Osierocony przez naturę, adoptowany przez Boga

Porażki i zwycięstwa, przeciwności i błogosławieństwa w życiu pana Ananta Pandeya, młodego i energicznego wielbiciela Sai

          Obecnie jego nazwisko jest znane w niektórych kręgach Sai, ponieważ Anant Pandey usłyszał, co Kisan Baburao Hazare[1] powiedział o Sathya Sai Babie. „Jestem po prostu instrumentem dharmy, On jest ucieleśnieniem dharmy”. To oświadczenie Kisana Baburao Hazare wywołało w nas prawdziwe emocje. Nie żeby Babie potrzebne było jakiekolwiek poświadczenie, czy nadanie ważności, lecz dlatego, że wskazywało ono miarę inspiracji i mocy jaką daje sama wiedza o istnieniu Bhagawana! Jednak spotkanie z Kisanem Baburao Hazare było zaledwie „rodzynkiem” w „cieście” życia pana Ananta Pandeya. Jego życie jest sagą o przeciwieństwach i borykaniu się z przeciwnościami, świadectwem wyzwalającego i uwznioślającego doświadczenia, zesłanego przez łaskawego Boga. „Ciasto” jego życia nie było z pewnością bułką z masłem, lecz Pan wiedział, kiedy położyć na jego wierzchu lukier i wisienkę! Spotkaliśmy się w studio z jowialnym Anantem Pandeyem i przeprowadziliśmy z nim prawdziwą rozmowę z serca do serca. Gdy się skończyła, był nam bardzo wdzięczny, a my jemu. Oto jego piękna historia:

Dotyk przeznaczenia we wczesnym dzieciństwie

    Urodzony w Pandeypipra, w wiosce leżącej w pobliżu świętego miasta Varanasi ( w stanie Uttar Pradesh, w północnych Indiach), Anant nie zapamiętał zbyt wielu wydarzeń ze swoich pierwszych sześciu lat życia. „Pamiętam ten fatalny dzień 14-ego stycznia, kiedy umarła mama. Życie stało się wtedy dla mnie nieznośnie trudne, ponieważ ojciec rzadko bywał w domu. Pracował jako dostawca w fabryce karbidu w Amarkantak, w małym miasteczku w Madhya Pradesh (stan w Indiach centralnych). Po śmierci mamy przestał do nas przyjeżdżać. To było okropne. Wiedziałem, że mnie nie chce.” Zatem Anantem opiekowali się dziadkowie. Dziadek wpajał mu żywe wartości indyjskiej kultury i duchowości, a babcia nie widziała poza nim świata. Rozpoczynając naukę, pokonywał każdego dnia 5-6 km na bosaka, bo nie stać go było na sandały. I nie był uczniem w szkole, siedział po prostu w przedsionku klasy i chwytał w lot wszystko, co było mówione. Wtedy zdarzyła się kolejna tragedia. „Gdy miałem 11 lat, zmarł dziadek. Nie zdążyłem jeszcze zakończyć po nim żałoby, gdy odeszła babcia. Wtedy po raz pierwszy przyjechał ojciec – na pogrzeb swojej matki. Dostało mu się wtedy od wieśniaków za moją trudną sytuację. Nie mając wyjścia, zabrał mnie ze sobą do Dhamgharu, położonego w pobliżu Amarkantak. Gdy tam dotarliśmy, przeżyłem wstrząs, dowiadując się, że ojciec żyje z inną kobietą. Kazał mi się odnosić do niej jak do matki. Mieszkała z nim przez siedem ubiegłych lat!” Anant był jeszcze dzieckiem. Potrzebował pomocy. Ale zanim mógł zaakceptować tę kobietę jako matkę, ona musiała zaakceptować go jako swoje dziecko. Pewnego dnia, gdy ojciec poszedł do pracy, nakarmiła go zatrutymi plackami czapati. „Poczułem w brzuchu ostre pieczenie. Zacząłem wymiotować krwią. Trząsłem się w środku z obrzydzenia. Wyszedłem z domu i zacząłem iść. Wszedłem do gęstego lasu w Amarkantak. Nie pamiętam, co wydarzyło się później, ponieważ upadłem.” Skąd wiedział, że został otruty? „Dowiedziałem się tego od lekarzy. Znaleźli mnie chłopcy z aśramu Kalyan. Leżałem nieprzytomny w kałuży krwi. Trzymano mnie w szpitalu przez miesiąc. Tam rozmawiali ze mną policjanci. Pytali o rodziców. Czułem, że jeśli powiem prawdę o ojcu i macosze, z pewnością zostaną ukarani. Więc po prostu powiedziałem, że nic o nich nie wiem.” Kto mógłby go o to winić? Nigdy nie czuł, żeby człowiek uważany za jego ojca, był jego ojcem. Powiedział policji o ciotce mieszkającej w pobliskiej Bijuri. Zawieziono go tam i zostawiono. Lecz uciekł stamtąd widząc, że ciotka pozostaje w bliskim kontakcie z ojcem. Robiło mu się mdło, gdy myślał o postawie ojca. Nie chciał mieć nic z nim wspólnego. Dostał się do Chatah Mohalli, pewnego rodzaju sierocińca i zamieszkał w nim.

