Bóg, przydzielając nam zadanie, obdarza nas również siłą, żebyśmy mogli je ukończyć

Część I 

Bóg ma mistrzowskie plany dla każdego z nas
     Każdy, kto dostał się pod boski parasol Bhagawana Śri Sathya Sai Baby, zostając studentem Instytutu Wyższego Nauczania, ma do opowiedzenia historię niezwykłej łaski. Świat może uznać niektóre z tych doświadczeń za godne podziwu, a inne za ‘nie tak wspaniałe’, lecz studenci, którzy ich doznali, uważają je za porywające i inspirujące. Przeżycia, które tutaj opiszemy, zapisały się trwale w pamięci studenta i zapiszą się mocno w pamięci czytelników. Były wzbijaniem się na duże wysokości, przerywanym ostrymi upadkami. Ukazują ponad wszelkie wątpliwości potęgę i majestat boskiej łaski. Oto historia pana Praveena Vemula. W marcu 1995 r. Praveen skończył 10 klasę szkoły średniej Śri Sathya Sai. Nie potrafiąc zdecydować co robić dalej, szukał rady u swojego Pana i Mistrza, Bhagawana Baby, ukochanego Swamiego. Pewnego dnia podczas darszanu zapytał Sai, czym się powinien zająć po skończeniu 10 klasy. Swami poradził mu, żeby studiował nauki przyrodnicze. Praveen czynił to przez następne pięć lat. Ukończył licencjat z wyróżnieniem i uniwersytet przyznał mu złoty medal, który otrzymał z rąk Swamiego. Na uroczystości rozdania dyplomów był bardzo szczęśliwy.
   Co dalej? To pytanie wysłał do Baby. Odpowiedź ogłuszyła go. „Weź się za zarządzanie”, stwierdził Baba i to było wszystko. Instytut Wyższego Nauczania Sathya Sai oferuje również kursy magisterskie z zarządzania. Praveen postanowił przenieść się na ten wydział i skoncentrować na dyplomie. Przestudiował podręczniki z matematyki i wypróbował swoje zdolności do logicznego i matematycznego myślenia. W miesiąc później wziął udział w egzaminach wstępnych.
    Jak mówi, dzięki boskiej łasce zajął jedno z najwyższych miejsc. Doskonale poradził sobie podczas dyskusji i miał wziąć udział w elitarnej rozmowie panelowej. Przewodniczył jej pan S.V.Giri, prorektor uniwersytetu. Zdziwiła go decyzja Praveena, aby studiować zarządzanie, skoro był złotym medalistą na innym wydziale. Powiedział, że powita go z otwartymi ramionami na kursie magisterskim z nauk przyrodniczych i wesprze w przygotowywaniu doktoratu. Praveen nalegał na zarządzanie, ale prorektor odmówił. W ten sposób Praveen nie dostał miejsca na wydziale zarządzania. Szukał pomocy w jedynym znanym sobie źródle mądrości – u Swamiego. Podczas sesji darszanowej zwrócił się do Pana: „Swami, odmówiono mi miejsca na wydziale zarządzania. Co mam robić?”. „Studiuj nauki przyrodnicze”, otrzymał prostą odpowiedź. Bez wątpienia zakłopotany boską logiką i wskazówkami, Praveen zapisał się posłusznie na studium magisterskie z nauk przyrodniczych. Tam również otrzymał złoty medal! Kończąc wspaniałą karierę na uczelni, miał tylko jedno życzenie – zostać ze Swamim i służyć Mu w każdy możliwy sposób. Oto magia snuta przez Swamiego. Zostając z Nim uświadamiamy sobie, że w życiu liczy się coś więcej niż sukces, stosunki i pieniądze, że trzeba stać się raczej istotą ludzką niż najbardziej rozwiniętym pośród naczelnych zwierzęciem. Praveen wyjawił to pragnienie Swamiemu podczas interview, a Swami odpowiedział: „Na razie zrób doktorat. Potem przydzielę ci inne zadanie”. W pokoju wraz z Praveenem znajdował się wtedy jeszcze jeden student, magister chemii. Swami dał mu tę samą radę. Od tego dnia losy obu chłopców zdają się łączyć ze sobą!
