Jak Swami cierpiał dla dobra wielbicieli
W grudniu 1970 r. Bhagawan wyruszył do stolicy Goa, Panadźi, zatrzymując się po drodze w mieście Dharwar w stanie Karnataka. W Panadźi miała miejsce seria dziwnych i tajemniczych zdarzeń, które pozwoliły wielbicielom rzucić kolejne spojrzenie na boską naturę Pana. W rzeczywistości tuż przed tymi zdarzeniami prof. N. Kasturi, biograf Bhagawana, miał wyruszyć na Sri Lankę, ponieważ Swami pobłogosławił go wcześniej prosząc, żeby wygłosił referat w tamtejszym ośrodku Sai. Niespodziewanie Bhagawan polecił mu odwołać tę wizytę i zamiast tego towarzyszyć Sobie na Goa. To, co się następnie wydarzyło, zostało wspaniale opowiedziane przez prof. Kasturiego w trzecim tomie ‘Sathyam Śiwam Sundaram’:Następnego dnia w południe towarzyszyłem Babie w podróży objazdowej na Goa. Trzy samochody zbliżały się do Jog Falls[1]. Tak jak przy wyjeździe z Brindawanu, wielbiciele stanęli po obu stronach drogi, pragnąc ujrzeć Babę machającego do nich ręką. Podróżowaliśmy Fiatem 1500 – Swami, pan N.D.M. Appah, szef Zarządu Elektryczności Państwowej i ja. Droga była kamienista i wyboista, więc samochód szarpał i podskakiwał, co sprawiło, że Baba zganił kierowcę za brak wystarczającej przezorności. Powiedział: „Nie wiesz jaki odczuwam ból w brzuchu, kiedy podskakujemy”. Zastanawialiśmy się dlaczego Baba, który dobrze znosił gorsze drogi, tego dnia nalega na wolniejszą jazdę... Była noc, gdy samochody dojechały do Goa. Zajaśniały gwiazdy. Poruszały się z nami, towarzysząc nam w drodze. Gdy dotarliśmy do granicy Goa, gubernator Goa, pan Nakul Sen, przywitał Babę i zaprowadził nas do gospody, gdzie na półkach błyszczała porcelana, a na parapetach jaśniały pelargonie. Wypiliśmy kawę. Od tamtej chwili Baba podróżował samochodem państwowym z gubernatorem stanu. Pędząc po pnących się w górę drogach wiodących do Panadźi, stolicy Goa, samochody dojechały w końcu do Radż Niwas, będącego przez wiele wieków pałacem gubernatorów – generałów „portugalskich posiadłości w Indiach i na Dalekim Wschodzie”. Teraz pałac ten został oficjalną rezydencją gubernatora. Była 21:15. Od rana pokonaliśmy
Dziennikarze zaniepokojeni informacjami o chorobie osobistości cieszącej się światową sławą, otoczyli lekarzy, pragnąc poznać powód przełożenia zapowiadanego spotkania. Lekarze powiedzieli im, że Baba cierpi z powodu ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego. Wiadomość rozniosła się po całych Indiach i przedostała się do porannych wiadomości i dzienników wydawanych w Bombaju, Delhi, Kalkucie, Madrasie, Bangalore i Madurai. Z całego kraju zaczęły napływać telegramy i telefony, wypełnione modlitwami, błaganiami i zaprzeczeniami – niedowierzające, pełne nadziei, łez i rozpaczy. Było wiele ofert przyjęcia na siebie ‘choroby’ Baby. Niektórzy wielbiciele deklarowali, że będą pościli dopóki Baba nie wróci do zdrowia. Wielbiciele wierzący szczerze w Jego boskość byli przekonani, że choroba, jak cudem została przyjęta, tak też cudem zostanie odrzucona. Lekarze oznajmili nam, że Baba musi straszliwie cierpieć, ale On powiedział: „Wziąłem to na Siebie z miłością, a miłość nie zna bólu!” Pani June Schuyler, towarzysząca nam nauczycielka szkolna, napisała: „Kiedyś zadałam Babie pytanie i do tej pory pamiętam Jego odpowiedź. „Baba, dlaczego Jezus pozwolił się ukrzyżować?” „Ponieważ wielcy nigdy