Życie jest świadomością część 3
Joy Thomas

Rozdział piąty
Kto jest
wykonawcą
Jedenastego lutego Swami wezwał Ann i
nasza piątka weszła do pokoju interview. Wydaje się jasne, że Bhagawan uzdrawia
serca. Mówił o moich książkach i poprosiłem Go, aby nadał tytuł piątej.
Powiedział: „Życie jest świadomością” – i tak jest. Poklepał mnie po
głowie, wziął za rękę i w ogóle był pełen miłości. Kiedy wezwał nas do
prywatnego pokoju, walczyłam o to by samodzielnie podnieść się z podłogi, a kiedy
to zrobiłam, znalazłam się twarzą w twarz z samym Panem. Wstrząśnięta Jego
bliskością powiedziałam: „Proszę się nie śmiać”. Teraz On zdawał się być zaskoczony:
„Nie śmieję się. Doskonale sobie radzisz, doskonale, o wiele lepiej”.
Do tego stopnia usprawnił moje
zniekształcone kolana, że jeśli mam przed sobą równą drogę, to mogę swobodnie
iść. Trudności pojawiają się wtedy, gdy blokują mnie ludzie i zmuszają do
stania w miejscu lub gdy mnie poszturchują i popychają w tłumie. Dlatego przez
większość czasu w aszramie korzystam z wózka inwalidzkiego. Okazał mi także
łaskę pomagając zrzucić część nadwagi. Chociaż wciąż jestem o wiele za ciężka,
to już nie nazywa mnie „pakorą[1]”. Bardzo
chcę się zmienić w osobę jaką pragnie bym była.
W jakimś momencie tego interview
spojrzał na mnie z bezgraniczną miłością w oczach i rzekł: „Trzy pełne worki”.
Ponownie się zdziwiłam, a moje ego walczyło z pokusą, aby negatywnie
zinterpretować Jego słowa. Jednak, jak powiedział podczas poprzedniej
audiencji, „trzy pełne worki” odnoszą się do trzech gun – właściwości, które,
jak pokazuje ludzkie doświadczenie, powinny pozostawać wobec siebie w doskonałej
równowadze. Gdy wróciłam do pokoju, otworzyłam na chybił trafił książkę i
przeczytałam odnośnik do słowa „sthri”.
Nie znałam go.
Słowo sthri (kobieta) składa się z trzech właściwości: satwy – dobroci, radżasu – aktywności i tamasu
– bezwładu. Odpowiadają im trzy dźwięki: sa, ra i tha. Dzięki obecności satwy, kobieta posiada hart ducha,
spokój, prawość i pobożność. Radżas obdarza
ją odwagą, umiejętnością podejmowania ryzyka i nieustępliwością. Obecna w niej
natura tamasowa przejawia się w
skromności i niepewności”.[2]
Z wahaniem zaakceptowałam Jego słowa,
że cokolwiek się we mnie dzieje jest skutkiem Jego działania, a nie mojego.
Wciąż mnie uczy, że to On jest wykonawcą – a potem testuje stawiając mnie wobec
wielu drobnych wydarzeń. Jeśli nauczę się tej lekcji, nie będę mogła
nikogo obwiniać ani chwalić za dokonane uczynki. On jest wykonawcą, a także
reżyserem przedstawienia. To On i tylko On pisze scenariusz i przydziela nam
role.
Kiedy nasza sprzątaczka postawiła
ciężką patelnię na samym brzegu blatu i patelnia spadła mi na palec u nogi,
pamiętałam, że uczynił to Baba. Nie tylko jej o to nie oskarżyłam, ale nawet
nie powiedziałam, że to się stało.
