Szukaj mnie w ciszy bez słów

Sanjay Mahalingam

 Obchody święta Daśary w Prasanthi Nilayam są synkretyczną[1] manifestacją najważniejszych dróg do Boskości opisanych w Bhagawad Gicie. Składanie ofiar i związane z nimi rytuały symbolizują ścieżkę wielbienia Boga (bhakti margę) zespoloną ze ścieżką czynu (karma margą) wyrażaną poprzez służbę na rzecz mieszkańców wsi, którą pełnią studenci szkół i koledży, połączoną z wieczornymi wykładami i prezentacjami różnych świętych pism wprowadzających na ścieżkę mądrości (gyana margę). Poniżej prezentujemy wykład wygłoszony w Sai Kulwant Hall 27 września 2014 r.
  Dr Sanjay Mahalingam uzyskał magisterium z zarządzania biznesem i doktorat z filozofii w Instytucie Wyższego Nauczania Śri Sathya Sai w latach 2002–2008. Od tamtego czasu pracuje na wydziale zarządzania i handlu w kampusie Prasanthi Nilayam.

      Składam napełnione najwyższą miłością pokłony boskim lotosowym stopom naszego ukochanego Bhagawana, najmiłosierniejszego, najgoręcej kochającego i współczującego Mistrza, Jedynej Boskiej Zasadzie, Jednemu bez drugiego, prawdziwie ponadczasowemu, bezprzyczynowemu, bezpostaciowemu Bogu, który nałożył na siebie kostium istoty ograniczonej i zamkniętej w formie, żebyśmy my, ludzie, mogli ujrzeć Nieograniczonego poprzez Ograniczonego.
   Jednemu, jaśniejącemu tutaj i teraz we wszystkich sercach, żywemu, dynamicznemu, pulsującemu blaskiem tysiąca słońc Panu, naszej Boskiej Matce, naszemu Boskiemu Ojcu, Boskiemu Guru, Boskiemu Dobroczyńcy, Źródłu naszych inspiracji, a przede wszystkim naszemu Bohaterowi oraz lotosowym stopom tej Boskiej Istoty ofiaruję nieustająco tysiące pokłonów.
  Składam także napełnione miłością i czcią pokłony stopom wszystkich osób zgromadzonych dzisiaj w tej świątyni.
  Mądrość rozkwita we wnętrzu. Zewnętrzne wydarzenia są w najlepszym razie możliwościami lub wskazówkami. Nasze święte pisma posuwają się jeszcze dalej głosząc, że słowa przypominają gęsty, nieprzebyty las i są w najwyższym stopniu odpowiedzialne za rozpraszanie świadomości i napełnianie jej złudzeniami (Śabdadżaalam Mahaaranjam Ćitta Bhramana Kaaranam).

