Uśmiech mówi wszystko 

     W ubiegłym wieku nauka poczyniła ogromne postępy i wiele osiągnęła. Byłoby wspaniale, gdyby potrafiła jeszcze pokazać głębokie odczucia przedmiotów nieożywionych, dzięki czemu moglibyśmy poznać wspomnienia ścian, dachów, mebli… Jeśli kiedykolwiek zostaniemy pobłogosławieni taką możliwością, spłynie na nas potok wzruszających relacji obiektów tworzących Instytut Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Prasanthigram. Sale przekażą nam historie oddychających z trudnością dzieci, które wyszły z nich, żeby podjąć nowe życie wypełnione zdrowiem i energią. Sufity podadzą nam liczbę pacjentów, którzy wpatrywali się w nie bezradnie oczami pełnymi łez i opuścili to miejsce kilka dni później dziękując z wdzięcznością swemu Bogu. Sprzęt medyczny podzieli się z nami historiami lekarzy i personelu medycznego dostrzegających Najwyższego Pana w uśmiechach i we łzach pacjentów. Na razie mamy do czynienia z niewystarczającym narzędziem nazywanym ludzkim językiem! Działalność szpitala, zainaugurowana przez Bhagawana 22-go listopada 1991 r., stanowi o życiu i zdrowiu tysięcy mężczyzn, kobiet, dzieci i żywicieli rodzin. Od października 2014 r. wykonano w nim 166 754 operacji i przyjęto ponad 2,9 miliona pacjentów ambulatoryjnych. (Te dane nie obejmują osób, które skorzystały z opieki superspecjalistycznego szpitala w Bangalore i szpitali ogólnych w Puttaparthi i Bangalore. Czy nie wskazuje to na intensywną pracę ośrodków medycznych Bhagawana?) Za każdym razem stykając się z kolejną tragiczną historią mającą szczęśliwe zakończenie drżymy z radości, zdumienia i nieopisanego uczucia ciepła. W 23-cią rocznicę otwarcia tej cudownej placówki założonej przez Bhagawana chcielibyśmy podzielić się z wami naszą radością.   

      Amit ma zaledwie 14 lat. W wieku, gdy większość dzieci poznaje świat, uczy się w szkole nowych rzeczy, dokazuje i gromadzi wspomnienia, aby w przyszłości z radością po nie sięgnąć, Amit chciałby je wszystkie wymazać. Nie są słodkie. Chodzenie było wyzwaniem. Bez pomocy mamy i taty nie poruszał nogami. Po kilku krokach z trudnością chwytał powietrze. To jednak jest już historia. Coś, co minęło jak zły sen. Teraz chłopiec uśmiecha się promiennie. Jego uśmiech przywodzi na myśl motyla trzepoczącego skrzydełkami w ciepłym wiosennym wietrze i budzącego radość w każdej mijanej istocie. „Tak właśnie się uśmiecha”, mówi dr Wasiku, starszy chirurg na oddziale ortopedii Instytutu Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Prasanthigram, gdy pytamy go o Amita. „Ten uśmiech jest nie tylko zaraźliwy, ale również pełen czułości. Mimo że od dzieciństwa bardzo cierpiał mentalnie i fizycznie, to nieustannie się uśmiecha. Jestem pewien, że tym uśmiechem inspiruje nie tylko swoją rodzinę lecz również wszystkich w szpitalu. Prawdopodobnie w naszym życiu brakuje uśmiechu”. Amit został tego roku przywieziony do Instytutu Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Prasanthigram na leczenie choroby serca znanej jako przetrwały przewód tętniczy. Równocześnie miał problem ortopedyczny, szpotawą deformację stóp. Dlatego Amit przeszedł najpierw operację przetrwałego przewodu tętniczego, a później dokonano korekcji stóp. Teraz obie jego stopy stąpają pewnie po ziemi. Chłopiec jest wysoki, stoi prosto i uśmiecha się. 