Oczywiście nie zaprzeczałam, że uderzyło
mnie coś ciężkiego, ponieważ palec zareagował w sposób dramatyczny. Spuchł,
zrobił się gorący i nabrał czerwonej, białej i czarnej barwy. Wyglądał jakby
był złamany, a złamanemu palcowi nie można zbytnio pomóc. Droga dr Devi Pavan
przyniosła maść i nałożyłam ją na stłuczenie. Na początku czułam się tak, jak
gdyby każdemu mojemu krokowi towarzyszyło uderzenie młota kowalskiego,
aplikowane od dołu, potem jednak nastąpiła szybka poprawa. To mi przypomniało,
że jako wykonawca, Swami używa swoich najlepszych instrumentów również do łagodzenia
ran.
Wciąż na nowo zmuszał mnie bym
pamiętała, że to On jest wykonawcą i dlatego żadna pochwała ani nagana nie może
odnosić się do jakiejkolwiek istoty. Jedność i doskonałość jest jedyną prawdą. Doskonałość
nie polega na tym, że wszystko przebiega tak jak tego chcemy, ani tak, jak uważamy
za słuszne. Doskonałość jest świadomością, że każde zdarzenie jest
zaprojektowane tak, aby doprowadzić nas do ostatecznego celu jakim jest jedność
z Bogiem – to znaczy, do doskonałego rozumienia TU I TERAZ naszej tożsamości z
Bogiem. „Ja Jestem” pozostaje Bogiem nawet wtedy, gdy mówimy „jestem winny”,
„jestem zły” lub „jestem głupcem”. Bóg jest wszystkim co istnieje, więc albo
jest winny, zły i jest ignorantem, albo nie ma winy, zła ani ignorancji. Możemy
nazywać to jak chcemy, ale to niczego nie zmieni. Wszystko jest dobre, wszystko
jest Bogiem. Obwinianie kogoś o coś jest sztuczką umysłu, ponieważ Bóg jest
autorem scenariusza wszystkich wydarzeń.
Wciąż jeszcze przetrawiałam nauki
otrzymane podczas drugiego interview, kiedy zaledwie dwa dni później Swami wezwał
nas do Siebie ponownie. Byłam tak bardzo zdziwiona i zaabsorbowana tym
szczęśliwym wydarzeniem, że kiedy weszłam na werandę i pani Hedgmadi,
wolontariuszka eskortująca panie, wskazała mi cementowy blok, abym na nim
usiadła – to, jak się domyślacie, uderzyłam w niego swoim biednym, małym,
złamanym palcem. Ból był nie do zniesienia, ale całą uwagę skupiłam na Swamim i
poświęcałam palcowi jedynie przelotną uwagę.
Gdy weszliśmy, usiadłam po drugiej
stronie stolika Baby, blisko, ale nie bezpośrednio przy Nim. Położył mi rękę na
głowie, poprosił, abym wymieniła tytuły moich pięciu książek, a gdy podawałam
tytuł piątej (tej właśnie), dodał: „Świadomość jest całkowitym zrozumieniem”.
Zilustrował to pokazując nam najpierw kawałek chustki do nosa a potem całą.
Powiedział: „Chcę zobaczyć twoje
pierścionki”. Podniosłam do góry rękę, a On zdjął pierścionek z Śirdi Babą i
rzucił go mężczyźnie znajdującemu się pod przeciwległą ścianą, pytając mnie:
„Czy jesteś chrześcijanką?”.
Odrzekłam: „Mam chrześcijańskie
korzenie”.
Powiedział: „Urodziłaś się jako
chrześcijanka?”, a ja to potwierdziłam: „Tak, Swami”. Wtedy Bhagawan poprosił o
zwrot pierścionka z Śirdi Babą i ktoś Mu go oddał. Dmuchnął na pierścień i oznajmił:
„Chrześcijański krzyżyk”. Pierścionek przypominał kształtem poprzedni, ale
zamiast oczka posiadał krzyżyk inkrustowany dziewięcioma brylantami. Istnieje
przekonanie, że taki pierścionek niweczy wpływy gwiazd skierowane w naszą
stronę, pozostawiając Swamiemu całkowitą kontrolę nad naszym przeznaczeniem.
