Życie jest świadomością część 3

Joy Thomas

Rozdział piąty
Kto jest wykonawcą
   Jedenastego lutego Swami wezwał Ann i nasza piątka weszła do pokoju interview. Wydaje się jasne, że Bhagawan uzdrawia serca. Mówił o moich książkach i poprosiłem Go, aby nadał tytuł piątej. Powiedział: „Życie jest świadomością” – i tak jest. Poklepał mnie po głowie, wziął za rękę i w ogóle był pełen miłości. Kiedy wezwał nas do prywatnego pokoju, walczyłam o to by samodzielnie podnieść się z podłogi, a kiedy to zrobiłam, znalazłam się twarzą w twarz z samym Panem. Wstrząśnięta Jego bliskością powiedziałam: „Proszę się nie śmiać”. Teraz On zdawał się być zaskoczony: „Nie śmieję się. Doskonale sobie radzisz, doskonale, o wiele lepiej”.
    Do tego stopnia usprawnił moje zniekształcone kolana, że jeśli mam przed sobą równą drogę, to mogę swobodnie iść. Trudności pojawiają się wtedy, gdy blokują mnie ludzie i zmuszają do stania w miejscu lub gdy mnie poszturchują i popychają w tłumie. Dlatego przez większość czasu w aszramie korzystam z wózka inwalidzkiego. Okazał mi także łaskę pomagając zrzucić część nadwagi. Chociaż wciąż jestem o wiele za ciężka, to już nie nazywa mnie „pakorą[1]”. Bardzo chcę się zmienić w osobę jaką pragnie bym była.
   W jakimś momencie tego interview spojrzał na mnie z bezgraniczną miłością w oczach i rzekł: „Trzy pełne worki”. Ponownie się zdziwiłam, a moje ego walczyło z pokusą, aby negatywnie zinterpretować Jego słowa. Jednak, jak powiedział podczas poprzedniej audiencji, „trzy pełne worki” odnoszą się do trzech gun – właściwości, które, jak pokazuje ludzkie doświadczenie, powinny pozostawać wobec siebie w doskonałej równowadze. Gdy wróciłam do pokoju, otworzyłam na chybił trafił książkę i przeczytałam odnośnik do słowa „sthri”. Nie znałam go.
   Słowo sthri (kobieta) składa się z trzech właściwości: satwy – dobroci, radżasu – aktywności i tamasu – bezwładu. Odpowiadają im trzy dźwięki: sa, ra i tha. Dzięki obecności satwy, kobieta posiada hart ducha, spokój, prawość i pobożność. Radżas obdarza ją odwagą, umiejętnością podejmowania ryzyka i nieustępliwością. Obecna w niej natura tamasowa przejawia się w skromności i niepewności”.[2]
    Z wahaniem zaakceptowałam Jego słowa, że cokolwiek się we mnie dzieje jest skutkiem Jego działania, a nie mojego. Wciąż mnie uczy, że to On jest wykonawcą – a potem testuje stawiając mnie wobec wielu drobnych wydarzeń. Jeśli nauczę się tej lekcji, nie będę mogła nikogo obwiniać ani chwalić za dokonane uczynki. On jest wykonawcą, a także reżyserem przedstawienia. To On i tylko On pisze scenariusz i przydziela nam role.
Kiedy nasza sprzątaczka postawiła ciężką patelnię na samym brzegu blatu i patelnia spadła mi na palec u nogi, pamiętałam, że uczynił to Baba. Nie tylko jej o to nie oskarżyłam, ale nawet nie powiedziałam, że to się stało.
   Oczywiście nie zaprzeczałam, że uderzyło mnie coś ciężkiego, ponieważ palec zareagował w sposób dramatyczny. Spuchł, zrobił się gorący i nabrał czerwonej, białej i czarnej barwy. Wyglądał jakby był złamany, a złamanemu palcowi nie można zbytnio pomóc. Droga dr Devi Pavan przyniosła maść i nałożyłam ją na stłuczenie. Na początku czułam się tak, jak gdyby każdemu mojemu krokowi towarzyszyło uderzenie młota kowalskiego, aplikowane od dołu, potem jednak nastąpiła szybka poprawa. To mi przypomniało, że jako wykonawca, Swami używa swoich najlepszych instrumentów również do łagodzenia ran.
