numer 47  -  lipiec-sierpień-wrzesień 2009

Czy nowy rok przyniesie nam prawdziwe szczęście?

Profesor Ganeshan Venkataraman

Pełne miłości Sai Ram i pozdrowienia z Prasanthi Nilayam. Wysłuchacie tej audycji w ostatnim dniu grudnia, a ponieważ przypada on jutro, pozwólcie, że najpierw złożę wam wszystkim życzenia szczęśliwego Nowego Roku.

    Osobiście mam nadzieję, że rok 2007 będzie wolny od tego rodzaju nonsensów, jakich ostatnio byliśmy świadkami. Nonsensów zmuszających mnie do wypowiedzi na temat, o którym myślałem, że odszedł na zawsze. Mówię o złośliwym artykule skierowanym przeciwko Swamiemu, opublikowanym w dehlijskim czasopiśmie „Hindustan Times” oraz o niedzielnym, wieczornym talk show w NDTV, który wyróżnił się niepochlebnymi komentarzami o Swamim.

Rozdarcie zasłony ignorancji

Zanim przejdę do tego, co pragnę wam powiedzieć, najpierw przytoczę słowa Kriszny zapisane w Gicie. Oto one: „O, Ardżuno, znam wszystkie istoty z przeszłości i teraźniejszości oraz te, które pojawią się w przyszłości. Lecz Mnie nikt nie zna! Ukryty, przez potęgę Mojego stworzenia, nie ukazuję się każdemu. Zdezorientowany świat nie potrafi Mnie rozpoznać, niezrodzonego i niezmiennego! Wprowadzony w błąd przez manifestacje trzech gun[1], doznaje niepowodzenia, chcąc Mnie ujrzeć - nieśmiertelnego i wznoszącego się ponad ulotne cechy stworzenia. Doprawdy, trudno jest przezwyciężyć boską maję [iluzję]. Lecz ci, którzy znajdą we Mnie jedyne schronienie, rozedrą tę zasłonę!”

Te słowa wypowiedział Swami 5 000 lat temu. Dlatego nie powinniśmy się dziwić, że świat pełen jest ludzi przez których przemawia ignorancja.

Przejdźmy jednak do sprawy, którą chcę dzisiaj omówić. Wskutek wystąpień skierowanych przeciwko Swamiemu, przebudzili się wyznawcy, którzy zwykle drzemią. W tym wypadku, nie tylko otrzymaliśmy, jak zwykle, mnóstwo e-maili, ale również dowiedzieliśmy się o zdecydowanym sprzeciwie kilku naszych absolwentów, skierowanym bezpośrednio do osób odpowiedzialnych za złośliwe komentarze. Później uporam się z zadziwiającymi uwagami ludzi występujących przeciwko Swamiemu. Teraz zajmę się przede wszystkim powszechnym problemem negatywności, na szerszej i nieco filozoficznej płaszczyźnie. Czuję, że taka refleksja jest konieczna, jeśli chcemy zrozumieć, dlaczego dzieją się takie rzeczy i jak powinniśmy uporać się z tym zjawiskiem w skuteczny sposób, zamiast podnosić larum od czasu do czasu.

Wzbicie się ponad zmysły i instynkt

Może powinienem zacząć to wszystko od rozważań dotyczących niższych form życia, takich jak zwierzęta, i od sposobu, w jaki reagują na bodźce płynące ze świata zewnętrznego. Wszystkie żywe istoty posiadają to, co można by nazywać systemami wejścia i wyjścia – czyli zmysły, przypominające mechanizmy input i output w komputerze. Zmysły potrafią gromadzić informacje o świecie zewnętrznym i przesyłać jej do mózgu. Mózg je przetwarza i instruuje organy ciała, w tym zmysły, jak powinny reagować na otrzymane informacje. U zwierząt są to działania mniej lub bardziej instynktowne. Na przykład, kiedy zwierzę dostrzega lub wyczuwa niebezpieczeństwo, natychmiast robi wszystko, żeby go uniknąć. Jeśli pada deszcz, szuka schronienia. Naturalnie, ponieważ rozwinęliśmy się z niższych form, my również dysponujemy instynktem. Posiadamy jednak także wyższe zdolności, których nie rozwinęły niższe formy ożywione. Pewne aspekty naszego mózgu umożliwiają nam szybkie przyswajanie wiedzy. To pozwala nam wykonywać bardzo wiele rzeczy. Na przykład, dzięki inteligencji rozbudzonej w procesie uczenia się, człowiek może oswajać zwierzęta a nawet skłaniać je, żeby dla niego pracowały, oczyszczać kruszce i wytapiać metale, budować narzędzia przydatne do różnorodnych prac czy budować system transportowy. Inteligencja połączoną z daną nam przez Boga giętkością języka umożliwia ludzkości mówienie i rozwijanie mowy.