Inne zadanie
    Prowadzeni przez Swamiego chłopcy pragnęli wziąć udział w kursie doktoranckim w Instytucie. Przedtem jednak musieli wybrać zagadnienia, które mogliby badać. Spędzali całe dnie w bibliotece, uważnie czytając stosy książek poświęconych naukom biologicznym i chemicznym.
Gdy zdawało się, że coś znaleźli, poproszono ich na kolejne interview. Swami zaskoczył ich oznajmiając: „Chcę, żebyście pojechali do Ameryki na krótkie szkolenie”. „Swami, chcę zostać z Tobą, nie chcę Cię opuszczać i jechać tak daleko – zwłaszcza do Ameryki”, lamentował Praveen. „To tylko na jakiś czas”, upewnił go Swami. „Zaraz po szkoleniu wrócicie do mnie.”
    Bhagawan pobłogosławił chłopców i powiedział, że będą musieli zdać mały test, zanim wezmą udział w szkoleniu w USA. Uspokojony przez Swamiego, Praveen odparł: „Co tylko sobie życzysz, Swami. Napiszemy test i weźmiemy udział w kursie”. Interview dobiegło końca. Kilka dni później chłopcy dostali zaproszenie na kolejną rozmowę. Odbyła się rankiem. „Ten mały test, który musicie zaliczyć, odbędzie się w Bangalore. Przygotujcie się natychmiast do wyjazdu”, oznajmił im Swami zabierając ich do swojej jadalni. Poprosił, żeby usiedli przy stole i zjedli śniadanie. Praveen nie był w stanie niczego przełknąć. Wchłaniał w siebie piękną formę Swamiego! „Jedz”, ponaglił go Swami, napełniając mu talerz. Zbliżała się 7:30. Spojrzawszy na zegar, Swami polecił im, żeby złapali autobus wyruszający o 8:00 do Bangalore. Tam będzie czekał na nich wielbiciel, który pomoże im zapisać się na test. Mając zaledwie pół godziny na dotarcie na stację i wskoczenie do autobusu, chłopcy pospiesznie pochylili się do stóp Swamiego i wyszli. Dotarli do Bangalore w porze obiadowej. Wtedy, we wrześniu 2001 r., Praveen po raz pierwszy w życiu usłyszał o egzaminie GRE[1], w którym miał teraz wziąć udział. Jest to standardowy test wymagany od absolwentów starających się o przyjęcie na studia podyplomowe w USA i w wielu krajach anglojęzycznych. Nie miał pojęcia, że to prawdziwy, trudny egzamin, lecz wkrótce się o tym dowiedział.
    Wielbiciel Bhagawana w Bangalore był zamożnym człowiekiem, posiadającym doskonałe koneksje we wpływowych kręgach indyjskich. W kilka godzin po przyjeździe zabrał obu chłopców do renomowanego centrum szkoleniowego GRE1, gdzie stanęli twarzą w twarz z jego szefem. „Na jaki kurs chcecie się zapisać? Mamy kursy dziewięciomiesięczne, sześciomiesięczne i jeden bardzo przyspieszony – trzymiesięczny.” „Chcemy zdać egzamin w ciągu tygodnia”, zażartował Praveen. „To niemożliwe”, odparł zirytowany przewodniczący. Wtedy Praveen opisał mu szczególne okoliczności skłaniające go do podjęcia takiej decyzji. „To rozkaz Swamiego”, powiedział. „Ja go tylko wypełniam.” Czar podziałał. Niechętnie ów pan odpowiedział: „Dobrze! Może pobłogosławi cię sukcesem. Proszę o paszport...”.  
