numer 44 - październik-listopad-grudzień 2008

Poza granicami zachodniej psychiatrii….błogość ‘Sai-chiatrii’

Osobista i pouczająca rozmowa z dr Samuelem Sandweissem


Dr Samuel Sandweiss, znakomity psychiatra z Kalifornii, jest jednym z najstarszych wyznawców Swamiego z Ameryki. Odwiedził Bhagawana Babę we wczesnych latach 70-tych i rozpoznał Jego boskość. 

     Potem napisał słynną książkę „Sai Baba: święty i psychiatra”, która przyciągnęła do Boga wielu wyznawców, zwłaszcza na Zachodzie.  Jego ostatnia książka „Miłujący człowiek staje się Bogiem” bardzo wiele wyjaśnia i jest chętnie czytana. Dr Sandweiss wielokrotnie odwiedzał studio Radia Sai. Poniżej zamieszczamy fragment rozmowy, którą w czerwcu 2002r. przeprowadził z nim prof. G. Venkataraman, były prorektor Uniwersytetu Śri Sathya Sai Baby.

Prof. Venkataraman: Sai Ram, doktorze Sandweiss, witam w Radiu Sai. Chciałbym cię zapytać, co czujesz goszcząc w naszym studiu. Czy kiedykolwiek marzyłeś, że znajdziesz się w takim studiu?

Dr Sandweiss: Wiesz, to nadzwyczajne, że mogę tutaj przyjechać, spotykać Swamiego i doświadczać Jego wielkości. Oglądanie tego studia w rozkwicie jest niezwykłe. To cudownie widzieć nowoczesny sprzęt wykorzystywany w tak świętym przedsięwzięciu.

Prof. Venkataraman: Jesteś człowiekiem Zachodu i uczonym. Zajmujesz się medycyną, ściśle mówiąc psychiatrią, i jesteś związany z prestiżowym uniwersytetem. Zatem pytanie, jakie chciałoby ci zadać wielu ludzi, brzmi następująco: „Jak trafiłeś do Swamiego?”

Dr Sandweiss: Tylko szybko coś wtrącę. Nie uważam się za uczonego. Nie jestem tego typu intelektualistą, ani nie poświęcam wiele czasu na nauczanie. Ale dociekam i myślę. Dużo myślę o Swamim, o powiązaniu Jego nauk z zachodnimi naukami dotyczącymi ludzkich zachowań i z psychiatrią. Lecz nie nazwałbym siebie uczonym. Jak trafiłem do Swamiego? Trudno mi pojąć ten fakt z perspektywy obecnego życia. Muszę więc założyć, że przygotowywałem się do niego w poprzednich wcieleniach, ponieważ jestem tu, chociaż pozornie tkwię w zachodniej kulturze.

Prof. Venkataraman: Wiesz, jesteś pierwszą osobą, która tak mówi.

Dr Sandweiss: Cóż, to prawdopodobnie dlatego, że nie mogę zrozumieć skąd mam tyle szczęścia, zwłaszcza że pochodzę z Zachodu, gdzie tego rodzaju myślenie nie spotyka się z dobrym przyjęciem. W zachodniej psychiatrii światopogląd oparty na Wedancie jest czymś wyjątkowym. Ale mnie od dzieciństwa interesowało pytanie: „Dlaczego żyję? Czemu w tym świecie? Jak to się stało, że biorę udział w tak niezwykłej grze?” Po prostu, w moim pojęciu, to nie było naturalne. Nieustannie się wszystkiemu dziwiłem.

Prof. Venkataraman: Jaki to był okres twojego życia?

Dr Sandweiss: Myślę, że bardzo wczesny. Pamiętam, że gdy miałem 11 lub 12 lat zadawałem sobie te pytania idąc ulicą.

Prof. Venkataraman: Och, aż tak wcześnie!? To niespotykane.

Dr Sandweiss: No, nie wiem. Dzieci są bardzo niewinne i czyste. Może w tak wczesnym wieku potrafią myśleć w taki sposób. Potem ich tego oduczają. (śmieje się)

Prof. Venkataraman: (również się śmieje) To prawda!

