Doświadczanie wspólnoty i obcowania z Bogiem 

Richard Bock  

      Pan Richard Bock jest fundatorem i przewodniczącym Pacific Jazz i World Pacific Records. Dzięki długoletniej przyjaźni i współpracy z panditem Ravi Shankarem, słynnym na świecie mistrzem gry na sitar, pan Bock zaprezentował zachodnim melomanom  klasyczną muzykę indyjską.

Jest również założycielem Fundacji Indywidualnego Rozwoju Duchowego (S.A.I), która wyprodukowała kilka filmów poświęconych Bhagawanowi. Natomiast Radio Sai Global Harmony jest ogromnie wdzięczne panu Bock’owi i jego równie oddanej małżonce, pani Janet, za ofiarowanie nam bezcennych fotografii i nagrań audio i video. Obecnie przechowane są one w Prasanthi Nilayam na pożytek przyszłych pokoleń i rozsądnie wykorzystywane dla szerzenia miłości i przesłania Pana.

          Poniższy artykuł był pierwotnie zamieszczony w książce „Złoty wiek” z 1980 roku, stanowiącej zbiór doświadczeń wielbicieli.

Przyciągnięty do Boga muzycznie i mistycznie

  Nowoczesna technologia, dzięki filmom, fotografiom i nagraniom magnetofonowym,  umożliwia nam pokazanie wszystkim mieszkańcom Ziemi głosu i postaci Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. Dla ludzi spoza Indii, jak i dla wielu jej obywateli, pierwszym zapamiętanym kontaktem z Bhagawanem jest fotografia lub film. To również moje doświadczenie. Ponieważ żyjemy w świecie materialnym, potrzebujemy dłuższej chwili aby zrozumieć, że chociaż widzimy Swamiego po raz pierwszy, dla Niego nie jest to pierwszy z nami kontakt oraz że technologia, bez względu na stopień zaawansowania, jest drobiazgiem wobec możliwości kontaktowania się Pana z Jego wielbicielami.

Na początku 1968 r., po kilku latach praktykowania medytacji i zajmowania się filozofią, zacząłem na serio dążyć do poznania mojego prawdziwego guru. Kilka tygodni wcześniej Ravi Sankar, słynny na całym świecie muzyk, a jednocześnie mój bliski przyjaciel, nagrywający płyty w World Pacific Records, wymienił imię Sathya Sai Baby.

Wkrótce po tym Mateczka Indra Devi włączyła przy mnie taśmę, na której Baba śpiewał bhadżany i pokazała mi film przywieziony z Indii. Byłem zafascynowany głosem Baby i zapytałem, czy jest możliwe, abym dostał zgodę na nagranie Go w Indiach. 

 Kilka tygodni później spotkałem swojego przyjaciela Ivana Markowa, nauczyciela hatha jogi. Poprosił mnie o przeczytanie rękopisu, który właśnie skończył pisać. Była to pierwsza powstała na Zachodzie biografia Baby. Nigdy jej nie opublikowano.

          Pojechałem do aśramu i wkrótce stałem na skraju tłumu ludzi, czekając na pierwszy darszan. Baba ukazał się na werandzie. Przed Nim biegła ścieżka ułożona z kwiatów, po której przeszedł z mandiru do audytorium. Po obu jej stronach tłoczyli się wielbiciele. Baba spojrzał w moim kierunku i skinął, żebym z kamerą wydostał się z tłumu. Spełniając Jego polecenie, podążyłem przed Nim kwietną drogą, filmując Jego wędrówkę pośród ludzi. Pan Kasturi trzymał wysoko ceremonialny parasol, a tuż za Babą kroczyła Jego Matka. Moje pole widzenia, ograniczone przez wizjer, wypełniał powiększony obraz uśmiechniętej twarzy Baby, kierującego się raz na jedną, raz na drugą stronę zgromadzonych wielbicieli, czekających na Niego z wyciągniętymi rękami. Wcześniej tego dnia ustawiłem na podium sprzęt nagrywający, ponieważ Baba miał przemawiać. Stanął na podium, zdjął girlandę i umieścił ją na jednym z moich mikrofonów, jak gdyby zapewniając mnie, że mam Jego zgodę i wszystko będzie dobrze. Po dyskursie przez prawie 45 minut śpiewał pieśni oddania. Nagrana wtedy taśma stała się podstawą pierwszego longplaya Baby w Indiach i na Zachodzie. Myślę, że mówił do mnie: Dam ci co zechcesz. Chcesz filmu? Chcesz płyty? Dam ci je, jeśli zaakceptujesz to, co naprawdę chcę ci dać, to znaczy, klucz do wyzwolenia.

