Życie jest świadomością część 2
Joy Thomas

Rozdział
trzeci
Złudzenie
minionego i obecnego bólu
Chociaż
codziennie coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z wewnętrznego działania Swamiego,
jednak moje pragnienie interakcji wcale się nie zmniejszyło. Tak bardzo kocham
tę boską piękną, filigranową postać, że zapragnęłam odrzucić wszystko co
kiedykolwiek kochałam, wszystko, co było mi drogie – po prostu po to, aby być
bliżej Boga, który przyjął postać Sathya Sai. Pragnęłam z Nim rozmawiać,
całować Jego stopy, marzyłam, aby wziął mnie za rękę. Dniami i nocami wzdychałam
za momentami bliskości.
Kiedy ze Stanów
przyjechało pięcioro przyjaciół, wydawało się naturalne, że dołączą do naszej grupy,
w której „jeden za wszystkich i wszyscy za jednego”.
Więc kiedy
pewnego ranka nasz ukochany Baba zatrzymał się przed jedną z przybyłych pań,
najwyraźniej każąc jej pójść na werandę, co oznaczało interview, moje serce
zaczęło bić mocniej w oczekiwaniu na bliskość Swamiego. Mimo to, ku mojemu
zaskoczeniu, pani ta zwróciła się tylko do trzech innych kobiet i przeszła
obok, nie obdarzając mnie nawet jednym spojrzeniem.
Poczułam, że pęka
mi serce. Zostałam porzucona, opuszczona, odepchnięta i zapomniana przez kogoś,
kogo uważałam za bardzo bliską przyjaciółkę. Miałam wrażenie, że mój świat
został pozbawiony fundamentów. Zakosztowałam wrażenia, że nie mam już
przyjaciół – porzucona i samotna, jak gdybym straciła ostatnią szansę zobaczenia
Swamiego.
Mój racjonalny
umysł wiedział, że to przesadzona reakcja, ale emocje płynęły jak kaskada po
górskim zboczu i wpadały do jamy rozpaczy, wymykając się wszelkiej kontroli.
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w życiu czuła się tak zdruzgotana.
Walczyłam ze wszystkich sił, aby ukryć przed otoczeniem rozdzierający mnie ból.
Po darszanie wróciłam do pokoju i zajęłam się drobiazgami, aby nie rozmyślać
o tym, że mnie zraniono.
Po godzinie
odwiedziła mnie jedna z pań obecna na interview. Zaczęła mnie wypytywać, jak
radzę sobie w tej sytuacji. Czuła intuicyjnie, że jestem rozczarowana.
Zaprzeczyłam, bym przeżywała cokolwiek innego poza radością wywołaną myślą, że
otrzymali bezcenną okazję doświadczania bliskości Swamiego. Częściowo była to
prawda. Nawet jeśli chciałam wziąć udział w audiencji, to nigdy nikomu nie
zazdrościłam tego przywileju. Jestem zawsze niezmiernie szczęśliwa myśląc o
tych, którzy zostali wezwani.
Jednak wizytująca
mnie pani przez cały czas podejrzewała, że jestem bardzo rozżalona. Wypytywała
mnie tak długo, aż nagle ból uzewnętrznił się w łzach i wybuchnęłam płaczem.
Przyznałam, że czuję się niekochana, niegodna, zagubiona, porzucona, całkowicie
bezradna i w dodatku wystawiona na spojrzenia świata. Czułam, że jest to bez
wątpienia najboleśniejsza chwila w moim życiu.
Kiedy znów
zostałam sama, stopniowo zaczął przebijać się rozsądek. Oczywiście, moja
reakcja była zupełnie nieproporcjonalna do tego, co się stało. Zrozumiałam, że
to, co się wydarzyło, było powtórką doświadczenia, które wstrząsnęło mną gdy
byłam pięciolatką. Mama porzuciła mojego ojca i mnie, z powodów których nie
potrafiłam pojąć, ponieważ byłam na to za mała. Czułam się wtedy opuszczona i
bezradna, bardziej usprawiedliwiona niż teraz. Kiedy w swojej samotności
płakałam za mamą, tata powtarzał mi niezmiennie: „Nie płacz za nią. Gdyby cię
kochała, nigdy by cię nie opuściła”. Uświadomiłam sobie teraz, że z tamtego
doświadczenia wyciągnęłam wniosek, że nie jestem kochana i nie zasługuję na miłość.
