Życie jest świadomością część 2
Joy Thomas

Rozdział trzeci
Złudzenie minionego i obecnego bólu
  Chociaż codziennie coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z wewnętrznego działania Swamiego, jednak moje pragnienie interakcji wcale się nie zmniejszyło. Tak bardzo kocham tę boską piękną, filigranową postać, że zapragnęłam odrzucić wszystko co kiedykolwiek kochałam, wszystko, co było mi drogie – po prostu po to, aby być bliżej Boga, który przyjął postać Sathya Sai. Pragnęłam z Nim rozmawiać, całować Jego stopy, marzyłam, aby wziął mnie za rękę. Dniami i nocami wzdychałam za momentami bliskości.
   Kiedy ze Stanów przyjechało pięcioro przyjaciół, wydawało się naturalne, że dołączą do naszej grupy, w której „jeden za wszystkich i wszyscy za jednego”.
   Więc kiedy pewnego ranka nasz ukochany Baba zatrzymał się przed jedną z przybyłych pań, najwyraźniej każąc jej pójść na werandę, co oznaczało interview, moje serce zaczęło bić mocniej w oczekiwaniu na bliskość Swamiego. Mimo to, ku mojemu zaskoczeniu, pani ta zwróciła się tylko do trzech innych kobiet i przeszła obok, nie obdarzając mnie nawet jednym spojrzeniem.
   Poczułam, że pęka mi serce. Zostałam porzucona, opuszczona, odepchnięta i zapomniana przez kogoś, kogo uważałam za bardzo bliską przyjaciółkę. Miałam wrażenie, że mój świat został pozbawiony fundamentów. Zakosztowałam wrażenia, że nie mam już przyjaciół – porzucona i samotna, jak gdybym straciła ostatnią szansę zobaczenia Swamiego. 
    Mój racjonalny umysł wiedział, że to przesadzona reakcja, ale emocje płynęły jak kaskada po górskim zboczu i wpadały do jamy rozpaczy, wymykając się wszelkiej kontroli. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w życiu czuła się tak zdruzgotana. Walczyłam ze wszystkich sił, aby ukryć przed otoczeniem rozdzierający mnie ból. Po darszanie wróciłam do pokoju i zajęłam się drobiazgami, aby nie rozmyślać o tym, że mnie zraniono.
    Po godzinie odwiedziła mnie jedna z pań obecna na interview. Zaczęła mnie wypytywać, jak radzę sobie w tej sytuacji. Czuła intuicyjnie, że jestem rozczarowana. Zaprzeczyłam, bym przeżywała cokolwiek innego poza radością wywołaną myślą, że otrzymali bezcenną okazję doświadczania bliskości Swamiego. Częściowo była to prawda. Nawet jeśli chciałam wziąć udział w audiencji, to nigdy nikomu nie zazdrościłam tego przywileju. Jestem zawsze niezmiernie szczęśliwa myśląc o tych, którzy zostali wezwani.
  Jednak wizytująca mnie pani przez cały czas podejrzewała, że jestem bardzo rozżalona. Wypytywała mnie tak długo, aż nagle ból uzewnętrznił się w łzach i wybuchnęłam płaczem. Przyznałam, że czuję się niekochana, niegodna, zagubiona, porzucona, całkowicie bezradna i w dodatku wystawiona na spojrzenia świata. Czułam, że jest to bez wątpienia najboleśniejsza chwila w moim życiu.
  Kiedy znów zostałam sama, stopniowo zaczął przebijać się rozsądek. Oczywiście, moja reakcja była zupełnie nieproporcjonalna do tego, co się stało. Zrozumiałam, że to, co się wydarzyło, było powtórką doświadczenia, które wstrząsnęło mną gdy byłam pięciolatką. Mama porzuciła mojego ojca i mnie, z powodów których nie potrafiłam pojąć, ponieważ byłam na to za mała. Czułam się wtedy opuszczona i bezradna, bardziej usprawiedliwiona niż teraz. Kiedy w swojej samotności płakałam za mamą, tata powtarzał mi niezmiennie: „Nie płacz za nią. Gdyby cię kochała, nigdy by cię nie opuściła”. Uświadomiłam sobie teraz, że z tamtego doświadczenia wyciągnęłam wniosek, że nie jestem kochana i nie zasługuję na miłość. Na tej przesłance oparłam całe swoje życie, sądząc, że porzuci mnie każda osoba, którą obdarzę tym wzniosłym uczuciem.
