Mniej znaczy więcej              numer 34 - lipiec-sierpień 2006

Zaskoczeni wolnością

Powiedziano nam, że mniej znaczy więcej. Kłopot polega na tym, że w to nie wierzymy. Jak mniej może oznaczać więcej? W naszej kulturze panuje powszechne przekonanie, że więcej to lepiej. Osobiste doświadczenia wskazują nam, że lepiej mieć więcej pieniędzy niż mniej, że lepiej mieć więcej jedzenia niż mniej. Dlaczego mielibyśmy zaakceptować ideę, że lepiej mieć mniej niż więcej, tylko dlatego, że ktoś nam o tym powiedział? Nie, to za mało by zmienić nasz sposób myślenia. Dlatego idziemy przez życie gromadząc coraz więcej. To oczywiste, więcej znaczy lepiej. Wierzymy ponadto, że mając więcej, dostaniemy więcej i będziemy szczęśliwsi. Posiadając więcej zabezpieczamy się przed ciężkimi czasami. Inne podejście trąci absurdem. Mając mniej odsuwamy od siebie radość posiadania, a przede wszystkim, używania.

Tak żyłem – nim odnalazłem Sai Babę.

W Prasanthi Nilayam[1] większość poranków po darszanie[2] (okazja do zobaczenia Baby) spędzałem następująco - najpierw zjadałem śniadanie, a potem przechadzałem się w moim ulubionym miejscu, wzdłuż ściany mandiru[3] Baby. Lub po prostu tam stałem, czekając cierpliwie i z nadzieją, że Baba wyjdzie i da nam drugi darszan w trakcie badżanów (pieśni ku czci Boga śpiewanych w mandirze). Pamiętajcie – więcej to lepiej, a co może być bardziej zachwycającego, niż więcej Pana! Nie zaprzeczam, miałem ze sobą nową, wspaniałą kamerę Hi-8 firmy Sony. Nie tylko chciałem zobaczyć Babę dwa razy, chciałem także zarejestrować to spotkanie na video, by móc cieszyć się nim później.[4] 

Kiedy tak czekałem, mając nadzieję na przybycie Baby, zobaczyłem dużą grupę mężczyzn gromadzących się w liniach na darszan. Robią to w tym samym miejscu każdego dnia. Tego ranka wyraźniej niż zwykle uświadomiłem sobie, jakie to bezsensowne – najpierw tworzą kolejkę wzdłuż ścieżki, a potem, na sygnał ręką dany przez najważniejszego sewę (osobę pełniącą dobrowolną służbę), szarżują do przodu i tworzą linie po raz drugi. Czyniąc tak mają nadzieję, że dopisze im szczęście, że ich linia wygra na loterii i otrzymają miejsce w mandirze na badżanach. Patrzyłem zafascynowany jak rzucają się tłumnie, pragnąc zająć jak najlepszą pozycję, stanąć w najszczęśliwszej linii, w tej, która wejdzie pierwsza. W mandirze jest ograniczona liczba miejsc, więc nie wszyscy z linii dostaną się do środka. Wciąż przyglądałem się z niedowierzaniem, jak kiwają się do przodu i do tyłu, czekając od ponad pół godziny. Westchnąłem z ulgą, że nie muszę znosić tej męki.

Nagle uświadomiłem sobie, że jestem wolny, a ci mężczyźni nie, ponieważ oni ulegli pragnieniu. Chcą dostać się do mandiru i godzą się na każde warunki, aby otrzymać to, za czym tęsknią. Uf! Pragnienie może być złe. Może przynieść cierpienie, może nawet wydać nas na niepotrzebne tortury ze strony głównego sewy. Uświadomiłem sobie, że ponieważ nie chcę dostać się do świątyni, jestem wolny. Mogę robić, co chcę - jeśli zapragnę mogę odejść i wrócić. Po prostu, mogę być sobą. To był cud. Po raz pierwszy zauważyłem, że pragnienia pozbawiają nas wolności. Czynią z nas swych niewolników. Zrozumiałem, że im więcej pragniemy, tym więcej płacimy, nie tylko pieniędzmi, lecz także utratą osobistej wolności. Drżałem niemal z radości, że dokonałem takiego odkrycia, kiedy nagle zrozumiałem, że, jak zwykle, nie jest to moje odkrycie, lecz wspaniałe perskie oko puszczone przez naszego Pana. Baba kolejny raz próbował mnie nauczyć, jak żyć. Pojąłem natychmiast, że muszę zmienić większość tego, co dotąd uważałem za pewne. Musiałem przemyśleć wszystkie stare podstawowe prawdy – takie jak ‘więcej to lepiej’. Poznałem instynktownie, że płaciłem o wiele więcej niż myślałem. Poczułem, że odkryję ogromne obszary życia, gdzie zmniejszenie pragnień przyniesie mi niewypowiedzianie wiele wolności. To nowe odkrycie ukazało mi, że ograniczenie pragnień nie oznacza wielkiego poświęcenia czy porzucenia czegoś. Jest po prostu wymianą chęci i pragnień na wolność. Porzucenie czegoś by dostać coś w zamian wydaje mi się o wiele łatwiejsze, niż porzucanie czegoś dla niczego. Wiedziałem, że Baba byłby zadowolony.

