Inspiracje Sai.  Refleksje     
Prof. G. Venkataraman          

Ofiarowane z okazji święta Guru Purnima
    W 2006 r., pragnąc rozpocząć służbę, która pomoże nam wejść w codzienny kontakt z naukami Bhagawana, Radio Sai zainicjowało program Inspiracje Sai. Wszyscy, którzy zapisali się do tej usługi, otrzymują od nas e-maile ze zwięzłym przesłaniem Baby oraz z Jego zdjęciem. Ta codzienna ofiara została dobrze przyjęta i wkrótce wzrosła ilość otrzymujących ją osób. Obecnie na przesłanie Swamiego oczekuje niemal 100 000 osób ze wszystkich zakątków świata, ponieważ pomaga im ono przeżyć dzień w spokoju i bez problemów. Moc zawarta w tych dyskursach w kapsułce jest rzeczywiście ogromna. Z ilu z nich zrobimy użytek i w jakim stopniu wykorzystamy ich energię, zależy wyłącznie od tego jak poważnie zastanowimy się nad otrzymanym przekazem i jak szczerze wprowadzimy zawarte w nim nauki w życie. Aby pomóc nam w tym szlachetnym i uwznioślającym ćwiczeniu, prof. G. Venkataraman poświęcił czas na rozwinięcie tych przesłań. Jego refleksje nie tylko przyniosły nam głębsze zrozumienie tego co przekazuje nam Bóg, ale dają także wskazówki jak w prosty sposób przełożyć je na codzienne życie. Najlepszym wyrazem doceniania Mistrza jest opanowanie reprezentowanych przez Niego wartości. Skoro przygotowujemy się do obchodów Guru Purnima, podczas których okazujemy szacunek i składamy pokłon naszemu Boskiemu Mistrzowi, popracujmy zatem nad ofiarowaniem Mu takiego daru jaki Panu podoba się najbardziej i jakiego od nas oczekuje – uczyńmy nasze życie Jego przesłaniem, sprawmy, by jaśniała w nas Jego miłość i mądrość. Aby pomóc wielbicielom w tym przedsięwzięciu, przedstawiamy serię wypowiedzi, w których prof. Venkataraman przez kolejne 26 dni będzie dzielił się z nami swoimi przemyśleniami na temat wybranych przesłań zawartych w Inspiracjach Sai. Mamy nadzieję, że to pomoże nam lepiej zrozumieć nauki Bhagawana i wzmocni naszą determinację w podążaniu tą świętą drogą.

    Inspiracje Sai

Czym w istocie jest świadomość?
   Istnieje Boskość wyższa niż ludzkość, ukryta za i pod wszystkimi działaniami człowieka. Jednak człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy i nie czerpie z tego korzyści. Jego pierwszym zadaniem jest poznanie tego źródła radości i spokoju. Boskość przypomina nić, na którą nawleczono kwiaty. Widzimy tylko girlandę, nie dostrzegamy sznurka, który trzyma kwiaty razem i tworzy ze sterty kwiatów girlandę. Ludzkość jest związana ze sobą dzięki tej wrodzonej Boskości.              

Refleksje

   Ludzie przeważnie uważają, że duchowość i świat „rzeczywisty”, w którym żyją, nie są ze sobą w żaden sposób związane. W rezultacie umieszczamy Boga poza naszym codziennym życiem, dopóki oczywiście nie spadnie na nas jakiś straszliwy problem, bo wtedy desperacko zaczynamy Go wzywać i prosić o ratunek i ochronę. Wszystko to jest skutkiem braku połączenia pomiędzy ludźmi i Boskością, o czym Swami, uważając to za istotne, często wspominał. Jednak niewiele osób zwróciło na te słowa uwagę. W przytoczonym cytacie Swami tłumaczy nam nie tylko gdzie popełniamy błąd, ale również dlaczego go popełniamy. Spróbujmy powoli i uważnie wchłonąć to, czego uczy nas Pan z tak wielką cierpliwością i miłością.