Na tej przesłance oparłam całe swoje życie, sądząc, że porzuci mnie każda
osoba, którą obdarzę tym wzniosłym uczuciem.
Pomimo tego, że
mama i ja przebywałyśmy później razem i rozwinęłyśmy zdrowe i pełne miłości
relacje, było oczywiste, że męka oddzielenia i porzucenia została głęboko
zagrzebana – ukryta w zakamarkach świadomości. Swami, w Swojej bezgranicznej
mądrości i miłości uznał za stosowne wydobyć to urojenie z jego ciemnego
schronienia, wywołując zdarzenie będące reminiscencją tamtego. Wyparł i usunął
mój ból, a ja uwolniłam się od błędnych wniosków i złudzeń.
Byłam świadoma, że
ani dawne ani obecne przeżycia nie są rzeczywiste. To tylko sny. Wiedziałam, że
mając tę świadomość uwolnię się w przyszłości od wyciągania błędnych wniosków.
Kolejnym
spostrzeżeniem związanym z oczyszczającym wydarzeniem dotyczącym przeszłości
jest to, że pojęcia przeszłość i przyszłość są tylko częścią snu. Bóg jest
czasem. Zatem, skoro Bóg nigdy się nie zmienia, to czas jest również niezmienny.
Możemy być świadomi teraźniejszości, lecz zdezorientowani jeśli chodzi o iluzję
przeszłości i przyszłości. Ponieważ te dwie iluzje zlewają się w jedno złudzenie,
a ono roztapia się w czystym świetle, doświadczyłam przebłysku wieczności i
bezkresu, które były czystą miłością.
Byłam tym
prawdziwie zafascynowana, a kilka miesięcy później natknęłam się na książkę „Holograficzny[1]
wszechświat”, napisaną przez Michaela Talbota. Wydaje się, że naukowcy
zaczynają uświadamiać sobie iluzoryczną naturę wszechświata oraz niezmienność i
pełnię rzeczywistości.
Mówiąc o
dwóch badaczach, którzy w dużym stopniu przyczynili się do powstania tej nowej
teorii, Michael Talbot stwierdza: „Rozpatrywane razem teorie Dawida Bohma i
Karla Pribrama[2] umożliwiają nam zupełnie
nowy sposób patrzenia na świat: nasze umysły budują matematycznie obiektywną
rzeczywistość, interpretując częstotliwości, które ostatecznie są projekcjami z
innego wymiaru, z głębszego porządku istnienia, pozostającego poza przestrzenią
i czasem. Umysł jest hologramem zanurzonym w holograficznym wszechświecie”.
„Te syntezy
pomogły Pribramowi zrozumieć, że świat obiektywny nie istnieje, a przynajmniej
nie w sposób, w jaki przyzwyczailiśmy się wierzyć. Tam »na zewnątrz« znajduje
się ogromny ocean fal i częstotliwości, a rzeczywistość wydaje nam się
konkretna jedynie dlatego, że nasze umysły potrafią zbierać ów holograficzny
zamęt i przemieniać go w kije i kamienie oraz w inne znajome obiekty tworzące
nasz świat”.
„ … Najtrudniejsze
do przyjęcia są w pełni rozwinięte idee Bohma dotyczące całości. Ponieważ
wszystko w kosmosie jest zrobione z bezszwowego holograficznego materiału implikowanego
porządku, uważa on, że postrzeganie wszechświata jako złożonego z »części« jest
tak samo bezsensowne, jak patrzenie na wodę tryskającą z dysz fontanny, jak na coś oddzielonego od wody, z
której wypłynęły. Elektron nie jest »cząstką elementarną«, ale po prostu nazwą
nadaną określonemu aspektowi holomovementu[3].