- pamięci Jacka O. Schera

Faber, Wirginia

„W podróży przez życie pragnienia są bagażem. ‘Mniej bagaży, większy komfort - czynią podróż przyjemną.’ Twoim celem jest ‘Prasanthi Nilayam’, miejsce najwyższego spokoju – a więc, wyzwolenie. Dlaczego więc, podążając ku miejscu najwyższego spokoju, obarczasz się ciężkim bagażem?...

          Kontrolowanie pragnień prowadzi do kontrolowania zmysłów, a to z kolei do Boskości. Panowanie nad wybrykami umysłu jest jogą (związkiem z Bogiem), natomiast puszczenie zmysłów wolno – jest rogą (chorobą)… Jogi nie osiąga się dzięki bhodze (czyli ziemskim przyjemnościom) lecz dzięki thjadze (wyrzeczeniu). Kiedy zanurzysz się w jodze, nie dotknie cię roga. Prawdziwa joga polega na złączeniu twojej miłości z miłością Boga… Napełnij swoje serca miłością i poświęceniem.”

-        Sathya Sai Baba

Sathya Sai Speaks, Vol. 32, 21 listopada 1999 r.

Transformacja poprzez oddanie i służbę

Prace wykonywane przez ludzi różnią się znaczeniem i wartością. Zanim zaczniemy wykonywać jakiś program, zadajmy sobie trzy pytania:

1)    Dla kogo to robimy?

2)    W jakim celu?

3)    Jak mamy zamiar to przeprowadzić?

Możemy odnieść wrażenie, że są to trzy różne pytania, odpowiedź na nie jest jednak jedna. Jeśli przyjrzymy im się z bliska, na pierwsze pytanie odpowiemy: ‘Dla siebie”. Odpowiedź na drugie pytanie będzie brzmiała: ‘Dla swojego własnego szczęścia i radości’, a na trzecie: ‘Rezultaty pracy zależą do tego, co robię. Jeśli robię coś dobrego, są dobre. Jeśli robię coś złego, rezultaty będą złe.’

Dlaczego tak ważna jest transformacja?

W tym świecie, wszystko, z czego korzystamy musi posiadać cechę użyteczności. Nie zjemy ryżu, jeśli nie wydobędziemy z paddy[5] ziaren ryżu, a potem ich nie ugotujemy. Nie otrzymamy materiału, jeśli nie zwiniemy bawełny w przędzę i nie utkamy jej. Ludzie wymagają potrójnej transformacji. Pierwsza transformacja dotyczy ciała, druga umysłu - trzecia odnosi te dwa aspekty do duszy. Dusza jest niezmienna. Jedynie ciało i umysł wymagają przemiany.

Jak zachodzi transformacja? Jeśli zapytamy, czy srebro lub kamień mogą stać się Bogiem, w odpowiedzi usłyszymy: „tak”, bo kiedy rzeźbiarz przemieni kamień w piękny, czczony w świątyni posąg, wówczas to, co bezwładne i bezwartościowe stanie się święte. Na tym polega transformacja. W ten sposób srebrny posąg przemieni się w obiekt uwielbienia. Podobnie wszystko co jest mało ważne i materialne z biegiem czasu przekształca się w święte i boskie. Tego rodzaju transformacja jest niezbędna dla ludzkości.