Swami wkracza cichutko w jego trudne życie, jak promień słoneczny przebijający się przez chmury

    „Pamiętałem, co dziadek mówił o Bogu. Zastanawiałem się, jak może istnieć Bóg, skoro przeżywam takie rzeczy. Wtedy zacząłem dawać korepetycje dzieciom z pierwszej i z drugiej klasy. Za uzyskane w ten sposób pieniądze uczęszczałem do ósmej klasy w miejscowej szkółce, w Harsh Adarsh Vidyalayi.” Wtedy Bhagawan Śri Sathya Sai Baba postanowił wkroczyć w życie tego porzuconego i bezbronnego dziecka. „Nasz nauczyciel hindi, pan Sahaay, opowiedział mi o Śirdi Babie, o Sathya Sai Babie i o Prema Sai Babie. Wykpiłem go tylko i zapomniałem o wszystkim. Jednak, kiedy mówił o swoich doświadczeniach, miał łzy w oczach. Jego uczucia były prawdziwe! Poruszyły mnie. Zacząłem wierzyć, że Sathya Sai Baba jest Bogiem na Ziemi. Pewność pana Sahaaya po prostu mnie poraziła.” Tamtej nocy Anant miał sen, w którym odwiedził go świątobliwy mąż i śmiał się z niego, choć szczerze go błogosławił. „Następnego dnia udałem się do domu nauczyciela matematyki, pana Giri, żeby usunął pewne moje wątpliwości. Zobaczyłem, że odprawia arathi przed portretem dziwnego człowieka. Od razu poczułem w tym portrecie coś znajomego i miłego. Kiedy zapytałem pana Giri kogo wielbi, opowiedział, że Bhagawana Śri Sathya Sai Babę. Natychmiast przypomniałem sobie wszystko, co powiedział mi pan Sahaay. Zwierzyłem mu się z tego. Taka jest magia Pana. Czy nie powiedział, że przypadki są cudami Boga pragnącego zachować anonimowość? Pan Giri otrzymał fotografię Swamiego od pana S.K. Urmaliya, dyrektora Banku Centralnego. Zaczął modlić się do niej ze względu na szacunek i ufność jakie odczuwał dla pana Urmaliya. W tym momencie poczułem na rękach gęsią skórkę, bo uświadomiłem sobie, dlaczego człowiek na zdjęciu wydał mi się znajomy. Poprzedniej nocy odwiedził mnie we śnie Bhagawan Sathya Sai Baba!” Poruszony tym, Anant dowiedział się kim jest pan Urmaliya i skwapliwie dopytywał się o uśmiechniętego Sai. Dowiedział się nie tylko o fascynujących atrybutach Baby, ale otrzymał również podręcznik Bal Wikas i fotografię Bhagawana. Umieścił ją na swoim maleńkim ołtarzyku obok portretu Matki Durgi, do której się regularnie i przykładnie modlił. Pan Urmaliya pomógł mu znaleźć dobre mieszkanie za minimalną cenę, którą Anant asygnował ze swoich skromnych zarobków korepetytora. Pracował teraz z dziećmi z siódmej i ósmej klasy.