   Swami powtarza często: „W tym wszechświecie istnieje tylko Bóg i nic poza Bogiem”. Zastanawiamy się: „Jak to możliwe? Widzimy wokół siebie morze wielbicieli ze wszystkich części świata. Poza tym jest tutaj ta cudowna sala modlitewna – Sai Kulwant Hall, w której się wszyscy znajdujemy. I och, tak, widzimy tam Swamiego, który jest Bogiem – nie ma co do tego wątpliwości. W jaki jednak sposób stojący przed Swamim mikrofon, te wspaniałe oświetlenie, filary, różnorodne dekoracje mogą być Bogiem? Są rzeczami i przedmiotami wykonanymi z metalu, betonu i szkła… Te materialne obiekty zostały zrobione przez człowieka. Jak mogą więc być Bogiem? To coś, czego zupełnie nie rozumiem!”. Rzeczywiście tego nie rozumiemy.
   Opisane przeze mnie trudności stanowią odwieczny problem i mają swoje rozwiązanie. W rzeczywistości Swami dał nam wskazówkę, w jaki sposób rozwikłać ten dylemat. Wskazówka Swamiego ma źródło w starym wedyjskim opowiadaniu. Oto ono. Człowiek mieszkający w wiosce otworzył drzwi do chaty i wszedł do niej. W środku panował mrok. W odległym rogu izby człowiek zauważył coś zwiniętego w kłębek. Krzycząc „Wąż, wąż”, wybiegł, zamykając drzwi. Ludzie w wiosce, słysząc jego krzyk, uzbroili się w duże kije i ostrożnie wsunęli się do chaty. W kącie zauważyli coś zwiniętego. Krok po kroku posuwali się do przodu, trzymając wielkie kije, gotowi mocno nimi uderzyć, jeśli wąż zmieni pozycję i ruszy na nich. Ale nic się takiego nie stało. Kiedy podeszli wystarczająco blisko odkryli, że to co brali za węża było liną.
    W tym miejscu wedanta czyni następującą obserwację: „To była tylko lina. Leżała tam, zanim ten człowiek znalazł się w środku. Leżała tam, kiedy wieśniacy przyszli zabić węża, który, jak się spodziewali, ukrył się w tamtym miejscu. Była tam także wtedy, gdy unieśli lampę i zbliżyli go do niej. Skoro przez cały czas leżała tam lina, to skąd wziął się wąż?”. Swami mówi, że wąż był wyłącznie produktem wyobraźni wieśniaka, który wszedł tam pierwszy. Wyobrażenie iluzorycznego węża zostało nałożone na linę, która rzeczywiście się tam znajdowała, a potem, zamiast liny, człowiek ten widział już tylko węża. I kiedy ogłosił, że jest tam wąż, inni w to wierzyli, aż do chwili kiedy podnieśli lampę. Wówczas wąż znikł i zobaczyli leżącą tam od dawna linę. Oto co się wydarzyło: światło lampy rozwiało złudzenie zrodzone w umyśle zmieszanego i przerażonego wieśniaka, w które uwierzyło także wiele osób. Zatem problem został wyjaśniony dzięki światłu rzucanemu przez lampę.
  Swami mówi, że to opowiadanie zawiera w sobie istotę problemu przed jakim stoi dzisiaj ludzkość. Chociaż Bóg jest obecny w każdym atomie wszechświata, to my, którzy przyzwyczailiśmy się patrzeć na otoczenie tylko z powierzchownego i materialnego punktu widzenia, nieustannie tęsknimy za immanentnym Bogiem. Mógłbym napisać całe tomy rozszerzające tę wypowiedź, ale nie zrobię tego. Zamiast tego podkreślę kilka punktów.
   Zacznijmy od mocy obecnej w każdym bezwładnym atomie. Czy wiecie, że wystarczyło zaledwie 5 gramów uranu 235, aby przekształcić go w energię, która zmiotła z powierzchni ziemi Hiroszimę? Możemy rozprawiać w nieskończoność o E=mc2 i o wszystkim innym, ale faktem jest, co jasno przedstawia Kriszna, że moc czyli obecna w atomie energia w istocie pochodzi od Boga.
