Niezwykła kreacja Swamiego

    To, czego dokonam dla tego kraju, Indii, i dla reszty świata w przyszłości zobaczycie na tym, co teraz zmaterializuję – powiedział Sathya Sai Baba i po wykreowaniu okrężnym ruchem ręki niewielkiej tarczy pod przeźroczystą kopułą opisał swoim uczniom ten tajemniczy medalion. Działo się to na zakończenie letniej szkoły w Ooty w 1976 r.

Relacja Alvina Druckera

    W latach 70. Baba zwykł organizować letnie szkoły (Seminaria Sai, jak je w Polsce nazywamy) dla uczniów gimnazjum w jego aśramie Brindawan niedaleko Bangalore. Zwykle w wakacyjnych miesiącach nauczyciele i znani specjaliści z różnych dyscyplin prowadzili zajęcia o ogólnej tematyce dla chłopców z gimnazjum w Brindawanie, dziewcząt z gimnazjum w Anantapur oraz osób wybranych z publiczności zbierającej się na darśanach Swamiego. Tymi ostatnimi byli głównie zachodni wielbiciele, którym Swami dawał plakietki upoważniające do uczestnictwa. W programie letnich szkół było wiele wykładów na duchowe tematy wygłaszanych przez Babę i zapraszane osobistości oraz oczywiście sesji bhadżanowych i od czasu do czasu też specjalnych przedstawień muzycznych lub teatralnych. Te letnie spotkania stanowiły główną atrakcję w kalendarzu aśramu i wszyscy szczęśliwi wybrańcy wyczekiwali na nie przez cały rok. 

Baba w domu wielbiciela w Cantonment, Bangalore w 1968 r.

(Dzięki uprzejmości: S. Balasubramanyi.) 

    W roku 1976 Swami na letnią szkołę obrał inne niż zwykle miejsce – postanowił, że odbędzie się na południu w górskiej miejscowości wypoczynkowej Ootacamund (nazywanej powszechnie Ooty). Tego roku wszyscy mówcy zostali wybrani spośród Jego uczniów. Cudownym przeżyciem było oglądanie jak Baba siedzi wśród publiczności, a uczestniczył w większości sesji, najwyraźniej bardzo zadowolony z wystąpień Swoich uczniów.

 

Ale najbardziej pamiętne było to, co wydarzyło się po zakończeniu wszystkich zaplanowanych zajęć, kiedy większość uczestników już wyjechała. Autokary przeznaczone dla dziewcząt z Anantapur, przyjechały na czas. Dziewczęta wsiadły i odjechały. Swami też wyjechał, aby złożyć wizytę w bazie Indyjskiej Armii znajdującej się po drodze w kierunku Bangalore, gdzie miał przemawiać do oficerów i urzędników. Zaprosił Go generał S. P. Mahadevan, żarliwy wielbiciel Sai Baby. Prawie wszyscy wielbiciele z Zachodu skorzystali z taksówek i wrócili do swoich hoteli lub pokojów w aśramie. W sali tego wieczoru pozostali tylko uczniowie z Brindawanu, których autokary jeszcze nie przyjechały, oraz kilku wielbicieli (około 10 osób, włącznie ze mną), którym się nie spieszyło.