Pojawia się biały popiół! Czyż Baba nie zakomunikował: „Zredukuję twoje kłopoty do popiołu”?

   „Było to w dniu Diwali, w święto świateł i szczęścia. Nagle zauważyłem, że na fotografii Sathya Sai Baby zgromadziło się mnóstwo szarego popiołu. Co dziwniejsze, kiedy starłem ten kurz, pojawiło się go jeszcze więcej. Wkrótce pokrył całe włosy Bhagawana. Zawiadomiłem o tym pana Urmaliya i wtedy poinformował mnie o wibhuti. Powiedział, że otrzymałem błogosławieństwo i przyrzekł, że pewnego dnia zabierze mnie do Puttaparthi. Ponadto przedstawił mnie panu Jairamowi Gandhi z Katni, który w tym czasie zajmował ważną pozycję w Organizacji Sathya Sai Baby. Pani Urmaliya również mnie bardzo pokochała i namówiła do nauki bhadżanów.” Tak toczyło się życie Ananta. Zmotywowany przez pana Urmaliyę, zaczął brać udział w programach pomocy dla wiosek – jednak po jakimś czasie stracił z nim kontakt. Anant pozostawał teraz w kontakcie z Sai Babą! W 1999 r., z nowym entuzjazmem i radością, ukończył szkołę średnią z dobrymi wynikami. Pragnął iść na inżynierię, ale dowiedział się, że potrzebowałby co najmniej 5000 rupii na opłatę wpisową (około120$). Nie mógł zdobyć tak dużej sumy, więc pomyślał, że spotka się z panem Urmaliyą i zaciągnie kredyt. Ale w czasie tego roku, gdy się z nim nie spotykał, pan Urmaliya wyprowadził się w inne miejsce i Anant nie wiedział, jak się z nim skontaktować. „Wtedy postanowiłam pojechać do Puttaparthi i zobaczyć Swamiego. Czułem, że jedynie On może mi pomóc. Zdecydowałem, że pojadę i pozostanę przy Bogu. Rozdałem więc wszystko, co posiadałem i mając w kieszeni zaledwie 500 rupii (12$) poszedłem na dworzec kolejowy kupić bilet do Puttaparthi. Suma, jaką dysponowałem okazała się niewystarczająca. Urzędnik na stacji poinformował mnie, że jeśli przedstawię specjalne zezwolenie wydane przez ośrodek Sai w Katni, otrzymam bilet. Udałem się więc do pana Jairama Gandhi, który był wtedy przewodniczącym i dostałem zezwolenie. Wręczono mi bilet i 16 lutego 2000 r. znalazłem się w Puttaparthi