Pierwsze wyzwanie
    Ta prośba zaskoczyła Praveena, ponieważ go nie miał. „Jak wyobrażałeś sobie udział w egzaminie GRE bez paszportu? Nawet Baba ci teraz nie pomoże!”, zadrwił przewodniczący centrum szkoleniowego. Obaj chłopcy wrócili do domu wielbiciela. Wielbiciel zorganizował im przejazd do biura paszportowego. Lecz tu pojawił się kolejny problem – Praveen nie posiadał niczego, co potwierdzałoby miejsce jego zamieszkania. Zadzwonił więc do kierownika kampusu w Brindawanie. Przypadkowo dano mu tam pokój, aby mógł korzystać z biblioteki i otrzymać pomoc w przygotowaniu się do egzaminu. Kierownik napisał list ‘do każdego, kogo to interesuje’, w którym oznajmił, że doskonale zna Praveena i że Praveen mieszka obecnie w kampusie. To nie wystarczało, ale było lepsze niż nic, ponieważ Praveen nie miał czasu, żeby postarać się o coś innego.
    Z tymi kruchymi dowodami i modlitwą w sercu Praveen wylądował w biurze paszportowym w Bangalore. Sytuacja się powtórzyła – natychmiastowe odrzucenie, po którym nastąpiło opowiadanie Praveena, wyjaśniające, że Swami pragnie, aby natychmiast wyjechał do Stanów. Ponieważ uznano je za dziwne i jedyne w swoim rodzaju (każdy by je w ten sposób potraktował), odesłano go do kierownika. Wysłuchawszy całej historii, kierownik powiedział: „Dużo słyszałem o Sathya Sai Babie, chociaż nigdy Go nie widziałem. Jestem pod wrażeniem prac humanitarnych jakie wykonuje i do jakich inspiruje ludzi. Zawsze pragnąłem coś dla Niego zrobić. Jutro prawdopodobnie zostanę przeniesiony w inne miejsce. Być może dobry uczynek dla Swamiego przełoży moje przeniesienie o dzień. Nie martw się. Twój paszport zostanie przygotowany w ciągu kilku godzin, bo później będę musiał wyjechać!”.
Drugie wyzwanie
    Następnego dnia kompletnie zaskoczony na widok paszportów kierownik centrum szkoleniowego zapytał: „W jaki sposób zdobyłeś paszport w ciągu niecałych osiemnastu godzin?!”. „Proszę pana, łaska boska umożliwia wszystko”, odpowiedział z uśmiechem Praveen i usiadł z kolegą do próbnego testu GRE. Pod koniec kilku wyczerpujących godzin wyszli z sali z zatroskanymi twarzami. Uzyskali 400 – 600 punktów na możliwe 2400 w teście wielokrotnego wyboru. „Możecie mieć boską łaskę, ale nie weźmiecie udziału w egzaminie GRE jako nasi kandydaci. To by zrujnowało naszą reputację. Pozwolimy wam jednak napisać test w jednym z naszych obiektów.” Rozdzwoniły się telefony mające ustalić, czy znajdą się gdzieś wolne miejsca egzaminacyjne. I zgadnijcie! Ośrodek dysponował dwoma wolnymi miejscami w następny czwartek. Praveen chętnie się zgodził. Ponieważ nie mogli zamieszkać w centrum, wrócili do kampusu w Brindawanie, wzięli z biblioteki kilka książek i zaczęli je studiować. Przez następne pięć dni poświęcali na naukę po pięć, sześć godzin.
    Nadszedł decydujący dzień. Praveen usiadł przed komputerem zdenerwowany i przerażony. Gdy zaczęły pojawiać się pytania, poczuł się jak w planetarium – w dzień pokazały mu się gwiazdy! Po chwili przestał myśleć. Z modlitwą na ustach zaczął wybierać odpowiedzi zdając się na szczęśliwy los. W czasie południowej przerwy wymienił smutne spojrzenia z równie zatroskanym jak on studentem. Potem wrócili do testów i ukończyli je. Komputer zapytał na jaki uniwersytet ma przekazać wyniki. Przedstawił Praveenowi listę sześciu uczelni wraz z ich kodami. Praveen nacisnął ‘enter’ i czekał na wyniki. Kiedy pokazały się na ekranie, omal nie spadł z krzesła z wrażenia. Dostał 2080 punktów na 2400 możliwych!! A jego przyjaciel? 2100 na 2400!!
    Nie muszę mówić, że wszyscy zainteresowani byli w szoku.