     Rodzina Samanta z Najaput w Zachodnim Bengalu była wniebowzięta, gdy urodziło im się pierwsze dziecko – Amit. Jednak ich radość była krótkotrwała. Chłopiec miał szpotawe stopy i wkrótce zapadł na zapalenie opon mózgowych. Całymi dniami leżał w łóżeczku, nękany dreszczami i gorączką. Ojciec Amita, Tarun Kumar Samanta i jego matka Niwedita byli przerażeni ciężką chorobą syna. Nie mieli pojęcia, co się dzieje. Dziadek Amita znał pewnego lekarza i nakłonił Taruna i Niweditę, żeby zabrali do niego malca. Po przeprowadzeniu badań lekarz zdiagnozował zapalenie opon mózgowych. Poradził Tarunowi, żeby zawiózł chłopca do Kalkuty. Było to najbliższe miasto, w którym chłopiec mógłby się leczyć. Mówi Tarun: „W Kalkucie zgłosiliśmy się do pediatry. Najpierw powiedział, że chłopiec ma anemię i podał mu dwie butelki krwi. Potem zbadał go ponownie. Stwierdził, że dziecko ma problemy z sercem i skierował nas do ośrodka kadriologicznego. Tam przebadano Amita ponownie i powiedziano nam, że nasz dwumiesięczny synek wymaga operacji kosztującej 75 000 rupii. Później jednak wycofano się z niej uznając, że jest zbyt ryzykowna. Żeby wyleczyć zapalenie opon mózgowych zgłosiliśmy się do pierwszego szpitala. Przepisano mu tam leki i poinformowano nas, jak należy je podawać. Przyjmował je przez dłuższy czas. Dreszcze ustąpiły i chłopiec poczuł się lepiej. W dwa miesiące później ujawniły się skutki zapalenia opon mózgowych. Drastycznie pogorszył mu się słuch”. Dla rodziny zmagającej się ze smutną prawdą o problemach z jego sercem, to wydarzenie było szokiem. „Żeby wyleczyć szpotawe stopy Amita udaliśmy się do ortopedy w Kalkucie, który powiedział, że nachylenie stóp można skorygować jedynie operacyjnie i że na kilka dni przyjmie go do szpitala. Kiedy jednak przejrzał wyniki badań i zorientował się, że Amit ma problemy z sercem, zasugerował, żeby chłopiec przeszedł najpierw operację serca, a potem naprawę stóp. Wyjaśnił, że zabieg jest drogi.” Mama Amita, Niwedita, dodaje: „Pochodzimy z dużej wspólnoty rodzinnej i jesteśmy zależni od przychodów z gospodarstwa, zaspokajających jedynie podstawowe potrzeby. Przy tak ograniczonych środkach nie mogliśmy pozwolić sobie nawet na jedną operację. Podawaliśmy mu tylko lekarstwa”.  

      Upośledzenie słuchu sprawiło, że chłopiec nie mówił poprawnie i rodzice zmuszeni byli posłać go do szkoły dla dzieci głuchoniemych. Kierownik szkoły na widok stanu Amita powiedział rodzicom, że trzeba go operować. Wraz z kolegą z lokalnego klubu starał się zebrać pieniądze na ten cel. W międzyczasie Tarun spotkał znajomego, który opowiedział mu o Instytucie Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Prasanthigram, gdzie wykonuje się bezpłatnie nawet najbardziej skomplikowane operacje serca. „W pierwszej chwili nie uwierzyłem mu. Pomyślałem sobie, że muszą się za tym kryć jakieś koszty, ale przyjaciel upewnił mnie, ż szpital nie pobiera pieniędzy. Lękałem się także wyjazdu z rodziną do tak odległej miejscowości. Jednak ludzie z klubu uspokoili nas zapewniając, że wyślą z nami przewodnika, który pomoże nam znaleźć ten szpital. Kierownik szkoły dał nam trochę pieniędzy i wyruszyliśmy do Prasanthigram. Kiedy po raz pierwszy weszliśmy do szpitala, okazało się, że przyjechał tutaj na konferencję Bhagawan Śri Sathya Sai Baba. Czuliśmy, że Bhagawan nas błogosławił”, zwierza się Tarun. 

        Zgodnie z orzeczeniem dr Neelam Desai, szefowej Kliniki Kardiochirurgii i Chirurgii Naczyniowej Klatki Piersiowej w Instytucie Wyższych Nauk Medycznych Śri Sathya Sai w Prasanthigram, dziecko urodziło się z wrodzonym problemem, nazywanym przetrwałym przewodem tętniczym. „Ze wszystkich wrodzonych chorób jedynie kilka leczy się do końca. Dotychczas życie Amita kształtowała choroba. Cierpiał na infekcje dróg oddechowych wymagające leczenia szpitalnego, ponieważ groziło mu zapalenie płuc. W przetrwałym przewodzie tętniczym, żeby wyrazić to zrozumiale, istnieje połączenie pomiędzy dwoma dużymi naczyniami krwionośnymi przenoszącymi czystą i nienatlenioną krew do serca. Pacjent nie może swobodnie oddychać, szybko chodzić ani biegać. Jego normalna aktywność zostaje bardzo ograniczona”, wyjaśnia dr Neelam. 