Weźmy na przykład ciało. Jako jednostka, przechowuje w sobie wiele elementów brzydkich i nieprzyjemnych. Bardzo dbamy o jego zewnętrzność, kąpiąc je i myjąc. Dostrzegamy brud zewnętrzny i staramy się od niego uwolnić, ale czy uświadamiamy sobie wewnętrzne zanieczyszczenia? Jak się ich pozbyć? Wewnętrzne oczyszczenie wymaga świętych myśli i świętych czynów.

Rozważ koncepcję dźiwy (istoty indywidualnej) i Dewy (Boga). Jesteś stworzony z trzech gun (przymiotów): sattwy (zrównoważenia), radżasu (namiętności) i tapasu (pasywności). Dopóki pozostajesz częścią gun, jesteś dżiwą. Kiedy je przekraczasz, stajesz się Dewą lub Bogiem. Trzy guny przypominają łuski otaczające ryż w kłosie. Kiedy usuniesz łuski, odsłonią się tkwiące w nich ziarna. Cokolwiek robimy, jakiekolwiek działania podejmujemy, jeśli przenika je myśl skupiona na Bogu, stają się uświęcone.

Cztery cechy oddania

Obecnie w naszej sewie nie kierujemy się tak wzniosłym poczuciem oddania. Musimy pozbyć się przekonania, że czyniąc sewę robimy coś dla innych i zrozumieć, że podejmujemy ją dla własnego dobra i udoskonalania siebie.

W Wedach owo identyfikowanie się z innymi nazywane jest maithri. Czyniąc sewę koniecznie rozwijaj w sobie maithri. Kolejną postawą, jaką musisz pielęgnować, jest karuna, czyli współczucie. Trzecią jest muditha, spokój umysłu, osiągnięty dzięki zrównoważeniu, a czwartą upekśa, inaczej obojętność wobec spraw świata przejawionego. Starajmy się przekształcić w ten sposób siebie i innych.

Czym jest maithri? Zwykle utożsamia się ją z przyjaźnią. W zwykłym znaczeniu, przyjaźń jest związkiem obustronnym. Jednak prawdziwa przyjaźń polega na traktowaniu cudzych radości i smutków jak własnych. Przykład tego odnajdujemy w Ramajanie, w związku Ramy z Sugriwą. Ich przyjaźń opierała się na tym, że każdy z nich odczuwał cierpienia drugiego jak swoje. Więź przyjaźni opiera się na zrozumieniu, że dzielimy te same doświadczenia.

Czym jest karuna, czyli współczucie? Kiedy widzimy zmartwionego człowieka i wyrażamy słowne ubolewanie, to nie jest współczucie. Współczucie przejawia się w próbie uwolnienia go od cierpienia. Nie powinniśmy okazywać powściągliwości i obojętności dlatego, że cierpi z powodu własnych, nierozważnych czynów. Choć przyczyną cierpienia są jego własne błędy – błędy, które wszyscy popełniamy – musimy szukać na nie leku, podobnie jak staramy się ulżyć własnym cierpieniom. Niektórzy ludzie demonstrują współczucie zakładając instytucje charytatywne, takie jak szpitale i fundacje. Prawdziwe współczucie emanuje z serca, a nie z gestów zewnętrznych, odsłaniających jedynie pychę. W Organizacji Sathya Sai nie ma na to miejsca. Wszystko, co robimy, aby pomóc biednym i cierpiącym, musi opierać się na uczuciach wypływających z serca i przemawiać do serc tych, którym niesiemy pomoc.

Kolejna jest muditha. Oznacza spokój umysłu nabyty dzięki zachowaniu równowagi w obliczu sprzecznych doświadczeń: zaszczytów i upokorzeń, pochwał i oszczerstw, zysku i straty, radości i smutków. Te pary przeciwieństw powinny być traktowane jak coś, co pojawia się i znika na podobieństwo przepływających chmur. Każda osoba oddana służbie powinna rozwinąć w sobie spokój umysłu.