    „Łaska boska umożliwia wszystko”, powtórzył Praveen. Na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. Nie miał pojęcia, że czekają go o wiele większe trudności. Teraz jednak był bardzo szczęśliwy, ponieważ wracał do Puttaparthi i wiedział, że Swami niecierpliwie czeka na nich obu.
Bez Boga – bez cudów. Poznaj Boga – poznaj cuda.

Część II
Pamiętne interview
    Zdawszy z sukcesem egzamin GRE, obaj chłopcy złożyli podania o przyjęcie na kurs zarządzania służbą zdrowia do amerykańskich uniwersytetów zajmujących się wymianą studentów. Z kilku oferujących ten kurs, wybrali uniwersytet Loma Linda[2], opierając się na ‘instynkcie’ i ‘dobrym wrażeniu’. Potem z radością wrócili do Puttaparthi, do swojego Swamiego, Bhagawana Śri Sathya Sai Baby, który ich oczekiwał. Po darszanie weszli do pokoju interview wraz z kilkoma starszymi osobami. Wtedy Swami powiedział: „Ci chłopcy wcale się nie uczyli. Pojechali do Bangalore i objadali się”. Na twarzy Praveena pojawiło się zdziwienie. Był pewien, że solidnie przykładał się do nauki – no, może nie aż tak bardzo! Ale był przekonany, że nie ‘objadał się’, jak mówił Swami. Z obojętną twarzą potrząsał głową, żeby zaprzeczyć Bhagawanowi. Swami polecił: „Powiedz mi, ile ważysz?”. Praveen przypomniał sobie, że ważył ostatnio 75 kg. I taką wagę podał. „Pozwól, że sprawdzę”, powiedział Swami i przyniósł wagę! Praveen stanął na niej i strzałka przekroczyła 80 kg! „Widzisz! Co teraz powiesz? Opychałeś się. To ja musiałem wszystkiego się nauczyć!” Temu Praveen nie mógł zaprzeczyć. Niewątpliwie, przez test GRE przeprowadziła go łaska Swamiego i przyniosła mu bajeczną liczbę punktów. Żarty się na tym nie skończyły. Swami spojrzał z uśmiechem na obu chłopców i zapytał: „Teraz, skoro tak dobrze jedliście, może przynajmniej pomożecie mi podnieść się z krzesła?”. To była kusząca propozycja! Byli silni i bez trudu mogli podnieść drobne, ważące 108 funtów ciało Baby. Zgodzili się i Swami pozwolił im spróbować. Obejmując jedną ręką Jego plecy, a drugą podkładając jak siodełko, obaj chłopcy próbowali Go unieść. Ale chociaż włożyli w to wszystkie siły, Swami nie przesunął się nawet na milimetr. Po prostu się uśmiechał. Po kilku chwilach powiedział: „W porządku. Sam wstanę”. Wstał bez wysiłku i otworzył drzwi od pokoju interview. Audiencja była skończona!
Kłopoty z egzaminem TOEFL[3]
     Wkrótce Praveen dowiedział się, że musi zdać jeszcze jeden egzamin – TOEFL. Tym razem się zmartwił. Nie chodziło o to, że miał problemy z angielskim. Martwił się o coś zupełnie innego. Spędzając niemal całe życie nad mikroskopem i płytkami Petriego, prawie nie miał styczności z komputerem. (W latach 90-tych można było zdobyć wykształcenie bez dotykania komputera! Czy współczesne dzieci w to uwierzą?) Ale, hej, poczekajcie! Co ma egzamin TOEFL do komputera? Właściwie nic. Jednak jedną z jego części jest napisanie eseju. I chociaż regularnym użytkownikom komputera układ liter na klawiaturze wydaje się logiczny, to w oczach Praveena stanowił absolutny bałagan. Nie miał najmniejszego pojęcia jak napisze długi szkic. Na lekcje pisania było już za późno! I wtedy stał się kolejny cud. Uniwersytet w Loma Lindzie zdecydował, że skoro studenci są magistrami i zdobyli wysoką ilość punktów podczas GRE, to muszą dobrze znać angielski! I zrezygnował z testu. Zatem instynktowny wybór Loma Lindy okazał się słuszny. Praveen ponownie się uśmiechnął wiedząc, czyja ręka kryje się za tym wszystkim. Skoro Ten, który pociąga za sznurki we wszechświecie porusza nimi w boski sposób, to czy może coś pójść źle? Jedyne co należy zrobić, to uszczęśliwić Boga. Reszta przyjdzie sama.  
