuję. Na popołudniowych darszanach słońce paliło mi szyję i głowę, wywołując słabość i mdłości. Byłam porywcza i doświadczałam więcej gniewu niż kiedykolwiek przedtem.
 Potem, pewnego ranka, gdy siedziałam przyglądając się Swamiemu rozmawiającemu na werandzie, ku mojemu zdumieniu Raye wstał i dał mi znak, abym do nich dołączyła. Wstałam najszybciej jak mogłam, ale zanim zdołałam tam dotrzeć, inni ludzie, również wezwani przez Swamiego, wyprzedzili mnie i w końcu dotarłam tam ostatnia. Ciężko opadłam w rogu pokoju i ostateczne wygodnie usiadłam. Wszedł Swami, zajął miejsce i zaczął rozmawiać z różnymi osobami w grupie. Słyszałam jak zgodnie ze Swoim zwyczajem kieruje uprzejme i łaskawe uwagi do Raya. Nagle odwrócił się do mnie i rzekł: „Ale ty! Za dużo gniewu i złych humorów!”. Jego głos również wibrował gniewem. Potem jeszcze raz zwrócił się do Raya i stwierdził: „Żona jest dla ciebie jak nóż”.
    Nie byłam w stanie śledzić tego, co nastąpiło potem. Miałam złamane serce i wątpiłam, czy kiedykolwiek się zagoi. Po policzkach płynęły mi łzy, choć starałam się płakać dyskretnie. Kiedy jednak weszliśmy do wewnętrznego pokoju, Swami powtórzył ten komentarz i wtedy zaczęłam szlochać. Widząc to, powiedział z oburzeniem: „Nie płacz!”. Odniosłam wrażenie, że wszystko robię źle. Baba rozmawiał z Rayem o jego pracy w Szpitalu Superspecjalistycznym i o publikacji książek tu w Indiach. Był zadowolony i szczęśliwy zgadzając się na wszystko i mówiąc: „Tak, tak”. Zdziwił się ogromnie, gdy Ray powiedział, że od ponad roku te książki są niedostępne w aszramie. Kiedy wstał szykując się do wyjścia zapytałam ze łzami w oczach: „Swami, czy Ty mnie kochasz?”. Odpowiedział niecierpliwie: „Kocham, kocham, kocham”. 
  Gdy wróciliśmy do zewnętrznego pokoju, Swami oznajmił grupie, że zeszczuplałam: „Straciła ponad 30 kilogramów”. Dodał również: „Jest bardzo dobrą pisarką”. Nie były to jednak słowa, które chciałam usłyszeć.
 Tuż przed końcem interview, zapytał mnie: „Czego pragniesz?”. Odpowiedziałam: „O, Swami, pragnę Ciebie. Pragnę stać się bardziej do Ciebie podobna. Chcę się z Tobą połączyć”. Popatrzył na mnie surowo i nie dał mi żadnej odpowiedzi. Mówiłam wielokrotnie, że pragnę jedynie Jego, lecz nigdy bardziej nie pragnęłam tego tak bardzo jak w tamtej chwili.
    Wróciliśmy do naszego niewielkiego mieszkania, ale moja udręka była tak wielka, że nie mogłam myśleć o niczym innym jak o tym, że Swami miał oczywiście absolutną rację. Okazuję za dużo gniewu. Zbyt często jestem zniecierpliwiona. Nie można mnie już nazwać wielbicielką. Nie podążam za Jego naukami i nie spełniam Jego życzeń. Nie wiem ile godzin byłam pogrążona w smutku i użalaniu się nad sobą, nie podejmując walki z ego, które przejęło nade mną kontrolę.
   Ostatecznie jednak zaczęłam wracać do rzeczywistości Jaźni, jak Swami nas tego uczył. Zaczęłam uświadamiać sobie, że była to najtrudniejsza lekcja jaką dotychczas otrzymałam i że powinnam z niej skorzystać, czerpiąc z mądrości obecnej w mojej Boskiej Jaźni. Potrafię okazywać posłuszeństwo mojemu Panu i Mistrzowi. Postanowiłam, że nigdy więcej nie dam się ponieść świadomie emocjom i nie okażę gniewu. Wróciłam myślami do czasów, kiedy paliłam papierosy. Gdy dowiedziałam się, że palenie pozostaje w sprzeczności z naukami Swamiego, powiedziałam sobie: „Być może nie umiem kontrolować pragnienia palenia, ale mam całkowitą władzę na ręką. Nigdy więcej nie wyciągnę jej po papierosa”. I dotrzymałam słowa.
   W tej sytuacji również mogę nie posiadać pełnej kontroli nad uczuciem gniewu, ale mogę panować nad ustami, językiem, mięśniami twarzy i mową, czyli kontrolować objawy gniewu. I tak zrobię. Rozumiałam, że trudniej mi będzie wypełnić to postanowienie niż w przypadku papierosów, ale wiedziałam, że włożę w to całe serce. 