    Wciąż na nowo zmuszał mnie bym pamiętała, że to On jest wykonawcą i dlatego żadna pochwała ani nagana nie może odnosić się do jakiejkolwiek istoty. Jedność i doskonałość jest jedyną prawdą. Doskonałość nie polega na tym, że wszystko przebiega tak jak tego chcemy, ani tak, jak uważamy za słuszne. Doskonałość jest świadomością, że każde zdarzenie jest zaprojektowane tak, aby doprowadzić nas do ostatecznego celu jakim jest jedność z Bogiem – to znaczy, do doskonałego rozumienia TU I TERAZ naszej tożsamości z Bogiem. „Ja Jestem” pozostaje Bogiem nawet wtedy, gdy mówimy „jestem winny”, „jestem zły” lub „jestem głupcem”. Bóg jest wszystkim co istnieje, więc albo jest winny, zły i jest ignorantem, albo nie ma winy, zła ani ignorancji. Możemy nazywać to jak chcemy, ale to niczego nie zmieni. Wszystko jest dobre, wszystko jest Bogiem. Obwinianie kogoś o coś jest sztuczką umysłu, ponieważ Bóg jest autorem scenariusza wszystkich wydarzeń.
     Wciąż jeszcze przetrawiałam nauki otrzymane podczas drugiego interview, kiedy zaledwie dwa dni później Swami wezwał nas do Siebie ponownie. Byłam tak bardzo zdziwiona i zaabsorbowana tym szczęśliwym wydarzeniem, że kiedy weszłam na werandę i pani Hedgmadi, wolontariuszka eskortująca panie, wskazała mi cementowy blok, abym na nim usiadła – to, jak się domyślacie, uderzyłam w niego swoim biednym, małym, złamanym palcem. Ból był nie do zniesienia, ale całą uwagę skupiłam na Swamim i poświęcałam palcowi jedynie przelotną uwagę.
    Gdy weszliśmy, usiadłam po drugiej stronie stolika Baby, blisko, ale nie bezpośrednio przy Nim. Położył mi rękę na głowie, poprosił, abym wymieniła tytuły moich pięciu książek, a gdy podawałam tytuł piątej (tej właśnie), dodał: „Świadomość jest całkowitym zrozumieniem”. Zilustrował to pokazując nam najpierw kawałek chustki do nosa a potem całą.
Powiedział: „Chcę zobaczyć twoje pierścionki”. Podniosłam do góry rękę, a On zdjął pierścionek z Śirdi Babą i rzucił go mężczyźnie znajdującemu się pod przeciwległą ścianą, pytając mnie: „Czy jesteś chrześcijanką?”.
Odrzekłam: „Mam chrześcijańskie korzenie”.
Powiedział: „Urodziłaś się jako chrześcijanka?”, a ja to potwierdziłam: „Tak, Swami”. Wtedy Bhagawan poprosił o zwrot pierścionka z Śirdi Babą i ktoś Mu go oddał. Dmuchnął na pierścień i oznajmił: „Chrześcijański krzyżyk”. Pierścionek przypominał kształtem poprzedni, ale zamiast oczka posiadał krzyżyk inkrustowany dziewięcioma brylantami. Istnieje przekonanie, że taki pierścionek niweczy wpływy gwiazd skierowane w naszą stronę, pozostawiając Swamiemu całkowitą kontrolę nad naszym przeznaczeniem. Byłam tak oniemiała, że nie zapytałam Go o to, ale mam nadzieję, że anuluje część mojej karmy i poprowadzi mnie drogą ku pełnemu zrozumieniu.