Paszport bez wizy jest bezużyteczny
    Kiedy wszystko zdawało się być gotowe do wyjazdu, pojawiła się kolejna przeszkoda, z którą zmagają się niemal wszyscy Hindusi wybierający się do USA – uzyskanie wizy. Praveen przeżył niewiarygodną serię zdarzeń. Najpierw musiał pojechać na rozmowę do Madrasu. Na dzień przed wyjazdem starał się wszystko uporządkować. Zaopatrzony w dokumenty, pewność siebie i wiarę w Swamiego, spokojnie przespał noc. Jednak następnego dnia w Stanach Zjednoczonych rozpętało się piekło! Był 11 wrzesień 2001 roku. W Nowym Jorku dżihadyści wbili dwa samoloty w bliźniacze wieże Word Trade Center! Konsulat w Madrasie był zamknięty przez trzy następne dni, a pobyt Praveena w mieście na południu kraju dobiegał końca. Koleje spotkanie zostało wyznaczone na 14-go. Praveen przeżył wówczas najbardziej nieprzyjemną rozmowę w swoim życiu. Ponieważ nie posiadał stypendium, musiał odpowiedzieć, kto finansuje jego naukę. Takie słowa jak ‘Swami’, ‘boska łaska’, ‘miłość wielbicieli’ i tym podobne wywierały negatywny wpływ na przesłuchującą go panią. Wbiła mu do paszportu pieczątkę ‘odrzucone’ i wyrzuciła z biura. Zrozpaczony Praveen wrócił do Bangalore. Nie miał pojęcia, jak pokaże się Swamiemu. Po tylu staraniach w ostatniej chwili podróż została udaremniona. Nadzieje obu chłopców zawaliły się jak bliźniacze wieże. Wielbiciele Baby postanowili uczynić wszystko, co w tej sprawie możliwe. Zwrócili się do ministra Karnataki, pana S.M. Krishny i do wiceprezydenta Indii pana Krishnana Kanta – wielbicieli Swamiego – prosząc ich, aby uruchomili swoje wpływy. Bez rezultatu! Złe wiadomości przyniósł im sekretarz premiera stanu Tamil Nadu. W zajmowanym przez rząd budynku mieścił się również konsulat amerykański. „Prawo USA ustanawia, że po odrzuceniu podania o wizę nie można się o nią ponownie starać przez następnych sześć miesięcy.” Chociaż osoby zatrudnione w konsulacie były zdziwione poparciem, jakim dysponowali obaj chłopcy, to nic nie mogły w tej sprawie zrobić. 
Kiedy wkracza Bóg
    Zdawało się, że wszystko stracone i przewodniczący Organizacji Śri Sathya Sai w stanie Tamil Nadu przekazał Swamiemu ‘złe’ i ‘smutne’ wieści. W Puttaparthi Swami tylko się uśmiechnął i wysłał informację: „Powiedz chłopcom, że dostaną wizy o 15:00”. Wszyscy, włączając w to premiera stanu, zastanawiali się jak do tego dojdzie. Wówczas nastąpił nagły zwrot wypadków. Tego samego dnia konsulat USA w Indiach stanął przed bardzo trudną sytuacją – był zagrożony atakiem! Poprosił władze Tamil Nadu o dodatkową ochronę. Takie żądania zawsze wymagają kompromisu. Odgadujecie, z jaką prośbą wystąpił rząd Tamil Nadu? Tak! „Wbijcie wizy do paszportów chłopców Swamiego, a dostaniecie dodatkową asekurację!” Musieli się tam nieźle zastanawiać, kim jest Praveen! Jak przewidział Swami, wizy zostały wbite i Praveen miał je wreszcie w ręku. Była trzecia po południu!