    W miarę jak mijał ból wywołany niezadowoleniem Swamiego, zaczęły się odsłaniać drobne aspekty tej lekcji. Czuję zawsze zdziwienie, bez względu na to, ile razy ma to miejsce, kiedy Swami ujawnia wiedzę o pewnych zdarzeniach naszego życia osobistego, o których nie wie nikt inny, a przynajmniej nikt kto mógłby Mu o nich powiedzieć. Pamiętam słowa Jezusa, zapisane przez Łukasza: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach”. (Łukasz 8:17) Cóż, Swami niewątpliwie zademonstrował to w tamtej chwili.
    Zastanawiając się nad swoimi grzechami,  pomyślałam raz jeszcze o słowach Jezusa skierowanych do Marty. Chociaż byłam wystarczająco stara by wiedzieć, że mam na imię Marta, to starałam się wyeliminować to z pamięci, odnosząc jednak niewielki sukces, czy raczej nie odnosząc go wcale. „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”. (Łukasz 10:41) Ponownie postąpiłam tak, jak postąpiłaby Marta – wypełniona niepokojem troszczyłam się o zbyt wiele rzeczy, przez co traciłam cierpliwość i gniewałam się na swojego ukochanego męża. Analizując dalej ten wers uświadomiłam sobie, że częścią mnie jest również Maria. To Maria obecna we mnie wybrała najlepszą część i podjęła decyzję, aby zostawić za sobą wszystko co posiadałam, rodzinę i  przyjaciół, i spędzić resztę życia w towarzystwie Awatara.
  Ta myśl przyniosła mi pewne pocieszenie i przypomniał mi się kolejny werset z Biblii. Tym razem był to Izajasz 5:21: „Biada tym, którzy uważają się za mądrych i są sprytnymi we własnym mniemaniu!”. Niesamowite! To jedno trafiło mnie prosto między oczy. Za gniewem chował się demon: EGO. Wydaje się to takie proste, dlaczego więc nigdy wcześniej nie pomyślałam o tym? Jaki możemy mieć powód do gniewu poza tym, że ktoś postąpił w sposób, który w naszej ocenie jest nierozsądny, nierozważny i pozbawiony miłości? Gniew mówi: „Ty durniu, nie wiesz, że jest inaczej? Niewątpliwie, gdybyś był taki mądry jak ja, wiedziałbyś lepiej”.
    Ta myśli przypomniała mi doskonale znane   stwierdzenie Jezusa: „Każdy kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu »Raki [pusta głowo]«, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł  »bezbożniku«, podlega karze piekła ognistego”. (Mateusz 5:21) Żaden ogień nie jest gorętszy i boleśniejszy od słów nagany wypowiedzianych przez osobę najbardziej przez nas kochaną, wielbioną i adorowaną. Nie istnieje silniejsza motywacja w świecie. Wykorzystam wszystkie znane mi środki, aby być taką, jaką On chce mnie widzieć i robić to, czego ode mnie oczekuje. W niebie ani na ziemi nie istnieje nic takiego, co posiadałoby tak wielką wartość, że można by to zrównać z bezgranicznym błogosławieństwem Jego miłości.
    Przez kilka dni myślałam wyłącznie o tym, jak odzyskać Jego miłość. Potem stopniowo powróciłam do wiedzy, która zawsze jest dla mnie dostępna. Swami mnie kocha. Nie straciłam Jego miłości. Jest moją najdroższą Matką. Czyż każda dobra matka nie karci swoich dzieci gdy błądzą? Oczywiście, że karci. A dlaczego? Ponieważ je kocha. Gdyby ich nie kochała, to po prostu nie zwracałaby uwagi na ich błędy. Czyż Swami sam nie powiedział, że upominając kogoś okazuje innego rodzaju miłość? Jedynym co teraz się liczy jest to, czy postąpię zgodnie z Jego oczekiwaniami. Chce, abym nie okazywała gniewu ani smutku, to oczywiste. Tylko ode mnie zależy czy zastąpię negatywne reakcje pozytywnymi. Zastanawiając się jak to zrobić, natrafiłam na słowo „cierpliwość”. Cierpliwość jest aspektem miłości, a miłość jest odpowiedzią na wszystko.
   Jak powiedział święty Piotr: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice i posiadał wszelką wiedzą i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym mnie miał, byłbym niczym. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”.
 List do Koryntian, 13, 1-7
                                    ***************
     Przyszedłem was naprawić. Nie odejdę dopóki tego nie uczynię. Nawet jeśli odejdziecie od mnie zanim to nastąpi, to nie myślcie, że uciekliście. Trzymam was. Nie martwię się gdy mnie opuszczacie, ponieważ nie troszczę się o to czy wokół mnie zbiorą się rzesze ludzi. Kto was tutaj zaprosił? Nie pojawiła się w druku [na ten temat] nawet najmniejsza notatka, a jednak przybyły was tu tysiące. Przywiązaliście się do mnie. Ja nie jestem przywiązany… Wiąże mnie tyko zadanie, dla którego przybyłem.