nie wykorzystują mocy duchowej dla siebie.” Ach! Baba nie kazał podstawić samochodu od razu w sobotę, ponieważ nie było to konieczne dla dobra kogoś innego niż On. „Baba! Baba!”, zawołałem, „Czczę Cię. Kocham Cię z całej duszy. Oddaję Ci swoje serce, mimo swojej niedoskonałości!” Dokładnie w tej samej chwili uświadomiłem sobie, że pan Nakul Sen kiwa do pani Radżagopalan, do Indry Dewi i do mnie, żebyśmy weszły do pokoju Swamiego. Nie mogłem w to uwierzyć. Przekroczyliśmy próg nie wiedząc czego możemy się spodziewać, wlepiając oczy w łóżko, na którym nasz Mistrz cierpiał za Swojego drogiego wielbiciela. Nie było Go tam! Stał przed nami, słaby i kruchy, z oczami wypełnionymi miłością i miłosierdziem – czarujący, pomimo wszystko. Uniósł pomarańczową szatę i pozwolił nam dotknąć swoich drogocennych stóp. Urocze stopy były rozpalone gorączką. Ukochana twarz była blada i naznaczona bólem. Policzki zapadły się z braku snu i jedzenia. Ale stał tam dla nas. „Nie martwcie się”, powiedział z czułością, miękkim, kojącym głosem. „To trochę denerwujące, tylko tyle”, rzekł wskazując prawą stronę Swojego ciała. Modliliśmy się: „Swami, zaakceptuj to, co przepisują Ci lekarze.” „Co wiedzą lekarze? Co mogą Mi przepisać? Pragnę jedyne waszej miłości”, powiedział spokojnie, niemal ze smutkiem. Wyszedł do przyległego salonu, gdzie czekało kilka innych zaniepokojonych osób. Stał tam przez kilka minut, patrząc na wszystkich tęsknie, z miłością, uspakajając bojaźliwych i napełniając ich odwagą. Potem wrócił do łóżka. Nikt z nas nie wiedział, że wyrostek robaczkowy był bliski pęknięcia i lekarze uznali, że Baba w żadnym wypadku nie powinien wstawać z łóżka. Później w Bombaju podczas Bożego Narodzenie Baba opowiadał o ‘chorobie’, którą wziął na siebie na Goa i o tym, jak wiele osób z tego powodu cierpiało.
„Drugiego dnia na Goa w to ciało wstąpiła poważna choroba. Na wieść o tym, wiele oddanych Mi osób pogrążyło się w lęku i rozpaczy. Choroba nigdy nie dotknie tego ciała. Nawet się do niego nie zbliży! Jeśli czasami się pojawi – uwierzcie w to – będzie należała do kogoś innego, nie do Mnie. I odejdzie jak przyszła, zgodnie z Moją wolną wolą. Nie mam z nią kontaktu. Nie dotyka Mnie.” Dziewiątego grudnia lekarze zdecydowali się umieścić rurki w nosie Bhagawana, żeby złagodzić czkawkę i pobrać gaz z żołądka, co było bardzo skomplikowaną sprawą. Mówili również o pilnej potrzebie, jaka się pojawiała, przebicia guza strzykawką i wyciągnięcia z niego ropy. Baba musiał odczuwać przenikliwy ból za każdym razem, gdy wskutek czkawki zaciskały się mocno mięśnie i atakowały guz na chorym wyrostku! Ale ostatecznie lekarze wyjechali z Radż Niwas ze swoimi rurkami i butelkami, ponieważ Baba nie zaakceptował ich propozycji. Dziesiątego ogłoszono, że spotkanie bhadżanowe odbędzie się w pałacu rządowym i rozeszła się wiadomość, że Baba weźmie w nim udział! Baba to potwierdził: „Tak, zorganizujcie je”. Lekarze nie mogli uwierzyć własnym uszom. Tego dnia nie widzieli możliwości jakiegokolwiek publicznego wystąpienia. W umysłach różnych ludzi pojawiły się wątpliwości, zdziwienie i zdumienie, a tylko nieliczni mieli pewność, że cokolwiek On zapowie, to się zdarzy. Podczas podwieczorku pani Sen wyglądała raczej poważnie, ponieważ upływał czas i na miejsce spotkania zaczęli napływać ludzie. Goa, które przedtem przeżyło szok na