Zanim interview dobiegło końca, pozwolił mi ucałować swoje stopy. Kiedy powiedziałam, że bardzo, bardzo Go kocham, odpowiedział: „Ja również cię kocham”.
    W ostatniej chwili Ann zapytała, czy zgodzi się, aby w Anglii, w Centrum Ramala, znalazła się kopia Jego krzesła. Zapytał: „Żeby położyć na nim szatę?”. Odpowiedziała: „Nie mamy szaty, Swami”. „Nie macie?”. Natychmiast wstał, wszedł do swojego pokoju i przyniósł dwie szaty. Podał jej jedną, a potem odwrócił się i podał mi drugą. Znów mnie zaskoczył. Była wykonana z takiego samego materiału i miała taki sam kolor jak te, które pobłogosławił i przekazał ośrodkom w Stanach.
     Gdy wróciliśmy do pokoju, Raye powiedział, że Swami przeznaczył tę szatę do apartamentu w Brindawanie, jak wcześniej stanowczo nas o tym zapewniał. Podczas kilku minionych audiencji nie powiedział na ten temat ani słowa, ale wiedzieliśmy, że robi wszystko w Swoim czasie”.
     Podczas spotkania Raye mówił bardzo mało, ale jego twarz jaśniała boskim blaskiem i sprawiał wrażenie osoby wyzwolonej. Uśmiechał się promiennie do Swamiego, a Swami kilkakrotnie poklepał go po plecach. Najwyraźniej bardzo go kochał. Na pierwszej audiencji z miłością uderzył go leciutko w policzek, tak samo jak swoich studentów. Na drugiej audiencji rozmawiał z nim jak biznesmen z biznesmenem o pracy Raya w szpitalu, ale na tym interview łączył ich rodzaj jedności, jakiej nigdy nie widziałam pomiędzy Swamim a innymi ludźmi.
     W końcu Raye przerwał milczenie pytając: „Swami, czy możemy pojechać z Tobą do Kodaikanal?”. Swami odwrócił się do niego i powiedział: „Przygotowuję wielki projekt wodny w Andhra Pradesh. Woda jest tutaj bardzo zanieczyszczona i jest jej za mało. Wszystko będzie zależało od tego jak pójdą prace. Pojadę do Kodaikanal lub nie”.
   Opuściłam pokój interview z szatą na ramieniu, wiedząc, że za chwilę otoczą mnie ludzie, którzy będą pragnęli jej dotknąć. Na szczęście Cynthia, prawniczka z Kalifornii, będąca bliską przyjaciółką Jevonsów, miała ze sobą poduszkę, Szybko schowała szatę do poduszki i mogłyśmy zostać na bhadżanach.
    Po bhadżanach, obsługujący mój wózek Narasimalu, zaczął popychać mnie w kierunku rotundy. Niespodziewanie uderzyliśmy w rozległą wyrwę w cemencie. Wózek zatrzymał się a ja wyleciałam do przodu, lądując na cementowej drodze. Przez chwilę byłam oszołomiona, kolana miałam podrapane, rozdarłam spodnie, ale ogólnie byłam w bardzo dobrym stanie, biorąc pod uwagę siłę upadku. Narasimalu był przerażony. Natychmiast otoczył go tłum ludzi, który moim zdaniem był gotowy go zlinczować. Wiedząc że nigdy by mnie nie skrzywdził, zaczęłam go bronić. I ponownie, wiedząc że nie istnieje dobro ani zło i że jedynym wykonawcą jest Bóg, nie obwiniałam nikogo. Odczuwałam zadziwiający spokój umysłu i byłam bardzo szczęśliwa.
Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju, zajrzały do mnie dwie przyjaciółki. Krótko porozmawiałyśmy, a potem jedna z nich przeprosiła nas mówiąc, że lepiej będzie, jeśli zostawi nas same. Zdziwiła mnie ta uwaga, ale czekałam, co będzie dalej. Jak się okazało, powstała niemal identyczna sytuacja jak po pierwszym interview na które mnie nie zaproszono, tylko że tym razem znalazłam się na przeciwległej pozycji. Należałam do grupy której nie byłam liderką i nad którą nie miałam władzy, ale moja przyjaciółka, nie rozumiejąc tego, uważała, że powinnam ją zabrać ze sobą. Byłam bardzo zdenerwowana z powodu jej rozczarowania i zaczęłam się obwiniać o jej udrękę. Przypomniałam sobie jak bardzo cierpiałam, gdy to samo przydarzyło się mnie i nigdy bym świadomie nie dopuściła, aby przeżyła podobne doświadczenie. Dlaczego tak się stało? Wtedy przypomniałam sobie słowa Swamiego: „Cnota i występek są wytworem umysłu, które dezorientują serce”.
  Cóż, moje serce było z pewnością chwilowo zdezorientowane, ale pamiętając że wykonawcą jest Baba i że to On wyreżyserował to małe przedstawienie dla dobra wszystkich biorących w nim udział, mogłam postrzegać siebie i swoją przyjaciółkę jako doskonałego ducha, pozostającego w jedności ze wszystkimi i z naszym ukochanym Panem. Przyszła mi na myśl kolejna pieśń religijna Mary Baker Eddy.
 

Kiedy przewodnikiem jest miłość,
nie ma znaczenia, jaki będzie twój los.
Zachowaj niewzruszony spokój
wśród burz i wspaniałej pogody,
bez względu na to co się zdarzy.
 
Z kamieni lub tronów tyranów
Bóg ożywi nasiona myśli i czynów
w sercach wiernych Mu ludzi.
 
Mroczny rozumie wstań i odejdź stąd,
nasz Bóg jest dobry.
Fałszywe lęki są wrogami, które,
jeśli je rozumiemy, rozprasza prawda.
 
Miłość cię wyzwala i podnosi z niewoli nienawiści.
Życie jest światłem, mądrością, mocą,
a Bóg jest wszystkim.
 
Mijają stulecia, budzą się ludzie przyziemni i wychwalają Boga.

  Kto spełnia Jego wolę i jest Jemu podobny, ten będzie przeżywał radość.
Obecnie te słowa wydają mi się piękniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Śpiewam je regularnie od 35 lat, ale dopiero teraz zaczynam je rozumieć. Czyż nie jest to wielkie błogosławieństwo mieć Swamiego? Dzięki Niemu owocują nauki przekazywane nam od tak dawna. Piękny pierścionek z chrześcijańskim krzyżem niesie dla mnie dwa ważne przesłania.
1) Pozwól, aby twoje ego umarło na krzyżu.
2) Wszystkie otrzymane przez ciebie nauki chrześcijańskie zostaną w pełni zrealizowane, jeśli całkowicie poświęcisz się myślom o Bogu.
   A oto jedno z wielu innych słodkich wydarzeń: Baba zapytał kilka osób obecnych na audiencji, skąd przyjechały. Wymienili Belgię, Włochy, Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, ale kiedy zwrócił się do mnie odrzekłam: „Prasanthi Nilayam”. Odpowiedział z radością: „Ach, Prasanthi Nilayam! Mieszkasz w siedzibie wiecznego spokoju. Bardzo dobrze, bardzo dobrze!”.
   Mam uczucie, że przebywanie w aurze Baby przez 24 godziny na dobę przypomina podróż pociągiem ekspresowym. Osiągnę cel, czy chcę tego czy nie – choć to oczywiste, że chcę. Lekcja na dzisiaj brzmi tak: On jest wykonawcą i, jak wiele lat temu zrozumiał to Szekspir, nic nie jest dobre ani złe, lecz takim czyni je myślenie.

