„On jest Bogiem! Po prostu to wiem!”
Rozmowa z Vinodem Karthikiem, absolwentem Instytutu Wyższego Nauczania Sri Sathya Sai


Vinod
Karthik przyjechał do nas z Dżamszedpuru, miasta w stanie Dżarkhand na południu
Indii w 2005 r. zaraz po otrzymaniu dyplomu z inżynierii chemicznej w Indyjskim
Instytucie Technologii (IIT) w Madrasie – jednym z trzech najlepszych instytutów
inżynieryjno – technologicznych w Indiach – żeby wziąć udział w magisterskim
kursie zarządzania biznesem. Wcześniej uczył się w Szkole Loyoli w Dżamszedpur.
Warto wspomnieć, że Vinod ma za sobą godne uwagi osiągnięcia. Zdobył złoty
medal zarówno w IIT jak i na Uniwersytecie w Prasanthi Nilayam. W 2007 r.
otrzymał tytuł magistra z doskonałymi wynikami. Postanowił pozostać w
Puttaparthi i wziąć udział w inicjatywach służebnych, wdrażanych dzięki osobistemu
zaangażowaniu i instrukcjom Bhagawana. W rozmowie w cztery oczy z Bishu Prusty z
Radia Sai – Vinod opowiedział nam o swojej podróży na Uniwersytet Baby, o
studiach, o swoich głębokich przekonaniach, o decyzji pozostania w Prasanthi
Nilayam, o nowatorskich inicjatywach służenia i o najcenniejszych chwilach swojego
życia.
Rozmowa
ta została przeprowadzona w październiku 2011r. dla stałego programu Radia Sai
noszącego tytuł „Ulotne chwile, trwałe wspomnienia.”
Radio Sai: Sai Ram,
Vinod. Wyjaśnij mi, co cię skłoniło do studiowania na Uniwersytecie Baby. Ta
decyzja mnie intryguje, ponieważ wydawałoby się, że jako absolwent Indyjskiego
Instytutu Technologii w Madrasie – będącego wymarzonym celem każdego ambitnego
studenta inżynierii – miałeś zapewnioną karierę. Zamiast tego zdecydowałeś się
na dalsze studia. Poza tym, jeśli postanowiłeś uzyskać stopień z zarządzania,
to miałeś wstęp na wydział zarządzania w IIT, jeden z najlepszych w Indiach.
Dlaczego więc Puttaparthi?
Vinod Karthik: Muszę wrócić do 1998
r., gdy po raz pierwszy otrzymałem darszan Bhagawana. Miałem szczęście i
Jego błogosławieństwo, ponieważ od pierwszego spojrzenia wiedziałem, że Swami
jest Bogiem. Poza tym od zawsze chciałem być inżynierem. To marzenie niemal
każdego chłopca w Dżamszedput – nazywanym również Miastem Stali – w którym co
drugi facet ma ten tytuł. Dzięki łasce Bhagawana w 2001 r. zdałem egzamin
wstępny na IIT i zacząłem studiować. Przez te lata nauki tkwiło mi w głowie
przekonanie, że widziałem Boga. Mówiłem sobie, że skoro jest Bogiem, to powinienem
się do Niego zbliżyć. Mam zaszczyt pochodzić z rodziny zainteresowanej
duchowością. Mając zaszczepione wartości duchowe – już we wczesnym dzieciństwie
głęboko ugruntowane w moim rodzeństwie i we mnie – myślałem sobie, jakim
szczęściem zostali obdarzeni tacy ludzie jak Lakszmana, mogący przebywać z Ramą
lub z Kriszną. W miarę upływu czasu coraz bardziej umacniałem się w przekonaniu,
że jeśli w naszych czasach mamy na Ziemi Awatara, to jedyną rzeczą jaką
powinienem zrobić, jest zostanie z Nim. Dlatego studiując na IIT starałem się
odwiedzać Prasanthi Nilayam przynajmniej raz na miesiąc.
Radio Sai: Raz na
miesiąc?
Vinod Karthik: Tak, przyjeżdżałem
tutaj i cieszyłem się darszanami, zarówno w Brindawanie jak i w Puttaparthi.
Oczywiście, czasami biegałem na darszan o 4:00 rano, siadałem w rzędach i dostawałem
numerek... to wszystko stanowi część gry.
Radio Sai: Lub
ekstazy, że jest się wielbicielem?
Vinod Karthik: Dokładnie tak! W czasie
tych wizyt przyglądałem się studentom i zachwycałem się ich bliskością ze
Swamim. To umocniło we mnie pewność, gdzie naprawdę chcę być. Ta pewność
pozostawała w zgodzie z moim przekonaniem, że jeśli na Ziemi jest Bóg, to nie
mogę przebywać w żadnym innym miejscu. Jak się domyślasz, po ukończeniu IIT
otrzymałem szereg propozycji. Mogłem podjąć studia za granicą lub przyjąć lukratywną
posadę. Ale myślę, że Swami dokonał za mnie wyboru i tym samym zmienił moje
życie – skierował mnie do Instytutu Wyższego Nauczania Sri Sathya Sai.
Wspomnienia
z pierwszego darszanu – „On jest Bogiem! Bez najmniejszych wątpliwości!”
Radio Sai: Czy możemy
wrócić do 1998 r., gdy spotkałeś Swamiego i od razu wiedziałeś, że jest Bogiem?
Vinod Karthik: Zawsze wierzyłem w intuicję.
Od dzieciństwa czułem, że są rzeczy, których nie można poznać rozumem. Wiem, że
społeczność naukowców, do której należę, nie zgodzi się ze mną w pełni. Ale
nawet teraz wierzę, że nie wszystko da się ustalić podczas dyskusji i sporów.
Przykładem na to jest spotkanie Baby i doświadczenie Jego boskości. Gdy ktoś
mnie pyta, czy Swami jest uznawany za Boga z tego powodu, że wybudował szpital
superspecjalistyczny, że przeprowadził do końca wielki projekt dostarczania
wody i ma na Swoim koncie wiele innych spektakularnych osiągnięć, odpowiadam po
prostu, że to nie ma nic do rzeczy. Jest Bogiem i kropka. Pod tym względem moja
logika jest bardzo zasadnicza. I nie myślę, żeby dyskusja mogła cokolwiek tu
zmienić.
