Trzy razy „dlaczego”- ścieżka do Sai

Pan G.S. Srirangarajan

 

    Jest to zapis wykładu wygłoszonego przez pana G.S. Sriranarajana 25 września 2009 r., podczas obchodów święta Daśary, w boskiej obecności Bhagawana Baby. G.S. Srirangarajan jest absolwentem, a obecnie kontrolerem egzaminów na Uniwersytecie Śri Sathya Sai.

       Skoro obchodzimy Veda Purusza Sapthaha Gjana Jagnam (wielką wedyjską ofiarę, odprawianą podczas Daśary w 2009 r.), poświęćmy więc trochę czasu na kontemplację słowa gjana. Baba zawsze powtarza: „Adwaita darszanam gjananam – Dostrzeganie jedności jest prawdziwą mądrością”. Nie jest to jednak cud jednej nocy. Droga do mądrości jest długa i jak rozumiem, prowadzą do niej cztery poziomy zrozumienia lub cztery stany mentalne, przez które musimy przejść. Zainspirowany techniką stosowaną przez kontrolerów jakości, którzy tak długo zadają pytanie „dlaczego”, aż dotrą do istoty problemu, nazwałem ją „ścieżką trzech ‘dlaczego’ do Sai”. Czym są te trzy „dlaczego” i czym są cztery poziomy? Poświęćmy temu trochę czasu, ponieważ pomoże nam to wykreślić trasę najważniejszej podróży naszego życia oraz zrozumieć i odkryć w którym punkcie drogi się znajdujemy.
Na pierwszym poziomie zadajemy pytanie: „Dlaczego ja?”
Na drugim: „Dlaczego nie ja?”
Na trzecim pytamy: „Dlaczego?”.
A na ostatnim, czwartym poziomie, nie mamy już żadnych pytań i jest tylko Sai.
Dlaczego ja?
     Zacznijmy od pierwszego. Żadna ludzka istota w tym świecie nie jest wolna od nieszczęść i cierpień. Wszyscy mają takie lub inne problemy i nieustannie wołają do Boga: „Dlaczego ja?”. Student, który oblał egzamin, mówi: „Och, Bhagawanie, dlaczego tylko ja?”. Młody człowiek, który nie może znaleźć pracy, woła: „Swami, dlaczego ja?”. Osoba, u której zdiagnozowano nowotwór pyta: „Swami, dlaczego ja, ze wszystkich ludzi?”. Każdy ma jakieś obawy i opłakuje jakąś stratę, a najzabawniejsze jest to, że każdy z nas myśli, że cierpienie dotyka tylko jego.
Dlaczego ja?
Z milionów ludzi na Ziemi, dlaczego tylko ja muszę stawiać czoła tak wielu problemom?