Dr Sandweiss: Tak więc pytanie o cel życia w naturalny sposób skłoniło mnie do czytania książek poświęconych duchowości. Bardzo interesowali mnie święci i mędrcy oraz poziom posiadanej przez nich wiedzy, przekraczający zakres nauki oficjalnej. Ponieważ urodziłem się w rodzinie lekarskiej, w której pójście na medycynę stało się tradycją, znalazłem sobie dziedzinę, która była dla mnie najbardziej odpowiednia i pozwalała myśleć o sprawach duchowych. Była nią psychiatria.

Po 9 latach praktykowania psychiatrii wiedziałem na pewno, że nie znajdę w niej odpowiedzi na swoje pytania. Dlatego zacząłem pytać ludzi: „Czy kiedykolwiek byłeś świadkiem cudu?” Usłyszałem wystarczająco dużo teorii i idei, i po prostu zacząłem się zastanawiać: „Czy istnieje ktoś, kto posiada wyższą wiedzę i potrafi to udowodnić za pomocą jakiejś manifestacji, czy czegoś w tym rodzaju?” W taki sposób wtedy myślałem.

Prof. Venkataraman: To znaczy, zastanawiałeś się, czy cuda są możliwe. Nie zakładałeś, że są niemożliwe, jak to czyni większość osób z wykształceniem uniwersyteckim?

Dr Sandweiss: Cóż, dzięki swojemu wykształceniu mogłem czytać książki o żydowskich mistykach, o mistrzach zen i buddyzmu. Czułem, że te wielkie dusze stały jedną nogą w ziemskim życiu, a drugą w wyższym wymiarze. Mistrzowie ci posiadali rozległą mądrość, dzięki której mogli widzieć i doświadczać. Poruszało mnie, że osiągnęli poziom zrozumienia wykraczający poza czas, zanurzający się w nieskończoności i wprowadzający człowieka w niezwykle wzniosły stan. Odkryli, że w pewien sposób jesteśmy boscy. Dlatego nieustannie poszukiwałem. Gdy byłem rezydentem na psychiatrii, wyznałem moim profesorom z akademii medycznej, że zastanawiam się nad tymi zagadnieniami. Popatrzyli na mnie bardzo poważnie i… myślałem, że odeślą mnie na badania. (śmiech). Przestałem więc zadawać pytania, lecz kiedy skończyłem rezydenturę, eksperymentowałem i rozmyślałem o terapii opartej na duchowości, a także o innych terapiach nie związanych z terapiami klasycznymi. W końcu zacząłem zadawać to proste pytanie: „Czy kiedykolwiek byłeś świadkiem cudu?”, czyli czegoś, co przekraczało naszą rzeczywistość. Po dwu lub trzech tygodniach dowiedziałem się o Sai Babie, a po dwóch miesiącach byłem już w Indiach. To stało się tak szybko!

Prof. Venkataraman: Bardzo szybko!

Dr Sandweiss: Tak…

Prof. Venkataraman: A w którym to było roku?

Dr Sandweiss: Był maj 1972 r. Młodemu psychiatrze z Zachodu trudno było zrozumieć wyznawców, którzy twierdzili, że to nie ja chciałem zobaczyć Sai Babę, lecz że to Sai Baba przyciągnął mnie do Siebie.

Prof. Venkataraman: Uwierzyłeś w to?

Dr Sandweiss: Oczywiście, że nie! Wtedy uważałem, że myślą w sposób psychotyczny. Jedynymi osobami mówiącymi tego rodzaju rzeczy byli paranoicy przekonani o istnieniu innych wymiarów nierzeczywistości. Jednak przyjechałem do dziwnego kraju i trochę po nim podróżowałem, więc to było ekscytujące, choć do pewnego stopnia szokujące.

Prof. Venkataraman: Zobaczyłeś Swamiego. Czy spełnił twoje pragnienie i pokazał ci cud?

Dr Sandweiss: Przyjechałem do Bombaju[1]. Swami zamierzał udzielić darszanu na dużym stadionie w śródmieściu. Pewien wielbiciel zaprosił mnie do dzielnicy podmiejskiej, gdzie wypiłem herbatę i odpocząłem przed podróżą do centrum. W chwili gdy opuszczałem jego niewielkie mieszkanie, minął mnie Swami i wszedł do apartamentu obok, ani razu nie patrząc w moją stronę!