Posługiwanie się inteligencją, logiką i kreatywnością

Ponad procesem uczenia się przebiega proces wyższego rozumowania, który pozwala człowiekowi korzystać z logiki, otrzymywać złożone wyniki matematyczne i dokonywać ważnych odkryć naukowych. Na przykład, tylko w tym roku, użycie wspaniałego satelity COBE, przez trzy lata przemierzającego przestrzeń kosmiczną i monitorującego promieniowanie pierwotne wyemitowane wkrótce po Big Bangu, dostarczyło nam informacji, że wszechświat powstał około 13,7 biliona lat temu. Procent błędu mieści w przyjętych granicach. To godne uwagi odkrycie, a zwłaszcza towarzysząca mu precyzja. Poza zapierającymi oddech umiejętnościami logicznymi, człowiek przeżywa równie wspaniałe przypływy kreatywności, dzięki której ludzkość otrzymuje bezcenne skarby tworzone przez takich gigantów jak Szekspir, Leonardo da Vinci lub Mozart. Doprawdy, imponująca skala możliwości. Czy ponad tym jest coś jeszcze? Tak. Niewyczerpana kopalnia podstawowych Wartości Ludzkich. Oto ona, fantastyczne continuum[2] umysłu, biegnące od najprostszych reakcji po zdolność przyswajania sobie wiedzy prowadzącej do wyższej inteligencji i rozumowania, a potem do wyrafinowanej logiki i fal wyższej twórczości, by w końcu dotrzeć do szlachetnych uczuć ukrytych w sercu. OK., to wszystko jest obecne w istocie ludzkiej. I co z tego? Tym się teraz zajmę.

Jak widzicie, jesteśmy istotami skomplikowanymi, oglądającymi cały otaczający nas świat i reagującymi na niego zgodnie z tym, jak postrzegamy go z wewnątrz. To bardzo ważny czynnik, więc nalegam, żebyście o nim nieustannie pamiętali. Wszystko zaczyna się tak: najpierw widzimy, słyszymy, wąchamy, itd., potem przekazujemy te informacje do mózgu, klasyfikujemy je i przechowujemy w pamięci. Teraz ma miejsce proces zwrotny. Musimy sobie uświadomić, że ludzkie reakcje zależą głównie od tego, jak głęboko potrafimy zanurzyć się w umyśle przed odpowiedzią na bodziec zewnętrzny. Moja teza jest taka, że im głębiej się zanurzamy, tym wyższej jakości jest nasza reakcja. Najlepsza jest wtedy, gdy zanurzamy się najgłębiej, tam, gdzie znajdują się bezcenne, niewyczerpane boże dary podstawowych Wartości Ludzkich.

Jakość odpowiedzi zależy od tego, jak głęboko myślimy

Pozwólcie, że rozwinę teraz tę tezę – powoli i etapami. Nie obawiajcie się, w odpowiednim momencie odniosę ją do wystąpień przeciwko Swamiemu oraz do tego, jak na takie wystąpienia odpowiadać, aby pozostać w zgodzie z naukami Baby. Wyjaśnijmy, że odpowiedź zmienia się w zależność od tego, jak głęboko osoba odpowiadająca wchodzi w swój umysł. Na najniższym poziomie, osobowość pozostaje przytępiona – człowiek odpowiada instynktownie, jak zwierzę gotowe do natychmiastowej ucieczki – można powiedzieć, że ma odruch kolanowy[3]. Nie przeprowadza głębokiej analizy przyczyn, skutków i konsekwencji. Na znacznie wyższym poziomie znajduje się inteligencja połączona z umiejętnością myślenia i logiką, lecz nawet tutaj mogą wystąpić ograniczenia. Współczesny świat jest wypełniony najwyższej klasy ekspertami, którzy wiedzą, jak „rozwiązać” problemy w sposób systematyczny i analityczny przy pomocy modeli matematycznych, symulacji komputerowych i licho wie, czego jeszcze. Często jednak się mylą. Klasycznym przykładem tego jest Robert McNamara. Jego nazwisko było dobrze znane w końcu lat 60-tych, ale dzisiejsi młodzi ludzie pewnie o nim nie słyszeli. McNamara przybył do Waszyngtonu z firmy Ford Motor, gdzie dzięki talentowi, został jednym z jej szefów. W Waszyngtonie zajmował stanowisko sekretarza obrony w gabinecie prezydenta Johnsona i był ściśle związany z wojną w Wietnamie. Wietnam był daleko, w południowej Azji. Tu była Ameryka, supermocarstwo z tysiącami bomb wodorowych i atomowych oraz z głowicami nuklearnymi, nie wspominając już o wszelkiego rodzaju broniach zaczepnych i setkach tysięcy żołnierzy tworzących wzbudzającą grozę armię. Siedząc w Pentagonie, w otoczeniu świetnych umysłów i potężnych komputerów – McNamara bardzo wierzył w komputery – toczył w imieniu Stanów wojnę w niewielkim Wietnamem, nie posiadającym wyrafinowanych broni. Wojna trwała latami, przynosząc milionom ludzi śmierć i niewyobrażalne cierpienia. Na koniec tego wszystkiego potężna Ameryka musiała się poddać i wycofać z Wietnamu, porzucając swoją ofiarę. Chcę, żebyście wiedzieli, że Robert McNamara zmienił później zdanie na temat tego, co zrobił i co zrobiły Stany i przyznał, że była to pomyłka, wielka jak Himalaje. Przesłanki, na podstawie których rozpętano wojnę, okazały się błędne. Dlaczego? Ponieważ tak zwane fakty nie były analizowane sercem, lecz głową. Zgadzam się, że McNamara nie do końca przedstawiał to w ten sposób, ale ostatecznie, do tego się to sprowadzało.