    Obaj chłopcy wrócili do Parthi i upadli do stóp Swamiego. Swami wydawał się zdziwiony. Cóż takiego zrobił? Bóg wie o wszystkim, lecz postępuje tak, jak gdyby o niczym nie wiedział. Człowiek nie wie nic, a jednak działa tak, jak gdyby był wszechwiedzący!
Kolejny problem – kolejne boskie rozwiązanie
    W końcu nadszedł dzień w którym chłopcy mieli wylecieć do Stanów. Nie muszę mówić, że dla Praveena była to bardzo smutna chwila. Otaczała go miłość Swamiego i nie czuł się przygotowany na opuszczenie Go na całe dwa lata. „Swami, powiedziałeś, że to będzie krótki wyjazd. Nie wytrzymam tyle czasu bez Ciebie!” „To nie potrwa aż tyle. Ukończycie kurs w ciągu roku”, zabrzmiała odpowiedź Swamiego. Innym razem Praveen może by zapytał „Jakim sposobem, Swami?”, ale teraz był wystarczająco mądry by wiedzieć, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Swami pobłogosławił obu chłopców i nawet podarował im ubrania przydatne w USA!  
     Teraz jednak pojawił się nowy problem! Samolot do Los Angeles lądował w Singapurze. Chłopcy mieli bilety z Singapuru do LA, ale nie dostali biletów z Indii do Singapuru! A musieli pojechać do LA, ponieważ kurs rozpoczął się prawie miesiąc temu! Co mogli zrobić? Pomodlić się do Boga. (Gdzie bylibyśmy, gdyby nie nasze modlitwy?) Wydarzyły się teraz rzeczy niewiarygodne. Wielbiciel z Indii poszukał pomocy u wielbiciela z Singapuru. Wielbiciel z Singapuru był lekarzem. Tak się złożyło, że szef singapurskich linii lotniczych umówił się do niego na wizytę! Bilety zostały natychmiast wystawione. Lecz jak je dostarczyć do Indii? Dokonano tego w zadziwiający sposób. Bilety zostały przefaksowane wraz z listem wyjaśniającym szczególne okoliczności. To umożliwiło chłopcom przejście przez punkt kontroli bezpieczeństwa na lotnisku. Rzeczywiste bilety zostały wysłane wraz z załogą singapurskich linii lotniczych rejsem z Singapuru! Mając serce wypełnione wdzięcznością dla Swamiego, Praveen usiadł przy oknie, nie zwracając na nic uwagi. Głowę wypełniały mu myśli o zadziwiających zdarzeniach, dzięki którym lot doszedł do skutku. Dzień później, 18-tego września, wylądował na ziemi amerykańskiej. Natychmiast pobiegł zapisać się na uniwersytet. O dziwo, nie odczuwał różnic czasowych. Był świeży jak kwiat. I kiedy go zapytano, jak udało mu się uniknąć zmęczenia, odpowiedział: „Poznaj Boga, a poznasz cuda!”.

Bóg, przydzielając nam zadanie, obdarza nas również siłą, żebyśmy mogli je ukończyć 

Praveen Vemula w garniturze od Sathya Sai Baby 

Część III
     Zatem dwaj chłopcy pobiegli zapisać się na uniwersytet Loma Linda. Wielbiciele Sai w USA zaopatrzyli ich w mnóstwo zamrożonych dań hinduskich, żeby w kraju leżącym po drugiej stronie globu przyzwyczaili się powoli do odmiennego pokarmu. Praveen nagle uświadomił sobie kolejną korzyść wynikającą z ‘intuicyjnie’ wybranego uniwersytetu w Loma Lindzie. Ponieważ należał on do organizacji związanej z Kościołem Adwentystów Dnia Siódmego, był ściśle wegetariański, jeśli chodzi o dietę! To mu doskonale odpowiadało i mentalnie przesłał Swamiemu podziękowanie.