Rozwiązaniem problemu jest usunięcie problemu

   Skorzystam z okazji, żeby podzielić się z wami swoimi doświadczeniami i płynącymi z nich lekcjami. Owe doświadczenia mogą nie wydać się wielkie, ale wywarły bardzo subtelny i głęboki wpływ na moje życie i pozostawiły w świadomości niezatarte ślady. Dwudziestego września 2010 r. uzyskałem doktorat z filozofii. W tym czasie miałem bardzo skromne dochody, jeśli mogę je tak określić. Musiało nam wystarczyć na miesiąc 5000 – 6000 rupii. W Puttaparthi wystarczało to na godne życie, jednak tego miesiąca spadły na mnie niespodziewane wydatki. Czwartego września pozostało mi na koncie bankowym zaledwie 2000 rupii, za które mieliśmy przetrwać dwadzieścia sześć dni. Trzeba było jakoś to zrobić? Martwiłem się jak.
   Nadszedł czas wieczornej modlitwy. Umyłem się i usiadłem przed ołtarzem. Byłem bardzo niespokojny. Czułem gniew i zniechęcenie. Zgodzicie się ze mną, że nie jest to najlepszy stan umysłu na kontakt z wewnętrzną Boskością. Dlatego po prostu ofiarowałem go Bhagawanowi, zwracając się do Niego takimi słowami: „Swami, oto moja obecna rzeczywistość. Ty jesteś Najwyższym Światłem, oddaję Tobie swoje troski i rób z nimi co chcesz”.
  Wielokrotnie potwierdzone doświadczenie podpowiadało mi, że Bhagawan jest tak miłosiernym Mistrzem, że jeśli prosimy Go o coś z głębi serca, On zawsze odpowiada. Nie robi żadnych wyjątków. Kiedy siedziałem po skończonej modlitwie, uświadomiłem sobie, że jestem spokojny. Umysł uspokoił się, a w tej ciszy zamanifestowała się audiencja, jaką otrzymałem od Bhagawana wiele lat temu. Bhagawan skierował do mnie jedno zdanie, które ciągle pojawiało się w mojej głowie. Przetłumaczone z telugu brzmi tak: „Problem pozostaje problemem tak długo, jak myślisz, że to problem. Usuń go całkowicie ze świadomości. Wtedy wszystko, co pozostanie, to świadomość, a świadomość zawsze znajdzie sposób na jego rozwiązanie”.
 Siedziałem z tymi myślami. Przeżyłem cudowną sesję łączności z Bhagawanem. Obudziłem się rano szczęśliwy, przepełniony boskością, uzdrowiony, kochany i utulony, ze łzami radości w oczach. Całkowicie zapomniałem o swoich troskach. Tamtej nocy spałem jak dziecko. Bo czy dziecko spoczywające w objęciach Boskiej Matki, może się czymkolwiek niepokoić?
  Wstałem następnego dnia rano. Miałem wydruk z bankomatu, na którym widniało saldo mojego konta, wynoszące 2000 rupii. Rozbawiony wziąłem do ręki pióro i dopisałem jedno zero. Widniała teraz na nim suma 20 000 rupii. Pomyślałem: „To powinno wystarczyć. Tak zamierzam przeżyć ten miesiąc”.
 W połowie dnia poczułem nieprzezwyciężoną potrzebę posprzątania szafki. Pozwólcie jednak, że wtrącę przedtem pewną uwagę. Bhagawan, jako Boska Matka, czasami obdarowuje swoje dzieci pieniędzmi. To wielkie błogosławieństwo. Z Bhagawanem wszystko nabiera głębi, nic nie jest tylko materialne. Jest tak wielkim Boskim Mistrzem, że cokolwiek czyni, przynosi to znaczące następstwa na bardzo wielu poziomach. Ponieważ jednak możemy tego nie dostrzegać, czasami daje nam pieniądze jako błogosławieństwo. 
  Podczas jednego z takich zdarzeń w 2007 r., obdarowując mnie nimi, powiedział: „Trzymaj je w szafce”. Odpowiedziałem: „Dobrze, Swami”. Zapytał: „Gdzie będziesz je trzymał? Trzymaj je pod swoimi rzeczami”. Pomyślałem, że Swami powiedział to, aby pieniądze pozostały bezpieczne.
  Odczytał moje myśli i wyjaśnił: „Nie, nie, nie. Nie chodzi o to, żeby były bezpieczne. Chodzi o to, że zawsze powinieneś pamiętać, że pieniądze  mają w życiu najmniejsze znaczenie. Dlatego trzymaj je na dnie szuflady, pod wszystkim. Najważniejsza jest świadomość. Najważniejszy jest Bóg. Pieniądze są najmniej ważne. Nie przypisuj im w świadomości żadnej rangi. Żeby o tym nie zapomnieć, trzymaj je w szufladzie jak najniżej”. W ciągu tych lat stało się to moim zwyczajem.
  Sprzątałem szafkę piątego września. Inaczej niż zwykle wyjąłem z szuflady wszystkie rzeczy i w mrocznym kącie znalazłem wypchaną kopertę. Otworzyłem ją i znalazłem pieniądze. Wziąłem do ręki i przeliczyłem do ostatniego banknotu – było tam 18 000 rupii. Na wydruku z bankomatu napisałam 20 000 rupii. „Och!”, pomyślałem. „Szkoda, że nie dodałem dwóch lub trzech zer! Teraz czeka mnie egzystencja z jednym dodatkowym zerem”. Nie miałem pojęcia skąd się tam wzięły, ale na pewno nie pojawiły się same. Usiadłem i zacząłem myśleć. Przypomniałem sobie, że około półtora roku temu zlikwidowałem swoje oszczędności i z jakiegoś tajemniczego powodu włożyłem je do szuflady w szafce, pod wszystkimi ubraniami, zamiast wpłacić je do banku.
   Istotą tej historii nie jest to, że jeśli jesteśmy w potrzebie i składamy ją u stóp Bhagawana, to On natychmiast przybywa i rozwiązuje wszystkie nasze problemy zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Wielokrotnie przed tym zdarzeniem zaglądałem do szuflady i nigdy nie znalazłem w niej ani jednej rupii.
   Chodzi o to, że jeśli pozwalamy Bogu działać, to Bóg czyni cuda. Kiedy zgadzamy się, żeby płynęła przez nas boska energia, wówczas mogą się zdarzyć spektakularne rzeczy. Wydarzają się przez cały czas, ale my je blokujemy. Blokujemy ten olśniewający strumień boskiej miłości swoimi kłopotami, niepokojami, strukturami myślowymi oraz wielkim ego budowanym w niezliczonych wcieleniach. Jeśli tylko usuwamy się na bok, Bóg tworzy wspaniałe dzieła.