Byłam tak oniemiała, że nie zapytałam Go o to, ale mam nadzieję, że anuluje
część mojej karmy i poprowadzi mnie drogą ku pełnemu zrozumieniu.
Zanim interview dobiegło końca,
pozwolił mi ucałować swoje stopy. Kiedy powiedziałam, że bardzo, bardzo Go
kocham, odpowiedział: „Ja również cię kocham”.
W ostatniej chwili Ann zapytała, czy
zgodzi się, aby w Anglii, w Centrum Ramala, znalazła się kopia Jego krzesła.
Zapytał: „Żeby położyć na nim szatę?”. Odpowiedziała: „Nie mamy szaty, Swami”.
„Nie macie?”. Natychmiast wstał, wszedł do swojego pokoju i przyniósł dwie
szaty. Podał jej jedną, a potem odwrócił się i podał mi drugą. Znów mnie
zaskoczył. Była wykonana z takiego samego materiału i miała taki sam kolor jak
te, które pobłogosławił i przekazał ośrodkom w Stanach.
Gdy wróciliśmy do pokoju, Raye
powiedział, że Swami przeznaczył tę szatę do apartamentu w Brindawanie, jak
wcześniej stanowczo nas o tym zapewniał. Podczas kilku minionych audiencji nie
powiedział na ten temat ani słowa, ale wiedzieliśmy, że robi wszystko w Swoim
czasie”.
Podczas spotkania Raye mówił bardzo
mało, ale jego twarz jaśniała boskim blaskiem i sprawiał wrażenie osoby
wyzwolonej. Uśmiechał się promiennie do Swamiego, a Swami kilkakrotnie poklepał
go po plecach. Najwyraźniej bardzo go kochał. Na pierwszej audiencji z miłością
uderzył go leciutko w policzek, tak samo jak swoich studentów. Na drugiej
audiencji rozmawiał z nim jak biznesmen z biznesmenem o pracy Raya w szpitalu,
ale na tym interview łączył ich rodzaj jedności, jakiej nigdy nie widziałam
pomiędzy Swamim a innymi ludźmi.
W końcu Raye przerwał milczenie
pytając: „Swami, czy możemy pojechać z Tobą do Kodaikanal?”. Swami odwrócił się
do niego i powiedział: „Przygotowuję wielki projekt wodny w Andhra Pradesh.
Woda jest tutaj bardzo zanieczyszczona i jest jej za mało. Wszystko będzie
zależało od tego jak pójdą prace. Pojadę do Kodaikanal lub nie”.
Opuściłam pokój interview z szatą na
ramieniu, wiedząc, że za chwilę otoczą mnie ludzie, którzy będą pragnęli jej
dotknąć. Na szczęście Cynthia, prawniczka z Kalifornii, będąca bliską
przyjaciółką Jevonsów, miała ze sobą poduszkę, Szybko schowała szatę do
poduszki i mogłyśmy zostać na bhadżanach.
Po bhadżanach, obsługujący mój wózek
Narasimalu, zaczął popychać mnie w kierunku rotundy. Niespodziewanie
uderzyliśmy w rozległą wyrwę w cemencie. Wózek zatrzymał się a ja wyleciałam do
przodu, lądując na cementowej drodze. Przez chwilę byłam oszołomiona, kolana miałam
podrapane, rozdarłam spodnie, ale ogólnie byłam w bardzo dobrym stanie, biorąc
pod uwagę siłę upadku. Narasimalu był przerażony. Natychmiast otoczył go tłum
ludzi, który moim zdaniem był gotowy go zlinczować. Wiedząc że nigdy by mnie
nie skrzywdził, zaczęłam go bronić. I ponownie, wiedząc że nie istnieje dobro
ani zło i że jedynym wykonawcą jest Bóg, nie obwiniałam nikogo. Odczuwałam
zadziwiający spokój umysłu i byłam bardzo szczęśliwa.
Gdy tylko znalazłam się w swoim
pokoju, zajrzały do mnie dwie przyjaciółki. Krótko porozmawiałyśmy, a potem
jedna z nich przeprosiła nas mówiąc, że lepiej będzie, jeśli zostawi nas same.