    Następnie pomyślmy o wspaniałych dokonaniach człowieka, do jakich nie jest zdolne żadne inne stworzenie. Popatrzcie na smartfony i internet, dwa wynalazki jakie pojawiły się w ciągu ostatnich 20 lat. Dzięki nim świat bardzo się zmienił. To prawda, wynaleźli je ludzie, podobnie jak inne cudowne gadżety. Ale skąd u ludzi wzięła się inteligencja zdolna tworzyć tak oszałamiające wynalazki? Otrzymali ją od Boga, jak oznajmił Kriszna. Czy jednak ludzie cenią Pana za to? Prawie nigdy. Większość wynalazców, kierowanych przez ego, czuje się wspaniale uważając, że są niezwykle mądrzy. Tak dzieje się przez cały czas – człowiek odkłada Boga na później, całkowicie zapominając o boskiej łasce, którą otrzymał i która pomogła mu wysunąć się na czołową pozycję. Przeciwnie, wyobraża sobie, że jest najmądrzejszy. Jeśli zastanowicie się nad tym, szybko zrozumiecie, że to ego i świadomość ciała powodują takie złudzenie.
   Mówiąc krótko, zapominając o Bogu i Jego mocy, obecnej we wszystkim co istnieje, człowiek nakłada swój sposób odbioru na wszystko, co zmysły pozwalają mu zobaczyć. Zapominając, że podłożem tych obiektów jest Bóg, traktuje owo nałożenie jak rzeczywistość. Nie różni się pod tym względem od niemądrego wieśniaka nakładającego wyobrażenie nieistniejącego węża na istniejącą linę. Krótko mówiąc, tam gdzie chodzi o duchowość, to bez lampy, która oświetla i rozwiewa złudzenia, nawet laureat Nagrody Nobla może okazać się takim samym ignorantem jak prosty wieśniak. To porównanie nie ma na celu podważania wagi światowego uznania dla czyichś osiągnięć, bo są one potrzebne w zachęcaniu do dobrej pracy oraz stanowi znak cywilizacji. Nie znaczy to również, że człowiek powinien całkowicie zapomnieć o obecnej w nim boskiej mocy, która umożliwiła mu to osiągnięcie. Oto co mówi Swami: „Jest tu Boskość, wyższa od ludzkości, kryjąca się za i pod wszelką działalnością człowieka. Jednak człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy i nie potrafi czerpać korzyści wypływających z tej świadomości”.
  To bardzo ważne. Jeśli człowiek nie zrozumie, że Bóg ukrywa się za wszystkim, że od atomu po kosmos ożywia wszechświat, nie będzie czerpał korzyści płynących z dostrzegania Boga wszędzie. Bhagawan dał nam do zrozumienia, jakie to mogą być korzyści. Zastanówcie się nad Jego uwagą:
   „Pierwszym zadaniem człowieka jest rozpoznanie źródła radości i spokoju”.
   Kiedy zrozumiemy, że Boskość kryje się za wszystkim we wszechświecie, nauczymy się wówczas zachowywać stan równowagi pomiędzy nami a wewnętrznym Bogiem i dzięki temu doświadczymy radości i spokoju. Na przykład, rozwinięta dusza dostrzegając piękne rzeczy, zamiast jedynie podziwiać to co widzi, natychmiast zaczyna współbrzmieć z Bogiem, który jest źródłem piękna. Swami cytuje świętego Purandaradasa, który zobaczywszy pięknego pawia nie tylko zachwycił się jego urodą, lecz również wykrzyknął: „Kim jest Ten, który stworzył tak wspaniałego ptaka?”. To pytanie połączyło świętego bezpośrednio z Stwórcą, napełniając go większą radością niż mogłaby mu przynieść myśl o samym ptaku.
   Wróćmy jeszcze na moment do węży – mam na myśli prawdziwe węże! Wszyscy się ich boimy. Ale rozważmy jedno. Wy i ja poruszamy się za pomocą nóg. A co z wężami? Nie mają nóg, a mimo to poruszają się bardzo szybko. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym? Jak to możliwe? Z tego co wiem, pierwszą osobą, która poważnie się nad tym zastanawiała z naukowego punktu widzenia był prof. de Gennes[1] z Francji, który opisał ich sposób poruszania się używając pojęcia „reptacja”. W porządku, węże poruszają się przez reptacje. Ale kto dał wężom tak niezwykłą moc? Bóg!