    Uczniowie kręcili się po sali przez jakieś pół godziny, a ponieważ autokarów ciągle nie było, chłopcy powyciągali swoje instrumenty muzyczne, rozsiedli się w kole na podłodze i zaczęli sesję bhadżanową. Śpiewali tak pięknie, że nieco chaotyczna dotąd atmosfera, stała się sattwiczna (czysta) i święta. Głosy były bardzo przyjemne dla ucha, nastrój podniosły, intonowanie i śpiew porywające. Gdzieś w środku trzeciej pieśni nagle w tylnych drzwiach sali pojawił się Swami. Ten nagły zwrot wypadków zupełnie nas zaskoczył i pełni szacunku i oczekiwania wstrzymaliśmy oddech. Chłopcy przestali śpiewać i zrobili przejście, by Baba mógł przejść przez środek grupy do przodu. Swami szedł z rozpromienioną twarzą lśniąc w przytłumionym oświetleniu sali; wyglądał jakby był zrobiony z wyśmienitej szwajcarskiej czekolady. Kazał wszystkim się zbliżyć, pozamykać drzwi i okna, wyłączyć system nagłaśniania, jeszcze bardziej przygasić światła i rozpoczął bardzo osobiste opowiadanie o swoich młodzieńczych latach, które wcześniej nigdy nie były ujawniane. Na szczęście miałem przy sobie pióro i papier, wiec zapisałem tyle ile mogłem z tłumaczenia na żywo na język angielski dr. Bhagawanthama (robił to, gdy Baba swoje pełne entuzjazmu opowiadanie przerywał na chwilę, by dać mu szansę). Przekaz był czarujący. Oto fragmenty tego, co ja i inni obecni zapamiętali, odtworzony z notatek.
   (…) Swami opowiedział o pewnym zdarzeniu, gdy na scenie odgrywał rolę dziewczyny i zdołał zmylić całą licznie zebraną publiczność. W tym czasie Swami przyjął rolę słynnej aktorki i tancerki Rushyendramani, którą znały całe południowe Indie – od Madrasu po Hajdarabad – z niesamowitych wyczynów w czasie tańca. Ustawiała na głowie różne rzeczy, takie jak butelki i naczynia z wodą tworząc z nich piramidę, a potem pochylała się w tanecznym wirze, sprawiając przy tym, że przesuwające się na głowie rzeczy były utrzymywane w równowadze. Ciągle tańcząc i kołysząc się oraz grając na ręcznych talerzach, pochylała się w ten sposób do samej podłogi i zębami chwytała leżącą na podłodze chusteczkę. W trakcie tańca połyskiwały klejnoty i małe lusterka, którymi przystrojona była cała jej suknia. Była w tym znakomita, a gdy Swami wcielił się w jej postać, miała w ogóle najlepszy występ – prawdziwa Rushyendramani nie mogłaby dokonać tego, co owego wieczora uczynił Swami.
   Wszystko to zdarzyło się podczas obchodów Dnia Szkoły, kiedy dyrektor szkoły Swamiego postanowił zebrać pieniądze na budowę nowych obiektów, sponsorując program artystyczny z udziałem tej słynnej tancerki i jej trupy oraz orkiestry z Madrasu. Miało to być wielkie wydarzenie. Informację rozesłano do wszystkich miast odległych o wiele kilometrów, porozwieszano wszędzie plakaty, rozdawano broszurki. W ciągu poprzedzających tygodni panowało wielkie podniecenie. Wszyscy wyczekiwali na wydarzenie, jakiego nie pamiętała historia tego miasteczka. Jako honorowego gościa uroczystości Dnia Szkoły zaproszono bardzo popularną kobietę z tego regionu imieniem Ramasubbama. Była ona pierwszą kobietą na czele Okręgowego Zarządu Szkół. Zaproszono też okręgowego poborcę, brytyjskiego urzędnika o nazwisku Harsley, którego wszyscy się bali i który zachowywał się jak maharadźa (król) tego regionu i tak go też traktowano. Zgodził się przybyć ze swoją świtą.