Radio Sai: Byłeś o tym
przekonany na pierwszym darszanie?
Vinod Karthik: Tak, gdy tylko
nawiązałem ze Swamim kontakt wzrokowy. To wielkie błogosławieństwo, ponieważ
nie musiałem doświadczać nonsensów, będących udziałem niektórych wielbicieli!
Akademik IIT czy akademik Sathya
Sai?
Radio Sai: Wróćmy do twoich
czasów studenckich. Mieszkałeś w akademiku na terenie kampusu IIT, a potem
wprowadziłeś się do akademika przy uniwersytecie Baby. Czym różnią się te dwa doświadczenia? Czy to
było doświadczenie pozytywne? A może trudno było ci się dostosować?
Vinod Karthik: W IIT każdy miał swój
pokój, dostęp do internetu i dużo więcej udogodnień niż w Prasanthi Nilayam,
gdzie podkreśla się umiejętność życia we wspólnocie i wartość nauczania
holistycznego. W akademiku na Uniwersytecie Baby studenci mieszkają w pokojach
dwunasto- czternastoosobowych i każdy ma swoją szafkę. Czułem, że to
wcześniejsze życie w środowisku zapewniającym komfort było pod pewnymi
względami błogosławieństwem. Ponieważ jednak często odwiedzałem Prasanthi
Nilayam, kiedy tu zamieszkałem zmiana niezbyt mnie zaskoczyła. Jeśli chodzi o
atmosferę, to obydwa akademiki zapewniały studentom mnóstwo zabawy. Na IIT
zabawa przekraczała niekiedy swoje granice, jeśli mnie rozumiesz. Za to
koncepcja „zabawy” w Prasanthi Nilayam jest spektakularna! Przypominam sobie
obchody Gokulasztami, będące cudowną mieszanką naszej kultury, tradycji i młodzieńczej
energii. Pamiętam, że pod koniec dnia wiedziałem jedno – zabawa bez dyscypliny
staje się wulgarna. I to przekonanie różni ten koledż od innych. W duchowości
nie chodzi o powagę, przynajmniej ja to tak rozumiem. To wspaniała zabawa. Uczysz
się cieszyć zabawą i jesteś pewny, że pozostanie zabawą, a nie, jak mówi Swami:
„końcem radości!” Jeśli musiałbym wyodrębnić jedną naukę wspólną dla obu systemów,
to byłaby nią esencja duchowości: żyj pięknie. Żeby to osiągnąć, nie trzeba
przenosić się w Himalaje. Chodzi o to jak naprawdę żyć, bez względu na to,
gdzie jesteśmy. Żyć radośnie i jednocześnie pomagać innym. Rozwiązanie jest bardzo
proste!
Radio Sai: Tak, Swami
podał nam bardzo piękną definicję duchowości – „Duchowością jest duch miłości!”
Swami doskonale zna całą wiedzę duchową i przedstawił ją krótko. W Jego towarzystwie
byliśmy zawsze radośni i ani przez chwilę nie odczuwaliśmy nudy.
Vinod Karthik: Chciałbym coś dodać do
tej myśli. Zawsze kochałem charyzmę Kriszny. Patrzyłem na Krisznę, czytałem o
Krisznie w Bhagawatam i myślałem: „Kapitalne! To ktoś, kto podkradał masło i
napisał Gitę. To niezwykłe. Taki właśnie chciałbym być, jeśli mi się uda.”
Duchowością jest: ‘zabawa połączona z Najwyższym Źródłem Wiedzy’. Wszystko w
jednym!
Radio Sai:
Wspomniałeś, że już jako student byłeś zakotwiczony duchowo. Jak to wpływało na
twoje relacje z rówieśnikami?
Vinod Karthik: Przekonanie, że
studenci IIT są akademickimi frajerami, ludźmi techniki i myślą jedynie o
nauce, nie jest czymś niezwykłym. To jednak nieprawda. Studenci mają różnorodne
zainteresowania i talenty. Na IIT przeżyłem z moimi nauczycielami niezwykłe
chwile. Tak samo było w Prasanthi Nilayam. Korzystając z okazji chciałbym
wyrazić im wszystkim wdzięczność za kształtowanie mojego życia. Wracając do
twojego pytania, moje rozmowy z przyjaciółmi i wykładowcami były typowe i
dotyczyły kultury, duchowości, tego, o co chodzi w życiu i kim jesteśmy.
Powiedziałbym nawet, że moje zainteresowanie takimi dyskusjami pojawiło się w
momencie, gdy zacząłem chodzić do szkoły! Odkryłem, że w Prasanthi Nilayam
dyskusje są kierowane na określone tematy – może z powodu bezpośredniego kontaktu
ze Swamim lub z osobami przebywającymi blisko Swamiego.
Grama
sewa, służenie wieśniakom – wielkie doświadczenie i nauka
Radio Sai: Czy jakieś
zajęcia w akademiku wywarły na ciebie większy wpływ?
Vinod Karthik: Ogromnie wpłynęła na
mnie służba dla wsi. Pozwól, że dokonam porównania. Gdybym chciał nauczyć się
pływać, zwróciłbym się do trenera, który poinstruowałby mnie, żebym uniósł ręce
pod kątem 300 i ustawił stopy pod kątem 400. Te parametry
mogą być technicznie osiągalne, a jednak nie wiedziałbym tego, aż do chwili
wskoczenia do wody. Wiadomo, najszybciej uczymy się pływać wskakując do basenu!
Myślę, że dokładnie to robi Swami poprzez grama sewę. To rewolucja
połączona z troską o społeczeństwo, a także lekcja dla ludzi wykształconych,
poświęcających swój czas dla dobra innych. Co ważniejsze, to wielka nauka
zarządzania, zwłaszcza dla studentów zarządzania.