Czwartą cechą jest upekśa. Apekśa zniewala człowieka, natomiast upekśa go uwalnia. Apekśa oznacza zaangażowanie w sprawy świata. Upekśa uwalnia od tego zaangażowania. Weźmy na przykład dynię. Zielona dynia, rzucona do wody, tonie, ponieważ przechowuje w sobie dużo płynów. Ta sama dynia, wysuszona, uniesie się na powierzchni. Dlaczego? W pierwszym wypadku, dynia jest spokrewniona z wodą, woda stanowi jej część. Podobnie, kiedy kierujecie się w stronę świata i poruszacie się w nim, wytwarzacie więzy. Kiedy uwalniacie się od więzów materialnych, zbliżacie się do Boga. Proces „uwalniania się” to upekśa.

Pragnienie Sity

Ramajana podaje, że kiedy Rama zdecydował, że odejdzie do lasu, Sita postanowiła mu towarzyszyć i wyrzekła się wszelkich dóbr. Porzucając przywiązanie do przedmiotów materialnych zyskała towarzystwo Ramy. Później, w lesie, zapragnęła posiąść złotego jelenia i oddzieliła się od Ramy. W pierwszym przypadku, kiedy usunęła kamę – pragnienie posiadania – zjednoczyła się z Ramą. Znaczenie tego epizodu jest następujące: dopóki jesteś związany kamą, nie możesz mieć nadziei na osiągnięcie Ramy, czyli Boga.

To nie oznacza, że powinieneś wyrzec się świata. Przebywając w świecie, jak teraz, musisz starać się zachować równowagę pomiędzy życiem materialnym i duchowym. Egzystencja przypomina złoto w stanie naturalnym - jest otoczona błotem. W ten sposób życie duchowe jest od początku skażone. Kiedy zaczynasz oczyszczać swoje myśli, mowę i uczynki szukając dobrego towarzystwa i kultywując szlachetne ideały, inicjujesz w sobie proces transformacji. Ten proces to upekśa.

Przewodnik po sewie

          Służba innym bardziej transformuje osobowość niż tapas (surowe ćwiczenia duchowe) i dhjana (medytacja). Podejmując służbę, kieruj się szczerą troską wobec tych, którym pomagasz. Staraj się znaleźć i usunąć przyczynę ich cierpień. Jedynie wtedy będziesz służyć z pożytkiem. Chwilowe współczucie, litość oraz współzawodnictwo nie są prawdziwą sewą. Jeśli służąc, robisz coś, co leży poza twoimi możliwościami, manifestujesz ego. Jeśli dajesz mniej niż możesz, jesteś złodziejem, ponieważ odmawiasz komuś tego, co mu się należy. Ponadto, w swojej służbie kieruj się rozróżnianiem. Traktuj służbę jak dyscyplinę duchową. Uwierz, że służba prowadzi do urzeczywistnienia Boga w tobie. Działania służebne nie powinny być podejmowane ze względu na Sathya Sai, ani nawet na dobro społeczne, gdyż niosą one pomoc przede wszystkim tobie. Sewa zmienia twoje życie. Dzięki sewie dojrzewają owoce dżapy i dhjany[6]. Czyniąc innych szczęśliwymi, uszczęśliwiasz Boga. Nie wykonuj sewy z przymusu ani po to, aby kogokolwiek zadowolić. Włóż w nią całe serce i spontaniczność. Przygotowując sewę nie dokonuj porównań. Nie sądź, że musisz robić to samo, co inni. Czyń to, co uważasz za swój obowiązek i co jest potrzebne w zasięgu twojego działania. Zaangażuj się w czynności służebne całym sercem i nie porównuj się z innymi.

Duch poświęcenia

          Człowiek otrzymał trzy moce: moc fizyczną, moc mentalną i moc pieniędzy. Powiedziano, że powinien je złożyć w ofierze. Lecz nie Bogu! Bóg, który dał wam ciało i umysł, nie potrzebuje ich dla siebie. Bóg jest źródłem bogactw. Po cóż mu wasze dobra? Przeznaczcie je na święte cele. Program sewy ma jedynie dostarczyć wam okazji do uświęcenia życia, nadania mu znaczenia i rozwinięcia ducha poświęcenia. Co kryło się za potęgą Ramy, umożliwiającą mu odnalezienie Sity na Lance? Dlaczego posłał tam Hanumana? Rama wysłał Hanumana na poszukiwania, ponieważ chciał ukazać światu jego oddanie, stałość i wiarę. Ten gest stanowi przykład łaski Ramy. Tak samo, gdyby Sai zechciał realizować jakieś plany sam, mógłby to przeprowadzić, ale Sai nie chce niczego dla siebie. Prace wykonywane przez ludzi z Organizacji Sai są dla nich szansą do służenia i odkupienia siebie. Spróbujcie zrozumieć tę podstawową prawdę: możliwości służenia nie zostały stworzone dla dobra Sai, lecz po to, abyście wy zyskali dobre imię.