Wsłuchuj się w siebie i żyj chwalebnym życiem

   Drugą lekcją, jakiej się nauczyłem i która pozostawiła w moim sercu trwały ślad jest zgoda na przyjście tego, co ma się wydarzyć. Bez względu na to co będzie się działo na zewnątrz, możemy się do tego dostosować i przyjmować to z opanowaniem, ze spokojem, a nawet z radością. Swami wskazuje nam drogę. Wymaga to tylko subtelnej zmiany postrzegania.
    Podczas jednego z interview Bhagawan powiedział do mnie: „Ludzie myślą, że gdy kończy się ignorancja, to zaczyna się mądrość. Coś takiego nie istnieje. Nie ma początku ani końca. Podobnie jak mądrość jest nieskończona, ponadczasowa i bezkresna, tak ignorancja jest również nieskończona, ponadczasowa i wieczna. Obie są jak tory kolejowe biegnące przez cały czas równolegle do siebie. Nie mają końca ani początku. Możesz jedynie wybrać, na który tor chcesz wskoczyć. Możesz wskoczyć na tor ignorancji i wypełnić swoją życie udręką lub zdecydować się na tor mądrości i przeżyć radosne, a przede wszystkim wolne życie”.
   Kolejne wydarzenie miało miejsce w 2007 r. Musiałem pojechać w sprawach osobistych na jeden dzień do Bangalore i załatwić jedną lub dwie rzeczy, nic bardzo ważnego. Miałem zamiar wyruszyć w niedzielę rano i wrócić tego samego dnia wieczorem. Ponieważ mogliśmy przez cały czas informować Bhagawana o wszystkich naszych sprawach, napisałem list i udałem się z nim na darszan. Bhagawan wziął go ode mnie. Powiedziałem: „Swami, tej niedzieli muszę pojechać do Bangalore. Jeśli pozwolisz, pojadę i wrócę”.
   Swami odrzekł: „Tak, jedź i wróć”. Zarezerwowałem bilety i umówiłem się ze wszystkimi osobami, z którymi miałem się spotkać. Wszystko przygotowałem. Nie był to mój pierwszy i na pewno nie ostatni wyjazd do tego miasta. To była drobna, trywialna sprawa, nic czym mógłbym się ekscytować lub o co mógłbym się martwić. Ale w miarę jak zbliżał się termin wyjazdu zaczynałem czuć się coraz bardziej niepewnie. Nie miałem pojęcia dlaczego. Odsunąłem te uczucia na bok i skupiłem się na myśli: „Swami zgodził się, żebym pojechał, więc pojadę”. Autobus do Bangalore wyjeżdżał o wpół do szóstej rano. Poprzedniej nocy w akademiku, kiedy próbowałem zasnąć, byłem ogromnie niespokojny. Tak bardzo, że czułem się zdławiony i przyduszony.
  Każda myśl o wyjeździe wywoływała niepokój. Nie potrafiłem zgłębić powodów tego zachowania, ponieważ była to drobna, jednodniowa sprawa. Miałem ją tylko doprowadzić do końca i wrócić – co się działo? Nie potrafiłem zaakceptować faktu, że muszę na jeden dzień wyjechać do Bangalore. Kręciłem się całą noc i w końcu odsunąłem tę myśl i rankiem wyruszyłem. Miałem bardzo spokojną podróż. Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Wykonałem zadanie i wróciłem. Trzy dni później znalazłem się w pokoju interview. Bhagawan zapytał mnie: „Emi samcharam? (Co nowego?)”. Odrzekłem: „Swami, w niedzielę pojechałem do Bangalore i zrobiłem to, to i to. Spotkałem tych i tych ludzi”. Swami zapytał: „Pojechałeś do Bangalore? Zabroniłem ci tam jechać”. Nic na to nie odpowiedziałem, ale zadałem w myślach Panu pytanie: „Co takiego? Dałem Ci list, a Ty kazałeś mi pojechać i wrócić”. Swami powiedział: „Powiedziałem ci jasno, żebyś nie wyjeżdżał”. Poddałem się z szacunkiem: „Swami, przepraszam. Dałem Ci list i słyszałem jak powiedziałeś „jedź i wróć”. Swami odparł: „Adi chumma (Tylko żartowałem). Poprzedniej nocy, zanim wyruszyłeś, kilkakrotnie przychodziłem do ciebie i powtarzałem, żebyś nie jechał. Mimo to pojechałeś. To był test. Zawaliłeś go, zero punktów”.