Prof. Venkataraman: Och, w tym samym budynku?

Dr Sandweiss: Swami wszedł do domu na obrzeżach Bombaju. Znasz mój sceptycyzm. Wtedy nie byłem nawet Jego wielbicielem. Byłem dociekliwym zachodnim psychiatrą. Wyszedłem na ulicę i ruszyłem przedmieściem. Bombaj jest ogromnym miastem i spotkanie tu Swamiego, w tak dokładnie skoordynowanej chwili, bardzo mną poruszyło. Zawróciłem i pobiegłem za Nim jak szalony. To zdarzenie zachwiało moim systemem przekonań. Pomyślałem: „Mój Boże! Czy On mnie do Siebie przyciągnął?” Czy taki przypadek jest możliwy? Coś takiego spotkało mnie po raz pierwszy w życiu.

Prof. Venkataraman: A przy sposobności, czy wiesz, co Swami mówi o przypadku? Mówi, że przypadek jest cudem, za którym On się ukrywa. (śmiech) No dobrze, mów dalej.

Dr Sandweiss: Ale to był przypadek, w którym się nie ukrywał! Był dokładnie w tamtym miejscu i ogromnie mnie zaskoczył! Widziałem Go po raz pierwszy i nie wywarł na mnie wielkiego wrażenia. Wydawał się człowiekiem o stosunkowo skromnej pozycji a mimo to wszyscy odnosili się do Niego z szacunkiem i czcią. Tak przebiegło nasze pierwsze spotkanie. Wyszedł z budynku i pojechał na stadion. Ponieważ się spóźniłem, znalazłem się na skraju stadionu, wypełnionego po brzegi. Swami był gdzieś pośrodku. Potem zaczął powoli iść w moim kierunku, aż w końcu zatrzymał się jakieś 15-20 stóp ode mnie i po prostu tak stał, zanurzony w błogości. Pomyślałem: „Boże! To kolejny niezwykły przypadek.” Swami mnie rozgrzewał!

Przyjechałem (do Brindawanu) w trakcie pierwszej letniej szkoły Swamiego. (Letni kurs kultury i duchowości indyjskiej). Myślę, że Swami udzielił mi wtedy pierwszej lekcji. Przyglądałem się debacie w towarzystwie mężczyzny, który przebywał tu od ośmiu lat i opowiadał mi trochę o tym, co się dzieje. Było gorąco, więc oparł nogi na stojącym przed nim krześle i wygodnie się rozsiadł. I nagle, niespodziewanie, poczuł czyjeś nogi na swoim krześle. Widziałem, jak krzesło kiwa się w przód i w tył. Odwróciliśmy głowy. Za nami siedział Swami i pokazywał mu, co czuje osoba siedząca przed nim!

Prof. Venkataraman: (śmieje się)

Dr Sandweiss: To była pierwsza lekcja, jaką otrzymałem od Swamiego. Poczułem ciepło na sercu, widząc jak uczy nas: „czyń dla innych to, co chciałbyś aby oni uczynili dla ciebie”. Poczułem dla Niego ogromną sympatię. Jedliśmy lunch ze Swamim i Swami wszystkim służył. Służył nam bez żadnych pretensji. Był bezpośredni, ożywiony i skromny. Nie mogłem sobie z tym poradzić! Karmił nas wszystkich. Pewnego dnia zacząłem słuchać tego, co mówi. Doprawdy, była to sama istota tego, czego mnie nauczył i co wykorzystuję po dziś dzień. Swami mówił studentom koledżu o znaczeniu wartości, o prostocie, uprzejmości i skromności. „Nikogo nie krzywdźcie, bądźcie skromni, uczciwi, wyrozumiali, bezpretensjonalni i wolni od więzów pragnienia.” Rozumiesz, to rzeczywiście było sedno nauk, które przekazywał tym młodym ludziom.

Prof. Venkataraman: Czy to cię wzruszyło?

Dr Sandweiss: Wtedy nie. W rzeczywistości, wyprowadziło mnie z równowagi. Byłem młodym psychiatrą, myślącym, że życie polega na doświadczaniu i spełnianiu wszelkich impulsów, zainteresowań i pragnień. Kiedy słuchałem kogoś mówiącego w ten sposób, czułem, że cofam się do XVII-wiecznej Europy, pełnej ograniczeń i przymusów.