  Swami przypomina nam, że gdy dawni riszi wycofywali się do lasu, aby poświecić się wyrzeczeniu i medytacji, nigdy nie byli napastowani przez węże, skorpiony czy lwy, chociaż las aż się od nich roił. Dlaczego? Ponieważ riszi promieniowali czystą miłością. Odpowiadając na czystą miłość riszich, Bóg obecny w dzikich zwierzętach skłaniał je po prostu do odejścia. Oto dlaczego riszi byli bezpieczni, a dzikie zwierzęta nie były niepokojone przez ludzi. Innymi słowy boska miłość w riszich była w stanie bezpośrednio obcować z boską miłością w wężach. Ta niewidzialna interakcja miłości z miłością zapewniała riszim bezpieczeństwo, pozwalając wygrać spokojowi. To dla nas lekcja. Wyobraźcie sobie tylko ile byłoby teraz na świecie spokoju i harmonii, gdybyśmy dostrzegali w innych istotach jedynie Boga! Promieniowalibyśmy miłością i ta miłość, płynąca jak zawsze z serca, natychmiast by rozwiewała wszelkie złe myśli pojawiające się w głowach innych ludzi. Zły człowiek odpowiadając na Boską Miłość być może uśmiechnąłby się i odpowiedział miłością, przynajmniej w danej chwili. Budując na tym, można czynić prawdziwe cuda. W tym kontekście przypomnijmy sobie co powiedział Swami o celu stworzenia. Powiedział: „Oddzieliłem siebie od siebie, aby kochać siebie!”. Mam nadzieję, że to co dotychczas do was powiedziałem sprawi, że łatwiej zrozumiecie tę wypowiedź.
   Drodzy czytelnicy, spróbujcie spędzić następne pół godziny na dostrzeganiu Boga we wszystkim wokół was. Natychmiast zauważycie jaką to czyni różnicę. Spotęgujcie ją i wyobraźcie sobie jaki byłby świat, gdyby miliony ludzi odczuwały w taki sposób. Czy dzięki temu nie byłoby mniej konfliktów, a więcej spokoju i harmonii w świecie? Ile by to kosztowało? Ani grosza. Duże koszty poniosłoby tylko ego. A może uważamy, że ego jest więcej warte niż pieniądze! Czy do tego stopnia ulegliśmy iluzji, że jesteśmy gotowi zrzec się spokoju, który jest tak łatwo dostępny? Pomyślcie o tym.

Zmień pracę w wielbienie

   Nie ograniczajcie wielbienia Boga jedynie do dni świątecznych. Każda chwila powinna być wypełniona kontemplacją Boga. Możecie pomyśleć: „Skoro każda chwila ma być wypełniona kontemplacją Boga, to jak wykonamy naszą pracę?”. Nie wprowadzajcie różnic pomiędzy waszą pracą, a pracą Boga. Wasza praca jest pracą Boga, ponieważ wy również jesteście Bogiem. Błędem jest myślenie, że boską pracą jest tylko to co czynicie w sali modlitewnej, a wszystko poza nią jest waszą pracą. Nie rozwijajcie w sobie uczucia oddzielenia. Bądźcie przekonani, że wasze serca są ołtarzem Boga i skierujcie swoje widzenie do wewnątrz. Ten, kto zrozumiał tę prawdę i zgodnie z nią postępuje, jest prawdziwą ludzką istotą.