          Jeśli ktoś ma niewłaściwe pojęcie o programie, starajcie się usunąć jego wątpliwości i wskażcie mu prawdziwe cele. Na przykład niektórzy ludzie mówią, że przystąpili do niego ze względu na święto urodzin. To nie jest odpowiedni powód. Powiedzcie im, że nie chodzi o to. Sathya Sai nie potrzebuje niczego, o nic was nie prosi. Chodzi o tworzenie programów przynoszących korzyść wieśniakom. Chodzi o oszczędzanie pieniędzy, które teraz są marnowane w taki czy inny sposób, i przeznaczanie ich na coś dobrego.

          Przede wszystkim, podstawowym celem wszystkich działań służebnych jest przeniesienie was z poziomu człowieka na poziom Boga. Napełniajcie serca boskością. Wtedy zrozumiecie znaczenie sewy.

Sathya Sai Baba   14. 06. 1984

Wyznawcy – i co dalej?

Dążenie do duchowej dojrzałości

          Mówi się, że na świecie jest 50 milionów wielbicieli Sai Baby. Zastanawiam się, ilu z nich to prawdziwi wielbiciele. Wątpię, by było ich więcej niż kilka tysięcy. Mam na myśli tych, którzy od podstaw i konsekwentnie starają się zmienić swój charakter, swoje podejście do pracy i służby, swój styl życia, a przede wszystkim, swoją zdolność do kochania. Większość pozostaje na skraju, na początkowym poziomie. Swami powiedziałby, że wiosłują na płytkich wodach, zamiast zanurzyć się głęboko w oceanie. Najlepiej, kiedy wstrząs wywołany przez Sai sprawia, że czujemy, iż nasze życie składa się teraz z dwóch części: przed Babą i po Babie. Stopniowo uświadamiamy sobie błąkającą się w głowie myśl, że Sai Baba nie jest zwykłym guru, a nawet takim Awatarem jak Budda, Mahomet czy Jezus. On jest Purna Brahmanem, Boską Potęgą manifestującą swą pełnię. Ruch, który wywołał, został nazwany przez dr Gokaka „rewolucją wszelkich rewolucji”, ponieważ jej celem, dosłownie, jest „zniszczenie i stworzenie na nowo natury człowieka”. Co możemy zrobić, by stać się lepszymi wielbicielami? Myślę, że przede wszystkim musimy dokładnie zrozumieć, że wszyscy, naprawdę całe stworzenie, jesteśmy maleńkimi komórkami w boskim ciele i że raniąc innych, ranimy siebie. Ta uzdrawiająca koncepcja ukaże nam jaśniej, na czym polega braterstwo. To prawda, że niektóre komórki zrakowacieją– będą to mordercy, gwałciciele, baroni narkotykowi– lecz pozostaną naszymi braćmi. Należy ich wyleczyć, a nie zlikwidować.

Samoświadomość

Pogłębienie samoświadomości i uczciwości wobec siebie jest tu warunkiem sine qua non[7]. Swami mówi: „Człowiek, który nie zna siebie nie pozna Boga.” Większość z nas pragnąc czegoś naprawdę złego, usprawiedliwia się i oszukuje, często nieświadomie.

Swami mówi, że aby stać się dzieckiem Boga, zamiast ofiarą okoliczności, trzeba poświęcić trzy czwarte medytacji na badanie siebie. Niektórzy nie chcą zaglądać zbyt głęboko, lękając się odkryć w sercu coś w rodzaju puszki Pandory. Samoświadomość wynikająca z przyznania się do winy jest procesem wyzwalającym, bez względu na to, ile szkieletów kryje się w szafie! Jedynie niewyznane grzechy wiążą nas i oślepiają.