   Byłem głęboko skonsternowany. To bardzo boli, kiedy Swami mówi, że Go zawiedliśmy. Jednocześnie byłem ogromnie wdzięczny za to, że pobłogosławił mnie głębokim doświadczeniem. Zrozumiałem tę lekcję. Kontakt z naszym wewnętrznym Swamim ma podstawowe i fundamentalne znaczenie. Słownik tłumaczy słowo „duchowy” jako „coś, co odnosi się do ducha, jako coś, co jest z ducha”. Jedynie wtedy i tylko wtedy możemy być uważani za osoby duchowe, gdy mamy wewnętrzny kontakt z Bhagawanem. To jedyny cel sadhany.
  Cokolwiek robimy: medytujemy o chwale Pana, recytujemy Jego imię, służymy innym, niesiemy pomoc potrzebującym, czy studiujemy literaturę Sai – cel jest tylko jeden; rozwijanie niezniszczalnego połączenia z wewnętrznym Bogiem. Jest to tak niezwykle ważne, że nie potrafię wystarczająco podkreślić znaczenia tego aspektu życia. Nawiązując wewnętrzną łączność z Bhagawanem, pozostaniemy żywi. W przeciwnym wypadku jesteśmy po prostu martwi.
  Niedawno, podczas wakacji, wyruszyłem z przyjaciółmi w Himalaje. Było nas prawie czterdziestu. Natknęliśmy się tam na piękną świątynię wielkiego świętego. Weszliśmy do niej pomedytować. 
    Potem podszedł do mnie jeden z braci i podzielił się ze mną wspaniałym, przeżytym w tym miejscu doświadczeniem. Było ono niezwykle wzniosłe, subtelne i głębokie. Przytoczę wam, co mi powiedział. Wszedł do świątyni o piątej rano, gdy tylko otwarto bramę. Usiadł do modlitwy i jego umysł natychmiast się wyciszył. Zauważył, że w żadnej ze świątyń nie czuł nigdy tak intensywnej, żywej obecności Boskiej Matki. To było niezwykłe i niewiarygodne przeżycie. Siedząc tam z zamkniętymi oczami wszedł w tak głęboką medytację, że zapomniał o całym świecie. Kiedy otworzył oczy pomyślał, że minęło 20 lub 25 minut, choć w rzeczywistości minęły 3,5 godziny! Zbliżał się czas odjazdu, był jednak tak wzruszony i objęty błogą i radosną miłością, którą Boska Matka kieruje do wszystkich swoich dzieci, że nie był w stanie mówić ani wstać. Siedział, a po policzkach płynęły mu łzy radości. W tej kompletnej ciszy powtarzał tylko: „Matko! Matko!”. Słyszał rozbrzmiewający w sercu Jej piękny, łagodny głos. Głos ten powiedział: „Szukaj mnie w ciszy bez słów!”. To były słowa Boskiej Matki. 
   Siostry, bracia, starszyzno, cała nasza sadhana nastawiona jest na wyciszenie umysłu. Kiedy umysł milczy, łączymy się z czymś głębszym w nas, co jest tak piękne, że nie czujemy lęku ani napięcia. Możemy powiedzieć, że mieszkamy w aszramie. Słowo „aszram”, jeśli przetłumaczyć je dosłownie, oznacza miejsce, w którym nie ma napięć i w którym niepotrzebny jest wysiłek. Nie ma stresu, nie ma zmęczenia. Tam gdzie występuje napięcie i stres, nie ma aszramu, lecz szram. Prawdziwy aszram jest wewnątrz nas w stanie świadomości, w którym nie ma napięć, lecz tylko relaks, bezwysiłkowy boski relaks.
   Fakt, że spotkaliśmy tak Wielką Istotę jak Bhagawan, dotykaliśmy Go, rozmawialiśmy z Nim i prowadził nas Swoimi słowami, Swoim życiem, przesłaniem i miłością, zobowiązuje nas do podniesienia duchowej świadomości. To nie wybór, lecz nasze odwieczne zobowiązanie. Bhagawan powiedział kiedyś w Trayee Brindawan: „Chłopcy, macie tylko dwa wyjścia. Albo wpuścicie mnie do swoich serc, albo je sforsuję i wejdę!”.
   Modlę się do Bhagawana, żeby obdarzył nas siłą zdolną zamknąć nam usta, otworzyć serca, uciszyć umysł i zanurzyć się głęboko po to, żebyśmy mogli odnaleźć przepiękny klejnot boskiej miłości, miłości i obecności Sai. Dziękuję wam bardzo. Dżej Sai Ram.                 

z H2H tłum. J.C.
 
[1] Synkretyzm – łączenie w jedną całość różnych, często sprzecznych ze sobą koncepcji lub idei filozoficznych, religijnych.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.