Dzielenie rzeczywistości na części, a potem nadawanie tym częściom nazw ma
zawsze charakter arbitralny i jest produktem konwenansów, ponieważ subatomowe cząstki
i wszystko inne we wszechświecie, nie są bardziej oddzielone od siebie niż
wzory ozdobnego dywanu”.
„To głęboka
sugestia. W swojej ogólnej teorii względności Einstein zadziwił świat mówiąc,
że przestrzeń i czas nie są oddzielnymi bytami, ale są płynnie połączone i stanowią
część większej całości, nazwanej przez niego kontinuum czasoprzestrzennym. Bohm
posuwa się o olbrzymi krok do przodu. Mówi, że wszystko we wszechświecie jest
częścią kontinuum. Pomimo pozornej odrębności rzeczy, na rozwiniętym poziomie
wszystko jest płynnym rozszerzeniem wszystkiego innego”.
Z moją poszerzoną
świadomością łączenia się i ponadczasowości, dokonałam pokornej próby zapisania
własnego doświadczenia w czasie teraźniejszym. Jednak, ponieważ język nie jest
w stanie wyrazić koncepcji bezczasowości, a autorka nie zdaje sobie jeszcze
sprawy z własnej zdolności do wyrażenia Boga w Jego pełni, więc prosi gorąco
czytelników o cierpliwość i zrozumienie. Poza czasem wszyscy będziemy świadomi
Boga w sobie i siebie samych w wiecznym teraz.
******
Szukanie
Ukochanej Matki
O matko,
dlaczego mnie opuściłaś?
Jesteś
wszystkim co mam. Dlaczego cię tutaj nie ma?
Gdzie mam się
udać? Do kogo zwrócić?
Bez Twojej
opieki ogarnia mnie lęk.
Jestem
najmniej ważna, ostatnia na liście.
Jestem tą,
która nieutalentowana, nieładna i nieelegancko ubrana, nie może mierzyć się z
innymi.
Och, czemu
mnie urodziłaś i zostawiłaś mnie nieszczęsną?
Noc jest
bardzo ciemna, a czas płynie wolno.
Czy dla kogoś
tak niedoskonałego istnieje
jakakolwiek
nadzieja?
Czy mam
zginąć niechciana, niekochana i opuszczona,
z nieprzepartym
pragnieniem zobaczenia matki?
Czas mija, a
mój cel wciąż pozostaje taki sam.
Czy te
poszukiwania mają trwać całe życie?
Przez chwilę,
czasami, ktoś troszczy się o mnie.
Ale liczba
przyjaciół i czasu, które mi zostały, zmalały.
Jednak nigdy
nie jest za późno, bo w końcu Ją odnalazłam!
Zostanie przy
mnie, jakkolwiek bezwartościowa się wydaję.
Jest moją
opiekunką, ukochaną i wierną przyjaciółką,
największym
cudem. Pragnie, abym była zawsze
blisko Niej.
Żadne
wypowiedziane słowo, żaden namalowany obraz nie ukaże błogości tej napełnionej
miłością więzi.
Mając tak
piękną Matkę, może ja również jestem piękna.
Moja Matka
Sai jest wszechwiedząca i wszechobecna.
Ona mnie kocha.
Prosi, abym zawsze była z Nią.
Powtarza, że
zawsze była moją.
Czy to
możliwe, że nigdy nie istniało brzydkie
i niekochane
dziecko?
Matka mówi,
że zawsze byłam taka jak Ona – boska.
Będę więc
szczęśliwa, będę dobra.
Będę służyła
innym, tak jak zdaniem Matki powinnam.
Wszyscy są
braćmi i siostrami. Będę ich kochać i kochać siebie!
Moją matką
jest Bóg, a Jego dzieci są Nim.
Rozdział 4