   Pomimo tego, że mama i ja przebywałyśmy później razem i rozwinęłyśmy zdrowe i pełne miłości relacje, było oczywiste, że męka oddzielenia i porzucenia została głęboko zagrzebana – ukryta w zakamarkach świadomości. Swami, w Swojej bezgranicznej mądrości i miłości uznał za stosowne wydobyć to urojenie z jego ciemnego schronienia, wywołując zdarzenie będące reminiscencją tamtego. Wyparł i usunął mój ból, a ja uwolniłam się od błędnych wniosków i złudzeń.
     Byłam świadoma, że ani dawne ani obecne przeżycia nie są rzeczywiste. To tylko sny. Wiedziałam, że mając tę świadomość uwolnię się w przyszłości od wyciągania błędnych wniosków.
  Kolejnym spostrzeżeniem związanym z oczyszczającym wydarzeniem dotyczącym przeszłości jest to, że pojęcia przeszłość i przyszłość są tylko częścią snu. Bóg jest czasem. Zatem, skoro Bóg nigdy się nie zmienia, to czas jest również niezmienny. Możemy być świadomi teraźniejszości, lecz zdezorientowani jeśli chodzi o iluzję przeszłości i przyszłości. Ponieważ te dwie iluzje zlewają się w jedno złudzenie, a ono roztapia się w czystym świetle, doświadczyłam przebłysku wieczności i bezkresu, które były czystą miłością.
   Byłam tym prawdziwie zafascynowana, a kilka miesięcy później natknęłam się na książkę „Holograficzny[1] wszechświat”, napisaną przez Michaela Talbota. Wydaje się, że naukowcy zaczynają uświadamiać sobie iluzoryczną naturę wszechświata oraz niezmienność i pełnię rzeczywistości.
Mówiąc o dwóch badaczach, którzy w dużym stopniu przyczynili się do powstania tej nowej teorii, Michael Talbot stwierdza: „Rozpatrywane razem teorie Dawida Bohma i Karla Pribrama[2] umożliwiają nam zupełnie nowy sposób patrzenia na świat: nasze umysły budują matematycznie obiektywną rzeczywistość, interpretując częstotliwości, które ostatecznie są projekcjami z innego wymiaru, z głębszego porządku istnienia, pozostającego poza przestrzenią i czasem. Umysł jest hologramem zanurzonym w holograficznym wszechświecie”.
   „Te syntezy pomogły Pribramowi zrozumieć, że świat obiektywny nie istnieje, a przynajmniej nie w sposób, w jaki przyzwyczailiśmy się wierzyć. Tam »na zewnątrz« znajduje się ogromny ocean fal i częstotliwości, a rzeczywistość wydaje nam się konkretna jedynie dlatego, że nasze umysły potrafią zbierać ów holograficzny zamęt i przemieniać go w kije i kamienie oraz w inne znajome obiekty tworzące nasz świat”.
   „ … Najtrudniejsze do przyjęcia są w pełni rozwinięte idee Bohma dotyczące całości. Ponieważ wszystko w kosmosie jest zrobione z bezszwowego holograficznego materiału implikowanego porządku, uważa on, że postrzeganie wszechświata jako złożonego z »części« jest tak samo bezsensowne, jak patrzenie na wodę tryskającą z dysz  fontanny, jak na coś oddzielonego od wody, z której wypłynęły. Elektron nie jest »cząstką elementarną«, ale po prostu nazwą nadaną określonemu aspektowi holomovementu[3]. Dzielenie rzeczywistości na części, a potem nadawanie tym częściom nazw ma zawsze charakter arbitralny i jest produktem konwenansów, ponieważ subatomowe cząstki i wszystko inne we wszechświecie, nie są bardziej oddzielone od siebie niż wzory ozdobnego dywanu”.
   „To głęboka sugestia. W swojej ogólnej teorii względności Einstein zadziwił świat mówiąc, że przestrzeń i czas nie są oddzielnymi bytami, ale są płynnie połączone i stanowią część większej całości, nazwanej przez niego kontinuum czasoprzestrzennym. Bohm posuwa się o olbrzymi krok do przodu. Mówi, że wszystko we wszechświecie jest częścią kontinuum. Pomimo pozornej odrębności rzeczy, na rozwiniętym poziomie wszystko jest płynnym rozszerzeniem wszystkiego innego”. 
