Dnia 24.05.2016
r., w szpitalu w Bangalore wydała ostatnie tchnienie pani prof. Jayalakshmi
Gopinath, opiekunka i kierowniczka kampusu Uniwersytetu Bhagawana w Anantapur.
Tysiące studentek nazywało ją czule panią Jayammą i panią Jayalakshmi
Bhagawana. Przyszła do Swamiego w 1947 r., jako nastolatka. Jej ojciec, pan
Vittal Rao był jednym z pierwszych wielbicieli Swamiego i brał udział w
budowaniu mandiru Prasanthi Nilayam. Pani Jayamma
czuła się dobrze w roli żony, niespodziewana śmierć męża załamała ją. Był 1972
r. i niedawno przekroczyła trzydziesty rok życia. Natychmiast zwróciła się do
Swamiego, który z miłością pozwolił jej spędzić kilka dni w Brindawanie, żeby
mogła odzyskać spokój. Postanowiła wtedy pozostać przez resztę życia w pobliżu
Swamiego i służyć Mu. Początkowo pracowała jako lektorka języka angielskiego w
koledżu dla dziewcząt w Anantapur, który przekształcił się później w
uniwersytet Swamiego. Pozostała w nim ponad trzydzieści lat, pełniąc różnorodne
funkcje. Wspominając ten decydujący moment życia, powiedziała kiedyś: „Swami wezwał
mojego ojca i mnie na audiencję. Zapytał z miłością i współczuciem: ‘Jayammo,
gdzie chcesz się zatrzymać?’. Mama nie żyła, więc nie miałam domu rodzinnego.
Moje siostry, smutne i zrozpaczone, nalegały, żebym została z nimi. Moi szwagrowie
i szwagierki z miłością zapraszali mnie do siebie. Ale ja podjęłam decyzję i
odpowiedziałam bez wahania: ‘Swami, pragnę pozostać u Twoich lotosowych stóp’.
Wtedy Swami spojrzał na mojego ojca i zapytał: ‘Wittalu Rao, gdzie ma przebywać
Jayamma?’. Ojciec odpowiedział szybko i zdecydowanie: ‘Ze Swamim’. Swami ujął
jego ręce i powiedział z wielką miłością: ‘Nie martw się, pozostanie ze mną.
Będę się nią opiekował do końca’”. Później, zgodnie
z poleceniem Swamiego, wzięła udział w rozmowie kwalifikacyjnej dla lektorów.
Opadło z niej całe napięcie, kiedy zobaczyła Swamiego, pełniącego rolę
przewodniczącego komitetu selekcyjnego. Po zakończeniu rozmowy, ku jej radości,
Swami wyszedł na korytarz z pomarańczą w
dłoni i uśmiechem na twarzy. Wręczył jej prasadam
ipowiedział: „Jayammo, zostałaś
wybrana!”. Nie wiedziała jednak, że na rok przed śmiercią jej męża, Swami
oznajmił zarządowi koledżu, że Jayamma wkrótce do nich dołączy. Takie oto miejsce
zajmowała w sercu Swamiego. Udręki życia zbliżały ją coraz bardziej do Pana. Była doskonała oratorką, elokwentną i wyrazistą.
Słuchanie jej, kiedy relacjonowała historie z czasów starego mandiru i sesji na
brzegach Ćitrawati, było wielką przyjemnością. Swami wielokrotnie zapraszał ją
właśnie po to, żeby dzieliła się doświadczeniami. Przy wielu okazjach, a
zwłaszcza w Dniu Kobiet, Bhagawan błogosławił ją możliwością stania u Jego boku
i tłumaczenia dyskursu. W wywiadzie
udzielonym Radiu Sai, opowiedziała o bardzo poruszającym incydencie, mającym
miejsce podczas jej pierwszej wizyty w Puttaparthi. W starym mandirze, porządkowała
i dekorowała ołtarz. Ukryta przed ludzkim wzrokiem, poruszała się cicho za
kotarą. Ostatniego dnia ich pobytu Swami wezwał jej rodziców na interview, a
ona została, zajęta przy ołtarzu. Kiedy dowiedziała się, że przepadła jej
okazja udziału w audiencji ze Swamim, rozpaczliwie rozszlochała się. Po chwili
usłyszała, że woła ją ojciec. Wytarła łzy i kiedy wstała, zobaczyła przed sobą
Swamiego. Swami zapytał ją, dlaczego płacze. Uczynił to tak delikatnie, że
rozpłakała się jeszcze bardziej. Wtedy kochający Swami spojrzał na nią i zapytał:
„Czego pragniesz?”. Zaskoczona,
poprosiła o coś, co zawsze chciała otrzymać od Swamiego. Powiedziała w języku
kannada: „Pragnę mieć Twoje zdjęcie”. Swami spojrzał na nią z wielką tkliwością
i powiedział: „Chcesz mieć zdjęcie? Jeśli włożysz je do wody, rozpuści się.
Jeśli rzucisz je w ogień, spłonie na popiół. Jeśli je podrzesz, rozpadnie się na
kawałki. Po co ci zdjęcie? Zachowaj mnie w swoim sercu”. Mimo to, zmaterializował
dla niej małą fotografię, którą ceniła do końca życia. Nasza ukochana
pani Jayamma rzeczywiście nosiła w sercu Swamiego i służyła Mu dopóki pozwalało
jej zdrowie. Wielbiciele tacy jak ona zawsze będą inspiracją dla następnych
pokoleń wielbicieli. Życie wypełnione bywa smutkiem i radością, sukcesami i
porażkami. Ale kiedy postanawiamy iść drogą duchowości, mając w sercu Swamiego,
wtedy każdy moment radości staje się sto razy słodszy, a każdy ból przynosi nam
głęboką naukę i coraz mocniej przyciąga do nas Pana. Modląc się do Swamiego,
żeby jej dusza spoczywała w spokoju, redakcja Radia Sai składa pokłon tej
drogiej wielbicielce Pana.