Niższy, średni i wyższy umysł

Jeśli wrócicie myślą do przedstawionego wam wcześniej obrazu, zauważycie, że głowa i serce zajmują wspólną przestrzeń. Tak, całą strukturę continuum, od funkcji umysłu po coś, co nazywam sercem, można opisać jakościowo jako trzy rozległe regiony, to znaczy umysł niższy, średni i wyższy. Tak się złożyło, że podczas Letniego Kursu w 1994 r., Swami wygłosił wieczorem dyskurs poświęcony continuum umysłu. Ludzkie reakcje na wydarzenia w świecie zewnętrznym zależą od tego, z jaką częścią przestrzeni umysłu są połączeni i w jaką się zagłębiają.

Pozwólcie, że zatrzymam się na chwilę i przedstawię wam punkty, które dotychczas omówiłem. Oto one:

1.     Dzięki fizycznemu ciału, dla każdego z nas istnieje zarówno świat zewnętrzny jak i wewnętrzny.

2.     Człowiek postrzega świat zewnętrzny i zbiera o nim informację za pomocą zmysłów.

3.     Nasze reakcje na świat zewnętrzny, na występujące w nim wydarzenia i procesy, zależą od tego, w jaki sposób zebrane informacje zostają w nas przetworzone.

System nazywany umysłem tworzy wciąż rozszerzające się continuum. Jednak nie wszystkie jego części są dla nas dostępne. W każdej osobie włączone są inne obszary i dlatego tak różnorodnie reagujemy na tą samą sytuację. Na przykład w Ameryce podczas tornada Katarina, gdy Nowy Orlean tonął w powodzi, jedni nieśli pomoc, a drudzy szabrowali. Czasami reakcja może wydawać się rezultatem bardzo starannej i dokładnej analizy. Jednak, jak pokazuje wojna w Wietnamie oraz wiele obecnych zdarzeń, myślenie logiczne często prowadzi do błędów, ponieważ jest niekompletne. Analizy, choćby najbardziej ścisłe, okazują się powierzchowne i niepełne, ponieważ nie uwzględniają serca. Chciałbym się skupić na tym zagadnieniu.

Wyobraźmy sobie mężczyznę siedzącego w domu i wyglądającego przez okno. Okno jest szerokie i oszklone. W środku są zasłony. Jeśli mężczyzna nie odsunie ich na bok, odbierany przez niego obraz będzie zawężony. Jeśli w dodatku szyba pokryje się kurzem i brudem, wtedy, w najlepszym wypadku, świat zewnętrzny okaże się zamglony. Przy takim ograniczonym odbiorze nawet Sherlock Holmes miałby trudności z określeniem, co znajduje się za oknem. To problem wielu współczesnych ludzi. Dlaczego tak się dzieje i jaka jest tego przyczyna? To następny punkt naszych rozważań.

Żeby zrozumieć te pytania, musimy najpierw uzmysłowić sobie, że każdy człowiek posiada w ciele dwie osobowości. To kwestia dwóch w jednym. Pewnie uważacie, że zwariowałem. Nie mogę was za to winić. W rzeczywistości, gdyby kilka lat temu ktoś powiedział mi coś takiego, ja również byłbym skłonny sądzić, że uciekł z psychiatryka. Co w takim razie zmieniło mój sposób myślenia? Bhagawad Gita i dyskursy Swamiego. Dyskursy Swamiego? Tak, oczywiście. Czy pamiętacie w jak wielu dyskursach Swami podnosił kwestię:, „Kim naprawdę jesteś?” Krótka odpowiedź na to pytanie brzmi, że jesteśmy jednością. Lecz my bardzo często bierzemy za jedność samo wyobrażenie o jedności. Jestem pewien, że to dla was zbyt wielki kąsek do przełknięcia, więc pozwólcie, że złożę wyjaśnienia.

Ego i Atma: dwie osobowości w jednym

Wedanta dokładnie wyjaśnia, że w każdym z nas przebywają dwie osobowości, jeśli mogę tak to wyrazić. Jedną jest niższa jaźń, a drugą Jaźń Rzeczywista, czyli Atma. Niższa jaźń reprezentuje ciało i umysł, sprzężone razem. Prawdziwa Jaźń jest tym, kim naprawdę jesteśmy, natomiast niższa jest fatamorganą, chociaż może wywoływać wrażenie bardzo realnej osobowości. Wiem, że czujecie się oszołomieni, więc pozwólcie, że rozwinę ten temat powoli.

Jeśli nie macie nic przeciwko temu, chciałbym zacząć od Ardżuny i Kriszny na polu bitwy, przed rozpoczęciem słynnej wojny pomiędzy Pandawami i Kaurawami. Jak pewnie sobie przypominacie, Ardżuna próbuje opuścić pole bitwy i dlatego Kriszna stwierdza: „Ardżuno, nie jesteś przemijającym ciałem, lecz wieczną Atmą.” Kriszna ma na myśli to, że powinniśmy postępować zgodnie z naszą boską naturą, a nie ze względu na ciało i umysł. Ardżuna nie chce rozlać bratniej krwi. W zwykłej sytuacji byłby to bardzo ważny powód, lecz kiedy dharma staje naprzeciw adharmy, świadomość ciała nie ma prawa dyktować argumentów. W rzeczywistości, opowiadając o Prahladzie, Maha Balim, Mirze, etc., Swami nie pozostawia miejsca na wątpliwości. Jeśli się wahamy: Bóg czy ktoś inny, to pierwsze miejsce zawsze należy przyznać Bogu. A ponieważ prawda jest Bogiem i dharma jest Bogiem, ta sama zasada obowiązuje również w tym wypadku. Ardżuna próbuje ją zlekceważyć, kierowany przez niższą jaźń, reprezentującą świadomość ciała. Krótko mówiąc, ignorowanie naszej prawdziwej natury prowadzi nas do złych osądów i niewłaściwych działań.