   Z moją poszerzoną świadomością łączenia się i ponadczasowości, dokonałam pokornej próby zapisania własnego doświadczenia w czasie teraźniejszym. Jednak, ponieważ język nie jest w stanie wyrazić koncepcji bezczasowości, a autorka nie zdaje sobie jeszcze sprawy z własnej zdolności do wyrażenia Boga w Jego pełni, więc prosi gorąco czytelników o cierpliwość i zrozumienie. Poza czasem wszyscy będziemy świadomi Boga w sobie i siebie samych w wiecznym teraz.
                                                ******
Szukanie Ukochanej Matki
O matko, dlaczego mnie opuściłaś?
Jesteś wszystkim co mam. Dlaczego cię tutaj nie ma?
Gdzie mam się udać? Do kogo zwrócić?
Bez Twojej opieki ogarnia mnie lęk.
Jestem najmniej ważna, ostatnia na liście.
Jestem tą, która nieutalentowana, nieładna i nieelegancko ubrana, nie może mierzyć się z innymi.
Och, czemu mnie urodziłaś i zostawiłaś mnie nieszczęsną?
Noc jest bardzo ciemna, a czas płynie wolno.
Czy dla kogoś tak niedoskonałego istnieje
jakakolwiek nadzieja?
Czy mam zginąć niechciana, niekochana i opuszczona,
z nieprzepartym pragnieniem zobaczenia matki?
 
Czas mija, a mój cel wciąż pozostaje taki sam.
Czy te poszukiwania mają trwać całe życie?
Przez chwilę, czasami, ktoś troszczy się o mnie.
Ale liczba przyjaciół i czasu, które mi zostały, zmalały.
 
Jednak nigdy nie jest za późno, bo w końcu Ją odnalazłam!
Zostanie przy mnie, jakkolwiek bezwartościowa się wydaję.
Jest moją opiekunką, ukochaną i wierną przyjaciółką,
największym cudem. Pragnie, abym była zawsze
blisko Niej.
 
Żadne wypowiedziane słowo, żaden namalowany obraz nie ukaże błogości tej napełnionej miłością więzi.
Mając tak piękną Matkę, może ja również jestem piękna.
Moja Matka Sai jest wszechwiedząca i wszechobecna.
 
Ona mnie kocha. Prosi, abym zawsze była z Nią.
Powtarza, że zawsze była moją.
Czy to możliwe, że nigdy nie istniało brzydkie
i niekochane dziecko?
Matka mówi, że zawsze byłam taka jak Ona – boska.
 
Będę więc szczęśliwa, będę dobra.
Będę służyła innym, tak jak zdaniem Matki powinnam.
Wszyscy są braćmi i siostrami. Będę ich kochać i kochać siebie!
Moją matką jest Bóg, a Jego dzieci są Nim.
 

Rozdział 4

Czym jest lingam?
   Po cudownym doświadczeniu, jakim było wyeliminowanie bieżących i dawnych, długo podtrzymywanych i bolesnych wniosków, niosących ze sobą świadomość iluzji czasu, nie zaskoczyło mnie wcale, że nie pozostał we mnie nawet ślad poczucia winy i chęci krytykowania. Wiedziałam, że przyjaciółka, która mnie pominęła, gdy Swami wezwał ją na interview, odegrała w tym dramacie kluczową rolę. Była tylko instrumentem Sai Baby. Wykonawcą był On. Jak zawsze reżyserował sztukę, której celem było uwolnienie Jego dzieci od wiary w rzeczywistość czegokolwiek innego poza Nim.
    Panuje tutaj zwyczaj tworzenia grup przyjaciół pochodzących z tego samego kraju, w nadziei, że Swami wezwie ich na interview. Dotarli tu ludzie z Kalifornii, ale nie mogli się zdecydować, czy chcą być w grupie czy nie. Ostatecznie zdecydowali, że nie. Zostali tylko Barbara i Karl Trisler, Peggy Wood, Ray i ja. Kiedy z Anglii przyjechali Dawid i Ann Jevons, którzy prowadzą w Glastonbury ośrodek Sai, chcieli by dołączyła do nich Peggy. Peggy nie chciała opuścić grupy, więc zaproponowała, aby wzięli pod swoje skrzydła nas wszystkich. Zgodzili się i tak staliśmy się angielsko/amerykańską grupą, a jej niekwestionowaną liderką została Ann Jevons. Ma silną osobowość, całkowicie nieskrępowaną. Odniosłam wrażenie, że Swami bardzo się cieszy z jej obecności. Spotykaliśmy się regularnie, czując się jak rodzina, którą łączy miłość do Swamiego.