        „Syn został przyjęty na oddział kardiologiczny i wkrótce go zoperowano. To pierwszy operowany członek naszej rodziny. W tym wypadku chodziło o naszego małego syna, byliśmy więc przerażeni”, zwierza się matka Amita, Niwedita. „Przez trzy dni nie mogłam spać ani jeść. Denerwowałam się, gdy był na OIOM-ie. Wszystko jednak ułożyło się dobrze. Z całego serca dziękujemy za to Swamiemu.” Dr Neelam mówi: „Dla kardiochirurga przetrwały przewód tętniczy nie stanowi wielkiego wyzwania, zmienia jednak wszystko w życiu pacjenta. Gdy naprawiamy takie uszkodzenie, pacjent zostaje całkowicie wyleczony. Podczas obchodu odkryliśmy, że chłopiec ma szpotawe stopy. W naszym szpitalu leczy się je na oddziale ortopedii. Wykonują tam wspaniałą pracę.” 

         Po operacji serca Amit wraz z rodzicami udał się na spotkanie z dr Kailaszem Rao i z dr Wasuki z oddziału ortopedycznego, którzy zbadali go i poinformowali rodziców, że spotkają się z nimi ponownie, gdy chłopiec opuści oddział kardiochirurgii. Dr Rao oznajmił, że całkowite wyleczenie stóp zajmie siedem miesięcy. „Po operacji serca wróciliśmy do domu. W ciągu trzech następnych miesięcy ustąpiło wiele negatywnych objawów, takich jak brak tchu i wrażliwość na zimno. Zgłosiliśmy się do szpitala na kontrolę i kardiochirurdzy powiedzieli, żebyśmy pokazali się u nich za 10 lat. Udaliśmy się wówczas na oddział ortopedii. Lekarze operowali Amita czterokrotnie. Spędziliśmy wówczas w Puttaparthi sześć miesięcy. Po operacjach skierowano nas na fizjoterapię i po niej mój syn zaczął normalnie chodzić. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Po powrocie do domu Amit obszedł całą wioskę i powiedział wszystkim, że wyzdrowiał. Może się teraz bawić. Jego twarz promienieje radością, jak sami możecie zobaczyć. Co najdziwniejsze, po operacji serca zaczął trochę mówić”, mówi Tarun.  
Dr Wasuki z oddziału ortopedii uważał, że była to trudna operacja, ponieważ Amit cierpiał jednocześnie na serce. „To, co ujrzeliśmy mogło być deformacją kończyn, ale w takich przypadkach występują również inne uszkodzenia, sprawiające, że operacja się komplikuje. Przede wszystkim była trudna z powodu samego zniekształcenia. Takie zniekształcenia usuwa się w prosty sposób wkrótce po porodzie, doprowadzając do wyrównania stóp. W miarę wzrostu dziecka możliwości się zmniejszają. Ten chłopiec miał dziesięcioletnie opóźnienie w stosunku do swoich rówieśników. Żył z tą deformacją od 10-ciu lat. W takich wypadkach wykonujemy otwartą operację i tniemy kość, żeby wyprostować lub uwolnić tkankę. Dziecko znosi to z trudem, ale pragnienie Amita, żeby poddać się operacji było przez cały czas bardzo silne. Mamy więc do czynienia z dzieckiem, które chodzi samodzielnie od niedawna, z dzieckiem, które nigdy przedtem nie chodziło prawidłowo. To nie chirurg odniósł sukces, lecz zaangażowanie pacjenta. Gdyby pacjent nie był zaangażowany, praca chirurga poszłaby na marne. Mogę powiedzieć, że był to przykład niezwykłego wysiłku całego naszego zespołu. Amit przyjmował wszystko prawidłowo i nieustannie się uśmiechał. Uśmiecha się z całego serca. Trudno się powstrzymać, żeby nie uśmiechnąć się również do niego. To prawdopodobnie uśmiech Boga”, wyznaje chirurg.  
Redakcja Radia Sai
z H2H   tłum. J.C.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.