Chciałby tutaj podkreślić ważny punkt. Niższa jaźń jest niepowtarzalna, to znaczy, w każdej osobie jest inna. Zależy od tego, w jakim stopniu dana osoba kieruje się przesłankami ego. Rzeczywista Jaźń, przeciwnie, jest taka sama we wszystkich. Dzieje się tak, ponieważ Rzeczywista Jaźń jest tożsama z Atmą. Jak wyjaśnia Swami, nie ma czegoś takiego jak twoja Atma, moja Atma, etc. Jeśli ktoś patrzy na świat z perspektywy niższego ja, reaguje egoistycznie. Jeśli natomiast poddaje się kierownictwu Rzeczywistej Jaźni lub Atmy, to pozostaje wolny od wszelkich śladów samolubstwa i bierze pod rozwagę wskazówki bezinteresownej miłości, współczucia, zrozumienia, etc. Mówiąc prościej, te reakcje zależą od naszej osobowości, która może być zdeterminowana przez kombinację ciało – umysł [niższą jaźń, ego] lub ukształtowana przez przebywającą w sercu boską iskrę [Wyższą lub Rzeczywistą Jaźń]. W pierwszym przypadku możemy słusznie zauważyć, że dana osoba nie wie nic o swoim prawdziwym ja, a w drugim, że jest w pełni świadoma swojej wewnętrznej boskiej natury.

Prawdziwy cel edukacji

Te rozważania doprowadziły mnie do edukacji i jej prawdziwych celów. Jak mówi Swami, prawdziwa edukacja: a) pozwala człowiekowi w pełni sobie uświadomić jego wewnętrzną boską naturę, to znaczy, pomaga mu identyfikować się z Rzeczywistą Jaźnią, zamiast z niższą; b) sprawia, że reaguje na zdarzenia w świecie zewnętrznym zgodnie z charakterem Rzeczywistej Jaźni. W praktyce, osoba, która posiadła wiedzę o prawdziwej naturze świata, jest skromna, gotowa do pomocy i posłuszeństwa, akceptuje poglądy innych, pragnie każdemu służyć.

Jak to wpływa na stan naszego świata? Cóż, dzisiaj niemal każdy wykształcony człowiek może posiadać wysokie kwalifikacje, potrzebne do życia na Ziemi i jednocześnie nie mieć najmniejszego pojęcia o swojej prawdziwej naturze, to znaczy, o tym, że pochodzi od Boga i jest Bogiem. Tego rodzaju niewiedza wprowadza istotne różnice w sposobie jego postępowania i reagowania. Taka osoba może bez wahania zaatakować tych, którzy wierzą w Boga. Jest przekonana, że postępuje bardzo racjonalnie, ponieważ doszła do wniosku, że Bóg nie istnieje.

Praca umysłowa przebiega w określonych strukturach. Na przykład uczeni myślą i funkcjonują w granicach wyznaczonych przez przestrzeń i czas, ponieważ wszechświat, w którym egzystujemy, jest ograniczony przez czas i przestrzeń. Jeśli chodzi o świat fizyczny, to w porządku. Ja również tak postępowałem, ponieważ dzięki wykształceniu zostałem uczonym i zajmowałem się badaniami. To jednak nie dawało mi prawa do wyśmiewania osób, których wiara w określone sprawy wybiegała poza granice przestrzeni i czasu. Wielu ateistów postępuje uczciwie, przyjmując postawę: żyję i pozwalam żyć innym. Istnieją jednak ateiści o skłonnościach fundamentalistycznych, którzy generalnie ‘skreślają’ wszystkich wierzących jedynie dlatego, że garstka z nich mówi głupstwa. Teraz, kiedy już zaznaczyłem, że nawet racjonaliści mogą być bigotami jeśli mają ograniczony umysł, zajmę się przez chwilę mediami. Przede wszystkim, pojawia się w mediach wiele wystąpień skierowanych przeciwko Swamiemu i dlatego omówmy krótko sprawę ich ewolucji. To bardzo długa historia, w którą oczywiście nie chcę się tutaj zagłębiać. Mogę jednak powiedzieć tyle:

Na początku media podawały obiektywne informacje. Dziennikarze i radiowcy postępowali profesjonalnie, dbając o jakość, dokładność i prawdę. Oto przykład. Prezydent Franklin Roosevelt był ofiarą polio i spędził większość swojego politycznego życia w fotelu na kółkach. Ten fakt nie był ujawniany w prasie. Reporterzy prasowi nigdy go w fotelu nie fotografowali. Dzisiaj postępują zupełnie inaczej. Nie chcę o tym mówić.

Media sprzedały się agencjom reklamowym

Jeśli chodzi o telewizję, to wiemy wszyscy, że przemysł telewizyjny powstał w Stanach Zjednoczonych. We wczesnych latach 50-tych telewizja amerykańska została zdominowana przez trzy główne stacje, które używały przekazu telewizyjnego, aby dostarczać rozrywkę do domów. Na początku żadna z nich nie zajmowała się wiadomościami. Pokazywane programy były w 100% komercyjne. Wiadomości zostały dodane później i mówiły o stratach, a to spowodowało, że nie pokazywano w nich reklam. Wytwórcy mydła, najwięksi entuzjaści reklamy, nie interesowali się dziennikami. Było to błogosławieństwo, dzięki któremu dziennikarstwo telewizyjne mogło się rozwinąć i tworzyć bardzo dobre programy. Kiedy ludzie zaczęli je chętnie oglądać, sytuacja uległa zmianie. Zarząd uczynił wiadomości integralnym składnikiem głównego programu i objął je wskaźnikiem oglądalności. Reklamy zostały połączone z wiadomościami i od tego czasu zawsze był to ‘ogon, który machał psem’.