Refleksje

   W tym przesłaniu Swami robi dwie rzeczy. Po pierwsze, burzy mit, którego kurczowo się trzymamy, zyskując dzięki temu mocne alibi, aby trzymać Boga z dala od naszego życia, z wyjątkiem tych chwil, kiedy desperacko Go potrzebujemy. Drugą ważną sprawą podkreśloną przez Bhagawana jest to, że wskutek tej iluzji, tworzonej przez nas samych, tracimy całe życie odwracając się od cennego daru, jaki Bóg stawia nam nieustannie przed oczami – od daru szczęśliwości, anandy. Dalszy ciąg tej refleksji będzie przeważnie rozwijaniem tych dwóch punktów. Zacznijmy od pierwszego. Od chwili pojawienia się globalizacji, powiedzmy jakieś 25 lat temu, ludzie wydają się być coraz bardziej zabiegani. Odnosi się to przede wszystkim do osób mających wysokie dochody, ale także do przedstawicieli klasy średniej, którzy dołączyli do wyścigu szczurów – odnoszę się w tym momencie do Indii. Jeśli chodzi o Zachód, a zwłaszcza o USA, to tempo w jakim przyspiesza tam życie jest jeszcze bardziej oszałamiające.
    Cofnijmy się teraz do 1940 r. Od roku trwała II wojna światowa, wstrząsając Europą jak nigdy dotąd. Ale tutaj w Indiach mieliśmy przede wszystkim kryzys ekonomiczny spowodowany wojną, ponieważ w dużym stopniu wciąż pozostawaliśmy pod panowaniem brytyjskim. Z wyjątkiem tego oraz napięć spowodowanych przez ruch niepodległościowy, życie płynęło nam bardzo wolno. Nie spieszyliśmy się, ponieważ po prostu nie mogliśmy się spieszyć – system transportowy był prymitywny, istniało niewiele dróg, samochody były rzadkością, benzynę racjonowano, a autobusy jeździły na węgiel, co sprawiało, że poruszały się dosyć wolno. Dodajmy, że nie dysponowaliśmy wieloma połączeniami autobusowymi. W rzeczywistości dzięki temu tradycje religijne były kultywowane i z wielką gorliwością obchodziliśmy święta.
    Pomimo tego wszystkiego – w czasach, gdy nikt nie wyobrażał sobie, że w ciągu kilku następnych dekad mieszkańcy Indii zaczną biegać jak pozbawione głów kurczaki i rozmawiać przez komórki nawet w świątyniach, do których przyszli wielbić Boga – chłopiec o imieniu Sathya tak zwracał się do niewielkiej grupki słuchaczy w miasteczku Urawakonda:
                        Manasa Bhadżare Guru Czaranam
                        Dustara Bhawa Sagara Taranam
            (Wszystkimi uczuciami i myślami
            czcij lotosowe stopy Boskiego Nauczyciela.)
    Jest to, to samo przesłanie, które powtarzał kilka dziesiątków lat później: „Nie traćcie czasu. Zamiast tego wykorzystujcie go mądrze kontemplując Boga”.
   To zaskakujące, ale 2000 lat temu wielki Adi Śankara, do którego Swami często się odnosi, głosił to samo przesłanie:
            Bhadża Gowindam Bhadża Gowindam
            Gowindam Bhadża Muda Mathe
            (Czcij Giwindę, czcij Gowindę ty głupcze!
            Gdy będziesz umierał, nie uratuje cię
            ziemskie bogactwo.)        
   To samo przesłanie było więc przekazywane na długo przed tym jak wpadliśmy w niekończący się wir podróży służbowych, spotkań, wideokonferencji, żonglowania jednocześnie trzema komórkami… Obecnie, jeśli ktoś sugeruje, że powinniśmy spędzać czas na myśleniu o Bogu, zamiast pokonywać konkurencję lub cokolwiek innego, wzbudza to nasz sprzeciw. Wiedząc o tym, Swami powiedział: „O człowieku! Wiem, co powiesz. Będziesz się spierać: »Swami, jeśli będę spędzał każdą chwilę na kontemplowaniu Boga, to jak wykonam swoją pracę?«. Swami przygotował na to odpowiedź i wytłumaczył, że wybraliśmy ten argument, ponieważ sądzimy, że różnimy się od Boga i dlatego nasza praca różni się od Jego pracy. To błędna logika, a zatem i bezsensowna wymówka. Swami podkreśla, że ponieważ to On tak naprawdę nas stworzył, to wszyscy jesteśmy Jego przedłużeniem. Ujął to tak:
      Wasza praca jest boską pracą, ponieważ wy również jesteście Bogiem.