Jego pierwsza podróż do Puttaparthi

    Pierwszy darszan często pozostawia po sobie wzruszające wspomnienia. Jaki był dla Ananta? Gdy wszedł do aśramu, studenci gromadzili się przed mandirem. Tak się złożyło, że Anant był ubrany na biało. Zostawił swój niewielki bagaż przy świątyńce Ganeszy i po prostu przyłączył się do studentów. Nawet nie wiedział, co robi. „Podczas darszanu Swami podszedł do mnie i zapytał w hindi: „Skąd przybyłeś?” Oniemiałem, wpatrując się w Jego jaśniejące oblicze. Swami mówił dalej: „Studiujesz?” Po prostu patrzyłem na Jego cudowną postać. Wtedy poklepał mnie po policzku i odszedł. Następnego dnia zdarzyło się coś cudownego. Stojąc tuż obok mnie, Swami zaczął zataczać koła prawą dłonią i pojawiło się wibhuti. Byłem jednym z tych, którzy zostali nim obdarowani. Poczułem się cudownie i byłem przekonany, że mój Bóg zatroszczy się o wszystko. Następnego dnia Swami podszedł prosto do mnie i zaczął coś mówić. Nie zrozumiałem z tego ani słowa. Powtórzył to trzykrotnie. Wtedy siedzący obok mnie obcokrajowiec wyjaśnił, że Swami zachęca mnie do padanamaskaru. Więc pochyliłem się i dotknąłem Jego stóp. W tej samej chwili zapadłem w trans. Gdy wydostałem się z tego błogiego stanu i otworzyłem oczy, darszan dobiegał końca.” Po kilku dniach odbyło się święto Śiwaratri i Anant, ponownie w białym stroju, wszedł do świątyni ze studentami. Wciąż nie znał zasad i procedur. Tego świętego ranka Swami obdarował go trzema czekoladami. Osieroconego chłopca cieszyła ta obfitość. Pomimo cudownych wydarzeń mających miejsce w świątyni, był prawie bez gotówki. Co go czekało? Niczym się nie martwił. Wiedział, że Swami zajmie się wszystkim. „Następnego dnia, kiedy przechodziłem obok stołówki hinduskiej, zagadnął mnie pan Jairam Gandhi. Byłem miło zaskoczony, ponieważ, gdy byłem u niego po zezwolenie na bilet, nie poinformował mnie, że wybiera się do Puttaparthi. Wówczas opowiedział mi zaskakującą historię. „Okazało się, że pan Urmaliya skontaktował się ze stanowym przewodniczącym Organizacji Śri Sathya Sai w Madhya Pradesh, panem S.K. Sachdevą. Dowiadywał się o mnie i moje wykształcenie. Pan Sachdeva chciał mi pomóc i poprosił przewodniczącego w Katni, żeby przywiózł mnie do niego. Dlatego pan Jairam Gandhi przyjechał do Puttapathi, żeby mnie odnaleźć i zabrać do Indore.” Tak oto Anant Pandey przeniósł się do Indore. Dążył do uzyskania licencjatu, ufundowanego przez wielkodusznego pana Sachdevę.

    Życie Ananta bardzo się zmieniło od chwili pierwszego, pamiętnego kontaktu ze Swamim. Zaczął pilnie studiować i miał wsparcie w panu Sachdevie. Pogrążony w nauce, nie mógł często odwiedzać Swamiego. I może dlatego Baba postanowił przybyć do niego! Wydarzyło się to podczas corocznych egzaminów, w ostatnim tygodniu marca. Anant zachorował na dur brzuszny. Temperatura jego ciała nieustannie się wahała. Spadała rankiem, a nocą skakała do 400C. Nikt mu nie pomagał, ponieważ w marcu grupa sevadal z Madhya Pradesh wyruszyła do Prasanthi Nilayam, żeby pełnić tam służbę. W dodatku pojawiło się nowe zagrożenie, związane z Sumanem Malikiem. Suman, przyzwyczajony do picia, palenia i złego towarzystwa, często drwił z przywiązania Ananta do Swamiego, a nawet rysował i naklejał wstrętne plakaty na drzwiach jego pokoju. Pewnego ranka, gdy chory Anant wciąż leżał w łóżku, zapukał Suman.

Anant: Kto tam?

Suman: To ja, Suman. Otwórz drzwi.

Anant: Odejdź, proszę. Źle się czuję i mam dużo nauki.

Suman: Po prostu otwórz na chwilę drzwi.

Anant: Ubiegłego wieczoru miałem okropny ból brzucha. Lekarz zrobił mi zastrzyk. Proszę, zostaw mnie samego.