Miłość w działaniu

          Następnie trzeba dobrze zrozumieć znaczenie i cel życia. W połowie jesteśmy zwierzętami, a w połowie, potencjalnie, istotami boskimi. Swami powtarza nam, że podstawowym celem inkarnacji jest złożenie na ołtarzu współczucia ofiary z naszego ego[8]. Dążeniem życia powinno być – jak mówi Swami – „wzrastanie w miłości, rozszerzanie miłości i zanurzenie się w Bogu będącym miłością - najlepiej dzięki sewie.” Sam Swami służy ludzkości 24 godziny na dobę. Nie śpi. Jest ucieleśnieniem miłości.

          Nasza miłość, zatem, musi być miłością czynną – bezinteresowną, pełną oddania służbą dla ludzkości. Służenie lub inaczej miłość w działaniu, powinno stać się centralną sprawą życia. Praktykowane regularnie, utrwala się w umyśle i przejawia we wszystkich relacjach – rodzinnych, przyjacielskich, z każdym, nawet z tymi, których nie lubimy, ponieważ możemy nie lubić kogoś indywidualnie, ale wciąż kochać go duchowo. Istnieje mnóstwo sposobów życia i służenia. Małe drogi prowadzą do dróg wielkich. Na przykład, rozmawiaj przez telefon przyjaźnie, wystrzegaj się zgryźliwych reakcji. To wyznaczy ton rozmowy, podobnie jak otwierający akapit określa nastrój książki. Gotuj z miłością. Pokarm wchłonie twoje wibracje i łatwiej będzie go strawić. Wszyscy wiemy, że więźniowie najbardziej narzekają na posiłki. Powodem nie jest brak ruchu ani to, że są niesmaczne. Dzieje się tak dlatego, że zostały przyrządzone bez miłości.

Ogranicz pragnienia

Wyznacz pragnieniom granicę. Pragnienia są źródłem największych cierpień na świecie. Staraj się to zmienić dzięki dyscyplinie duchowej. Niektórym ludzi to pomaga. Innych frustruje. Frustracja wywołuje choroby. Myślę, że najlepszym sposobem jest sublimacja, wyrośnięcie z pragnień, a to najłatwiej uzyskać dzięki sewie. Oprę się na własnych doświadczeniach.

Jako młody człowiek z zamożnej rodziny, spędzałem wakacje na południu Francji i cieszyłem się tak zwanym „życiem wyższych sfer”. Jednak po trzydziestu latach służenia innym, mieszkam w małym domku, jeżdżę używanym Mini, jem bardzo mało i niewiele wydaję na ubrania. Zapomniałem o wakacjach i o życiu towarzyskim. Pracuję dla Swamiego siedem dni w tygodniu. To nie jest poświęcenie. Doprawdy, gdybym musiał prowadzić poprzednie życie, odczułbym to jako koszmar. Odnalazłem wewnętrzną radość służenia, przynoszącą mi nieskończenie większą satysfakcję, niż pobłażanie zmysłom fizycznym i w zaspakajanie potrzeb materialnych.

Poszerz swoje obowiązki i naucz się przyjmować je z uśmiechem. Swami mówi: Sekret szczęścia nie leży w robieniu tego, co lubisz, lecz w lubieniu tego, co musisz robić.

To prawda, a powód jest prosty; postępując w ten sposób wypełniasz wolę Pana, zamiast własnej. Po pewnym czasie dojrzewasz na tyle, by wybrać właśnie takie rozwiązanie. Marnowanie rzeczy jest marnowaniem Boga – mówi Swami. Staraj się oszczędzać, dbaj o przedmioty i naprawiaj je. Nikt nie musi naśladować nowoczesnych trendów, coraz bardziej materialnych. Zadaj sobie następujące pytania: Ile marnuję jedzenia, gdy na świcie głodują miliony ludzi? Ile tracę energii na długie, wypełnione plotkami rozmowy lub na czytanie trywialnych wiadomości z gazet? Ile tracę pieniędzy – zamiast, po zaspokojeniu swoich skromnych potrzeb, przeznaczyć ich nadwyżkę na potrzeby ludzkości – jak określa to Swami.

Staraj się oprzeć pokusie, by wiedzieć za dużo. Swami mówi: Zbierasz za wiele informacji i za mało się zmieniasz! Odnajdź równowagę pomiędzy wiedzieć i być. Wiedza, której nie można wykorzystać w służbie innym, jest jak niestrawiony pokarm.