Prof. Venkataraman: Przypominało to nienaturalne wyrzeczenie się siebie?

Dr Sandweiss: Tak. Przebyłem całą tę drogę i słuchałem jak mówi: „Po prostu bądź dobry, staraj się być dobry. Nie ulegaj kaprysom, nie zapuszczaj długich włosów i brody, nie noś ciasnych spodni. Po prostu bądź dobrą ludzką istotą, prostolinijną i skromną.” Myślałem, że usłyszę coś bardziej skomplikowanego i wyrafinowanego. Byłem bardzo przygnębiony i myślałem o wyjeździe. Odsunąłem się od Swamiego. W tamtym domu oddzielały nas od siebie liczne ściany i Swami był otoczony osobami, które uwielbiały Jego słowa i naprawdę pragnęły być blisko Niego. Myślałem, że muszę wyjechać, lecz zanim się zorientowałem, Swami stał przede mną z roziskrzonymi oczami i uśmiechem, jakiego nigdy przedtem nie widziałem. Po prostu mnie oczarował. Sprawił, że znikła moja osobowość. Nie można tego opisać, ponieważ pochłania cię niespodziewanie – ma w sobie tyle miłości! Podał mi dwa cukierki i powiedział: „Słodycze, jedz!” I poczułem jak rozpływają się wszelkie moje wątpliwości. Potem zrozumiałem, że istnieje rodzaj duchowości posiadający władzę nad naszym „systemem odczuwania”. Wszelkie uczucia smutku i bólu, przygnębienia i zawodu zostały zmyte – ponieważ Swami się uśmiechnął! Zapytałem siebie: „Co stało się z tymi uczuciami, z których byłem nieomal dumny? Gdy czułem, że życie jest okropne?” Lecz w tamtej sekundzie te uczucia odeszły i zacząłem chichotać jak dziecko.

Prof. Venkataraman: (śmieje się) Pozwól teraz, że potraktuję cię jak fachowca. Mamy do czynienia z bardzo nielicznymi osobami, które znają zachodnią koncepcję umysłu i jednocześnie zetknęli się z naukami Swamiego dotyczącymi tegoż umysłu. Powiedz nam, czy zachodnia filozofia przypisuje umysłowi jakąś specjalną rolę, przeciwstawną do tego, co na ten temat mówi filozofia wschodu. Wiesz, wschodnia filozofia głosi, że umysł jest instrumentem danym człowiekowi przez Boga. Czy filozofia zachodnia mówi podobnie?

Dr Sandweiss: Widzisz, różnica polega na tym, że my na zachodzie uważamy siebie za umysł i ciało. Wasza koncepcja, że człowiek nie jest ani ciałem ani umysłem, jest dla nas niezwykła, niemal psychotyczna. Jednak na wschodzie ludzie naprawdę wierzą, że nie są umysłem i ciałem. Wschodnia filozofia naucza, że kiedy świadomość jest jasno określona i oczyszczona, wtedy jest w stanie wizualizować atmę w postaci światła. Na zachodzie nie wiemy nic o tym, czym jest Atma, ani tego, że w istocie jesteśmy boskością ani o istnieniu wyższych form umysłu. Jedna z najważniejszych wschodnich koncepcji głosi, że umysł może być przeszkodą na drodze do zrozumienia naszej prawdziwej rzeczywistości. Żadna z tych idei nie występuje w filozofii zachodniej.

Prof. Venkataraman: Pozwól jednak że zadam ci w związku z tym kilka pytań. Ludzie na zachodzie posługują się słowem „sumienie”. Mówią: „słucham mojego sumienia”. Mówią także o ludzkim duchu, zwłaszcza gdy chodzi o przygodę i osiąganie rzeczy niemożliwych. Może więc buddhi i atma są tam znane pod innymi nazwami, choć nie są rozumiane tak głęboko jak tu. Pamiętasz przecież co powiedział Szekspir: „Nade wszystko ze swoją własną jaźnią bądź szczery”. Być może nieświadomie rozpoznał istnienie jaźni. Czy zgodzisz się ze mną?