Sprzeczka z wewnętrzną Boskością

   Spoglądając na siebie wstecz czuję się winny, ponieważ kilkakrotnie sam zadawałem to pytanie. Gdy pojawiały się problemy wywołane moją własną słabością, wołałem do Bhagawana: „Swami, dlaczego ja?”. Pierwszą reakcją jest rozczarowanie i frustracja, ponieważ nie istnieje na to natychmiastowa odpowiedź lub reakcja. A wtedy pojawia się gniew i zaczynamy ze Swamim walczyć – oczywiście w myślach. Przeżyłem kilkakrotny nawrót takich sesji z Bhagawanem, walcząc z moim Swamim, wyrażając swoją furię, bo z kim jeszcze możemy być tak swobodni jak z Bogiem? On jest naszym najbliższym i najdroższym przyjacielem, oceanem współczucia i wiemy, że Bhagawan wchłonie wszystkie nasze pełne ignorancji, aroganckie oskarżenia. Czyż Bhadrachala Ramadas[1] nie wołał do Boga: „Och, Ramo, dlaczego nie pospieszyłeś mi na ratunek? Przede wszystkim, jaki błąd popełniłem? Wykorzystałem pieniądze z podatków na budowę Twojej świątyni! Przygotowałem dla Ciebie ozdoby i nosisz je teraz z zadowoleniem. Czy należą do Ciebie? To ja zrobiłem je dla Ciebie!” W swojej ignorancji Bhadrachala Ramadas oskarżył Boga.
   Święty Thjagaradża także w pewnym momencie zawołał do Pana: „Rama, nilo szakti ledha? Nalo bhakti ledha? – Zabrakło Ci sił, żeby mnie obronić lub może nie jestem wystarczająco Ci oddany?” Ale my ostatecznie wiemy, że miłość Pana przeważa i wielbiciel, w odpowiednim czasie, roztapia się w miłosierdziu i współczuciu Pana.
Ten chłopiec na Mnie krzyczy!
    Wracając do moich doświadczeń, wspomniałem o kilku wybuchach gniewu na Bhagawana. Kiedyś, podczas interview, Swami, patrząc na otaczające mnie osoby, uśmiechnął się, wskazał na mnie i powiedział: „Ten chłopiec na Mnie krzyczy!” Słysząc to, poczułem zakłopotanie i wstyd. Z jednej strony byłem podekscytowany wszechwiedzą Bhagawana – ponieważ On wie wszystko, a z drugiej strony czułem się okropnie, wiedząc, że dopuszczam do siebie takie myśli o naszym współczującym Panu. Wtedy Swami przepięknie to wytłumaczył przez analogię. Powiedział: „Spójrzcie na tę pomarańczę. Co zawiera w sobie? Słodki sok! Jak go chroni? Na zewnętrz ma grubą skórkę. Bóg nie zaopatrzył jej w grubą skórkę bez powodu. Skórka chroni słodki sok, który jest w środku i jeśli chcecie go posmakować, musicie ją usunąć. Podobnie, jeśli pragniecie zaznać w życiu prawdziwego szczęścia, musicie zmierzyć się z trudnościami i problemami!” To było tak piękne wyjaśnienie, że przepędziło z mojego serca cały ból. Wszystkie trudności życiowe tracą swoją siłę i dokuczliwość, kiedy roztapiamy się w boskiej miłości. Właśnie dlatego Matka Kunti modliła się do Kriszny: „Proszę, dawaj mi zawsze zmartwienia, ponieważ tylko wtedy będę o Tobie nieustannie pamiętała”.

