Główne
uroczystości odbyły się rano. Swami nie tylko wygłosił dyskurs, lecz również
podał oszałamiającą wiadomość, że zamierza doprowadzić wodę do Chennai, w
okolice metra. Miasto przeżywało wówczas wielki kryzys wywołany niedostatkiem
wody. Po sesji porannej zjedliśmy obiad, oczywiście specjalny obiad, po którym
my trzej z Prasanthi mieliśmy wrócić do bazy.
Zaraz po
lunchu podszedł do mnie dr Venugopal z WorldSpace
India. Przyjechał tutaj ze swoim szefem, dr Samarą. Dr Venugopal powiedział do
mnie: „Doktorze Venkataraman pragnę, żeby poznał pan dr Samarę. To bardzo sympatyczny
człowiek i jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, może pan z nim porozmawiać o
paśmie w Afristar.” Byłem
poruszony tą sugestią, traktując ją jako sygnał od samego Swamiego. Spotkałem
dr Samarę dokładnie rok wcześniej, kiedy przebywał w Puttaparthi. Opowiadałem
wam o tym. Jak może pamiętacie, wizyta dr Samary zapoczątkowała działalność
Radia Sai. Chociaż widziałem dr Samarę, to nigdy z nim nie rozmawiałem. Teraz
nastręczała się ku temu odpowiednia okazja. Spotkaliśmy się więc, ale ponieważ
dr Samara miał za chwilę wygłosić przemówienie, spotkanie trwało krótko.
Mimo to udało mi się poruszyć kilka spraw. Przede wszystkim podziękowałem mu osobiście
za bezpłatny dostęp do kanału w Asiastar,
potem powiedziałem, że dzięki łasce Swamiego popularność Radia Sai nieustannie
wzrasta. Na koniec zapytałem czy moglibyśmy uzyskać podobny kanał w Afristar, co pozwoliłoby nam dotrzeć do
słuchaczy w całej Afryce i na dużym obszarze Europy. Dr Samara odniósł się do
tej prośby pozytywnie, ale zaznaczył, że możemy się natknąć na trudności natury
biurokratycznej i będę musiał sobie z nimi poradzić. To był dobry ‘pomarańczowy’
sygnał. Trochę trwało, zanim się zamienił w zielone światło. Nie chcę wystawiać
na próbę waszej cierpliwości i zagłębiać się w detale. Zamiast tego omówię
kilka punktów. Po pierwsze, kiedy zaczęliśmy nadawanie, byliśmy połączeni
hiperłączem z Londynem. To nam odpowiadało, ponieważ w Londynie dostęp do
Internetu był nadzwyczaj łatwy. Musiałem przedtem wypełnić mnóstwo formularzy
wymaganych przez rząd Wielkiej Brytanii, aby upewnić wszystkich, że nasze
audycje radiowe nie zawierają niewłaściwych ani zabronionych informacji.
Przeszliśmy ten etap pomyślnie, lecz zarząd finansowy Afristar postawił warunek. Powiedzieli dokładnie tak [po
energicznej interwencji dr Samary]. „OK., damy wam kanał wolny od opłat, to
znaczy, nie będziecie ponosić kosztów związanych z korzystaniem z hiperłącza,
ale słuchacze nie będą mogli odbierać programu za darmo. Muszą zapłacić abonament.”
Robiliśmy wszystko, żeby zmienili zdanie, ale bezskutecznie. Uznaliśmy w końcu,
że lepsze to niż nic. W ten sposób uregulowaliśmy i ustabilizowaliśmy sprawy
naszego serwisu.
W
międzyczasie hiperłącze zostało przeniesione z Londynu do Johannesburga, co
skomplikowało nam życie, ponieważ dostępność do Internetu w Johanesburgu była
daleka od standardów londyńskich. Jednak, na szczęście dla naszych słuchaczy,
poradziliśmy z tym sobie i wszystko działało doskonale. Nieustannie rosła
liczba słuchaczy. Następnie, tuż przed przejęciem WorldSpace przez nową firmę, działalność w Londynie została
przerwana, ale w Johanesburgu trwała dalej. Oto co dała nam ta zwłoka!
Pozwólcie
teraz że przejdę do informacji jaką otrzymaliśmy kilka dni temu. Dowiedzieliśmy
się z niej, że ponieważ własność Afristar
przeszła na nową firmę, wcześniejsza umowa dotycząca przekazywania audycji
Radia Sai przez satelitę przestaje automatycznie obowiązywać. Fakt ten wejdzie
w życie w dniu przejęcia, to znaczy od 30 stycznia 2010 r. Innymi słowy,
wkrótce nasi słuchacze nie będą mogli odbierać programów przez Afristar. Powinienem w tym miejscu
nadmienić, że kontaktujący się z nami przedstawiciele firmy z Johanesburga
oświadczyli, że jeśli zdecydujemy się na miesięczną opłatę serwisową wynoszącą
15.000 dolarów, to w dalszym ciągu możemy korzystać z ich usług. Zawsze
wiedziałem, że nawet w WorldSpace
nadawcy płacili słono za usługi.
Nie była to
niespodzianka, ponieważ wiedzieliśmy, że sam satelita kosztuje miliony dolarów.
Kolejne miliony pochłania umieszczenie go na orbicie, na wysokości 23.000 mil ponad Ziemią.
Nie mówiąc już o budowie i obsłudze kompleksowego systemu kontrolnego, który
nie pozwala satelicie ulecieć w kosmos w podmuchach wiatru słonecznego. Dodajmy
do tego opłaty operacyjne a przekonamy się, że koszty są takie a nie inne.
Jednak szeroka publiczność nie zdaje sobie sprawy z tych faktów i może to
tłumaczy niektóre otrzymane przez nas maile.
Ale zanim do
tego przejdę, muszę zrobić coś ważnego, to znaczy wyjaśnić, że nie mamy żadnych
długów wobec WorldSpace oraz wyrazić
moją osobistą wdzięczność dr Noahowi Samarze.
Może powinienem najpierw powiedzieć coś o dr
Samarze. Urodził się w Addis Abebie w Etiopii i przyjechał do Ameryki gdy miał
17 lat, żeby pracować i studiować. Na Uniwersytecie w Pensylwanii uzyskał
licencjat i magisterium w zakresie biznesu globalnego. Potem został doktorem
prawa. Specjalizował się w prawie komunikacyjnym. W wieku 34 lat został
fundatorem, przewodniczącym i szefem WorldSpace.
Pewnego razu opowiedział publicznie o swoich marzeniach:
„W połowie
lat 80-tych przeczytałem coś, co zmieniło moje życie. Był to artykuł w ‘Washington
Post’ na temat rozprzestrzeniania się AIDS w Afryce. Działo się tak
dlatego, że miliony ludzi nie posiadały odpowiednich informacji lub posiadały
informacje niewłaściwe. Stało się dla mnie jasne, że nie umierają po prostu na
choroby. Umierają z niewiedzy. I że trzeba coś z tym zrobić. Wpadłem na pomysł,
żeby umieścić nad Afryką satelitę, który będzie przekazywał wiadomości cyfrowe
do przenośnych, niedrogich odbiorników na całym kontynencie. W 1990 r. porzuciłem
dotychczasową pracę i oddałem się całą duszą, umysłem i ciałem zadaniu
uzyskania akceptacji 127 krajów dla projektu nowego systemu komunikacyjnego, a
więc zgody na wybudowanie i umieszczenie na orbicie satelitów, stworzenie
korporacji, zatrudnienie ludzi i zebranie puli kapitałowej, która to wszystko
pokryje. Potrzebowaliśmy około 1,5 biliona dolarów.”