Suman (stukając ponownie): Musisz otworzyć drzwi.

Więc Anant, osłabiony przez chorobę, podszedł do drzwi i uchylił je.

Suman: Co tak pachnie w twoim pokoju? Czuć to w całym korytarzu!

Anant: Nie mam pojęcia. Teraz też to czuję.

„Gdy tylko zapaliłem światło, zobaczyliśmy wszędzie wibhuti. Było na wszystkim w pokoju, nawet na mnie, nawet w mojej bieliźnie! Szuflady, łóżko, krzesło, stół, lustro, podłoga i ściany były zasypane pachnącym popiołem. Sumana sparaliżowało, podobnie jak mnie. Stał tam z szeroko otwartymi ustami. Odebrało nam mowę. Obydwaj w taki sam sposób zareagowaliśmy na Swamiego! Tego dnia ozdrowiałem. Nie było co do tego wątpliwości. Wydawało się, że wibhuti uwolniło też Sumana z niemoralnych nałogów. Zaczął nawet wraz ze mną brać udział w pracach służebnych i w odprawianiu rytuałów ofiarnych. Potem sam z własnej inicjatywy udał się do Puttaparthi i po powrocie spędzał czas na opowiadaniu wszystkim o Bogu, który zstąpił na Ziemię w ludzkim ciele!”

Najpierw wszechobecna opieka, potem osobiste spotkanie

   Łaska Boga czyni z nas narzędzia. Jeśli nie jesteśmy wdzięczni za otrzymaną szansę i stworzoną nam okoliczność, bycie narzędziem nie jest niczym niezwykłym. Chociaż Anant wyzdrowiał, nie czuł się najlepiej. W sierpniu 2002 r., gdy pełnił przed siedzibą Swamiego obowiązki ochotnika sevadal, został pobłogosławiony pięknym doświadczeniem. Pewnego dnia Swami wychodził na darszan i przechodząc obok, zajrzał mu głęboko w oczy. „W tym momencie poczułem, że wnika we mnie białe światło, płynące z Jego oczu. Natychmiast usiadłem w miejscu gdzie stałem, a Swami poszedł dalej. Jeden z pracowników Sai podszedł do mnie i powiedział, że powinienem cenić sobie otrzymane przed chwilą doświadczenie!” Nabrał po nim więcej sił. Ostateczne doświadczenie nadeszło tydzień później, 16 sierpnia, kiedy Swami podszedł do niego, dał mu jabłko i zapytał: „Jak się teraz czujesz?” Od tej chwili, dzięki jabłku, lekarze trzymali się od Ananta z daleka! W tym czasie Anant przestudiował program służby na rzecz wsi – Śri Sathya Sai Grama Seva i zapragnął, żeby wykonywali ją młodzi ludzie we wszystkich stanach Indii. Napisał list do Swamiego, w którym się o to modlił. Swami przyjął list. Rok później Anant, jako ochotnik, pełnił służbę przy bramie akademika dla starszych chłopców. Spotkał tam pana Srinivasa Srirangarajana, wykładowcę z Uniwersytetu Swamiego, a teraz również kontrolera egzaminów, który z miłością uczynił go swoim młodszym bratem. „To była łaska i wola Swamiego, żebym go spotkał. Wszystko pojawia się w życiu w jakimś celu, nic nie dzieje się przypadkiem. Usłyszał moją historię i powiedział, że od tej chwili mam go nazywać swoim starszym bratem. Podzielił się ze mną swoimi doświadczeniami ze Swamim. Mogę powiedzieć, że mam szczęście mając takiego brata. Nalegał, żebym skończył studia. Dzięki jego pomocy i miłości, jaką mnie otoczył, otrzymałem stopień licencjata.” Anant bardzo chciał studiować na Uniwersytecie Swamiego, ale na ostatnim roku przeszkodził mu w tym wielokrotnie oblewany egzamin z chemii. Przez cały czas miał pomoc starszego, danego mu przez Boga brata. Latem 2006 r. Anant otrzymał kolejne przesłanie od Swamiego. „Spędziłem to lato z Babą w Whitefield. Kiedy Swami wracał do Puttaparthi, brat, który pracował ze mną jako ochotnik, zaprosił mnie do swojego samochodu. Otrzymaliśmy specjalne błogosławieństwo, ponieważ Swami zatrzymał się w Bagepalli (około 60 km od Puttaparthi). Nie było tam towarzyszących Mu zwykle studentów i VIP-ów, więc mieliśmy możność otrzymania bardzo bliskiego darszanu. Brat, który zaprosił mnie do swojego samochodu, miał szansę rozmawiania z Bhagawanem. „Swami, proszę Cię o miejsce w koledżu muzycznym”, modlił się i Swami kiwnął głową na zgodę. Pomyślałem, że jeśli otrzymam licencjat poproszę Go o miejsce na kursie zarządzania. Ale gdy zacząłem mówić Swami mi przerwał i powiedział: „Poczekaj!” Wiedziałem, że nie zdam tego egzaminu również w tym roku!”