Radio Sai:
Interesujące, możesz to rozwinąć?
Vinod Karthik: Niektóre zajęcia z
zarządzania skupiają się na wyjaśnianiu o co chodzi w kierowaniu łańcuchem
dostaw, jak planuje się produkcję, a nawet jak reklamuje się siebie. Służba dla
wsi uczy nas tego i wielu innych rzeczy w bardzo prosty sposób. Nie tylko dotyczy
domów tych ludzi, lecz dotyka ich życia, ich serc. Służba na rzecz wsi
odpowiada na potrzeby mojego serca.
Radio Sai: Gdy patrzę
na grama sewę jak na proces, jak na coś większego niż ofiarowywanie wieśniakom
paczek z żywnością i ubraniami, to dochodzę do wniosku, że najważniejszą sprawą
jest wpływ jaki wywiera ona na wykonujące ją osoby. Dotyczy to zresztą każdej
inicjatywy służebnej. Tutaj możemy to obserwować – powracający studenci, zdobyte
przez nich doświadczenie, nowe spojrzenie na życie, które powoli w sobie rozwijają
– myślę, że to ma ogromny wpływ.
Vinod Karthik: To prawda. Swami, jako
wizjoner edukacji, stał zawsze z boku. Interesujące, wartości o których mówił
już w 1981 r. są dzisiaj dyskutowane w wielu instytucjach. Istnieją też organizacje,
które zaczęły ostatnio myśleć o inicjatywach dla wsi, prowadzonych w Prasanthi
Nilayam już dawno temu.
Radio Sai: Tak, Swami
wprowadził program rozwoju wsi przed dziesięcioma laty!
Vinod Karthik: Mamy także kurs
„Narodowe perspektywy rozwoju wsi”. To wszystko skłania nas do holistycznego
patrzenia na świat. Jak mówi Swami: „Edukacja jest dla życia, a nie tylko dla
zarabiania.” Powtarzam ponownie: dowiedziałem się na Uniwersytecie Swamiego, że
duchowość jest integralną częścią naszej egzystencji. Żeby ją wyrazić nie
trzeba chodzić do świątyni, ponieważ duchowość sama w sobie jest życiem.
Wgląd w oddziaływanie Sadguru, Najwyższego
Nauczyciela Duchowego
Radio Sai: Wróćmy do
czasów spędzonych z Bogiem, do chwil, kiedy nawiązywałeś z Nim kontakt, gdy Bóg
wyjaśniał ci wiele spraw. Czy możesz cofnąć się do kursu magisterskiego i przywołać
dla nas takie momenty?
Vinod Karthik: Pamiętam, że Swami
pobłogosławił nas kiedyś rodzinną audiencją. Gdy tylko zaczęliśmy rozmawiać,
zapytał mnie: „Kto jest twoim nauczycielem duchowym?” Nie muszę wyjaśniać, że
zanim tu przyjechałem, sporo na ten temat czytałem i zawsze czułem, że Swami
jest Bogiem i moim guru. Gdy Mu to wyznałem, odrzekł: „Jedynym guru jest Bóg.”
Prawdopodobnie byłem dobrym studentem, to zresztą obojętne, więc powiedziałem:
„Swami jesteś moim Bogiem, jesteś moim nauczycielem duchowym.” Swami natychmiast
mi przerwał i oznajmił: „Jest tylko jeden guru i ten guru jest w tobie – to
twoje sumienie.” Przywołując wspomnienia o naszych wcześniejszych i późniejszych
spotkaniach uświadomiłem sobie, że wewnętrzny guru często manifestuje się na zewnątrz.
Zdarzają się chwile, że uczysz się od małych dzieci – być może tego, o czym
wiedziałeś i słowa dziecka przypomniały ci o tym. Myślę, że taka jest rola
guru. Życie stałoby się o wiele prostsze, gdyby wszyscy nawiązali kontakt ze swoim
‘wewnętrznym suflerem’ lub inaczej z sumieniem.
Radio Sai: „Podążaj za
mistrzem.” Swami zawsze to powtarza. Ten Mistrz jest w nas!
Vinod Karthik: Dokładnie tak. Jest w
nas! Świadomość mówi ci o tym nieskończoną ilość razy. Pytanie które sobie
zadaję i które często wykorzystuję w dyskusjach ma wyjaśnić, jak odróżnić
wewnętrzny głos świadomości od głosu umysłu. Przekonałem się, że gdy odzywa się
sumienie to o tym wiemy.
Pilne podążanie za Mistrzem
Radio Sai: Czy
zdarzały się takie chwile, gdy mając wątpliwości, szedłeś po prostu za głosem
sumienia?
Vinod Karthik: Wielokrotnie. Ludzie wygłaszali o Swamim różnorodne opinie, nie
wiedząc nic o Jego pracach. Rozumiałem ich stanowisko. Nie wszyscy znają
Bhagawana, nie wszyscy Go widzieli. Musimy brać pod uwagę także ich punkt
widzenia. Mimo to, skupiony na głosie sumienia, mocno wierzyłem, że Swami jest
Bogiem. Przedtem często zmagałem się z pytaniem: „Czy wierząc, że Swami jest
Bogiem, pozostaję w zgodzie z linią wyznawanej przeze mnie religii? I za każdym
razem sumienie stwierdzało: „Skoro tak, to powinieneś wrócić do rzeczy
zapamiętanej z dzieciństwa: ‘Bóg jest na Ziemi, więc co robisz w innym
miejscu?’” Jestem przekonany, że nawet decyzja wstąpienia na Uniwersytet
Swamiego miała źródło w sumieniu: „Bóg jest na Ziemi. Po prostu jedź i spędzaj
z Nim czas!”
Radio Sai: Czy potem,
po ukończeniu Uniwersytetu Swamiego, zdarzało ci się podejmować natychmiastowe
decyzje, bez zastanowienia?
