numer 49 - styczeń-luty-marzec 2010 

 Wspomnienia o Basi Skupieńskiej

Dnia 29 stycznia 2010r., o godz. 8:00 rano odeszła od nas, połączywszy się z Lotosowymi Stopami Pana nasza ukochana przyjaciółka, wyznawczyni Baby, Basia Skupieńska. Miała 54 lata.

    8 lutego 2010 r. rodzina i przyjaciele zebrali się o godz. 11.00 w kościele w Tolkmicku, aby ją pożegnać i pochować jej skremowane ciało. Prochy Basi spoczęły w rodzinnym grobowcu. W ten mroźny dzień, szliśmy w głębokim śniegu, długim konduktem z kościoła na cmentarz, by pochować małą urnę z jej prochami, modlić się nad grobem i wysłuchać wspomnienia męża Basi, Marka i jednej z koleżanek, z wielkiej grupy Jej dawnych przyjaciół o tym, jak ważne miejsce w naszym życiu zajmowała.  

Stworzyła wokół siebie „republikę przyjaciół” – tych dawnych, jeszcze z lat studenckich i tych z okresów późniejszych, wiernych jej i oddanych. Basia miała wielkie serce i ogromną siłę przyciągania. Była oddana i pomocna. Kochała nas wszystkich i przyciągała ku sobie tą wielką siłą bezwarunkowej miłości, właściwą dla świetlistych dusz. I ten jej piękny, niezapomniany uśmiech! Mój syn mówił o niej, że jest aniołem.

Kiedy Swami przyciągnął ją do Siebie, Basia oddała Mu się całym sercem. Opowiadała z przejęciem, jak zgłębiała i starała się wcielać w życie boskie nauki Sai, jak doświadczała na sobie ich transformującego działania. Mówiła, że nauki te są żywe, że to, co Swami mówi naprawdę działa, trzeba to tylko praktykować. Pamiętam, jak pięknie śpiewała bhadżany. Wciąż słyszę w jej wykonaniu Prema Mudita Manasey Kaho…

Trzykrotnie była w Indiach, w aszramie Swamiego. Ostatni raz, w kwietniu 2008 r., kiedy była już chora, chodziła o kulach. Tak bardzo cieszyła się, kiedy przyjaciele zaproponowali, że zajmą się całym żywym inwentarzem w Orzechowie, by  wraz z mężem mogła pojechać do Baby. Pisała wtedy do mnie z Indii: „Baba ten sam, choć porusza się na foteliku – ale twarz, spojrzenie to samo. Ja też na wózku inwalidzkim i dzięki temu mam chyba więcej darszanów, niż inni – po prostu tą stroną, gdzie siedzę Baba najczęściej się porusza. Staram się nie opuścić żadnego darszanu.”

Basia cierpiała wiele lat. Nie poddała się tak łatwo wciąż postępującej chorobie. Do ostatniej niemal chwili nie dawała się jej pokonać. Na jej imieniny 4. grudnia 2009r. i przez kilka następnych dni zjeżdżali do Orzechowa przyjaciele z różnych stron Polski, by po prostu z nią być. Nie podnosiła się już z łóżka, przykuta do niego od paru miesięcy, ale stwarzała wokół siebie ten wspaniały, odświętny nastrój.

Czuję wielką pustkę po jej odejściu. To miejsce nigdy nie zostanie zapełnione – była jak świeży podmuch wiatru na łąkach otaczających jej wymarzony dom w Orzechowie. Myślę, że wciąż jej boską cząstkę można odczuć we wszystkich miejscach, ludziach i zwierzętach, które kochała. My wszyscy, znajomi i kochający Cię przyjaciele wierzymy, że znalazłaś się w najcudowniejszym świetlistym wymiarze, pod czułymi skrzydłami boskiego Pana Śri Sathya Sai. Basiu! Dziękujemy, że byłaś z nami.

Sai Ram

Marianna
Powrót do spisu treści numeru 49 - styczeń-luty-marzec 2010

MYŚL DNIA  6.02.2010 r.

      Jeśli w momencie śmierci pragniesz zaspokoić potrzebę języka, jest to dowód na to, że był on najważniejszy w twoim życiu. Jeśli w chwili śmierci kobieta pamięta o tym, aby przytulić swoje dziecko, oznacza to, że przepełniają ją samskary (skłonności i działania) miłości do dziecka. Ostatecznym rezultatem twojego życia jest to, co zapada ci w pamięć w ostatnich chwilach. Śmierć jest nieunikniona dla wszystkich. Skieruj swoje życie na zdobywanie takiej samskary, którą odczujesz najlepiej w tych ostatnich chwilach życia. Koncentruj na tym swoją uwagę zarówno w dzień jak i w nocy. Zaangażuj się w podróż życia przepełnioną najlepszymi życzeniami dla wszystkich, szukając towarzystwa ludzi dobrych i pobożnych. Zawsze skupiaj swoją uwagę na Panu.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.