Magisterium ze statystyki w Madrasie

     Anant ponownie oblał egzamin z chemii. Został absolwentem dopiero w 2008 r. I znów przyniosła mu korzyść seria „przypadków”. Został przyjęty na magisterskie studia podyplomowe na wydziale statystyki w Koledżu Loyoli w Madrasie. Zaangażował się w prace skrzydła młodzieżowego i żył podobnie jak w akademiku Śri Sathya Sai. Rozpoczął pewną kampanię. Ponad 80% tamtejszych studentów było Hindusami. Bolało ich, że w kantynie podaje się wołowinę. Anant przeprowadził przeciwko temu skuteczny protest, do którego przyłączyło się wielu jego kolegów. Administracja Koledżu Loyoli ustąpiła pod ich presją. Kolejną inicjatywą Ananta było praktykowanie uniwersalnej modlitwy. Studenci wszystkich religii i odłamów religijnych gromadzili się wspólnie, żeby modlić się i rozmawiać o duchowości. Rozpoczynali spotkania od odśpiewania 21 razy pranawy OM, potem przez kilka minut pieśni oddania. Resztę godziny przeznaczali na dyskusję o sprawach duchowych. Zaraz pierwszego dnia wicedyrektor koledżu powiedział im, że w chwili, gdy zaczęli intonować OM, poczuł się w innym świecie. Anant zawsze stał wiernie przy wyznawanym przez siebie systemie wartości i starał się żyć przykładnie, zgodnie z naukami Swamiego. Powoli zyskał szacunek i aprobatę. Ostatniego dnia pobytu w koledżu wezwał go dziekan jego wydziału i powiedział: „Jestem z ciebie dumny.” Po otrzymaniu magisterium Anant spędził dwa miesiące w Prasanthi Nilayam. To były najsmutniejsze chwile w jego życiu, ponieważ był świadkiem Maha Samadhi Bhagawana Baby. Wkrótce potem przeprowadził się do Delhi. Oto jak do tego doszło: „Pewnego dnia, gdy byłem w Puttaparthi, otrzymałem telefon z Biharu (stan w północno-wschodnich Indiach, graniczący z Nepalem). Chodziło o pewną panią cierpiącą na niedokrwistość aplastyczną (niewydolność szpiku kostnego), chorobę równie groźną dla życia jak białaczka. Można było ją leczyć jedynie w All India Institute of Medical Sciences w Delhi. Więc zawiozłem ją do Delhi i tam odbyłem kilka spotkań z przewodniczącym stanowym i koordynatorem ruchu młodzieżowego Organizacji Śri Sathya Sai, żeby zebrać 2 miliony rupii potrzebnych na jej wyleczenie. Na szczęście, gdy byliśmy zajęci gromadzeniem tej sumy, stan chorej się polepszył i lekarz powiedział, że wyleczy ją za pół miliona rupii. To była łaska Baby.”