Niewytłumaczalne uzdrowienie serca i umysłu

          Wracając do tych wspomnień spostrzegam, że chwile z Babą sygnalizowały punkt zwrotny w moim życiu, początek procesu umacniania wiary i rozróżniania, skłaniających mnie do podążania za przywołującym gestem Baby i do wycofania się z chaotycznego świata korporacji, który doprowadził mnie do ataku serca. Gdy tylko poczułem się lepiej, wybrałem się w podróż do Niego. Po dotarciu do aśramu czułem się świetnie. Nie mogłem uwierzyć, że kiedykolwiek byłem chory. Baba udzielił mi interview i zmaterializował dla mnie wibhuti. Rozpiął mi koszulę i nałożył popiół na klatkę piersiową. Choć nic Mu nie wspominałem, powiedział, że nie mam uszkodzonego serca. (Atak miałem we wrześniu, a w listopadzie byłem już w Indiach). „Dobre serce, nie martw się. Dlaczego miałbyś się bać, skoro jestem tutaj?” Następnie zmaterializował pierścionek i rzekł: „Noś to, będę zawsze z tobą.” Była na nim podobizna Baby. Dzięki temu pozostaję z Nim w stałym kontakcie. To zmieniło moje życie. Odbyło się to w sposób tak naturalny, że nie miałem czasu się zdziwić. Słyszałem, że robi takie rzeczy. W rzeczywistości była to jedna ze spraw, które w pewien sposób mnie interesowały. Zanim wyruszyłem do aszramu, powiedziałem do Indry Devi: „Mogę zaakceptować wszystko oprócz cudów.” Cuda wywoływały we mnie niepokój, ponieważ przeczytałem u Ramakrishny, że nadprzyrodzone moce i zdolności mogą być niebezpieczne i prowadzą nas na bezdroża. Uważałem, że manifestowanie tych mocy jest w pewnym stopniu przejawem egoizmu i nienajlepszym sposobem wyrażania siebie. Miałem wątpliwości co do motywów Baby. Gdy jednak przyjrzałem się temu lepiej, gdy zacząłem tego doświadczać, zrozumiałem, że to dla Niego naturalne i że Baba kieruje się szlachetnymi motywami. Uświadomiłem sobie, że przyszedł z innej przestrzeni. Nie stawał się kimś. Był już taki. Nic nie mogło Mu zaszkodzić. Baba przybył tutaj żeby wyrwać ludzi z wykreowanego przez nich obłędu i zanurzyć ich w Świetle. Zrobi wszystko, żeby pomóc każdemu, kto znajdzie się na Jego orbicie, każdemu kto pragnie spotkać Go w połowie drogi – ponieważ taką ma misję. To dla niej jest tutaj. Trzeba wysiłku, żeby zniszczyć umysł zachodniego człowieka, wyrwać go ze świata materialnego, w którym utkwił i uwolnić od przekonania, że wszystko można udowodnić naukowo. Baba stwarza rzeczy z poza granic czasu, przełamując coś, co wygląda na naturalne prawo naukowe i dokonuje tak zwanego cudu. Komuś, kto tkwi w świecie intelektualnym, trudno to zrozumieć, musi wszystko porównywać i kwestionować. Jedyną odpowiedzią jest „Bóg”. Na ogół intelektualiści nie mogą zbliżyć się do Boga, to nie dla nich. Jedynie ludzie prości, mający wiarę i miłość, przyjmują Boga bez próby zrozumienia. Intelektualista, zanim weźmie Boga w ramiona, musi Go pojąć. Ale Boga nie można pojąć! Są miliony ludzi chcących Go sobie wyobrazić i tracących rozum, ponieważ to niemożliwe. Może ich powstrzymać jedynie czas, skłaniając do zatrzymania się i przemyśleń. 

