Tajemniczy telefon

Nooshin Mehrabani

     Pani Nooshin Mehrabani urodziła się w Iranie i pracowała jako reporterka narodowego radia i telewizji irańskiej. Potem przeniosła się do irańskiej stacji telewizyjnej w Los Angeles. Od 1991 r., gdy po raz pierwszy usłyszała o Sai Babie, odbyła wiele podróży do Indii i kilkakrotnie rozmawiała z Bhagawanem. Obecnie mieszka w Puttaparthi.

   Urodziłam się w Iranie, pracowałam w Kanadzie i w USA, a od stycznia 2007 r. mieszkam w Puttaparthi, rozkoszując się błogosławieństwem fizycznej obecności Bhagawana Baby, mojego duchowego ojca i mistrza. W lipcu 2008 r. otrzymałam telefon od mamy. Mama prosiła, żebym przyjechała do Iranu i została z nią przez kilka miesięcy. Od naszego ostatniego spotkania minęło ponad dwa lata. Stawała się coraz starsza i poważnie zastanawiałam się nad podróżą do Iranu. Któregoś dnia zasnęłam rozważając tę sprawę i Swami pojawił się w moim śnie. Zobaczyłam siebie ubraną na sposób zachodni, gotową do wyjazdu. Nagle do pokoju wszedł Swami i stanął przede mną. Zanim zdążyłam otworzyć usta i poprosić Go o pozwolenie, pogroził mi palcem i rzekł zdecydowanie: „Nie! Nie jedź do Iranu do mamy.”

    Gdy się obudziłam, byłam jednocześnie szczęśliwa i trochę smutna. Szczęśliwa, że Swami zawitał do moich snów, smutna ze względu na mamę. Jak przekazać jej tę informację? Była do mnie bardzo przywiązana i ciągle się martwiła, jak radzę sobie w Indiach. Poza tym, nie była wyznawczynią Sai Baby i nie mogłam jej wytłumaczyć, że kieruję się Jego wskazówkami. Moja rodzina nigdy by nie zaakceptowała, że ofiarowałam swoje życie guru i że zanim podejmę decyzję, proszę Go o pozwolenie. Teraz nie miałam innego wyjścia, jak tylko pomodlić się do Swamiego, żeby mama nie nalegała na odwiedziny.

Niewyjaśniony telefon

     Kilka miesięcy później, gdy gotowałam w swoim mieszkaniu w Puttaparthi, zadzwonił telefon komórkowy. Umyłam ręce i udałam się do salonu, żeby go odebrać. Na drugim końcu nie było nikogo. Zamiast tego usłyszałam irański program telewizyjny. Po kilku sekundach usłyszałam głos mamy. Pytała, kto dzwoni. Gdy zorientowała się, że to ja, była ogromnie szczęśliwa, lecz zastanawiała się, dlaczego dzwonię na jej komórkę, zamiast na telefon domowy. Byłam naprawdę zdziwiona. Powiedziałam jej, że nawet nie wiedziałam, że ma komórkę, a tym bardziej nie znałam jej numeru. Musiałam ją przekonywać, że nie dzwoniłam, ponieważ byłam zajęta w kuchni, gdy odezwała się moja komórka. Jak się okazało, mama również była w innym pokoju. Telefon przyniosła jej pokojówka po wciśnięciu klawisza odbioru. Był zupełnie nowy i nikomu o nim nie mówiła. Dlatego powtarzała: „Skąd znasz ten numer?” Bardzo trudno było jej zaakceptować to tajemnicze wydarzenie jako cud Swamiego, chociaż ja nie miałam co do tego najmniejszych wątpliwości.

     Próbowałam jej wytłumaczyć, że Swami może zrobić wszystko. Rozmawiałyśmy tego ranka przez 45 minut. Podczas rozmowy powiedziała mi, że dwa dni wcześniej udała się do meczetu w Teheranie i modliła się do Boga, wyznając mu, jak bardzo za mną tęskni. Prosiła Go o boską interwencję, aby mogła mnie zobaczyć. I w ciągu 48 godzin Bóg połączył nas w tak zadziwiający sposób!

      Nie miałam wątpliwości, że to wszystko jest zasługą Sai Baby. To kolejny dowód, że Bóg jest tylko jeden i że nie ma żadnej różnicy pomiędzy Allachem, Jezusem i Sai Babą. Teraz Pan musiał ją skłonić, aby uwierzyła w ten cud. Mama poprosiła mnie ponownie o przyjazd do Iranu. Musiałam jej powiedzieć, że nie jest to dla mnie odpowiedni moment. Po czym, nie mając właściwie nadziei, zapytałam: „Mamo, dlaczego nie miałabyś przyjechać do mnie do Indii?” Natychmiast powiedziała: „Kiedy mogę przyjechać?” Byłam naprawdę zaskoczona. Przez długi czas prosiłam rodzinę, żeby pozwolili mi odwiedzić Sai Babę. Nigdy nie podobała im się moja ścieżka duchowa. Teraz, widząc jej zainteresowanie, byłam mile zdziwiona. Wyjaśniłam jej, że w listopadzie i w grudniu bardzo dużo się tutaj dzieje i zaproponowałam, żeby przyjechała w styczniu.

   Potem poprosiłam ją, żeby zapamiętała datę tego zdarzenia. Wiedziałam, że jeśli nie zostaniemy obciążone za tę długą rozmowę, to jest to bez wątpienia łaska Baby. Po miesiącu mama zadzwoniła do mnie ponownie. Poinformowała mnie, że kupiła bilet do Indii. Powiedziała także, że na otrzymanym rachunku za telefon, nie było śladu po naszej rozmowie!

Sai nie potrzebuje instrumentów

   Często myślałam o sobie jako o instrumencie w boskich rękach. To zdarzenie było objawieniem. Uświadomiłam sobie, że Swami nie potrzebuje niczyjej pomocy. To Jego niewidzialne palce wybrały numer. I to Jego łaska daje nam przyjemność wyobrażania sobie, że jesteśmy Jego instrumentami.

   Mama przyjechała 2 stycznia 2009r. i mieszkała ze mną w Puttaparthi dwa tygodnie. Nie wiem, czy to uczyniło z niej wyznawczynię Sai, ale wiem, że będąc tutaj ze mną odczuwała ogromny spokój. Wiedziała, że to Swami w tak niezwykły sposób odpowiedział na jej modlitwę. Kiedy wyjeżdżała do Iranu, była bardziej pewna niż kiedykolwiek przedtem, że ten Bóg naprawdę opiekuje się jej ukochaną córką.

z H2H tłum. J.C.


Od redakcji: Nooshin Mehrabani jest autorką książki "Love and Suffering - my road to Liberation" (Miłość i cierpienie - moja droga do wyzwolenia)

 

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.