    Trzeba ustalić jedno. Bez względu na to czy przyjdziecie do mnie czy nie, to i tak jesteście moi. Ta Matka Śiwa, ta Matka Sai ma w sobie miłość tysiąca matek i obejmuje nią wszystkie swoje dzieci. Za każdym razem gdy wydaję się być rozgniewany pamiętajcie, że to miłość przyjmująca inną postać. Nie mam w sobie nawet atomu gniewu. Okazuję tylko niezadowolenie, gdy nie zmieniacie się tak, jak wam to sugeruję. Gdy kieruję was na drogę działania, zastanówcie się nad moją radą. Macie pełne prawo to zrobić. Będę szczęśliwy, jeśli postąpicie zgodnie z radą. Nie lubię niewolniczego posłuszeństwa. Jeśli czujecie, że pomoże wam ona osiągnąć cel, podążajcie za nią. Jeśli nie, idźcie gdzie indziej. Ale pozwólcie, że powiem wam jeszcze jedno – gdziekolwiek pójdziecie, spotkacie tylko mnie. Jestem wszędzie.[5]
       ~  Śri Sathya Sai Baba
   Bóg przyjmuje lub zdaje się przyjmować swój straszny aspekt jedynie po to, aby zapewnić ludzkości pomyślność, a światu szczęście.[6]
~ Śri Sathya Sai Baba
   Musicie oczyścić waszą miłość. Aby to zrobić rozwijajcie w sobie wyrozumiałość, która jest łagodną cierpliwością i powściągliwością w każdej sytuacji. Przynosi ona wszystkim dobro, nawet tym, którzy was ranią. Nie ma nic większego od wyrozumiałości. Wyrozumiałość jest odpowiednikiem samej prawdy, jest istotą prawości, esencją Wed, praktycznym niekrzywdzeniem. Wyrozumiałość jest zadowoleniem, jest współczuciem – doprawdy wszystkim w świecie. Rozwijając cierpliwość i wyrozumiałość, zdołacie osiągnąć Pana.[7]
    Ze wszystkich 26 cnót wymienionych w Bhagawad Gicie, cierpliwość jest szczególnie cennym atrybutem. Cierpliwości nie można się nauczyć z książek. Nie można jej nawet zdobyć dzięki naukom guru. Możecie ją zyskać w trudnych okolicznościach trzymając się wiernie duchowych praktyk. Doskonalenie cierpliwości ma miejsce wtedy, gdy przechodząc test macie do czynienia z problemami i komplikacjami. W człowieku ukrywają się liczne słabości. W bolesnych sytuacjach owe ukryte słabości przejawiają się jako gniew, lęk, arogancja i nienawiść. W takich chwilach praktykujcie cierpliwość.
   Kiedy jesteście wyposażeni w cierpliwość, nie niepokoją was smutki i trudności, problemy ani niepomyślne sytuacje. Nie ma nic nadzwyczajnego w odpłacaniu dobrem za dobro, lecz czynienie dobra w odpłacie za zło jest nadzwyczajną wartością. Praktykowanie tej cnoty wymaga wielkich umiejętności. Nie traćcie cierpliwości bez względu na to jak bardzo was krytykują ludzie, jak dotkliwie komentują i potępiają wasze postępowanie. Pozostańcie niewzruszeni i cieszcie się nieustannie wewnętrznym spokojem. Co tracicie, gdy inni was upominają? Gdybyście jednak przypadkowo z powodu słabości stracili wyrozumiałość i cierpliwość, wówczas stracilibyście wszystko. Nauczcie się więc posługiwać cierpliwością i wykorzystujcie ją właściwie we wszystkich okolicznościach.
   Jeśli matka ma dwóch synów i jeden z nich zachoruje, to choremu synowi poda gorzki lek, a zdrowemu wszystko o co ją poprosi. Podanie gorzkiego leku jednemu synowi, a słodyczy drugiemu nie oznacza, że jednego z nich kocha bardziej. Matka rozumie, że dobro chorego dziecka wymaga, aby przyjęło ono przykre w smaku lekarstwo i że nie jest to wyraz mniejszej miłości
   Przede wszystkim starajcie się zdobyć łaskę zmieniając przyzwyczajenia, redukując pragnienia i uszlachetniając swoją wyższą naturę. Pierwszy krok ułatwia postawienie następnego. Na tym polega niepowtarzalna jakość duchowej podróży. Z każdym krokiem wzrasta wasza siła i zaufanie do siebie i otrzymujecie coraz większe zaliczki mojej łaski.
                                  ~Bhagawan Sathya Sai Baba
- tłum. J.C.
[1] Sathya Sai Speaks, rozdz. 35, s. 196
[2] Sankirtanam, s, 67
[3] Bhagawan Sri Sathya Sai Baba, Prema Vahini, ss. 25-28
[4] Mary Baker Eddy. Science and Health withe Key to the Scriptures, s. 572
[5] Sathya Sai Speaks, t. III, rozdz.34, s. 158-159
[6] Sathya Sai Speaks, t. IX, rozdz.14, s. 72
[7] Digest, t. II, s.127

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.