     Wkrótce Praveen spotkał się z dziekanem, który powiedział chłopcom, że mają duże zaległości. Muszą zebrać 54 punktów kredytowych[4], a minął już miesiąc. Jeśli jednak przyłożą się do nauki, uda im się ukończyć kurs w ciągu dwóch lat. Praveen zaprotestował: ”Ale proszę pana, musimy go skończyć w ciągu roku i wrócić do Indii. Takie dostaliśmy polecenie”. „To po prostu niemożliwe. Nawet gdyby zdarzył się cud i dokonalibyście tego w ciągu roku, to w jaki sposób poradzicie sobie z sześcioma kredytami, które już wam przepadły? Kurs księgowości odbędzie się dopiero na drugim roku. Żeby go ukończyć musicie zatrzymać się tutaj na dłużej!” „Proszę pana, ukończymy go w ciągu roku.” „W jaki sposób?”, zapytał oszołomiony dziekan. „Wkrótce pana poinformujemy”, odpowiedział Praveen, chociaż nie miał pojęcia jak tego dokonają.
     I wtedy wkroczył Swami, bowiem zdarzył się ‘przypadkowy’ cud – jak zawsze wtedy, gdy Swami pragnie pozostać anonimowy. Pobliski San Bernardino Community College proponował dokładnie taki sam kurs w drugim kwartale! Chłopcy ułożyli dziki plan, który oszołomił dziekana śmiałością. „Jeśli pan pozwoli, zapiszemy się obaj na kurs księgowości w San Bernardino. Zbierzemy po 18 kredytów w każdym kwartale, co w sumie sprawi, że otrzymamy 54 kredyty w trzy kwartały!” Chłopcy promieniowali pewnością siebie i dziekan zgodził się zwolnić ich z 6-ciu kredytów, jeśli przyrzekną zebrać je w innym koledżu. Chciał się przekonać, czy traktują poważnie swoje zobowiązanie.
Wielki sukces
    Wysiłek do jakiego jesteśmy zdolni pracując dla Boga jest niewiarygodny. I chociaż Praveen wiedział, że Swami uczyni wszystko co trzeba, to ani przez chwilę nie odpoczywał. Dzień po dniu starał się ze wszystkich sił. Jak zwykle Swami zrobił resztę! Wynik? Chłopcy zebrali 54 kredytów w trzy kwartały i wzięli udział w trwającym miesiąc obowiązkowym stażu! Na dziekanie wywarło to takie wrażenie, że pozwolił chłopcom skończyć kurs w tym samym roku, chociaż dyplomy mogli otrzymać oficjalnie dopiero w następnym, podczas uroczystej konwokacji. Dziekan nie był jedyną osobą, którą wprowadziło to w podziw. Szef Marian Regional Medical Center w Santa Maria, pan Charles J. Cova, był również pod wielkim wrażeniem. Zaproponował każdemu z chłopców stypendium w wysokości 5 000 dolarów za trzy miesiące ich pracy. Praveen otwarcie wyraził swoje myśli: „Proszę pana, jesteśmy szczęśliwi, że jest pan z nas zadowolony. Ale Swami wysłał nas tutaj, żebyśmy studiowali, a nie zarabiali. Chcielibyśmy ofiarować te pieniądze Centrum Medycznemu, aby wykorzystało je dla dobra pacjentów”. Pan Cova wystawił obu chłopcom list pochwalny, w którym opisał doskonałą pracę wykonaną przez nich w przeciągu trzech miesięcy.
Powrót do domu
    Po zrobieniu specjalizacji i podbiciu serc, Praveen usiadł wygodnie w fotelu samolotu wiozącego go do domu. Wylądował w Puttaparthi 16-tego września 2002 r. Był podekscytowany i poruszony perspektywą spotkania Swamiego w następnym dniu, dokładnie w rok po wyruszeniu z Indii! Oto kolejny przykład respektowania słów Bhagawana przez wszystkie moce wszechświata. Swami był również bardzo uradowany powrotem chłopców. Rozmawiał o nich ze starszyzną i z wielbicielami. Był z nich ogromnie dumny i wydawało się, że nie może się doczekać ich ujrzenia. Praveen pamięta, że tego dnia gdy udali się na darszan, Baba już na nich czekał. Przywitał ich z otwartymi ramionami. Audiencję, jaka potem nastąpiła, wypełniała boska miłość. Bóg jest zawsze taki. Kreśli scenariusz, wybiera osoby mające wziąć udział w przedstawieniu, uczy każdą z nich grać, kiedy trzeba wprowadza korekty, dodaje otuchy i wspiera miłością. A kiedy boski plan zostaje zrealizowany, siada ma miejscu widza i jak dziecko klaszcze głośno w ręce, radosny i poruszony.