Dr Sandweiss: Tak! Mistycy i artyści pojmują to intuicyjnie. Ale stojąca na twardym gruncie, chłodna zachodnia psychiatria nie definiuje tych pojęć. Nie definiuje także pojęcia „duszy”, nie zakłada istnienia w nas duszy. Nigdy nie natknąłem się na taką definicję.

Prof. Venkataraman: Tak pamiętam. Myślę, że to Watson[2] powiedział, że umysł jest maszyną zbudowaną z mięsa. To całkiem zabawny sposób przedstawienia go (umysłu).

Dr Sandweiss: Na zachodzie uznaje się, że umysł jest ściśle związany z ciałem, że umysł i ciało są ze sobą splecione. Myśl, że naszą prawdziwą tożsamością jest boskość, nie ma tam racji bytu. Oczywiście, kiedy po raz pierwszy uświadomiłem sobie swój związek ze Swamim, zrozumiałem, że Swami wykorzystuje moce wykraczające poza zachodnie definicje umysłu.

Prof. Venkataraman: Podsumuję to tak: „Twardogłowi uczeni i intelektualiści zachodni nie wyszli poza granice fizycznego mózgu. Mistycy rozumieją czym jest umysł. Wiedzą, że rozbrzmiewa on boskimi alikwotami[3]. Swami określa umysł jako pochodną Atmy, która jest także duchem uniwersalnym. Czy tak chciałeś to przedstawić?

Dr Sandweiss: Tak! Mamy jednak wielu psychologów i psychiatrów, którzy starają się zintegrować duchowość i psychiatrię. Sporo osób myśli w ten sposób.

Prof. Venkataraman: Mówisz, że chcą połączyć duchowość z psychiatrią. Jak jednak definiują duchowość?

Dr Sandweiss: Ci postępowi psychiatrzy mówią, że są rzeczy, które przekraczają wyznaczone przez nas granice umysłu i wierzą w wyższy poziom istnienia, w wyższy poziom intuicji, a nawet w boskość w człowieku. Niektórzy są przekonani, że do psychiatrii ogólnej należy włączyć wiedzę przekazaną nam przez wielkich nauczycieli, takich jak Budda i Jezus. Zaczynając praktykę psychiatryczną pytałem ludzi: „Dlaczego nie staramy się zrozumieć związku pomiędzy nauczaniem wielkich świętych a psychiatrią?” Lecz, z jakiegoś powodu, nikogo to nie obchodziło. Teraz jednak jest wiele osób zajmujących się różnymi dziedzinami psychiatrii, których to interesuje. Starają się połączyć te dwa rodzaje wiedzy.

Prof. Venkataraman: Czy jest to zainteresowanie czysto akademickie, czy też chęć rozwijania nowych metod postępowania z osobami cierpiącymi na choroby umysłowe?

Dr Sandweiss: Ludzie zainteresowani jogą, hatha jogą czy określoną przez Patandżalego[4] ośmiostopniową ścieżką radża jogi badają, czy wywierają one wpływ na chorych psychicznie. Szukają związku pomiędzy zaangażowaniem w służbę a zdrowiem psychicznym. Starają się łączyć wschodnią duchowość z zachodnimi technikami, żeby osiągnąć wyższe poziomy świadomości i pomóc osobom cierpiącym na choroby psychiczne.

Prof. Venkataraman: Ta wypowiedź skłania mnie do zadania ci pytania wprost. Czy wykorzystujesz nauki Swamiego w leczeniu pacjentów? Jeśli tak, to w jaki sposób?

Dr Sandweiss: To wspaniałe pytanie, ponieważ kiedy spotykamy Swamiego, zaczynamy dokładnie badać czym jest ten związek dla naszego życia i jak go wyrażamy – bo jeśli choć raz doświadczyliśmy Swamiego, nie możemy o tym zapomnieć. Oczywiście, dużo o tym myślałem. Zastanawiałem się jaki wpływ ma moja więź ze Swamim na moją praktykę lekarską. Chciałbym zacząć od czegoś, co wydaje się bardzo proste, lecz jest ogromnie ważne. To znaczy, od szacunku dla drugiego człowieka. W moim przypadku chodzi tu o duchową technikę dostrzegania i poważania Swamiego w innych. Czyli słuchania ich, patrzenia jak żyją, sprawdzania czy rozwijają dobre cechy charakteru i czy wykonują swoje obowiązki. Wychodząc od rzeczy podstawowych możemy przejść do wielu różnych poziomów nauk Swamiego.