    Ponieważ chciałam podać Swamiemu list, poprosiłam o miejsce, z którego mogłabym to uczynić. Odpowiedzialna za rozmieszczanie wielbicieli pani wskazała mi miejsce w pierwszym rzędzie. Kiedy nadszedł Swami, wyciągnęłam list w Jego stronę. Wziął go i zapytał: „Kiedy wyjeżdżasz?”. Odpowiedziałam: „Zostaję, Swami”, ale Jego słowa trochę mnie zmieszały. Zastanawiałam się, czy zapomniał, że pozwolił nam zostać, ale to było niemożliwe. Kiedy wróciłam do pokoju, wzięłam pierwszą z brzegu książkę i otworzyłam ją na następującym urywku:
    „Kakasaheb udał się do Baby i zapytał, czy powinien wyjechać z Śirdi. Baba powiedział: „Tak”. Wtedy ktoś zapytał: „Baba, gdzie powinien się udać?”. Baba odparł: „Wysoko”. Mężczyzna sondował problem dalej: „Jaka jest ta droga?”. Baba odpowiedział: „Prowadzi tam wiele dróg. Stąd (z Śirdi) biegnie również jedna. Jest trudna. W okalających ją dżunglach żyją tygrysy i wilki”. Kakasaheb zapytał: „Ale, Baba, co będzie, jeśli weźmiemy ze sobą przewodnika?”. Baba odparł: „Wtedy nie napotkacie trudności. Przewodnik poprowadzi was prosto do celu, omijając po drodze wilki, tygrysy i rowy”[4]
    Zastanawiając się nad tym urywkiem, zaczęłam rozumieć, że Baba pyta mnie, kiedy wyruszę w podróż, która doprowadzi mnie na wyższy poziom lub kiedy wzniosę się wyżej, zostawiając za sobą ego. To dopiero wyzwanie! Wierzcie mi, próbuję to osiągnąć. Nie ma dnia, abym nie natknęła się na kilka wilków, tygrysów i rowów, ale mam najlepszego na świecie Przewodnika. To ode mnie zależy, czy będę Go słuchała i podążała za Nim.
    Mój umysł zanurzył się w spokoju, pomimo że wybrana przeze mnie droga była wyboista – wiedział, że mamy najlepszego przewodnika dostępnego dzisiaj na Ziemi. Ponieważ zbliżał się dzień, w którym w tym wcieleniu zawsze obchodziłam urodziny, więc zaczęłam o nich rozmyślać.
Wiedziałam czego chcę, ale sądząc, że mam bardzo niewielką szansę aby to dostać, zaczęłam zastanawiać się nad inną ewentualnością. Jakiś rok temu Raye kupił mi specjalną podstawkę do lingamu, a ja miałam nadzieję, że pewnego dnia Swami stworzy dla mnie lingam. Moje serce pragnęło dostać na siedemdziesiąte urodziny lingam zmaterializowany przez ukochanego Pana. (W Indiach dzień narodzin obchodzony jest jako pierwsze urodziny, więc zaplanowałam, że na cześć mojej przeprowadzki do Indii podniosę swój wiek z 68 raczej na 70 niż na 69.) Nie tylko prosiłam w sercu Sai Babę o lingam, ale dokładnie o mały lingam. Podstawka była tak zaprojektowana, że nie mogła utrzymać bardzo dużego lingamu.
   Trzydziestego stycznia, ku mojemu zaskoczeniu i radości, ujrzałam jak Swami zatrzymuje się przed Rayem, a Raye wstaje i kieruje kroki na werandę. Potem się dowiedziałam, że Sai Baba zapytał go: „Ile jest osób w grupie?”, a Raye odpowiedział: „Dziewięć, Swami”. Potem Ray podniósł w górę szarfę, jedną z tych, w jakie zaopatrzyli nas Jevonsowie, a my z radością w sercach ruszyliśmy za nim, żeby przeżyć najcudowniejsze doświadczenie dostępne na tym planie egzystencji.