Vinod Karthik: Wkrótce po tym jak
otrzymałem dyplom magistra, stanąłem przed dylematem czy poszukać sobie pracy
czy studiować dalej. Chciałem mieć w tej sprawie całkowitą jasność, lecz to nie
było proste. Nie zapominajmy, że w Prasanthi Nilayam często decydujemy się na
„czekanie”.
Radio Sai: Żeby
czytelnicy dobrze nas zrozumieli – „czekanie” jest okresem po zakończeniu
studiów na uczelni Bhagawana, gdy studenci spodziewają się otrzymać od Niego
wskazówki. Mogą je uzyskać w jeden dzień albo po roku, a nawet po pięciu
latach. Miałeś zdecydować, czy będziesz na nie czekał.
Vinod Karthik: Nawet studiując tutaj
nie bardzo zgadzałem się z pomysłem „czekania”. Gdzieś głęboko w mojej głowie
tkwiła myśl, że „czekanie” jest kolejnym tłumaczeniem się z lenistwa albo
wykrętem. Na szczęście mój wewnętrzny Mistrz skłonił mnie do pozostania w Prasanthi
Nilayam. To były moje najszczęśliwsze lata, ponieważ żyłem zgodnie z tym, w co
wierzyłem. Przyjechałem tutaj ze względu na Boga na Ziemi – chciałem spędzać z
Nim czas. Nauki jakie tu dostawaliśmy – przebywając po prostu w Prasanthi,
obserwując Swamiego, słuchając Jego słów – były tak kompletne i wszechstronne,
że prawdopodobnie nie poznałbym nawet połowy z nich, choćbym przekopał całą bibliotekę!
Kriszna dotrzymuje obietnic
Radio Sai: Chciałbym,
żebyś wrócił do czasu nauki i przypomniał sobie inne zdarzenia ze Swamim.
Vinod Karthik: Zbierałem doświadczenia
jeszcze przed rozpoczęciem studiów na uniwersytecie. Swami zaprosił studentów z
kursu magisterskiego, rocznik 2005, do Trayee
Brindavan, żeby nas pobłogosławić. Na myśl, że spotkam Swamiego, poczułem
głęboką radość. Po raz pierwszy znalazłem się na trawniku Trayee. Swami siedział na wózku inwalidzkim. Każdy z nas pragnął z
Nim porozmawiać. Podjechał do nas i wówczas otrzymałem swój pierwszy
„oficjalny” padnamaskar, jeśli mogę to tak wyrazić. Byłem zachwycony. „Cudownie!
Dotknąłem Boga!” Na szczęście nie uległem tej emocji. Przekonany, że Swami jest
Kriszną, zwróciłem się do Niego: „Kriszno, kiedy przyjedziesz do Puttaparthi?”
Radio Sai: Nazwałeś
Swamiego Kriszną?
Vinod Karthik: Tak, zawsze to robię.
Słysząc to pytanie, Swami po prostu się uśmiechnął i rzekł: „Przyjadę. Przyjadę
za dwa dni, jeśli nadarzy się okazja.” Ponieważ przeczytałem sporo literatury
na temat Swamiego, wiedziałem, że tak będzie. Ale nie byłem do końca pewny, czy
dobrze usłyszałem, czy rzeczywiście powiedział „za dwa dni”. Wątpiłem w to
coraz bardziej, ponieważ wszyscy wokół mówili, że Swami w najbliższym czasie
nie planuje żadnych odwiedzin. To było 31 maja 2005 r. Po otrzymaniu
błogosławieństwa wróciliśmy do Puttaparthi. Zajęcia w koledżu zaczynały się
pierwszego czerwca. Pod koniec następnego dnia nasze nadzieje na odwiedziny
Swamiego zwiększyły się do tego stopnia, że zaczęliśmy ćwiczyć pieśń na Jego
powitanie. W kolejnym dniu na temat przyjazdu Swamiego nie padło ani jedno
słowo. Wieczorem nastąpiła nagła zmiana – dowiedzieliśmy się, że Swami zapoczątkował
bhadżany w Brindawanie i jedzie teraz w kierunku Prasanthi Nilayam.
Radio Sai: Wyobrażam
sobie poruszenie, jakie musiało ogarnąć kampus.
Vinod Karthik: Tak, wszyscy w klasie
poczuliśmy się szczęśliwi i upewnialiśmy się nawzajem: „Powiedział, że przyjedzie
za dwa dni i rzeczywiście przyjeżdża!” Zgodnie z danym słowem Swami pojawił się
w Puttaparthi, przyjął arathi, a potem wrócił do Brindawanu. Pierwszą
rzeczą jaka mi wtedy przyszła do głowy były słowa Śri Ramy: „Prana dźaje par
waćan na dżaje”. To znaczy: „Dotrzymam słowa danego Moim wielbicielom nawet
kosztem własnego życia.” Wyobraź sobie, to była pierwsza myśl, jaka mnie
uderzyła. I rzeczywiście, dzięki spotkaniom i obserwowaniu Bhagawana upewniłem się, że Jego słowo jest
niezawodne. Posunąłem się nawet tak daleko, iż powiedziałem, że cały
wszechświat ulega zmianom chcąc przekonać nas, że słowo Swamiego się wypełnia.
Popełniamy wielki błąd wątpiąc w przyrzeczenia Swamiego, ponieważ On spełnia
każdą Swoją obietnicę.
Wiedza o nas samych otrzymana od Swamiego
Radio Sai: Masz może
więcej takich wspomnień o boskich chwilach z czasów swoich studiów?
Vinod Karthik: Miałem szczęście dostać
od Swamiego kilka chwil sam na sam i mogłem swobodnie zadać Mu kilka pytań. Na
przykład, zawsze się dręczyłem dlaczego na świecie jest tyle cierpienia, skoro
Bóg jest samym współczuciem i obdarza nim wszystkich. Szukając przyczyny, dużo
na ten temat czytałem i rozmyślałem, pozostając w cichej komunii z Panem. Więc,
gdy dostałem swoją szansę, zwróciłem się do Niego z tym pytaniem: „Swami,
dlaczego wokół nas jest tak dużo cierpienia, skoro Ty jesteś z nami?”