Udział w ruchu antykorupcyjnym

   Będąc w Delhi usłyszał o Kisanie Baburao Hazare (Anna Hazare) i jego walce z korupcją w Indiach. „Od dzieciństwa byłem gorącym patriotą. Gdyby przyszło co do czego, nie zastanawiałbym się i oddał wszystko ojczyźnie. Więc kiedy usłyszałem o ruchu Kisana Baburao Hazare, napisałem do Arvinda Kejriwala, ściśle współpracującego z Kisanem. Odpowiedział mi szybko i spotkaliśmy się. Zaczęliśmy planować pokojową manifestację, wyznaczoną na 15 sierpnia. Gdy byłem w to zaangażowany, spotkałem Kisana Baburao Hazare. W rzeczywistości spotkałam go po tym, jak wypuścili mnie z więzienia... Zostałem aresztowany z wieloma innymi osobami wspierającymi Kisana. Umieszczono nas w więzieniu stanowiącym część centralnego więzienia w Delhi. Nie pamiętam jak się nazywało, ponieważ wszyscy mówili o nim jako o „więzieniu Anna”! Było nas 12 tysięcy osób! Trzymano nas tam 4 dni. Dwanaście tysięcy ludzi!” Czy to było straszliwe doświadczenie? „Przeciwnie, wspaniałe. Byli tam wszyscy: studenci z Indyjskiego Instytutu Technologii, z Międzynarodowego Instytutu Zarządzania, z Indyjskiego Instytutu Nauk Medycznych, nauczyciele, robotnicy, rolnicy, pracownicy najemni. Tysiące zamieszkałych w pobliżu ludzi pakowało chleb i placki czapati i przerzucało je przez mur na nasze podwórze. Nigdy w życiu nie jadłem tak dobrze (śmiech)!” Kiedy wypuszczono ich z więzienia, spotkał się z Kisanem. Podczas spotkania Anant wspomniał, że jest z Puttaparthi. Kisan wysłuchał go z wielkim szacunkiem, a potem powiedział: „Bhagawan jest ucieleśnieniem dharmy. Ja jestem tylko instrumentem dharmy. W ciągu ostatnich miesięcy wiele osób wyśmiewało się z Bhagawana i stawiało Mu fałszywe zarzuty, ale On nic nie powiedział. Musimy umacniać w sobie taką moc cierpliwości i takie szlachetne wartości życiowe.” Anant był szczęśliwy, bo spotkał Kisana i poznał jego poglądy na Babę. Ale tęsknił za powrotem do Puttaparthi. Wrócił tam, ponieważ w jego oczach Bhagawan Baba jest Źródłem wszelkiej dharmy. Teraz pragnie stać się żywym przykładem Jego przesłania i narzędziem w Jego rękach. „Każdego ranka powinniśmy dziękować Swamiemu za każdy nowy, podarowany nam przez Niego dzień i modlić się, żeby pomógł nam ‘kochać wszystkich i służyć wszystkim’. To bardzo potężna mantra.” Zdrowy i młody duchem Anant pragnie zostać pełnowartościowym posłańcem Sai. A jego życie świadczy o tym, że Bóg trzyma za rękę ludzi strzegących prawdy i prawości.