  I wtedy, na kilka dni przed wyznaczoną datą, dyrektor otrzymał wiadomość, że Rushyendramani nie może przyjechać. Dyrektor przeraził się. Załamany siedział w swoim biurze. Ponieważ wszystkie bilety zostały wyprzedane, wygospodarowano dodatkowe miejsca w holu i usunięto niektóre ścianki działowe, aby pomieścić więcej uczestników. Bilety dodrukowane na te dodatkowe miejsca także szybko się rozeszły. Ponieważ miała przybyć Ramasubbama i poborca, uczestnictwo zaplanowało także wielu urzędników i ważne osobistości. Cały region z niecierpliwością wyczekiwał występu słynnej Rushyendramani, a teraz wszystko będzie musiało zostać odwołane. Dyrektor znalazł się w rozpaczliwej sytuacji i popadł w głębokie przygnębienie.
    Zaraz po otrzymaniu wiadomości przez dyrektora, wieść, że Rushyendramani odwołała występy i nie przyjedzie, błyskawicznie rozeszła się po szkole. W tej sytuacji Swami przyszedł do biura dyrektora, gdzie zastał go bardzo zasmuconego i powiedział: „Przepraszam pana, mam propozycję, która zmieni tę złą wiadomość w dobrą. Jestem gotów zagrać rolę Rushyendramani. Wykonam wszystko, co ona planowała przedstawić podczas swojego tanecznego występu – zrobię to nawet lepiej. Nikt nie musi wiedzieć, że ona nie przyjechała”. Swami nie powiedział nam, czy dał dyrektorowi próbkę swoich umiejętności, w każdym razie dyrektor w desperacji podjął największe ryzyko w karierze i pozwolił Swamiemu wcielić się w sławną tancerkę i powtórzyć jej wyjątkowe wyczyny, które wypracowała przez całe swoje życie wytężonymi ćwiczeniami.
   Swami w wielkiej tajemnicy zorganizował orkiestrę, wykonał z nią próbę i przygotował wszystko na wielkie przedstawienie, które miało odbyć się za kilka dni. Opisał nam całą scenerię tego wieczoru, gdy w przepełnionym holu wszedł na scenę. Miał długie czarne włosy, ubrany był w piękne jedwabie i przystrojony licznymi dzwoniącymi i pobrzękującymi klejnotami. Wyglądał jak tysiąc błyszczących światełek, gdy wirował w takt coraz głośniejszej muzyki. Niebawem wszyscy widzowie na stojąco energicznie bili brawo i nie stracili entuzjazmu przez cały ten zdumiewający spektakl. A on wykonywał taniec za tańcem ku zachwytowi tłumu. Wszyscy byli rozradowani. Gdy zbliżał się koniec przedstawienia publiczność ogarniał coraz większy entuzjazm. Pojawiły się okrzyki z tłumu, a potem głośno domagano się, aby artystka wykonała swój słynny taniec.
   Wtedy Swami dał znak dyrektorowi, a ten polecił kilku nauczycielom, aby wyszli. Gdy wrócili jeden niósł w ręce talerz, drugi wysoką pustą butelkę, następny bańkę z oliwą, z której napełnił pustą butelkę, jeszcze inny przyniósł knot, który umieścił w butelce i zapalił. Następnie talerz [z butelką] położono na głowie ‘Rushyendramani’ i zaczął się popisowy numer. Swami wirował coraz szybciej, aż stał się niewyraźną plamą światła pośród dźwięku talerzy perkusyjnych, błysków i muzyki o narastającej dynamice i głośności. Następnie, zamiast upuścić chusteczkę, jak było w zwyczaju Rushyendramani, Swami wyjął sobie z włosów szpilkę, którą ciągle energicznie tańcząc potrzymał w ręce, aby wszyscy mogli zobaczyć, po czym upuścił ją na podłogę. Bardzo zręcznie, zachwycając widzów, podniósł tę szpilkę za pomocą brwi. Teraz z szerokim uśmiechem ‘Rushyendramani’ zaczęła coraz szybciej wirować na jednej stopie, by wirując, wyskoczyć w powietrze, wylądować i zakończyć taniec pełnym wdzięku dygnięciem i wielokrotnymi ukłonami w kierunku rozradowanej publiczności dziękującej za wyjątkowy występ burzliwymi oklaskami. Ten wieczór ‘Rushyendramani’ spędziła w sposób naprawdę godny jej reputacji.