W międzyczasie polityka amerykańska stała się bardzo ekspansywna, dzięki ludziom wykorzystującym telewizję do lansowania własnych kandydatur. Media szybko się rozrosły i stworzyły potęgę o ogromnym zapleczu finansowym, wywierającą wpływ na umysły mas. To media wyznaczyły mantrę aktualną do dziś: „Dobre wiadomości nie są wiadomościami. W wiadomościach należy informować o zbrodniach i skandalach. Liczy się tylko to, co marne, ponieważ rzeczy negatywne sprzedają się najlepiej.” Za pozorną warstewką obiektywności, kryje się mnóstwo uprzedzeń i interesów osobistych.

W poszukiwaniu doskonałego skandalu

W tym miejscu przychodzi mi na myśl rozmowa, którą przeprowadziłem 20 lat temu w mieście Indore z tamtejszym prorektorem Uniwersytetu. Dżentelmen ten oświadczył mi, że lokalna gazeta regularnie informuje czytelników, że prorektor ukradł pieniądze i wyposażył za nie swoją willę. Wśród oskarżeń znalazło się stwierdzenie, że za pieniądze Uniwersytetu położył w łazience marmurowe kafelki. Biedny człowiek był wstrząśnięty tymi fałszywymi oskarżeniami. Powiedział do mnie: „Zadzwoniłem do gazety i powiedziałem im, że te historie są wyssane z palca. Jeśli chcą mogą przyjść i obejrzeć łazienkę. Czy pan wie, co odpowiedział mi na to wydawca? ‘Nie wierzymy panu, wierzymy naszemu reporterowi. Nie musimy weryfikować jego oświadczeń.’” Zapytałem wicerektora: „Czy nie może pan zaskarżyć gazety?” Odparł ze zmęczonym uśmiechem: „Jeśli pójdę do sądu, będę musiał zapłacić adwokatowi. Nie stać mnie na to. Uniwersytet również się tym nie zajmie. Dziennikarze są sprytni. Mogą grać na zwłokę, mogą doprowadzić mnie do załamania psychicznego i rezygnacji. Po prostu wiedzą, że nie mam na adwokata i mogą mnie oskarżyć o wszystko.” Zapytałem go wówczas: „Dlaczego wzięli pana na cel? Obraził ich pan?” Odrzekł: „Ależ nie. Chodzi o to, że ci ludzie nie mają o czym pisać. Potrzebują skandalu, żeby zapełnić łamy swojej gazety. Wiedzą, że mogą mnie oczerniać, ponieważ nie odpłacę im tym samym.” Spytałem: „Dlaczego nie zwróci się pan do Rady Prasowej?” Odparł z bólem w głosie: „W najlepszym razie poradzą mi, żebym o wszystkim zapomniał.”

To, niestety, prawda. Potwierdza ją znany przypadek członka gabinetu prezydenta Ronalda Regana. Gazety zarzuciły mu korupcję. Tego rodzaju historie pojawiają się regularnie na pierwszych stronach dzienników. Ta pojawiała się tak długo, dopóki nie zrezygnował. Potem nastąpiło długotrwałe śledztwo, które udowodniło jego całkowitą niewinność. Informacja o tym ukazała się na 19 stronie poczytnej gazety waszyngtońskiej pod postacią krótkiego artykułu, wydrukowanego drobną czcionką. To właśnie ta gazeta pierwsza wystąpiła z oskarżeniami i na zawsze zniszczyła jego reputację. Teraz nikt już nie wierzył, że jest uczciwy. Tym są dla nas media. Mogą wydrukować każdą historię, a jeśli okaże się, że były w błędzie, zamieszczą krótkie przeprosiny w rogu ostatniej strony. W dzisiejszych czasach, niemal każdego dnia, ktoś jest oskarżany, osądzany i skazywany przez media, zanim zrobi to sąd. Zgodnie z prawem, osoba oskarżona jest uznawana za niewinną, dopóki nie dowiedzie się jej przestępstwa. Czy może jednak oczekiwać uczciwego procesu, skoro prasa, zamiast zamieszczać rzeczowe informacje, urządza na nią nagonkę? Po co rozprawiać o zasadach prawa, skoro na ogół obowiązują zasady narzucone przez media?”

To gra wskaźników

Obecnie media koncentrują się głównie na wskaźnikach. Dotyczy to zarówno prasy jak i kanałów telewizyjnych. Wyższe wskaźniki są równoznaczne z wyższymi dochodami za reklamę. To smutne, ale dochody stały się najważniejsze. Z tego powodu NDTV emituje takie programy jak ‘Wielki bój’ czy ‘Spór o krykieta’. Są pełne efektów dźwiękowych. Widzowie są zachęcani do telefonowania i wysyłania SMS - ów. Okazało się, że od prawdy ważniejsza jest popularność, chociaż stacje starają się stworzyć wrażenie, że są obiektywne i neutralne, a wygłaszane przez nie opinie opierają się na faktach. Myślę, że powinniśmy zdać sobie sprawę, że to, co dzieje się teraz, oznacza zmianę stylu i że musimy z tym walczyć. Presja zarabiania sprawia, że czasopisma cieszące się niegdyś dobrą reputacją, obecnie przypominają popularne w Londynie tabloidy. Zastanawiam się, jak wiele osób pamięta, że kilka lat temu słynny londyński Times, nie dbając o fakty, zamieścił obraźliwy artykuł o Swamim. Zwykle gazety kurtuazyjnie drukują wypowiedzi osób, które się z nimi nie zgadzają. Dlatego wielu z nas napisało do wydawcy - zaznaczam, te listy były bardzo wyważone - ale żaden z nich nie przedarł się na łamy.