Natychmiast odpowiedział: „Cierpienie jest tworem wyobraźni.”
Radio Sai: Pytałeś
dalej?
Vinod Karthik: W swojej niedojrzałości
argumentowałem: „Swami, na Twoim poziomie może tak jest. Ja jednak odczuwam
ból, więc nie potrafię pojąć, że to tylko wyobrażenie.” I przypomniałem Swamiemu
o uwadze rzuconej w jednym z Jego dyskursów o kimś, kto musiał przez cały dzień
pościć. Wyciągnąłem to i powiedziałem: „Swami, Ty również dostrzegasz
cierpienie, ponieważ wspomniałeś o nim w swoim wystąpieniu.” Swami tylko się
uśmiechnął. Więc zadałem Mu następne pytanie, przekonany, że nadszedł czas,
żeby to dokładniej wyjaśnić: „Swami, mówi się, że przyczyną cierpienia jest
karma. Czy to prawda?” Wtedy Swami zacytował wers z Bhagawad Gity: Karmanje
wadhika-raste, Ma Phaleszu Kadaćana – co znaczy: „Nie przywiązuj się do
owoców swoich czynów.” Kopiąc głębiej zapytałem: „Swami, jak to się dzieje, że
będąc Twoim odbiciem postępujemy niewłaściwie? Jak to możliwe?” Swami potwierdził:
„Postępujecie niewłaściwie.” To mnie również nie zadowoliło, dlatego nalegałem
dalej: „Swami, bez Twojej woli nie poruszy się nawet liść! Dlaczego postępujemy
źle, skoro kierujesz wszystkim!?” Swami wrócił do punktu wyjścia i oznajmił:
„Karma jest tworem wyobraźni.”
Radio Sai: Karma jest
tworem wyobraźni?
Vinod Karthik: Po prostu uśmiechnął
się i powiedział z naciskiem: „Naprawdę, wkrótce wszyscy się dowiedzą, że też
są Bogiem!” Tak często dyskutowałem z osobami, które mnie pytały: „Jak to jest?
Baba mówi, że jest Bogiem, a wokół nas widzimy tyle cierpienia”, że w końcu
zdałem sobie sprawę, że zadawanie takich pytań wypływa z błędnych założeń. Sai
Baba nigdy nie powiedział, że tylko On jest Bogiem. Przeciwnie, zawsze mówi:
„Jestem Bogiem, wiem o tym! Ty jesteś Bogiem, ale o tym nie wiesz!” Ta odrobina
niewiedzy stanowi o całej różnicy. Baba przez cały czas stara się nam
powiedzieć, że nasza podstawowa natura jest boska. W tym miejscu przerwał naszą
dyskusję, żebym miał się nad czym zastanawiać. Im więcej myślę o tej rozmowie,
im dłużej ją kontempluję, tym mocniej czuję, że pierwsza odpowiedź Swamiego
była doskonała. Cierpienie naprawdę jest wyobrażeniem. Podkreślają to także
Upaniszady. Wspominają nawet, że to, co uważamy za jawę, jest w rzeczywistości
snem. I że całe nasze cierpienie jest równie prawdziwe jak to, że wyobrażony
młotek uderza nas w wyobrażoną głowę. To coś, do czego wszyscy powinniśmy się
przekonać. Wiele z tych duchowych lub biblijnych prawd stało się własnością
całego świata. Ale w tej chwili nie ma nikogo, kto mógłby nam to wytłumaczyć,
bez względu na to, kim jest. Zrozumienie musi przyjść z naszego wnętrza – po
prostu dlatego, że Mistrz nie znajduje się na zewnątrz. Jest w nas.
Radio Sai: Tak. Swami
może nas poprowadzić. Mamy Boskiego Mistrza, który może nas poprowadzić, ale
ostateczna wiedza musi wypłynąć z nas. Musimy jej doświadczyć!
Vinod Karthik: Oczywiście!
Radio Sai: I Swami w
tamtym momencie właśnie to robił.
Pan postanowił i powstał ‘Mandir
Sai Kriszny’
Radio Sai: Vinod,
przejdźmy do twoich prac służebnych. Możesz rozwinąć ten temat?
Vinod Karthik: Zgodnie z tutejszymi
obyczajami, w kwietniu 2007 r., zaraz po otrzymaniu dyplomów magisterskich,
nasza grupa zwróciła się do Swamiego z pytaniem: „Swami, co powinniśmy robić
dalej?” Gdy przyszła moja kolej, Swami przyjrzał mi się i powiedział: „Służ
społeczeństwu.” Przeznaczył dla mnie tylko tyle czasu, ponieważ w kolejce stało
wielu absolwentów pragnących otrzymać Jego wskazówkę. Wówczas zdecydowałem, że
rozejrzę się wokół siebie i dowiem się osobiście, na czym polegają cierpienia
społeczne i co mogę zrobić, żeby odegrać swoją małą rólkę. Przez następne dwa
miesiące podróżowałem przez południowe Indie. Czułem przerażenie, a nawet
zgrozę na widok trudności z jakimi ci ludzie muszą się mierzyć. Czułem, że
jedyne, co mogę w tej chwili uczynić, to wezwać Swamiego w modlitwie i prosić
Go, żeby im pomógł. Nie byłem zdolny do niczego innego, ponieważ nie
dysponowałem odpowiednią władzą. Wiedziałem, że uzyskałem doskonałą wiedzę
akademicką i inne moce, które mogę dobrze wykorzystać, ale czułem, że czegoś mi
brakuje i że powinienem z kimś współpracować. Po głębokiej wewnętrznej analizie
uświadomiłem sobie, że przede wszystkim muszę zdobyć pewność, że chcę poświęcić
życie dla innych. W 2008 r., ilekroć spotykałem Swamiego, pytał mnie: „Więc
kiedy zaczniesz służyć innym?” Podczas rodzinnej audiencji, która miała miejsce
w tym samym roku, Swami wyznaczył nam zadanie. Poprosił o otworzenie w
Bangalore sierocińca, któremu nadał nazwę „Sai
Kriszna Mandir”. Dał nam dokładne instrukcje odnośnie jego wielkości i
konstrukcji oraz obiecał, że gdy będziemy nadawali mu imię, przyjedzie i pobłogosławi
nas.