    Kiedy usiedliśmy w pokoju audiencyjnym, Swami spojrzał na mnie i zapytał: „Czym jest lingam?”. Załomotało mi serce, umysł niemal całkowicie się wyłączył i odpowiedziałam: „Nie wiem, Swami. Ty nam powiedz”.
Na twarzy Swamiego pojawił się wyraz wielkiego zdziwienia. Spojrzał na grupę i wskazując na mnie palcem powiedział: „Ona nie wie czym jest lingam! A pisze książki!”. Potem dodał: „Jest wewnątrz ciebie. Jest na zewnątrz ciebie i wokół ciebie”. Patrząc mi z wielką miłością głęboko w oczy, zapytał: „Czy chcesz mieć lingam?”.
    Odpowiedziałam: „Och, Swami, wiesz, że chcę. To jedyna rzecz jaką pragnę dostać na siedemdziesiąte urodziny”. Wtedy Baba, z porozumiewawczym błyskiem w oku, wolno zatoczył dłonią koło, tak znane nam i kochane, i stworzył prześliczny, mały lingam. Ma kolor daktyla i przecina go pojedyncza niebieska smuga. Kiedy położył go na mojej dłoni, natychmiast wiedziałam, że będzie doskonale pasował do podstawki.
     I chociaż zdawałam sobie sprawę, że wie o wszystkim co robimy i zna naszą każdą myśl, wciąż odczuwałam podziw, kiedy to się działo. Powiedział również jakim dobrym człowiekiem jest Raye, wskazując, że każdego dnia wstaje rano i robi mi kawę, nie mówiąc już o tym, że gotuje i sprząta. Nie tylko wie o wszystkim co myślimy (jak o moim pragnieniu posiadania lingamu), ale obserwuje również wszystko, co robimy (jak to, że Raye wstaje każdego ranka i robi kawę). Prawdę mówiąc, Raye wykonuje tę pracę w ramach codziennej rutyny i  wydawałoby się, że dla Baby jest to zbyt mało istotne, aby o tym wspomnieć. Kiedy się nauczę, że nic nie jest zbyt mało znaczące, aby przyciągnąć uwagę Swamiego? Przygotowywanie kawy jest po prostu jeszcze jednym dowodem na to, jak kochającą istotą jest Raye.
     Baba rozmawiał z Rayem o „kreatywnym leczeniu” (oryginalna praktyczna metoda leczenia, która została objawiona w boski sposób Josephowi B. Stephensonowi[5]). Powiedział mu, że powinien złożyć podanie o pracę w szpitalu superspecjalistycznym. Potem udzielił mu pozwolenia, ważnego od zaraz, na przebywanie na werandzie. Nie ulegało wątpliwości, że to specjalne błogosławieństwo od Baby było potwierdzeniem faktu, że Baba dostrzega te wszystkie drobne przejawy życzliwości i próby niesienia pomocy, które Raye tak szczodrze oferuje. Bycie instrumentem Swamiego w dziele uwalniania od bólu i przywracaniu zdrowia jest niesamowitym spełnieniem tęsknoty jego życia, takim, o jakim nawet nie marzył.
   Każde interview jest niebiańskie, ale to było doskonałe pod każdym względem. Czy może je przewyższać nieograniczona i wieczna błogość? Czwartego lutego Sai Baba rozdawał cukierki i wziął ode mnie list, ogromnie mnie tym uszczęśliwiając. Udzielił mi także padanamaskaru. Jest Dawcą wszelkich darów.