Siła do wykonania zadania
     Swami pragnął, żeby Praveen natychmiast rozpoczął sześciomiesięczny staż w Instytucie Wyższych Nauk Medycznych w Prasanthigram i pierwszego dnia towarzyszył mu do pracy. Zaprosił go do swojego auta i ruszył w stronę szpitala. Praveen nie wiedział co powiedzieć lub co zrobić, gdy spłynęła na niego ta łaska. Wysiadł wraz ze Swamim przed szpitalem. Tam czekał na Swamiego mały wózek elektryczny. Swami skinął na Praveena, żeby usiadł obok Niego. Podjechali do ogromnego szpitala i weszli na oddział intensywnej terapii. Tutaj Swami zostawił Praveena, błogosławiąc go: „Pracuj dobrze”. Chłopiec pomodlił się: „Swami, proszę, bądź zawsze ze mną”. Swami uśmiechnął się i skierował go na miejsce pracy. Praveen również się uśmiechnął: „Swami, spraw proszę, żebym dobrze pracował”. Wtedy Swami wyjawił mu: „Przydzielając ci zadanie, daję ci automatycznie siłę do jego wykonania”.
    Z tym błogosławieństwem Swami wyszedł.
    Kiedy wielki wielbiciel Hanuman gotów był przeskoczyć z Indii na Lankę w poszukiwaniu porwanej przez Rawanę Matki Sity, zwierzęta składające się na armię wanarów – małpy, niedźwiedzie, wiewiórki – zapytały: „Naprawdę myślisz, że uda ci się przeskoczyć ocean?”. Hanuman odpowiedział tak: „To nieważne, jakie mam zdolności i możliwości. Pan Rama, mieszkaniec mojego serca, przydzielając mi zadanie niewątpliwie daje mi siłę na jego realizację. Nie wątpcie w to”. Hanuman wypełnił swoją misję w wielkim stylu. Kiedy wrócił, Pan Rama przytulił go do Siebie, mówiąc: „Jesteś najbliższy mojemu sercu”. W tamtym momencie to zdanie było prawdziwe w sensie fizycznym, ponieważ serce Ramy i serce Hanumana biły w tym samym rytmie. Pozostaje prawdziwe do tej pory, gdyż Hanuman stoi u boku Ramy w każdej Jego świątyni. W żadnej świątyni Ramy nie zobaczycie nigdy, by przepędzano małpy. Małpy zaprasza się do nich i wielbi. To rezultat miłości Ramy do Hanumana i miłości Hanumana do Ramy. To samo odnosi się do studentów Swamiego. Swami obdarzał ich wielką miłością, a oni odpowiadali Mu tym samym. Oto dlaczego Jego studenci cieszą się uznaniem na całym świecie!
    Swami na tym nie poprzestał. Kiedy przysłano dyplomy chłopców wybrał odpowiednią chwilę, pogratulował im i osobiście wręczył dyplom Praveenowi.
     Drodzy czytelnicy, celem tej opowieści nie jest wzbudzanie podziwu i uwielbienia dla Praveena, lecz tęsknoty do bycia studentem Bhagawana. Czy każdy może zostać studentem Swamiego?
Było to opowiadanie o tym, jak Praveen Vemula z inteligentnego studenta przemienił się w wicedyrektora Instytutu Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Bangalore.
z http://groups.google.com - saismg tłum. J.C.
 
[1] Egzamin GRE – egzamin dający wstęp na studia na poziomie magisterskim.
[2] Loma Linda – miasto w Kalifornii z dużym uniwersytetem Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego
[3] Egzamin TOEFL wiarygodnie określa stopień znajomości języka angielskiego

[4] Punkty kredytowe, przyznawane na uniwersytetach w całej Unii Europejskiej i w USA, umożliwiają porównanie osiągnięć studentów. Student otrzymuje je za udział w określonych wykładach i ćwiczeniach oraz za zaliczenie przedmiotów i zdanie egzaminów.  

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.