   To może wam się wydać trochę trudne do zrealizowania. Dlatego John Hislop, wielki poszukiwacz, otwarcie zapytał: „Swami, codziennie rano się golę. Dlaczego miałbym to traktować jak boską pracę?”. Bhagawan go poklepał i odpowiedział ze słodkim uśmiechem: „Hislop, dlaczego się golisz? Aby ładnie i elegancko wyglądać. Co robisz, kiedy jesteś już ogolony i wykąpany? Przychodzisz tutaj na darszan. Zatem, nie zdając sobie z tego sprawy, robisz to wszystko po to, aby mnie zadowolić. Dlaczego więc nie robisz tego świadomie?”. Co to znaczy? Swami wyjaśnia to także. Kiedy przygotowujemy się, musimy świadomie przyznać się przed sobą, że kiedy Swami przychodzi na darszan, chcemy Mu się pokazać w jak najlepszym świetle. Usłyszawszy o tym, pewna pani spytała kiedyś Swamiego: „Baba, mieszkam daleko stąd. Rankiem, gdy się wykąpię i ukończę praktykę wielbienia, zaczynam kroić warzywa i przygotowywać dla męża obiad. To moje codzienne zajęcie. Jak staje się to boską pracą, Twoją pracą?”. Jak zawsze, Swami się uśmiechnął i odpowiedział: „To proste! Kiedy kroisz warzywa pomyśl o Mnie i powiedz: »Baba, to moje ego. Kroję je w taki sam sposób jak warzywa« lub coś podobnego!”. Przesłanie Swamiego mówi o tym, że jeśli naprawdę pragniemy dostrzegać Boga we wszystkich, wszystkim i w tym co się dzieje, to NASZE PODEJŚCIE do życia MOŻE I POWINNO SIĘ zmienić. To kluczowa sprawa. Rzeczy nie muszą się zmieniać, ale musi się zmienić sposób w jaki na nie patrzymy – to prawdziwy początek wszystkiego. Załóżmy, że gdzieś idziecie i spotyka was małe nieszczęście. Moglibyście pomyśleć, że doszło do tego, ponieważ Swami nie przejmuje się wami. Z drugiej strony doszło do dwóch zdarzeń, których mogliście nawet nie zauważyć. Po pierwsze, zaczynacie nagle myśleć o Swamim i pytacie: „Dlaczego pozwoliłeś, aby mi się to przydarzyło? Dlaczego chcesz, abym cierpiał?”. Ale czy zdaliście sobie sprawę, że gdyby nie to nieszczęście, wasze myśli mogły wędrować gdzie indziej? Zatem nieszczęście przypomina korektę na drodze duchowej – to jest pozytywny sposób patrzenia na wydarzenia. Wierzcie mi, gdy zaczynamy patrzeć z uśmiechem na świat, zmienia się nasze życie, ponieważ coraz częściej myślimy o Swamim, który ze swojej strony pilnuje, abyśmy przeżywali więcej radości niż smutków. Nie mogę teraz omówić tego szerzej, ale zapewniam was, że wypowiadam się z pozycji człowieka, który doświadczył tego osobiście.
    A teraz przyjrzyjmy się ostatniej części analizowanego przez nas cytatu, mówiącego o tym, że nasza praca jest pracą Boga, ponieważ my również jesteśmy Bogiem. To bardzo głęboka uwaga, chociaż ludzie niewiele o niej myślą. Powiedzmy, że nagle potykamy się i upadamy. Przydarzyło mi się to wiele razy. Za każdym razem ktoś przychodził z pomocą, a tak naprawdę był to Swami w przebraniu. Pytanie brzmi: „Jak często to rozpoznałeś?”. Im szybciej zdamy sobie sprawę, że pomagający nam ludzie są Swamim w przebraniu, a ludzie którzy nas ranią są także Swamim w przebraniu przychodzącym, aby nas ostrzec, a nawet ukarać – tym szybciej zerwiemy z tym, co nas wiąże z tym światem.