Rozdział 6

Dziel się wszystkim co otrzymujesz ode Mnie
   Swami powiedział mi co najmniej 12 lat temu: „Dziel się wszystkim co otrzymujesz ode mnie”. Zawsze wysoko ceniłam to polecenie i stosowałam je pisząc o Swamim i o naszych z Nim doświadczeniach. Jednak odkąd jestem blisko Niego w Indiach, zyskałam poszerzony obraz tych nauk.
  W Stanach Zjednoczonych zadaniem Raya było odnajdywanie domów spełniających specyficzne potrzeby klientów oraz wypracowywanie umowy będącej błogosławieństwem zarówno dla kupującego jak i sprzedającego. Kiedy zostawały spełnione wszystkie wymogi prawne, jego wynagrodzenie było wypłacane w dolarach. Teraz to wszystko się zmieniło. Celem Raya w Indiach jest służenie Swamiemu w każdy możliwy sposób. Jeśli chodzi o moje pisanie, o bycie instrumentem Swamiego, to ma mi ono przynosić ulgę w fizycznym dyskomforcie i niesprawności.
   Przy wielu okazjach podczas darszanu Swami dotyka dłoni Raya. Mam wrażenie, że upewnia go, że to On jest wykonawcą i że posłuży się Rayem jako swoim instrumentem. Dochodzi do wielu wspaniałych uzdrowień i trudno je policzyć, ale wśród nich są przypadki natychmiastowego uzdrowienia zwichnięć, rewitalizacja i odmłodzenia kończyn, reaktywacja organów po prawie całkowitym wyłączeniu ich funkcji oraz poprawa i przywracanie słuchu – nawet po wielu latach głuchoty. Ogromnym błogosławieństwem jest nawet odgrywanie niewielkiej roli pustej trzciny (fletu) i pozwalanie, aby łaska Swamiego płynęła przez nas do innych.
   Przydzielił mi niewielką rólkę w sztuce słodkiego uzdrawiania, mającego miejsce w Prasanthi Nilayam latem 1995 r. Sprawiła mi ona ogromną radość. W zachodniej kantynie pomagał młody dwunastoletni chłopiec. Miałam wrażenie, że znajduje w tym wielką przyjemność i czułam, że jest to jego sposób służenia Swamiemu. Jednak pewnego dnia, wykonując swoje obowiązki, poślizgnął się i uderzył ciałem w kadź gotującego się mleka. Duża część jego pleców uległa poważnemu poparzeniu. Chociaż jego współtowarzysze natychmiast zaofiarowali się, że zawiozą go do szpitala, gdzie lekarz nałoży mu odpowiednią maść, i pomogą mu w każdy inny sposób, postanowił wrócić do pokoju, w którym mieszkał z rodzicami.
    Oparzenia były głębokie i rozległe. Ból nie pozwalał mu zasnąć, a wybrana przez niego kuracja miała polegać na polewaniu pleców wodą z lingamu. Przyjaciel jego rodziców, wiedząc że Swami niedawno zmaterializował dla mnie lingam, postanowił sprawdzić, czy będę mogła ją przygotować. Przyszedł do mojego pokoju, opowiedział mi o wszystkim i zapytał, czy jestem w stanie dostarczać chłopcu dwa litry wody dziennie. Odpowiedziałam, że uczynię to z radością, modląc się przez cały czas do Bhagawana.
     Przez cały tydzień pozwalałam wodzie wolniutko kapać na lingam, prosząc, by życie, które w nim umieścił Swami, przekazało temu drogiemu chłopcu swoją moc i uzdrawiającą energię. Pod koniec tygodnia rodzice i ich syn przyszli z do mnie wizytą, aby pokazać mi efekty jej działania.
     Nie był to oczywiście przypadek, że tego wieczoru do naszego niewielkiego mieszkania w aszramie zawitało dwoje przyjaciół – Rukmini i dr Krishnaswamy. Kiedy chłopiec uniósł koszulę, aby pokazać nam plecy, okazało się, że nowa skóra już wypełniła poparzone obszary. Było oczywiste, że rany były bardzo głębokie, ale nie widać było nawet śladu blizn. Nowa skóra wyglądała jak skóra dziecka, była świeża, czysta i piękna. Dr Krishnaswamy zbadał chłopca i powiedział, że doznał poparzeń trzeciego stopnia oraz że w swojej wieloletniej praktyce kiedy leczył i obserwował takie przypadki nigdy nie widział, aby tak poważne oparzenie tak szybko się zagoiło.  