Musimy sobie uświadomić, że zmienił się system wartości. Rzeczy dawniej nie do pomyślenia stały się dzisiaj codziennością. Kilka lat temu Rusu Karanija, redaktor i wydawca ilustrowanego tygodnika Blitz, tydzień po tygodniu toczył kampanię przeciwko Swamiemu. Wtedy ktoś skrytykował Karaniję: „Jesteś dziennikarzem. Jak możesz pisać o kimś, kogo nawet nie poznałeś, nie rozmawiałeś z nim osobiście i nie sprawdziłeś, czy to, co drukujesz jest zgodne z prawdą?” Karanija wziął sobie tę krytykę do serca, pojechał do Puttaparthi, porozmawiał ze Swamim i całkowicie zmienił o Nim zdanie. Trzeba mu to przyznać. Tego rodzaju obiektywizm odszedł na zawsze. Gra wskaźników wyparła fair play.

W tym miejscu pragnę coś wyjaśnić. Nie twierdzę, że wszystkie współczesne media są nieuczciwe czy, że postępują tak przez cały czas. Daleki jestem od tego. Wiele kanałów telewizyjnych i radiowych emituje audycje oparte na prawdzie. Pozostaje jednak faktem, że nawet jeśli nie chcą być nieuczciwe, to muszą liczyć się ze wskaźnikami i dlatego często decydują się na taktykę prowadzącą do stronniczości.

Z umysłu do serca

Zanim zakończę, chciałbym przedstawić kilka uwag podstawowych i filozoficznych. Wrócę do początku. Powiedziałem, że odpowiedź człowieka na świat zewnętrzny zależy od tego, jak głęboko wchodzi on w siebie. Współczesna edukacja powoduje, że nawet ‘bardzo inteligentni ludzie’ zatrzymują się przed linią oddzielającą umysł od serca. Ich reakcje mogą być bardzo inteligentne i logiczne, lecz jeśli sprawy wykraczają poza zakres zimnej logiki, nie radzą sobie z nimi. Co więcej, sami stają się źródłem problemów. Tak było w przypadku fatalnego błędu Roberta McNamary, do którego później odważnie się przyznał. Takiej uczciwości często nam brakuje. Mówiąc o uczciwości, powinienem wspomnieć o programie radiowym, jakiego niedawno wysłuchałem. Wzięła w nim udział Żydówka oraz Palestyńczyk. Oboje przeżyli tragedię. Kobieta straciła syna. Został zabity przez palestyńskiego snajpera. Mężczyzna stracił w walce brata. Oboje mieli powody, żeby odczuwać gorycz i żal do żołnierza odpowiedzialnego za śmierć bliskiego im człowieka. Kobieta powiedziała: „Palestynki mówią, że są dumne, bo ich synowie poświęcają się i giną w samobójczych zamachach bombowych. Wiem jednak, że kiedy zostają same, nie czują dumy, lecz ból, straszliwy ból.” Palestyńczyk myślał tak samo. Powiedział, że nienawiść zmusza go do dostrzegania różnic pomiędzy nim a Żydami, lecz kiedy jest uczciwy wobec siebie, to przyznaje, że i on i morderca są takimi samymi ludźmi, należącymi tylko do różnych religii. Stwierdził, że kiedy trzyma się kurczowo praw należnych Palestyńczykom i zapomina, że wszyscy są ludzkimi istotami, wtedy odczuwa nienawiść i konflikt się pogłębia.

To ważkie argumenty i chciałbym im poświęcić nieco czasu. Zawierają cztery kluczowe słowa. Dwóch z nich użyła Żydówka, a dwóch Palestyńczyk. Kobieta mówiła o tragedii i cierpieniu doświadczanych przez obie strony i zacierających różnice wyrosłe z uprzedzeń i nienawiści. Palestyńczyk wyznał, że kiedy zapomina o swoich prawach i jest uczciwy, wówczas nie czuje nieufności. Po głębokim namyśle dochodzimy do wniosku, że większość problemów na świecie bierze się z wysokich murów nieufności, wzniesionych przez umysł. Wyrastają z braku zrozumienia i niedostatecznych informacji. Rodzą brak zaufania, podejrzliwość, głębokie poczucie braku bezpieczeństwa. W końcu doprowadzają do konfliktu. Przyczyny ich powstania leżą na zewnątrz, ale ich źródłem jest jeden podstawowy czynnik: zapominamy, że najpierw jesteśmy ludzkimi istotami, a dopiero potem hinduistami, muzułmanami, katolikami, protestantami, szyitami i sunnitami, Arabami i Europejczykami, Rosjanami i Amerykanami.