   Widownia była rozentuzjazmowana, wszyscy wstali i zdawało się, że oklaskom i okrzykom nie będzie końca. Poborca był tak wzruszony, że chciał przypiąć ‘Rushyendramani’ medal. Z rozmachem wszedł na scenę i czekał aż tańcząc zbliży się do niego i pozwoli przypiąć sobie medal. Ponieważ Swami odgrywał rolę kobiety, nie uznał za właściwe, aby dotknął go mężczyzna. Swami chciał w ten sposób chronić moralne zwyczaje od wieków obecne w kulturze Indii. Wzbraniał się więc przed kontaktem z poborcą i nie pozwalał mu do siebie podejść. Poborca upierał się dalej, że przypnie medal, ale Swami jako Rushyendramani, ku uciesze oczarowanej widowni, powiedział: „Nie może mnie pan dotykać. To wbrew naszym obyczajom. Proszę podać mi medal do ręki”.
   Wtedy poborca rzekł: „Proszę! Potraktuj mnie jak swojego brata”, a Swami odpowiedział: „W takim razie proszę potraktować mnie tak, jak swoją siostrę”. Takie przekomarzanie trwało około 10 minut, po czym Swami wybiegł ze sceny i po chwili wrócił. Za sceną był dyrektor szkoły i ojciec Swamiego. Obaj obawiali się poborcy i namawiali Swamiego, aby pozwolił mu przypiąć sobie ów medal. Jednak Swami nie ustępował. W końcu poborca zrezygnował i wielce rozczarowany podał medal ‘Rushyendramani’ tj. Swamiemu, do ręki. Wywołało to wielką owację publiczności, a zachwyceni ludzie zarzucili scenę setkami monet, kwiatów i innych wartościowych rzeczy, które mieli przy sobie.
   Następnego dnia odbywało się wręczenie nagród. Przewodnicząca Okręgowego Zarządu Szkół Ramasubbama nie szczędziła pochwał ‘Rushyendramani’, gdyż dzięki jej znakomitemu występowi zebrano bardzo dużo pieniędzy na nowe budynki szkoły. Chciała osobiście jej podziękować i obdarować ją pięknym jedwabnym sari, dlatego wezwała artystkę, aby weszła na scenę i zechciała odebrać prezent. Ludzie rozglądali się wokół, próbując zobaczyć z której strony nadejdzie Rushyendramani. Każdy chciał  ponownie zobaczyć ją na scenie. Wtedy Swami, ubrany w krótkie spodenki i bluzę khaki, skierował się na scenę. Policjant, widząc chłopca zmierzającego w kierunku sceny, odepchnął go mówiąc: „Zejdź z drogi. Idzie Rushyendramani”.
    Wtedy wstał dyrektor szkoły i wyjawił swój wielki sekret, wskazując na Swamiego i mówiąc, że wczorajszą fantastyczną ‘Rushyendramani’, którą wszyscy tak podziwiali, był właśnie ten uczeń szkoły. Opowiedział całą historię potajemnego wcielenia się Swamiego w rolę Rushyendramani w celu uratowania honoru szkoły. Nastąpiła wielka owacja – widownia nie posiadała się z radości. Ludzie nie mogli uwierzyć, że chłopiec mógł tego dokonać. Ramasubbama pocałowała Swamiego mówiąc: „Oto jak cudownych chłopców mamy w naszym kraju. Jestem bardzo dumna z tego, że jestem mieszkanką kraju, którego kultura ukształtowała młodego chłopca z takimi talentami i szlachetnymi cechami i który tyle uczynił dla swojej szkoły”. Później przez lata, gdziekolwiek się pojawiała, zwykła opowiadać o tym zdarzeniu. Była rozkochana w Swamim.
   (…) Po tym opowiadaniu w sali w Ooty nastąpiły chwile szczególnych emocji. Lekki, radosny nastrój, w jakim dotąd byliśmy, radykalnie się zmienił. Swami spoważniał i przez chwilę wydawało się nawet, że zaraz wyjdzie z sali. Wszyscy siedzieliśmy bardzo blisko Niego. Dał znak abyśmy się odsunęli i zrobili przejście. Ta nagła przemiana zupełnie nas zaskoczyła, wstrzymywaliśmy oddech w oczekiwaniu tego, co dalej nastąpi.