Cała wolność opiera się na jednej fundamentalnej zasadzie

    Kiedyś w Kodaikanal, dawno temu, bo w 1994 r., mieliśmy z Bhagawanem kilka spotkań, podczas których ofiarował nam wgląd i odsłonił zawiłości tajemnicy stworzenia. Bhagawan powiedział: „Bóg stworzył cały świat i wyjaśnił człowiekowi: ‘Ten cały świat jest przeznaczony dla ciebie. Możesz się nim cieszyć jak chcesz, robić, co tylko zapragniesz. Bóg nie będzie w to ingerował.’” Tym samym Bóg zdecydował, że zostanie wiecznym świadkiem. „Bóg postawił tylko jeden warunek: Cokolwiek zrobi człowiek, będzie ponosił konsekwencje swoich czynów, dobrych lub złych”. To przesłanie jest tak głębokie, że rozumiejąc je uświadamiamy sobie skąd biorą się trudności i problemy w naszym życiu i że cierpienia mają zawsze wyższy cel. Kiedy to sobie uświadamiamy, pytanie „Dlaczego ja?” traci sens. Uczymy się wtedy akceptować wszystko co spotyka nas w życiu i pytamy: „Dlaczego nie ja?”
Dlaczego nie ja?
    Pozwólcie, że wytłumaczę ten drugi etap „Dlaczego nie ja?” na przykładzie dwóch wybitnych osób. Jedną z nich jest tenisista Artur Ashe. Niektórzy z was mogli o nim słyszeć. Artur Ashe był pierwszym afroamerykańskim tenisistą, biorącym udział w najważniejszych zawodach międzynarodowych. Wygrał trzy turnieje wielkoszlemowe w 1968, 1970 i 1975 r. Ale niestety, przeznaczenie wepchnęło go w ramiona śmierci w szczególny sposób. Najpierw, w 1982 r., przeszedł operację serca, a potem w 1988 r. operację mózgu – po których okazało się, że podczas transfuzji krwi zarażono go wirusem HIV, wywołującym AIDS. Członkowie jego rodziny i fani na całym świecie bardzo z tego powodu cierpieli. Przychodziło do niego wiele listów. W jednym z nich znalazło się takie zdanie: „Drogi Arturze, dlaczego Bóg wybrał cię, żebyś cierpiał z powodu tej śmiertelnej choroby?” Artur odpowiedział na nie w bardzo głęboki  sposób: „Każdego roku 50 milionów dzieci na całym świecie zaczyna grać w tenisa. Z nich, 5 milionów nauczy się grać dobrze. Wśród nich 500 000 będzie grało profesjonalnie, 50 000 uda się dotrzeć do finału, 5 000 dotrze do wielkiego szlema, 50 do Wimbledonu, 4 wejdzie do półfinałów, a dwóch do finału. Tego dnia, gdy wygrałem finały i trzymałem w dłoni puchar Wimbledonu, byłem tak zadowolony i podniecony, że nie zatrzymałem się, żeby zapytać: ‘Boże, dlaczego ja?’ Dlatego teraz, gdy cierpię, nie mam prawa pytać Boga: ‘Dlaczego ja?’”
    Oto mamy człowieka, który zrozumiał, że wszystko, co spotyka go w życiu ma ukryte znaczenie i wyższy cel.
Dlaczego nie ja?
Jeśli to cierpienie pojawiło się w moim życiu, to istnieje ku temu jakiś powód... Pozwól mi się z nim zmierzyć i wyciągnąć z niego naukę.
Wszechwiedzący Bóg jest oceanem współczucia.
    Pozwólcie, że opowiem wam jeszcze jedną piękną historię. To zdarzenie zostało opowiedziane przez panią Murphet, żonę autora jednej z najbardziej popularnych książek poświęconych Bhagawanowi, zatytułowanej „Sai Baba: człowiek cudów.”
    Pewnego dnia pani Murphet znalazła się w pokoju interview z Bhagawanem i ze starszą kobietą, długoletnią wielbicielką, której towarzyszyła córka. Córka cierpiała na leukodermię, wywołującą zanik pigmentu i tworzącą na ciele białe plamy. Matka bardzo z tego powodu cierpiała i wypłakiwała oczy, prosząc, żeby Swami ją uleczył. Wyjaśniła, że córce jest trudno chodzić do szkoły, ponieważ inni ją wyśmiewają i że w przyszłości choroba może okazać się bardzo kosztowna. Bhagawan wysłuchał jej prośby, a potem, jak mówi pani Murphet, spojrzał jej głęboko w oczy i rzekł: „Chcesz, żebym uzdrowił twoją córkę?” „Tak, chcę.” „Pamiętaj jednak, że przeżywa te cierpienia z powodu swoich dawnych uczynków. Jeśli nie teraz, będzie musiała przejść przez nie w jednym z kolejnych wcieleń. Ale teraz Ja jestem z nią. Roztoczę nad nią opiekę. Jednak jeśli tak zdecydujesz, jeśli wciąż chcesz, żebym ją uzdrowił, jeśli na to nalegasz, zrobię to.” Zapanowała głęboka cisza i możemy sobie wyobrazić, jak trudną decyzję musiała podjąć ta matka. Po kilku sekundach zawołała: „Twoja łaska i miłość są najważniejsze. Niech moja córka przez to przejdzie i zmyje swoją karmę!” Swami, słysząc to, ogromnie się ucieszył. Ogarnęła Go radość, ponieważ matka pozwoliła, aby jej mądrość zapanowała nad emocjami. Nie muszę wyjaśniać, że dziewczynka wyrosła i była bardzo szczęśliwą kobietą, z dobrą rodziną, rozkoszującą się łaską i miłością Pana.
Na tym etapie ludzie uczą się akceptować trudności, które wchodzą im w drogę i mówią: „Dlaczego nie ja?”
Dlaczego?
   Gdy wkraczamy na ścieżkę ewolucyjną, pytania „Dlaczego ja” i „Dlaczego nie ja” znikają. Pojawia się głębsze zrozumienie i zaczynamy pytać „Dlaczego?”.
   Dlaczego człowiek musi przechodzić przez te wszystkie cierpienia? Dlaczego ból jest przerywnikiem pomiędzy dwoma przyjemnościami? Gdy zaczynamy je zadawać, pojawia się zrozumienie.
Dlaczego?
Dlaczego nieustannie cierpię? Z jakiej przyczyny? To efekt mojej niewiedzy – dostrzegam podziały w jedności. Każde boskie zarządzenie pozostaje tajemnicą, ale zawsze jest słuszne.
     Wróćmy do spotkań z Bhagawanem w Kodaikanal w 1994 r. Swami przytoczył wtedy bardzo piękne zdarzenie, cytowane przez panią Phyllis Krystal w jej książce „Sai Baba: ostateczne doświadczenie”. Mówi Swami: „Pewnego dnia podczas darszanu siedzieliście wszyscy, czekając na Mnie. Była tam matka, która przyjechała ze swoim młodym, niewidomym synem. I ta matka zawołała: ‘Swami, proszę Cię o pomoc. Proszę, uratuj mojego syna, zwróć mu oczy’, a wy ujrzeliście, że Swami idzie dalej i po prostu ją ignoruje. Poczuliście się bardzo źle i wydawało się, że pytacie: ‘Swami, dlaczego nie możesz jej pomóc?’” To chwila, w której musimy zadać sobie pytanie, czy nasza miłość potrafi przewyższyć bezkresną miłość Boga! Chcemy się dowiedzieć, dlaczego Swami pominął błagania tej kobiety. Swami sam wyjawił nam ten sekret! Powiedział: „Ten chłopiec w poprzednim życiu walczył z innym chłopcem. A potem w gniewie przebił mu gwoździem oko. Ponieważ popełnił taki grzech, musiał za niego zapłacić. Najlepszym sposobem dla chłopca, a raczej dla jego umysłu, było przeżycie takiego samego bólu, jaki zadał tamtemu chłopcu i dlatego narodził się ślepy.” Reakcja Boga na nasze błagania i modlitwy może wydawać nam się często inna od naszych oczekiwań. Dzieje się tak jedynie dlatego, że Bóg zna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.