Nieprzywiązanie

          Oczywiście, uwolnienie się od cech niższego ja powinno stać się głównym celem naszych wysiłków– to znaczy, pozbycie się egoizmu, dumy, zawiści, zazdrości, gniewu i nienawiści. Naucz się cieszyć z krytyki, zamiast pozwolić, by cię przygnębiała. Jeśli w jakiejś chwili czujesz zazdrość lub zawiść, odsuń je od siebie i zastąp dobrymi uczuciami. Na przykład, jeśli jesteś u Swamiego na darsznie, a On, ignorując ciebie, bierze na interview osobę siedzącą obok, przekształć wznoszącą się w tobie falę zazdrości w uczucie szczęścia, że ktoś otrzymał tak wielkie błogosławieństwo. Niech to uczucie przyniesie ci natychmiastowe rozpoznanie i powstrzymanie, dopóki nie przejdzie w zwyczaj eliminujący złe uczucia.

          Modląc się do Baby, nie zawsze zwracaj się do Niego z prośbami – o wiarę, o znak, o przywołanie, fizycznych sen, o prowadzenie. Baba powiedział kiedyś po męczącej podróży: - To twoja miłość mnie podtrzymywała. On potrzebuje naszej pomocy do wykonania swojego wielkiego zadania, więc czasami Go zapytaj, co możesz Mu dać lub jak najlepiej możesz Mu usłużyć.

          Na koniec, pozwólcie mi skierować kilka uwag do tych, którzy pragną stać się zaawansowanymi wielbicielami i wznieść się ponad praktyki zalecane początkującym. Po pierwsze, nauczcie się obywać się bez fizycznej obecności Sai i nawiążcie z Nim kontakt duchowy. Pamiętam rozmowę ze studentami Śri Sathya Sai College w Brindawanie. Powiedzieli, że czują się bliżej Swamiego, kiedy Go z nimi nie ma. Przypuszczam, że ci, którzy odwiedzają Swamiego co roku, czasami nawet dwukrotnie, ponosząc znaczne koszty, są niedojrzali duchowo, a może nawet słabi. Swami ich do tego zniechęca. Mówi: Uczyń swój dom siedzibą najwyższego spokoju.

          Wreszcie, musimy zaakceptować cierpienie jako konieczny czynnik wzrostu. Swami mówi: Czy sądzisz, że konfrontowałbym cię z bólem, gdyby to nie było konieczne dla twojego rozwoju? Przy innej okazji stwierdził: Szczęście jest tylko przerwą pomiędzy cierpieniami. I odwrotnie, cierpienie jest tylko przerwą pomiędzy dwiema chwilami szczęścia.

          Przybycie do Baby było najbardziej wstrząsającym i zaskakującym doświadczeniem w moim życiu. W rzeczywistości, po zastanowieniu, uważam, że każde znaczące wydarzenie w tej długiej i pełnej niespodzianek egzystencji przygotowywało mnie do najważniejszej misji – do odegrania ważnej roli w szerzeniu przesłania Sai etnicznym narodom mojej ojczyzny.

          Zakładam, że cokolwiek przydarzy wam się w życiu – radość, smutek, szczęście, rak czy kalectwo – przyniesie to wam ostatecznie dobro. Odnalazłem tę wiarę wykraczając ponad rozum, w samym sercu mojego Wyższego Ja.

          Dla tych, którzy pragną stać się prawdziwymi wielbicielami, jest to najwyższy stopień zawierzenia. Może dlatego Swami zawsze powtarza: Czemu się boisz, przecież jestem tutaj?

Ron Laing, Londyn

Z „Kwartalnika Sathya Sai Baby” Anglia, jesień 1988

Z Sathya Sai Newsletter tłum. J.C.


powrót do spisu treści numeru 34 - lipiec-sierpień 2006


[1] Prasanthi Nilayam – Świątynia Najwyższego Spokoju

[2] darszan – patrzenie na świętego

[3] mandir - świątynia

[4] Przepisy dotyczące wnoszenia kamer i wchodzenia do świątyni zmieniły się od tamtej pory. Jednak istotą artykułu pana Schera są pragnienia.

[5] Paddy – niełuskany ryż

[6] dżapa i dhjana: powtarzanie imienia Pana i medytacja

[7] sine qua non - niezbędnym

[8] ego – niższe ja

 

Stwórz darmową stronę używając Yola.