   Kilka dni później, gdy zastanawiałam się nad znaczeniem lingamu, przypadkowo otworzyłam jedną z książek wyjętą z półki. Oto słowa, które przeczytałam:
     Lingam jest formą dobra, które wyłoniło się z bezforemności i przyjęło kształt. Wszystkie pozostałe formy zawierają się w lingamie. Świat przedmiotowy jest bazą. To oznacza, że Pan jest obecny w Swoim przejawieniu, które jest specyficzną prezentacją Jego gry, potencjału i mocy…
     Człowiek powinien uświadomić sobie tę prawdę – i demonstrować w myślach, słowach i uczynkach – że prawda jest postawą jego egzystencji. Poznaj prawdę, a prawda uczyni cię silnym, wytrwałym, bliskim wszystkim ludziom, wolnym od więzów pożądania i nienawiści. Naucz się lekcji Śiwam: połknij truciznę gniewu i chciwości, sprawiając tym samym, że stanie się nieskuteczna w swoich wysiłkach zaszkodzenia światu. Rozpowszechniaj poprzez słowa i czyny pocieszenie i osłodę. Śiwa ma na swojej koronie półksiężyc, aby łagodny księżycowy blask wyznaczał pielgrzymom drogę do Boga i sprawiał, że ich podróż będzie mniej uciążliwa. Rozsiewa radość i pokój. Ale Śiwa ukrywa palącą, okrutną truciznę za błękitną plamą na gardle. To lekcja dla człowieka: kontroluj w sobie antyspołeczne cechy i skłonności, trujące uczucie nienawiści i agresywną chciwość.  
      Śiwam (dobro) nie oznacza jakiegoś szczególnego Boga. Obejmuje całą ludzkość, ponieważ człowiek musi zrozumieć, że jest Śiwam. Także sundaram przypomina, że prawda jest piękna, a piękno jest boskie; nie tylko fizyczne piękno, ale także moralne i duchowe. Porzuć brzydkie myśli, nieprzyjemne słowa i odrażające uczynki. Zawsze miej w umyśle ideał piękna.[6] 
Bhagawan Śri Sathya Sai Baba
   Lingam jest symbolem Niestworzonego i Bezgranicznego lub Nieskończonego. Jego kształt przypomina Nirakaarę, Bezforemnego. Lingam jest postacią Boga… Wszystkie inne formy są zawarte w tej formie… To idealny symbol wszechmocnego, wszechwiedzącego i wszechobecnego Pana.[7]
 Bhagawan Śri Sathya Sai Baba
- tłum. J.C.
 
[1] Hologram to trójwymiarowy obraz projektowany za pomocą lasera. Autor, twórca książek z gatunku noetyki, uważa, że wszechświat jest gigantycznym hologramem, obrazem wykreowanym przez ludzki umysł. 
[2] Teoria Bohma i Pribrama opiera się na odkryciu Alaina Aspekta, wskazującym, że w pewnych warunkach cząstki subatomowe, takie jak elektrony, mogą się ze sobą natychmiast komunikować, niezależnie od dzielącej je odległości. W jakiś sposób każda cząstka wydaje się zawsze wiedzieć, co robią inne cząstki. Poruszanie się obiektów z prędkością większą niż szybkość światła jest równoznaczne ze zniesieniem bariery czasu. Dawid Bohm uważał, że odkrycie Aspekta wskazuje na fakt, że nie istnieje rzeczywistość obiektywna, a wszechświat jest fantastycznym projektem – gigantycznym, wspaniale skomponowanym hologramem.
[3] Holomovement określa niepodzielną całość jako dynamiczną jednostkę, która porusza się w połączonym procesie. Nazwa jest neologizmem wymyślonym przez Bohma dla określenia niestandardowej interpretacji mechaniki kwantowej.
[4] Nagash Vasudev Gunaji, Shri Sai Satcharita, s. 9
[5] W artykule zatytułowanym „Wizualizacja, zasada kreatywności”, napisanym przez Stephensona w 1952 r., autor mówi: „Jeśli patrzysz na kogoś i zauważasz mentalny obraz myśli, to wiesz, o czym ta osoba myśli, a jeśli potrafisz wniknąć w ludzkie ciało, to możesz dostrzec każde schorzenie i chorobę... Nie jest mądrze tego robić przez cały czas. To przywilej człowieka szukającego i znajdującego mądrość. Nie dążę do wykształcenia poprzez czytanie książek o człowieku. Zamiast tego szukałem i znalazłem zasadę kreatywności. Jest ona osadzona w samym początku czasu  i wzięta z niego. To zasada Boga, przekazywana przez wieki każdemu, kto pomaga stwarzać świat i pomaga ludzkości. Czym jest ta stwórcza zasada? Widzisz to, co wizualizujesz w swoim umyśle-duszy, jako skończone, zanim zaczniesz robić to w rzeczywistości materialnej”.
[6]  Sathya Sai Speaks, t. 8, rozdz. 26
[7] Sathya Sai Speaks, t.8, s. 152

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.