Usunięcie cierpienia równa się usunięciu ignorancji

    Dlaczego jednak człowiek popełnia te wszystkie błędy? Dlaczego zadaje innym tyle bólu? Dlaczego przysparza otoczeniu tyle cierpień, a potem płacze, gdy musi ponieść konsekwencje? Bhagawan mówi, że dzieje się tak wyłącznie za sprawą ignorancji. Ignorancja przeszkadza nam uświadomić sobie, że w istocie jesteśmy jednością, wyłaniającą się i pochodzącą z tego samego boskiego źródła. Brak zrozumienia sprawia, że czujemy się oddzieleni, zatem wszystko nam zagraża. Dlatego spędzamy życie na tworzeniu fałszywego poczucia bezpieczeństwa, nawet za cenę ranienia innych. Jedynym rozwiązaniem jest odrzucenie ignorancji i ponowne zaproszenie Boga do naszego życia. Kluczem do tego jest wiara. Kiedy pozwolimy Bhagawanowi być kierowcą naszego życia, przeprowadzi je pomiędzy przeszkodami ku jego przeznaczeniu. Kiedy pozwolimy Swamiemu kontrolować nasze życie, wkroczy w nie i dopilnuje, żeby nasza podróż przebiegała gładko. Sam Bóg, sam nasz ukochany Swami opisuje różnorodne strategie, które wykorzystuje, aby pilotować ludzkie życie i pomóc człowiekowi uniknąć konsekwencji złych postępków z przeszłości.