Tajemnicza historia o nieprzerwanej dostawie wibhuti

          Rzeczą która mnie oszołomiła nie było stworzenie pierścionka, lecz to co się wydarzyło, gdy Indra Devi zapytała Swamiego, czy mogłaby dostać więcej uzdrawiającego popiołu, ponieważ poprzedni oddała ludziom. Powiedział: „Tak” i gdy patrzyłem, zakręcił dłońmi koło, potem wzniósł je w górę, jakby chciał coś odebrać. W powietrzu pojawiło się puzderko, mające jakieś cztery cale wysokości i wpadło Mu do rąk! Widząc to powiedziałem: „To nie była magiczna sztuczka, nie wyciągnął tego z rękawa, to coś innego!” Potem zdjął wieczko i wysypał popiół na kawałek papieru. Zmaterializował następną porcję i też wysypał ją na papier. Teraz popiołu było o 50% więcej niż mogło pomieścić puzderko. Połowę umieścił w puzderku, resztę oddał siedzącym w pobliżu ludziom. To, co pozostało na Jego dłoniach przesypał na chusteczkę, zwinął w węzełek i podał Indrze. Dotknął chusteczki i powiedział: „To niewyczerpany zapas, więc ci nie zabraknie.” Indra ma to wibhuti od 10-ciu lat. Wciąż napływa. Rozdała go tysiącom ludzi. Był to dla mnie o wiele ważniejszy cud niż zmaterializowanie pierścionka. Nie doświadczałem Pana, ponieważ bawiłem się studiowaniem religii i koncepcją Boga. Po przeżyciach z Babą przestałem się zastanawiać czy Bóg istnieje czy nie.

 1976

W 12 lat po tej wizycie Baba pozwolił mi dużo ze Sobą przebywać, filmować i zapisywać Jego prace oraz dzielić się efektami tych wysiłków z innymi wielbicielami. Wierzę, że z powodu mojej fascynacji technologią i mechaniką, które wykorzystywałem do szerzenia Jego przesłania, Baba ukazał mi jak są one marginalne. Nieustannie powtarzał, że Jego misja polega na wychowaniu wielbicieli. Wykonując ją nie potrzebuje nikogo do pomocy, ponieważ Jego wszechobecność i wszechwiedza stanowią istotę każdej cząsteczki we wszechświecie. Możemy uważać się za błogosławionych, jeśli pozwala nam spędzać czas na pracy wiążącej się z Jego misją – jeśli tylko traktujemy ją jak sadhanę prowadzącą do wzrostu duchowego. Świat przyczepia nazwiska i zasługi do rezultatów osiągniętych przez jednostki, jak gdyby ci ludzie byli ich twórcami, zamiast podkreślić, że pracował przez nich Bóg.

1980

Obłuda tej praktyki jest najbardziej widoczna wtedy, gdy kończąc pracę wiemy, że inspiracja, energia i rezultaty w całości należą do Niego. Pozostaje nam jedynie się modlić, żeby instrument nie zniekształcił melodii i przesłania przekazanych nam przez Pana.

Uświęcająca miłość

   Widoczne po prawej stronie zdjęcie przedstawia państwo Anderson z Bhagawanem Babą. Po prawej znajduje się pan Richard Bock. Niezwykłą historię tej pary zrelacjonował prof. N. Kasturi w IV części biografii Swamiego „Prawda Dobro Piękno”. Oto ten wyjątek.