Zdziwiła mnie ta uwaga, ale czekałam, co będzie dalej. Jak się okazało,
powstała niemal identyczna sytuacja jak po pierwszym interview na które mnie
nie zaproszono, tylko że tym razem znalazłam się na przeciwległej pozycji.
Należałam do grupy której nie byłam liderką i nad którą nie miałam władzy, ale
moja przyjaciółka, nie rozumiejąc tego, uważała, że powinnam ją zabrać ze sobą.
Byłam bardzo zdenerwowana z powodu jej rozczarowania i zaczęłam się obwiniać o
jej udrękę. Przypomniałam sobie jak bardzo cierpiałam, gdy to samo przydarzyło
się mnie i nigdy bym świadomie nie dopuściła, aby przeżyła podobne
doświadczenie. Dlaczego tak się stało? Wtedy przypomniałam sobie słowa
Swamiego: „Cnota i występek są wytworem umysłu, które dezorientują serce”.
Cóż, moje serce było z pewnością
chwilowo zdezorientowane, ale pamiętając że wykonawcą jest Baba i że to On
wyreżyserował to małe przedstawienie dla dobra wszystkich biorących w nim
udział, mogłam postrzegać siebie i swoją przyjaciółkę jako doskonałego ducha,
pozostającego w jedności ze wszystkimi i z naszym ukochanym Panem. Przyszła mi
na myśl kolejna pieśń religijna Mary Baker Eddy.
Kiedy przewodnikiem jest miłość,
nie ma znaczenia, jaki będzie twój los.
Zachowaj niewzruszony spokój
wśród burz i wspaniałej pogody,
bez względu na to co się zdarzy.
Z kamieni lub tronów tyranów
Bóg ożywi nasiona myśli i czynów
w sercach wiernych Mu ludzi.
Mroczny rozumie wstań i odejdź stąd,
nasz Bóg jest dobry.
Fałszywe lęki są wrogami, które,
jeśli je rozumiemy, rozprasza prawda.
Miłość cię wyzwala i podnosi z niewoli nienawiści.
Życie jest światłem, mądrością, mocą,
a Bóg jest wszystkim.
Mijają stulecia, budzą się ludzie przyziemni i wychwalają Boga.
Kto spełnia Jego wolę i jest Jemu podobny, ten będzie przeżywał radość.
Obecnie te słowa wydają mi się
piękniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Śpiewam je regularnie od 35 lat, ale
dopiero teraz zaczynam je rozumieć. Czyż nie jest to wielkie błogosławieństwo
mieć Swamiego? Dzięki Niemu owocują nauki przekazywane nam od tak dawna. Piękny
pierścionek z chrześcijańskim krzyżem niesie dla mnie dwa ważne przesłania.
1) Pozwól, aby twoje ego umarło na krzyżu.
2) Wszystkie otrzymane przez ciebie nauki chrześcijańskie zostaną w
pełni zrealizowane, jeśli całkowicie poświęcisz się myślom o Bogu.
A oto jedno z wielu innych słodkich
wydarzeń: Baba zapytał kilka osób obecnych na audiencji, skąd przyjechały.
Wymienili Belgię, Włochy, Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, ale kiedy
zwrócił się do mnie odrzekłam: „Prasanthi Nilayam”. Odpowiedział z radością:
„Ach, Prasanthi Nilayam! Mieszkasz w siedzibie wiecznego spokoju. Bardzo
dobrze, bardzo dobrze!”.
Mam uczucie, że przebywanie w aurze
Baby przez 24 godziny na dobę przypomina podróż pociągiem ekspresowym. Osiągnę
cel, czy chcę tego czy nie – choć to oczywiste, że chcę. Lekcja na dzisiaj
brzmi tak: On jest wykonawcą i, jak wiele lat temu zrozumiał to Szekspir, nic
nie jest dobre ani złe, lecz takim czyni je myślenie.
Rozdział 6