Himalajskie objawienie

    Zamkniemy tę opowieść poruszającym doświadczeniem, które miało miejsce w pokrytych lodem Himalajach. Anant, studiując w Madrasie, wybrał się podczas zimowych wakacji 2009 r. w podróż do mistycznych Himalajów. Wyruszył w kierunku ośnieżonych szczytów, żeby odszukać niedostępny aśram Nara Narayana Gulfa. [Tym, którzy nie znają tej historii wyjaśniamy, że Baba pobłogosławił grupę świętych i wysłał ich w Himalaje, żeby medytowali w jaskini na rzecz pokoju. Dał im również akszaja patrę, miskę wytwarzającą pokarm na ich codzienne potrzeby]. Był sam. Nie miał pojęcia, gdzie są święci. Mimo to wspinał się coraz wyżej, z trudnością oddychając. Obrzmiała mu twarz. Stracił czucie w palcach. Co gorsze, zaczęła mu płynąć krew z nosa. Jego ciało nie mogło przebywać dłużej w tym surowym, zimnym otoczeniu i oddychać rozrzedzonym powietrzem. Wzrok zasnuła mu mgła... i nagle przestał widzieć! Upadł na lodowe zbocze. W następnej chwili na scenie pojawił się święty. Ostrożnie podniósł go, wziął na ręce i zabrał do swojej jaskini. Zaopiekował się nim. Natarł mu ciało olejem. Po pewnym czasie Anant zaczął odzyskiwać świadomość. Święty, jak dobry samarytanin, poczęstował go dwoma dużymi kubkami gorącego mleka. W końcu Anant otworzył oczy i zobaczył, że w kącie niewielkiej jaskini pali się mała lampka, a obok niej stoi zdjęcie jego ukochanego Swamiego.

„Skąd przyszedłeś?” zapytał święty.

„Panie! Przyszedłem z Puttaparthi.”

„Och! Z Puttaparthi”, święty roześmiał się głośno. „Więc dlaczego tu przyszedłeś”. Był zdziwiony i zaciekawiony.

„Chciałem się dostać do aśramu Nara Narayana Gufa”, odpowiedział młody człowiek.

„O, nawet ja się tam nie dostałem. To bardzo trudne!”

   Święty pochodził z Pendżabu i mieszkał w tej jaskini od osiemdziesięciu lat! Choć wyglądał jak gdyby miał ich tylko trzydzieści!

   Mówił dalej: „Posłuchaj mojej rady. Wracaj. Dotarcie tam jest niemal niemożliwe...”

   Anant nie był o tym w pełni przekonany. Rozmowa trwała dalej i nagle święty zapytał: „Jak myślisz, kim jest Sai Baba?”

   „Jest awatarem kalijugi! Jest Bogiem! Wierzę w Niego”, odpowiedział Anant.

   „Kto tak mówi? Nie jest awatarem kalijugi!”, święty potrząsnął przecząco głową.

   Anant był zaskoczony. Uparcie powtarzał: „Dla mnie jest Bogiem! W Puttaparthi cieszyłem się Jego darszanami i miłością.”

    „Nie jest awatarem kalijugi”, powtórzył kilkakrotnie święty i ciągnął dalej z ogromnym przekonaniem. „Jest ponad tym! Jeśli zechce, może stworzyć kilku awatarów kalijugi! Może stworzyć Ramę, Krisznę, kogo zechce i kiedy zechce! Wracaj do Puttaparthi!”

    Mówiąc to, święty odprowadził Ananta do świątyni w Badrinath i pozostawił go tam, wyjaśniając jak ma wrócić do Puttaparthi. W tym miejscu my również pożegnamy się z czytelnikami, żeby rozmyślać o Wielkości i Chwale, której mieliśmy szczęście być świadkami i częścią. Wciąż jesteśmy częścią tej Wielkości i Chwały, bo, jak powiedział na pożegnanie Anant: „Dzisiaj rozumiem, że cokolwiek wydarza się i będzie się wydarzać w moim życiu, jest dla mnie najlepsze, ponieważ kieruje tym mój Pan, mój Sai!”.

z H2H tłum. J.C.


[1] Kisan Baburao Hazare – znany jako Anna Hazare. Indyjski działacz społeczny, od 2011 r. kierujący ruchem przeciwstawiającym się korupcji. Nawiązuje do działalności Gandhiego.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.