(Wydarzyło się to w 1968 r., w dniu 43 urodzin Bhagawana)

       Baba usiadł w audytorium na srebrnym krześle, witany brawami wielbicieli. Niektórym z nich pozwolił umieścić na Swojej głowie kilka kropel świętego oleju. Dotykali Jego stóp i kładli na nich kwiaty. Matka, która na wieki zdobyła wdzięczność świata, pierwsza nałożyła olej.

Za nią podążyli inni. Begum Tahira Sayeed, perska i urdyjska poetka, M.S. Dixit, godny szacunku starzec służący Babie jeszcze za czasów Jego poprzedniego ciała, gdy przebywał w Śirdi, Rajmata z Jamnagaru, Rajmata z Sirohi, dr Gokak i Indra Devi. Gdy Indra Devi zanurzała kwiat w oleju i skrapiała włosy Pana, Baba zauważył panią Anderson ze Stanów Zjednoczonych. Była inwalidką. Nie mogła chodzić, ani posługiwać się dolnymi kończynami. Poruszała się na wózku popychanym przez męża. Po przyjeździe do Prasanthi Nilayam przyjęto ją do szpitala, ponieważ potrzebowała fachowej pomocy. W dniu 22 listopada Baba podarował jej sari, podobnie jak wszystkim paniom z zagranicy, aby mogły je włożyć na Jego urodziny. Wysłał niewiasty, żeby pomogły jej się ubrać. Dwudziestego trzeciego przeniesiono ją ze szpitala na wzgórzu i pozwolono oglądać uroczystości z odległego końca podwyższenia. Siedziała tam w fotelu na kółkach, który w większym lub mniejszym stopniu stał się częścią jej anatomii! Baba odwrócił się w moją stronę i powiedział: „Ta kobieta na wózku będzie szczęśliwa, jeśli podasz jej naczynie i pozwolisz zanurzyć kwiat w oleju, którym pokropi Mi głowę.” Jego współczucie wywołało we mnie radość, ale czekało mnie jeszcze coś więcej. Zanim zdążyłam skierować się w lewo i ruszyć w jej kierunku (odległość od srebrnego krzesła Baby do wózka inwalidzkiego wynosiła ponad 40 stóp), Baba powstrzymał mnie i rzekł: „Poczekaj! Sam do niej pójdę!” Ludzie zdziwili się widząc że Baba wstaje z krzesła i kieruje się w stronę kalekiej kobiety, a ja podążam za nim, trzymając naczynie z olejem. Baba pochylił przed kobietą głowę, umożliwiając jej umieszczenie kilku kropel oleju na swoich wspaniałych włosach! Na widok spontanicznego oceanu boskiej łaski, zebranych ogarnęła pełna wdzięczności radość. Na bladej twarzy zagranicznej inwalidki zajaśniał blask ekstazy. Trzykrotnie zanurzyła kwiat w trzymanym przeze mnie naczyniu. Za trzecim razem Baba wziął ją za rękę i powiedział: „Wstań”... I wstała! Patrzyliśmy zafascynowani! Baba powiedział: „Chodź ze mną!” Przeszła 40-ci stóp w kierunku srebrnego krzesła. Nadążała za Nim! Byłem tak oszołomiony, że podbiegłem do mikrofonu i oznajmiłem oczarowanym ludziom, że nie chodząca od wielu lat pani Anderson została uzdrowiona, że na polecenie Baby wstała z wózka i że jej nogi są w doskonałym stanie. Wszyscy byli wzruszeni tym cudem uzdrowienia. Na urodziny Baby kobieta otrzymała od Niego zdrowe nogi.

http://media.radiosai.org/Journals/Vol_07/01SEP09/04-richard_bock.htm.        tłum. J.C.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.