W sercu rodzi się rozwaga i pojednanie

W latach 80-tych, Ronald Regan, amerykański arcykapitalista, zwolennik wolnego rynku i wszystkiego, co się z nim wiąże, stojąc obok słynnego muru berlińskiego zawołał: „Panie Gorbaczow, niech pan zwali ten mur!” Regan miał opinię twardego gracza i nikt się nie spodziewał, że kiedykolwiek wyciągnie pojednawczą dłoń w stronę Sowietów. I wiecie, co się stało? Regan i Gorbaczow wspólnie zainicjowali proces pojednania, który zburzył mur berliński oraz sprawił, że Rosja i Ameryka przestały nagle traktować siebie jak niebezpiecznych wrogów. To bardzo zmieniło świat! W ciągu jednej nocy 40-letnia, zawzięta zimna wojna odeszła do historii. Dzisiaj nie obawiamy się wojny nuklearnej pomiędzy Rosją i Ameryką.

Wolność i prawda

Zajmijmy się przez chwilę pewnym wydarzeniem w Południowej Afryce, które świat zupełnie zignorował. Krajem przez ponad sto lat rządzili biali, przy użyciu siły i okrucieństwa. Stanowili zdecydowaną mniejszość. I właśnie w tym przesiąkniętym smutkiem państwie czarnego kontynentu powstał nowy ruch. Jego inicjatorem był drobny Hindus o nazwisku Mohandas Karamchand Gandhi. Co ciekawe, miało to miejsce 11 września, niemal sto lat przed bardziej znanym 11 września. W ostatniej dekadzie XX w. w Południowej Afryce zburzono apartheid, podobnie jak mur w Berlinie. W końcu czarni ludzie odzyskali wolność i mogli rządzić krajem. To było dobre. Wszyscy jednak zastanawiali się, co stanie się z mniejszością białych, stanowiących około 20% ludności. Czy dojdzie do krwawych porachunków i rewanżu? Mogły do tego doprowadzić ogromne zasoby zgromadzonej nienawiści i gniewu. Nieszczęściu zapobiegły ziarna zasiane przez Gandhiego. Nelson Mandela, po ponad 20-letnim, pełnym cierpienia pobycie w więzieniu, zainicjował proces prawdy i pojednania. Nie dopuszczono, żeby wydarzenia z przeszłość odeszły w zapomnienie, lecz wybaczono je i zrozumiano. Ten niezwykły przypadek powinny poznać wszystkie dzieci na świecie. Niestety, tak się nie stało. Pamiętała o nim jednak kobieta z Izraela. Oprócz tego, musimy również pamiętać, że:

1.     Gandhi, rozpoczynając kampanię przeciwko przemocy, kierował się dążeniem do prawdy.

2.     Gandhi czerpał inspirację z lektur. W sensie formalnym, nie był bardzo wykształconym człowiekiem, jednak dużo czytał i dużo rozumiał. Jego życiem rządziła Bhagawad Gita.

3.     Gita jest wiedzą, którą Swami przekazał nam 5 000 lat temu.

4.     Ta lekcja została natychmiast przyswojona.

5.     Teraz Swami powtarza ją bardziej szczegółowo i bez ustanku.

Lecz czy zwracamy na to uwagę? Czy świat wyciąga wnioski z historii? Czy w jakiś sposób pomagamy światu nauczyć się lekcji, którą Bóg w ludzkiej postaci naucza nas teraz? W 1944 r., gdy kończyła się II wojna światowa, ludzkość spontanicznie postanowiła utworzyć Narody Zjednoczone, które, jak się spodziewano, zapobiegną wszelkim konfliktom zbrojnym. A co się stało? Ludzie wciąż giną w wojnach, konfliktach i aktach ludobójstwa. To smutne, że od 1945 r., nawet bez bomb atomowych, zginęła z powodu przemocy taka sama liczba ludzi jak w czasie II wojny światowej.

Wojna: dehumanizacja ludzkości

Baba powiedział kiedyś o wojnach:

„Wraz ze wzrostem wiedzy naukowej rośnie ignorancja. Jak inaczej możemy wytłumaczyć fakt, że w ciągu 5 000 lat zapisanej historii było 15 000 wojen? Lęk przed wojną nie opuszcza nas nawet teraz. Wojny dehumanizują człowieka w sposób progresywny i niszczą Wartości Ludzkie.”

Zwróćcie uwagę na słowa kluczowe: wzrost ignorancji i dehumanizacja. Jaka jest korzyść w wyższego wykształcenia, nieśli nie wyniosło nas ono na poziom serca? Poruszyliśmy niedawno ten temat w niedzielnym wydaniu specjalnym. Chcę zająć się nim także teraz. W tym miejscu powinniśmy uświadomić sobie, jak dużo uczynił Swami zakładając modelowy uniwersytet, na którym studiowało tysiące młodych mężczyzn i kobiet. Swami zrobił, co do Niego należało. Reszta pozostaje sprawą tysięcy osób, które ruszyły w świat, żeby głosić Jego przesłanie. My tutaj, w Prasanthi Nilayam, od lat błagamy o aktywne wsparcie. Przykro mi powiedzieć, że otrzymujemy go bardzo mało. Oczywiście, od czasu do czasu spotykamy się z pewnego rodzaju dobrą wolą i ze słowami podziwu, lecz nie szukamy pochwał. Szukamy czegoś innego.

     Wyższe wykształcenie: w jaki sposób możemy promować harmonię na świecie?