Radio Sai: W jakim
stopniu zrealizowałeś to polecenie Swamiego?
Vinod Karthik: Pozostaje wciąż na
etapie początkowym. Dostaliśmy ziemię dzięki szczęściu i błogosławieństwu
Swamiego. Mimo to nie jest nam łatwo. Doskonale wiemy, że Swami, przydzielając
zadanie, stawia nas wobec wyzwań. Myślę, że ma ku temu powody, ponieważ dzięki
temu dostajemy odpowiedź na większość naszych pytań.
Radio Sai: Jak to
przebiegało w twoim wypadku?
Vinod Karthik: Zawsze czułem, że
powinniśmy trzymać się prawdy, miłości i odwagi. Swami stawia nas przed
sytuacjami, w których można je wykorzystać. Jak wiemy, obecnie na świecie szerzy
się korupcja. Przyznaję, bez podawania nazwisk i odniesień, że uzyskiwanie
ziemi od rządu jest prawdziwym utrapieniem. Robi się z tego jeszcze większy problem,
gdy jesteś kimś, kto nie może wydatkować na ten cel nawet jednej rupii.
Radio Sai: Wierzyłeś,
że to przyjdzie samo?
Vinod Karthik: Dokładnie! Po prostu
wierzyłem, że skoro mam mandat Swamiego, to Swami sprawi, że tak się stanie.
Żeby zrealizować Jego wizję nie zaangażowałbym się w nic nielegalnego. Z tego
powodu walczyłem z rządem o ziemię przez ponad półtora roku. Co więcej, gdy
rząd ostatecznie ją nam przydzielił, wtedy okazało się, że leży ona w odludnym,
górzystym terenie pozbawionym elektryczności i wody. Prowadzenie sierocińca było
tam niemożliwe.
Radio Sai: Poprosiłeś
wtedy Swamiego o pomoc?
Vinod Karthik: Po prostu wróciłem do
Niego i powiedziałem: „Swami, zobacz co mi dali. Co na to powiesz?” Swami
okazał niezadowolenie i powiedział stanowczo: „Rząd jest nam niepotrzebny! Dostaniesz
ziemię.” Prawdę mówiąc, byłem w kropce. Zapytałem: „Swami, po tym wszystkim co
przeszliśmy mówisz, że nie potrzebujemy państwowej ziemi? Co zrobimy?”
Oczywiście, Swami doskonale wiedział co mówi. W styczniu 2011 r. niespodziewanie
dowiedzieliśmy się o bezpłatnej szkole w Hossadoddi, leżącej przy szosie Kanakpura
w Bangalore. Prowadzący ją ludzie potrzebowali kogoś związanego z placówkami
szkolnymi Swamiego, kogoś, kto mógłby przejąć zarząd nad ich szkołą! Po
upewnieniu się, że ze szkołą jest wszystko w porządku, postanowiliśmy przedstawić
tę propozycję Swamiemu. Wkrótce otrzymaliśmy Jego zgodę i błogosławieństwo. Nie
wiedzieliśmy, że Lalkarz pociągający za sznurki rozpoczął pracę nad tą sprawą
znacznie wcześniej. Kilka miesięcy później, w maju 2011 r., ludzie prowadzący
bezpłatną szkołę w Hossadoddi od około 15-20 lat – z którymi współpracowaliśmy
od stycznia jako zarząd – zdecydowali się przekazać nam grunt na budowę sierocińca.
Wyższa szkoła podstawowa Szarawathi zapewnia
bezpłatną edukację około 250 dzieciom z wioski Hosadoddi (Somanahalli) przy
szosie Kanakpura. W styczniu 2011 r., pod przewodnictwem Swamiego, zarząd nad
szkołą przejęła Charytatywna Fundacja Sai Kriszna. Obecnie dzieci biorą udział
w zajęciach wzbogacających program szkolny: w Bal Vikas (rozkwit dziecka) i w Wychowaniu w Wartościach Ludzkich.
Szkoła prowadzi klasy od 1-10 i dostarcza wszystkim uczniom bezpłatne książki,
zeszyty i obiady.
Grunt znajduje się tuż obok szkoły. Za
miesiąc, na urodziny Swamiego, odprawimy ofiarę dla Ziemi. [Uwaga: Ta rozmowa
odbyła się październiku 2011 r. Jak zaplanował Vinod, w dniu urodzin Swamiego
odprawiono bumi pudżę w intencji budowy sierocińca. Co ciekawe,
towarzyszyły jej znaki boskiej obecności.]
Sai Kriszna Mandir został
zainicjowany, zainspirowany i pobłogosławiony przez Bhagawana. To dom
osieroconych, żyjących w złych warunkach chłopców. Za grunt pod ten projekt
zapłaciło dwóch filantropów – ma on 1,5 akra [1]
i znajduje się obok szkoły Sai Kriszny. Pudża dla Ziemi (odprawiana przed
rozpoczęciem budowy) odbyła się w ubiegłym roku, w dniu urodzin Swamiego.


(Zamieszczone tu zdjęcia zrobiono 23 listopada 2011 r. z tej właśnie okazji) Później, 27 listopada, powstał specjalny program inicjujący wejście projektu w życie. Obecnie trwają prace nad projektem architektonicznym sierocińca i przygotowaniami. Charytatywna Funadacja Sai Kriszna ogłosiła, że inauguracja Mandiru Sai Kriszna odbędzie się podczas obchodów tegorocznych urodzin Swamiego (2012 r.) (www.saikrushnamandir.org). Zadziwiające jak to się wszystko układało, często bez naszego udziału i pojmowania. Swami pracował w sposób nieprawdopodobny i trudny do zgłębienia – dla Niego to nie jest cud!