Wtedy Baba zakręcił ręką i zmaterializował olśniewający półsferyczny przedmiot tak wielki, że zakrywał większość jego dłoni. Kształtem przypominał cenny przycisk do papieru. Pod doskonale przeźroczystym półkulistym przykryciem, błyszczącym niczym dobrze wypolerowane szkło lub kryształ, można było zobaczyć lśniącą czarną podstawę wykonaną jakby z onyksu, a na niej srebrną mapę Indii.

 Przedmiot, który tego dnia zmaterializował Swami

Na mapie były wyryte i zaznaczone złotem wszystkie stany Indii, każdy ze stolicą w postaci klejnotu. Wokół mapy połyskiwało 18 świecących w ciemności klejnotów, w jakiś sposób podświetlanych ze środka. Swami powiedział nam, że na mapie jest wyryte 100 ślok (wierszy) w sanskrycie opisujących całą chwalebną historię tego Awatara – od narodzenia przed 50. laty do czasu, gdy porzuci ciało za 46 lat. Wtedy to po raz pierwszy ogłosił, kiedy opuści swoje ciało[1].

Swami powiedział: „Wszystkie wielkie dzieła, które zostaną dokonane przez tego Awatara i liderów, którzy zostali już wybrani spośród moich uczniów, są zapisane w tych ślokach, włącznie z premierami i rządami każdego stanu oraz ministrami pochodzącymi spośród moich uczniów”. Ma się rozumieć, w pokoju powstało wielkie poruszenie. Każdy chciał z bliska zobaczyć ten przedmiot i przeczytać ów napis na nim. Baba przeszedł wokół zebranych ludzi, aby każdy mógł go zobaczyć i dotknąć. Najwyraźniej sam był nim zachwycony, można powiedzieć, że nawet dumny z niego. Pod względem duchowym przedmiot ten miał wielką moc, a jeśli chodzi o estetykę – był niewiarygodnie piękny. Z trudem można było zobaczyć wygrawerowany na nim miniaturowy napis a druk był za mały, aby można było go odszyfrować. Poproszono więc Swamiego, aby sam go przeczytał. Swami odpowiedział: „Nie powiem, co przyniesie przyszłość. Bądźcie cierpliwi. Wszystko zostanie wam ujawnione w stosownym czasie”.
    Chłopców to nie zadowoliło i dalej prosili Babę, aby powiedział, co jest tam napisane. Dlatego Swami kazał chłopcom, którzy znali sanskryt, by podeszli i spróbowali przeczytać. Ale mimo ich wysiłków, napis okazał się za mały. Jeden z chłopców poprosił, aby Baba zmaterializował szkło powiększające. Swami po prostu roześmiał się. Inny chłopiec wyjął długoogniskową soczewkę z aparatu fotograficznego podanego przez kogoś z obecnych. Ale i to nie pomogło. Wtedy Swami zabrał ten przedmiot z powrotem i powiedział: „Dlaczego tak wzdychacie do tej rzeczy, gdy macie jego stwórcę? Dlaczego sięgacie po to, co jest w ręce, gdy sama ręka jest już wasza?”. I rzucił ów przedmiot daleko przez pokój w róg stołu, gdzie wylądował w stosie girland.
  Następnie, poważniejąc, aby zaznaczyć, że to koniec rozrywkowej części sesji, powiedział: „Pamiętajcie, że macie Mnie, a Ja mam was. Wszyscy jesteście świętymi duszami i wszyscy macie swoje role do odegrania w misji, dla której przyszedł ten Awatar. Wiedzcie, że nie ma takiej siły na Ziemi, ani nawet w całym kosmosie, która mogłaby opóźnić tę misję choćby o chwilę. Dokona się to, co postanowiłem. W nadchodzących latach przejawię się w swoich wielu postaciach. Gdziekolwiek będziecie, tam i Ja będę”. Bezceremonialnie wyszedł z sali i odjechał. Wszystko to odbyło się tak nagle, było tak niespodziewane, pełne emocji, głębi i tak nie z tego świata, że byliśmy nieco oszołomieni. Wiedzieliśmy, że dostąpiliśmy błogosławieństwa nadzwyczajnej demonstracji Boskości. Przez jakiś czas nikt nie wstawał, ani nie poruszał się, nie wiedząc, czy przypadkiem Swami znów nagle nie wróci. Pierwszymi osobami, które wstały na nogi, było kilku starszych uczniów, którzy przeszli do stołu, na którym leżał stos girland, a w który Swami wrzucił ów zmaterializowany wcześniej pełen mocy obiekt. Szukali wszędzie na stole i w każdym pobliskim miejscu, ale nie znaleźli tego świętego przedmiotu. Potem przyjechały autokary i wszyscy się rozproszyli. Teraz to już naprawdę był koniec letniej szkoły.
Inne relacje i słowa Swamiego
   W internecie można znaleźć wiele artykułów i materiałów na ten temat. Na ogół pisze się o zmaterializowanej tarczy lub dysku, chociaż Drucker wyraźnie pisze, że był to przedmiot w formie półkuli, z tym że ta górna część była doskonale przezroczysta, więc na dostępnych zdjęciach jest niewidoczna. Przytaczany jest też długi fragment, który rzekomo pochodził z omówionego wyżej dyskursu w oparciu o zachowany zapis audio, na którym oprócz głosu Swamiego słychać też tłumaczenie na żywo Bhagavanthama. Niestety, bliższa analiza pokazuje, że zapis ten jest kompozycją przynajmniej trzech różnych dyskursów (i towarzyszących Swamiemu różnych tłumaczy), co stało się pożywką dla krytyków Swamiego. Pierwsza część zapisu audio zawiera jednak autentyczny głos Sathya Sai Baby w Ooty. Na szczęście Satish Naik, wieloletni wielbiciel z Puttaparthi, wykonał ścisłe tłumaczenie słów Swamiego i przedstawił w postaci napisów na wideo (youtube.com/watch?v=CC56gmESbx8), którego ścieżka audio zawiera tylko wypowiedzi Swamiego.