     Ponowie dostrzegłam tu pracę boskiej ręki, uzdrawiającej i przekazującej wiedzę wszystkim osobom biorącym udział w tym małym dramacie. Kto wie, jaka karma została zdjęta z tego chłopca, ale niewątpliwie jego wielka wiara i ufność w Swamiego jeszcze bardziej się umocniły. Jego rodziców inspirowała wytrzymałość syna na tak wielki ból. Moja wdzięczność za dar Swamiego, pozwalający mi raz jeszcze obserwować Jego potęgę w działaniu, podwoiła się. Wszyscy otrzymali błogosławieństwo, ale najwięcej otrzymał go chłopiec. Czy to możliwe by cierpienie było tylko sposobem Pana na sprowadzanie nas do domu, do Niego? Wiele osób wyznaje, że pamięć o bólu bardzo szybko ustępuje, natomiast radość z odkrycia, że ból się zmniejsza, jest trwała.
     Jakież to błogosławieństwo, że Bhagawan obdarza nas darami i daje okazję dzielenia się nimi. Czy chodzi o lingam czy o pisarstwo doświadczamy dreszczy emocji, kiedy pozwalamy Jego miłości świecić przez nas, za każdym razem kiedy się nią dzielimy.
    Podczas jednego z interview ukazał nam naszą Jedność w inny, niezwykły sposób. Wziął duży pierścień Raya, podniósł go do góry, aby wszyscy mogli go zobaczyć i rzekł: „Zrobiłem go 12 lat temu”. Tymi słowami zaskoczył Raya i mnie. Z ludzkiego punktu widzenia Raye kupił cztery medaliony w Indiach i zabrał je do Stanów. Po czym ja skontaktowałam się z przyjaciółką zajmującą się wytwarzaniem srebrnej biżuterii, a ona zrobiła z nich pierścień.
  Tak więc, z naszego zwyczajowego sposobu myślenia, Swami nie zmaterializował pierścienia. W mojej głowie pojawiła się sugestia, że zapomniał o okolicznościach związanych z jego powstaniem. Jednak zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że skoro wie o tak nieistotnych szczegółach jak ten, że Raye każdego ranka parzy kawę, to z pewnością pamięta skąd pochodzi ów wielki pierścień.
     Zastanawiając się później nad tą wypowiedzią, zrozumiałam przekazaną mi lekcję oraz to, że nadzwyczajnie piękny sposób w jaki ją nam ofiarował, mógł być dziełem jedynie Awatara. Nauczył mnie, że wszystkim co od Niego dostaję powinnam się dzielić z innymi. Potem pokazał mi jasno, że nasze uczynki są Bogiem w działaniu. Wraz z tą świadomością pojawił się w mojej głowie związany z tym krótki wiersz. Wiedziałam, że jest kolejnym przykładem Jego nieustannego dawania:
Cokolwiek robię, jest twoje, dziel się tym.
Cokolwiek ty robisz, ja ogłaszam to swoim.
W rzeczywistości nie ma „mnie” ani „ciebie”,
Bo jesteśmy na zawsze Jednym, nie dwoma.
   Świadomość tej prawdy jest życiem. Świadomość jaźni w jedności ze wszystkim, jest wyzwoleniem. Świadomość Uniwersalnego Absolutu, którym zawsze byliśmy i zawsze będziemy, jest wieczną błogością. Bez tej świadomości mamy do czynienia jedynie ze złudzeniem i zamętem. Niewiarygodnym błogosławieństwem Awatara jest zapewnianie nam doświadczeń prowadzących do osiągnięcia pełnej świadomości. Nasz Swami daje nam wszystko co konieczne, aby uwolnić się od iluzji cierpienia i oddzielenia i doświadczyć błogości. Każde Jego słowo i każdy czyn pojawiają się po to, aby wypełnić to zadanie nie tylko wobec wielbicieli, ale także wobec całej ludzkości.