Radio Sai: Więc angażujesz się teraz w zarządzanie szkołą i nowym sierocińcem?
Vinod Karthik: Tak, nowy sierociniec zostanie wkrótce ukończony. Zaczynamy włączać do programu szkoły zajęcia z Bal Vikas i z Widja Wahini oraz najlepsze praktyki obowiązujące w instytucjach Swamiego. To bezpłatna wiejska szkoła. Dzieci otrzymują w niej jeden darmowy posiłek dziennie. Jest ich 250, w klasach od pierwszej do dziesiątej. Chociaż nazywamy siebie zarządem szkoły to myślę, że dużo więcej nauczyliśmy się od uczęszczających do niej dzieci – ich niewinności, prostoty i szczerego oddania dla Swamiego. Uzmysławiają mi one jak długą mam jeszcze przed sobą drogę. Na przykład, przed wykonaniem zadania dziecko nie zawsze zadaje pytania swojemu sumieniu lub umysłowi. Po prostu wie i działa. Mówimy, że dziecko jest ‘ojcem człowieka’. Uważam, że miałem wielkie szczęście, gdy Swami zachęcił mnie do współpracy z dziećmi. Mam nadzieję, że wkrótce sam stanę się dzieckiem!
Radio Sai: Opowiadając o tworzeniu sierocińca podkreśliłeś wartość odwagi i miłości. Powiedziałeś, że postępowałeś zgodnie z tym przekonaniem wbrew wszystkim trudnościom. To ważne, trzeba to zapamiętać, ponieważ w dzisiejszych czasach bardzo trudno przekonać młodzież, że cnota ma moc, a charakter stanowi potęgę! Oni czują, że potęgą są znajomości i wymiana informacji. Do takiego myślenia zachęcają ich podręczniki zarządzania. Prawdopodobnie jedynym sposobem przekonania młodych ludzi jest wskazywanie osób podobnych do ciebie. Vinod, powiedzmy, że podchodzi do ciebie młody człowiek i wyznaje: „Szczerze mówiąc, nie jest to coś, co pomoże mi szybko przebyć drabinę sukcesu... miną wieki, zanim dotrę na górę.”. Co na to odpowiesz?
Vinod Karthik: Interesujące pytanie! Nie wiem, czy odpowiedziałbym na nie natychmiast. Potrzebowałbym chyba więcej czasu. Na szczęście, przynajmniej w Indiach, mamy dwa spektakularne eposy – jeśli chcesz, możesz je nazwać powieściami, ale ja wierzę, że opisują rzeczywistość. Obydwa opierają się na wiecznej zasadzie Satjam ewa dżajate – „Prawda zawsze zwycięża”, innymi słowy, głoszą zwycięstwo prawdy i prawości. Weźmy przypadek Ramy i Kriszny. Obaj stawali przed mnóstwem wyzwań. A nawet przypadek Swamiego, ponieważ myślę, że jest On bezpośrednim ucieleśnieniem dharmy. Każdy z nas był tego świadkiem. Studiując tu widziałem jak w rekordowym tempie w ciągu 140 dni wzniesiono kryty stadion. Jeśli jesteśmy naprawdę wytrwali, to odniesiemy zwycięstwo bez względu na ogrom wyzwania.
Radio Sai: Pamiętam, że to miejsce zarastała dżungla. Po niecałych pięciu miesiącach na jej miejscu wznosił się okazały obiekt sportowy.
Vinod Karthik: Nawet jeśli pominiemy boski aspekt Swamiego i uznamy Go za ludzką istotę, pokazującą nam, czego może dokonać przekonanie i moc, to jest wiele przykładów, które tego dowodzą. Spójrz na Szpital Super Specjalistyczny. Został wzniesiony w ciągu sześciu miesięcy. Pierwsze pół roku zajęło rysowanie projektu, ale był tam Swami, na bieżąco korygujący doskonałych architektów i wskazujący, jak szpital powinien wyglądać... albo jak powinien wyglądać Hanuman na szczycie wzgórza. Wierz mi, ten rodzaj świadomości leży w zakresie ludzkich możliwości. Odkryłem, że trzymając się prawdy miałem to przekonanie w sobie, przekonanie kierujące nami wszystkimi, każdym z nas. Chwila gdy wiemy, że postępujemy zgodnie z prawdą, ma niewiarygodną, podtrzymującą moc. Choćby wszyscy wokoło powtarzali: „Rozumiesz, Sai Baba jest człowiekiem, odrzucił ludzkie ciało”, itp., to ja trzymam się swojego przekonania i mówię: „Bracie, wiem, że Swami jest Bogiem. Co więcej, wiem także, że ty i ja jesteśmy Bogiem. Wszyscy będziemy świadkami spektaklu, który upewni nas o tej prawdzie.” Jest mnóstwo rzeczy, których najpierw musimy doświadczyć, aby potem oglądać rezultaty. Niestety, duchowość nie przypomina matematyki, w której 2+2=4. Duchowość opiera się na eksperymencie.
Wypróbuj prawdę i zobacz!
Radio Sai: Najpierw musisz mieć wiarę.
Vinod Karthik: Przede wszystkim, zanim zaczniesz swój eksperyment, musisz posiadać głębokie przekonanie, że ci się uda. Sądzę, że najważniejszy jest otwarty umysł. Tak to widzę. To pierwsza rzecz jakiej uczy nas nauka – rozbudź w sobie ciekawość. To niełatwe. Widziałem wielu ludzi, których umysły tkwiły za wielkimi, zatrzaśniętymi drzwiami. Będąc studentem namawiałem znajomych, żeby udali się do Prasanthi Nilayam i przypatrzyli się. Prosiłem, żeby odsunęli wątpliwości co do tego, czy Swami jest Bogiem czy nie i otworzyli umysły. Mogę stwierdzić, że sama chęć przeprowadzenia eksperymentu stanowi wspaniały początek. To samo odnosi się do duchowości, musisz chcieć eksperymentować. Wypróbuj prawdę i zobacz, co się stanie. Wypróbuj dharmę i zobacz co się stanie. Chciałbym również powiedzieć: wypróbuj grzech i zobacz co się stanie.