Oto fragment dyskursu Swamiego według tłumaczenia Naika:

   To, co zmaterializowałem, zawiera mapę Indii i 18 różnych regionów tego kraju. W każdym pokazano miejsce, gdzie wrysowano upamiętniającą stupę (pomnik w kształcie słupa), która będzie symbolizować moją pracę, czyli pracę wykonaną w 18 stanach Indii. Stupy te są zobrazowane na medalionie, który właśnie zmaterializowałem. Na medalionie wypisane są też sanskryckie słowa określające prace i przyszłe zadania, które wypełnię.
  Ten medalion zawiera szczegóły projektów planowanych koledżów, stup upamiętniających itd., które powstaną w każdym stanie. To ciało przetrwa 46 lat i wszystko, co wydarzy się w Indiach zostało wpisane w ten medalion. Zawiera on nazwiska moich studentów, których wyznaczę do przewodzenia w danym stanie Indii. Każdy, kto potrafi czytać sanskryt, może łatwo przeczytać napisy na tym medalionie.
  Wydaje się, że w tym miejscu uczniowie zaczęli prosić Swamiego, aby wyjawił to, co jest tam napisane. Ponieważ prośby przybierały na sile Swami powiedział:
   Nie wyjawię wam przyszłości, ale raczej sami przeczytajcie i opowiedzcie wszystkim.

   Zdaniem Ravikumara, jeden z chłopców wziął medalion i próbował przeczytać widniejący na nim napis. Ten jednak był bardzo drobny, więc chłopiec pożyczył od kolegi okulary i próbował czytać w powiększeniu. Jednakże potrafił tylko powiedzieć, że tekst był sanskrycki w zapisie dewanagari. Swami podjął dyskurs:

 W przyszłości młodzież będzie nauczać całą ludzkość dziedzictwa Indii. Ramakriszna Paramahansa miał uczniów takich jak Wiwekananda, Brahmananda i innych, którzy prowadzili wyrzeczony tryb życia. Wy nie musicie zostawać ascetami. Zachowam moich chłopców pełnymi prostoty, takimi jakimi są i przetransformuję ich w przywódców świata. Ten medalion zawiera szczegóły dotyczące tego, jak powinni postępować przyszli liderzy, ich miejsce pobytu, ich charakter, przymioty itd. Jesteście moimi uczniami i rozmyślacie o przyszłości, zatem pokazuję wam ten medalion, abyście znali moje zamiary na przyszłość. Przestrzegajcie tych pouczeń bardzo starannie i stańcie się wzorami. Pomału wyjaśnię wam wszystko po kolei – nie musicie się zbytnio martwić. Po co przejmować się medalionem, skoro stwórca tego medalionu jest wasz? Sam Swami określi wasze przyszłe plany, wasze obowiązki itd. Dopilnuję, by moi studenci byli najlepsi, a nawet by nadali nowy kształt starożytnej kulturze Indii. Do dzisiaj wielu ludzi nie mogło właściwie zrozumieć tej kultury Indii. Od tej chwili będzie ona tak jasna i zrozumiała, jak oglądanie siebie w lustrze. Wkrótce zobaczycie przejawiające się przed wami różne postacie Swamiego. Nie traćcie tej bezcennej okazji zróbcie wszystko, by trwać przy Swamim.
[Na podstawie źródeł internetowych (m.in. souljourns.net/articles) oprac. KMB] tłum.K.B.
[1] Drucker myli się, gdyż Swami mówił o tym już w dyskursach w dniu 29 IX 1960 r. (Będę w tej śmiertelnej ludzkiej postaci jeszcze przez 59 lat) oraz 21 X 1961 r. (Pozostanę w tym ciele jeszcze przez 58 lat; już was o tym zapewniałem) – dop. tłum.
 

Stwórz darmową stronę używając Yola.