Prof. Venkataraman: Bezwzględnie!

Dr Sandweiss: To bardzo skomplikowane i ezoteryczne, ale Swami wciąż na nowo powtarza naukę o prawdzie, prawości, pokoju, miłości i nie krzywdzeniu oraz zmusza nas do zadawania sobie pytania, czy jesteśmy z gruntu dobrzy.

Prof. Venkataraman: To prawda.

Dr Sandweiss: Swami podkreśla tę sprawę i nigdy nie rezygnuje z okazji, żeby nam niej przypomnieć. Słuchamy, a minutę później robimy coś całkiem przeciwnego. Kiedy więc będziemy słuchać i uczyć się? Wiesz, mam pacjentkę, która wchodząc do mojego gabinetu wyrzucała z siebie prymitywne, niewybredne słowa. Była bardzo pobudzona motorycznie i żyła w chaosie.

Prof. Venkataraman: Czy była wykształconą kobietą?

Dr Sandweiss: Otrzymała wspaniałe wykształcenie. Była pielęgniarką, ale spadła na poziom niemal demoniczny. Miała duże problemy psychiczne i fizyczne. Wyglądało na to, że straciła wszelką wiarę i nadzieję. Przeklinała okropnie, jak marynarz. Dlatego na pierwszym spotkaniu powiedziałem do niej: „Nie może pani mówić tutaj w ten sposób. Proszę mówić z szacunkiem.” Odpowiedziała na to: „Doktorku, jest pan psychiatrą, a nie moim ojcem!” Rzekłem więc: „Ojcem, matką, czy kimś innym, nie ważne. Nikomu nie wolno tak mówić. To bardzo pani szkodzi. Mowa pełna dobroci jest ogromnie ważna. Kontroluje umysł i wiąże nas z wyższą świadomością. Żeby odczuć głęboki szacunek do życia, musi pani odzywać się grzecznie. Rozumie pani, nie musi tu pani przychodzić, lecz jeśli chce pani to robić, proszę zachowywać się uprzejmie.” W końcu ustaliliśmy, że postara się poprawić, a jeśli zacznie przeklinać, będę protestował. Taka prosta rzecz ma wielkie znaczenie. Rozmyślamy o wszelkiego rodzaju wyższych technikach medytacyjnych. Lecz Swami powiedział kiedyś: „Przyszedł do mnie ktoś, kto medytował przez 50 lat i wyznał, że nie posunął się do przodu ani na krok. Jaka to strata dla niego! Przede wszystkim, nie można od razu osiągnąć wysokich stanów medytacyjnych. Najpierw trzeba wiedzieć, jak rozwijać dobre cechy charakteru, jak kontrolować zmysły, siedzieć w ciszy i obserwować oddech.”

Prof. Venkataraman: To esencja nauk Patandżalego.

Dr Sandweiss: Tak, nie można w jednej chwili pokonać tych ośmiu stopni.

Prof. Venkataraman: Wróćmy jednak do tej pani, którą chciałeś nauczyć grzecznej mowy. Czy poczyniła jakieś postęp?