Radio Sai: Nie możemy z tego rezygnować. Musimy przeprowadzić własny eksperyment i dać prawdzie szansę. Jak wspomniałeś, gdy jesteś prawdomówny, wspierająca cię siła staje się bardzo mocna.
Vinod Karthik: Nie ma co do tego najmniejszej wątpliwości. Znalazłem się niezliczoną ilość razy w sytuacjach, gdy np. dyskutowałem z kontrolerami w pociągu, którzy chcieli, żebym dał im 50 lub 100 rupii za bilet. Większość ludzi woli wcisnąć im łapówkę i oszczędzić sobie kłopotów. Ale pozwalając sobie na drobne niewygody i na niezapłacenie 50 rupii łapówki czujemy, że przepełnia nas głębokie przekonanie, że postąpiliśmy właściwie. Obserwujący to ludzie często podchodzili do mnie i pytali kim jestem. Słysząc, że jestem z Uniwersytetu Sathya Sai, nabierali o nim lepszej opinii. Ale postępując w taki sposób nie miałem na celu jedynie dobrego imienia uniwersytetu czy mojego. Chodziło mi bardziej o dotknięcie życia innej istoty. Wielokrotnie obcowałem z ludźmi skorumpowanymi, którzy zawrócili z tej drogi, przyznając: „Tak, myślę, że miałeś rację.” Mówili to nawet starsi ludzie. Opowiedziałem to wszystko, ponieważ czuję ogromną wdzięczność do Swamiego za to, że rozwinął i umocnił w nas te wartości. Moja wdzięczność jest większa od radości.
Radio Sai: Najważniejszą wartością, jaką Swami podkreślał, jest miłość. Osobiście wierzę, że każdy problem na świecie można rozwiązać dzięki miłości. Swami nam to pokazał. Miłość włączona do sytuacji przynosi rozwiązanie. Jeśli go nie znajdujemy, wtedy rozszerzamy miłość i osiągamy cel.
Vinod Karthik: Masz rację. Prawdopodobnie jest to coś, nad czym muszę jeszcze popracować.
Naszym sumieniem jest Sai
Radio Sai: Vinod, wielokrotnie współpracowałeś bezpośrednio ze Swamim. Czy teraz, w zmienionych okolicznościach, odczuwasz różnicę?
Vinod Karthik: To kolejne trudne pytanie. Mieszkańcy aśramu Prasanthi Nilayam prawdopodobnie odpowiedzieliby ci, że w pewnym stopniu tęsknią za fizyczną obecnością Swamiego. Jednocześnie jednak, przy wielu okazjach doświadczali Jego wszechobecności i wszechmocy. Pozwól, że opowiem ci o niedawnych wydarzeniach. Udaliśmy się do jednej z wiosek w ramach grama sewy. Niektórzy starsi ludzie płakali ze szczęścia i mówili: „Nie spodziewaliśmy się, że przyjedziecie. Bez wątpienia Swami wciąż tutaj jest.” Jeśli chodzi o mnie, to podzielam pogląd, że Swami jest wszechobecny. Nie potrafię tego wytłumaczyć, to sprawa intuicji. Jest tutaj zawsze. I jestem całkowicie przekonany, na 200%, że znów Go zobaczymy w formie fizycznej. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Swami mówił wiele rzeczy. Nie sądzę – z wielu powodów – żebyśmy musieli tracić teraz wiarę. Swami dotrzymuje każdego danego nam słowa – cały wszechświat się zmienia, aby je wypełnić. Pamiętajmy, że mówimy o inkarnowanym Bogu, a nie o zwykłym człowieku. Wiem z doświadczenia – i płynie stąd istotna nauka związana z Jego fizycznością – że Swami jest również głosem mojego sumienia. Nigdy nie było różnicy pomiędzy tym co mówił Swami a tym, co podpowiadało mi sumienie. Dlatego powtarzam z całkowitym przekonaniem: każde słowo Swamiego spełni się w odpowiedniej chwili. Wielokrotnie pytałem Go: „Swami, dlaczego to nie dzieje się natychmiast? Należymy do elektronicznej generacji i pragniemy natychmiastowych rezultatów. Wierzymy, że wszystko powinno spełniać się bezzwłocznie.” A Swami odpowiadał: „Na wszystko jest odpowiedni czas.” Myślę, że wystarczająco dobrze poznaliśmy Swamiego, żeby wiedzieć, że Jego słowa są niezawodne. Rozumiem także, że to co teraz przeżywamy jest przejściowe. Wiem, że zobaczę Swamiego ponownie, że doświadczymy tej Miłości. I nie mówię o nowej formie. Mówię o tej samej formie Sathya Sai.
Radio Sai: Zachowajmy nadzieję i módlmy się, żeby to się stało. Myślę, że każdy wielbiciel ma własne przekonania odnoszące się do Swamiego i do sposobów jakimi się z Nim łączy, oraz, że Swami odpowiada każdemu z nas na Swój własny sposób. Bardzo ci dziękuję, Vinod. Czy chciałbyś powiedzieć coś jeszcze na pożegnanie?
Vinod Karthik: Chciałbym powiedzieć wszystkim, że poza kultywowaniem odwagi i miłości, równie ważne jest podążanie za sercem i intuicją. Niech świat mówi co chce, twoje serce zna prawdę. Wiemy już, że Swami jest Bogiem. Nie pozwólmy aby świat pozbawił nas tego przekonania. To tylko przemijająca faza. Jest tu z nami i przeznaczeniem nas wszystkich jest Go zobaczyć.
Radio Sai: Tak, wewnętrznego Guru. Przypomnijmy słowa Swamiego: „Podążaj za Mistrzem. Staw czoło złu. Walcz do końca. Osiągnij cel.”
Vinod Karthik: Tak, Swami jest wykonawcą i pomaga nam, żebyśmy tę grę zakończyli z sukcesem. Sai Ram.
z H2H tłum. J.C.
[1] 1 akr= około