Tilodajaka Sai – Jego bezbrzeżne współczucie

   Wracając do spotkań w 1984 r., Swami pewnego wieczoru przekazał nam bardzo piękne i głębokie przesłanie. Zwykle wiążemy z Bogiem trzy atrybuty: stwarzanie, podtrzymywanie i rozpuszczanie. Bhagawan powiedział: „Istnieje jeszcze jeden szczególny atrybut nazywany tilodajaką! To specjalna łaska”. I podał nam przepiękną analogię. Mamy nauczyciela i studenta. Uczeń postępuje dobrze i szczerze, ale niestety z pewnego przedmiotu zbiera bardzo niskie oceny – otrzymuje tylko 30 punktów. Zgodnie z przyjętymi na uczelni przepisami, żeby zdać, trzeba mieć ich 35. Jest więc skazany na porażkę.
Sai jest kresem wszelkich „dlaczego”.
Szczególna łaska Pana może wymazać każde cierpienie, duże i małe.
 Jednak nauczyciel doskonale zdaje sobie sprawę z uwarunkowań studenta, lituje się nad nim i dodaje mu pięć punktów, co razem daje 35. Swami mówi, że Bóg również wykorzystuje czasami szczególną łaskę. Chociaż człowiek wprowadza bałagan w swoje życie i popełnia mnóstwo grzechów, Swami wypatruje skromnych aktów dobroci, drobnych, bezinteresownych czynów służebnych, dzięki którym może uwolnić go od rezultatów dawnych uczynków. Dlatego tak istotne jest poddanie się Bogu.
  Nie jest to jednak jeszcze ostatni etap na drodze do mądrości. Osiągnęliśmy poziom, na którym posiadamy mocną wiarę w Boga, wolną od wątpliwości, ale wciąż jeszcze wykorzystujemy ją dla własnych korzyści. Kochamy Go tak bardzo, że może nam pomóc i towarzyszyć nam w podróży przez życie. Ale nie kochamy Go dla Niego samego. Jednak, gdy wielokrotnie poczujemy smak miłości Boga i doświadczymy Jego interwencji, ratujących nas w wielu trudnych sytuacjach, opuszcza nas gorycz. Rozpływa się wszelka negatywność i życie nabiera zupełnie innego wymiaru. Na tym etapie przekraczamy ból i przyjemność. Rozumiemy, że wszystko, co wydarza się w naszym życiu jest znaczące. Po prostu uczymy się z radością akceptować naszą egzystencję, taką jaka ona jest. Przypomnijmy sobie życie Chakravarthi Rahagopalacharjego, znanego szerzej jak Rajaji, który był drugim gubernatorem generalnym niepodległych Indii i dwukrotnie premierem w Madrasie. Był wielką duszą, która osiągnęła ostateczny stopień zrozumienia. Dlatego, mimo że przeszedł w życiu trudne chwile, nigdy nie narzekał na Boga. Niczego nie żałował. Wiedział, że wszystko było dla jego dobra. Rajaji ożenił się w młodym wieku. Jego żona zmarła po urodzeniu trzech synów i dwóch córek. Potem stracił ukochanego syna i obydwu zięciów. Jego córki zostały wdowami. Skomponował później tę cudowną pieśń, która jest wyryta w sercach tak wielu z nas. Śpiewała ją pani M.S. Subbulaxmi, wplatając w nią magię muzyki i oddania. Kurai Ondrum Illai Marai Murti Kanna...
    Gdy Rajaji umierał w szpitalu ogólnym w Madrasie, ostatnie słowa jakie wypowiedział na łożu śmierci brzmiały: „Jestem szczęśliwy”. To najwyższy etap drogi wiodącej do mądrości. Całkowita, radosna akceptacja wszystkiego, co przynosi nam życie!
 Chciałbym zakończyć swoje wystąpienie opowiadając cudowną historię o małej dziewczynce lecącej samolotem. Nagle samolot znalazł się w niebezpieczeństwie i na skutek turbulencji zaczął tracić wysokość. Piloci rozważali lądowanie awaryjne. Pasażerowie byli niespokojni i bliscy paniki, ale ta mała dziewczynka zachowała spokój. Jedna z pasażerek przyglądała się jej z niedowierzaniem. Na szczęście piloci odzyskali kontrolę nad samolotem i w kilka minut wylądowali szczęśliwie na lotnisku. Po wylądowaniu kobieta podeszła do dziewczynki i zapytała, jak udało jej się zachować spokój w takim chaosie. Czy się nie bała? Odpowiedź dziewczynki odebrała jej mowę. Niewinna dziewczynka powiedziała z uśmiechem: „Nie, proszę pani, bo to mój tatuś pilotował samolot. Jest pilotem i wie, że nic złego nie może się zdarzyć”!
   Bracia i siostry, oto wiara, jaką my również powinniśmy obdarzyć naszego Pana. Pamiętajmy zawsze, że nasz Boski Ojciec i Matka pilotuje samolot naszego życia. Ma nad nim pełną kontrolę. Jest odpowiedzialny. Więc, po co się martwić? Po co narzekać? Po co to całe ‘dlaczego’? Przestańmy pytać „dlaczego ja?”, „dlaczego nie ja?” i „dlaczego?” Niech będzie to po prostu „Sai, Sai, Sai”.
z H2H tłum. J.C.
[1] Bhadrachala Ramadas – XVII w. wielbiciel Pana Ramy, pisarz i poeta, twórca klasycznej muzyki południowych Indii

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.