Współczesny świat przypomina ogromny las ogarnięty pożarem. Na szczęście rośnie nad brzegiem wielkiego jeziora, wypełnionego tysiącami litrów wody, która może ten ogień zdusić. Dopóki nie nabierzemy wody i nie zalejemy nią płomieni, ogień nie wygaśnie. Chodzi o to, żebyśmy walczyli z nim wspólnie. W obecnej chwili gaszenie ognia nie może się sprowadzać do korygowania nieodpowiedzialnych wypowiedzi w programach typu talk show. Oczywiście, jeśli wymaga tego sytuacja, należy to uczynić. Musimy jednak zrobić o wiele, wiele więcej.

Obecnie istnieje mało informacji o tym, co Swami uczynił dla ludzkości. To samo odnosi się do Jego nauk. Żeby przedstawić swój punkt widzenia, chcę powiedzieć, że każdego dnia do Puttaparthi przybywają setki młodych ludzi z całego świata. Są szczęśliwi, mogąc tutaj przebywać. Śpiewają pieśni, występują w przedstawieniach, czasami biorą udział w sewie, a potem wracają do domu. Wszystko w porządku, nikt nie odbiera im prawa do szczęścia w towarzystwie Pana. Ale czy wszystko musi kończyć się tutaj?

Jeśli pragniemy pozostać uczciwi wobec siebie, to musimy przyznać, że na rzecz harmonii na świecie pracuje ogromna ilość ludzi spoza rodziny Sai, czyniąc to w milczeniu i w spokoju. Przypomnijcie sobie, co powiedział tamten Palestyńczyk o uczciwości i przeświadczeniu, że najpierw jest człowiekiem, a dopiero potem muzułmaninem? Skoro ludzie, którzy nigdy nie słyszeli o Swamim, potrafią odnaleźć w sercach miłość i wykorzystać ją do burzenia murów uprzedzeń i nienawiści, to czy my nie powinniśmy zdobyć się na coś więcej?

Gdziekolwiek spojrzymy, dostrzegamy nienawiść, konflikty, przemoc i wojny wybuchające znienacka wśród ludzi, społeczeństw i krajów. Zwykle ktoś jest silniejszy. I chociaż obie strony są odpowiedzialne za to, aby spojrzeć ponad dzielącym je murem nienawiści i wyciągnąć rękę do zgody, silniejsza strona jest obarczona większą odpowiedzialnością. Podczas wspinania się na skały, jest często tak, że jedna osoba znajduje się wyżej. Jej partner, będący nieco niżej, stara się podciągnąć. Często przy takich okazjach, osoba powyżej pochyla się i podaje rękę osobie pod sobą, żeby jej pomóc. Taka postawa jest konieczna w strefach konfliktów: zrozumienie, dzielenie się bólem, wyrozumiałość, potrzeba wybaczenia i zapomnienia, współczucie i miłość. To jest istota nauk Swamiego, o tym mówi wyższa wiedza i tego uczy nas Swami w Gicie. Kiedy wchłoniemy tę lekcję, mury podejrzeń i nienawiści natychmiast runą.

Noworoczne postanowienie:

Podążajmy za naukami Swamiego i odnajdujmy odpowiedzi

Na krótko przed złożeniem urzędu, Kofi Annan, odchodzący Sekretarz Generalny Narodów Zjednoczonych, powiedział, że przewaga nie powinna być używana do ustanowienia supremacji lecz do praktykowania oświeconego przywództwa. Chociaż Annan odniósł te słowa do USA, jedynego obecnie super-mocarstwa na świecie, wierzę, że dotyczą one również wszystkich warstw społeczeństwa podzielonego na uprzywilejowanych i na nieuprzywilejowanych. Jeśli się nad tym dobrze zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że jedynie systematyczne studiowanie i stosowanie nauk Swamiego może ocalić świat. O to właśnie chodzi, o studiowanie i stosowanie. Sugeruję, że nadszedł czas, abyśmy podeszli do sprawy poważnie i przyswoili sobie nauki Bhagawana chociażby w drobnej części. Dziś życzymy znajomym szczęśliwego nowego roku. Wszyscy pragniemy, żeby nowy rok przyniósł nam szczęście. Ile razy składaliśmy sobie te życzenia? A ile razy robiliśmy coś, co mogłoby nam to szczęście umożliwić?

Chciałbym na koniec wyrazić nadzieję, że w 2007 roku będziemy oglądali coraz więcej wyznawców Sai angażujących się z pasją w szerzenie słodkiego przesłania Uniwersalnej Miłości. To jedyna rzecz mogąca uratować świat i wyciągnąć ludzkość z trzęsawiska, w którym się pogrąża. Aby to wykonać, potrzebujemy ludzi i narzędzia. Narzędzia mamy tutaj, ale nie mamy ludzi. Kiedy dojdzie do spotkania obu tych czynników?

      Wam pozostawiam to pytanie.

Jeszcze raz życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku. Mam również nadzieję, że będzie to naprawdę szczęśliwy rok, bo będziemy współpracowali w szerzeniu boskiego przesłania.

Dżej Sai Ram

Z H2H – styczeń 2007 - tłum. J.C.

powrót do spisu treści numeru 47  -  lipiec-sierpień-wrzesień 2009

[1]guny – wbudowane w Stworzenie cechy

[2]continuum – pojęcie filozoficzno – matematyczne – ciągły, uporządkowany zbiór nieskończonej liczby elementów przechodzących jeden w drugi

[3]Odruch neurologiczny – dzięki temu odruchowi, przy uderzeniu młoteczkiem w kolano, noga automatycznie się prostuje.

 
 

Stwórz darmową stronę używając Yola.