Dr Sandweiss: Jeszcze na to za wcześnie. Poprawa polega na tym, że nie mówi już tak jak kiedyś. Wie, że wchodząc do mojego gabinetu wkracza w obszar szacunku. Innym przykładem jest pani, która pracowała jako pielęgniarka i przeżyła traumatyczne zdarzenie. Zaowocowało to wszelkiego rodzaju bólami i złymi nastrojami. W tamtej chwili utraciła sens życia. Potrafiła tylko narzekać. Potem zauważyła, że nie zamierzam z nią walczyć. Nie potrzebowałem wiele czasu, żeby pokazać, jak ją szanuję i lubię. To było bardzo ważne. Swami uczy nas, żebyśmy odnosili się do innych z szacunkiem i słuchali tego, co mówią. Ponieważ próbowała wielu technik i była nafaszerowana lekami, po prostu ją zapytałem:Czy kiedykolwiek przeżyła pani wzruszenie religijne lub duchowe? Czy ma pani w domu ołtarz?” Chciałem skierować jej uwagę na proste rzeczy, ponieważ świat jest pełen ciemności. Odpowiedziała: „Nie mam ołtarza. Czy pan ma w domu ołtarz?” Po raz pierwszy odezwała się do mnie i zadała mi pytanie, bo przedtem tylko narzekała i zajmowała się sobą. Odrzekłem: „Tak! Mam ołtarz nawet tutaj! Widzi pani ten posążek? Przedstawia boga Wisznu, Opiekuna. Kiedy na Niego patrzę, rozmyślam o boskich mocach ochronnych i proszę Go, żeby otoczył nas łaską i zapewnił nam bezpieczeństwo.” Po raz pierwszy pozwoliła mi powiedzieć coś miłego. Potem zapytała, jak zrobić ołtarz i gdzie go postawić. To była bardzo chora kobieta, ale taka jest duchowość - wpływa na ludzi w zdumiewający sposób. Kiedyś czytałem wypowiedź psychologa, który powiedział, że cierpiący otrzymują doświadczenia duchowe. To dziwne, ale wiele osób głęboko neurotycznych oraz przybitych złymi kontaktami z ludźmi, dostąpiło autentycznych przeżyć duchowych. Mają wiele prawdziwych doświadczeń, mimo że psychiatrzy są skłonni myśleć, że mają je, ponieważ czują się zdeptani i zranieni. Miłość Boga jest pełna słodyczy i tak rozległa, że przychodzi do ludzi.

Prof. Venkataraman: Czy czuła się poruszona, gdy rozmawiałeś z nią łagodnie?

Dr Sandweiss: Tak. Pierwszy raz poczułem ‘doświadczenie miłości’, które wytwarzało się poprzez rozmowę o Wisznu i dało się wyczuć, że ona też je otrzymała. Czasami ludzie nie mówią ci wszystkiego.

Prof. Venkataraman: To jest podstawowa nauka Swamiego: Kochaj wszystkich, służ wszystkim.

Dr Sandweiss: Kochaj i służ im. To może się przejawić w najsubtelniejszy sposób.

Z http://media.radiosai.org/Journals/Vol_06/01NOV08/04-sandweiss.htm listopad-2008 tłum. J.C.

powrót do spisu treściu numeru 44 - październik-listopad-grudzień 2008

[1] Bombaj – obecnie Mumbaj

[2] James Watson wraz z Francisem Crickiem odkryli strukturę przestrzenną kwasu DNA

[3] Alikwoty – tony szeregu harmonicznego pozostające w ścisłej relacji do tonu podstawowego

[4] Patańdżali był znakomitym hinduskim nauczycielem, który zebrał w całość wszystkie najlepsze metody medytacji dostępne za jego życia. Uważa się, że żył w II lub III wieku naszej ery, choć w rzeczy samej o nim samym wiemy niewiele.  Georg Feuerstein, w swej książce Textbook of Yoga (podręcznik jogi) pisze: „Istnieją podstawy, by przyjąć, że Patańdżali był za życia wielkim autorytetem w zakresie jogi, bardzo możliwe, że prowadził jakąś szkołę, która odznaczała się dużą aktywnością na niwie filozofii”. W traktacie Jogasutry opisał jogiczne techniki ascezy i medytacji, a także metafizyczne i filozoficzne aspekty jago. Ponieważ techniki owe są bardzo stare, można mieć pewność, że osobisty wkład Patańdżalego był niewielki. Dokonał on po prostu pierwszej syntezy myśli jogicznej, dbając przy tym, by eklektyzm owego opisu był niewielki. Postacią Patańdżalego zajmował się m.in. wybitny religioznawca rumuński Mircea Eliade.   

Jogasutry (Yogasūtra) - zbiór metod praktyki jogi w formie traktatu ujętego w 195 zwięzłych aforyzmów. Autorem jest starożytny indyjski mędrzec Riszi Patańdżali (Pātañjali), który ujmuje nauczanie metod jogicznych praktyk w cztery rozdziały (pāda) o coraz większym stopniu trudności. Księga ta wykorzystywana jest w nauczaniu większości odmian jogi.

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.