   „Prawdziwa błogość polega na uświęceniu zmysłów. Ozdobą dla ręki jest miłosierdzie, dla języka prawda, a dla ucha słuchanie boskich wypowiedzi. Czy prócz wymienionych potrzeba nam jeszcze innych ozdób? Błogość jest pięknem i nektarem życia. Cieszcie się słodyczą błogości.
   Ucieleśnienia Boskiej Atmy! Spędzajcie czas na pielęgnowaniu świętych myśli, na słuchaniu o dobrych rzeczach, na mówieniu dobrych słów i na spełnianiu dobrych uczynków. Jeśli wszyscy pójdziecie tą ścieżką, na świecie zapanuje szczęście i dobrobyt. Żaden rząd, żaden polityk ani nikt inny na świecie nie uchroni was przed kłopotami i klęskami. Może to uczynić tylko jedna osoba, a tą Osobą jest Najwyższy Bóg. Aby zapewnić sobie Jego opiekę, módlcie się całym sercem: „Niechaj wszyscy ludzie na świecie cieszą się błogością”.[3]
Bhagawan Śri Sathya Sai Baba
   „Zachowujcie spokój w każdych okolicznościach. Kiedy można go osiągnąć? Tylko wtedy, gdy mamy czyste serca. Splamionych serc nie wypełni spokój. Możemy udawać, że jesteśmy spokojni, ale to nie jest spokój, lecz udawanie. Z czystością i spokojem można osiągnąć wszystko. Istnieją trzy zalety: czystość, cierpliwość i wytrwałość. Gdy występują razem, macie łaskę Ramy. Przykładem tego jest Hanuman… Wibhiszana był bardzo smutny. Zwrócił się do Hanumana mówiąc: »Masz wielkie szczęście mogąc przebywać w towarzystwie Ramy. Ja jeszcze nie zasłużyłem na tę łaskę. Od wielu lat śpiewam boskie imię, ale nigdy nie otrzymałem darszanu. Ty natomiast przebywasz w Jego towarzystwie i pod rozkazami Pana wykonujesz boskie prace. Powiedz mi, jak zasłużyć na takie błogosławieństwo?«.
    Hanuman odrzekł: »Wibhiszano, możesz uwielbiać pyszne dania postawione przed tobą, ale czy zaspokoisz głód powtarzając tylko listę potraw? Musisz je najpierw zjeść. Podobnie, nie wystarczy powtarzać imię Boga. Musisz podążać za naukami Ramy i brać aktywny udział w Jego pracach. Dopiero wtedy doświadczysz tajemnicy i mocy imienia«.
   Po wysłuchaniu tych słów, Wibhiszana wziął udział w zadaniach Ramy i spełniał Jego polecenia. W tym wieku Kali wiele osób śpiewa imię Pana. To jednak nie wystarczy. Powtarzając imię Pana musimy również Mu służyć. Samo śpiewanie jest przejawem lenistwa. Co jest polem aktywności dla Ramy? Cały świat jest Ramą. Więc służmy społeczeństwu, pomagajmy otoczeniu, ratujmy bezdomnych, biedaków i ludzi opuszczonych. Spełniając święte czyny zasłużymy na łaskę Boga”.[4]
Bhagawan Śri Sathya Sai Baba
- tłum. J.C.
 
[1]Pakora – przekąska w kuchni indyjskiej. Kawałki warzyw zanurzone w cieście z ciecierzycy i smażone w głębokim oleju.
[2]Digest, t.2, s.313
[3]Sanathana Sarathi, maj 1993
[4]Dyskurs, październik 1995 r.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.