    Może zajmę wam minutę lub dwie więcej ponad to co planowałem, ale nie mogę nie skorzystać z okazji i nie opowiedzieć wam pięknej historii, którą kiedyś przytoczył prof. Sampath (trzeci wicerektor Instytutu Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai). Przypomni nam ona, że Bóg przychodzi w wielu przebraniach, aby ofiarować nam pomoc. Oto ta historia.
    Kąpiący się człowiek został porwany przez nagłą i gwałtowną powódź. Gdy unosiła go woda, udało mu się chwycić krzak rosnący na leżącej pośrodku rzeki wysepce. Wyskoczył z wody i dostał się na ląd. Jednak wysepka była bardzo mała, miała zaledwie kilka metrów średnicy i metr wysokości. W międzyczasie poziom wody coraz bardziej się podnosił. Zdany na siebie mężczyzna zaczął desperacko modlić się do Boga, prosząc Go, aby przybył i uratował go. W tym momencie podpłynęła łódź patrolowa i jej kapitan powiedział do uwięzionego człowieka: „Rzucę linę. Schwyć ją i wyciągniemy cię”. Mężczyzna odpowiedział: „Bardzo dziękuję, ale czekam na Boga, który przyjdzie mnie uratować”. Kapitan potrząsnął głową i odpłynął mrucząc „Wariat”. Poziom wody był coraz wyższy, a sytuacja coraz bardziej rozpaczliwa. Na szczęście nadleciał helikopter ratunkowy i spuścił drabinkę, aby zabrać biedaka na pokład. Pilot wychylił się z okna i krzyknął: „Wchodź szybko! Nie trać czasu, wzbierająca woda zostawiła ci zaledwie 20 cm ziemi. Pospiesz się!”. Człowiek spojrzał w górę i krzyknął: „Dziękuję kapitanie, ale czekam na Boga!”. Zaszokowany kapitan odleciał ratować innych, zastanawiając się nad głupotą człowieka gotowego stracić życie z powodu ignorancji. No cóż, jak się spodziewacie, poziom wody wciąż się podnosił. Mężczyzna został zmyty i ostatecznie utonął. Poszedł do nieba i stanął przed Bogiem. Wzburzony zapytał Go: „Panie, rozpaczliwie modliłem się do Ciebie, ale mnie nie uratowałeś. Dlaczego? Jakie zło popełniłem? Czy nie zasłużyłem na ocalenie? Dlaczego tak bardzo mnie zawiodłeś?”. Bóg uśmiechnął się i odpowiedział łagodnie: „Synu, próbowałem cię ocalić nie jeden raz, lecz dwa. Przybyłem jako pilot rzecznego patrolu, ale ty zrezygnowałeś z mojej pomocy. Spróbowałem jeszcze raz jako pilot helikoptera i ponownie ją odrzuciłeś. Skoro mnie ignorowałeś, jak miałem ci pomóc?”.
 
    Ta opowieść ma oczywiście charakter apokryficzny, ale niesie przesłanie głoszące, że musimy dostrzegać Boga we wszystkim, również w sobie. A ponieważ jesteśmy Bogiem, powinniśmy się zachowywać w taki sam sposób, jakiego oczekujemy od Boga! Może docenicie teraz, dlaczego Swami powtarza nam nieustannie:
WASZE ŻYCIE MA BYĆ MOIM PRZESŁANIEM!
Pomyślcie o tym! Dżej Sai Ram!

 - tłum. J.C.
 
[1] Pierre-Gilles de Gennes (1932 – 2007) – francuski fizyk, laureat Nagrody Nobla (1991) za prace nad ciekłymi kryształami i polimerami. ”Reptacja” to ruch termiczny bardzo długich, liniowych, splątanych makrocząsteczek w stopionych polimerach lub w stężonych roztworach polimerów. Słowo to, pochodzące od słowa „gad, gada”, porównuje ruch splątanych łańcuchów polimerowych do ruchów węży ślizgających się pomiędzy sobą. 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.