wieść o bolesnej chorobie Bhagawana, teraz doznało wstrząsu z powodu bardzo dobrej nowiny. Stan Baby opisują Jego własne słowa: „Lekarze byli jednomyślni, że konieczna jest natychmiastowa operacja, bo inaczej nie wezmą na siebie odpowiedzialności za to, co może się zdarzyć. Powiedzieli, że zainfekowany wyrostek może pęknąć i ropa przedostanie się do krwi – co stanowi fatalną sytuację dla każdego śmiertelnika!” Baba musiał przejść przez Swój pokój, salon i werandę, zejść z niskiego stopnia, pokonać próg sali, którą wybrał na bhadżany, przemierzyć ją, dotrzeć na podium, pokonać dwa stopnie – i w końcu usiąść na postawionym tu krześle. Cały dystans wynosił
Baba przemawiał przez jakieś 40 minut ze Swoją zwykłą swadą. Zgromadzenie słuchało Go jak oczarowane, ponieważ było to przesłanie o tryumfie, łasce i błogosławieństwie. Choroba, która zniknęła godzinę wcześniej, wciąż w najwyższym stopniu zajmowała umysły wszystkich i dlatego Baba mówił o znaczeniu jej ‘wejścia i wyjścia’ i o jej miejscu w planie działań Awatara.
„Wielu zaprzecza istnieniu Boga, wielu w Niego wątpi, niektórzy zaś odrzucają ideę Boga jako niemądry, przestarzały przesąd. Aby skłonić ich do porzucenia pychy, Boskość okazuje im łaskę, odsłaniając Swą nadludzką chwałę. Wątpiący otrzymują odpowiedź bez proszenia o nią, drzwi otwierają się nawet bez pukania. Ci, którzy zaprzeczają, wcale nie zapukają. ‘Przesąd’ otrzyma boski status, który go rozświetli konkretnym doświadczeniem i nie podlegającym dyskusji faktem. Ciało ludzkie generuje choroby będące rezultatem niewłaściwego odżywiania, frywolnych przyzwyczajeń, niemądrej lekkomyślności i fanatycznych emocji. Choroba, której byliście świadkami przez ostatnie dwa dni, była zupełnie inna. Przyjąłem tę chorobę na Siebie, aby uratować biedaka, który by jej nie przeżył! Jego dalsza egzystencja w dobrym zdrowiu jest konieczna do wykonania drogiego mi zadania. Obsypywanie wielbicieli łaską jest jedną z funkcji Awatara. Wyrostek był w stanie zapalnym, utworzył się w nim ropień, lekarze mogli go wyleczyć jedynie operacyjnie... Wiem, że by tego nie przeżył. Przybyłem w tym ciele, żeby uwalniać od bólu ‘inne ciała’. To ciało jest na zawsze wolne od bólu. Choroba nigdy go nie zaatakuje. Musiałem ruszyć na ratunek człowiekowi, który dla Mnie zrezygnował z siebie – poddał Mi nawet swój osąd. Przejąłem jego chorobę i przeszedłem ją. Już do niego nie wróci. Uważacie to zdarzenie za cudowne, ale pamiętajcie – każdy oddech jest dowodem boskiej opatrzności. Każde zdarzenie stanowi konsekwencję boskiej wszechmocy. Gdziekolwiek natkniecie się na prawdę, piękno, dobroć, sprawiedliwość, mądrość i współczucie – tam spotkacie działającego Boga. Ateista odrzuca Boga z każdym otrzymanym od Boga oddechem! Zamyka oczy, które Bóg mu otworzył i oznajmia, że nie dostrzega Boga. Dlatego muszą wydarzać się takie zdumiewające rzeczy i zostać przedstawione wszystkim, aby ludzkość nie angażowała się nadmiernie w ziemskie sprawy i była z miłością przyciągana do Pana tego świata.”
Źródło: Prof. N. Kasturi: „Sathyam Sivam Sundaram” t.3. Wyd. przez Sri Sathya Sai Sadhana Trust, oddział publikacji, Prasanthi Nilayam.
z www.saimsg.com tłum. J.C.
[1] Jog Falls – drugi pod względem wielkości wodospad w Indiach, utworzony przez rzekę Szarawathi, spadający z wysokości
[3] neutrofile – komórki układu odpornościowego